-
ArtykułyNatasza Socha: Żeby rodzina mogła się rozwijać, potrzebuje czarnej owcyAnna Sierant1
-
ArtykułyZnamy nominowanych do Nagrody Literackiej „Gdynia” 2024Konrad Wrzesiński2
-
ArtykułyMój stosik wstydu – które książki czekają na przeczytanie przez was najdłużej?Anna Sierant22
-
ArtykułyPaulo Coelho: literacka alchemiaSonia Miniewicz3
Biblioteczka
2021-01-26
2020-12-04
Po takiej zapowiedzi z okładki nie da się przejść obojętnie obok książki. “Szalone kury Pana Dropsa” to niesamowita komedia dla dzieci w wieku sześciu – ośmiu lat. Jej bohaterkami są wyjątkowe cztery kury, które łączy prawdziwa przyjaźń. Każdą z nich cechują inne talenty, ale żadnej z nich nie brakuje temperamentu. Są mądre i pomysłowe, a z takiego połączenia może wyniknąć tylko dobra komedia.
Wszystkie kury mieszkają w gospodarstwie Pana Dropsa, który jest bardzo dobrym gospodarzem i ogromnie dba o swoje zwierzęta. Wyjątkową cierpliwością obdarzył cztery bohaterki: Polę, Emmę, Klementynę i Gertrudę. Uwierzcie mi, że do tego co wyczyniają przyjaciółki wiadro wyrozumiałości to może być za mało. Stawić czoło ich szalonym pomysłom to nie lada wyzwanie.
Kury w gospodarstwie przeżywają mnóstwo przygód i często ich plany nie przebiegają zgodnie z zamierzeniami. Mimo to wyciągają wnioski ze swoich poczynań, które uczą również młodych czytelników.
Warto również nadmienić, że książka wydana jest w solidnej twardej oprawie. Z pewnością będzie czytana wielokrotnie więc to duży plus. Dodatkowo opatrzona jest w piękne rysunki Pani Klaudii Murgrabia, które pomagają w wyobrażeniu sobie tych pełnych dobrego humoru opowieści. Książkę śmiało mogą czytać dzieciaki samodzielnie, ale świetnie sprawdzi się również jako lektura czytana do poduszki. Zdecydowanie polecam, dawno sama się tak nie uśmiałam.
Po takiej zapowiedzi z okładki nie da się przejść obojętnie obok książki. “Szalone kury Pana Dropsa” to niesamowita komedia dla dzieci w wieku sześciu – ośmiu lat. Jej bohaterkami są wyjątkowe cztery kury, które łączy prawdziwa przyjaźń. Każdą z nich cechują inne talenty, ale żadnej z nich nie brakuje temperamentu. Są mądre i pomysłowe, a z takiego połączenia może wyniknąć...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-11-29
Adam Faber jakiś czas temu zaczarował mnie Kronikami Jaaru. Koniec tej serii był dla mnie ciosem i wciąż żywiłam nadzieję, że jednak autor jeszcze mnie czymś zaskoczy. Wtedy to dowiedziałam się, że powstanie nowa seria Krew Ferów, która ponownie zabierze mnie w ten magiczny świat. Pierwszy tom wchłonęłam w jeden wieczór, ale to o drugim dziś powiem wam kilka słów.
Bohaterowie powieści wciąż zmagają się ze swoimi problemami, ogromną ilością pytań, a przede wszystkim poszukują samych siebie. Świat w którym przyszło im żyć ich nie akceptuje, jak więc odnaleźć siebie w takim chaosie? March, główna bohaterka, nareszcie odkrywa swoje moce. Postanawia je rozwijać i wykorzystać w walce ze złą i podstępną Królową Ferów. Miasto Snów, z którym kolejny raz będzie musiała się zmierzyć, próbuje jednak ją zniszczyć, a tym razem atakuje nie tylko March i Callena, ale również jej przyjaciół i całe miasteczko. Królowa bowiem, próbuje okolicznych mieszkańców doprowadzić do szaleństwa. Czy młodym bohaterom uda się rozwikłać wszystkie zagadki by pokonać siły zła? Czy odnajdą swoje korzenie i poznają kim naprawdę są?
