Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Czytając #SmutekIRozkosz możecie zrobić coś, co nie tak często przytrafia się czytelnikowi-możecie utożsamić się z bohaterami. W opisanych sytuacjach, relacjach rodzinnych, rozmowach przy posiłkach, spotkaniach rodzinnych-choćby w ułamku, ale rozpoznacie siebie, zapewne też innych „ulubieńców”, których każdy z nas ma i „uwielbia” spędzać z nimi czas.

Martha za wszelką cenę stara się odnaleźć, w sumie wszędzie-najpierw w niełatwym dzieciństwie, póżniej we wspomnieniach o nim, w małżeństwie, w niezrozumieniu w pracy, w dniu codziennym.

Martha jest nauczona służyć-ma wiecznie spełniać czyjeś oczekiwania-być miła, ubierać się jak ktoś chce, komplementować rzeczy, które ją wręcz odpychają, zachowywać tak jak wymagają tego inni, milczeć kiedy trzeba i nie patrzeć kiedy komuś tak wygodnie. I tak też robi, bo „co ludzie powiedzą?” Swoją prawdziwą twarz pokazuje rzadko, a kiedy już to robi, nikt sobie tego tak naprawdę nie życzy i nikt tego nawet nie lubi.

Martha nie pozwala sobie na bycie sobą. Tłamsi objawy swojego „ja” od najmłodszych lat i coraz bardziej zagłębia w wykreowanym przez innych świecie. Świecie, którego po prostu nie lubi. Mimo, że nie chce, zgadza się na niekomfortowe sytuacje i zachowania. Czy tak wygląda wolne, godne życie? Jak wydostać się z nacisków i nie bać wykluczenia? Jak walczyć o swój głośny głos, nawet jeśli nie jest najpiękniejszą wersją oczekiwaną przez innych? I w końcu-jak poradzić sobie z odrzuceniem?

Zabawna i niesamowicie życiowa historia. O poszukiwaniu najważniejszego-powodów i pomocy. Powieść smutna choć przynosząca nadzieję. Z całą pewnością warta poznania. Odnajdziecie w niej cząstkę własnego świata. Autorka to rewelacyjna obserwatorka, a jej obserwacje na pewno Was oczarują.

Czytając #SmutekIRozkosz możecie zrobić coś, co nie tak często przytrafia się czytelnikowi-możecie utożsamić się z bohaterami. W opisanych sytuacjach, relacjach rodzinnych, rozmowach przy posiłkach, spotkaniach rodzinnych-choćby w ułamku, ale rozpoznacie siebie, zapewne też innych „ulubieńców”, których każdy z nas ma i „uwielbia” spędzać z nimi czas.

Martha za wszelką cenę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czy gdyby baśnie, które nam opowiadano, były bardziej prawdziwe i dramatyczne, pomogłyby nam w dalszym życiu? Przygotowałyby bardziej, na przykład na rozczarowania i przystosowały w większym stopniu do brutalnego świata? A może to wiara w te piękne, często idealne historie z dzieciństwa, wyzwoliła w nas niepohamowane pokłady twórcze, zbudziła marzenia, pobudziła odwagę?

Wszyscy przeżywamy wstrząsający światem (naszym osobistym również) czas. Większość nie czuje się komfortowo, a wyrzuty sumienia potrafią pożreć przy każdej chwili szczęścia.

Nie lubię opowiadań, nie lubię krótkich historii, ale kiedy usłyszałam o tych konkretnych, ogromnie mnie zaintrygowały. Postanowiłam sięgnąć po „Piękno i Bestie” i przepadłam. Połknęłam całość w jeden wieczór, a kiedy skończyłam, byłam jednocześnie przybita, zdruzgotana, zadumana, wzruszona, rozbawiona, ale i pełna podziwu. To było tak dobre i tak niedobre jednocześnie. Dlaczego niedobre? Bo wywołało burzę emocji i uczuć-wszystkich. To był dosłownie emocjonalny koktajl, który nieźle dał mi popalić.

Dziś patrzę na „Niebezpieczne baśnie” inaczej, choć tak niewiele czasu minęło. Wtedy nie miałam pojęcia jak bardzo ta książka może okazać się przydatna w sytuacji w jakiej obecnie znalazła się nie tylko Europa, ale i cały świat. Dla nas, dla naszego czytelniczego serca, które wciąż chce chłonąć literaturę lecz niekażdą, bo niekażda potrafi teraz spełnić swoją rolę, historie Somana i jego kreatywność mogą okazać się strzałem w dziesiątkę. Nie będzie nam z nimi lekko choć też absolutnie nieciężko, odnajdziemy w nich nową nadzieję, przejadą też po naszych emocjach, wywołają lawinę przemyśleń i uderzą wprost do naszej koleżanki-wewnętrznej empatii. Może to i dobrze? Może tego nam właśnie teraz trzeba?

Chwilami miałam wrażenie, że ten nowy przekład baśni musiał powstać. Że nadszedł już czas. Że jako społeczeństwo zmieniliśmy się całkowicie od powstania pierwowzorów. Jakoś mniej w nas honoru i szlachetności i jakoś inaczej nam, ludziom nowej ery, czy lepiej? Tego pewna nie jestem.

Polecam gorąco lekturę! Dla mnie sam autor to geniusz, który jest przede wszystkim genialnym obserwatorem i gawędziarzem. Wszystko tu do siebie pasuje, wszystko idealnie współgra. Dajcie szansę „Niebezpiecznym baśniom”, zaskoczą Was swoją nieprzewidywalnością i świeżością.

Czy gdyby baśnie, które nam opowiadano, były bardziej prawdziwe i dramatyczne, pomogłyby nam w dalszym życiu? Przygotowałyby bardziej, na przykład na rozczarowania i przystosowały w większym stopniu do brutalnego świata? A może to wiara w te piękne, często idealne historie z dzieciństwa, wyzwoliła w nas niepohamowane pokłady twórcze, zbudziła marzenia, pobudziła...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jak zwykle przy kontynuacjach moich ulubionych historii, nie wiem od czego zacząć. Ciężko pisać o fabule w taki sposób, aby nie spoilerować osobom, które chciałyby przeczytać serię od początku…

W kontynuacji dzieje się, oj dzieje, wiele też wyjaśnia, ale jeszcze więcej pozostaje do odkrycia. Nowe sekrety, nowe intrygi i szokujące, często łamiące serce momenty. Oculta jest książką przeznaczoną dla młodzieży, ale… jew niej wiele mroku. Mimo wszystko, przyjemnie spędziłam z nią czas, a przyznać należy, że nastoletnie lata już dawno za mną. Nie jest to cukierkowe fantasy, a zło okaże się wybitnie trudnym do pokonania przeciwnikiem. Mimo wielu chęci, prób i zjednoczonych sił, ta walka jest daleka od wyrównanej… Czy zło uda się ostatecznie pokonać? Na odpowiedź przyjdzie nam jeszcze poczekać. W bonusie bardzo uroczy wątek romantyczny-idealne tempo, brak przesytu, subtelnie i delikatnie, choć nie obejdzie się bez niespodzianek. Najbardziej podoba mi się przekaz autorki dotyczący propio (dar przypisany konkretnej osobie). Myślę, że każdy z nas ma swoje wewnętrzne propio i tylko od nas zależy czy warto, tak jak bohaterowie, walczyć z przeznaczeniem i swoimi darami, czy po prostu pogodzić z nimi, pielęgnować w sobie, aż w końcu uczynić z nich ogromny atut.

