-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński36
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant6
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na maj 2024Anna Sierant977
Biblioteczka
2024
2021-06-11
Kiedy byłam w wieku gimnazjalnym nie przepadałam za czytaniem książek. Powieści kojarzyły mi się wtedy z nudnymi lekturami szkolnymi, choć w dzieciństwie czytałam sporo. Natomiast, kiedy poszłam do liceum, zabrałam się od razu za „dorosłe” książki z działu z literaturą piękną. Przez to kompletnie ominęła mnie faza książek typowo młodzieżowych. Niedawno pomyślałam jednak, że dobrze byłoby poznać ten nieznany kawałek literatury. W końcu uwielbiam kino coming-of-age – dlaczego inaczej miałoby być w przypadku książek dla nastolatków?
„Potwór” Waltera Deana Myersa opowiada o procesie sądowym, w którym jednym z głównych oskarżonych jest czarny nastolatek Steve. Chłopak podejrzewany jest o czynny udział w napadzie, podczas którego zginął człowiek. Bohaterowi grozi kara dożywocia, a ława przysięgłych wydaje się przekonana o winie już na początku procesu. Czy Steve zostanie skazany?
Powieść ma nietypową formę, na którą składa się stworzony przez głównego bohatera scenariusz filmowy oraz kartki z dziennika. Część scenariuszowa stanowi m.in. zapis procesu sądowego oraz retrospekcji obejmujących wydarzenia sprzed napadu. Fragmenty pamiętnika oferują za to wgląd w psychikę postaci. Chciałabym by było ich więcej, bo stanowią najciekawszą i najbardziej poruszającą część powieści.
Subiektywna narracja działa immersyjnie. Podczas lektury podobnie jak bohater nie wiedziałam, jaki werdykt zostanie wydany. Dzięki temu byłam ciekawa zakończenia i z chęcią sięgałam po książkę. Łatwa w czytaniu, oparta na dialogach forma sprawiła, że skończyłam ją błyskawicznie. Pierwszego dnia lektury połknęłam 150 stron, co niemal nigdy mi się nie zdarza. O dziwo spotkałam się z opiniami, że styl powieści jest chaotyczny i trudny w odbiorze. Sądzę jednak, że dla miłośniczek i miłośników kina „Potwór” okaże się lekturą lekkostrawną.
Sama fabuła nie jest oryginalna – przypomina tę spotykaną w większości filmów i seriali z rozprawami sądowymi w roli głównej. Nie mam z tym szczególnego problemu – Myers podał dość banalną historię w sposób wciągający i przykuwający uwagę pod względem formalnym. „Potwór” okazał się więc całkiem dobrą powieścią young adult na początek. Chyba muszę częściej sięgać po ten gatunek.
Egzemplarz otrzymałam od wydawnictwa We Need YA.
Kiedy byłam w wieku gimnazjalnym nie przepadałam za czytaniem książek. Powieści kojarzyły mi się wtedy z nudnymi lekturami szkolnymi, choć w dzieciństwie czytałam sporo. Natomiast, kiedy poszłam do liceum, zabrałam się od razu za „dorosłe” książki z działu z literaturą piękną. Przez to kompletnie ominęła mnie faza książek typowo młodzieżowych. Niedawno pomyślałam jednak, że...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-12-07
W „Damach, dziewuchach, dziewczynach” Anna Dziewit-Meller przedstawia sylwetki kobiet w postaci niedługich opisów, przystępnych dla młodych czytelniczek (i nie tylko). Autorka bohaterkami książki uczyniła Polki, zarówno te znane każdemu, jak i te mniej osławione. Dziewit-Meller poświęciła miejsce władczyniom, naukowczyniom, artystkom, lekarkom i przedstawicielkom wielu innych zawodów. Rozstrzał tematyczny, jak na książkę mającą nieco ponad 150 stron, jest dość spory. Dobór postaci wydał mi się, w większości przypadków, trafiony. Dzieci mają szansę znaleźć w niej inspirujące postaci, odpowiadające wielu zainteresowaniom, natomiast dorośli dowiedzieć się o istnieniu kobiet, o których wcześniej nie słyszeli.
Moją jedyną wątpliwość wzbudziło umieszczenie w „Damach, dziewuchach, dziewczynach” Piotra Odmienica Własta. W książce występuje on pod, przypisanym mu w momencie urodzenia, żeńskim imieniem. Poeta odrzucił je jednak i przez ostatnie 42 lata życia żył jako Piotr. Nazwanie go „poetką w męskim stroju” jest moim zdaniem niestosowne.