W tej części serii uzyskujemy wiele odpowiedzi na nurtujące pytania. Pojawiają się jednakże nowe tajemnice i niezrozumiałe wizje. Bohaterowie coraz sprawniej posługują się magią, a co za tym idzie historia staje się bardziej interesująca. Autor wprowadza również odrobinę mocniejszy, mroczny klimat, który trzyma w napięciu. Jednakże bohaterka wciąż jest dosyć irytująca, wolałabym żeby odrobinę wydoroślała. Na okładce powieści możemy przeczytać “ulubiony autor młodych czytelników nie zwalnia tempa” – z tym stwierdzeniem trudno mi się zgodzić, bowiem niektóre opisy są bardzo zagmatwane, ciężko przez nie przebrnąć. Mam wrażenie, że nie są przemyślane lub dopisane na siłę. Ta jedna rzecz ogromnie przeszkadzała mi w zaczytaniu się w tę historię.
Liczę na to, że na kolejny tom autor będzie miał więcej czasu i będzie bardziej zrozumiały, bo sama historia jest pomysłowa i wciągająca. Nie obrażę się, jeśli kolejny tom będzie cieńszy, byle był bardziej czytelny. Całość zdecydowanie na tak. Polecam wszystkim, którzy tęsknią za magią i klimatem Jaaru.
Adam Faber jakiś czas temu zaczarował mnie Kronikami Jaaru. Koniec tej serii był dla mnie ciosem i wciąż żywiłam nadzieję, że jednak autor jeszcze mnie czymś zaskoczy. Wtedy to dowiedziałam się, że powstanie nowa seria Krew Ferów, która ponownie zabierze mnie w ten magiczny świat. Pierwszy tom wchłonęłam w jeden wieczór, ale to o drugim dziś powiem wam kilka...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-08
Zakończenie “Grzechu” pozostawiło ogromny niedosyt. Dlatego też w kontynuacji powieści spodziewałam się wyjątkowo dobrej fabuły. Główni bohaterowie, Gordian i Kira, w dalszym ciągu przebywają w Grecji i kontynuują swoje wakacje. Wspólnie spędzają bardzo dużo czasu i poznają się coraz bardziej. Zarówno od dobrej, jak i tej mrocznej strony. W drugim tomie przyszedł czas na intymne zwierzenia i odkrywanie najbardziej skrywanych sekretów tej dwójki. Choć ich relacje nie są proste, pojawiają się znacznie głębsze uczucia, zaufanie oraz niespodziewane wyrzeczenia. Gordian, którego poznajemy jako “niegrzecznego chłopca” ujawnia drugą stronę własnego ja, tą wrażliwą i skorą do wyższych uczuć. Okazuje się, że jest w stanie zrobić naprawdę wiele dla swojej partnerki. Bo w taki związek wkraczają bohaterowie. Pożądanie z każdym dniem przybiera na sile. Jednakże czy dwoje ludzi po dramatycznych przeżyciach, jest w stanie zbudować zdrowy związek i wkroczyć wspólnie w przyszłość?
Melissa Darwood w “Karze” nie stroniła od erotycznych momentów, opisanych ze szczegółami i mocno działającymi na wyobraźnię. Dostarczyła również pełen koszyk emocji, które wręcz zalewają czytelnika. Bohaterowie nie stronią od wulgaryzmów, co tylko potęguje emocje i sprawia, że mocniej odczuwamy wszystkie trudne przeżycia bohaterów. Ich przeszłość, patologiczne i pełne przemocy wspomnienia, powodują złość i wzruszenie. Autorka przeciwstawia tym scenom, pozytywne wydarzenia i to one przywiązują czytelnika do zakochanej pary. Najmocniej bowiem odczuwamy ich sercowe rozterki. Razem z Gordianem walczymy o miłość i dobro oraz wyższość nad demonami jego umysłu. Jak się okazuje, nawet najbardziej “niegrzeczny facet” uzależniony od seksu, może zrezygnować ze swoich przyzwyczajeń i postawić na stały związek.
W historii Gordiana i Kiry nic nie jest w pełni oczywiste. Możemy się domyślić wielu aspektów, ale autorka potrafi również skutecznie zaskoczyć i zatrząść naszymi odczuciami. Wszystko to tworzy wyjątkowo spójną całość, a historia wciąga już od pierwszych stron. Polecam serdecznie.
