-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński1
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać287
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
Biblioteczka
2023-09-24
2023-08-13
Bardzo dobry thriller psychologiczny.
Sebastian Fitzek miło mnie zaskoczył, tak wysokiego poziomu się nie spodziewałem...ot następna pozycja z wydawanych seryjnie pozycji w ostatnim czasie myślę sobie.
Jak się okazuje nic bardziej mylnego widać, że autor zna swój fach od podszewki, piórem pisze lekkim, wprawnym i inteligentnym.
Ktoś napisał, że przeczytał powieść w jedno popołudnie i ja w to wierzę (oczywiście wierzę w jedno długie popołudnie), bo w istocie od książki ciężko się oderwać.
Akcja powieści rozgrzewa czytelnika do czerwoności, skomponowana jest w sposób bardzo przemyślny i przemyślany, każdy detal w powieści oscyluje na granicy między nieprawdopodobnym a możliwym do zaistnienia, który to fakt sprawia, iż powieść dzięki temu nabiera świeżości, a dodatkowo otwiera przed czytelnikiem furtkę do świata własnych przemyśleń i interpretacji w kwestii rozgrywających się wydarzeń.
W trakcie czytania rozważyłem wiele teoretycznie możliwych rozwiązań tyczących się głównego bohatera i jego zmagań z zawiłością sytuacji, w której się znalazł i przyznam, iż żadne z moich hipotetycznych rozstrzygnięć nie było trafne z czego sie cieszę niepomiernie- bo nie ma chyba nic gorszego w powieści od: fabuły prostej i przewidywalnej.
Podsumowując:
- Autor operuje słowem swobodnie i w sposób interesujący.
- Książka z serii łatwych (w miarę) i przyjemnie pochłaniających czytelnika
- Fabuła oscylująca na granicy niemożliwego z prawdopodobnym
- Bohaterowie naszkicowani dość plastycznie i wiarygodnie.
- Całość na wysokim poziomie- może nie jest to poziom arcydzieła, ale z pewnością jest to książka, która nie powinna sprawić zawodu nawet tym bardziej wymagającym czytelnikom.
Polecam.
Bardzo dobry thriller psychologiczny.
Sebastian Fitzek miło mnie zaskoczył, tak wysokiego poziomu się nie spodziewałem...ot następna pozycja z wydawanych seryjnie pozycji w ostatnim czasie myślę sobie.
Jak się okazuje nic bardziej mylnego widać, że autor zna swój fach od podszewki, piórem pisze lekkim, wprawnym i inteligentnym.
Ktoś napisał, że przeczytał powieść w jedno...
2022-11-15
Przed wielu laty twórczość literacka wielkiego Tomasza Manna i moje czytelnicze zainteresowania skrzyżowały się w punkcie o współrzędnych pt. „Doktor Faustus”, była to pierwsza przeczytana przeze mnie przed wielu laty powieść tego niemieckiego pisarza- laureata Literackiej Nagrody Nobla z roku 1929.
Po wielu latach zdecydowałem wrócić do twórczości Tomasza Manna, napoczynając swą przygodę od opowiadań-padło na ten właśnie zbiorek kupiony przeze mnie przed prawie trzydziestu laty, czekający cierpliwie na przeczytanie.
Książka zawiera pięć opowiadań, które pozwolę sobie ocenić następująco:
„Pajac” - 6
„Tonio Kröger” - 8
„Katastrofa kolejowa” - 6
„Pan i pies” - 9
„Mario i czarodziej” - 9
Pierwsze i drugie opowiadanie bez wątpienia należy uznać za dzieła w dużym stopniu autobiograficzne, nie sposób nie dojść do takich wniosków, znając bodaj pobieżnie biografię Tomasza Manna, z tym że drugie opowiadanie stanowi niejako uzupełnienie i rozszerzenie pierwszego (przynajmniej w moim odczuciu).
Czytając „Tonio Krögera”, nie mogłem odpędzić od siebie myśli, że skądś znam podobny styl narracji, szczegółowość opisów, bogactwo słownictwa i detali oraz lekkość pióra w sposobie wyrażania myśli. Pierwszym, który przyszedł mi do głowy to Marcel Proust i jego doskonała twórczość, z tym że u Manna jest to mniej finezyjne, nie tak perfekcyjne, jak u Prousta.
