Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Myślałam, że po raz pierwszy od dawna będę czytać młodzieżówkę. Różowa okładka z fabułą o nastoletniej fance boysbandu — odmóżdżanie czas start. Okazało się, że może nie aż tak bardzo.

To opowieść o rodzinie, w której wszyscy są samotni, przygnieceni i sfrustrowani, ale umieją bardzo ładnie zamiatać swoje problemy pod dywan. Wszyscy oprócz głównej bohaterki, uciekającej przed własnym życiem w obsesję na punkcie swojego idola. Z tym, że Masaki wcale nie jest stereotypowym obiektem westchnień Akari. Bardziej lustrem i przedmiotem poszerzania wiedzy — jedynym, którego studiowanie przynosi zadawalające efekty.

To opowieść o agresywnym marketingu branży rozrywkowej, żerującym na naiwności nieletnich fanów, niczym reklamy producentów zabawek przed 6 grudnia. O fabryce wykreowanych idoli, którzy są wystawiani na scenę tylko po to przynosić zysk — a ponownie zmonetyzować można nawet to co już raz zostało sprzedane.

Przy 154 stronach ciężko o rozbudowaną narrację. Chciałoby się, żeby niektóre wątki były bardziej rozwinięte, chociaż większość tych niedopowiedzeń z pewnością była zamierzona. Te znaki zapytania jednak podkręcają fabułę, bo do końca nie wiadomo kim byli jej bohaterowie. Jest historia, jest temat i pole do interpretacji.

Myślałam, że po raz pierwszy od dawna będę czytać młodzieżówkę. Różowa okładka z fabułą o nastoletniej fance boysbandu — odmóżdżanie czas start. Okazało się, że może nie aż tak bardzo.

To opowieść o rodzinie, w której wszyscy są samotni, przygnieceni i sfrustrowani, ale umieją bardzo ładnie zamiatać swoje problemy pod dywan. Wszyscy oprócz głównej bohaterki, uciekającej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

dopiero teraz miałam okazję przeczytać wraz z ukazaniem się wznowionego i podobno nieco zmienionego wydania. Może dlatego, że 8 lat temu jeszcze nie po drodze mi było z kryminałami. Z tego względu, nie jestem w stanie wykazać różnic stylistycznych między „Kodem Himmlera” z 2015 roku, a tym który jest dostępny w księgarniach obecnie, ale ogólnie powieść mi się podobała.

Połączenie motywów historycznych z... no właśnie, czym? Chyba najbliżej temu do science fiction albo nawet fantasy. W każdym razie bardzo zgrabne, chociaż momentami naiwne, wymyślone trochę na skróty. Ale w końcu to był debiut. Piotrowski na przestrzeni tych lat bardzo się jednak rozwinął. Za to już wtedy miał słabość do szczegółowego opisywania wszelkich tortur, mordów i innych okropieństw.

dopiero teraz miałam okazję przeczytać wraz z ukazaniem się wznowionego i podobno nieco zmienionego wydania. Może dlatego, że 8 lat temu jeszcze nie po drodze mi było z kryminałami. Z tego względu, nie jestem w stanie wykazać różnic stylistycznych między „Kodem Himmlera” z 2015 roku, a tym który jest dostępny w księgarniach obecnie, ale ogólnie powieść mi się podobała....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Przesłanie fabuły można zawrzeć w kilku banałach... nie kochając siebie, nie pokochasz drugiej osoby, związek nie jest lekarstwem na samotność, a każdy z nas ma jakieś problemy, na które byłby w stanie pomóc terapeuta.

Tak czy inaczej, autorce trzeba oddać jej jedno — bohaterowie nie są papierowi.

Są jak Twoi znajomi, których czasem chcesz przytulić a czasem rozszarpać. W niektórych sytuacjach doskonale ich rozumiesz, bo wszyscy tak mamy. W innych zastanawiasz się, co tu się właśnie odstawiło, i czy już do reszty upadli na głowę. Raz cieszysz się ich szczęściem, raz widzisz, że są na prostej drodze do katastrofy — tyle tylko, że w żaden sposób nie chcą przyjąć tego do wiadomości.

Podobało mi się, że ta historia nie jest wyłącznie balladą o Cleo i Franku. Poboczni bohaterowie też dostali swój głos, chociaż nie rozumiem, co miała na celu zmiana narracji z trzecio- na pierwszoosobową w rozdziałach poświęconych Eleanor. Duży plus, za brak lukrowanego lukru.

