rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Książka inna niż wszystkie. Choć literatura wojenna jest ostatnio bardzo popularna, "Lekarka nazistów" zdecydowanie wysuwa się przed szereg. Pełna miłosnych uniesień i ryzykownych decyzji historia Alicji Sambor pozostaje z czytelnikiem na długo.

Nowogród. Rok 1941. Uciekająca ze stolicy chirurg, Alicja Sambor, trafia na samochód z rannym niemieckim żołnierzem. Kobieta wraz z córką opuściły Warszawę tuż po tym, jak jej mąż, znany profesor, lekarz Jan Sambor, został rozstrzelany przez Gestapo. Oddana swojej pracy, bijąc się z myślami, postanawia uratować nogę choremu agresorowi. Jeszcze wtedy nie zdaje sobie sprawy z tego, gdzie zaprowadzi ją chęć niesienia bezinteresownej pomocy. Chcąc w spokoju doczekać końca wojny, zdana tylko na siebie, postanawia osiąść w spokojnym miasteczku, z dala od zagrożenia. Jednak jej potrzeba pomagania powoduje, że jej drogi krzyżują się nie tylko z niemieckim komendantem miejscowego komisariatu, ale także z ukrywającymi się w lesie partyzantami. Od tej pory życie Alicji poważnie się skomplikuje, a zamiast bezpieczeństwa i spokoju, zazna wrogich spojrzeń sąsiadów, którym będzie musiała udowodnić, że nie jest kolaborantką.

W Lekarce nazistów czytelnik otrzyma nie tylko niesamowitą, oryginalną i trzymającą w napięciu historię, ale także pełny wachlarz uczuć i emocji. Alicja to wrażliwa kobieta, która w swoim życiu kieruje się zawsze dobrem drugiego człowieka. Po stracie ukochanego męża, los po raz kolejny nie jest dla niej łaskawy. Lekarka staje przed wyborem: czy posłuchać głosu rozsądku, czy jednak kierować się sercem? W czasach niepewnego jutra, ludzkiej krzywdy i zwątpienia, miłość może okazać się nadzieją na lepsze czasy. W przypadku Alicji jest ona jednak nie lada problemem.

Patrząc na gatunek książki można by sądzić, że historia będzie powoli przeciekać przez palce, spokojnym i stonowanym rytmem. O Lekarce nazistów na pewno można powiedzieć wiele, ale nie to, że nic się w niej nie dzieje. Dzieje się i to bardzo dużo. Historia jest bardzo dynamiczna. Rybakiewicz często stosuje zwroty akcji, których nie powstydziłby się nie jeden autor książek sensacyjnych. A mimo to emanuje ciepłem, dobrocią i po prostu dobrą lekturą.

Fabuła jest dopracowana w najdrobniejszych szczegółach. Wszystko idealnie do siebie pasuje i nic nie jest przesadzone. Mimo, że to romans, nie jest ona słodko-różowo-cukierkowo przesadzona, wręcz przeciwnie, chwyta czytelnika za serce właśnie swoim realizmem, a może też uniwersalnością? Bo przecież ta historia mogła wydarzyć się naprawdę. Nie tylko w wojennej rzeczywistości.

Choć to dopiero styczeń wiem, że "Lekarka nazistów" trafi do moich ulubionych w tym roku. O tej książce nie można zapominać, trzeba o niej rozmawiać, a już na pewno należy ją czytać!

Książka inna niż wszystkie. Choć literatura wojenna jest ostatnio bardzo popularna, "Lekarka nazistów" zdecydowanie wysuwa się przed szereg. Pełna miłosnych uniesień i ryzykownych decyzji historia Alicji Sambor pozostaje z czytelnikiem na długo.

Nowogród. Rok 1941. Uciekająca ze stolicy chirurg, Alicja Sambor, trafia na samochód z rannym niemieckim żołnierzem. Kobieta...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Co składnia ludzi do czytania kryminałów? Nie wiem, ale sama bardzo często po nie sięgam. Czym kieruję się przy doborze lektury? Za każdym razem czymś innym, choć jedno się nie zmienia - fabuła musi mieć w sobie coś intrygującego. Przy wyborze Zamieci takim elementem była główna bohaterka.
Ewelina Zawadzka to mieszkanka Młynar, która na co dzień wychowuje pięcioletnią Karolcię i dba o swojego partnera Olka - lokalnego bohatera. Zawodowo, jako właścicielka zakładu pogrzebowego, zajmuje się przygotowaniem zmarłych do ostatniej drogi, co - kolokwialnie mówiąc - oznacza malowanie trupów. Nigdy nie czytałam historii opowiadanej oczami tanatoplastyka i właśnie to zachęciło mnie do sięgnięcia po ten tytuł.

