rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Ta książka to obraza dla Słowian i wikingów.
Nie liczyłam na jakąś ambitną lekturę, ale miałam nadzieję, że będzie to historyjka osadzona w realiach historycznych.
Realia? Historia? Słowa obce autorowi.
Mamy X wiek. Powtórzę, żeby była jasność: X, nie XX. Dziesięć!
Bohaterowie posiadają domowe biblioteczki. Brzydzą się zabijaniem. Starymi bogami, w których wierzyli za młodu też się brzydzą. Nie klną, bo to brzydko. Dla wikingów wojna jest nudna i brudna i lepiej paktować niż walczyć. Wikingowie to pijane, brudne świnie, a Obodryci są lilią chrześcijaństwa w tych podłych, barbarzyńskich okolicach (zapewne dlatego była potrzebna krucjata połabska jakieś 200 lat później).
Książka, wbrew tytułowi i zapewnieniom we wstępie, nie jest historią o Tofie. Głównym bohaterem jest czarodziej Bocian, kumpel Haralda Sinozębego. Tofa pojawia się na siłę, włóczy po kartach książki nie wiadomo po co, kompletnie nijaka i nie dająca się lubić czy nienawidzić.
Nic nie zależy od bohaterów. Nic nie zdobyli dzięki swojemu sprytowi, rozumowi czy pracą własnych rąk. To magia wszystko załatwia. Magia, która również nie jest dobrze pokazana. Ewentualnie konie, które są zorientowane w polityce lepiej od wszystkich bohaterów razem wziętych. Nic w tej książce nie jest dobrze pokazane. Nawet walka opisana jest jako "coś krzyczeli, coś robili".
Stanowczo odradzam.

Ta książka to obraza dla Słowian i wikingów.
Nie liczyłam na jakąś ambitną lekturę, ale miałam nadzieję, że będzie to historyjka osadzona w realiach historycznych.
Realia? Historia? Słowa obce autorowi.
Mamy X wiek. Powtórzę, żeby była jasność: X, nie XX. Dziesięć!
Bohaterowie posiadają domowe biblioteczki. Brzydzą się zabijaniem. Starymi bogami, w których wierzyli za młodu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Gdy wybuchła wojna, poszłam pomagać. Odbierałam uchodźców z pociągu, dbałam by mieli co zjeść i wypocząć. Ponieważ trochę ich rozumiałam, opowiadali mi swoje historie. Przepłakałam dwa dni i do dziś nie umiem powiedzieć na głos tego, czego się dowiedziałam.
Joanna Racewicz natomiast mogła. W niezbyt grubej ksiażeczce umieściła wiele historii, takich od których serce truchleje i takich, od których serce rośnie. Pozwoliła spojrzeć na wojnę z innej perspektywy, pokazać jaka jest naprawdę.
Polecam

Gdy wybuchła wojna, poszłam pomagać. Odbierałam uchodźców z pociągu, dbałam by mieli co zjeść i wypocząć. Ponieważ trochę ich rozumiałam, opowiadali mi swoje historie. Przepłakałam dwa dni i do dziś nie umiem powiedzieć na głos tego, czego się dowiedziałam.
Joanna Racewicz natomiast mogła. W niezbyt grubej ksiażeczce umieściła wiele historii, takich od których serce...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Cóż, więcej tu fantastyki niż logicznej powieści obyczajowej. Czarno-białe postaci, nieprawdopodobne zbiegi okoliczności, które zabijają zamysł pokazania bohaterki jako twardej i niezależnej kobiety, która zmienia świat. Czyta się fajnie, ale zostaje uczucie przecukrzenia.

