Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Ale na tę wyspę z sera, to chciałabym trafić

Ale na tę wyspę z sera, to chciałabym trafić

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Z taką czułością, zrozumieniem i jednocześnie żeby było zabawne, to o depresji i myślach samobójczych trzeba umieć pisać. Plus, trochę empatycznej satyry wobec Finów jako narodu, okazuje się, że pod pewnym względami całkiem podobnych do nas.

Z taką czułością, zrozumieniem i jednocześnie żeby było zabawne, to o depresji i myślach samobójczych trzeba umieć pisać. Plus, trochę empatycznej satyry wobec Finów jako narodu, okazuje się, że pod pewnym względami całkiem podobnych do nas.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Czytanie tej książki zbiegło się u mnie z procesem diagnostycznym Zespołu Aspergera i ADHD. Call it freudism, ale w postaci Lucile cały czas widziałam nieneurotypowy umysł - delikatne z wyglądu i zachowania dziecko, zafascynowane kulturą, ale niebędące w stanie przyswajać szkolnych informacji na akord, kochające rodzinę, ale jakby "przez szybę". Przecież już w dzieciństwie, przed wszelkimi nieszczęściami, Lucile nie była typową dziewczynką. I być może to sprawiło, że została wytypowana na ofiarę.

Tak, to jest książka terapeutyczna, nie ma co do tego wątpliwości, ciężko ją oceniać w kategorii formalnej literatury pięknej (choć podobno w oryginale język to delicje, może kiedyś sprawdzę, czytałam po polsku). Trudno mi jednak zgodzić się z zarzutami czytelników i czytelniczek odnośnie braku głębi i suchego wypisywania faktów. Przecież one czemuś tu służą: znękana, poturbowana i okaleczona przez dzieciństwo Delphine tak bardzo chce zrozumieć matkę, że w desperacji przechodzi na tryb czysto diagnostyczny: precyzyjną, pozornie bez emocji, analizę i dedukcję na podstawie faktów. Tylko ta metoda jest dla niej dostępna, inaczej oszalałaby z bólu.

To rzadki przypadek, kiedy mamy jednocześnie studium przypadku i studium rodziny - a zmowa milczenia w imię tej komórki społecznej przypomina film "Festen". Nie, nie uważam, że Delphine de Vigan zmyśla, nadmnażając katastrofy rodzinne. W tej historii nic nie mogło pójść inaczej, jedna tragedia pociąga za sobą drugą. Zdziwiłabym się, gdyby one nie nastąpiły.

Czytanie tej książki zbiegło się u mnie z procesem diagnostycznym Zespołu Aspergera i ADHD. Call it freudism, ale w postaci Lucile cały czas widziałam nieneurotypowy umysł - delikatne z wyglądu i zachowania dziecko, zafascynowane kulturą, ale niebędące w stanie przyswajać szkolnych informacji na akord, kochające rodzinę, ale jakby "przez szybę". Przecież już w dzieciństwie,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Ten tytuł! Musiał go niewątpliwie wymyślić geniusz.
Ogólnie, nie zapraszam do dyskusji, bo nie ma o czym.

Ten tytuł! Musiał go niewątpliwie wymyślić geniusz.
Ogólnie, nie zapraszam do dyskusji, bo nie ma o czym.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Z reguły nie oceniam poezji, ale że niektórych cztery litery pieką, to podwyższam dla porządku. Dawno w polskiej poezji nie było aleksandrynu, dawno też nie było odniesień do poezji dawniejszej niż XX wiek - tutaj je mamy, i to podane w zaskakujący, świeży sposób, bez grama patosu i archaizmu. BDB debiut.

Z reguły nie oceniam poezji, ale że niektórych cztery litery pieką, to podwyższam dla porządku. Dawno w polskiej poezji nie było aleksandrynu, dawno też nie było odniesień do poezji dawniejszej niż XX wiek - tutaj je mamy, i to podane w zaskakujący, świeży sposób, bez grama patosu i archaizmu. BDB debiut.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Dla kogoś, kto ktokolwiek zetknął się z afazją, to nie będzie jakiś tam eksperymentalny kognipoemat. To będzie bolesna, kliniczna lekcja. I dotyka znaczniej bardziej niż wiele wierszy szarpiących najgłębsze warstwy emocjonalności czytelników i czytelniczek.

Dla kogoś, kto ktokolwiek zetknął się z afazją, to nie będzie jakiś tam eksperymentalny kognipoemat. To będzie bolesna, kliniczna lekcja. I dotyka znaczniej bardziej niż wiele wierszy szarpiących najgłębsze warstwy emocjonalności czytelników i czytelniczek.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Wydawnictwo Poznańskie reaktywowało po niemal trzydziestu latach Serię Dzieł Pisarzy Skandynawskich i jest to jedna z najbardziej udanych polskich decyzji wydawniczych ostatnich lat. W chwili, gdy inne wydawnictwa, które w ostatnich latach wydawały skandynawską prozę, zmagają się z problemami z utrzymaniem się na rynku, miłośnicy "mroźnych" klimatów mogą dalej spać spokojnie - dzięki WP, co roku pojawia się kilka świeżych perełek z Północy.

