rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Dokładnie 42 lata temu na egzaminie z fizjologii pan doktor zadał mi pytanie, dlaczego deser jemy na końcu, a nie zaczynamy od niego konsumpcji obiadu. No cóż, wtenczas nie za bardzo potrafiłem to logicznie wyjaśnić, nie miałem też zbyt dużo czasu na naukę, bo akurat trwały pamiętne MŚ w Hiszpanii. Dziś, po z górą czterech dekadach wszystko jasne. A jednak to prawda, człowiek się uczy całe życie :)

Dokładnie 42 lata temu na egzaminie z fizjologii pan doktor zadał mi pytanie, dlaczego deser jemy na końcu, a nie zaczynamy od niego konsumpcji obiadu. No cóż, wtenczas nie za bardzo potrafiłem to logicznie wyjaśnić, nie miałem też zbyt dużo czasu na naukę, bo akurat trwały pamiętne MŚ w Hiszpanii. Dziś, po z górą czterech dekadach wszystko jasne. A jednak to prawda,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Już różnych bzdur literackich doświadczyłem w życiu, zwłaszcza w najnowszych czasach, ale Lesio to dla mnie rekord świata pisarskiej amatorszczyzny, Himalaje literackiej żenady i kpina z myślących czytelników. Co to w ogóle ma być do q nędzy? Że niby śmieszne? W którym momencie, ja się pytam. Albo że oddaje klimat epoki? Jak? Za sprawą lodów kalipso i bambino? Po prostu brak słów cenzuralnych w języku polskim do opisania tego czegoś :(

Już różnych bzdur literackich doświadczyłem w życiu, zwłaszcza w najnowszych czasach, ale Lesio to dla mnie rekord świata pisarskiej amatorszczyzny, Himalaje literackiej żenady i kpina z myślących czytelników. Co to w ogóle ma być do q nędzy? Że niby śmieszne? W którym momencie, ja się pytam. Albo że oddaje klimat epoki? Jak? Za sprawą lodów kalipso i bambino? Po prostu...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Jak nie umrzeć przedwcześnie. Przepisy Michael H. Greger, Robin Robertson, Gene Stone
Ocena 8,0
Jak nie umrzeć... Michael H. Greger, ...

Na półkach:

Lektura obowiązkowa dla każdego myślącego człowieka.

Lektura obowiązkowa dla każdego myślącego człowieka.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Czegoś tak beznadziejnego dawno nie doczytałem do końca. Szkoda, że nie ma ocen ujemnych, dałbym za to minus 10 gwiazdek.

Czegoś tak beznadziejnego dawno nie doczytałem do końca. Szkoda, że nie ma ocen ujemnych, dałbym za to minus 10 gwiazdek.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Rzadki przypadek literackiej perfekcji

Rzadki przypadek literackiej perfekcji

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Autora Wybranej kojarzę jako twórcę powieści meczących, czasem nawet do bUlu nieznośnych w swej popaprano-zagmatwanej formie. Ale ponieważ Audioteka wrzuciła najnowsze dzieło Stelara do subskrypcji, więc „za darmochę” znowu się skusiłem. Tym razem dało się toto nawet posłuchać, co z tego, skoro z tym samym marno-irytującym skutkiem.
Nie wiem co panu Stelarowi zrobił jakiś policjant, rogi przyprawił czy pałką po łbie za cichy chód po ulicy poklepał, ale to co najbardziej razi w Wybranej, to przedstawianie Policji jako instytucji tworzonej przez kompletnych idiotów. Tymczasem casus komendanta głównego, to ponad wszelką wątpliwość wyjątek potwierdzający regułę raczej średniego IQ polskiego policjanta, zwłaszcza tego z kryminalnej, cokolwiek wyższego od średniej krajowej.
Nie ma takich praktyk w Policji, jakie tu nam serwuje Stelar, nie ma takich procedur ani sposobu traktowania obowiązków służbowych, czy samych funkcjonariuszy przez przełożonych. A nawet jeśli gdzieś tam przez przypadek, to podobnych aberracji nie można brać za wzór do konstruowania literackiej fabuły. Przede wszystkim trudno sobie wyobrazić wykombinowaną przez Stelara w Wybranej kompletną obojętność stróżów prawa w Polsce na bandycko-morderczy proceder o niewyobrażalnej skali i zasięgu, co już samo w sobie dyskwalifikuje powieść jako wartą jakiegokolwiek zachodu.
Historia zaczyna się nawet dość obiecująco, potem mamy rozwinięcie na siłę byle dalej, no i wreszcie finał już całkiem z d. wzięty. Każda powieść, niezależnie jakiego gatunku, powinna choć trochę czytelnika wciągać, trochę emocjonować, zaskakiwać, czasem wzruszać, ale też od czasu do czasu czymś rozweselić. Tu jak zwykle u Stelara nie ma kompletnie nic z tych rzeczy. Wsio takie drętwe i bez polotu, takie toporne i na siłę, jakby cepem pisane, jednym słowem literacka amatorszczyzna w najczystszej postaci.
A co do samych postaci, skoro już nam to słówko wskoczyło między wiersze, to też nie ma czego pogratulować panu pisarzowi. Przynajmniej w przypadku głównej bohaterki mógłby się chłop bardziej postarać. Niby rasowa policjantka, baba z jajami, taki superman w spódnicy. A wyszło jak zwykle jałowo, bez charakteru, bez osobowości, bez dystansu i poczucia humoru, ot taka jedna pani znikąd wzięta i donikąd truchtająca, jak i sama twórczość o niej opowiadająca. Jeżeli to ma być początek nowej stelarowej serii, to już sobie wyobrażam kolejne odcinki, amen.