Cóż, więcej tu fantastyki niż logicznej powieści obyczajowej. Czarno-białe postaci, nieprawdopodobne zbiegi okoliczności, które zabijają zamysł pokazania bohaterki jako twardej i niezależnej kobiety, która zmienia świat. Czyta się fajnie, ale zostaje uczucie przecukrzenia.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Wciągnęła mnie bez reszty i przeczytałam w jeden wieczór. Zupełnie inna niż wcześniejsze pozycje autorki - jest dojrzalsza i wyważona. Humor jest w tej książce raczej przerywnikiem ważniejszego tematu, jakim jest przemoc psychiczna i próba poukładania sobie życia po związku z osobą stosującą przemoc fizyczną.

Wciągnęła mnie bez reszty i przeczytałam w jeden wieczór. Zupełnie inna niż wcześniejsze pozycje autorki - jest dojrzalsza i wyważona. Humor jest w tej książce raczej przerywnikiem ważniejszego tematu, jakim jest przemoc psychiczna i próba poukładania sobie życia po związku z osobą stosującą przemoc fizyczną.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Niestety, zawiodłam się na tej pozycji. Mimo wielu informacji, które zmieniły moje wspomnienia i poszerzyły wiedzę, ta książka jest bardziej pracą magisterską pisaną na szybko niż dobrą pozycją popularno-naukową. Suche fakty, przytoczone artykuły z czasopisma "Opakowania" - które, mam wrażenie, stanowiło trzon tej magisterki. Ilustracje, które bez wątpienia bardzo urozmaiciły książkę, wydawały się rzucone bez łądu i składu. Czytam o opakowaniach szklanych, a ilustracja pokazuje papierową torebkę. Czytam o nagrodzonym opakowaniu klocków - tak, chyba sto stron wcześniej była ilustracja klocków. To ta? Nie. Ta o której mowa znajduje się o jakieś 50 stron później od informacji w tekście. Autorka pisze o dobrych i złych projektach, o słabych wykonaniach, ale nie daje żadnej informacji, czy opakowanie na zdjęciu należy do tych dobry lub złych, co je wyróżnia etc.
Wyłącznie dla entuzjastów tematu.

Niestety, zawiodłam się na tej pozycji. Mimo wielu informacji, które zmieniły moje wspomnienia i poszerzyły wiedzę, ta książka jest bardziej pracą magisterską pisaną na szybko niż dobrą pozycją popularno-naukową. Suche fakty, przytoczone artykuły z czasopisma "Opakowania" - które, mam wrażenie, stanowiło trzon tej magisterki. Ilustracje, które bez wątpienia bardzo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo lubię klimaty postapo, ale wizja Manasypowa jest zbyt okrutna, bym mogła się w niej zakochać. Przeszłość nie tylko nie istnieje, ale rozsypała się, przerdzewiała, zamieniła w stosy gruzu. Rzeczywistość jest brudna, brutalna, pełna chorób, przemocy, zamordyzmu, a wokół szaleją wszelkiej maści potwory - od metrowej pijawki po pterodaktyla.
Trochę nie moja bajka, ale fabuła była dość interesująca, więc można przymknąć oko na to, że coś mi się nie podoba.
Jednak gorzej było z warsztatem.
Tu mi coś kompletnie zgrzytało. Przede wszystkim wizje przeplatały się z rzeczywistością i czytelnik nie miał pojęcia co czyta i gdzie następuje zmiana. Powinno być zaznaczone oddzielną czcionką.
Olbrzymie dygresje. Mimo że dodawały uroku i pozwalały zrozumieć świat i bohaterów to całkowicie wybijały z rytmu.
No i tłumaczenie. Nie wiem co się stało, ale czułam jakby tłumacz (korektor? redaktor?) co jakiś czas urywał z dłuższego zdania po kilka wyrazów przez co zrozumienie tekstu stało się nie tylko utrudnione, ale wręcz niemożliwe.
Plusy za bohaterów i że był kot :D