W recenzjach, wiele osób poleca Ocultę osobom zawiedzionym pierwszą częścią. Jeśli poczuliście rozczarowanie, bądź zawód, polecam podobnie-dajcie szansę kolejnej części, bo ta udowodni, że było warto! Sama miałam podobną sytuację z Dworami, choć pierwsza część mnie totalnie nie zachwyciła-wręcz przeciwnie, jednak dałam szansę kolejnej części i było to dla mnie wielkie wow. Przy Nocturnie nie miałam tego problemu. Pierwsza część bardzo mi się podobała-druga zachwyciła.

Jak zwykle przy kontynuacjach moich ulubionych historii, nie wiem od czego zacząć. Ciężko pisać o fabule w taki sposób, aby nie spoilerować osobom, które chciałyby przeczytać serię od początku…

W kontynuacji dzieje się, oj dzieje, wiele też wyjaśnia, ale jeszcze więcej pozostaje do odkrycia. Nowe sekrety, nowe intrygi i szokujące, często łamiące serce momenty. Oculta jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To moje drugie spotkanie z autorką. Jej debiut #Osaczona był świetny. Bawiłam się przy nim wyśmienicie. Jak tylko zobaczyłam, że zostanie wydana kolejna książka Poly Roxa (pseudonim autorki), nie mogłam sobie odmówić lektury.

Warto zainteresować się Rezydentką. Warto ją przeczytać dla samego pomysłu autorki. Historia jest odjechana, zwariowana i szalona… Trzeba mieć niezłą wyobraźnię, aby stworzyć tak pokręconą fabułę.

Cała akcja momentami wręcz ocierała się o groteskę, a jej prześmiewczy, uwydatniający nasze przywary ton, często doprowadzał do uśmiechu. Kto został zamordowany? Rebecca z amerykańskiej ambasady czy Violleta z Radomia? Sami widzicie, w jednym tylko pytaniu zawiera się czysta kwintesencja klimatu tej historii.

Zakończenie było dość zaskakujące. Szczerze mówiąc, podczas lektury nie starałam się nawet przewidywać akcji, tym bardziej zakończenia. W zamian relaksowałam się, śmiałam, nie dowierzałam. Czas spędziłam miło i lekko ☺️ Jeśli lubicie lektury, których nie trzeba brać, aż tak bardzo bardzo serio… polubicie się z Panią Genowefą Anną Rokicką i jej przyjaciółmi!

To moje drugie spotkanie z autorką. Jej debiut #Osaczona był świetny. Bawiłam się przy nim wyśmienicie. Jak tylko zobaczyłam, że zostanie wydana kolejna książka Poly Roxa (pseudonim autorki), nie mogłam sobie odmówić lektury.

Warto zainteresować się Rezydentką. Warto ją przeczytać dla samego pomysłu autorki. Historia jest odjechana, zwariowana i szalona… Trzeba mieć niezłą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie jestem fanką książek kucharskich, bo z reguły są po prostu nudne i „na jedno kopyto”. Nie przekonują mnie… ale ta… Ta jest wyjątkowa! Spełni największe oczekiwania… Są tu obiady, sałatki, desery, napoje… a wszystko okraszone czystą magią! Dosłownie, bo każdy przepis związany jest ze Szkołą Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie!

Nazwy potraw często bazują na przygodach naszych ulubionych bohaterów, do tego mocno nawiązują do kuchni angielskiej, walijskiej i szkockiej… Znajdziecie tu również wyjątkowe perełki w postaci przepisów na dania występujące w uniwersum HP. Potrawy w większości nadające się dla osób z nietolerancjami pokarmowymi jak np. gluten (może dlatego zrobiła na mnie aż takie wrażenie). Jestem nią zachwycona! Pomysły kulinarne podzielone i dostosowane do pór roku oraz ważnych wydarzeń powiązanych z fabułą Harrego, a w bonusie opisy ich powiązań z Hogwartem. Moim ulubionym przepisem (choć ciężko wybrać ten naj) jest przepis na Piwo Kremowe, które można podawać na ciepło i na zimno-obowiązkowo z pianką!

Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia. Jeśli na prezent czeka bliska Wam osoba i wiecie, że jest fanem magicznych przygód, nie wahajcie się ani minuty! Jest to przegenialny pomysł na prezent dla całej rodziny! Dla tych młodszych, którzy chcą nauczyć się magicznej sztuki gotowania, jak i tych starszych i doświadczonych! Pomysły są rewelacyjnie przedstawione i opisane (plus ekstra fotki) i uwierzcie nawet dzieci powinny być zachwycone możliwością pomocy w kuchni, nie mówiąc już o efekcie końcowym-tym magicznie pysznym!

Nie jestem fanką książek kucharskich, bo z reguły są po prostu nudne i „na jedno kopyto”. Nie przekonują mnie… ale ta… Ta jest wyjątkowa! Spełni największe oczekiwania… Są tu obiady, sałatki, desery, napoje… a wszystko okraszone czystą magią! Dosłownie, bo każdy przepis związany jest ze Szkołą Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie!

Nazwy potraw często bazują na przygodach...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dla mnie jest to przede wszystkim historia o kobiecie, nie byle jakiej, bo o silnej, niezależnej, pracowitej i spełniającej marzenia! Tu tkwi ogromny plus całej trylogii. Siła kobiet! Bo choć świat staje w płomieniach, dzieją się sytuacje traumatyczne, ciężkie do przełknięcia, na pierwszy plan wysuwa się motywacja i siła. W Patrycji dochodzi do tak wielu przemian, a obserwowanie całego procesu przez trzy tomy, jest miłą odskocznią. Takie kobiety inspirują, dają nadzieję i kopa do życia na własnych zasadach.

Cała historia nie jest cukierkowa i bajkowa-choć mam wrażenie, że Max urwał się z jednej z bajek-świetny facet i jedna z moich ulubionych książkowych kreacji męskich w ogóle. Uwielbiam głównych bohaterów kiedy są razem, a zakończenia pierwszego i drugiego tomu doprowadzało mnie do szału. Dramaty zostały dobrze wykreowane, bez zbędnej przesady, mimo wszystko, oczekiwanie na kolejne części było katorgą! Dlatego szczególnie powinniście zainteresować się całością. Jest to opowieść skończona, więc zakup całej trylogii w prezencie dla siebie bądź innych fanów romansów jak najbardziej wskazany.

W tej części główni bohaterowie zmagają się z kolejnymi przeszkodami. Choć w końcu łączą się na nowo, życie nie będzie usłane różami, szczególnie jeśli chodzi o los Patrycji-ta dziewczyna ma prawdziwego pecha i często znajduje się w złym miejscu o złym czasie. Autorka nie oszczędza czytelnika jeśli chodzi o emocje, a swoich bohaterów jeśli chodzi o traumy. Ciężko mi stwierdzić, która część podobała mi się najbardziej. Całość trafia na wysoką półkę na regale!