Na koniec tylko dodam, że sugerując się tytułem myślałam, że będę mieć do czynienia z wyrafinowaną literaturą, pełną aluzji do kultury. Eee... no raczej nie. To przyzwoita, ale nadal prosta obyczajówka.

Przesłanie fabuły można zawrzeć w kilku banałach... nie kochając siebie, nie pokochasz drugiej osoby, związek nie jest lekarstwem na samotność, a każdy z nas ma jakieś problemy, na które byłby w stanie pomóc terapeuta.

Tak czy inaczej, autorce trzeba oddać jej jedno — bohaterowie nie są papierowi.

Są jak Twoi znajomi, których czasem chcesz przytulić a czasem rozszarpać....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Eva Minge wróciła z kolejną książką, tym razem opisując kulisy zamkniętego pokazu w Abu Zabi, który przygotowywała na zlecenie arabskiej rodziny książęcej z okazji urodzin księżniczki. Kto bogatemu zabroni? Nikt, a już szczególnie, gdy jest się bogatszym od wielu naprawdę bogatych ludzi zachodu.
Z „Ubierałam arabskie księżniczki” można liznąć kawałka arabskiej kultury bez stereotypów i przeczytać jak wygląda „zwyczajny” dzień we wcale niepozbawionej przyziemnych problemów rodzinie abuzabijskiego szejka. Można też dowiedzieć się o jednym z największych międzynarodowych procederów przestępczych, który — od lat ścigany przez Interpol — rozgrywa się na salonach Abu Zabi, Dubaju, Stanów Zjednoczonych, Paryża, Sztokholmu, Moskwy... i Polski. Cóż za niespodzianka! Okazuje się, że moralność / niemoralność nie ma płci ani narodowości. Dobrzy i źli ludzie w takim samym stopniu zasiedlają każdą szerokość geograficzną, wyznają dowolną religię bądź żadnej.
Jeśli ktoś słyszał o „Dziewczynach z Dubaju” i myśli, że już wie wszystko to odsyłam do tej oraz poprzednich książek pani Minge, bo to jest dopiero mindblowing, jakie rzeczy dzieją się na tym świecie pod przykrywką fensi-szmensi show-biznesu. I to wcale niekoniecznie nie gdzieś tam na drugim końcu globu — w obcej kulturze ortodoksyjnego patriarchatu — a u nas, z udziałem ludzi, których niekiedy kojarzymy z kolorowych gazet.

Eva Minge wróciła z kolejną książką, tym razem opisując kulisy zamkniętego pokazu w Abu Zabi, który przygotowywała na zlecenie arabskiej rodziny książęcej z okazji urodzin księżniczki. Kto bogatemu zabroni? Nikt, a już szczególnie, gdy jest się bogatszym od wielu naprawdę bogatych ludzi zachodu.
Z „Ubierałam arabskie księżniczki” można liznąć kawałka arabskiej kultury bez...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Mistrzowie opowieści. O kobiecie. Od Virginii Woolf do Agnieszki Szpili Chimamanda Ngozi Adichie, Margaret Atwood, Ingeborg Bachmann, Lucia Berlin, Dino Buzzati, Radka Denemarková, Tove Jansson, Han Kang, Selma Lagerlöf, Clarice Lispector, Sándor Márai, Herta Müller, Charlotte Perkins Gilman, Edgar Allan Poe, Cora Sandel, Agnieszka Szpila, Ludmiła Ulicka, Virginia Woolf, Marguerite Yourcenar, Oksana Zabużko
Ocena 7,0
Mistrzowie opo... Chimamanda Ngozi Ad...

Na półkach:

Cieszę się, że trafiłam na tą antologię, bo po pierwsze — za rzadko czytam krótkie formy, a po drugie — na ten zbiór złożyły się faktycznie literackie perełki. I to z kilku różnych państw świata!
Nie wiem, jak Wy, ale ja nie miałam do tej pory zbyt dużej styczności z egipską, koreańską, argentyńską czy kraibską literaturą, więc „Mistrzowie opowieści” pod red. Justyny Czechowskiej umożliwili mi szybki rekonesans.
Motywem przewodnim całego zbioru jest kobieta. Ona/jej niezależnie od wieku, narodowości, statusu społecznego, a nawet czasów, w których przyszło jej żyć.
Redaktor prowadząca podeszła do tematu bardzo szeroko, więc tym ciekawiej się czytało... bo nie sposób było przewidzieć o czym będzie każde kolejne opowiadanie. I chyba właśnie za to właśnie ogólnie lubię dobrze zredagowane antologie.