Bardzo lubię klimaty postapo, ale wizja Manasypowa jest zbyt okrutna, bym mogła się w niej zakochać. Przeszłość nie tylko nie istnieje, ale rozsypała się, przerdzewiała, zamieniła w stosy gruzu. Rzeczywistość jest brudna, brutalna, pełna chorób, przemocy, zamordyzmu, a wokół szaleją wszelkiej maści potwory - od metrowej pijawki po pterodaktyla.
Trochę nie moja bajka, ale...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Watek fabularny bardzo ciekawy i interesujący, ale...
Autor za bardzo przejął się faktem, że jest twórcą "neomilicyjnym" i wrzuca ten PRL gdzie popadnie. Otrzymujemy całe strony tekstu, które nie mają nic wspólnego z fabułą, a są dodane jedynie po to, by pokazać głupiemu czytelnikowi, jak to kiedyś było. Rozumiem i bardzo lubię akcenty realioznawcze w powieści, jak u Kinga czy Musierowicz, ale tam są dawkowane z umiarem, tu natomiast informacje peerelowskie zerwały tamę i popłynęły falą. Każdy przedmiot musi być opisany. Gość zerknął na zegarek <- to zdanie jest w porządku. Na zegarek Smena <- też w porządku. Na zegarek Smena który był szmatławą radziecką produkcją, i jak mówi hasło reklamowe z 1963 "Zegarki ZSRR mierzą czas najszybciej" i on się spieszy, a że bohater nakręcił go przedwczoraj gdy wstał z łóżka na którym spał z żoną Anną pod pościelą z bawełny w kwiatki, którą cudem udało się kupić w GSie na rogu Półwiejskiej i Długiej, bo odłożyła go dla żony Anny pani Krysia z modną fryzurą ondulowaną, to pokazuje zły czas" <- takie zdanie jest zbędne i męczące. Dlatego, mimo całej sympatii do wątku kryminalnego, potocznego języka i wyrazistych bohaterów - panu podziękujemy.

Watek fabularny bardzo ciekawy i interesujący, ale...
Autor za bardzo przejął się faktem, że jest twórcą "neomilicyjnym" i wrzuca ten PRL gdzie popadnie. Otrzymujemy całe strony tekstu, które nie mają nic wspólnego z fabułą, a są dodane jedynie po to, by pokazać głupiemu czytelnikowi, jak to kiedyś było. Rozumiem i bardzo lubię akcenty realioznawcze w powieści, jak u Kinga...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Gdy czytałam ją po raz pierwszy, wydawała mi się nudna. Teraz, w tłumaczeniu Słysz, jest zwyczajnie wulgarna.
Rozumiem, że w czasach gdy ją napisano, szokowała. Jednak teraz, niemal 80 lat później, wywołuje co najwyżej irytację i jedyne na co masz ochotę to dać temu szczeniakowi porządnego klapsa by się opamiętał.

Gdy czytałam ją po raz pierwszy, wydawała mi się nudna. Teraz, w tłumaczeniu Słysz, jest zwyczajnie wulgarna.
Rozumiem, że w czasach gdy ją napisano, szokowała. Jednak teraz, niemal 80 lat później, wywołuje co najwyżej irytację i jedyne na co masz ochotę to dać temu szczeniakowi porządnego klapsa by się opamiętał.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Jestem zafascynowana. Czytałam wiele powieści i opowiadań grozy i zazwyczaj te współczesne Jamesowi nużyły naiwnością zarówno opisów jak i fabuły.
Tu natomiast autor balansuje na krawędzi. Czasem trzeba przebrnąć przez nieco ciężko napisany opis, czasem czytelnik uśmiechnie się pod nosem widząc zbyt oczywiste rozwiązania, ale...
Ale ja się bałam! I nie wiem jakich chwytów, sztuczek użył autor by to uczucie strachu wzbudzić, bo z całkiem obiektywnego punktu widzenia zdania są banalne, opisy niemal żadne, więc w sumie czego tu się bać?
A może właśnie w prostocie tkwiła istota sugestii? Może opisując jedynie fakt, odzierając go ze wszystkich przypuszczeń i domysłów sprawił, że nasza wyobraźnia, dobrze odżywiona na wszelkiego rodzaju horrorach, usłużnie dopowie to, co opisane nie zostało?
Proza Jamesa to chłodne, naukowe podejście. Sceptycyzm głównych bohaterów, którzy próbują rozwiązać zagadkę jak najbardziej racjonalnie stoi w jawnym przeciwieństwie do rozszalałych uczuć Lovercrafta. Dzięki jasno opowiedzianej historii, która przypomina raczej raport osoby, która nie wierzy w opisywane przez siebie wydarzenia potęguje tylko niesamowitość sytuacji.
Polecam do czytania wieczorami bez żadnych zewnętrznych przeszkadzajek.