Zamieć Zuzanny Gajewskiej to kontynuacja przygód mieszkańców Młynar. Książkę można jednak czytać zupełnie niezależnie, czego jestem doskonałym przykładem. W tej części Ewelinę poznajemy w momencie, gdy cały jej świat zaczyna walić się na głowę. Choć akcja toczy się na kilka dni przed Bożym Narodzeniem, jej problemy rodzinne zdecydowanie nie sprzyjają atmosferze świątecznych przygotowań. Na domiar złego na pobliskim cmentarzu zostają znalezione zwłoki jej koleżanki. Kontrowersyjna przedślubna sesja fotograficzna Anety i Jacka kończy się tragicznie. Młoda kobieta zostaje zamordowana, a ciało ubrane w suknię ślubną z wbitym w klatkę piersiową nożem, zostaje porzucone obok przypadkowego grobu. Przerażająca zbrodnia wstrząsa całą wioską. Rozpoczyna się poszukiwanie sprawcy.

Fabuła wymyślona przez Gajewską jest bardzo oryginalna. Kreowanie rzeczywistości zdecydowanie przychodzi autorce bardzo łatwo, dlatego Zamieć tak dobrze się czyta. W historii mocno czuć klimat małej miejscowości, sąsiedzkiej wścibskości i tego, że każdy wie o pozostałych więcej, niż wszystkim się wydaje. Młynary to niewielka miejscowość, a po zbrodni powietrze robi się tu jeszcze bardziej gęste. Nie będę ukrywać, że postać Eweliny będącej tantoplastykiem bardzo mnie zaintrygowała i w niej pokładałam największe nadzieje. W ostateczności jednak czuje trochę niedosyt. Autorka bardziej niż pracę Eweliny, przedstawiła jej życiowe rozterki. Mimo, że dziewczyna zaangażowała się w znalezienie mordercy, to była w tym bardzo zachowawcza i ostrożna. Przez to też, sposób prowadzenia fabuły powoduje, że Zamieć pasuje bardziej do powieści obyczajowej z wątkiem kryminalnym, niż do samego kryminału z krwi i kości. Mam jednak przeczucie, że jak tylko Ewelina upora się ze swoimi problemami i zejdzie z życiowego zakrętu to jeszcze nas czymś zaskoczy. Jej zawodowe zajęcie i detektywistyczna ciekawość mają potencjał i wierzę, że Zuzanna Gajewska jeszcze to wykorzysta.

Zamieć to książka z ciekawą historią, w którą na pewno się wkręcicie. Choć po plecach nie będzie spływać strużka potu i tak będziecie się zastanawiać, o co w tym wszystkim chodzi. Dlaczego Aneta wbrew konwenansom zgodziła się na sesję ślubną na cmentarzu? Co na to lokalna "wąska" społeczność? I wreszcie kto odważył się na tak ryzykowny krok i wbił nóż pannie młodej? Odpowiedzi mogą okazać się zaskakujące.

Nie od dziś wiadomo, że po Burzy zawsze wychodzi słońce, ale co dzieje się po Zamieci? Myślę, że Zuzanna Gajewska odpowie na to pytanie i jeszcze pokaże na co ją stać. Może nawet wychodząc z tej bezpiecznej strefy "soft crime" ? To mogłoby być bardzo ciekawe doświadczenie. To co, rzucamy autorce wyzwanie?

Co składnia ludzi do czytania kryminałów? Nie wiem, ale sama bardzo często po nie sięgam. Czym kieruję się przy doborze lektury? Za każdym razem czymś innym, choć jedno się nie zmienia - fabuła musi mieć w sobie coś intrygującego. Przy wyborze Zamieci takim elementem była główna bohaterka.
Ewelina Zawadzka to mieszkanka Młynar, która na co dzień wychowuje pięcioletnią...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Są takie książki, które nawet bez porywającej akcji, rozbudowanych opisów czy wnikliwych portretów psychologicznych powodują, że nie sposób się od nich oderwać. Bez wątpienia do tej kategorii należy najnowsza książka Sally Rooney.