Zakończenie “Grzechu” pozostawiło ogromny niedosyt. Dlatego też w kontynuacji powieści spodziewałam się wyjątkowo dobrej fabuły. Główni bohaterowie, Gordian i Kira, w dalszym ciągu przebywają w Grecji i kontynuują swoje wakacje. Wspólnie spędzają bardzo dużo czasu i poznają się coraz bardziej. Zarówno od dobrej, jak i tej mrocznej strony. W drugim tomie przyszedł czas na...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-08
Autorka nie po raz pierwszy w swojej powieści, wplata jeden z problemów dzisiejszego świata i robi to w sposób doskonały. Całość ubiera w fantastyczny świat i małymi krokami przybliża nam temat, który wymaga naszej uwagi. Tym razem bohaterką tej opowieści jest nastoletnia Chloris, która w niespodziewanych okolicznościach, będąc na krawędzi własnego życia, trafia do krainy zwanej Luonto. Ludzie w tym miejscu żyją w całkowitej zgodzie z naturą. Nie ma tu technologii, elektryczności i innych wygód, do których tak bardzo przywykliśmy. Ten fakt, nie jest jednak najdziwniejszy, bowiem ludzie żyjący w tej krainie różnią się od innych. Potrafią przeistoczyć się w zwierzęta i silnie dbają o przyrodę. Ratują również ginące gatunki. Żyjąc w zgodzie z naturą, korzystając z dóbr ziemi, nie doświadczają żadnych alergii czy chorób, a przede wszystkim stanowią zgraną populację, która wierzy w to co robi. Nazywają siebie Homanilami. Wśród tych niezwykłych postaci, Chloris poznaje Gratusa, który w niezwykły sposób wyciąga ją z opresji i sprowadza własnie do Luonto. To w tym miejscu zaczynają silnie splatać się ich losy i pojawia się między nimi zakazane uczucie. Na pozór wydaje się to dosyć banalnym faktem, ale czy to wszystko tak naprawdę jest prawdziwe?
Czytając Luonto szybko uzmysłowiłam sobie problem na jaki wskazuje autorka. Igranie z Matką Naturą w dzisiejszych czasach przekroczyło już granicę. Świat zaczyna się buntować, klimat zmieniać, a katastrofy ekologiczne są już naszą codziennością. Mimo, że ta powieść ujrzała światło dzienne kilka lat temu, to dziś nabiera nowej wartości. Internety robią się czerwone od postów uświadamiających nam ile złego dzieje się w przyrodzie, a Luonto jest w tej chwili taką kropką nad “i”. Jeżeli nie zmienimy naszego sposobu funkcjonowania na Ziemi, to niedługo nie będziemy mieli już o co dbać.
Autorka nie po raz pierwszy w swojej powieści, wplata jeden z problemów dzisiejszego świata i robi to w sposób doskonały. Całość ubiera w fantastyczny świat i małymi krokami przybliża nam temat, który wymaga naszej uwagi. Tym razem bohaterką tej opowieści jest nastoletnia Chloris, która w niespodziewanych okolicznościach, będąc na krawędzi własnego życia, trafia do krainy...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019
Gdy jesteś rodzicem leżącego jeszcze maleństwa i obserwujesz inne dzieci, szybko dociera do ciebie, jak one pragną poznać świat. Kiedy zaczynają mówić, szybko przechodzą do etapu "Dlaczego?" i wtedy w duchu myślisz sobie "oby mój maluszek przeszedł ten etap szybko i bezboleśnie". Nim się spostrzegłam, nasz mały M. wkroczył w ten czas z wielkim hukiem. Nie jestem w stanie zliczyć ile razy dziennie pyta nas: czemu? dlaczego? czemu? dlaczego? czemu? dlaczego? Ktoś chyba dał mu do tego trzy razy więcej siły niż innym dzieciom. Czasem mam ochotę nakryć sobie głowę poduszką i udawać, że nie słyszę tych pytań, ale chwilę później cierpliwie odpowiadam na każde z nich. Nawet, jeśli mówię to już setny raz.
Z pomocą przyszła mi ostatnio książka Gdzie? Jak? Dlaczego? czyli "Kacper w muzeum". Choć jest to pozycja dla ciut większych maluchów niż nasz mały M., to i tak bawiliśmy się przy niej świetnie. A mnie, zmęczonej już ciągłymi pytaniami mamusi, dodała nowej energii i pomysłów na fascynujące odpowiedzi. Główny bohater Kacperek, tym razem postanowił odkryć sekrety muzeum. Nie jednego, ale kilku. Wspólnie z nim czytelnik poznaje muzeum paleontologiczne, sztuki, lotnictwa, kolejnictwa, techniki, morskie czy archeologiczne. Trudne wyrażenia jak dla trzylatka, prawda? Mimo to, nasz mały Mireczek, świetnie przebrnął przez wszystkie te miejsca, ponieważ podróż w jaką zabrał nas Kacper, to wspaniała wyprawa, pełna przygód.