Jestem zafascynowana. Czytałam wiele powieści i opowiadań grozy i zazwyczaj te współczesne Jamesowi nużyły naiwnością zarówno opisów jak i fabuły.
Tu natomiast autor balansuje na krawędzi. Czasem trzeba przebrnąć przez nieco ciężko napisany opis, czasem czytelnik uśmiechnie się pod nosem widząc zbyt oczywiste rozwiązania, ale...
Ale ja się bałam! I nie wiem jakich chwytów,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pomysł ciekawy, jednak całość napisana na kolanie i na odwal. Szkoda. Wystarczyło posiedzieć nad książką trochę dłużej, dodać opisy ("stosy trupów" czy "zobaczył rzeczy przerażające" jakoś nie oddają grozy sytuacji), poprawić błędy logiczne, by mieć całkiem do rzeczy powieść young-adult.

Pomysł ciekawy, jednak całość napisana na kolanie i na odwal. Szkoda. Wystarczyło posiedzieć nad książką trochę dłużej, dodać opisy ("stosy trupów" czy "zobaczył rzeczy przerażające" jakoś nie oddają grozy sytuacji), poprawić błędy logiczne, by mieć całkiem do rzeczy powieść young-adult.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Rozczarowanie.
Spodziewałam się czegoś dobrego. A jednak czytanie szło opornie. Zastanawiałam się dlaczego?
Gdy myślałam o fabule wszystko wydawało się w porządku - były jakieś zwroty akcji, były opisane trudności. Były konflikty w grupie i konfrontacje ze światem zewnętrznym.
Więc dlaczego nie pykło?
Ta powieść jest rozwleczona. Narracja pierwszoosobowa skupia się na przeżyciach bohaterki... a przynajmniej tak się wydaje. To nie są przeżycia, to jakieś ulotne myśli, tak samo ulotne jak obserwacja i opisywanie tego, co widzi. To skupienie się na kolorach ręcznika i złamanej roślince zamiast na dobrym, soczystym opisie sytuacji. Czytelnik gubi się w nieistotnych drobiazgach, natomiast nie jest informowany o istotnych sprawach.
Ania jest wkurzająca. Nie lubi nikogo, nie jest zdolna do jakiejkolwiek empatii, wciąż myśli że ma dosyć bycia bierną, po czym... nie robi nic. Miałam nadzieję że jak w klasycznych powieściach zmieni się w drodze, przestanie być "malutką", którą wszyscy traktują jak dziecko, ale poza żałosną próbą zmiany Ani na Ankę nic z przemiany nie wyszło.
No i te cudowne zbiegi okoliczności. Bohaterowie wpadają w kłopoty i... nic. Nie ma tragedii - ktoś zawsze podjedzie, zapyta, pomoże. Bo czemu nie? Świat jest okropny i nieludzki, ale nie dla naszych bohaterów, co to to nie!
Bardzo, bardzo słaba pozycja.

