-
ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Cud w Dolinie Poskoków“ Ante TomiciaLubimyCzytać1
-
Artykuły„Paradoks łosia”: Steve Carell i matematyczny chaos Anttiego TuomainenaSonia Miniewicz2
-
ArtykułyBrak kolorowych autorów na liście. Prestiżowy festiwal w ogniu krytykiKonrad Wrzesiński13
Biblioteczka
2024-03-22
Kulisy powstawania musicalu Hamilton. Muzyka i libretto autorstwa Mirandy to majstersztyk. Mamy tutaj i pełny zapis libretta oraz pokazany proces twórczy od kuchni. Absolutna gratka i must-have dla miłośników. Podstawą jest oryginalna broadway'owska obsada z Mirandą w roli samego Hamiltona, której występ został zarejestrowany, więc można obejrzeć i się zachwycić. Obsada londyńska nie odstaje jakościowo od pierwowzoru i jest godna polecenia, a też wciąż grana na West Endzie. Fantastyczne dodatkowe opisy Mirandy do piosenek, charakteryzacji, choreografii. Książka czule wydana, okładka z imitacją skóry, papier czerpany, mnóstwo zdjęć z prób.
Można zacząć od fantastycznego soundtracku, ale Króla George'a warto również potem zobaczyć w akcji :)
Rap, hip hop? I pomyśleć, że wszystko zaczęło się, gdy piętnastoletni Jeremi powiedział "musisz tego posłuchać". Teraz już rzeczywiście muszę.
Kulisy powstawania musicalu Hamilton. Muzyka i libretto autorstwa Mirandy to majstersztyk. Mamy tutaj i pełny zapis libretta oraz pokazany proces twórczy od kuchni. Absolutna gratka i must-have dla miłośników. Podstawą jest oryginalna broadway'owska obsada z Mirandą w roli samego Hamiltona, której występ został zarejestrowany, więc można obejrzeć i się zachwycić. Obsada...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-22
Dawno temu przeczytałem i pamiętam zachwyt. Po latach książka już nie poniosła, wręcz znudziła, a anegdota z mrówkami przyniosła sen... Jedyne co miałem z ponownej lektury, to świadomość, że to wspaniałe uczucie kiedy jest się ciekawym świata i tego, jak jest zbudowany i funkcjonuje.
Dawno temu przeczytałem i pamiętam zachwyt. Po latach książka już nie poniosła, wręcz znudziła, a anegdota z mrówkami przyniosła sen... Jedyne co miałem z ponownej lektury, to świadomość, że to wspaniałe uczucie kiedy jest się ciekawym świata i tego, jak jest zbudowany i funkcjonuje.
Pokaż mimo to2024-03-03
2024-01-18
2023-12-31
Doceniam pracę włożoną w napisanie tej książki. Poza tym słabo. Przeczytałem bez szczególnego zainteresowania. Książka wydaje się być zbyt osobistą relacją jak na reportaż (?), autorka jest za bardzo zaangażowana emocjonalnie, nie interesuje mnie co ona by zrobiła na miejscu kogoś tam. Językowo przeciętnie, kalki z angielskiego rażą (np. "Jego temat. Jego ekspertyza." - raczej: specjalizacja, krąg zainteresowań, dziedzina, kompetencja. Nie wciągnęła mnie.
Doceniam pracę włożoną w napisanie tej książki. Poza tym słabo. Przeczytałem bez szczególnego zainteresowania. Książka wydaje się być zbyt osobistą relacją jak na reportaż (?), autorka jest za bardzo zaangażowana emocjonalnie, nie interesuje mnie co ona by zrobiła na miejscu kogoś tam. Językowo przeciętnie, kalki z angielskiego rażą (np. "Jego temat. Jego ekspertyza."...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-12-22
Dziękuję mój ukochany synu Jeremi za książkę z dedykacją autora (Targi Poznańskie 10/04/2023).
Dziękuję mój ukochany synu Jeremi za książkę z dedykacją autora (Targi Poznańskie 10/04/2023).
Pokaż mimo to2023-12-21
Pierwsze trzy biografie Michelangelo Merisi da Caravaggio (1571-1610).
Pierwsza biografia została napisana przez Gulio Manciniego, lekarza, historyka sztuki i kolekcjonera, który znał artystę i opiekował się nim jako lekarz w latach 1595-1600. Jego relacja została spisana kilka lat po śmierci Caravaggio około 1617-1621 i uznawana jest za "dosyć wiarygodną".