Connell i Marianne to główni bohaterowie powieści Normalni ludzie. Connell to lubiany, inteligentny chłopak, zawodnik szkolnej drużyny piłki nożnej, zawsze otoczony wianuszkiem przyjaciół i samotnie wychowywany przez matkę. Marianne to bogata, niepewna siebie i nielubiana, a wręcz uważana za dziwadło, dziewczyna. Zawsze wyśmiewana i wytykana przez innych palcami. Oboje pochodzą z całkowicie różnych środowisk, które dzieli wszystko, a łączy tylko jedno - matka chłopaka, pracująca jako gospodyni w domu Marianne. Ale czy na pewno matka to jedyny wspólny element tej układanki?

Na pierwszy rzut oka nastolatkowie są zwykłymi znajomymi ze szkoły. Mijają się na korytarzach, nie wymieniając żadnych uprzejmości, jakby się nie znali. Jednak po szkole kontakt młodych ludzi nie jest aż tak ograniczony. Connell przyjeżdżając po matkę, często rozmawia z Marianne. Ich znajomość przybiera przez to innego wymiaru, a z czasem nabiera rumieńców i staje się bardziej zażyła.

Normalni ludzie opowiada historię ludzi, którzy całkowicie przypadkiem stali się seks-przyjaciółmi. Ich niby związek to wielka tajemnica, której oboje doskonale strzegą. Connell boi się bowiem, że ktokolwiek ze szkoły mógłby się dowiedzieć, że sypia z Marianne. Książka jest pełna intymności i bliskości, a relacja między bohaterami zbudowana została w sposób niezwykle subtelny. Powieść nie emanuje wulgarnością i seksem, choć to właśnie głównie na nim opiera się znajomość nastolatków. Choć oboje boją się przywiązania i wielkich deklaracji, nie potrafią się im nie poddać. Skrywając wciąż swoje emocje, jednocześnie stają się coraz bardziej od nich zależni. Mimo to, Connella nadal paraliżuje strach, że ktoś mógłby się dowiedzieć. Żadne z nich nie potrafi jednak zrezygnować z przyjaźni.

Autorka w specyficzny sposób przeprowadza nas przez kolejne lata pary. Początkowo, gdy zaczęłam czytać, nie mogłam przyzwyczaić się do sposobu opowiadania historii, jednak ostatecznie nawet się z nim polubiłam. Książka jest pewnego rodzaju pamiętnikiem bohaterów, co nie oznacza, że trafimy tu na nudną codzienność. Mam wrażenie, że każdy nawet najdrobniejszy wątek został przemyślany i nie znalazł się w powieści przypadkiem. To samo można powiedzieć o postaciach. Dzięki temu, że nie występuje ich zbyt wiele, każda z nich pojawia się "po coś" w i odgrywa określoną rolę w życiu przyjaciół.

W Normalnych ludziach historię bohaterów poznajemy zarówno z perspektywy Marianne, jak i Connella. Patrząc na ich zachowanie można dojść do wniosku, że książka doskonale pokazuje, różnicę pomiędzy dorosłością, a dojrzałością emocjonalną. Connell jest przykładem kogoś, kto potrafi poradzić sobie w dorosłym życiu, nie oznacza to jednak, że umiejętnie radzi sobie z własnymi emocjami. Rooney umiejętnie uderza w psychikę wielu dzisiejszych młodych ludzi. Dla wielu z nich najważniejsze jest to, jak będą postrzegani przez innych. Dopiero na drugim miejscu jest pozostanie sobą.

Autorka stworzyła opowieść szytą na miarę dzisiejszych czasów. Być może wielu z nas mogłoby stać się bohaterami Normalnych ludzi. Choć brak jej porywającej akcji i zaskakujących zwrotów akcji, książka ma w sobie coś bliżej nieokreślonego, co powoduje, że zakończenie chcemy poznać już, natychmiast! Dlatego nie sposób się od niej oderwać. Historia Connella i Marianne to ta z serii melancholijnych i chwytających za serce. Autorka serwuje nam jednak pełen wachlarz emocji, nie szczędząc strachu, radości, smutku, miłości, zawodu, namiętności i wielu innych. Normalni ludzie to tytuł, który może stać się zwierciadłem nie tylko dla wchodzącej w dorosłe życie, młodzieży, bo każdy wyciągnie z tej historii coś dla siebie. Powieść obowiązkowa dla wszystkich, którzy boją się budować prawdziwe relacje i chcą uczyć się na cudzych błędach. Sięgając po nią, nie będziecie żałować, bo w czasach społecznej znieczulicy i uprzedmiotowienia człowieka, książkę Rooney po prostu trzeba przeczytać.

Są takie książki, które nawet bez porywającej akcji, rozbudowanych opisów czy wnikliwych portretów psychologicznych powodują, że nie sposób się od nich oderwać. Bez wątpienia do tej kategorii należy najnowsza książka Sally Rooney.

