-
ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Cud w Dolinie Poskoków“ Ante TomiciaLubimyCzytać1
-
Artykuły„Paradoks łosia”: Steve Carell i matematyczny chaos Anttiego TuomainenaSonia Miniewicz2
-
ArtykułyBrak kolorowych autorów na liście. Prestiżowy festiwal w ogniu krytykiKonrad Wrzesiński13
Biblioteczka
2024-04-11
2024-03-23
2024-03-16
2024-03-03
2024-02-28
Powieść nietuzinkowa. Bawiłam się rewelacyjnie podczas czytania. Robotham oprócz ciekawej zagadki kryminalnej, wykreował wyjątkowych bohaterów, zachwycił stylem i poziomem wykonania.
Ta powieść utwierdza mnie w przekonaniu, że jeśli autor ma magiczną umiejętność przykuwania uwagi czytelnika i świetne pióro, to chociażby opisywał najnudniejszą historię, ostatecznie wychodzi z tego coś dobrego, godnego uwagi i wartościowego czytelniczo. W przypadku tej książki, otrzymujemy jedno i drugie – historię okraszoną znakomitym stylem i płynnie snutą intrygującą opowieść.
„𝐿𝑢𝑑𝑧𝑖𝑒 𝑡𝑎𝑘 𝑗𝑢𝑧̇ 𝑚𝑎𝑗𝑎̨, 𝑜𝑑𝑑𝑦𝑐ℎ𝑎𝑗𝑎̨, 𝑗𝑒𝑑𝑧𝑎̨, 𝑝𝑖𝑗𝑎̨ 𝑖 ł𝑔𝑎𝑗𝑎̨. (…) 𝐿𝑢𝑑𝑧𝑖𝑒 𝑘ł𝑎𝑚𝑖𝑎̨, 𝑝𝑜𝑛𝑖𝑒𝑤𝑎𝑧̇ 𝑠𝑎̨𝑑𝑧𝑎̨, 𝑧̇𝑒 𝑡𝑜 𝑛𝑖𝑒 𝑚𝑎 𝑧𝑛𝑎𝑐𝑧𝑒𝑛𝑖𝑎. 𝐾ł𝑎𝑚𝑖𝑎̨, 𝑏𝑜 𝑔𝑑𝑦𝑏𝑦 𝑝𝑜𝑤𝑖𝑒𝑑𝑧𝑖𝑒𝑙𝑖 𝑝𝑟𝑎𝑤𝑑𝑒̨, 𝑚𝑢𝑠𝑖𝑒𝑙𝑖𝑏𝑦 𝑧𝑟𝑧𝑒𝑐 𝑠𝑖𝑒̨ 𝑘𝑜𝑛𝑡𝑟𝑜𝑙𝑖, 𝑎𝑙𝑏𝑜 𝑡𝑒𝑧̇ 𝑝𝑟𝑎𝑤𝑑𝑎 𝑗𝑒𝑠𝑡 𝑑𝑙𝑎 𝑛𝑖𝑐ℎ 𝑛𝑖𝑒𝑤𝑦𝑔𝑜𝑑𝑛𝑎, 𝑙𝑢𝑏 𝑛𝑖𝑒 𝑐ℎ𝑐𝑎̨ 𝑘𝑜𝑔𝑜𝑠́ 𝑟𝑜𝑧𝑐𝑧𝑎𝑟𝑜𝑤𝑎𝑐́, 𝑐𝑧𝑦 𝑤𝑟𝑒𝑠𝑧𝑐𝑖𝑒 𝑟𝑜𝑧𝑝𝑎𝑐𝑧𝑙𝑖𝑤𝑖𝑒 𝑝𝑟𝑎𝑔𝑛𝑎̨, 𝑏𝑦 𝑘ł𝑎𝑚𝑠𝑡𝑤𝑜 𝑏𝑦ł𝑜 𝑝𝑟𝑎𝑤𝑑𝑎̨.”
Evie – nastolatka bez przeszłości, żywy wykrywacz kłamstw. Bezbłędnie rozpoznaje każdą oznakę fałszu. Jej tożsamość jest owiana tajemnicą. Sześć lat wcześniej Evie została znaleziona w domu, w którym dokonano morderstwa. Złożona osobowość dziewczyny dodaje powieści pikanterii i wysublimowanego smaczku.
Drugą ważną postacią jest psycholog Cyrus, człowiek z niesłychanie dramatyczną przeszłością. Może właśnie te traumatyczne przeżycia stają się podstawą do wytworzenia pewnej nici porozumienia między bohaterami.
Akcja powieści rozwija się niespiesznie, czytelnik ma czas, żeby poznać bohaterów, zainteresować się historią i nabrać ochoty na więcej. Na intrygę kryminalną.
Rewelacyjny styl, wysoki poziom powieści, naprawdę szeroki i świetny dobór słów, wiele ciekawych spostrzeżeń na temat ludzi i otaczającego świata, czynią z tej powieści powieść niepowtarzalną i bardzo dobrą w odbiorze. A jednak mam mały problem z „Dobrą dziewczyną, złą dziewczyną”, gdyż w moim odczuciu za mało było Evie w Evie.. Niestety autor nie do końca dał szansę Evie wykazać się swoim darem.
Po przeczytaniu książki zostałam z wieloma pytaniami bez odpowiedzi, tak jakby powieść została urwana w połowie. Wprawdzie zagadka kryminalna doczekała się rozwiązania, ale niezakończone wątki pozostawiają pole do domysłów i wrażenie, że ta powieść to otwarcie serii. I mam nadzieję, że tak będzie, bo mam poczucie niedosytu.
„Dobra dziewczyna, zła dziewczyna” to nie tylko kryminał, to też świetna powieść psychologiczna o zmaganiach młodej dziewczyny z rzeczywistością. Pomimo, że niewiele było momentów rosnącego niepokoju, to i tak czytało mi się wyjątkowo szybko i przyjemnie.
Ostatecznie muszę przyznać, że jestem bardzo ukontentowana czytelniczo. O tej powieści trudno będzie mi zapomnieć.
Link do FB:
https://www.facebook.com/aniasztukaczytania/
Zapraszam:)
Powieść nietuzinkowa. Bawiłam się rewelacyjnie podczas czytania. Robotham oprócz ciekawej zagadki kryminalnej, wykreował wyjątkowych bohaterów, zachwycił stylem i poziomem wykonania.
Ta powieść utwierdza mnie w przekonaniu, że jeśli autor ma magiczną umiejętność przykuwania uwagi czytelnika i świetne pióro, to chociażby opisywał najnudniejszą historię, ostatecznie...
2024-02-15
W czwartą rocznicę ślubu Konrad Makarow planuje niespodziankę. Chce zaskoczyć żonę wcześniejszym powrotem do domu z konferencji. Po rozmowie telefonicznej z ukochaną ma złe przeczucia. Okazuje się, że intuicja go nie zawiodła. Miriam wyszła z domu i wszelki ślad po niej zaginął.
Kiedy po sześciu miesiącach na terenie starej fabryki zostają znalezione spalone zwłoki kobiety, śledztwo wskakuje na zupełnie inne tory. Konrad, podczas okazania ciała, rozpoznaje żonę. Ale Adela, siostra Miriam, temu zaprzecza.