Książka napisana jest przystępnym, lekko stylizowanym językiem. Stylizacja polegająca na wplataniu archaizmów przypadła mi do gustu. Nie wiem, jak odbiorą ją dziecięce czytelniczki, jednak dla mnie uczyniła ona lekturę przyjemniejszą. Biografie bohaterek, choć krótkie zachęcają do dalszych poszukiwań (ta o Simonie Kossak przypomniała mi, żeby odkurzyć jej książkę i ustawić na liście must-read). Zabrakło mi natomiast zaznaczenia lat, w których żyły dane bohaterki. Choć w większości przypadków łatwo się domyśleć, umieszczenie tej informacji byłoby pozytywem. Użycie feminatywów mogłoby być za to bardziej regularne – na jednej stronie mamy 'architektki' (super!), a kilkanaście stron wcześniej 'naukowca' (czemu nie 'naukowczynię'?).
Nowe wydanie „Dam, dziewuch, dziewczyn” jest kolorową wersją książki oryginalnie wydanej w 2017. roku. Ilustracje estetycznie wyglądają i odnosi się wrażenie, jakby kolor był na nich obecny od zawsze. Styl rysunków jest prosty i ekspresyjny – bohaterki ilustracji są charakterystyczne i łatwe do odróżnienia. Moim ulubionym obrazkiem jest zdecydowanie ten, przedstawiający malującą Zofie Stryjeńską. Jej zabawna, sfrustrowana mina wyraża więcej niż tysiąc słów.
„Damy, dziewuchy, dziewczyny”, mimo niewielkich wad, była dla mnie przyjemną odskocznią od codzienności. Lekki styl i estetyczne ilustracje mają szansę zadowolić i dzieci i dorosłych. Cieszy, że feministycznych książek dziecięcych pojawia się coraz więcej. Szkoda, że „za moich czasów”, ich nie było.
Książkę wydało wydawnictwo Znak Emotikon. Egzemplarz otrzymałam od wydawnictwa.
https://pani-kiczcock.blogspot.com/2020/12/damy-dziewuchy-dziewczyny-anna-dziewit.html
W „Damach, dziewuchach, dziewczynach” Anna Dziewit-Meller przedstawia sylwetki kobiet w postaci niedługich opisów, przystępnych dla młodych czytelniczek (i nie tylko). Autorka bohaterkami książki uczyniła Polki, zarówno te znane każdemu, jak i te mniej osławione. Dziewit-Meller poświęciła miejsce władczyniom, naukowczyniom, artystkom, lekarkom i przedstawicielkom wielu...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-08-29
Tytuł „Starsza pani znika” kojarzył mi się dotychczas jedynie z brytyjskim filmem Alfreda Hitchcocka. Nic w tym dziwnego – adnotacja o tym, że obraz to adaptacja powieści Ethel Liny White jest zapisana w czołówce maleńkimi literami i bardzo łatwo ją przeoczyć. Istnienie książkowej wersji „Starszej pani...” było dla mnie sporym zaskoczeniem.
Główną postacią „Starszej pani...” jest Iris Carr, młoda dziewczyna powracająca pociągiem z wakacji na kontynencie. Tuż przed podróżą bohaterka omdlewa na skutek udaru słonecznego. Po dojściu do siebie, Iris wsiada do pociągu, w którym spotyka pannę Froy. Po wybudzeniu się z drzemki, dziewczyna nie może nigdzie znaleźć kobiety. Współpasażerowie zaprzeczają, że kogokolwiek widzieli, a sfrustrowana Iris postanawia dotrzeć do prawdy na własną rękę.
„Starsza pani znika” to kryminalna opowieść w starym stylu. Skojarzeniem, które nasuwa się od razu, są książki Agathy Christie. Brytyjski klimat, doza humoru i, rzecz jasna, detektywistyczna zagadka to tylko niektóre z punktów wspólnych. Historia ma też lekko noirowy sznyt – mamy do czynienia z wątkiem wciągnięcia zwyczajnej osoby w tajemniczą intrygę. Choć White zastosowała narrację trzecioosobową, wydarzenia poznajemy jednak głównie z perspektywy Iris.