Uwielbiam!

Dla mnie jest to przede wszystkim historia o kobiecie, nie byle jakiej, bo o silnej, niezależnej, pracowitej i spełniającej marzenia! Tu tkwi ogromny plus całej trylogii. Siła kobiet! Bo choć świat staje w płomieniach, dzieją się sytuacje traumatyczne, ciężkie do przełknięcia, na pierwszy plan wysuwa się motywacja i siła. W Patrycji dochodzi do tak wielu przemian, a...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Madly to drugi tom serii #InLove. Pierwszego #Truly nie czytałam, ale nie wpłynęło to na mój odbiór historii June i Masona. Wręcz przeciwnie. Czytelnik zostaje wrzucony na głęboką wodę, w sam środek chemicznej reakcji między bohaterami, co jest fajnym powiewem świeżości. Wkraczamy w to, co w romansach najlepsze, w sam środek zabawy w kotka i myszkę, a przy tym nie tracimy czasu na zapoznawanie bohaterów i ich pierwsze interakcje. Wprowadzenie jest klarowne, przeszłość konkretnie i szybko wyjaśniona, a nieznajomość pierwszego tomu zupełnie nie przeszkadza, tym bardziej, że dotyczy zupełnie innej pary.

Madly bardzo mi się podobała. Jest to warta uwagi, bardzo urocza historia o dwóch żywiołach, które na przemian gaszą swój żar i wzbudzają lawinę-zupełnie niepotrzebnie, a wszystko przez przeszłość, skrywany mrok i nie do końca przepracowane traumy. Traumy, które wciąż mają wpływ na teraźniejszość, a co za tym idzie na przyszłość. Autorka świetnie ukazuje, jak bardzo zaburzają odbiór rzeczywistości i jak wiele potrafią zepsuć. Trzeba wiele samozaparcia i cierpliwości, aby pomóc sobie, ale również drugiemu człowiekowi, tak po prostu otworzyć się na życie, na wolność i na uczucie… bo od czego jest miłość? Czy to nie ona pozwala zrozumieć bardziej świat, a przede wszystkim samych siebie? Czy to nie ona każe walczyć przede wszystkim o siebie, dla kogoś?

June dosłownie ucieka przed uczuciem, a Mason za wszelką cenę chce zdobyć jej serce. Podziwiam jego zapał i szaleństwo w które przez nią popada. June potrafi być irytująca i bardzo przytłaczająca. Historia jest pasjonującym obrazem procesu otwierania na drugą osobę i pogłębiania zaufania. Mason to mój bohater. Do tego świetne dialogi i zabawne sytuacje. Wszystkie mury są do zburzenia, jeśli zna się odpowiedni sposób…

Madly to drugi tom serii #InLove. Pierwszego #Truly nie czytałam, ale nie wpłynęło to na mój odbiór historii June i Masona. Wręcz przeciwnie. Czytelnik zostaje wrzucony na głęboką wodę, w sam środek chemicznej reakcji między bohaterami, co jest fajnym powiewem świeżości. Wkraczamy w to, co w romansach najlepsze, w sam środek zabawy w kotka i myszkę, a przy tym nie tracimy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dawno nie czytałam książki-debiutu, którego pierwsze słowa i pierwsze strony, zrobiłyby na mnie aż tak wielkie wrażenie. To wow przypomniało mi o wrażeniu, emocjach i uczuciach jakie wywarła na mnie #WyspaMgieł Marysi Zdybskiej… 🥰

Mam na regale kolejną polską autorkę, której prozy niemożna mieć dość, bo ta proza to piękno. Coraz rzadziej polscy autorzy używają tak pięknej polszczyzny… a szkoda. Do tego boska okładka!

Świetni bohaterowie, świetne dialogi, super historia. Jest też nienachalny romans, rodzące się uczucie-wątek, który bardzo mnie usatysfakcjonował. Polecam Wyklętych wszystkim fanom przygód, fantastyki, czarownic, magii, stworów, walecznych kobiet, przyjaźni, oddania, intryg, super akcji… Czekam z niecierpliwością na kolejną część!

Dawno nie czytałam książki-debiutu, którego pierwsze słowa i pierwsze strony, zrobiłyby na mnie aż tak wielkie wrażenie. To wow przypomniało mi o wrażeniu, emocjach i uczuciach jakie wywarła na mnie #WyspaMgieł Marysi Zdybskiej… 🥰

Mam na regale kolejną polską autorkę, której prozy niemożna mieć dość, bo ta proza to piękno. Coraz rzadziej polscy autorzy używają tak pięknej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Znajomy i ulubiony trend…Pogromcy demonów, pogromcy wszystkiego co straszne, obleśne i nienadające się do życia w symbiozie z ludźmi… Do tego walka o ojczyznę i obrona bliskich za wszelką cen. Anioły, demony, bogowie. Subtelny romans, elfickie kołysanki, a w tle podróże, przygody i walka z własnymi słabościami.

Violet Silverhunt to półczłowiek półelf. Jest również znaną i cenioną w całym kraju pogromczynią demonów. Podróżuje z przyjacielem Loganem, aby wspólnie oczyszczać kraj z nadprzyrodzonych zagrożeń. Pewnego dnia, na swojej drodze spotykają orszak Księcia, któremu postanawiają pomóc przeprawić się przez budzącą grozę Knieję Mroku. Związki ludzi z elfami są od jakiegoś czasu zakazane. Knieja zamieszkana głównie przez elfy budzi lęk. Dla Violet, powrót do miejsca w którym dorastała i które kocha całym sercem to czysta przyjemność. Nie wie jednak, że od momentu jej odejścia, w Kniei zaczęły dziać się bardzo złe rzeczy. Czarna magia odrodziła się, tworzy potwory, mutuje zwierzęta i sprowadza na ludność okropne choroby. W jej rękach spoczywa nie tylko bezpieczeństwo Księcia, ale również ochrona bliskich. Postanawia zrobić wszystko, aby odnowić niegdysiejszy pakt i zaprowadzić pokój. Pytań jest tak wiele. Skąd bierze się czarna magia? Kto ją tworzy? W jakim celu? Czy bliskim można ufać?

#MalachitoweOstrze to przyjemna lektura. Ma kilka niedociągnięć, jednak oddać należy, że akcja pogania akcję-ciągłe wypadki, nowe niebezpieczeństwa i zabójcze epizody. Myślę, że fani historii gdzie nadprzyrodzone moce grają główną rolę, będą usatysfakcjonowani dawką fantasy. Godna uwagi jest też postać Violet,która w dużej mierze żyje przeszłością i chęcią zemsty. Ciągłe retrospekcje i związane z nimi emocje ukazują mrok kryjący się w jej wnętrzu. Ogólnie świat przedstawiony został ciekawie ujęty. Ciekawie zostały nakreślone pobudki przez które kraj zaczął tonąć w chaosie. Duża dawka magii, intryg i śmiertelnych pomyłek. Walka nie tylko o ojczyznę, ale również o siebie i swój własny spokój.