Co naprawdę się wydarzyło w noc zaginięcia? Dlaczego, szczęśliwa mężatka wychodzi z domu i znika bez śladu? Czy ktoś z jej bliskich i znajomych miał z tym coś wspólnego? Jakie tajemnice skrywają osoby z otoczenia Miriam?
„Sześć powodów, by umrzeć” i sześć osób, które w jakiś sposób mogą być powiązane ze zniknięciem i śmiercią Miriam. Jak się okazuje, przed tragicznymi wydarzeniami zbyt wiele było kłamstw i zdecydowanie za dużo „przypadków”.
W głowie czytelnika mnożą się kolejne hipotezy. Trudno przewidzieć skrupulatnie zbudowaną sekwencję wydarzeń.
W powieści dużo się dzieje, tajemnica goni tajemnicę, stopniowo odkrywane są kolejne wątki. Czytelnik przepada w zawiłościach relacji głównych bohaterów. Dzięki zabiegowi jaki zastosowała autorka, powieść jest intrygująca i wciągająca. Czytelnik zapoznaje się z każdym bohaterem dramatu w indywidualnej opowieści, w kolejnych rozdziałach. Dzięki narracji pierwszoosobowej (która sprawdza się tu idealnie) odkrywa kolejne karty tej przedziwnej historii i poznaje motywacje jakimi kierują się bohaterowie. Marta Zaborowska pisze bardzo sprawnie i płynnie. Powieść ma swój rytm i od początku wiadomo, że trzeba nastawić się na eskalację wydarzeń i emocji. Świetnie oddane relacje międzyludzkie wzmacniają, wyraźnie wyczuwalną od pierwszej strony, aurę tajemniczości tej naprawdę zagmatwanej historii. A nieoczekiwane zwroty akcji prowadzą do zaskakującego rozwiązania.
To było moje pierwsze spotkanie z twórczością Marty Zaborowskiej, autorki znanej głównie z powieści kryminalnych. I było to bardzo udane pierwsze spotkanie.
Moim zdaniem autorka wyjątkowo dobrze sprawdziła się w thrillerze domestic noir.
Stopniowy, systematyczny, ale dynamiczny rozwój wydarzeń zamiast odpowiedzi, daje tylko kolejne pytania i chęć, aby jak najszybciej znaleźć odpowiedzi. Nie miałam ochoty odkładać tej książki nawet na chwilę. Gdybym miała taką możliwość przeczytałabym powieść na raz, od deski do deski.
Jeśli lubicie thrillery psychologiczne i planujecie jakiś wolny czas przeznaczony na czytanie, na przykład weekend czy kilkudniowy wyjazd, to „Sześć powodów, by umrzeć” sprawdzi się idealnie.
Wprawdzie sam początek książki mnie nie porwał. Jednak nawet nie wiem, w którym momencie po prostu przepadałam, a opowieść mnie totalnie pochłonęła. Mogłabym doczepić się też tego, że niekiedy domyślałam się jak potoczą się niektóre wątki i kto był sprawcą całego zamieszania, ale… po pierwsze książkę czyta się wyśmienicie, a po drugie autorka moją pewność siebie rozbiła wielokrotnie. Bowiem w "Sześć powodów, by umrzeć" nic nie jest takim, jakim się wydaje. Niezaprzeczalnie powieść jest bardzo atrakcyjna czytelniczo. Serdecznie polecam!
Link do FB:
https://www.facebook.com/aniasztukaczytania/
Zapraszam:)
W czwartą rocznicę ślubu Konrad Makarow planuje niespodziankę. Chce zaskoczyć żonę wcześniejszym powrotem do domu z konferencji. Po rozmowie telefonicznej z ukochaną ma złe przeczucia. Okazuje się, że intuicja go nie zawiodła. Miriam wyszła z domu i wszelki ślad po niej zaginął.
Kiedy po sześciu miesiącach na terenie starej fabryki zostają znalezione spalone zwłoki...
2024-02-09
„𝒲 𝓏̇𝓎𝒸𝒾𝓊 𝒸𝓏𝑒̨𝓈𝓉𝑜 𝒷𝓎𝓌𝒶 𝓉𝒶𝓀, 𝓏̇𝑒 𝓀𝒾𝑒𝒹𝓎 𝓂𝓎𝓈́𝓁𝒾𝓈𝓏, 𝓏̇𝑒 𝓌𝓈𝓏𝓎𝓈𝓉𝓀𝑜 𝒿𝑒𝓈𝓉 𝓃𝒶 𝓃𝒶𝒿𝓁𝑒𝓅𝓈𝓏𝑒𝒿 𝒹𝓇𝑜𝒹𝓏𝑒, 𝓌𝓉𝑒𝒹𝓎 𝓂𝒶𝓈𝓏 𝓃𝒶𝒿𝓌𝒾𝑒̨𝓀𝓈𝓏𝑒 𝓈𝓏𝒶𝓃𝓈𝑒 𝓃𝒶 𝓉𝑜, 𝒷𝓎 𝓌𝓈𝓏𝓎𝓈𝓉𝓀𝑜 𝓈𝒸𝒽𝓇𝓏𝒶𝓃𝒾𝒸́.”
Simon Sax to młody mężczyzna o niezbyt atrakcyjnej aparycji, za to z umysłem, który bez problemu porusza się w skomplikowanych kodach i obliczeniach matematycznych.
Twórca wyjątkowego algorytmu, który jest jak sztuczna intuicja, pragnie tylko miłości i akceptacji.
I właśnie kiedy wszystko zaczyna się układać, kiedy podpisuje wielomilionowy kontrakt, kiedy poznaje piękną Irinę, nagle coś burzy tę zbyt piękną rzeczywistość. Po tym jak ginie jego najlepszy przyjaciel, Simon popełnia kolejne błędy, które nieuchronnie prowadzą do tragedii.
Czy te wszystkie następujące po sobie wydarzenia to czysta koincydencja? Jaką mroczną tajemnicę z przeszłości skrywa Irina?
„Blizna” jest prequelem trylogii thrillerów z serii o Antonii Scott, a właściwie części „Loba Negra. Czarna wilczyca”, w której występuje Irina. W „Bliźnie” autor przybliża nam losy Iriny i jej motywację, jednak główna bohaterka do końca pozostaje owiana mgiełką tajemnicy.
„Blinza” to bardzo dynamiczny i zaskakujący thriller, który świetnie się czyta. Juan Gómez-Jurado ma specyficzny styl i sposób prowadzenia fabuły; o pewnych kwestiach wspomina z wyprzedzeniem, budując w ten sposób napięcie, inne ujawnia dopiero w momentach kulminacyjnych. Nie sposób się nudzić. Całość wzbogacił charakterystycznymi porównaniami i innymi zabiegami stylistycznymi, które na długo zapadają w pamięci.