A początkami serii są "Początki" - mocne i dobre. Choć zakończenia powieści dowiadujemy się już na samym - nomen omen - początku, w niczym nie przeszkadza to w zagłębianiu się w fabułę coraz głębiej i mroczniej. Mroczniej, bo za decyzją o próbie samobójczej głównego bohatera nie stoi tylko jego egoizm, emocjonalny chłód i brak cierpliwości do pielęgnowania rodzinnych stosunków, jak mogłoby się zrazu wydawać sceptycznemu wobec czytelnikowi.

Choć czterdziestoparoletni Terje wydaje nam się stereotypowym wręcz naukowcem-przyrodnikiem - bardziej pochłoniętym chłodną analizą zdarzeń, procesów i faktów, oraz ideałami o ratowaniu świata - kolejne rozdziały pozwalają nam zrozumieć, że emocjonalność człowieka nie jest prosta, a za schizoidalnym bohaterem, jego dystansem i obojętnością, kryją się powody nasycone niewyobrażalnym i niewyrażalnym cierpieniem.

Carl Frode Tiller prowadzi akcję w odwrotnym porządku chronologicznym - cofamy się od dnia próby samobójczej Terjego do jego dzieciństwa, by w imieniu bliskich mężczyzny odnaleźć odpowiedź na pytanie "dlaczego taki jesteś?". To mocna i w pewien sposób brutalna powieść. Norweski autor daje nam prztyczka w nos - nie każdy, kto wydaje się być nieczuły, nic nie czuje. Przypomina jak skomplikowana i jednocześnie prosta jest ludzka osobowość - że akcja wywołuje reakcję. Uczula na to, byśmy nie skończyli jak rodzina Terjego - przy szpitalnym łóżku, z setkami pytań kłębiących się w głowie. A jednocześnie pisze tak, że trudno się oderwać od książki. Miłośnicy skandynawskich klimatów znajdą tutaj to, co kochają. Inni - przeżyją fascynującą przygodę z powieścią psychologiczną naprawdę dużego kalibru.

(tekst opublikowany również na stronie empik.com)

Wydawnictwo Poznańskie reaktywowało po niemal trzydziestu latach Serię Dzieł Pisarzy Skandynawskich i jest to jedna z najbardziej udanych polskich decyzji wydawniczych ostatnich lat. W chwili, gdy inne wydawnictwa, które w ostatnich latach wydawały skandynawską prozę, zmagają się z problemami z utrzymaniem się na rynku, miłośnicy "mroźnych" klimatów mogą dalej spać...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Literacko - straszny gniot, ale fantazja autorki (kopulujące sałatki na przyjęciu, totalnie nieironiczne używanie słowa "piczka", marzenia o seksie z obłokiem i kozą-szatanem, zła bigfarma, mężczyzna i kobieta spacerujący w trakcie stosunku seksualnego, utożsamianie się z ugotowaną brukselką po THC, creepy opowieści o seks-lalkach z trupów i jeszcze parę innych smaczków) nadają tej powieści takiego kolorytu, że w kategorii "literatura stonerowa" daję 10 i czekam na kolejne.

Literacko - straszny gniot, ale fantazja autorki (kopulujące sałatki na przyjęciu, totalnie nieironiczne używanie słowa "piczka", marzenia o seksie z obłokiem i kozą-szatanem, zła bigfarma, mężczyzna i kobieta spacerujący w trakcie stosunku seksualnego, utożsamianie się z ugotowaną brukselką po THC, creepy opowieści o seks-lalkach z trupów i jeszcze parę innych smaczków)...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Jestem masochistką.

Jestem masochistką.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dobra... ja wiem, że to niezobowiązujące czytadło. Ale ta bohaterka jest tak nieznośnie infantylna, irytująca i kompletnie niezabawna, że nie wiem jakim cudem udało mi się dokończyć tę książkę. Nie wiem też jakim cudem wydało to Wydawnictwo Literackie, ale może lepiej nie wiedzieć...

Dobra... ja wiem, że to niezobowiązujące czytadło. Ale ta bohaterka jest tak nieznośnie infantylna, irytująca i kompletnie niezabawna, że nie wiem jakim cudem udało mi się dokończyć tę książkę. Nie wiem też jakim cudem wydało to Wydawnictwo Literackie, ale może lepiej nie wiedzieć...

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Z cyklu: książki dydaktyczne dla młodzieży. Na tyle ciekawa, że fragmenty warto omawiać w szkole. Na dorosłym już wrażenia nie zrobi, ale chyba nie jemu jest dedykowana.