Rozczarowanie.
Spodziewałam się czegoś dobrego. A jednak czytanie szło opornie. Zastanawiałam się dlaczego?
Gdy myślałam o fabule wszystko wydawało się w porządku - były jakieś zwroty akcji, były opisane trudności. Były konflikty w grupie i konfrontacje ze światem zewnętrznym.
Więc dlaczego nie pykło?
Ta powieść jest rozwleczona. Narracja pierwszoosobowa skupia się na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przy pierwszych opowiadaniach pomyślałam, że ok, mogą być, ale uszu nie urywa. Jednak nie mogłam przestać czytać! Zarwałam pół nocy by przeczytać wszystkie opowiadania. Poziom różny - czasem rozwiązania domyślałam się w połowie, czasem było rozczarowujące, a czasem zaskakujące. Z chęcią zobaczyłabym próby opisu klimatu grozy, stopniowania napięcia - w tym aspekcie widać, ze to debiut. Ale im dalej tym lepiej. Opowiadanie o cysternie jest jednym z lepszych opowiadań z czarnym humorem jakie czytałam. Co najdziwniejsze - za najlepsze opowiadania uważam te, w których brak było elementu nadnaturalnego. Budziły grozę, bo tak mogło się wydarzyć.
Nie przeszkadzała nomenklatura. Widać było, że autor kolej kocha i zna się. Dowiedziałam się, że ja o pociągach nie wiem nic a teraz znam jakiś ułamek i jestem z siebie dumna :D
Piękne, ujmujące zdjęcia i cudna okładka dopełniają całości.
Będę do tych opowiadań wracać.

Przy pierwszych opowiadaniach pomyślałam, że ok, mogą być, ale uszu nie urywa. Jednak nie mogłam przestać czytać! Zarwałam pół nocy by przeczytać wszystkie opowiadania. Poziom różny - czasem rozwiązania domyślałam się w połowie, czasem było rozczarowujące, a czasem zaskakujące. Z chęcią zobaczyłabym próby opisu klimatu grozy, stopniowania napięcia - w tym aspekcie widać, ze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Beznadziejna. Dla bohaterki jest koniec świata, bo nie ma cytryn w sklepie i trzeba za nimi chodzić na wieś, a młodzież przesiaduje na trotuarach. Nie pracuje, siedzi całymi dniami w domu, a jednak wciąż ma pieniądze. A potem mamy wizje po zażyciu. No doprawdy, takiej apokalipsy każdy by sobie życzył!

Beznadziejna. Dla bohaterki jest koniec świata, bo nie ma cytryn w sklepie i trzeba za nimi chodzić na wieś, a młodzież przesiaduje na trotuarach. Nie pracuje, siedzi całymi dniami w domu, a jednak wciąż ma pieniądze. A potem mamy wizje po zażyciu. No doprawdy, takiej apokalipsy każdy by sobie życzył!

Pokaż mimo to


Na półkach:

Rozczarowanie. Po dwóch opowiadaniach, które były interesujące dostałam... dogłębną analizę owych opowiadań. Krok po kroku, szczegół po szczególe zostało opisane (przez autorkę) co autorka miała na myśli kiedy opowiadania pisała. By przypadkiem ktoś źle nie zinterpretował jej interpretacji. Marysuizm wylewa się z tej trzeciej części: "to naprawdę odświeżające przeżycie czytelnicze" - piesze autorka o swojej twórczości.
Serio?
Wszystko obficie naszpikowane naukowymi zwrotami, by wyglądało to poważnie i nikt nie miał wątpliwości, że czyta prawdziwe kompendium o Babie Jadze.
"Katharsis imaginacji", "raster świeżości", "anamneza zapominania", "teza o dyskoneksji" - to tylko kilka przykładów.
I jak to się ma do wcześniejszych, jak najbardziej beletrystycznych opowiadań? Nagle mamy naukowe kompendium? Pozwólcie, że ja to kompendium między bajki włożę, gdyż nie jest ani kompletne, ani trzyma się jednego obszaru geograficznego. Słowem - wybiera autorka na co ma ochotę i co jest jej potrzebne i nie interesuje się resztą.