Druga napisana przez Giovanni Baglione w 1642, przeciętnego malarza i historyka sztuki, rywala Caravaggio na rynku sztuki w Rzymie w początkach siedemnastego wieku. Był też jednym z pierwszych, którzy naśladowali styl Caravaggio, co powodowało furię Caravaggio i jego niewybredne ataki na Baglione. Relacja ta zasługuje na zaufanie za swój obiektywizm i nikt nie podważył jej dokładności. Wyczuwalna jest jednak satysfakcja autora z powodu niepowodzeń losu Caravaggio.
Trzecia bigrafia pochodzi z 1672 roku i spisana została przez antykwariusza Giovanni Pietro Bellori. Bazuje ona na dwóch wcześniejszych. Zachowała się nawet kopia Baglione z odręcznymi notatkami Bellori na marginesach. Ta z kolei biografia zawiera najbardziej poruszające i dokładne opisy obrazów Caravaggio.
Książeczka niewielkich rozmiarów, jednak z wieloma ilustracjami obrazów Caravaggio, co ułatwia lekturę. Oczywiście potrzeba sięgnąć po duży album, aby docenić kunszt malarza.
Pierwsze trzy biografie Michelangelo Merisi da Caravaggio (1571-1610).
Pierwsza biografia została napisana przez Gulio Manciniego, lekarza, historyka sztuki i kolekcjonera, który znał artystę i opiekował się nim jako lekarz w latach 1595-1600. Jego relacja została spisana kilka lat po śmierci Caravaggio około 1617-1621 i uznawana jest za "dosyć wiarygodną".
Druga...
2023-12-03
Kolejna po „Shuggie Bain” dyszka dla Douglasa Stuarta. Czekałem długo, nie zawiodłem się. Można zarzucać autorowi, że to Shuggie 2.0, kontynuacja, rozwinięcie, ale po co, jeśli to ponownie znakomita literatura? Brutalna, naturalistyczna, przede wszystkim wiarygodna i fascynująca.
Kolejna po „Shuggie Bain” dyszka dla Douglasa Stuarta. Czekałem długo, nie zawiodłem się. Można zarzucać autorowi, że to Shuggie 2.0, kontynuacja, rozwinięcie, ale po co, jeśli to ponownie znakomita literatura? Brutalna, naturalistyczna, przede wszystkim wiarygodna i fascynująca.
Pokaż mimo to2023-11-30
Nie jest to dobra książka, nawet gorsza od nieudanej "Miasto utrapienia". Polecam rzeczy wcześniejsze. Do późniejszych (nie mylić z powtórkami) raczej zachować bezpieczny dystans.
Nie jest to dobra książka, nawet gorsza od nieudanej "Miasto utrapienia". Polecam rzeczy wcześniejsze. Do późniejszych (nie mylić z powtórkami) raczej zachować bezpieczny dystans.
Pokaż mimo to2023-11-20
Baaardzo przeciętna książka, zaledwie kilka historii czytałem z zaciekawieniem, może najbardziej Olki (Aleksandra Łojek, późniejsza autorka "Belfastu", jak mniemam). Zdecydowanie więcej frajdy sprawia np. jajcarska "Emigracja" Malcolma X. Do przekartkowania, nic więcej.
Baaardzo przeciętna książka, zaledwie kilka historii czytałem z zaciekawieniem, może najbardziej Olki (Aleksandra Łojek, późniejsza autorka "Belfastu", jak mniemam). Zdecydowanie więcej frajdy sprawia np. jajcarska "Emigracja" Malcolma X. Do przekartkowania, nic więcej.
Pokaż mimo to2023-11-20
Otwierające opowiadanie słabe, zniechęciło mnie za pierwszym razem, ale dałem debiutowi Stasiuka drugą szansę i się nie zawiodłem. Świetna proza, brutalna i mocna.
Otwierające opowiadanie słabe, zniechęciło mnie za pierwszym razem, ale dałem debiutowi Stasiuka drugą szansę i się nie zawiodłem. Świetna proza, brutalna i mocna.
Pokaż mimo to2023-11-05
Być wydolnym krążeniowo i oddechowo to całkiem dużo.
Dobra, ciekawa, mocna, ale już trochę mocnych w życiu przeczytałem więc oczu nie zamykałem. Tak się złożyło, że chodziłem wczoraj po Warszawie i patrzyłem jakby innymi oczami. Patrzyłem na ludzi z tą myślą, że niektórzy mogli być postaciami z tej książki. Patrzyłem na zaułki, uliczki i skwery, które były miejscami wydarzeń, mijały mnie karetki na sygnale i takie ciche, niespieszne, cierpliwie stojące w korku.