Książka Pana Adama nie ma na celu opisywania suchych faktów czy muzealnych eksponatów. W przyjemny sposób, w formie zabawy, ukazuje co można znaleźć w każdym z opisanych miejsc. Dodatkowo wszystko oprawione jest w niezwykłe ilustracje, które idealnie pobudzają wyobraźnię dziecka i rodzica. Szybko przenosimy się w czasie wraz z bohaterem, spotykamy ogromne dinozaury, latamy samolotem czy płyniemy najprawdziwszym morskim statkiem.
Dzięki tej małej, a jednocześnie wielkiej książce, nasze rodzinne wizyty w muzeach wyglądają zupełnie inaczej. Wszędzie potrafimy zwęszyć przygodę, a każdej niesamowitej rzeczy przypisać ciekawą historię. Bo zwiedzanie nie musi być trudne, ani nudne, jeśli tylko odpowiednio podejdziemy do tematu i uruchomimy swoją wyobraźnię tak, jak to robią nasze dzieci.
Gdy jesteś rodzicem leżącego jeszcze maleństwa i obserwujesz inne dzieci, szybko dociera do ciebie, jak one pragną poznać świat. Kiedy zaczynają mówić, szybko przechodzą do etapu "Dlaczego?" i wtedy w duchu myślisz sobie "oby mój maluszek przeszedł ten etap szybko i bezboleśnie". Nim się spostrzegłam, nasz mały M. wkroczył w ten czas z wielkim hukiem. Nie jestem w stanie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-08
Marząc o wycieczce do Irlandii, zdecydowanie nie spodziewałam się, iż mój pierwszy raz przeżyje z Aleksandrą Rumin. A jednak życie potrafi zaskakiwać. Powieść “Zbrodnia po irlandzku” zabrałam ze sobą na mój mini urlop i już od pierwszych stron, wiedziałam że to strzał w dychę. Leżakując na tarasie, przewracałam kolejne strony, śmiejąc się do samej siebie. Wtedy to, mój mąż stwierdził: – Patrzenie na to, jak śmiejesz się przy czytaniu tej książki, jest jej najlepszą reklamą. Teraz żałuję, że tego nie nagrałam. Ta komedia kryminalna sprawiła, że odzyskałam dobry humor i zrelaksowałam się na maksa. Zdecydowanie tego mi było trzeba.
Debiutancka książka Aleksandry Rumin “Zbrodnia i Karaś” była naprawdę dobra, ale to w “Zbrodni po irlandzku” autorka dała z siebie ponad sto procent. Cała historia rozpoczyna się od biura podróży, o chwytliwej nazwie “Hej Wakacje!”. Już na początku poznajemy właściciela i kilkoro pracowników. Jednakże to co nas interesuje najbardziej, to wycieczka którą owe biuro organizuje. “Szmaragdowa przygoda” miała bowiem być najlepszą reklamą na świecie. Niestety turyści, jakoś nie zapałali entuzjazmem na wypad do Irlandii. Pomysłowy szef, szybko zorganizował konkurs i wyłonił 10 osób, które pojadą na ten niesamowity tour, zupełnie za darmo. Liczył na świetne opinie i reklamę na kolejne lata. Jednakże, już na starcie wystąpiły problemy. Brak dostępnych przewodników, marudni zwycięzcy i pogoda, która nie ułatwia zwiedzania. Pachnie katastrofą? Oczywiście, że tak! Do tego dołączył przewodnik alkoholik i statystyczne przypadki umieralności na zagranicznych wypadach. To zwyczajnie nie mogło się udać. Mimo to, właściciel “Hej Wakacje!” dzielnie wierzył w powodzenie “Szmaragdowej przygody”.
Już na początku wycieczki ginie jeden z wczasowiczów, kolejne zdarzenia nie nastawiają optymistycznie, a ciągle padający deszcz nie poprawia samopoczucia. Przewodnik i jednocześnie nasz główny bohater, ze wszystkich sił stara się dopiąć program wycieczki. Niestety jest to wyjątkowo trudne zadanie. Ilu wczasowiczów doczeka końca podróży i powrotu do kraju? Czy “Szmaragdowa przygoda” zostanie hitem wakacyjnym? By znaleźć odpowiedzi na te pytania, trzeba sięgnąć po “Zbrodnię po Irlandzku”, ale uwaga!, to powieść dla ludzi o mocnych nerwach i ogromnym poczuciu humoru. Znajdziecie w niej nie tylko kryminał i komedię, ale również dobrą satyrę. Dopełniającym elementem, jest zakończenie, które wyjątkowo mnie zaskoczyło.