„ℛ𝓏𝓊𝒸𝒶 𝓂𝒾 𝓉𝑜 𝓀ł𝒶𝓂𝓈𝓉𝓌𝑜, 𝓌𝒾𝑒𝓁𝓀𝒾𝑒 𝒿𝒶𝓀 𝓀𝑜ł𝑜 𝓏𝒶𝓅𝒶𝓈𝑜𝓌𝑒 𝓁𝒶𝓃𝒹 𝓇𝑜𝓋𝑒𝓇𝒶, 𝒶 𝒿𝒶 𝓊𝓈́𝓂𝒾𝑒𝒸𝒽𝒶𝓂 𝓈𝒾𝑒̨ 𝓃𝒾𝑒𝓈́𝓂𝒾𝒶ł𝑜, 𝓊𝒹𝒶𝒿𝒶̨𝒸, 𝓏̇𝑒 𝒿𝑒 ł𝓎𝓀𝒶𝓂.”
Powieść cechuje się wyjątkową lekkością opowieści, a tempo jest niesamowite. Momentami odnosiłam wrażenie, że jestem obserwatorem jakiegoś szaleńczego wyścigu i jedyne co mogę zrobić, to postawiać, kto pierwszy dobiegnie do mety. Wszystko zmienia się dosłownie w ułamkach sekund i niemożliwe jest, aby przewidzieć zakończenie.
„Blizna” to nie tylko czysta sensacja, zawiłości, tajemniczość i napięcie, charakterystyczne dla thrillera. „Blizna” to przede wszystkim powieść o tak ogromnym poczuciu krzywdy, że hodowana przez lata chęć zemsty musi w końcu znaleźć ujście. O poszukiwaniu sprawiedliwości, które nie daje odetchnąć dopóki się nie dokona. To również opowieść smutku, potrzebie miłości i o tym, że dopiero w ekstremalnych sytuacjach poznajemy siebie naprawdę. I o tym jak bardzo sami potrafimy siebie oszukiwać. „Blizna” to potwierdzenie tego, że jeśli wyznaczymy sobie jakiś cel, prawdziwy cel, to staje się on całym naszym życiem i nic bez niego nie ma znaczenia.
Czy rewanż przyniesie satysfakcję? Czy zemsta może się w ogóle dokonać?
„ℳ𝓎, 𝓁𝓊𝒹𝓏𝒾𝑒, 𝒸𝒽𝒸𝑒𝓂𝓎 𝓏̇𝓎𝒸́ 𝓌 𝓀ł𝒶𝓂𝓈𝓉𝓌𝒾𝑒, 𝓈𝒸𝒽𝓇𝑜𝓃𝒾𝒸́ 𝓈𝒾𝑒̨ 𝓌 𝒿𝑒𝑔𝑜 𝒸𝒾𝑒𝓅ł𝓎𝒸𝒽 𝓈́𝒸𝒾𝒶𝓃𝒶𝒸𝒽 𝓏𝒷𝓊𝒹𝑜𝓌𝒶𝓃𝓎𝒸𝒽 𝓃𝒶 𝓅𝒾𝒶𝓈𝓀𝓊 𝒾 𝒿𝑒𝓈𝓉𝑒𝓈́𝓂𝓎 𝓌 𝓈𝓉𝒶𝓃𝒾𝑒 𝓏𝒶𝒷𝒾𝒸́, 𝒷𝓎𝓁𝑒 𝓉𝓎𝓁𝓀𝑜 𝓃𝒾𝑒 𝓅𝑜𝓏𝒷𝒶𝓌𝒾𝑜𝓃𝑜 𝓃𝒶𝓈 𝓉𝑒𝒿 𝑜𝒸𝒽𝓇𝑜𝓃𝓎.”
„(…) 𝒷𝑜́𝓁, 𝒿𝒶𝓀𝒾 𝓌𝓎𝓌𝑜ł𝓊𝒿𝑒 𝓅𝓇𝒶𝓌𝒹𝒶, 𝒿𝑒𝓈𝓉 𝓉𝒶𝓀 𝑜𝓈𝓉𝓇𝓎, 𝓏̇𝑒 𝓅𝓇𝓏𝑒𝓏 𝒸𝒶ł𝑒 𝓏̇𝓎𝒸𝒾𝑒 𝓈𝓉𝒶𝓇𝒶𝓂𝓎 𝓈𝒾𝑒̨ 𝑔𝑜 𝓊𝓃𝒾𝓀𝒶𝒸́.”
„𝒲𝓎𝓇𝓏𝓊𝓉𝓎 𝓈𝓊𝓂𝒾𝑒𝓃𝒾𝒶 𝓅𝓇𝓏𝓎𝒿𝒹𝒶̨ 𝓃𝒶 𝒾𝓂𝓅𝓇𝑒𝓏𝑒̨ 𝓅𝑜́𝓏́𝓃𝒾𝑒𝒿. 𝒮𝓅𝑜́𝓏́𝓃𝒾𝑜𝓃𝑒, 𝓁𝑒𝒸𝓏 𝓃𝒾𝑒𝓊𝓃𝒾𝓀𝓃𝒾𝑜𝓃𝑒.”
Link do FB:
https://www.facebook.com/aniasztukaczytania/
Zapraszam:)
„𝒲 𝓏̇𝓎𝒸𝒾𝓊 𝒸𝓏𝑒̨𝓈𝓉𝑜 𝒷𝓎𝓌𝒶 𝓉𝒶𝓀, 𝓏̇𝑒 𝓀𝒾𝑒𝒹𝓎 𝓂𝓎𝓈́𝓁𝒾𝓈𝓏, 𝓏̇𝑒 𝓌𝓈𝓏𝓎𝓈𝓉𝓀𝑜 𝒿𝑒𝓈𝓉 𝓃𝒶 𝓃𝒶𝒿𝓁𝑒𝓅𝓈𝓏𝑒𝒿 𝒹𝓇𝑜𝒹𝓏𝑒, 𝓌𝓉𝑒𝒹𝓎 𝓂𝒶𝓈𝓏 𝓃𝒶𝒿𝓌𝒾𝑒̨𝓀𝓈𝓏𝑒 𝓈𝓏𝒶𝓃𝓈𝑒 𝓃𝒶 𝓉𝑜, 𝒷𝓎 𝓌𝓈𝓏𝓎𝓈𝓉𝓀𝑜 𝓈𝒸𝒽𝓇𝓏𝒶𝓃𝒾𝒸́.”
Simon Sax to młody mężczyzna o niezbyt atrakcyjnej aparycji, za to z umysłem, który bez problemu porusza się w skomplikowanych kodach i obliczeniach matematycznych.
Twórca wyjątkowego algorytmu, który jest jak sztuczna...
2024-03-01
„(…) 𝑜𝑡𝑤𝑜𝑟𝑧𝑦ł𝑎 𝑗𝑒𝑑𝑛𝑎̨ 𝑘𝑤𝑎𝑡𝑒𝑟𝑒̨ 𝑜𝑘𝑛𝑎, 𝑝𝑜𝑡𝑒𝑚 𝑑𝑟𝑢𝑔𝑎̨, 𝑢𝑠𝑖𝑎𝑑ł𝑎 𝑛𝑎 𝑝𝑎𝑟𝑎𝑝𝑒𝑐𝑖𝑒, 𝑛𝑜𝑔𝑖 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑟𝑧𝑢𝑐𝑖ł𝑎 𝑛𝑎 𝑧𝑒𝑤𝑛𝑎̨𝑡𝑟𝑧 𝑖 𝑧𝑒𝑠𝑘𝑜𝑐𝑧𝑦ł𝑎 𝑤 𝑐𝑖𝑒𝑚𝑛𝑜𝑠́𝑐́. 𝑇𝑜 𝑡𝑒𝑧̇ 𝑏𝑦ł𝑜 𝑗𝑎𝑘𝑖𝑒𝑠́ 𝑤𝑦𝑗𝑠́𝑐𝑖𝑒.”