Autora Wybranej kojarzę jako twórcę powieści meczących, czasem nawet do bUlu nieznośnych w swej popaprano-zagmatwanej formie. Ale ponieważ Audioteka wrzuciła najnowsze dzieło Stelara do subskrypcji, więc „za darmochę” znowu się skusiłem. Tym razem dało się toto nawet posłuchać, co z tego, skoro z tym samym marno-irytującym skutkiem.
Nie wiem co panu Stelarowi zrobił jakiś...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ajajaj, znowu wtopa

Ajajaj, znowu wtopa

Pokaż mimo to


Na półkach:

Dałem z siebie wszystko żeby przez toto przebrnąć, niestety z marnym skutkiem. Ale wszystkim, którym się podobało gratuluję

Dałem z siebie wszystko żeby przez toto przebrnąć, niestety z marnym skutkiem. Ale wszystkim, którym się podobało gratuluję

Pokaż mimo to


Na półkach:

Najmocniej przepraszam autora oraz jego licznych na LC wielbicieli, ale nie doczytałem. Takiego syfu literackiego, i to zafundowanego od pierwszych stron czytadła, jeszcze w życiu nie doświadczyłem. Dawno mi też ktoś nie zabił takiego nomen omen ćwieka jak pan Jakub swoim drelichem.

Najmocniej przepraszam autora oraz jego licznych na LC wielbicieli, ale nie doczytałem. Takiego syfu literackiego, i to zafundowanego od pierwszych stron czytadła, jeszcze w życiu nie doświadczyłem. Dawno mi też ktoś nie zabił takiego nomen omen ćwieka jak pan Jakub swoim drelichem.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Całkiem dobra pozycja, choć umówmy się, że nie do końca rewelacyjna. Powieść dobrze wypada nie tyle sama z siebie, co wręcz rewelacyjnie w zestawieniu z chłamem produkowanym na masową skalę przez rodzimych pseudopisarskich hochsztaplerów literackich, że nazwisk, pseudonimów, czy inicjałów jak choćby M.S. czy R.M. nie wspomnę. Historia ma swój początek, rozwinięcie i nawet ciekawe, dość sensowne zakończenie, o co zazwyczaj krajowym TFUrcom kryminałów najtrudniej. Fabuła sama wchodzi do głowy, żadnego przekombinowania czy dopisywania zbędno-kretyńskich dłużyzn dla podrasowania parametrów wierszówki. No i sam warsztat literacki autorki naprawdę robi wrażenie. Ze spokojnym sumieniem polecam.

Całkiem dobra pozycja, choć umówmy się, że nie do końca rewelacyjna. Powieść dobrze wypada nie tyle sama z siebie, co wręcz rewelacyjnie w zestawieniu z chłamem produkowanym na masową skalę przez rodzimych pseudopisarskich hochsztaplerów literackich, że nazwisk, pseudonimów, czy inicjałów jak choćby M.S. czy R.M. nie wspomnę. Historia ma swój początek, rozwinięcie i nawet...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Agata Chritie dla ubogich, nic więcej...

Agata Chritie dla ubogich, nic więcej...

Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo ciekawa, mocno wciągająca historia, i do tego świetnie opowiedziana. Nareszcie coś od rodzimego autora, co daje się czytać/słuchać bez ciężkiego bólu głowy, za to naprawdę z przyjemnością.

Bardzo ciekawa, mocno wciągająca historia, i do tego świetnie opowiedziana. Nareszcie coś od rodzimego autora, co daje się czytać/słuchać bez ciężkiego bólu głowy, za to naprawdę z przyjemnością.

Pokaż mimo to


Na półkach:

To, że Dżejpitu ma tyle wspólnego ze świętością co kremówka z kremem do golenia, było wiadome już za jego życia. Ot choćby te foty, na których to papież Polak błogosławi, przytula i wprost uwielbia najbardziej ohydne zboki w historii świata z Degollado na czele. Normalny człowiek by się brzydził spojrzeć na facjatę czegoś takiego, a Dżejpitu proszę bardzo... Ale to, co opisał w swoim wybitnym reporterskim dziele Ekke Overbeek, przechodzi już wszelkie pojęcie. Po tej bodaj najtrudniejszej w życiu lekturze kołacze mi w głowie jedno pytanie: co też ten człowiek, papież, podobno wybitny myśliciel, filozof, teolog i erudyta w jednym musiał mieć pod deklem, żeby odwalać tego typu numery, i nawet okiem nie mrugnąć na niemiłosierne cierpienie setek, a z czasem tysięcy nawet kilkuletnich dzieci? No chyba że oko zarośnięte bielmem, czyli powszechna dolegliwość katolskich księdzów, amen.

To, że Dżejpitu ma tyle wspólnego ze świętością co kremówka z kremem do golenia, było wiadome już za jego życia. Ot choćby te foty, na których to papież Polak błogosławi, przytula i wprost uwielbia najbardziej ohydne zboki w historii świata z Degollado na czele. Normalny człowiek by się brzydził spojrzeć na facjatę czegoś takiego, a Dżejpitu proszę bardzo... Ale to, co...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Obawiam się, że kolejna pozycja pana Marka zakotwiczy gdzieś tam nomen omen w czeluściach mojej niepamięci. Tym bardziej, że tym razem dałem radę doczytać, a raczej dosłuchać tak mniej więcej do połowy. Na tym etapie tej opowieści bełkotliwa jakość narracji stała się dla mnie nie do wytrzymania. Stelar jest dla mnie autorem powieści wybitnie męczących, więc byłem przygotowany na kolejną wtopę, jak się okazuje jednak nie do końca. Może odczekam i spróbuje jeszcze raz?

Obawiam się, że kolejna pozycja pana Marka zakotwiczy gdzieś tam nomen omen w czeluściach mojej niepamięci. Tym bardziej, że tym razem dałem radę doczytać, a raczej dosłuchać tak mniej więcej do połowy. Na tym etapie tej opowieści bełkotliwa jakość narracji stała się dla mnie nie do wytrzymania. Stelar jest dla mnie autorem powieści wybitnie męczących, więc byłem...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Dla mnie to strasznie nudne, aż do bólu głowy. Przy okazji rzucę okiem na film, może ekranizacja mi wyjaśni fenomen bestseleru tej powieści

Dla mnie to strasznie nudne, aż do bólu głowy. Przy okazji rzucę okiem na film, może ekranizacja mi wyjaśni fenomen bestseleru tej powieści

Pokaż mimo to


Na półkach:

Kolejny wyrób powieściopodobny autorstwa niekwestionowanego geniusza grafomanii polskiej. Kabalista to historia nudna jak flaki z olejem, przegadana, zero realistyczna, i co najgorsze traumatycznie irytująca czytelnika tylko trochę bardziej wymagającego.
Jak zwykle ta sama beznadziejna mrozopodobna narracja, ciągłe kręte wycieczki retrospektywne do poprzednich części, chyba tak po złości dla skarcenia tych co nie zaliczyli (czytaj: nie wykupili) poprzednich odcinków serialu z Edlingiem, dialogi brnące w trudno przyswajalny bełkot, i jak zwykle co rusz pojawiające się odczucia rażącego niechlujstwa Mroza w dopracowywaniu wątków.
Niestety tym razem Mrozu chyba sam się zakałapućkał w niedorobionych wątkach na amen, bo finał wykombinował tak niedorzeczny, że nie mam głowy co teraz wymyśli, co by dalej trzepać kasiorę, bo przecież w literaturze tylko to się liczy, na bezsensownych i oderwanych od rzeczywistości opowieściach z Gerardem Edlingiem w roli głównej. Może bungee?...
PS
Według badań PISA I OECD 70 proc. Polaków nie potrafi czytać ze zrozumieniem, co określa się mianem analfabetyzmu XXI wieku. To jest proste wyjaśnienie fenomenu Mroza i jemu podobnych „talentów literackich” w kraju nad Wisłą.