Trzecie opowiadanie- króciutkie kilkustronicowe, niewnoszące zbyt wiele w poznanie otaczającej nas rzeczywistości, ale mimo wszystko stojące na dość dobrym poziomie i warte przeczytania.
W czwartym opowiadaniu urzekła mnie atmosfera relacji między tytułowym „Panem” a jego psem, atmosfera wzajemnej miłości i oddania, wierności i wzajemnego zrozumienia.
Wspaniałe są opisy wspólnych spacerów pana i jego psa, ekspresja tych spacerów, mnogość zaskakujących wydarzeń w trakcie ich trwania oraz doskonałe opisy krajobrazu począwszy od pojedynczych kępek trawy, skończywszy na potężnych topolach i jesionach porastających tajemnicze rozlewiska. Każdy, kto ma psa i chodzi z nim na spacery w dzikie ostępy, powinien koniecznie przeczytać to opowiadanie, bez wątpienia bez trudu odnajdzie w nim siebie i swego wiernego towarzysza.
Jako osoba mająca pod opieką trzy pieski, w sposób szczególny odebrałem to wzruszające i na swój sposób pouczające opowiadanie.
Piąte zaś i ostatnie opowiadanie zatytułowane „Mario i czarodziej” ukazuje czytelnikowi mechanizmy oddziaływania jednostki na masy społeczne, atmosferę towarzyszącą początkom tworzenia się systemu faszystowsko-autorytarnego we Włoszech.
Opowiadanie aż do bólu prawdziwe, obnażające w sposób bezlitosny: słabość, naiwność, tchórzliwość, zmienność i inne niechlubne przypadłości mas ludzkich oraz ich owczy pęd ku zatraceniu.
Mann do pisarzy lekkich i łatwych nie należy i chwała mu za to, niektórzy twierdzą nawet, że jest nudny i za to jeszcze większa mu chwała.
Z reguły to, co wartkie, pełne zwrotów akcji, nieprawdopodobnych do zaistnienia sytuacji, jest niestety płytkie i nie wnosi zbyt wiele w zrozumienie świata, to zaś z pozoru nudne, tak naprawdę tylko dla nieuważnego, lub niewyrobionego czytelnika jest nudne, w rzeczywistości przy odrobinie skupienia i cierpliwości dokopać się można do pokładów myśli tętniących ekspresją, niosących wartościowy przekaz, myśli niczym białe światło z pozoru nic specjalnego, lecz po umiejętnym rozbiciu tego światła, spojrzeniu na nie pod innym kątem, zaskoczy nas bogatą paletą barw, od których piękna oczy trudno oderwać.
Książka nie najłatwiejsza, raczej dla bardziej wymagającego czytelnika. Polecam.
Przed wielu laty twórczość literacka wielkiego Tomasza Manna i moje czytelnicze zainteresowania skrzyżowały się w punkcie o współrzędnych pt. „Doktor Faustus”, była to pierwsza przeczytana przeze mnie przed wielu laty powieść tego niemieckiego pisarza- laureata Literackiej Nagrody Nobla z roku 1929.
Po wielu latach zdecydowałem wrócić do twórczości Tomasza Manna,...
2022-11-08
Powieść Hermana Hesse „Narcyz i Złotousty” jest niczym głos wołającego na pustyni, głos wzywający do poszanowania i tolerancji wobec drugiego człowieka.
Większość z nas szuka w drugim człowieku niczym w zwierciadle odbicia samych siebie, im bardziej to odbicie odbiega od naszych wyobrażeń, tym mniej podoba się nam to, co widzimy.
Ileż to razy- idąc przez życie, stykamy się z ludźmi wymachującymi kolorowymi flagami, z wypisanymi na obliczach hasłami: tolerancja, wolność i swoboda — jest to piękne i zaszczytne, ale niestety ci sami ludzie plują na tych, którzy myślą inaczej, tolerują tylko własne odbicie w lustrze, jemu służą i biją pokłony, w nim są zakochani, każdy, kto myśli inaczej jest wrogiem i nie godzien jest ich szacunku. Taką tolerancję nietolerującą odmiennych poglądów to ja mam w...