Powieść polecam szczególnie miłośnikom tego gatunku. Świetnie odpręża i daje poczucie dobrze wykorzystanego czasu na lekturę. Jednocześnie zachowuje wysoki poziom i zapada w pamięci. Natomiast muszę was przestrzec przed jednym. Śmiech towarzyszący czytaniu tej powieści, jest zaraźliwy, a książka szybko wędruje z rąk do rąk, bo każdy chce odkryć tajemnicę tego dobrego humoru. Aleksandra Rumin umieściła się wysoko na mojej liście dobrych autorów i żyję nadzieją, że już pisze kolejną powieść.
Marząc o wycieczce do Irlandii, zdecydowanie nie spodziewałam się, iż mój pierwszy raz przeżyje z Aleksandrą Rumin. A jednak życie potrafi zaskakiwać. Powieść “Zbrodnia po irlandzku” zabrałam ze sobą na mój mini urlop i już od pierwszych stron, wiedziałam że to strzał w dychę. Leżakując na tarasie, przewracałam kolejne strony, śmiejąc się do samej siebie. Wtedy to, mój mąż...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-06
Pierwsze spotkanie z Tytusem Grójeckim było niezwykle ekscytujące i przerażające. Pisałam wówczas, że w Zmorojewie walka dobra i zła toczy się w sposób magiczny, co oczywiście sprawiło, że nie mogłam oderwać się od tej powieści. Pan Jakub Żulczyk stworzył wyjątkowy świat, w którym nie wszystko jest takie, na jakie wygląda. Mimo, że Zmorojewo przestało istnieć, zagrożenie nie minęło. Zło nadal próbuje wedrzeć się do naszego świata i przejąć kontrolę nad wszystkim co dobre, a o tym wszystkim czytamy w drugim tomie serii “Świątynia”.
Po koszmarnych przeżyciach bohaterów – Tytusa i Anki oraz powrocie do dużego miasta, ich drogi szybko się rozeszły. Dziewczyna dostrzega, że chłopak w którym się zakochała, nie jest tym o kim marzyła. Ich zainteresowania bardzo się od siebie różnią i brakuje im wspólnych tematów. Obecnie jej sympatią cieszy się nowy chłopak o imieniu Damian. Intrygujący, przystojny i z daleka widać, że skrywa jakąś tajemnicę. Czy może być coś bardziej przyciągającego? Niestety wszystko to trudno jest zaakceptować Tytusowi. Sama również przeżyłam zawód tej miłości, ale wracając do wydarzeń… Nowa miłość Anki, to także nowe kłopoty. Nastolatek jest bowiem w dziwny sposób związany z demonicznym rodzeństwem, Lidią i Erykiem. Cała ta trójka pachnie katastrofą. Jakby tego było mało, na arenie pojawia się również uzdrowiciel, który potrafi wyleczyć najtrudniejsze choroby, schorzenia i upośledzenia. Robi się o nim głośno w całym kraju. Ludzie tłumnie zaczynają zjeżdżać do Świątyni tego samozwańczego lekarza. Świat wstrzymuje oddech na to, co może się wydarzyć. Dodatkowo w całe te zamieszanie zostaje wplątana Anka. Nieświadoma niebezpieczeństwa jakie na nią czyha, również udaje się do Świątyni. Z pomocą może jej przyjść tylko jedna osoba: Tytus. Czy i tym razem uda się uratować świat przed siłami ciemności?
Muszę przyznać, że książka którą czyta się tak lekko, jednocześnie jest trudna. Mamy tu idealny przykład, jak łatwo jest manipulować ludźmi, używając odpowiedniej dźwigni. Dodatkowo opis zbiorowej histerii i przerażające sceny uderzają mocno w nasze emocje i skłaniają do myślenia. To powieść dla starszych nastolatków i dojrzałych czytelników. Zło bowiem czai się tuż za rogiem, a wpuszczone do świata żywych, może doszczętnie go zniszczyć. Niestety tym razem zabrakło tęgich umysłów jak Twardowski, a nastoletni Tytus, zbyt młody i niedoświadczony, może nie podołać roli zbawiciela.