Znajomy i ulubiony trend…Pogromcy demonów, pogromcy wszystkiego co straszne, obleśne i nienadające się do życia w symbiozie z ludźmi… Do tego walka o ojczyznę i obrona bliskich za wszelką cen. Anioły, demony, bogowie. Subtelny romans, elfickie kołysanki, a w tle podróże, przygody i walka z własnymi słabościami.

Violet Silverhunt to półczłowiek półelf. Jest również znaną i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Miałam ogromne oczekiwania co do tego tytułu. Niestety. Umęczyła mnie jak nieciekawa szkolna lektura, którą muszę przeczytać, bo jutro kartkówka, a zostało mało czasu.

Myślałam, że poznam ten niezwykły, wspaniały Seul, ze wszystkimi jego niegrzecznymi tajemnicami i dziwnościami. Smaczkami o których oficjalnie nikt nie mówi. Że ten klimat mnie pochłonie bez reszty, zaczaruje swoją wyjątkowością, innością. Czytając jednak, mogłabym śmiało zmienić nazwę miasta na Nowy Jork,Warszawę,Londyn czy Rzym i…tyle.

Czy diabeł tkwi w słabej jakości treści? Nie. Tkwi w tym, że jesteśmy jedną wielką globalną wioską. Wszędzie ludzie żyją tak samo, różni ich może jedynie dieta, zważywszy na region zamieszkania, czy obchodzone święta, bo czym różni się bieda w Seulu od biedy w Londynie? Przeżywa się ją inaczej? Lepiej?Gorzej? Doprowadza do innych decyzji? Czy przepych w inny sposób zatruwa umysły i psuje bogaczy? Czym różnią się escort girls z Warszawy od dziewczyn z koreańskich Salonów?Czy porzucone dzieci odczuwają cierpienie w inny sposób ze względu na narodowość?

Do tego globalny problem młodych ludzi dotyczący totalnej fiksacji na punkcie wyglądu. Dawno żadna lektura, nie wzbudziła we mnie tylu negatywnych emocji. Sujin chce wyglądać jak Gyuri, Gyuri przerobiła twarz na frontmenkę girlsbandu której wciąż zazdrości urody. Każda myśli co mogłaby osiągnąć gdyby miała twarz tej drugiej i jaka mogłaby być wtedy szczęśliwa. Przy tym zauważając, jak ta druga błądzi i w jaki sposób marnuje swoj potencjał, mimo ze każda z nich sama błądzi i szuka swojej drogi, swojego miejsca nie tu gdzie trzeba, żyjąc ciągle pragieniem wejścia w buty tej drugiej… Zamknięte koło hipokryzji, totalnego odlotu, dosłowna wariacja. Halo! Nie tylko Seul tak funkcjonuje, większość Instagrama taka jest.Nie ma znaczenia, czy osoba jest w Rosji, Szwajcarii czy USA..

Czy historie dziewczyn zmieniły moje postrzeganie Seulu? Nadal chcę go odwiedzić, ale #gdybymmiałatwojątwarz nie wpłynęła znacząco na…nic, bo w sumie ta książka nie wywarła na mnie ani żadnego wrażenia, ani zaciekawienia… Ot taka tam lektura na zimowy, samotny wieczór.

Miałam ogromne oczekiwania co do tego tytułu. Niestety. Umęczyła mnie jak nieciekawa szkolna lektura, którą muszę przeczytać, bo jutro kartkówka, a zostało mało czasu.

Myślałam, że poznam ten niezwykły, wspaniały Seul, ze wszystkimi jego niegrzecznymi tajemnicami i dziwnościami. Smaczkami o których oficjalnie nikt nie mówi. Że ten klimat mnie pochłonie bez reszty,...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Boski kurort K.A. Figaro, Alicja Skirgajłło
Ocena 6,6
Boski kurort K.A. Figaro, Alicja...

Na półkach:

Idealna na urlop, idealna na wakacje, idealna na lato, a w ciągu pozostałej części roku, podczas jesiennych dni i zimowych wieczorów, przypomni jak smakują upalne doby i gorące noce.

Główna bohaterka, Kaja, tkwi w luźnym związku ze swoją najlepszą przyjaciółką. Łączy je również prowadzenie wspólnej firmy. Kaja, gdyby tylko mogła, usidliłaby Lilkę na stałe i to na wyłączność. Lilka to niepokorny typ, a Kaja uległa i tolerancyjna do granic jest zdolna do każdego poświęcenia, aby nie stracić intymnej relacji z “przyjaciółką”.

W ramach nagrody za ciężką prace, Lilka wykupuje pobyt w luksusowym kurorcie w samym sercu Toskanii. Kaja leci tam pierwsza, a Lilka dolatuje kilka dni później. Na miejscu, okazuje się, że Lilka wcale nie marzyła o zasłużonym wypoczynku i relaksie, a potrzebowała wakacji w klimacie ostrej jazdy i to bez trzymanki. Kurort tylko czeka na spełnienie potrzeb Lilki, jednak ta, zapomniała o jednym… poinformować Kaję o swoich planach. Główna bohaterka nie jest gotowa na podjęcie poważnych decyzji w życiu prywatnym, ciężko więc przychodzi jej podjęcie jakiegokolwiek ryzyka, będąc daleko od domu-mimo, że w grę wchodzi ciekawa, pełna tajemnic zabawa.

To, co przydarzy się dziewczynom spodoba się wszystkim fankom ognistych romansów, a Kaja niejednokrotnie zaskoczy swoim zachowaniem-dobrze jak i źle. Być może nowo poznany mężczyzna, Enzo, uporządkuje jej priorytety i zachęci do zmian. Być może wręcz przeciwnie, pozostawi w jeszcze większym zagubieniu i z jeszcze większą wewnętrzną niewiadomą. W tym boskim kurorcie nie tylko Enzo pozostaje otwarty na nową znajomość z dziewczyną… lecz czy słyszeliście, aby ktokolwiek, kiedykolwiek, potraktował wakacyjną znajomość poważnie…? O co może chodzić i skąd tyle zachwytów nad tym wyjątkowym miejscem? Tego musicie, a nawet powinniście dowiedzieć się sami!

Idealna na urlop, idealna na wakacje, idealna na lato, a w ciągu pozostałej części roku, podczas jesiennych dni i zimowych wieczorów, przypomni jak smakują upalne doby i gorące noce.

Główna bohaterka, Kaja, tkwi w luźnym związku ze swoją najlepszą przyjaciółką. Łączy je również prowadzenie wspólnej firmy. Kaja, gdyby tylko mogła, usidliłaby Lilkę na stałe i to na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wow, cóż to była za niezwykła podróż. Tak wiele można o niej napisać… Jeśli znacie #TrylogiaMocyISzału, wiecie czego spodziewać się po autorce. Tym razem będzie równie dobrze tylko jeszcze mroczniej i jeszcze groźniej.

Tak jak przy poprzednich książkach Panni Anny, stopniowane napięcie przysłużyło się akcji. Tajemnice… sekrety… piwnica… piwnica! Przyznam szczerze nie lubię się bać, ale wątek miłosny tak bardzo mnie pochłonął, że nawet momenty grozy były całkiem przyjemnym doznaniem.