Hesse w sobie tylko znany sposób potrafił pogodzić wodę z ogniem, ukazał czytelnikowi dwa przeciwstawne bieguny, które wbrew wszelkim prawom miast się odpychać, przyciągają się- nie tylko nie robiąc sobie krzywdy, ale wręcz ubogacając się wzajemnie, dodając sobie nawzajem kolorytu i właściwości, które jedynie znaleźć można, obcując z kimś od nas zupełnie odmiennym, ubogacając tym samym swoje wnętrze innością drugiego człowieka.
Tak skrajnie różnych postaw życiowych, a jednocześnie tak bardzo uzupełniających się i darzących wzajemną miłością i szacunkiem jest w literaturze trochę, ale z mojego punktu widzenia Narcyz i Złotousty pasują do siebie, jak pasuje do siebie marchewka z groszkiem, z pozoru każdym względem zupełnie inne -razem zaś, tworzą wspaniały duet.
Książka nie należy do tych najtrudniejszych z bogatej twórczości Hermana Hesse, ale też nie jest to proste czytadło, niesie to dzieło wielkie przesłanie dla ludzkości, woła, wręcz krzyczy do człowieka: szanuj bliźniego swego i poglądy jego, a nie tylko siebie samego.
Podsumowując: powieść wybitna, narracja znakomita, postacie przekonujące i wyraziste, klimat powieści urzekający swą głębią przemyśleń i mocą przesłania.
Powyższe dzieło Hermana Hesse powinien przeczytać każdy, kto siebie samego uważa za tolerancyjnego, a nóż dzięki temu dziełu wskoczy na kolejny poziom trudnej sztuki postawienia się w sytuacji drugiego człowieka, zrozumie jego tok myślenia, a tym samym wejdzie na wyższy poziom interakcji społecznych. Polecam.
Powieść Hermana Hesse „Narcyz i Złotousty” jest niczym głos wołającego na pustyni, głos wzywający do poszanowania i tolerancji wobec drugiego człowieka.
Większość z nas szuka w drugim człowieku niczym w zwierciadle odbicia samych siebie, im bardziej to odbicie odbiega od naszych wyobrażeń, tym mniej podoba się nam to, co widzimy.
Ileż to razy- idąc przez życie, stykamy się...
2022-11-01
Hermann Hesse w najlepszym wydaniu i najdoskonalszej formie.
Biorąc do ręki książkę tego wybitnego niemieckiego pisarza (Laureata Nagrody Nobla w dziedzinie literatury w 1946 r.), można być pewnym dwóch rzeczy: po pierwsze, że nie będzie to strata czasu, a po drugie, że nie będzie lekko podążać za tokiem myślowym autora i tak też jest w przypadku powieści „Demian”.
Hesse w swej powieści prowadzi czytelnika wraz ze swym bohaterem przez niełatwą drogę rozwoju tak fizycznego, jak i duchowego, drogę często wyboistą i pokrętną, naszpikowaną wieloma przeszkodami i pułapkami mogącymi w konsekwencji sprowadzić Emila Sinclaira (główny bohater) z drogi poznania samego siebie a jest to zadanie naprawdę niełatwe. Większość ludzi, (a może nawet wszyscy) do końca życia nie ma pojęcia: kim jest, dokąd zmierza i jaki sens ma ich życie.
Herman Hesse w sposób niemalże perfekcyjny poprzez osobę głównego bohatera uświadamia czytelnikowi mnogość jego własnych rozterek życiowych oraz ich wpływ na kształtowanie się przyszłej osobowości, przypomina dzieciństwo, pierwsze przyjaźnie, trudne relacje z rodzicami i rodzeństwem w wieku dojrzewania.
„Demian” to w pewnym sensie rozprawa filozoficzna szarpiąca delikatne struny ludzkiej osobowości, to próba poznania prawdy lub prawd uniwersalnych obejmujących wszystkich ludzi i odnoszących się do całej ludzkości, „Demian” to błądzenie i ciągłe poszukiwanie, to nadzieja, rozczarowanie i znów nadzieja przeplatające się nawzajem, zdać by się mogło, że nierozerwalne w swej symbiozie. Któż z ludzi może powiedzieć, że ciągle żyje w jasności i poznaniu i o kim powiedzieć wolno, że tylko ciemność i niewiedza są mu przypisane?-jest to niemożliwością, gdy z człowiekiem mamy do czynienia.