Rozczarowanie. Po dwóch opowiadaniach, które były interesujące dostałam... dogłębną analizę owych opowiadań. Krok po kroku, szczegół po szczególe zostało opisane (przez autorkę) co autorka miała na myśli kiedy opowiadania pisała. By przypadkiem ktoś źle nie zinterpretował jej interpretacji. Marysuizm wylewa się z tej trzeciej części: "to naprawdę odświeżające przeżycie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Niby czyta się dobrze, ale fabularnie słaba. Kobieta ze slumsów po ciężkiej fizycznej pracy w glinie zakłada sukienkę i... wszyscy biorą ją za kobietę ze sfer, albo przynajmniej luksusową prostytutkę. Nikt nie zwraca uwagi na spracowane ręce, nieświeżą cerę, włosy które nie znały luksusu, o wyrażaniu się nie wspominając.
Od strony medycznej też kiepska.

Niby czyta się dobrze, ale fabularnie słaba. Kobieta ze slumsów po ciężkiej fizycznej pracy w glinie zakłada sukienkę i... wszyscy biorą ją za kobietę ze sfer, albo przynajmniej luksusową prostytutkę. Nikt nie zwraca uwagi na spracowane ręce, nieświeżą cerę, włosy które nie znały luksusu, o wyrażaniu się nie wspominając.
Od strony medycznej też kiepska.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie jest to może arcydzieło, ale napisana ciepło, od serca i z humorem.
I tak, przekonała mnie, że jestem warta tego, by nie jeść przypalonych tostów :-)

Nie jest to może arcydzieło, ale napisana ciepło, od serca i z humorem.
I tak, przekonała mnie, że jestem warta tego, by nie jeść przypalonych tostów :-)

Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie i jeszcze raz nie.
Nie kupuję tej historii.
To nie żadna historia o dorastaniu, żadna historia o umieraniu małych miasteczek.
To historia o seksie. O bzykaniu jałówki, psa, kobiety - obojętnie młodej czy starej.
O masturbacji, seksualnej obojętności etc.
To książka o seksie. Po przeczytaniu dziesięciu rozdziałów poważnie się zastanawiałam czy czytać dalej. Opisane sceny były szczegółowe i ohydne.
Skończyłam, owszem.
Zaczynam wątpić w tak okrzyczany talent autora.

Nie i jeszcze raz nie.
Nie kupuję tej historii.
To nie żadna historia o dorastaniu, żadna historia o umieraniu małych miasteczek.
To historia o seksie. O bzykaniu jałówki, psa, kobiety - obojętnie młodej czy starej.
O masturbacji, seksualnej obojętności etc.
To książka o seksie. Po przeczytaniu dziesięciu rozdziałów poważnie się zastanawiałam czy czytać dalej. Opisane sceny...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czytałam tę powieść z mieszanymi uczuciami.
Na początku wydawała mi się sztuczna, nieco niepotrzebnie rozdmuchana, aczkolwiek z ciekawym pomysłem. Pisana z lekką nieśmiałością, wręcz lękiem. Ale w trakcie pisania autor złapał wiatr w żagle, rozwinął skrzydła, przestał się martwic o to jak brzmi, tylko prowadził fabułę.
I o! Wtedy i ja złapałam wiatr w żagle! Cieszyłam się, że mam urlop i mogę prześledzić wszystkie życia Borysa Splita.
Uwielbiam ten temat - życie alternatywne. Co by było, gdyby.
Każdy z nas zapewne się kiedyś nad tym zastanawiał. Co by było gdybym przyjęła inną pracę? Uległa pokusie i wsiadła do pociągu? Odważyła się i powiedziała temu lub tej prawdę?
Tu mamy możliwość prześledzenia różnych wariantów życia bohatera.
Starałam się wybrać tę najciekawszą, najlepszą, ale... nie umiałam.
Każde życie było inne. Każde miało swoje wzloty i upadki, przyjemności i gorycze. Każde miało swoją moc i prawo do istnienia nie mniejsze niż inne życia.
Autor ma świetny warsztat, a sceny "życiowych upadków" wywoływały u mnie olbrzymie emocje - a mnie dość ciężko wzruszyć do łez.
Tutaj się udało.