Podczas lektury najbardziej podobała mi się panująca na kartach powieści atmosfera dwudziestolecia międzywojennego. Duża w tym zasługa tego, jak White zarysowała główną bohaterkę. Iris to dziewczyna reprezentująca swoją epokę: charakterna, niezależna i pełna uporu. Potrafi irytować, ale ma też pokłady charyzmy. Autorka kontrastuje osobowość i zachowania Iris z większością pozostałych pasażerów pociągu. To zderzenie dwóch mentalności – przedwojennej i „nowoczesnej”.
„Starsza pani znika” to relaksująca pozycja. Czytałam ją bez pośpiechu, być może dlatego, że sporo pamiętam z filmu Hitchcocka. Czy gdybym nie znała głównej osi historii łakomie chłonęłabym kolejne strony? Trudno powiedzieć. Czytając powieść, można odnieść wrażenie, że autorka zakończyła historię za szybko i w mało satysfakcjonujący sposób. Zagadka zostaje rozwiązana bez wielu wyjaśnień, a losy bohaterów skwitowane kilkoma zdaniami.
„Starsza pani znika” Ethel Liny White to powieść całkiem przyjemna, choć niepozbawiona wad. Nada się na leniwy jesienny wieczór.
Egzemplarz otrzymałam od Wydawnictwa MG.
facebook.com/kiczcockpani/
Tytuł „Starsza pani znika” kojarzył mi się dotychczas jedynie z brytyjskim filmem Alfreda Hitchcocka. Nic w tym dziwnego – adnotacja o tym, że obraz to adaptacja powieści Ethel Liny White jest zapisana w czołówce maleńkimi literami i bardzo łatwo ją przeoczyć. Istnienie książkowej wersji „Starszej pani...” było dla mnie sporym zaskoczeniem.
Główną postacią „Starszej...
2020-03-12
Bezimienna dziewczynka i jej młodszy brat Gilles mieszkają z rodzicami na osiedlu domów jednorodzinnych. Na pozór mogliby się wydawać rodziną jakich wiele. Niestety, relacjom rodziny daleko do ideału ze względu na przemocowego ojca, pasjonującego się polowaniami. Pewnego dnia dziewczynka i Gilles są świadkami zdarzenia, podczas którego ginie sprzedawca lodów. Przebyta trauma na zawsze odmienia rodzeństwo, zwłaszcza młodszego Gillesa, który z wiekiem coraz bardziej przypomina ojca...
Na powieść składają się krótkie, rwane akapity. Zastosowany zabieg nadaje tekstowi dynamiki i wywołuje wrażenie nerwowości. W „Prawdziwym życiu” nie brakuje opisów przemocy: nagłej i groteskowej. Całość kojarzyła mi się z filmem, charakteryzującym się szybkim montażem, gdzie klatki z krwawymi ujęciami pojawiają się tylko kilka sekund, zanim widz/ka zdąży je w pełni „zarejestrować”.
Forma powieści podobała mi się na początku lektury. Niestety, z czasem narastało wrażenie monotonii, a nagromadzenie szokujących wydarzeń oraz ponury klimat opowieści sprawiły, że w pewnym momencie znacznie zdystansowałam się emocjonalnie wobec opisywanych wydarzeń. Po zakończeniu czytania, nie mogę się pozbyć wrażenia, że przedstawiona w ten sposób opowieść, lepiej sprawdziłaby się jako opowiadanie. W krótkiej formie silne emocje zapewne utrzymywałyby się od początku do końca lektury. Mając do czynienia z dwustustronicową powieścią, po przeczytaniu ok. jeden trzeciej objętości, traci się jednak część zainteresowania. Na szczęście pod koniec „Prawdziwe życie” ponownie zaczyna nabierać tempa, finalnie dając czytelniczce/czytelnikowi dość satysfakcjonujące zakończenie opowieści.
Atutem książki Belgijki jest portret psychologiczny głównej bohaterki. Powieść obejmuje pięć lat z życia dziecka. Czytelnik poznaje postać w wieku około dziesięciu lat i towarzyszy aż do okresu dojrzewania. Dieudonné udało się uchwycić proces stopniowego zmieniania się sposobu myślenia i odczuwania młodej bohaterki. Dziewczynka przechodzi drogę od poczucia bezradności, aż do ostatecznego odnalezienia w sobie ducha walki.