„Bajka, Bajeczka” czyli surrealistyczno-baśniowa opowieść, w której koszmar senny staje się wyjątkowo realny, a marzenia i intuicja wyostrzone niczym brzytwa, mogą bez problemu rozorać policzek. Rana się nie zasklepi, za to w trakcie czytania jeszcze bardziej się zaogni.. Dlatego ta opowieść ze świata podzielonego na pół grubą kreską, jest ostatecznie opowieścią o przenikaniu się światów. Gruba kreska, zamiast drastycznie dzielić, rozmywa granice jednocześnie łącząc i splatając obie przestrzenie w jedno. Realność zaciera się we wspomnieniach i wizjach głównej bohaterki. W jej okaleczonym przez życie umyśle.
Bajka- rzeka, która zalewa, ratuje i rujnuje, obmywa, oczyszcza, zatapia.
Bajeczka – dziewczyna, która przygląda się zniekształconemu światu, „𝑤ł𝑎𝑧𝑖ł𝑎 𝑛𝑎 𝑑𝑟𝑧𝑒𝑤𝑜 𝑖 𝑛𝑎 𝑤𝑠𝑧𝑦𝑠𝑡𝑘𝑜 𝑝𝑎𝑡𝑟𝑧𝑦ł𝑎 𝑧 𝑔𝑜́𝑟𝑦. (…) 𝐶𝑧𝑢ł𝑎 𝑠𝑖𝑒̨ 𝑤𝑡𝑒𝑑𝑦 𝑗𝑎𝑘 𝑗𝑎𝑘𝑖𝑠́ 𝑑𝑢𝑐ℎ, 𝑘𝑡𝑜́𝑟𝑦 𝑚𝑎 𝑛𝑎 𝑤𝑠𝑧𝑦𝑠𝑡𝑘𝑜 𝑏𝑎𝑐𝑧𝑒𝑛𝑖𝑒.”
Trzęsawiska i Pogorzałe – dwa miejsca akcji jak dwa żywioły - woda i ogień.
Co jest rzeczywistością, a co tylko wyobrażeniem?
I wkraczamy w ten magiczny świat słów, emocji, zmysłów, życia i umierania..
W powieści walczą ze sobą ogień i woda, zachodzi na siebie światło i mrok; niebiosa z tym, co głęboko zakopane pod ziemią.
„Bajka, Bajeczka” to powieść z pogranicza jawy i snu. Powieść o pamięci i pamiętaniu. O odkrywaniu tajnych zakamarków w umyśle, które wcześniej zostały zablokowane przez przeżytą traumę. To opowieść o poszukiwaniu prawdy i o zaprzeczaniu prawdzie, o urealnianiu historii poprzez sztuczne jej upiększanie.
Utwór, który zachwycił mnie językiem, głębią, historią, innością, odwagą.
Odwagą w przekraczaniu barier stawianych podświadomości.
Odwagą w śmiałym naruszaniu tematów tabu.
I tylko od interpretacji czytelnika zależy ocena, gdzie kończy się bajeczka a zaczyna rzeczywistość. Wszystko mogło się wydarzyć i nic nie mogło zaistnieć. Świat z powieści to nie tylko alternatywna rzeczywistość, to bardzo skomplikowany mechanizm, którego funkcjonowania nie jesteśmy do końca w stanie zrozumieć, tak jak nie możemy w pełni uchwycić sposobu działania naszego mózgu.
„Bajka, Bajeczka” to powieść, która przedziwnie nie kończy się pomimo zakończenia, gdyż nieustannie zapętla się, dając tym samym odczucie klaustrofobii i braku możliwości ucieczki z zaklętego kręgu historii; z zaburzonych rodzinnych relacji, zabobonów, utartych poglądów, krzywdzących i powtarzanych nagminnie stereotypów. Powieść, w której autorka daje dojść do głosu tym, którzy nigdy nie byli wysłuchani.
„𝐽𝑒𝑗 𝑠𝑎𝑚𝑜𝑡𝑛𝑜𝑠́𝑐́ 𝑚𝑖𝑎ł𝑎 𝑧𝑎𝑝𝑎𝑐ℎ 𝑘𝑎𝑚𝑖𝑒𝑛𝑖𝑎 𝑤𝑦𝑗𝑒̨𝑡𝑒𝑔𝑜 𝑧 𝑟𝑧𝑒𝑘𝑖 𝑎𝑙𝑏𝑜 𝑧𝑖𝑚𝑛𝑒𝑔𝑜 𝑜𝑔𝑛𝑖𝑠𝑘𝑎.”
„Bajka, Bajeczka” to również powieść, która dla wielu może być kontrowersyjna pomimo, że autorka starała się do każdej strony dramatu odnosić z szacunkiem.
Dla tej książki trzeba mieć czas i spokój, trzeba zapewnić sobie możliwość delektowania się najmniejszym fragmentem prozy, czytać bez pośpiechu w iście doborowym własnym towarzystwie. Trzeba dopuścić do siebie słowa, które wybrzmiewają za całe pokolenia, za dusze żywe i umarłe. Za strach, lęk i zabobony. Za traumy i niespełnione marzenia. Za wyparte dramaty i zapominanie przyjemności. Za życie we śnie, bo życie prawdziwe za bardzo boli.
Przed przeczytaniem powieści byłam na ciekawym spotkaniu autorskim i teraz, z perspektywy czasu, jednak żałuję. Prowadząca zdradziła zbyt wiele ważnych szczegółów. Gdybym nie została o nich uprzedzona, treść wywarłaby na mnie jeszcze większe wrażenie. I zapewne odczuwałabym większą przyjemność podczas czytania. Dlatego nie popełnię tego błędu. Nie opowiem Wam, o niektórych mocnych fragmentach. Zresztą dla każdego coś innego w powieści będzie miało znaczenie. Każdy z nas jest inny, każdy ma inną wrażliwość. Inne fragmenty mogą wywołać ciarki, poczucie niemocy i bezradności.
W tej książce naprawdę wszystko jest istotne. Po jej przeczytaniu stało się to jeszcze bardziej wyraźne. Ta powieść jest tak dobra, że w każdym słowie, zwrocie przetacza się z wielką mocą podtekst, drugie dno i dziesięć możliwych interpretacji. Otwieram teraz książkę na dowolnej stronie i czerpię z głębi każdego zdania ogromną satysfakcję. Dawno nie czytałam czegoś tak mocnego, drażniącego, dziwnego, pięknego i wzruszającego.