Powieść powyższa, choć do najłatwiejszych nie należy, niesie w sobie ważny przekaz mówiący nam, abyśmy byli czujni i uważni, bo życie stawia nas ciągle przed trudnymi wyborami i od tego jaką drogę wybierzemy i jakim wartościom służyć będziemy, zależeć będzie los nasz i bliźnich naszych. POLECAM.
Hermann Hesse w najlepszym wydaniu i najdoskonalszej formie.
Biorąc do ręki książkę tego wybitnego niemieckiego pisarza (Laureata Nagrody Nobla w dziedzinie literatury w 1946 r.), można być pewnym dwóch rzeczy: po pierwsze, że nie będzie to strata czasu, a po drugie, że nie będzie lekko podążać za tokiem myślowym autora i tak też jest w przypadku powieści „Demian”.
Hesse...
2022-10-28
Jeśli w istocie „Podróż na wschód” uznać można za uwerturę do powieści H. Hessego „Gra szklanych paciorków” to już nie mogę się doczekać napoczęcia mojej przygody z tym dziełem.
Czytając „Podróż na wschód” nie mogłem się oprzeć wrażeniu niedosytu i żalu, że takie to króciutkie, takie malutkie niczym diamencik, ale jednocześnie tak piękne i czyste zawierające w sobie niewysłowioną delikatność, niczym woal utkany z mgły okrywający świat ludzkich marzeń, tęsknot i pragnień- świat, do którego dąży i którego poszukuje każda istota myśląca, świat tak charakterystyczny w okresie budzenia się młodzieńczych ideałów.
Któż z nas nie tęsknił za poznaniem niepoznawalnego, kto nie marzył o zrozumieniu sensu otaczającego nas świata, a przynajmniej o zbliżeniu się do zrozumienia, lub chociażby drobnej iluminacji rozświetlającej nasze wnętrze.
Herman Hesse jak nikt inny potrafi w swym dziele uświadomić czytelnikowi ulotność i nietrwałość ludzkich marzeń, a w jeszcze większym stopniu nasz brak wytrwałości w dążeniu do celu, nasze zniecierpliwienie, znużenie i w konsekwencji zejście z drogi prowadzącej do oświecenia.
Proza życia, monotonia dnia codziennego, powtarzanie w kółko cyklu: droga do pracy, praca, powrót z pracy, dom, dzieci, żona, mąż, sen, pobudka, praca... itp. człowiek niczym trybik w maszynie kręci się w koło, nie mając czasu i przede wszystkim chęci na chwilę refleksji, na zatrzymanie się i rozejrzenie dokoła, na uświadomienie sobie jak bardzo i jak daleko odszedł od młodzieńczych ideałów zwanych przez niego samego (może celem usprawiedliwienia) w okresie starości: naiwnością, mrzonką, lub budowaniem zamków na piasku.
„Podróż na wschód” to swoista rozprawa z samym sobą, to próba powrotu do młodości, do utraconego czasu, to smutna refleksja, ale i nadzieja, że przecież jeszcze nie wszystko stracone, że dopóki duch w nas się kołacze, dopóty istnieje nadzieja na zmianę. POLECAM.
Jeśli w istocie „Podróż na wschód” uznać można za uwerturę do powieści H. Hessego „Gra szklanych paciorków” to już nie mogę się doczekać napoczęcia mojej przygody z tym dziełem.
Czytając „Podróż na wschód” nie mogłem się oprzeć wrażeniu niedosytu i żalu, że takie to króciutkie, takie malutkie niczym diamencik, ale jednocześnie tak piękne i czyste zawierające w sobie...
2022-09-25
Coś na odmianę sobie przeczytałem, aby uciec od smutnych spraw ludzkich: od wojen, putinów i innych tym podobnych wynaturzeń.