Być wydolnym krążeniowo i oddechowo to całkiem dużo.
Dobra, ciekawa, mocna, ale już trochę mocnych w życiu przeczytałem więc oczu nie zamykałem. Tak się złożyło, że chodziłem wczoraj po Warszawie i patrzyłem jakby innymi oczami. Patrzyłem na ludzi z tą myślą, że niektórzy mogli być postaciami z tej książki. Patrzyłem na zaułki, uliczki i skwery, które były miejscami...
Po rewelacyjnej "Dni bez końca" nie spodziewałem się, że Barry napisał coś lepszego. I tak też jest. "Po stronie Kanaanu" rozkręca się wolno, historia jest mniej wciągająca, choć więcej się tutaj dzieje w sferze uczuć i emocji. Proza Barrego, jeśli czytana w biegu traci, umykają wtedy całe świetne zdania, porównania, metafory. Dlatego warto go czytać w skupieniu i z dala od zgiełku. Zauroczyłem się jego "Dniami bez końca" i kolejna książka to podtrzymuje. Wielu czytelników pisze o smutku przenikającym książkę, zgadzam się, jednakże nie przygnębia, a zarazem jest przesiąknięta głębokim humanizmem.
Po rewelacyjnej "Dni bez końca" nie spodziewałem się, że Barry napisał coś lepszego. I tak też jest. "Po stronie Kanaanu" rozkręca się wolno, historia jest mniej wciągająca, choć więcej się tutaj dzieje w sferze uczuć i emocji. Proza Barrego, jeśli czytana w biegu traci, umykają wtedy całe świetne zdania, porównania, metafory. Dlatego warto go czytać w skupieniu i z dala od...
więcej mniej Pokaż mimo toCzyta się znakomicie, intryga zaskakuje, zgrabne dialogi, tylko zakończenie rozczarowuje. Lekko i zabawnie.
Czyta się znakomicie, intryga zaskakuje, zgrabne dialogi, tylko zakończenie rozczarowuje. Lekko i zabawnie.
Pokaż mimo toBarszo słabe zakończenie trylogii. Zdecydowanie odstaje od reszty, która była urzekająca i wciągająca.
Barszo słabe zakończenie trylogii. Zdecydowanie odstaje od reszty, która była urzekająca i wciągająca.
Pokaż mimo to2023-08-18
Rewelacja, którą dopiero teraz odkryłem, a książka bodajże z 2016. Fantastyczna historia i znakomity język. Dokupiłem właśnie dwie inne pozycje autora i z większą uwagą postanowiłem śledzić pisarzy pojawiających się wokół Booker Prize, która od kilku lat jest zdecydowanie lepszą rekomendacją niż słabe Noble, choćby przypadek Douglasa Stuarta "Shuggie Bain" (kolejna rewelacja). Przy takiej literaturze bierze mnie zazdrość, wobec tych, którzy jeszcze tej książki nie przeczytali - ta uczta przed nimi. Ten Irlandczyk jest cholernie dobry.
Rewelacja, którą dopiero teraz odkryłem, a książka bodajże z 2016. Fantastyczna historia i znakomity język. Dokupiłem właśnie dwie inne pozycje autora i z większą uwagą postanowiłem śledzić pisarzy pojawiających się wokół Booker Prize, która od kilku lat jest zdecydowanie lepszą rekomendacją niż słabe Noble, choćby przypadek Douglasa Stuarta "Shuggie Bain" (kolejna...
więcej mniej Pokaż mimo to
Naprawdę dobre, z jakimś jednym czy dwoma słabszymi fragmentami, ale czyta się płynnie i bardzo przyjemnie, erudycja, humor jak najbardziej czarny. Są i chwile zadumy. Książka raczej dla przedziału wiekowego 40+, choć dopuszczam moją pomyłkę. Powiem słowami androida Nexus-6: all those moments will be lost in time like tears in rain. Ale jeszcze nie czas umierać.
Naprawdę dobre, z jakimś jednym czy dwoma słabszymi fragmentami, ale czyta się płynnie i bardzo przyjemnie, erudycja, humor jak najbardziej czarny. Są i chwile zadumy. Książka raczej dla przedziału wiekowego 40+, choć dopuszczam moją pomyłkę. Powiem słowami androida Nexus-6: all those moments will be lost in time like tears in rain. Ale jeszcze nie czas umierać.
Pokaż mimo to