Kolejny wyrób powieściopodobny autorstwa niekwestionowanego geniusza grafomanii polskiej. Kabalista to historia nudna jak flaki z olejem, przegadana, zero realistyczna, i co najgorsze traumatycznie irytująca czytelnika tylko trochę bardziej wymagającego.
Jak zwykle ta sama beznadziejna mrozopodobna narracja, ciągłe kręte wycieczki retrospektywne do poprzednich części, chyba...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To zdecydowanie najlepsza z 6-ciu już produkcji Stelara, jakie miałem okazję wpuścić jednym uchem, a drugim wypuścić i od razu zapomnieć. Za to Rykoszet pozostanie zapewne w mojej pamięci na dłużej, o ile nie na wieki wieków amen. Sam bowiem po tej lekturze nomen omen oberwałem rykoszetem tak, że aż mi w pięty poszło :)))

To zdecydowanie najlepsza z 6-ciu już produkcji Stelara, jakie miałem okazję wpuścić jednym uchem, a drugim wypuścić i od razu zapomnieć. Za to Rykoszet pozostanie zapewne w mojej pamięci na dłużej, o ile nie na wieki wieków amen. Sam bowiem po tej lekturze nomen omen oberwałem rykoszetem tak, że aż mi w pięty poszło :)))

Pokaż mimo to


Na półkach:

Końcowy opis sylwetki autora i około milion dwieście tys podziękowań, to najciekawszy fragment dzieła. Pisarz przyznaje się tam do rezygnacji z pisania w pewnym momencie swojego żywota i podjęcie pracy w charakterze taksówkarza. Była to chyba najlepsza w życiu decyzja Adriana, na pewno był o niebo lepszym cierpem niż pisarzem. Jego wypociny pod tytułem wyspa, to taka właśnie opowiastka, którą wykombinować może dosłownie każdy, nawet średnio ogarnięty taksiarz w przerwach miedzy kursami. Tu nawet nie ma czego komentować, dno literackie w modelowym wydaniu.

Końcowy opis sylwetki autora i około milion dwieście tys podziękowań, to najciekawszy fragment dzieła. Pisarz przyznaje się tam do rezygnacji z pisania w pewnym momencie swojego żywota i podjęcie pracy w charakterze taksówkarza. Była to chyba najlepsza w życiu decyzja Adriana, na pewno był o niebo lepszym cierpem niż pisarzem. Jego wypociny pod tytułem wyspa, to taka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jakaś laska powyżej napisała, że Bednarek to mistrz suspensu. Większej bzdury dawno nie widziałem. Raczej chory na głowę mistrz nonsensu. To druga pseudopowieść tego gościa przeze mnie zaliczona i na pewno ostatnia. Po tej pozycji nie tknę w życiu jakiegokolwiek thrillera polskiej produkcji, a o samym Bednarku już zapomniałem na wieki wieków amen!

Jakaś laska powyżej napisała, że Bednarek to mistrz suspensu. Większej bzdury dawno nie widziałem. Raczej chory na głowę mistrz nonsensu. To druga pseudopowieść tego gościa przeze mnie zaliczona i na pewno ostatnia. Po tej pozycji nie tknę w życiu jakiegokolwiek thrillera polskiej produkcji, a o samym Bednarku już zapomniałem na wieki wieków amen!

Pokaż mimo to


Na półkach:

Początek trochę straszny, trochę śmieszny, ale obiecujący. Potem coraz gorzej i gorzej, aż docieramy do końca z radością, że to już. Czy sięgnę po zapowiadaną kontynuację? Raczej mało prawdopodobne, ale debiutującemu autorowi życzę wszystkiego najlepszego, nie tylko w nowym roku...

Początek trochę straszny, trochę śmieszny, ale obiecujący. Potem coraz gorzej i gorzej, aż docieramy do końca z radością, że to już. Czy sięgnę po zapowiadaną kontynuację? Raczej mało prawdopodobne, ale debiutującemu autorowi życzę wszystkiego najlepszego, nie tylko w nowym roku...

Pokaż mimo to