Czytałam tę powieść z mieszanymi uczuciami.
Na początku wydawała mi się sztuczna, nieco niepotrzebnie rozdmuchana, aczkolwiek z ciekawym pomysłem. Pisana z lekką nieśmiałością, wręcz lękiem. Ale w trakcie pisania autor złapał wiatr w żagle, rozwinął skrzydła, przestał się martwic o to jak brzmi, tylko prowadził fabułę.
I o! Wtedy i ja złapałam wiatr w żagle! Cieszyłam się,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Miałam duże trudności z oceną tej książki. Przez pierwsze sto stron była całkiem realnym kandydatem na Gniota Roku. Bo czy można inaczej zaklasyfikować książkę, w której autor nazywa nieznanych sobie ludzi "kretynami, idiotami, niewykształconymi burakami"? Kto nudzi się zawsze i wszędzie i nic, absolutnie nic mu nie pasuje? Za drogo, za tanio, za gorąco, za zimno, zbyt interesująco, mało interesująco. A przede wszystkim nudno. Nuda czyhała na autora jak potwór spod łóżka. Była wszedzie i nie mógł się jej pozbyć. A wiecie dlaczego? Bo nuda tkwiła w nim. To człowiek, którego serdecznie mi żal, bowiem nie umie nie tylko cieszyć się z różnych rzeczy, ale nie potrafi się niczym zainteresować. Człowiek, który przejechał 38 stanów i nie bardzo umiał o tym opowiedzieć. Serio. Z pietyzmem opisuje jakimi drogami jechał, gdzie skręcił, ile mil przejechał. Dociera do miasteczka które było tak nudne, że tylko przez nie przejechał. Albo odwrotnie - było tak intrygujące, że aż się przestraszył i szybko przejechał be zatrzymywania się by trafić znowu na 528 drogę i jechać 50 mil, a potem skręcić w 40 międzystanową i jechać 150 mil, żeby potem skręcić...
To człowiek, który kupuje coś, czego nie lubi, co mu nie jest potrzebne, i cieszy się gdy te rzeczy zgubi. Który kłamie by zdobyć kilka punktów lojalnościowych na stacjach benzynowych. Który wydaje 6 dolarów na zapalniczkę, która do niczego mu nie jest potrzebna, ale oburza się, gdy musi tyle samo zapłacić za wstęp do jakiegoś muzeum.
Czasem jego humor bywał zabawny. Zdobyłam kilka (przestarzałych) informacji o USA.
Nie mam pojęcia dlaczego ktoś, kto tak nienawidzi podróżować, wybrał się w podróż.

Miałam duże trudności z oceną tej książki. Przez pierwsze sto stron była całkiem realnym kandydatem na Gniota Roku. Bo czy można inaczej zaklasyfikować książkę, w której autor nazywa nieznanych sobie ludzi "kretynami, idiotami, niewykształconymi burakami"? Kto nudzi się zawsze i wszędzie i nic, absolutnie nic mu nie pasuje? Za drogo, za tanio, za gorąco, za zimno, zbyt...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Doceniłabym ów leksykon, gdyby nie to, że autor wszystko przepisał sobie z wikipedii, wówczas nie tak popularnej jak dziś.
Nie mogę odmówić wartości wiedzy zawartej w leksykonie, jednak... właśnie.
Oceniam za wiedzę właśnie i wysiłek wrzucenia wszystkich haseł dotyczących kultury amerykańskiej.

Doceniłabym ów leksykon, gdyby nie to, że autor wszystko przepisał sobie z wikipedii, wówczas nie tak popularnej jak dziś.
Nie mogę odmówić wartości wiedzy zawartej w leksykonie, jednak... właśnie.
Oceniam za wiedzę właśnie i wysiłek wrzucenia wszystkich haseł dotyczących kultury amerykańskiej.

Pokaż mimo to