Trafiła w mój gust czytelniczy książka Petera Wohllebena wprost idealnie, tak właśnie ją sobie wyobrażałem i tego od niej oczekiwałem: spokoju, ciszy, zapachu igliwia i runa leśnego i jakież było moje zdziwienie i przerażenie, gdy w jednej z opinii przeczytałem, że to książka nudna i że się tego czytać nie daje (???) - fakt, istotnie nikt nikogo nie zamordował, nie padł żaden strzał, brak gwałtów, inspektorów, efektownych wolt i historii z palca wyssanych, akcja nie tak wartka, jak u pana Remigiusza Mroza, czytelnikom hołdującym tylko takim efektom odradzam powyższą pozycję.
Teraz na poważnie:
Dzieło Petera Wohllebena leśnika z zawodu z ponad dwudziestoletnim stażem wprowadza nas... do lasu niemalże dosłownie, autor w sposób niezwykle sugestywny i przekonujący ukazuje nam życie drzew od korzeni poprzez pień aż do samej korony, opisuje zdobywanie wody i substancji odżywczych przez korzenie następnie transport tychże poprzez pień do gałęzi i liści, ujawnia tajniki współpracy drzew z grzybami ich symbiozy i obopólnych korzyści z tego wynikających, odkrywa przed czytelnikiem miriady maleńkich istot niewidocznych gołym okiem, uświadamia nam ich rolę w życiu lasów, fakt, że w jednej garści ściółki leśnej może znajdować się nawet do miliarda istot żywych- wprowadza czytelnika w osłupienie i szacunek dla matki natury.
Od dziecka kochałem drzewa, zawsze patrzyłem na nie z szacunkiem i uwielbieniem- być może dlatego, że urodziłem się (w domu, nie w szpitalu) w miejscu otoczonym zewsząd lasem, gdzie spojrzeć to drzewa, drzewa, drzewa. Pierwsze kroki jako mały chłopiec stawiałem w lesie, zbierając poziomki, jagody, trześnie, jeżyny i inne specjały, lecz las znałem jedynie biernie, nie miałem tej wiedzy, którą zdobyłem po przeczytaniu tego dzieła.
Oto kilka ciekawostek, które zapamiętałem z książki „Sekretne życie drzew”: Jesienią, gdy liście na drzewach zmieniają kolory -niosą owe kolory istotną informację dla szkodników, informują mianowicie o tym, że im większa zmienność kolorów i ich intensywność, tym zdrowsze drzewo i tym trudniej szkodnikom będzie się do niego dobrać, kolejną ciekawostką jest fakt: drzewo na wykształcenie jednego kilograma swojej masy zużywa średnio ok. 300 litrów wody!, tempo transportowania wody przez pień wynosi na wiosnę ok. 1 cm na sekundę, a po przyłożeniu stetoskopu możliwe jest usłyszenie przepływu wody, czyż to nie fascynujące!
Inna ciekawa informacja: igły drzew produkują specjalne olejki eteryczne mające za zadanie odstraszać szkodniki, a w wielu przypadkach substancje te działają bakteriobójczo i w pełni zasadne jest stwierdzenie, że powietrze w lesie jest czyściejsze i zdrowsze.
Takich i tym podobnych ciekawostek jest w tym dziele całe mrowie, autor zasypuje nas informacjami ze świat drzew, imponuje wiedzą o drzewach, zaskakuje bogactwem form leśnego życia, uczy czytelnika szacunku i miłości do przyrody, miłości, którą sam wypełniony jest po brzegi, dzieląc się tym wszystkim hojnie z czytelnikami.
„Sekretne życie drzew” jest arcydziełem pod każdym względem, napisane z uczuciem i wyczuciem, książka napisana sercem i z sercem, za co autorowi dziękuję całym sobą. POLECAM!!!
Coś na odmianę sobie przeczytałem, aby uciec od smutnych spraw ludzkich: od wojen, putinów i innych tym podobnych wynaturzeń.
Trafiła w mój gust czytelniczy książka Petera Wohllebena wprost idealnie, tak właśnie ją sobie wyobrażałem i tego od niej oczekiwałem: spokoju, ciszy, zapachu igliwia i runa leśnego i jakież było moje zdziwienie i przerażenie, gdy w jednej z opinii...