Moje odczucia w stosunku do powieści Dieudonné są mieszane. Z jednej strony mamy sprawnie nakreśloną postać bohaterki, kilka trzymających w napięciu scen oraz satysfakcjonujący finał. Z drugiej powieść belgijskiej pisarki wydaje się zbyt długa i przeładowana opisami przemocy, które w pewnym momencie mogą znużyć. Na miejscu osób wrażliwych podchodziłabym do książki bardzo ostrożnie. Odważniejsi mogą spróbować stanąć oko w oko z „Prawdziwym życiem”.
Za możliwość przeczytania powieści dziękuję wydawnictwu Znak.
Content warning dla książki: przemoc (w tym domowa, seksualna oraz wobec zwierząt), alkoholizm
facebook.com/kiczcockpani/
Bezimienna dziewczynka i jej młodszy brat Gilles mieszkają z rodzicami na osiedlu domów jednorodzinnych. Na pozór mogliby się wydawać rodziną jakich wiele. Niestety, relacjom rodziny daleko do ideału ze względu na przemocowego ojca, pasjonującego się polowaniami. Pewnego dnia dziewczynka i Gilles są świadkami zdarzenia, podczas którego ginie sprzedawca lodów. Przebyta...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-03-04
Aseksualność pozostaje w Polsce (i nie tylko) dla wielu orientacją mało znaną i niezrozumiałą. Książka Anny Niemczyk, psycholożki i akademiczki (jak mówi skrzydełko), jest pierwszą pozycją w naszym kraju opowiadającą o aseksualności. Za lekturę zabrałam się więc z zaciekawieniem.
Niemczyk opisuje najważniejsze informacje na temat orientacji aseksualnej. Autorka wyjaśnia samo pojęcie aseksualności, przedstawia rozróżnienie orientacji seksualnej i romantycznej, objaśnia różnice między pociągiem seksualnym, romantycznym oraz estetycznym, oraz wiele innych najważniejszych pojęć i zagadnień. Większość ze wspomnianych aspektów zostało opisane w prosty, zrozumiały dla każdego czytelnika/każdej czytelniczki sposób.
Rozczarował mnie niestety rozdział o tzw. szarej strefie, w którym autorka opisała wszystkie orientacje znajdujące w niej na jedynie trzech stronach. Kuriozalne wydało mi się też użycie Christiana Greya (aż chce się zażartować, że chyba z powodu nazwiska...) jako przykładu w tej sekcji.
Najciekawszym okazał się rodział o sposobie prowadzenia badań na temat aseksualności, błędach popełnianych przez naukowców itd. Interesujący był również wywiad z psychologiem, komentującym m.in. niską świadomość o orientacji aseksualnej polskich psychoterapeutów i psychologów.
Autorka przedstawiła w książce historie kilkunastu osób identyfikujących się jako aseksualne. Grupa opisanych jest zróżnicowana, znalazły się zarówno cis- i transpłciowe, hetero- bi- i homoromantyczne itd. Decyzję o zawarciu doświadczeń osób oceniam pozytywnie, choć samo wykonanie opisów nie jest idealne: niektóre historie wydają się być rozciągnięte na siłę oraz, w pewnych fragmentach, przeładowane epitetami.
W niektórych momentach raziły mnie nieco potocyzmy, np. „kasa” użyta zamiast „pieniędzy”. Możliwe, że autorka zastosowała takie słownictwo z chęci uczynienia pozycji bardziej przystępną. Zabieg ten mnie nie przekonał, ale (na szczęście) został zastosowany sporadycznie.
Kilka zarzutów mam do układu książki. Po pierwsze, bardzo brakowało mi spisu treści. Brak tego elementu w pozycji popularnonaukowej bez wątpienia może utrudnić znalezienie interesujących czytelnika/czytelniczkę informacji. Niedogodność mogą odczuć zarówno ci, którzy nie mają możliwości przeczytania książki „od deski do deski” i chcą jedynie zdobyć podstawową wiedzę na temat aseksualności oraz osoby po pełnej lekturze, chcące wrócić do konkretnych fragmentów.
Po drugie, „Aseksualność. Czwarta orientacja” ma nieco chaotyczny układ. Historie asów pojawiają się nierzadko w środku rozdziału, co bywa nieco dezorientujące. Niektóre z fragmentów zostały opisane trochę zbyt „rozwlekle”, przez co można zwyczajnie zapomnieć, o czym właściwie opowiada konkretny rozdział. Moim zdaniem zebranie historii. opatrzonych komentarzem autorki, w jednym rozdziale sprawdziłoby się najlepiej.