„ 𝑍̇𝑎𝑙 𝑟𝑧𝑢𝑐𝑖ł 𝑗𝑒𝑗 𝑠𝑖𝑒̨ 𝑑𝑜 𝑔𝑎𝑟𝑑ł𝑎 𝑖 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑔𝑟𝑦𝑧ł 𝑡𝑐ℎ𝑎𝑤𝑖𝑐𝑒̨.”
Serdecznie polecam!
Link do FB: https://www.facebook.com/aniasztukaczytania/
Link do bloga: https://www.aniasztukaczytania.pl/
Zapraszam:)
„(…) 𝑜𝑡𝑤𝑜𝑟𝑧𝑦ł𝑎 𝑗𝑒𝑑𝑛𝑎̨ 𝑘𝑤𝑎𝑡𝑒𝑟𝑒̨ 𝑜𝑘𝑛𝑎, 𝑝𝑜𝑡𝑒𝑚 𝑑𝑟𝑢𝑔𝑎̨, 𝑢𝑠𝑖𝑎𝑑ł𝑎 𝑛𝑎 𝑝𝑎𝑟𝑎𝑝𝑒𝑐𝑖𝑒, 𝑛𝑜𝑔𝑖 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑟𝑧𝑢𝑐𝑖ł𝑎 𝑛𝑎 𝑧𝑒𝑤𝑛𝑎̨𝑡𝑟𝑧 𝑖 𝑧𝑒𝑠𝑘𝑜𝑐𝑧𝑦ł𝑎 𝑤 𝑐𝑖𝑒𝑚𝑛𝑜𝑠́𝑐́. 𝑇𝑜 𝑡𝑒𝑧̇ 𝑏𝑦ł𝑜 𝑗𝑎𝑘𝑖𝑒𝑠́ 𝑤𝑦𝑗𝑠́𝑐𝑖𝑒.”
„Bajka, Bajeczka” czyli surrealistyczno-baśniowa opowieść, w której koszmar senny staje się wyjątkowo realny, a marzenia i intuicja wyostrzone niczym brzytwa, mogą bez problemu rozorać policzek. Rana się nie...
2024-01-25
2024-01-24
2024-01-24
To wstrząsające, co można zobaczyć po rozbiciu lustra zakrzywiającego rzeczywistość.
Z niecierpliwością i pewną obawą czekałam na „Nielata”.
Z niecierpliwością, bo po znakomitym „Szymku” miałam ochotę na więcej, na kolejną porcję emocjonującej lektury. I z obawą, czy autorowi uda się przeskoczyć poprzeczkę, którą zawiesił sobie wysoko. A jednak i na szczęście, moje obawy były nieuzasadnione.
Wrocław lata dziewięćdziesiąte. W melinie w centrum miasta zostaje znalezione ciało znanego aktora. Policjanci z wydziału zabójstw zajmujący się sprawą nieoczekiwanie wkraczają w mroczny świat polityki i seksualnych nadużyć. Kiedy otrzymują wezwanie do kolejnych zwłok, rozwiązanie zagadki staje się jeszcze większym wyzwaniem. W jaki sposób te dwie sprawy się łączą? Kim jest druga ofiara?
Policjanci stopniowo odkrywają mroczne powiązania i obrzydliwe okoliczności. Jednocześnie czytelnik zapoznaje się z historią młodego chłopaka, którego największa krzywda spotkała ze strony najbliższej rodziny. Patologia rodzi kolejną patologię..
Piotr Kościelny zawsze bierze na warsztat trudne tematy społeczne, o których nie zawsze się mówi, a jeszcze rzadziej się o nich pisze. Szczególnie sprawy młodych ludzi są zbyt często marginalizowane i wypierane ze świadomości. I autor brutalnie to uzmysławia. Przemilczenie problemu nie sprawi, że problem zniknie. Może za to doprowadzić do jeszcze większej katastrofy..
„Nielat” porusza ważne kwestie społeczne, polityczne, socjologiczne i psychologiczne. Powieść nie wymaga długiej recenzji, dogłębnej analizy, czy niespiesznych rozważań. Ta historia jest tak mocna, bulwersująca i wiarygodna, że można sobie darować bajkowe opisy i marketingowe chwyty, które mają zachęcić do jej przeczytania. „Nielat” to książka dla czytelnika o mocnych nerwach, dla każdego, kto ceni sobie fikcję literacką mocno osadzoną w realiach. Ta powieść jest jak sprawozdanie z faktycznych wydarzeń. Autor umiejętnie wprowadza czytelnika w zakamarki ciemnej strony natury człowieka, bo to co autentyczne ma głębokie oddziaływanie i jest znacznie bardziej bulwersujące. Opowieść pochłania, przyciąga jak magnez, nawet wtedy, gdy pozornie odpycha mocnymi fragmentami. I nie chodzi tu wcale o bezduszną makabrę, tylko o emocje, które wywołują poczucie bezradności i zaskoczenia na autodestrukcyjne i antyspołeczne zachowania, na koszmarną i bezsensowną przemoc. Aż ciarki przechodzą.
Reportażowa prostota przesiąknięta brutalnością i świetnie oddany klimat lat 90-tych to niepodważalne atuty tej powieści.
I kiedy wydaje się, że autor niczym już czytelnika nie zaskoczy, na koniec dokłada taką dawkę nagiej, niczym nie ubarwionej, brutalnej prawdy, że nie sposób o tej książce zapomnieć.
We mnie buzowały emocje, niedowierzanie, oburzenie, próba zaprzeczenia, która stopniowo zmieniała się w niechcianą akceptację takiego stanu rzeczy. Akceptację spowodowaną bezradnością i świadomością, że niestety na niektóre sprawy po prostu nie mamy wpływu. Nie zmienimy natury niektórych ludzi, nie uleczymy nieuleczalnych psychopatów, nie sprawimy, że pieniądze, układy i chciwość przestaną rządzić światem.
Po lekturze „Nielata” wracamy do nudnej, ale bezpiecznej rzeczywistości. I nadal możemy w spokoju udawać, że to wszystko nie dzieje się na co dzień, że niczego nie dostrzegamy.
Link do FB:
https://www.facebook.com/aniasztukaczytania
Zapraszam:)
To wstrząsające, co można zobaczyć po rozbiciu lustra zakrzywiającego rzeczywistość.
Z niecierpliwością i pewną obawą czekałam na „Nielata”.
Z niecierpliwością, bo po znakomitym „Szymku” miałam ochotę na więcej, na kolejną porcję emocjonującej lektury. I z obawą, czy autorowi uda się przeskoczyć poprzeczkę, którą zawiesił sobie wysoko. A jednak i na szczęście, moje obawy...