Emila wychowała się w Pełniku (Kotlina Kłodzka). Po śmierci rodziców trafiła pod opiekę trochę zwariowanej i nie do końca rozumianej przez otoczenie ciotki. Być może przez to, życie towarzyskie Emilki nie rozwijało się tak jakby tego chciała. Kiedy wyjechała do Warszawy nie odwiedzała Pełnika, mimo, że utrzymywała kontakt z ciotką nie ciągnęło jej w stare strony, zrobiła to dopiero po śmierci ciotki. W spadku po niej otrzymała stary dom, który swego czasu pełnił funkcję pensjonatu. Emila marzy, aby przekształcić go w hotel SPA. Porzuca więc karierę w dużym mieście i wraca na dobre. W głowie i życiu Emilki miesza dwóch panów… Krzysiek pomaga w renowacji domu, Konstanty pojawia się w dziwnie krytycznych momentach, jest blisko kiedy trzeba i otacza wokół niezwykłą aurę. Zdradzić mogę, że w tych relacjach będzie dużo do odkrycia, nie wszystko jest takie na jakie wygląda. Mimo wszystko znajdziecie tu ogrom chemii, pożądania i erotycznego napięcia (również erotycznych scen).

Dopełnieniem genialnej treści i niesamowitej okładki jest czerpanie przez autorkę z mitologii słowiańskiej, z naszych rodzimych legend i podań. Tajemnice starego domu to coś więcej niż jedynie sekrety… Szalenie polecam!
*Książka rekomendowana dla fanów twórczości Edgara Allana Poe.

Wow, cóż to była za niezwykła podróż. Tak wiele można o niej napisać… Jeśli znacie #TrylogiaMocyISzału, wiecie czego spodziewać się po autorce. Tym razem będzie równie dobrze tylko jeszcze mroczniej i jeszcze groźniej.

Tak jak przy poprzednich książkach Panni Anny, stopniowane napięcie przysłużyło się akcji. Tajemnice… sekrety… piwnica… piwnica! Przyznam szczerze nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przepiękna! Uczta dla duszy, dosłownie widowiskowa dla zmysłów, cudownie satysfkacjonująca swoją prostosą i złożonością równocześnie!

XVIIIw. Hiszpania, Castamar-posiadłość księcia Diego. W sam środek intryg, spisków, szantaży i huśtawek emocjonalnych trafia Clara. Dziewczyna to piękny łabędź zmuszony do kreowania się na brzydkie kaczątko-tego wymaga jej nowa praca, niuanse społeczne i nowe życie.Nie czas na dumę, brak pokory czy użalanie nad sobą. Doceniać należy każdą szansę i każdy byt. I to jest to, co w tej dziewczynie tak piękne! Skromność, świadomość swoich zalet i umiejętność dostosowania nawet do najbardziej wymagających ról i sytuacji. Jej osobowość jest jak błyszcząca gwiazda wśród ciemności snobistycznego zepsucia i brudu całej pozornie pięknej i idealnej fasady. Choć nie tylko arystokracja skrywa wiele nagannych występków i obrzydliwych poczynań-pracownicy posiadłości mają niewiele mniej „za uszami”.

Clara, dzięki postępowemu ojcu, jest nie tylko wyedukowana i oczytana. Tak jak on kieruje się zasadami empiryzmu i racjonalizmu. Ojciec jako uznany lekarz, obracający się w towarzystwie arystokracji, miał nadzieję wydać za możnych córki, wojna pokrzyżowała te plany. Rodzina utraciła pozycję i pieniądze. Cały misterny plan na przyszłość upadł, a Clarę ratują jedynie niesamowite umiejętności kulinarne-kiedyś jedna z jej pasji, teraz sposób na przetrwanie. Dodać należy, że nie tylko czytelnik dostrzega blask Clary. Jednak cóż to za połączenie-kucharka i arystokrata?W osiemnastym wieku? Czy to się może w ogóle udać?

Świetnie nakreślone tło historyczne, świetnie ukazana rola kobiet w zdominowanym przez mężczyzn świecie. Autor ukazał przede wszystkim po prostu ludzi, którzy poza swoją rolą w społeczeństwie cierpią tak samo, kochają tak samo i równie gorliwie marzą.W posiadłości dzieje się, oj dzieje! Upadki i wzloty, straty i zyski, uwaga i zamykanie oczu, przemiany i stagnacja. Do tego opisy dzięki którym udaje się poczuć aromaty oraz poznać całą wysublimowaną gamę smaków-choć nie skupia się w dużej mierze na samym gotowaniu.

Namawiam i gorąco polecam!

Przepiękna! Uczta dla duszy, dosłownie widowiskowa dla zmysłów, cudownie satysfkacjonująca swoją prostosą i złożonością równocześnie!

XVIIIw. Hiszpania, Castamar-posiadłość księcia Diego. W sam środek intryg, spisków, szantaży i huśtawek emocjonalnych trafia Clara. Dziewczyna to piękny łabędź zmuszony do kreowania się na brzydkie kaczątko-tego wymaga jej nowa praca,...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Magia krwi Bianca Iosivoni, Laura Kneidl
Ocena 7,6
Magia krwi Bianca Iosivoni, La...

Na półkach:

Ta seria jest jak wielkie, smaczne ciastko, podzielone na małe ciasteczka. Apetyt rośnie w miarę czytania, a po każdym „ciasteczku” ma się ochotę na więcej i więcej.

Bardzo podoba mi się system, który zastosowały autorki. Dokładnie to, czego zabrakło mi w części poprzedniej, znalazłam w kolejnej... Mam nadzieję, że schemat zostanie powielony i że to, czego zabrakło mi w części drugiej i czego było mi po prostu za mało, znajdę w części trzeciej. Ta myśl w jakiś sposób działa na mnie uspokająco, bo choć brak cierpliwości przekłada się na gorączkowe oczekiwanie, jestem w stanie poradzić sobie z nim lepiej. Jestem bardzo ciekawa jak zostanie poprowadzona cała historia i jak finalnie zazębią się losy wszystkich bohaterów.

Idąc powyższym tropem, w drugim tomie dostajemy przede wszystkim to, czego wielu czytelnikom zabrakło w pierwszej części. Dowiadujemy się więcej o samej istocie Instytuty. Poznajemy bardzo dużo nowych postaci, jesteśmy świadkami jeszcze większej ilości walk. To wszystko pozwala nam na lepsze zobrazowanie całej hierarchii panującej w społeczności łowców. Dzieje się naprawdę wiele, a całokształt fabuły pozwala swobodnie dostrzec obowiązujące zasady, dowiedzieć ciut więcej o samym systemie, dostajemy też więcej informacji o rodzinach łowców. Oczywiście dzieje się wiele od samego początku, więc kolejny zabieg autorek, aby zbędnie nie przedłużać, a początek nie był przegadany, ponownie trafia w moje gusta czytelnicze i daje nadzieję, że następne części nie zawiodą. Akcja absolutnie nie zwalnia, nie rozjeżdża się, nie nudzi.