Początkowo miałam też pewne wątpliwości dotyczące zatytułowania rozdziału o kobiecie trans jej dead name’em, ale domyślam się, że autorka otrzymała zgodę na jego użycie.
„Aseksualność. Czwarta orientacja” nie jest pozycją idealną, ale dobrze, że w końcu pojawiła się na polskim rynku jakakolwiek książka o aseksualności. Książka najlepiej sprawdzi się jako wprowadzenie do tematu dla osób z nim niezaznajomionym.
Egzemplarz otrzymałam od wydawnictwa Novae Res.
facebook.com/kiczcockpani/
Aseksualność pozostaje w Polsce (i nie tylko) dla wielu orientacją mało znaną i niezrozumiałą. Książka Anny Niemczyk, psycholożki i akademiczki (jak mówi skrzydełko), jest pierwszą pozycją w naszym kraju opowiadającą o aseksualności. Za lekturę zabrałam się więc z zaciekawieniem.
Niemczyk opisuje najważniejsze informacje na temat orientacji aseksualnej. Autorka wyjaśnia...
[książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Kirin: współpraca barterowa]
"Chciałam, żeby mnie dostrzegano. Chciałam, żeby mnie akceptowano. Chciałabym pochwycić w palce czarne pasma, które oplatają moje serce, tak samo, jak ściąga się z grzebienia pozostałe na nim włosy i wyrzuca do kosza na śmieci" (s. 74).
Hatsu to uczennica liceum, która nie cieszy się popularnością w klasie. Dziewczyna czuje się opuszczona przez dawną przyjaciółkę i stroni od rówieśników. Pewnego dnia, rozmowę z nią nawiązuje Ninagawa, otaku zafascynowany postacią znanej modelki...
Mikropowieść Watayi to przede wszystkim historia o samotności. Zmaga się z nią m.in. Hatsu — dawna przyjaciółka opuszcza ją na rzecz nowej paczki znajomych, nikt nie wybiera nastolatki do grupy na zajęciach, inni uczniowie szkoły wydają się ją ignorować. Hatsu radzi sobie z sytuacją przybierając zdystansowaną postawę wobec koleżanek i kolegów. Patrzy na nich z góry, unika też kontaktu.
Autorka nie zdradza powodów, dla których Hatsu zachowuje się w taki, a nie inny sposób. Ten aspekt Wataya pozostawia w sferze domysłów. Na pierwszy rzut oka zachowania Hatsu mogą wydawać się nielogiczne (stronienie od ludzi, gdy cierpi się z powodu samotności), jednak są one psychologicznie spójne. Myślę, że w ten sposób pisarka sygnalizuje lęk Hatsu przed kolejnym (po przyjaciółce) porzuceniem lub przed powtórzeniem się problemów w relacjach doświadczonych przez bohaterkę w przeszłości.
Podobnie jak w "Heaven" Mieko Kawakami, Wataya skupia się na dwójce wyrzutków. Choć oprócz społecznego odrzucenia mało łączy Hatsu i Ninagawę, nastolatkowie nawiązują ze sobą znajomość. Nie należy ona do łatwych. Z jednej strony osoba Ninagawy ze względy na obsesyjne zainteresowanie idolką brzydzi Hatsu, z drugiej przyciąga ją do chłopaka. Relacja bohaterów wydała mi się ciekawa. Oprócz głównych bohaterów "Heaven" Hatsu i Ninagawa przypominali mi też postaci z filmu "Moonlight Whispers".
Risa Wataya napisała książkę w bardzo młodym wieku (19 lat). Nie dziwi więc fakt, że dobrze oddała psychikę nastoletniej Natsu. Zrozumiałe jest też, że "Plecy" nie są (mikro)powieścią do końca spełnioną. W momencie, w którym akcja i relacja między bohaterami robią się naprawdę wciągające, "Plecy" się kończą. Szkoda, że książka nie jest dłuższa.
Niewątpliwą zaletą polskiego wydania są liczne przypisy. Wyjaśniają kulturowe smaczki, co pozwala bardziej cieszyć się lekturą.
[książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Kirin: współpraca barterowa]
więcej Pokaż mimo to"Chciałam, żeby mnie dostrzegano. Chciałam, żeby mnie akceptowano. Chciałabym pochwycić w palce czarne pasma, które oplatają moje serce, tak samo, jak ściąga się z grzebienia pozostałe na nim włosy i wyrzuca do kosza na śmieci" (s. 74).
Hatsu to uczennica liceum, która nie cieszy się...