Cieszę się, że trafiłam na tą antologię, bo po pierwsze — za rzadko czytam krótkie formy, a po drugie — na ten zbiór złożyły się faktycznie literackie perełki. I to z kilku różnych państw świata!
Nie wiem, jak Wy, ale ja nie miałam do tej pory zbyt dużej styczności z egipską, koreańską, argentyńską czy kraibską literaturą, więc „Mistrzowie opowieści” pod red. Justyny...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

W overthinkingu jestem ekspertką. W tym jak się go pozbyć już niekoniecznie, więc byłam bardzo ciekawa tego poradnika. Ogólnie myślenie o myślach jest interesujące.

Książka jest cienka, język przystępny... tylko z treścią tak średnio. To znaczy, jeśli nigdy wcześniej nie interesowaliście się wellbeingiem, lektura może być całkiem pożyteczna.

Mam wrażenie, że Trenton wrzucił tu wszystkie powszechnie znane protipy na temat tego jak radzić sobie ze stresem, lękiem, paniką, prokrastynacją, obniżonym poczuciem własnej wartości... Chyba sam popadł w overthinking pisząc tę książkę, bo jest w niej wszystkiego po trochu.

To nie tak, że neguję skuteczność zaproponowanych przez autora porad. Pewnie jest z nich jakiś ogólny pożytek, ale spodziewałabym się czegoś bardziej ukierunkowanego na paraliż analityczny niż przeglądu najpopularniejszych metod na odnalezienie równowagi psychicznej.

W overthinkingu jestem ekspertką. W tym jak się go pozbyć już niekoniecznie, więc byłam bardzo ciekawa tego poradnika. Ogólnie myślenie o myślach jest interesujące.

Książka jest cienka, język przystępny... tylko z treścią tak średnio. To znaczy, jeśli nigdy wcześniej nie interesowaliście się wellbeingiem, lektura może być całkiem pożyteczna.

Mam wrażenie, że Trenton...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Można rzec: ponadczasowa. Satyra z lat 30. a niestety niewiele straciła na aktualności.

Można rzec: ponadczasowa. Satyra z lat 30. a niestety niewiele straciła na aktualności.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Nigdy wcześniej nie interesowałam się kosmosem, więc moja wiedza na ten temat przed przeczytaniem książki była takim poziomie jakbym przez ostatnie 20 lat żyła pod kamieniem. Dlatego książkę uważam za rewelacyjną! Dowiedziałam się wielu fascynujących rzeczy i chyba nawet trochę zapałałam chęcią do zagłębiania się w doniesnia o misjach w kosmosie.

Nigdy wcześniej nie interesowałam się kosmosem, więc moja wiedza na ten temat przed przeczytaniem książki była takim poziomie jakbym przez ostatnie 20 lat żyła pod kamieniem. Dlatego książkę uważam za rewelacyjną! Dowiedziałam się wielu fascynujących rzeczy i chyba nawet trochę zapałałam chęcią do zagłębiania się w doniesnia o misjach w kosmosie.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Do tej pory nie wiem, czy akcja rozgrywała się w drugiej połowie ubiegłego wieku czy w czasach obecnych. Czy to był thriller z elementami surrealizmu czy bardziej obyczajowa powieść psychologiczna? Dlaczego wydawca w opisie obiecuje satyrę, skoro to jest dramat przez duże de?

Słyszałam, że ma powstać film na kanwie książki. Powiem Wam, że ktoś taki jak David Lynch zrobiłby z tego perełkę. Mam też wrażenie, że losy pani March chyba nawet lepiej poznawałoby się przez ekran. Ten oceniający wzrok, ta wyniosłość kobiety z wyższych sfer, szpile wbijane otoczeniu z uśmiechem na twarzy, skupienie na pozorach „zastaw się, w postaw się”. Tak, gra aktorska mogłaby rzucić nowe światło na fabułę i sylwetkę głównej bohaterki.

Przyznam, powieść była ciekawa, ale przede wszystkim dlatego, że praktycznie do samego końca nie było wiadomo o co, jeżu kolczasty, w niej chodzi! Dopiero zakończenie nadaje całości sens, choć czegoś mi zabrakło — jakoś bym to jeszcze podkręciła, coś dodała. Może bardziej rozwinęłabym niektóre wątki rezygnując z fragmentów opisujących mało wnoszacą cokolwiek codzienność. Ale filmu wypatrywać będę!

