-
ArtykułyKulisy fuzji i strategii biznesowych wielkich wydawców z USAIza Sadowska5
-
Artykuły„Rok szarańczy” Terry’ego Hayesa wypływa poza gatunkowe ramy. Rozmowa z autoremRemigiusz Koziński1
-
Artykuły„Nie ma bardziej zagadkowego stworzenia niż człowiek” – mówi Anna NiemczynowBarbaraDorosz4
-
ArtykułyNie jesteś sama. Rozmawiamy z Kathleen Glasgow, autorką „Girl in Pieces”Zofia Karaszewska2
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika1996-01-01
2011-01-01
2005-01-01
2009-01-01
2008
Ironiczna, bardzo dygresyjna, rojąca się od aluzji i makaronizmów - zainspirowała mnie do napisania opowiadania, które uznałam za... swoje ukochane dziecko. Być może właśnie w tym chorym, pedofilskim aspekcie.
Ironiczna, bardzo dygresyjna, rojąca się od aluzji i makaronizmów - zainspirowała mnie do napisania opowiadania, które uznałam za... swoje ukochane dziecko. Być może właśnie w tym chorym, pedofilskim aspekcie.
Pokaż mimo to2007-01-01
Moja biblia, w pełnym znaczeniu tego słowa.
Czytam ją przynajmniej raz w roku.
Moja biblia, w pełnym znaczeniu tego słowa.
Czytam ją przynajmniej raz w roku.
2011-01-01
2009-01-01
2009-01-01
2008
2009-01-01
2005-01-01
Nie znoszę romansideł, ale to nie jest romansidło. Odczytałam 'Wichrowe Wzgórza' jako opowieść o tym, co traktowanie przez otoczenie, pieniądze i obsesje robią z ludźmi.
Chylę czoła przed Bronte za świetne konstrukcje postaci i niesamowity warsztat - który na dodatek nie zdążył się rozwinąć...
Nie znoszę romansideł, ale to nie jest romansidło. Odczytałam 'Wichrowe Wzgórza' jako opowieść o tym, co traktowanie przez otoczenie, pieniądze i obsesje robią z ludźmi.
Chylę czoła przed Bronte za świetne konstrukcje postaci i niesamowity warsztat - który na dodatek nie zdążył się rozwinąć...
2004-01-01
1997-01-01
2010-01-01
Wielka, choć typowo bułhakowowski klimat ujawnia dopiero po kilkudziesięciu stronach - a i on jest głęboko ukryty. Nie ma tu bowiem diabłów, czarów - tylko czerwona, pięcioramienna gwiazda Marsa płonąca nad Miastem, które Michaił Afanasjewicz tak bardzo ukochał, i którego zbezczeszczenie oglądał ze smutkiem.
Jeszcze chyba nigdy nie przeżyłam tylu emocji nad opisami prosektorium, pola bitwy, palenia dokumentów, konania śmiertelnie chorej osoby - a są to przecież opisy suche i rzeczowe...
Całość ukraszona staroświeckim, bezpretensjonalnym romansem bez wielkich słów i scen.
Wspaniała powieść, nieodrodna córa Bułhakowa.
Wielka, choć typowo bułhakowowski klimat ujawnia dopiero po kilkudziesięciu stronach - a i on jest głęboko ukryty. Nie ma tu bowiem diabłów, czarów - tylko czerwona, pięcioramienna gwiazda Marsa płonąca nad Miastem, które Michaił Afanasjewicz tak bardzo ukochał, i którego zbezczeszczenie oglądał ze smutkiem.
Jeszcze chyba nigdy nie przeżyłam tylu emocji nad opisami...
2001-01-01
2014-01-01
2003
1997-01-01
1998-01-01
Przeczytana jednym tchem, dzięki literackiemu, całkiem przyjemnemu stylowi autora, robiąca duże wrażenie swoim rozmachem, w tym ilością źródeł informacji - i to bezpośrednich, nie opracowań! - po jakie autor sięgnął. Równocześnie boleśnie tendencyjna, niezdecydowana w osądach [miejscami przecząca samej sobie], szukająca zalet w każdej możliwej spośród postaci, nawet takich, które początkowo ocenia nieprzychylnie [i odwrotnie - częściowo demonizująca bez litości te, które zapowiadały się dobrze, jak Luccheni czy Rudolf]. Nieskazitelni pozostają właściwie tylko cesarzowa, cesarz i Waleria. Pominięto przy tym mnóstwo wątków życiorysu Sissi, choć może to być skutkiem nieujawnienia niektórych źródeł w czasach, w których została napisana.
Jeśli chodzi o formę, to pełna błędów i niekonsekwencji w tłumaczeniu [Gizela/Gisela, Victoria/Wiktoria, yacht/jacht - i tak dalej]. Występują też zaniedbania redaktorskie, które dziś byłyby nie do pomyślenia - na przykład brak jakiegokolwiek indeksu nazwisk.
Pozostaje bezcennym źródłem wiedzy - obok biografii Dzierżyńskiego - o poglądach ówczesnych ludzi na temat tego, jak powinna wyglądać książka historyczna, oraz o ortografii polskiej lat trzydziestych [odmiennej od, zdawałoby się bliskiej czasowo, ortografji obowiązującej na początku odzyskania niepodległości]. Warto sięgnąć.
Przeczytana jednym tchem, dzięki literackiemu, całkiem przyjemnemu stylowi autora, robiąca duże wrażenie swoim rozmachem, w tym ilością źródeł informacji - i to bezpośrednich, nie opracowań! - po jakie autor sięgnął. Równocześnie boleśnie tendencyjna, niezdecydowana w osądach [miejscami przecząca samej sobie], szukająca zalet w każdej możliwej spośród postaci, nawet takich,...
więcej Pokaż mimo to