2024-01-22
2024-01-18
2024-01-11
„𝑃ł𝑜𝑚𝑦𝑘𝑖 ł𝑎̨𝑐𝑧𝑦ł𝑦 𝑠𝑖𝑒̨ 𝑧𝑒 𝑠𝑜𝑏𝑎̨, 𝑠𝑝𝑙𝑎𝑡𝑎ł𝑦 𝑖 𝑜𝑑𝑑𝑧𝑖𝑒𝑙𝑎ł𝑦 𝑤 ℎ𝑖𝑝𝑛𝑜𝑡𝑦𝑐𝑧𝑛𝑦𝑚 𝑡𝑎𝑛́𝑐𝑢. (…) 𝐶ℎł𝑜𝑝𝑖𝑒𝑐 𝑧𝑎𝑚𝑘𝑛𝑎̨ł 𝑏𝑙𝑎𝑠𝑧𝑎𝑛𝑒 𝑑𝑟𝑧𝑤𝑖𝑐𝑧𝑘𝑖, 𝑛𝑖𝑒𝑐ℎ 𝑡𝑎𝑚 𝑤 𝑠́𝑟𝑜𝑑𝑘𝑢 𝑜𝑔𝑖𝑒𝑛́ 𝑠𝑖𝑒̨ 𝑟𝑜𝑧𝑏𝑢𝑐ℎ𝑎, 𝑛𝑖𝑒𝑐ℎ 𝑧̇𝑦𝑗𝑒.”
Są powieści przez które się brnie. Jak w gęstym, czarnym błocie. Jak w białym śniegu po pachy. Potem jest się mocno poobijanym, zmęczonym, roztrzęsionym, zdziwionym i… usatysfakcjonowanym.
„Zmęczenie materiału” to właśnie taki tekst, który wielkimi literami wbija się w naskórek i dociera do każdego nerwu ciała. Wywołuje ciarki, paraliż, atakuje umysł, odbiera apetyt. Czytelnik jest bezsilny i skrępowany intensywnością opowieści, która nawet gdy na moment luzuje więzy, po chwili ściąga je ze zdwojoną mocą całkowicie blokując dopływ tlenu.
O tej dosadności w prostocie i eteryczności w przenośni, nie sposób będzie zapomnieć.
Marek Šindelka jest nie tylko utalentowanym „opowiadaczem”, ale też pisarzem sterującym uczuciami i ciałem czytelnika za pomocą spisanych słów. Słów, które obezwładniają. Bo „𝑐𝑖𝑎ł𝑜 𝑝𝑎𝑚𝑖𝑒̨𝑡𝑎 𝑤𝑖𝑒̨𝑐𝑒𝑗. 𝑁𝑎 𝑗𝑒𝑔𝑜 𝑝𝑎𝑚𝑖𝑒̨𝑐𝑖 𝑚𝑜𝑧̇𝑛𝑎 𝑝𝑜𝑙𝑒𝑔𝑎𝑐́.”
„Zmęczenie materiału” to powieść drogi – tragiczna historia bezimiennego chłopca, który po ucieczce z ośrodka detencyjnego, rusza na poszukiwanie brata Amira. Razem z nim udajemy się w trudną podróż z szeptaną cicho prośbą, aby chłopcu się udało i żeby to, czego szuka w nowym świecie, było tuż za rogiem. Podczas czytania mocno wyczuwalny jest tragizm i brak nadziei. „𝐴 𝑤𝑜𝑘𝑜́ł 𝑐𝑎ł𝑦 𝑡𝑒𝑛 𝑛𝑖𝑒𝑝𝑟𝑧𝑦𝑗𝑎𝑧𝑛𝑦 𝑘𝑜𝑛𝑡𝑦𝑛𝑒𝑛𝑡, 𝑜𝑡𝑜𝑐𝑧𝑜𝑛𝑦 𝑝𝑜𝑑𝑤𝑜́𝑗𝑛𝑦𝑚 𝑝ł𝑜𝑡𝑒𝑚 𝑧 𝑑𝑟𝑢𝑡𝑒𝑚 𝑘𝑜𝑙𝑐𝑧𝑎𝑠𝑡𝑦𝑚.”
„Zmęczenie materiału” to swoisty test ile człowiek może znieść, ile wytrzymać. Gdzie jest granica ciała i duszy po przekroczeniu której człowiek umiera?
Powieść została napisana z uwzględnieniem najdrobniejszych niuansów kulturowych i międzyludzkich. Buzuje intensywnością, hipnotyzuje realnością, emocjonalnie oszołamia. To książka smutna i wyjątkowo sugestywna. Klaustrofobiczna. Piękna. Nietuzinkowa. Inna. Mocna. Wyraźna i dosadna. Poetycka, ale mocno osadzona w realiach. Wywołująca ciarki i niedowierzanie.
Opowieść o tym, że lepiej jest tam, gdzie nas nie ma. Bo co właściwie jest gorsze: znane, ogarnięte wojną tereny, czy nowy świat – zimny, kolczasty, obcy, wrogi i niebezpieczny? „𝐸𝑢𝑟𝑜𝑝𝑎 𝑡𝑜 𝑘𝑜𝑟𝑦𝑡𝑎𝑟𝑧𝑒, 𝑒𝑠𝑡𝑎𝑘𝑎𝑑𝑦, 𝑚𝑎𝑔𝑎𝑧𝑦𝑛𝑦 𝑙𝑜𝑔𝑖𝑠𝑡𝑦𝑐𝑧𝑛𝑒 – 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑑𝑒 𝑤𝑠𝑧𝑦𝑠𝑡𝑘𝑖𝑚 𝑜𝑔𝑟𝑜𝑑𝑧𝑒𝑛𝑖𝑎.”
To opowieść o poszukiwaniu poczucia bezpieczeństwa. O głodzie, rozpaczy, przerażeniu, braku akceptacji. Ale przede wszystkim to powieść o samotności. Prawdziwej, lodowatej samotności.
Autor z jednej strony przedstawia świat jako mechanizm rządzący się regułami, żeby później wszystkie te reguły wyrzucić do kosza i stworzyć nową, intensywną w doznania rzeczywistość.
Początkowo podczas czytania odnosiłam wrażenie, że oglądam film z bezpiecznej odległości, jakby zza szyby, ze świadomością, że nie może mi się stać nic złego. Ta bezpieczna odległość powoduje, że po jakimś czasie, oglądając wciąż ten sam koszmar, stopniowo umniejsza się zło, strach i to, co przeżywają bohaterowie. Jeśli samemu czegoś się nie doświadczy na własnej skórze, to nie da się tego prawdziwie zrozumieć. A groza tego, co się wokół nas dzieje blednie. Uodporniamy się na świat, na zło i niewyobrażalne ludzkie dramaty. Zobojętnieliśmy. Šindelka pokazuje intensywność strachu, intensywność przeżyć, po czym zrywa boleśnie plaster z bariery ochronnej..
„𝐴𝑛𝑖 𝑠́𝑙𝑎𝑑𝑢 𝑧̇𝑦𝑐𝑖𝑎. 𝑊 𝑙𝑢𝑑𝑧𝑖𝑎𝑐ℎ 𝑡𝑒𝑧̇ 𝑧̇𝑦𝑐𝑖𝑒 𝑠𝑖𝑒̨ 𝑤𝑦𝑝𝑎𝑙𝑖ł𝑜. 𝑍𝑒𝑝𝑠𝑢ł𝑜 𝑠𝑖𝑒̨ 𝑜𝑑 𝑠́𝑟𝑜𝑑𝑘𝑎 𝑖 𝑧𝑎𝑚𝑎𝑟ł𝑜.”