Czego najbardziej brakowało mi w tym tomie? Shawna. Było go dla mnie po prostu za mało. Ta część skupia się bardziej na relacji blood hunera, którego już poznaliśmy w części pierwszej-Wardera, z wampirzycą Cain. (Od Wydawcy: „Dawniej Cain i Warden byli przekonani, że nic ich nie rozdzieli, ale nie wszystko można wybaczyć. Teraz nie potrafią sobie wyobrazić, że jeszcze trzy lata temu walczyli ramię w ramię i mieli do siebie bezgraniczne zaufanie. Powrót Isaaca, króla wampirów, nie pozostawia im jednak wyboru: znów muszą stanąć do walki. Razem. Pojawia się zatem pytanie, czy przypadkiem nie ma dla nich kolejnej szansy?”). Nie mam zupełnie nic przeciwko tej parze, szczególnie, że subtelny flirt w fantasy jest zawsze mile widziany (ok, we wszystkim, nie tylko w fantasy), jednak Shawn to Shawn i moje czytelnicze serce liczyło na więcej treści skupionej wyłącznie na nim i na jego relacjach. Poza tym bawiłam się świetnie, a poziom grozy mnie usatysfakcjonował.

Ogólnie rzecz biorąc... postacie po raz kolejny zostały dobrze wykreowane, szczególnie te kobiece. Kilka zwrotów akcji, których się nie spodziewałam były przemiłym zaskoczeniem. Czytało mi się niesamowicie szybko. Przy lekturze, można było cudownie odpocząć i trochę oderwać od przyziemnego świata, zwłaszcza, że wykreowany przez autorki metafizyczny świat jest naprawdę interesujący. Cóż chcieć więcej (za wyjątkiem Shawna)? Z niecierpliwością czekam na kolejny tom 🥰

Ta seria jest jak wielkie, smaczne ciastko, podzielone na małe ciasteczka. Apetyt rośnie w miarę czytania, a po każdym „ciasteczku” ma się ochotę na więcej i więcej.

Bardzo podoba mi się system, który zastosowały autorki. Dokładnie to, czego zabrakło mi w części poprzedniej, znalazłam w kolejnej... Mam nadzieję, że schemat zostanie powielony i że to, czego zabrakło mi w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wszędzie dobrze gdzie nas nie ma.Główna bohaterka #SłodkiSmakMarzeń, Laura, przekonała się o tym na własnej skórze.

Upragniona przeprowadzka ze wsi do stolicy, studenckie życie, którego tak bardzo pragnęła, Warszawa pokochana całym sercem. Świat do zdobycia, szczyty do osiągnięcia na wyciągniecie ręki i w końcu...wymarzona praca. Główna bohaterka zapomniała jednak, że każdy medal ma dwie strony, a życie po studiach nie zawsze okazuje się bajką.

Czy wycofałaby się z realizacji marzeń, gdyby wiedziała, że spełnione marzenie okaże się pełne bolesnych dylematów egzystecjalnych, a cena, którą przyjdzie jej płacić, zmyje kolory ukochanego miasta, pozostawiając ciężką do zniesienia szarość?

Laura pracuje w agencji reklamowej z okropną korposzefową, gdyby nie współpracownicy, z pewnością miejsce to, okazałaby się całkowitym koszmarem. Niestety, kredyt mieszkaniowy nie spłaci się sam. Do tego brak czasu na prywatne życie, nadgodziny, samotność, ciągła presja, ogromny stres, wymagający klienci sprawiają, że Laura zaczyna szukać ukojenia w suto zakrapianych nocnych eskapadach. Nie jest najlepiej-spełnione marzenie odbija się coraz większą czkawką.

Na dodatek, na firmowym wyjeździe w górach, kiedy w końcu szefowa pozwala zespołowi na chwilę wolnego, Laura ulega przykremu wypadkowi. Do akcji musi wkroczyć Igor, ratownik z pogotowia medycznego, z którym znajomość dziewczyny jak żałośnie się zaczęła, tak równie żałośnie i szybko kończy. Kim jest Igor i dlaczego ponownie pojawi się obok Laury i to w Warszawie? Igor jest niesamowicie tajemniczą, intygującą postacią. Na pewno pokochają go miłośniczki psiaków, posiada on bowiem niezwykłą więź ze swoją suczką Dianą. Ten wątek zdecydowanie roztopił moje serce.

Historię czyta się naprawdę błyskawicznie. Chciałam przeczytać jedynie wstęp, na szybko, z ciekawości, a nagle okazało się, że jestem po lekturze całości. Tajemnice Igora nie są tym, czego spodziewa się czytelnik, a już napewno nie sama główna bohaterka.

Jeśli myślicie, że to kolejna przewidywalna,słodka obyczajóweczka, zawiedziecie się. Gorzki posmak pozostanie na dłużej. Wszystko za sprawą dobrze wykreowanych postaci-nieprzerysowanych i prawdziwych. Historia życiowa, realna i zdecydowanie warta poznania!

Wszędzie dobrze gdzie nas nie ma.Główna bohaterka #SłodkiSmakMarzeń, Laura, przekonała się o tym na własnej skórze.

Upragniona przeprowadzka ze wsi do stolicy, studenckie życie, którego tak bardzo pragnęła, Warszawa pokochana całym sercem. Świat do zdobycia, szczyty do osiągnięcia na wyciągniecie ręki i w końcu...wymarzona praca. Główna bohaterka zapomniała jednak, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kiedy GalGadot ogłosiła, że już niedługo zagra Kleopatrę, lawina kontrowersji ruszyła. Produkcję oskarżono o whitewashing. Przy okazji tego tematu, wspomnę, że Kleopatra była Greczynką. Za czasów jej egzystencji ideałem była skóra pozbawiona śladów opalenizny, cera miała być jak najjaśniejsza. W tym celu stosowano biały podkład wykonany na bazie różnego rodzaju kredy.

Kleopatra wstąpiła na tron wraz ze swoim mężem/bratem, po śmierci ojca. Ptolemeusze praktykowali zawieranie kazirodczych małżeństw. Z wielu prac naukowych wynika, że rodzice Kleopatry byli rodzeństwem, również jej pradziadek miał dzieci z jej prababcią. Takie postępowanie potęgowało kłótnie, każdy krewny wydawał się zagrożeniem, do tego stopnia, że w rodzinie, matki ucinające głowy własnym dzieciom wg. zasady zabij albo giń, nie były niczym gorszącym czy niezwykłym.

Kleopatra była bystrą, wyedukowaną, znającą strategie władczynią. Mówiła w 9 językach. Jako jedyna w rodzinie nauczyła sie języka egipskiego-języka 7 mln poddanych, którymi rządziła. Była nazywana filozofem wśród mędrców. Pisała książki m.in. na temat medycyny i kosmetyków. Miała nawet osobistą makijażystkę.