Co do Anki, niestety jej postać w drugim tomie serii, zawiodła mnie i stała się irytująca. Na szczęście pojawiły się nowe postacie, które w mniejszym lub większym stopniu, wniosły odrobinę pozytywnego zaskoczenia. Chętnie sięgnę po kolejne przygody Tytusa i w zasadzie tylko jego. Pozostali bohaterowie mogą spokojnie zostać z tyłu.
“Świątynia” to kawał dobrej lektury z dreszczykiem. Ta seria jest idealnym sposobem, na wprowadzenie czytelnika do świata horrorów i kryminałów. Teraz pozostało tylko czekać na kolejne tomy powieści.
Pierwsze spotkanie z Tytusem Grójeckim było niezwykle ekscytujące i przerażające. Pisałam wówczas, że w Zmorojewie walka dobra i zła toczy się w sposób magiczny, co oczywiście sprawiło, że nie mogłam oderwać się od tej powieści. Pan Jakub Żulczyk stworzył wyjątkowy świat, w którym nie wszystko jest takie, na jakie wygląda. Mimo, że Zmorojewo przestało istnieć, zagrożenie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
"Karuzela" to opowieść o poszukiwaniu siebie i tolerancji. Autorka przedstawia widzom, bohaterów zmagających się z różnymi problemami, a każdy z nich potrzebuje wsparcia oraz akceptacji. Ta książka to swoista karuzela życia, która zaprasza czytelnika do ekscytującej przejażdżki. Niezależnie od tego, którego konia przyjdzie mu dosiąść, pozna on usposobienie każdego z nich. Dokładnie tak samo, jak Weronika poznaje nowych przyjaciół. Wszystko to dzieje się przy spektakularnym widoku na wrzosowiska, gdzie z pozoru różni od siebie ludzie, znajdują wspólny mianownik."
Te słowa (moje słowa) zamieszczono w najnowszej książce Agnieszki Litorowicz - Siegert i moim zdaniem idealnie opisują one klimat tej powieści. Prawdziwą przyjemnością było przeczytanie jej przed wszystkimi, a jeszcze większą możliwość polecenia na jej kartach. Czym tak bardzo się wyróżniła i czym urzekła?
"Karuzela" to historia Weroniki i jej ojca, który w niedługim czasie wraca z zagranicy by osiąść na stałe w swoim dawnym domu. Bohaterce powierzone zostało wyjątkowe zadanie. Ma ona wyremontować posiadłość i za wszelką cenę chce przywrócić jej dawną świetność. Wisienką na torcie ma być owiana tajemnicą karuzela, która stała się dla jej ojca najcenniejszym wspomnieniem dziecięcych lat. Odnalezienie jej graniczy z cudem, ale Weronika ma ogromną nadzieję, że to się uda. By móc swobodnie nadzorować prace remontowe, bohaterka wynajmuje dom w pobliżu. Dom, który ma być również miejscem wyciszenia. Jednakże kiedy pojawia się pod wskazanym adresem, okazuje się że ten sam dom, w tym samym czasie, został wynajęty również innej kobiecie. Mimo wielu obaw, kobiety zamieszkają razem i w ten sposób Weronika zaczyna poznawać nowych ludzi, nowych przyjaciół. Wśród nich znajdzie się również urzekający miejscowy lekarz, który postanawia pomóc bohaterce w poszukiwaniach karuzeli. Nie jest to jednak proste zadanie. Czy uda im się spełnić wyjątkowe marzenie?
Ta książka jest zjawiskowa. Urzekła mnie już od pierwszych stron, najpierw klimatem cudownego wrzosowiska, potem historiami międzyludzkimi a na koniec zakończeniem, które sprawiło, że w oku zakręciła się łza. Razem z bohaterką doświadczałam każdego dnia, stresu, radości czy smutku. Kibicowałam poszukiwaniom i żyłam nadzieją na odnalezienie pięknej karuzeli. Niebanalna akcja i wspaniale prowadzone dialogi zawładnęły mną całkowicie. Dlatego też całym sercem polecam tę najnowszą powieść Pani Agnieszki.
"Karuzela" to opowieść o poszukiwaniu siebie i tolerancji. Autorka przedstawia widzom, bohaterów zmagających się z różnymi problemami, a każdy z nich potrzebuje wsparcia oraz akceptacji. Ta książka to swoista karuzela życia, która zaprasza czytelnika do ekscytującej przejażdżki. Niezależnie od tego, którego konia przyjdzie mu dosiąść, pozna on usposobienie każdego z nich....
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to