Do tej pory nie wiem, czy akcja rozgrywała się w drugiej połowie ubiegłego wieku czy w czasach obecnych. Czy to był thriller z elementami surrealizmu czy bardziej obyczajowa powieść psychologiczna? Dlaczego wydawca w opisie obiecuje satyrę, skoro to jest dramat przez duże de?

Słyszałam, że ma powstać film na kanwie książki. Powiem Wam, że ktoś taki jak David Lynch zrobiłby...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie wiedziałam, że lubię opowiadania. Dotychczas wydawało mi się, że pozostawiają po sobie irytujący niedosyt i wolałabym, żeby ta sama fabuła została przedstawiona szerzej.

Tymczasem ten zbiór czytało (a właściwie słuchało) mi się zaskakująco dla mnie samej dobrze. Z każdą historią byłam jeszcze bardziej ciekawa kolejnej.

Ogromny plus za powiązania między bohaterami, nawet jeśli przecięli się tylko w kolejce do kasy albo minęli na ulicy. To bardzo rozbudza wyobraźnię.

W zasadzie wszystkie opisy są tu bardzo sugestywne. Od słonecznej Portugalii przez nieco ponure lotnisko Chopina aż... po opis rewolucji wywołanej przez kilkulatka po wypiciu zbyt dużej ilości apple juice. Ok, to ostatnie autor mógł nam darować ;)

Nie wiedziałam, że lubię opowiadania. Dotychczas wydawało mi się, że pozostawiają po sobie irytujący niedosyt i wolałabym, żeby ta sama fabuła została przedstawiona szerzej.

Tymczasem ten zbiór czytało (a właściwie słuchało) mi się zaskakująco dla mnie samej dobrze. Z każdą historią byłam jeszcze bardziej ciekawa kolejnej.

Ogromny plus za powiązania między bohaterami,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Na myśl przychodzi mi jedno słowo: urocza. Autorka stworzyła ciepły, trochę baśniowy świat, do którego chce się wrócić wraz z kolejnym tomem.
Tajemnice jako clue fabuły podtrzymują zainteresowanie fabułą.
Dla mnie mankamentem były niektóre dialogi — lekko sztuczne (ludzie tak do siebie nie mówią), a czasami zbyt literalnie komunikujące o czymś, tylko po to by czytelnik dowiedział się czegoś, co sami bohaterowie już wiedzą. Poza tym, gdybym miała się czepiać, niektóre wątki / sytuacje zostały rozwiązane deus ex machina. To zbyt proste nawet jak na historię tego gatunku (która siłą rzeczy musi być ciut naiwna).
Tak czy inaczej, to taka miła i przytulna lektura na krótką ucieczkę od codzienności. Chętnie przeczytam kolejną część, jeśli się ukaże.

Na myśl przychodzi mi jedno słowo: urocza. Autorka stworzyła ciepły, trochę baśniowy świat, do którego chce się wrócić wraz z kolejnym tomem.
Tajemnice jako clue fabuły podtrzymują zainteresowanie fabułą.
Dla mnie mankamentem były niektóre dialogi — lekko sztuczne (ludzie tak do siebie nie mówią), a czasami zbyt literalnie komunikujące o czymś, tylko po to by czytelnik...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Podobno, inni widzą nas tak jak my widzimy siebie, a to jakimi jesteśmy ludźmi zależy od przekonań, którymi się kierujemy... albo które kierują nami.

Mam wrażenie, że żyjemy w czasach deficytu sympatii do samych siebie Tzn. nie wiem, czy kiedyś było pod tym względem lepiej, ale na pewno teraz jest z tym duży problem. Dlatego książka „Kogo widzisz w lustrze” to 125428 próba rozprawienia się z nim... przynajmniej od strony teoretycznej.

Od razu zaznaczę, że nie jest to klasyczny poradniki, zmieniający życie ja mrugnięcie oka.

Autorka — psycholożka-terapeutka — pokazuje na przykładach swoich pacjentów, jak utrwalone przez stereotypy i niewłaściwe wzorce fałszywe przekonania wpływają na nasze życie — na decyzję, poglądy, aż w końcu na negatywne postrzeganie samych siebie. Niby nic odkrywczego, ale czytając Özdemir można faktycznie złapać się na tym, że niektóre kwestie nabierają innej perspektywy, gdy się na nie spojrzy analitycznie.

Lekki język, dużo dialogów i ciekawe historie ludzkich losów mogą zainteresować nawet tych, którzy z reguły omijają ten gatunek literatury.