Archeolodzy odnaleźli monety z podobizną Kleopatry, z czasów jej panowania. Jak może wygląda kobieta, która pokoleniowo wywodziła się z wielu kazirodczych związków? Podobiznę z monet opisano jako osobę o wąskich ustach, spiczastej brodzie, haczykowatym, pokaźnym nosie. Sposób jej postrzegania różni się na zachodzie, od tego na wschodzie. Na wschodzie trudno znaleźć jakikolwiek starożytny manuskrypt skupiający się czy wielbiący niesamowitą urodę Kleopatry. Wywnioskować więc można, że to nie uroda była jej siłą. Jak bardzo rozwiniętą, inteligentną i zaradną osobą musiała być...? Szkoda, że na zachodzie te umiejętności dla wielu naukowców musiały zostać skupione do urody jako głównej metody osiągania celów i to do tego stopnia, że dla wielu jej imię stało się jedynie synonimem piękna zewnętrznego,w bardzo seksualnej percepcji... a to tylko niektóre z niezwykłych ciekawostek. Zachęcam do zapoznania się z całokształtem-nie zawiedziecie się! Każda strona przynosi jakąś niespodziankę. Tego nie było na lekcjach historii, ani w filmach-tych dokumentalnych również.

Niesamowicie pięknie wydana książka, której treść można śmiało uznać za ogromnie inspirującą. Wspaniała przygoda. Czyta się lepiej, niż niejedną obyczajówkę-w bonusie świadomość, że wszystko oparte na faktach. Efekt wow gwarantowany. Momentami, aż ciężko uwierzyć, że jedna kobieta mogła przeżyć tak wiele w ciągu tak krótkiego życia. Ciężko również uwierzyć, jak bardzo była rozwinięta kultura pod jej panowaniem. Aleksandria opływająca złotem, teatry, wielka biblioteka, pracownie uczonych, zoo, główna ulica szeroka na 30m, ulice przecinające się pod kontem prostym, porty, świątynie, pałace.

Polecam każdemu, lektura warta każdej sekundy!

Kiedy GalGadot ogłosiła, że już niedługo zagra Kleopatrę, lawina kontrowersji ruszyła. Produkcję oskarżono o whitewashing. Przy okazji tego tematu, wspomnę, że Kleopatra była Greczynką. Za czasów jej egzystencji ideałem była skóra pozbawiona śladów opalenizny, cera miała być jak najjaśniejsza. W tym celu stosowano biały podkład wykonany na bazie różnego rodzaju kredy....

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Pod gołym niebem. Żyj w rytmie natury Frida Torgeby, Markus Torgeby
Ocena 6,5
Pod gołym nieb... Frida Torgeby, Mark...

Na półkach:

Zdjęcia, które znajdziecie w #PodGołymNiebem #ŻyjWRytmieNatury są po prostu boskie. Jakość i całokształt wydania robi wrażenie. Chciałoby się wręcz wskoczyć do środka, aby móc poprzebywać z głównym bohaterem. Jednak kiedy czytelnik uświadomi sobie, ile pracy, wysiłku i tak naprawdę psychicznej siły potrzeba, aby zmienić całe życie, i żyć jak on, zapala się czerwona lampka.

Dokonania Markusa Torgeby’ego, szwedzkiego biegacza, który po poważnej kontuzji przerwał karierę i przeniósł się do... lasu, wprawiają w podziw. Porzucił on stresujące miejskie życie i zamieszkał tak po prostu, pod gołym niebem. Przez 4 lata prowadził pustelnicze życie w jämtlandzkiej puszczy, w pełnej harmonii z przyrodą i samym sobą. Ucząc się rytmu natury, słuchając lasu, czerpiąc energię z planety, okazując jej całkowite poddanie i szacunek. Tak wręcz organiczne życie, w całkowitej symbiozie, przez tak długi czas, jest niesamowitym doświadczeniem i na pewno warto zapoznać się z historią Marka. Być może zachęci też ona do zmian, zainspiruje, niekoniecznie do przeprowadzki do lasu, ale do docenienia samej istoty życia w zgodzie z naturą.

Chciałabym jednak przestrzec, aby przed lekturą nie nastawiać się na konkretny rodzaj literatury. Nie traktować jako jedną z... Ciężko ją „wrzucić” do któregoś z „worków”-przewodnik, autobiografia, poradnik survivalu? Wszystkiego po trochu. Na pewno jest to hołd oddany naturze i jej mocom. Chwilami wręcz brakowało mi większej ilości szczegółów. Nie obraziłabym się, gdyby była dłuższa.

Momentami autor prawi o banałach, ale w tak pięknie nieoczywisty sposób, że aż miło obserwować prozaiczne czynności jak i proste narzędzia niczym magiczne różdżki, które potrafią ułatwić egzystencję w stopniu o jakim nie myślimy, często nie zdajemy sprawy posługując się nimi na codzień. Wydaje się, że i ta właśnie prostota, stanowi jeden z uroków tej wyjątkowej, pięknie ilustrowanej książki.

Natura uzdrawia, ulecza i ciało i duszę. O tym do jakiego stopnia w przypadku Markusa, musicie dowiedzieć się sami. Czy bylibyście w stanie postąpić podobnie?

Zdjęcia, które znajdziecie w #PodGołymNiebem #ŻyjWRytmieNatury są po prostu boskie. Jakość i całokształt wydania robi wrażenie. Chciałoby się wręcz wskoczyć do środka, aby móc poprzebywać z głównym bohaterem. Jednak kiedy czytelnik uświadomi sobie, ile pracy, wysiłku i tak naprawdę psychicznej siły potrzeba, aby zmienić całe życie, i żyć jak on, zapala się czerwona...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Cóż mogę powiedzieć? Uwielbiam Maxa i Patrycję i mnie się ta historia po prostu podoba. Mimo małego „ale”, jest to wciąż opowieść o takiej sile uczucia, o której lubię czytać najbardziej. Małym minusem była powtarzalność w wewnętrznych monologach Patrycji. Te same opisy tego co czuła i jak się czuła. Kilka powtórzeń po prostu bym wycięła. Poza tym bawiłam się świetnie, bo według mnie na jeden minus, przypada wiele plusów.

Muszę przyznać, że nie jestem fanką programów o gotowaniu, nie śledzę popularnych kucharzy i nie pasjonują mnie poczynania Magdy Gessler-ja jej nawet nie lubię 😂 Dlatego bałam się co dostanę w historii, w której główna bohaterka trafia do telewizyjnego show kulinarnego, popularnego na całym świecie. Nie rozczarowałam się. Było zwięźle, krótko, rzeczowo, bez wchodzenia w większe szczegóły. Oczywiście znalazł się opis samej gry, praca z kamerami, poszczególne etapy. Autorka skupiła się jednak w większym stopniu na sposobach kreowania jednostki/człowieka jako produktu, który MUSI spełnić wymagania dzisiejszego popytu i celów marketingowych, co o wiele bardziej do mnie przemawiało. Czytało się bardzo dobrze, bo i temat muszę przyznać bardzo na czasie.