Z cyklu: książki dydaktyczne dla młodzieży. Na tyle ciekawa, że fragmenty warto omawiać w szkole. Na dorosłym już wrażenia nie zrobi, ale chyba nie jemu jest dedykowana.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nostalgiczna (dobry tytuł) książka dla dorastających dziewcząt (a chłopców w sumie też, bo czemu nie) w wersji mniej słodkiej niż typowe młodzieżówki. Przeczytałam w wieku mocno-wczesnym i dobrze, bo wtedy poruszyło, a później już by się na pewno nie udało. Dla młodzieży na prezent, warto. Później już nie.

Nostalgiczna (dobry tytuł) książka dla dorastających dziewcząt (a chłopców w sumie też, bo czemu nie) w wersji mniej słodkiej niż typowe młodzieżówki. Przeczytałam w wieku mocno-wczesnym i dobrze, bo wtedy poruszyło, a później już by się na pewno nie udało. Dla młodzieży na prezent, warto. Później już nie.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Caryca polskiej poezji współczesnej jest tylko jedna.

Caryca polskiej poezji współczesnej jest tylko jedna.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Ponoć wszyscy poeci i poetki w Polsce, to albo z Ashbery'ego albo O' Hary. Jezus Maria. Podręcznik do sztucznych sieci neuronowych czytało mi się z większym zacięciem, pasją i oddaniem, niż tę książkę. Nie chodzi o trudne słówka bynajmniej, ani też brak akcji. Chodzi o fundamentalne pytanie "ale na %&$j". No ale może ja nie jestem typem intelektualistki.

A tak w ogóle, to jestem z Ferlinghettiego, co dużo mówi o moim podejściu do amerykańskiej poezji wgl.

Ponoć wszyscy poeci i poetki w Polsce, to albo z Ashbery'ego albo O' Hary. Jezus Maria. Podręcznik do sztucznych sieci neuronowych czytało mi się z większym zacięciem, pasją i oddaniem, niż tę książkę. Nie chodzi o trudne słówka bynajmniej, ani też brak akcji. Chodzi o fundamentalne pytanie "ale na %&$j". No ale może ja nie jestem typem intelektualistki.

A tak w ogóle,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

"Kiedy wreszcie docenią Rybę". Wreszcie docenili, a ja pytam: kiedy wreszcie polska poezja doceni Biedrzyckiego ponad "panie docencie/doceniamy, doceniamy"?

"Kiedy wreszcie docenią Rybę". Wreszcie docenili, a ja pytam: kiedy wreszcie polska poezja doceni Biedrzyckiego ponad "panie docencie/doceniamy, doceniamy"?

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Żaden, nawet zakuty w dyby i podpalany pogrzebaczem, recenzent nie zaprzeczy - to się znakomicie czyta. Bez względu na jakiekolwiek problemy formalne czy koncepcyjne.

Aha, to palące pytanie: czy jest to książka szkodliwa?
Jest to książka, którą z chęcią pokazałabym swoim pacjentom, gdybym wciąż pracowała w szpitalu. Reszta z punktu widzenia nieliteraturoznawcy i pospolitego czytelnika poezji współczesnej, jest pier.....em.

Żaden, nawet zakuty w dyby i podpalany pogrzebaczem, recenzent nie zaprzeczy - to się znakomicie czyta. Bez względu na jakiekolwiek problemy formalne czy koncepcyjne.

Aha, to palące pytanie: czy jest to książka szkodliwa?
Jest to książka, którą z chęcią pokazałabym swoim pacjentom, gdybym wciąż pracowała w szpitalu. Reszta z punktu widzenia nieliteraturoznawcy i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ta część chyba miała być feministyczna. Wyszło jeszcze gorzej niż wcześniej xD

Ta część chyba miała być feministyczna. Wyszło jeszcze gorzej niż wcześniej xD

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

No, jest to coś.

No, jest to coś.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Rzadko oceniam poezję, ale widzę, że autorka się sabotuje, więc daję maxa i zapraszam do rewanżu!!!!!!one!oneone!!!!!!one!!!!

P.S. Lubię, gdy o biologii pisze ktoś, kto zna się na biologii. A to nie zdarza się często [*]

Rzadko oceniam poezję, ale widzę, że autorka się sabotuje, więc daję maxa i zapraszam do rewanżu!!!!!!one!oneone!!!!!!one!!!!

P.S. Lubię, gdy o biologii pisze ktoś, kto zna się na biologii. A to nie zdarza się często [*]

Pokaż mimo to

Okładka książki Mikołaj na zamówienie Jordan Marie, Jenika Snow
Ocena 5,1
Mikołaj na zam... Jordan Marie, Jenik...

Na półkach: ,

To jest gorsze od powieści Blanki Lipińskiej. To jest gorsze od wszystkiego, co widziałam w życiu.

To jest gorsze od powieści Blanki Lipińskiej. To jest gorsze od wszystkiego, co widziałam w życiu.

Pokaż mimo to