Podobno, inni widzą nas tak jak my widzimy siebie, a to jakimi jesteśmy ludźmi zależy od przekonań, którymi się kierujemy... albo które kierują nami.

Mam wrażenie, że żyjemy w czasach deficytu sympatii do samych siebie Tzn. nie wiem, czy kiedyś było pod tym względem lepiej, ale na pewno teraz jest z tym duży problem. Dlatego książka „Kogo widzisz w lustrze” to 125428...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

O fake newsach epok minionych. Daje do myślenia. Warto!

O fake newsach epok minionych. Daje do myślenia. Warto!

Pokaż mimo to


Na półkach:

Trochę „Ferdydurke” w mocmo okrojonej wersji. Z tym, że Gombrowicz poszedł w surrealizm a Pirandello w obłęd.

Trochę „Ferdydurke” w mocmo okrojonej wersji. Z tym, że Gombrowicz poszedł w surrealizm a Pirandello w obłęd.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Momentami intryga zdawała się mocno zagmatwana i trochę się gubiłam, ale generalnie, —z uwagi na humor — przyjemnie się słuchało (audiobook).

Momentami intryga zdawała się mocno zagmatwana i trochę się gubiłam, ale generalnie, —z uwagi na humor — przyjemnie się słuchało (audiobook).

Pokaż mimo to


Na półkach:

Najmniej zabawna spośród czterech książek tego autora, które przeczytałam. W zasadzie jedyną postacią komediową była matka Miśki. Momentami robiło się nudno, ale generalnie wątek kryminalny całkiem interesujący i nieprzewidywalny.

Najmniej zabawna spośród czterech książek tego autora, które przeczytałam. W zasadzie jedyną postacią komediową była matka Miśki. Momentami robiło się nudno, ale generalnie wątek kryminalny całkiem interesujący i nieprzewidywalny.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Równie dobra jak pierwsza część, a może podobała mi się nawet ciut bardziej. Akurat nie czytałam innych książek tego autora, ale teraz bardzo chętnie nadrobię.

Równie dobra jak pierwsza część, a może podobała mi się nawet ciut bardziej. Akurat nie czytałam innych książek tego autora, ale teraz bardzo chętnie nadrobię.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Ironiczny dowcip, karykaturalne, ale nie do przesady przerysowane postacie, wątek kryminalny też całkiem ciekawie poprowadzony. Generalnie lekka i przyjemna lektura na oderwanie się od rzeczywistości — chociaż polskich realiów autor przemycił tu sporo.

Na marginesie, audiobook w wykonaniu pani Todorczuk bardzo na plus.

Ironiczny dowcip, karykaturalne, ale nie do przesady przerysowane postacie, wątek kryminalny też całkiem ciekawie poprowadzony. Generalnie lekka i przyjemna lektura na oderwanie się od rzeczywistości — chociaż polskich realiów autor przemycił tu sporo.

Na marginesie, audiobook w wykonaniu pani Todorczuk bardzo na plus.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Wciągający dobrze skonstruowany kryminał, ale jak na mój gust trochę zbyt rozwleczony. Z powodzeniem można byłoby podarować sobie niektóre wątki.

Wciągający dobrze skonstruowany kryminał, ale jak na mój gust trochę zbyt rozwleczony. Z powodzeniem można byłoby podarować sobie niektóre wątki.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Rasowy kryminał. Porządnie skonstruowana fabuła i różnorodne sylwetki postaci, chociaż ta skrupulatność odbija się na objętości książki (jakby nie było to ponad 600 stron) Opisy wydarzeń działają na wyobraźnię. Czasami aż zbyt, bo brutalności tu nie brakuje. Można się wciągnąć, a nawet zżyć z głównymi bohaterami na tyle, by sięgnąć po kolejny tom. Konteksty polityczno-społeczno-ekonomiczne, które porusza Larsson, są nadal aktualne — można zapomnieć, że powieść została napisana niemal 20 lat temu.

Rasowy kryminał. Porządnie skonstruowana fabuła i różnorodne sylwetki postaci, chociaż ta skrupulatność odbija się na objętości książki (jakby nie było to ponad 600 stron) Opisy wydarzeń działają na wyobraźnię. Czasami aż zbyt, bo brutalności tu nie brakuje. Można się wciągnąć, a nawet zżyć z głównymi bohaterami na tyle, by sięgnąć po kolejny tom. Konteksty...

więcej Pokaż mimo to