Connell i Marianne to główni bohaterowie powieści Normalni ludzie. Connell to lubiany, inteligentny chłopak, zawodnik szkolnej drużyny piłki...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Króliki z Ravensbruck to książka, która zostaje w świadomości czytelnika na dłużej. Anna Ellory zdecydowała się bowiem opowiedzieć historię kobiet zamkniętych w obozie niedaleko Berlina, które stały się ofiarami eksperymentów medycznych. Ich losy poznajemy poprzez listy, pisane przez jedną z więźniarek.

Główną bohaterką książki jest Miriam, kobieta, która pewnego dnia spostrzega na nadgarstku swojego schorowanego taty, wytatuowany numer. Dziewczyna nie może uwierzyć, że Henrich to jedna z ofiar Holocaustu. Chcąc potwierdzić swoje przypuszczenia, zaczyna szukać innych dowodów z jego przeszłości. W ten sposób trafia na listy Friedy - tajemniczej znajomej ojca, o której ten na łożu śmierci ciągle wspomina.

Książka Ellory to subtelne połączenie wątków przeszłości z teraźniejszością. Jednocześnie do wspomnień Henricha poznajemy losy jego córki, która boryka się z własnymi problemami. Bohaterowie nie odkrywają jednak przed nami wszystkich kart od razu. Ich historie są stopniowo budowane, przez co książkę czyta się z zaciekawieniem. Poprzez kilkaset stron każdy z nich staje się kimś innym. Miriam nie jest tylko zwykłą córką, która nie może uwierzyć, jakie piekło przeżył jej ojciec. Henrich z cudownego męża i ojca okazuje się kimś, kogo nie znała jego jedynaczka, a Frieda okazuje się nie być tylko zwykłą znajomą z przeszłości. W Królikach z Ravensbruck żadna historia nie jest przypadkowa. Każdy wątek i każda postać jest tu po coś i dojrzewa razem z czytelnikiem.

W książce zdecydowanie dominują kobiety. Oprócz Miriam i Friedy poznajemy też inne, które stały się królikami doświadczalnymi. Odnalezione listy pokazują skalę brutalności i bezduszności, jaką można było spotkać w obozach. Codzienność więźniarek to zdecydowanie najmocniejszy punkt tej książki. Historią Miriam Ellory pokazuje, że nic nie jest tylko czarne albo tylko białe, bo życie jest dużo bardziej skomplikowane.

Losy całej trójki bohaterów doskonale się przeplatają, a finał ich relacji okazuje się bardziej zaskakujący niż myślałam. Narracja trzecioosobowa, którą zastosowała autorka, jest ogromną zaletą książki. Dzięki niej czytelnik może sam stać się obserwatorem wszystkich zdarzeń. Emocje ukazane w Królikach są bardzo prawdziwe, a sama historia choć fikcyjna, mogłaby zdarzyć się naprawdę.To książka należąca do tych, o których szybko się nie zapomina, nie tylko ze względu na tematykę. Ellory zasłużyła na piątkę!

Króliki z Ravensbruck to książka, która zostaje w świadomości czytelnika na dłużej. Anna Ellory zdecydowała się bowiem opowiedzieć historię kobiet zamkniętych w obozie niedaleko Berlina, które stały się ofiarami eksperymentów medycznych. Ich losy poznajemy poprzez listy, pisane przez jedną z więźniarek.

Główną bohaterką książki jest Miriam, kobieta, która pewnego dnia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zjednoczone Emiraty Arabskie. Kraj bardzo młody i bardzo bogaty. Kraj, którym rządzą paradoksy i absurdy. W którym kobieta i mężczyzna mogą zostać ukarani za przebywanie razem w jednym pomieszczeniu i gdzie karą za cudzołóstwo jest kamieniowanie. To kraj, w którym nielegalna prostytucja jest tak powszechna, jak w Polsce posiadanie smartfona i Facebooka. W parze z prostytucją idzie handel żywym towarem. I właśnie o tym jest książka Byłam kochanką arabskich szejków.

Czytając kolejną już książkę Laili Shukri zastanawiam się, co takiego mają w sobie arabscy mężczyźni, że potrafią, aż tak rozkochać w sobie kobietę? Pisząc aż tak, mam na myśli porzucenie wszystkiego i wyjechanie na drugi (nieznany) koniec świata. Tak właśnie zaczyna się historia Dżulii, rozsądnej i ułożonej Polki, która obdarzyła uczuciem niewłaściwego mężczyznę. Tarek zamiast rajskiego życia zgotował jej piekło na ziemi, sprzedając do arabskiego burdelu.