Link do FB:
https://www.facebook.com/aniasztukaczytania
Zapraszam :)
„𝑃ł𝑜𝑚𝑦𝑘𝑖 ł𝑎̨𝑐𝑧𝑦ł𝑦 𝑠𝑖𝑒̨ 𝑧𝑒 𝑠𝑜𝑏𝑎̨, 𝑠𝑝𝑙𝑎𝑡𝑎ł𝑦 𝑖 𝑜𝑑𝑑𝑧𝑖𝑒𝑙𝑎ł𝑦 𝑤 ℎ𝑖𝑝𝑛𝑜𝑡𝑦𝑐𝑧𝑛𝑦𝑚 𝑡𝑎𝑛́𝑐𝑢. (…) 𝐶ℎł𝑜𝑝𝑖𝑒𝑐 𝑧𝑎𝑚𝑘𝑛𝑎̨ł 𝑏𝑙𝑎𝑠𝑧𝑎𝑛𝑒 𝑑𝑟𝑧𝑤𝑖𝑐𝑧𝑘𝑖, 𝑛𝑖𝑒𝑐ℎ 𝑡𝑎𝑚 𝑤 𝑠́𝑟𝑜𝑑𝑘𝑢 𝑜𝑔𝑖𝑒𝑛́ 𝑠𝑖𝑒̨ 𝑟𝑜𝑧𝑏𝑢𝑐ℎ𝑎, 𝑛𝑖𝑒𝑐ℎ 𝑧̇𝑦𝑗𝑒.”
Są powieści przez które się brnie. Jak w gęstym, czarnym błocie. Jak w białym śniegu po pachy. Potem jest się mocno poobijanym, zmęczonym, roztrzęsionym, zdziwionym i… usatysfakcjonowanym....
2024-01-08
„𝐴𝑔𝑎́𝑡𝑎 𝑧𝑎𝑝𝑎𝑙𝑖ł𝑎 𝑏𝑖𝑎ł𝑒 𝑠́𝑤𝑖𝑒𝑐𝑒 𝑔𝑟𝑜𝑚𝑛𝑖𝑐𝑧𝑛𝑒, 𝑝𝑜ł𝑜𝑧̇𝑦ł𝑎 𝑐ℎ𝑙𝑒𝑏 𝑝𝑟𝑧𝑦 𝑜𝑘𝑛𝑖𝑒, 𝑠𝑘𝑢𝑙𝑖ł𝑎 𝑠𝑖𝑒̨ 𝑛𝑎 ł𝑎𝑤𝑖𝑒 𝑖 𝑝𝑜𝑔𝑟𝑎̨𝑧̇𝑦ł𝑎 𝑤 𝑚𝑜𝑑𝑙𝑖𝑡𝑤𝑖𝑒. 𝐾𝑖𝑒𝑑𝑦 𝑧𝑏𝑙𝑖𝑧̇𝑦ł 𝑠𝑖𝑒̨ 𝑑𝑜 𝑛𝑖𝑒𝑗 𝑘𝑜𝑡, 𝑤𝑧𝑖𝑒̨ł𝑎 𝑔𝑜 𝑛𝑎 𝑘𝑜𝑙𝑎𝑛𝑎 𝑖 𝑏𝑒𝑧𝑤𝑖𝑒𝑑𝑛𝑖𝑒 𝑔ł𝑎𝑠𝑘𝑎ł𝑎 𝑝𝑜 𝑚𝑖𝑒̨𝑘𝑘𝑖𝑒𝑗, 𝑐𝑖𝑒𝑝ł𝑒𝑗 𝑠𝑖𝑒𝑟𝑠́𝑐𝑖.”
„Agáta” to historia prosta i smutna, tak jak proste i smutne było życie czarownicy. To powieść, która toczy się szybko i równie szybko się ją czyta.
XVII wiek. Młodą dziewczynę społeczeństwo piętnuje za wybory dokonane przez jej matkę. Agáta to córka kobiety, która uciekła z kochankiem, zostawiając męża i dziecko.
Czy Agáta wdała się w swoją matkę? Do czego mogą posunąć się ludzie, aby zrealizować swoje złe zamiary?
Codzienne życie w małej wiosce jest bardzo specyficzne. Bohaterka powieści Fulmekovej, bezinteresownie pomaga wszystkim, którzy tego potrzebują. Jest dobra, szczera, uczciwa. I naiwna. Początkowo w intencjach ludzi nie wyczuwa fałszu. Natomiast związek małżeński Agáty, z wybranym przez ojca kandydatem, rozmija się z jej oczekiwaniami.
Opowieść nie jest zaskoczeniem. Od początku wiadomo do czego zmierza ta historia. Bo, czy może inaczej potoczyć się życie kobiety, która w XVII wieku ochoczo pomaga innym, a na dodatek zostaje naznaczona mianem czarownicy? Jednak, w powieści, nie to jest najważniejsze. Istotne jest za to świetnie przedstawione tło społeczne, relacje międzyludzkie, różne zależności, jak również kwestie sposobu postępowania i podejmowania przez bohaterów decyzji, które prowadzą do tragicznych w skutkach wydarzeń.
Pomimo, że zakończenie nie stanowi zaskoczenia, a czytelnik nie odnajdzie w książce niebanalnych zwrotów akcji, to jednak napięcie cały czas rośnie. Systematycznie zwiększa się poziom trudnych tematów, które podejmuje autorka, przez co emocje wręcz pulsują ze stron „Agáty”.
Denisa Fulmeková świetnie oddała klimat małej społeczności, słowiańskiej aury, absurdów, które kierują zachowaniem mieszkańców; znajomych, sąsiadów, księdza.
Fałsz, wiara w zabobony, zazdrość, zawiść, podstęp, intryga – wszystko to, aż krzyczy do czytelnia, powodując uczucie bezsilności i totalnej bezradności. Nasuwają się pytania, o to kim bylibyśmy i jacy byśmy byli, gdybyśmy żyli w tamtych czasach.
„Agáta” to powieść o odwiecznej walce dobra ze złem. Dobra, które pozostaje głęboko ukryte i niewidoczne oraz kłamstwa, które skutecznie wybiela zło. To również rzecz o samotności, o tym, że czasami nie można na nikogo liczyć, że jest się zdanym na siebie w najtrudniejszych momentach życia.
„𝑍𝑟𝑜𝑧𝑢𝑚𝑖𝑎ł𝑎, 𝑧̇𝑒 (…) 𝑛𝑖𝑒 𝑚𝑎 𝑛𝑖𝑘𝑜𝑔𝑜, 𝑘𝑡𝑜 𝑏𝑦 𝑗𝑎̨ 𝑜𝑐ℎ𝑟𝑜𝑛𝑖ł.”
Ta książka zrobiła mi coś dziwnego. Nie mogę przestać o niej myśleć. Z jednej strony prostymi słowami, oszczędnie w środkach, zostały opisane skomplikowane relacje międzyludzkie, z drugiej strony, jest to niby prosta historia życia czarownicy, a jednak napisana z ogromnym ładunkiem emocjonalnym. Dlatego myślę, że obok "Agáty" nie można przejść obojętnie. Warto ją przeczytać, aby poczuć specyficzną atmosferę, zapach przeszłości i razem z bohaterką podążać powoli w kierunku przeznaczenia.