W tej części Patrycja wciąż walczy o siebie i wciąż daje z siebie więcej niż jest na to tak naprawdę gotowa. Szczególnie, że przeżyte traumy z pierwszej części nie odpuszczają tak łatwo. To sprawia, że przemęczona do granic traci czujność na wielu płaszczyznach. I tutaj kolejny plus dla autorki, za przestrogę dla nas kobietek, aby nie bagatelizować zagrożeń i niezbepieczeństw, nawet jeśli wydają się bardzo błahe. Nikt nie zadba o nas lepiej niż my same! ❤️

Oczywiście część druga kończy się strasznie! Strasznie, bo naprawdę ciężko czeka się na kontyuację po takim zakończeniu. Chciałabym przeczytać jeszcze więcej, innych historii autorki i pozostaję ogromną fanką tej serii.

Cóż mogę powiedzieć? Uwielbiam Maxa i Patrycję i mnie się ta historia po prostu podoba. Mimo małego „ale”, jest to wciąż opowieść o takiej sile uczucia, o której lubię czytać najbardziej. Małym minusem była powtarzalność w wewnętrznych monologach Patrycji. Te same opisy tego co czuła i jak się czuła. Kilka powtórzeń po prostu bym wycięła. Poza tym bawiłam się świetnie, bo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jak najpiękniej wyrazić uczucia? Jakich użyć słów, jakiej formy, aby oddać kłębiące się w środku wyrazy uznania, miłości, szacunku?

Autorka ze względu na chęć zobrazowania własnych emocji związanych z lekturą „Księgi drogi i dobra” i tego jaki wpływ wywarła na całe jej życie, użyła do tego poezji. Stworzyła własną interpretację i jak wyznała we wstępie „Tao to książka, którą można pokochać chyba najbardziej ze wszystkich wielkich religijnych ksiąg: jest bowiem zabawna, przenikliwa, życzliwa i skromna, szokuje, nie niszcząc niczego, i nieskończenie nas orzeźwia. Spośród wszystkich głębokich źródeł w niej bije woda najczystsza. Dla mnie to także źródło najgłębsze”.

Czytając słowa autorki, wgłębiając w przekaz, ma się nieodparte wrażenie, że tekst ten, to nic innego jak najczystsza forma medytacji. Mitem bowiem jest, że jeśli Twój umysł wędruje to nie medytujesz. Czytając Ursulę K. Le Guin można zdecydowanie ćwiczyć umysł. Lektura potrafi wprowadzić we wręcz odmienny stan świadomości, a wszystko dla uzyskania dobroczynnego skutku. Nie musimy przecież identyfikować się z tekstem, aby umysł uznał jego treść. Opisany proces akceptowania i harmonizowania swego działania z nurtem wszechświata, opis człowieka nabywającego naturalne cnoty/moce które pozwalają na osiągnięcie owej harmonii, ukazanie przejawów energii w każdej jednostce, rzeczy i zjawisku-przyznać należy, że wszystko to, pomimo tysiącleci, wciąż jest niebywale aktualne. Przesłania #tao potrafią zmienić sposób postrzegania świata i własnej osoby.

Ogromnym plusem tego wydania są dwa teksty-angielski i polski, czego kompletnie się nie spodziewałam, a co mnie miło zaskoczyło. Nie jest to łatwe zadanie-przetłumaczyć i zobrazować głębię i wielkość słów autorki. Od powstania samej „Księgi” minęło dwa i pół tysiąca lat, mimo, że Ursula uwspółcześniła tekst i przeobraziła we własne źródło z którego można czerpać, czytelnik, szczególnie ten, który dopiero zapoznaje się z taoizmem, uzmysławia sobie jak ogromne musiało być dzieło wyjściowe, aby w taki sposób mogło natchnąć kogokolwiek do zmiany życia, do ciągłego studiowania tekstu bazowego, aż w końcu do stworzenia tak pięknego tekstu własnego.

Nowa interpretacja „Księgi” jest tekstem do którego chce się wracać. Po zapoznaniu z twórczością Pani Ursuli, wrócę do niego na pewno, szczególnie po zapoznaniu się z treścią dzieła wyjściowego Lao Tzu do którego sięgnę zainspirowana właśnie przekładem autorki.

Niesamowita pozycja na prezent. Wydanie jest przepiękne, twarda okładka, dobra jakość papieru, niewątpliwie Wydawnictwo miało świadomość, że nie jest to lektura na raz.

Jak najpiękniej wyrazić uczucia? Jakich użyć słów, jakiej formy, aby oddać kłębiące się w środku wyrazy uznania, miłości, szacunku?

Autorka ze względu na chęć zobrazowania własnych emocji związanych z lekturą „Księgi drogi i dobra” i tego jaki wpływ wywarła na całe jej życie, użyła do tego poezji. Stworzyła własną interpretację i jak wyznała we wstępie „Tao to książka,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tydzień z życia trzech różnych kobiet (śmiało mogę powiedzieć jeden z tych najgorszych)... Trzy różne historie i jeden wspólny mianownik... Jaki? Tego musicie dowiedzieć się sami!

Co byście zrobiły, gdyby w waszym idealnym życiu pojawił się list, znaleziony przez zupełny przypadek, napisany do Was przez męża, który żyje, ale... możecie otworzyć go dopiero po jego śmierci... ? Cecilia otwiera list, zmieniając tym samym całkowicie swoją przyszłość. Rachel natomiast przeżywa kolejną rocznicę śmierci zamordowanej w niewyjaśnionych okolicznościach córki. Tess dowiaduje się, że jej mąż jest zakochany w jej kuzynce, na dodatek owa kuzynka jest jej najlepszą przyjaciółką...

Sami widzicie, dobrze nie jest. Skupmy się jednak na tym, czy my również nie mamy swoich grzesznych tajemnic, błędów, które popełniliśmy, o których nie wie nikt? Być może to była jedynie chwila słabości, moment, krótki przypływ emocji, a może było to coś zupełnie niezależnego od nas. Jednak czy błędy definiują całe nasze życie? Czy przez jedną pomyłkę można przekreślić wszystko? Dlatego kiedy błądzimy, kluczowa wydaje się decyzja i odpowiedź na pytanie „co potem?”. Jak dalej żyć? Którą drogą pójść? Czyje dobro wybrać-innych, swoje? Czy z wyrzutami sumienia da się żyć? Może czas i cisza to najlepsi doradcy? A może emocje i problemy będą się jedynie nawarstwiać, aż do całkowitego wybuchu?

Autorka świetnie ukazuje bohaterów nie tylko w punkcie zero, który zmienia tor życia nie tylko dla nich samych. Moriarty świetnie nakreśla całą otoczkę, motywacje bohaterów, czynniki determinujące ich zachowania... Tylko czy czytelnikowi wystarczy empatii, aby zrozumieć w pełni postępowanie bohaterów?

Genialna historia.
Dopracowane szczegóły.
Dająca do myślenia.
Polecam!

Tydzień z życia trzech różnych kobiet (śmiało mogę powiedzieć jeden z tych najgorszych)... Trzy różne historie i jeden wspólny mianownik... Jaki? Tego musicie dowiedzieć się sami!

Co byście zrobiły, gdyby w waszym idealnym życiu pojawił się list, znaleziony przez zupełny przypadek, napisany do Was przez męża, który żyje, ale... możecie otworzyć go dopiero po jego...

więcej Pokaż mimo to