Czarodziejska góra to trzecia pozycja z bogatej twórczości T. Manna, którą miałem przyjemność przeczytać i jak dotychczas najlepsza.
Coś niewątpliwie w tym jest, że aby stworzyć arcydzieło potrzeba czasu, czasu i jeszcze raz czasu, oczywiście przy założeniu (paradoksalnie), że mamy do czynienia z geniuszem.
T. Mann pisał „Czarodziejską górę” około 12 lat, co ciekawe Bułhakow „Mistrza i Małgorzatę” pisał również 12 lat, a Marcel Proust swój siedmiotomowy cykl „W poszukiwaniu straconego czasu” ukończył po 13 latach.
Wszystkie wyżej wymienione pozycje to arcydzieła zaliczane do kanonu literatury światowej, a ich autorzy do najjaśniej świecących gwiazd w panteonie gigantów literatury.
Pewien polski trzydziestokilkuletni seryjny twórca ma już na koncie ponad 50 (!!!) książek...można?, można!, tylko trzeba chcieć!
Zostawmy w spokoju te ponad 50 książek i ich seryjnego autora i skupmy się na „Czarodziejskiej górze”.
Dzieło Manna przerosło moje oczekiwania, co prawda spodziewałem się wielkiego pisarstwa, bo jak już wcześniej wspomniałem, jest to już trzecia książka tego pisarza przeczytana przeze mnie, ale i tak autor zaskoczył mnie niebotycznie wysokim poziomem „Czarodziejskiej góry”.
Dzieło w moim odczuciu jest doskonałe i pełne pod każdym względem. Co prawda pewne elementy nieco się zestarzały, choć nie zdezaktualizowały, a mianowicie sposób ukazania w powieści starcia dwu odmiennych ideologii: lewicowo-liberalnej z konserwatywno-klerykalną.
Temat starcia stary jak świat, wciąż aktualny i obecny w życiu społecznym — z tym że w dzisiejszych czasach medialnie bardziej rozdmuchany, skrajnie spolaryzowany (albo w lewo, albo w prawo) w większym stopniu używany w walce politycznej.
Wyżej wymieniony temat tarć ideologicznych jest w dziele Manna dość istotnym tematem (na szczęście niedominującym), w dużym stopniu odkrywającym poglądy samego autora, ukazany jest (światopogląd autora) w sposób subtelny i bardzo zawoalowany.
Najważniejszym elementem dzieła i w moim odczuciu najciekawszym w całej powieści jest zdecydowanie główny bohater dzieła Hans Castrop.
Postać jest to, zdawać by się mogło dość tuzinkowa i może nawet dla mniej wnikliwego czytelnika przeciętna, ale to tylko pozory. Pod warstwą oportunizmu tak naprawdę ukrywa się cała bogata i wrażliwa osobowość naszego bohatera. Osobowość wrażliwa na drugiego człowieka, osobowość współczująca, przyjazna i empatyczna, choć niewątpliwie w twardych realiach życia codziennego nieco zagubiona, nieporadna i mało praktyczna.
Obok postaci Hansa Castropa będącej niejako pewnego rodzaju kopalnią wiedzy odnośnie do pewnego ściśle określonego rodzaju osobowości, w powieści Manna występuje „nieskończona” ilość postaci równie interesujących, wyrazistych i niezwykle plastycznie ukazanych przez wielkiego mistrza powieści T. Manna.
„Czarodziejska góra” oczarowała mnie swym kunsztem, głębią, bogactwem i barwnością postaci. Dzieło a właściwie arcydzieło jest to wielkie, którego przeczytanie jest niejako wyzwaniem (dla wielu), nakazem i obowiązkiem dla każdego, kto twierdzi, że kocha literaturę.
POLECAM!!!
Czarodziejska góra to trzecia pozycja z bogatej twórczości T. Manna, którą miałem przyjemność przeczytać i jak dotychczas najlepsza.
więcej Pokaż mimo toCoś niewątpliwie w tym jest, że aby stworzyć arcydzieło potrzeba czasu, czasu i jeszcze raz czasu, oczywiście przy założeniu (paradoksalnie), że mamy do czynienia z geniuszem.
T. Mann pisał „Czarodziejską górę” około 12 lat, co ciekawe...