„𝑊𝑦𝑑𝑎𝑤𝑎ł𝑜 𝑗𝑒𝑗 𝑠𝑖𝑒̨, 𝑧̇𝑒 𝑐𝑎ł𝑎 𝑗𝑒𝑠𝑡 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑠𝑖𝑎̨𝑘𝑛𝑖𝑒̨𝑡𝑎 𝑚𝑟𝑜𝑘𝑖𝑒𝑚, 𝑎𝑙𝑒 𝑤𝑟𝑎𝑧 𝑧 𝑘𝑎𝑧̇𝑑𝑦𝑚 𝑜𝑑𝑑𝑒𝑐ℎ𝑒𝑚 𝑟𝑜𝑑𝑧𝑖ł𝑜 𝑠𝑖𝑒̨ 𝑤 𝑛𝑖𝑒𝑗 𝑠́𝑤𝑖𝑎𝑡ł𝑜.”
Autorka zaznacza, że historia młodej czarownicy nie jest czystą fikcją..
Link do FB:
https://www.facebook.com/aniasztukaczytania
Zapraszam:)
„𝐴𝑔𝑎́𝑡𝑎 𝑧𝑎𝑝𝑎𝑙𝑖ł𝑎 𝑏𝑖𝑎ł𝑒 𝑠́𝑤𝑖𝑒𝑐𝑒 𝑔𝑟𝑜𝑚𝑛𝑖𝑐𝑧𝑛𝑒, 𝑝𝑜ł𝑜𝑧̇𝑦ł𝑎 𝑐ℎ𝑙𝑒𝑏 𝑝𝑟𝑧𝑦 𝑜𝑘𝑛𝑖𝑒, 𝑠𝑘𝑢𝑙𝑖ł𝑎 𝑠𝑖𝑒̨ 𝑛𝑎 ł𝑎𝑤𝑖𝑒 𝑖 𝑝𝑜𝑔𝑟𝑎̨𝑧̇𝑦ł𝑎 𝑤 𝑚𝑜𝑑𝑙𝑖𝑡𝑤𝑖𝑒. 𝐾𝑖𝑒𝑑𝑦 𝑧𝑏𝑙𝑖𝑧̇𝑦ł 𝑠𝑖𝑒̨ 𝑑𝑜 𝑛𝑖𝑒𝑗 𝑘𝑜𝑡, 𝑤𝑧𝑖𝑒̨ł𝑎 𝑔𝑜 𝑛𝑎 𝑘𝑜𝑙𝑎𝑛𝑎 𝑖 𝑏𝑒𝑧𝑤𝑖𝑒𝑑𝑛𝑖𝑒 𝑔ł𝑎𝑠𝑘𝑎ł𝑎 𝑝𝑜 𝑚𝑖𝑒̨𝑘𝑘𝑖𝑒𝑗, 𝑐𝑖𝑒𝑝ł𝑒𝑗 𝑠𝑖𝑒𝑟𝑠́𝑐𝑖.”
„Agáta” to historia prosta i smutna, tak jak proste i smutne było życie czarownicy. To powieść, która toczy się szybko i równie szybko się ją...
„Ostatni azyl” to powieść, która jest dla mnie ogromnym rozczarowaniem. Czekam na więcej szczerych opinii, na razie odnoszę wrażenie, że przeważają te naciągane, które mają za zadanie zbytnio nie zaniżać średniej oceny. Egzemplarze recenzenckie powodują wtórną ślepotę oraz usilne i nagminne podwyższanie noty książki, co przecież długoterminowo powoduje utratę zaufania do blogera czy recenzenta. Czegoś, co jest napisane po prostu źle, nawet jeśli zostało oparte na ciekawym pomyśle, nie można uczciwie ocenić wysoko. No chyba, że ktoś zaczyna przygodę z książkami, a wcześniej czytał tylko powieści, które nie powinny nigdy ukazać się drukiem.
Tak zresztą jest i w tym przypadku.
Opowiadana historia to jedno, ale sposób opowieści jest dla mnie istotniejszy. Będę to powtarzać do znudzenia, nawet najnudniejsza historia, jeśli jest napisana czy opowiedziana w intrygujący, płynny i zaskakujący sposób, może wywrzeć ogromne wrażenie.
Dlatego styl ma znaczenie, dlatego dobra redakcja ma znaczenie. Tym bardziej dziwi i zastanawia, jak to się wydarzyło, że jest aż tak źle, skoro autor jest absolwentem wydziału dziennikarstwa i byłym oficerem wywiadu.
Może autor nie miał pomysłu na to, jak poprowadzić fabułę?
Początkowy natłok migawek, które stanowią wprowadzenie do tła powieści, był wyjątkowo męczący. Poza tym wiele nie mających znaczenia szczegółów i bohaterowie, z których żaden nie wyróżniał się niczym szczególnym, przywodziło mi na myśl spisany pomysł, z którego po dopracowaniu miała powstać powieść.
To, co w powieści Marcina Falińskiego wybija się na pierwszy plan i zabija całość, to sztuczny język, nienaturalne dialogi (np. czy rozmawiając ze sobą, w każdym zdaniu powtarzamy imię rozmówcy?) i chaotyczność. Do tego brak logiki i wiarygodności zachowania głównych bohaterów, przewidywalność rozwoju wypadków, masa niedomówień, pojawiających się znikąd rozwiązań zagadek, brak spójności opowieści, urywane fragmenty, które wcale nie wzbudzają zainteresowania.
„Ostatni azyl” to krótka powieść, której autor nie pozwolił na rozwinięcie ciekawych wątków, a niektóre fragmenty uczynił niemożliwie rozwlekłymi.
Poza tym rażące były wyskakujące jak Filip z konopi sceny seksu (powieść sensacyjna czy erotyczna?), nowe postacie, czy sytuacje, gdy czytelnik nagle dowiadywał się, że bohater zna odpowiedź na jakieś nurtujące pytanie, ale wcześniej nie miał okazji udać się z tym bohaterem w fascynującą podróż, żeby właśnie tę prawdę odkryć.
Ta opinia to tylko pobieżna analiza.
Mam poczucie zmarnowanego czasu, który przeznaczyłam na czytanie, dlatego nie będę poświęcać go więcej na rozbudowaną recenzję.
Powieść czyta się źle. Bardzo źle. Nie czerpałam żadnej przyjemności z czytania. Ledwo dobrnęłam do końca.
Za egzemplarz książki do recenzji dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca
Link do FB:
https://www.facebook.com/aniasztukaczytania/
Zapraszam😊
„Ostatni azyl” to powieść, która jest dla mnie ogromnym rozczarowaniem. Czekam na więcej szczerych opinii, na razie odnoszę wrażenie, że przeważają te naciągane, które mają za zadanie zbytnio nie zaniżać średniej oceny. Egzemplarze recenzenckie powodują wtórną ślepotę oraz usilne i nagminne podwyższanie noty książki, co przecież długoterminowo powoduje utratę zaufania do...
więcej Pokaż mimo to