Handel ludźmi w Zjednoczonych Emiratach Arabkich jest bardzo dochodowym i opłacalnym zajęciem. Mimo iż prostytucja jest tam nielegalna, rynek tej profesji kwitnie tak, jak chyba w żadnym miejscu na świecie. Są nawet specjalne agencje zajmujące się reklamowaniem tego typu usług, tworzące zdjęcia i broszury informacyjne. Kobiety w burdelach dzielą się na te pracujące tam zawodowo z własnej woli i te porwane, uwiedzione i okłamane, które trafiły tam jako żywy towar. Historia Dżulii i jej koleżanek jest przerażająca. I nawet nie próbuję sobie wyobrazić, przez co każda z nich musiała przejść.

Laila Shukri to pisząca pod pseudonimem Polka, która kilka lat temu poślubiła arabskiego szejka Salima, z którym obecnie mieszka w ZEA. Moja przygoda z tą autorką rozpoczęła się od poprzedniej książki Jestem żoną szejka wydanej w 2015 roku. Shukri w każdej ze swoich powieści opisuje prawdziwą historię kobiet, które spotkała na swojej drodze odkąd wyszła za mąż. Oprócz konkretnej opowieści w książce pojawiają się również fakty i statystyki dotyczące poruszanej tematyki. W Byłam kochaną arabskich szejków Shukri pisze o drastycznych przypadkach prostytucji, handlu kobietami, wykorzystywaniu małych dzieci i innych praktykach stosowanych nie tylko w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, ale także w krajach sąsiadujących. Odkrywa ten świat z całkowicie innej strony, pokazując jak religijni i oddani swej wierze Arabowie nie widzą nic nieprzyzwoitego w gwałceniu małych dziewczynek i porywaniu kobiet dla pieniędzy. Ta książka doskonale określa miejsce kobiety w ich hierarchii społecznej. Pokazuje to, że jej sytuacja nigdy nie będzie do końca pewna. Do tego dochodzą jeszcze absurdy, które rządzą arabskim światem. Każda ze sprzedanych do burdelu dziewczyn gdyby jakimś cudem uciekła i zgłosiła się na komisariat, nie ma co liczyć na pomoc. W ZEA może zostać skazana i wsadzona do więzienia za seks przedmałżeński! Seks, do którego została przymuszana i na który nie miała wpływu. Shukri podaje konkretne przykłady tego typu zachowań. Opisuje m.in. historię Brytyjki, która została skazana za kontakty seksualne z mężczyzną (tylko dlatego, że taksówkarz wymyślił to, gdy para jego klientów zorientowała się, że chce naciągnąć ich na duży rachunek) mimo iż badanie ginekologiczne wykazało, że od dawna nie uprawiała seksu. Oprócz losów głównej bohaterki Dżulii ta książka pełna jest prawdziwych i czasami absurdalnych historii innych kobiet, które przegrały z rządem, prawem, kulturą, czy wreszcie arabską chciwością.

Shukri po raz kolejny otwiera nam oczy. Byłam kochanką arabskich szejków wstrząsa czytelnikiem i daje do myślenia. Właśnie takie książki lubię najbardziej. Żyjąc w XXI wieku w świecie Facebooka, wszechogarniającej technologii, równouprawnienia i tolerancji musimy pamiętać, że nie wszędzie na świecie jest tak miło i sympatycznie. Gdzieś tam na wschodzie, kobiety i dzieci są bite i gwałcone tylko dlatego, że jeden z szejków ma taki kaprys. Być może też gdzieś koło Ciebie, w twoim ulubionym klubie kręci się nieznany obcokrajowiec, który z chęcią postawi Ci kilka drinków i zabierze na wycieczkę do Dubaju. Musimy mieć oczy szeroko otwarte.

Dodatkowo książkom Shukri autentyczności dodają bieżące sytuacje opisywane przez autorkę. W tym tytule pojawiają się np. losy Polki, która zginęła w Egipcie. To powoduje, że czytelnik jeszcze bardziej ma świadomość tego, że opisywane historie dzieją się naprawdę.

Byłam kochanką arabskich szejków to jedna z najlepszych książek, które przeczytałam w tym roku. Udowadnia nam, jak wielu rzeczy nie wiemy o świecie i pokazuje, o ilu sprawach głośno się nie mówi. Z niecierpliwością, choć też i strachem, czekam na kolejny tytuł Shukri. Po cichu też trzymam kciuki za to, by jej mąż nigdy już nie miał powodów do pobicia jej czy brutalnego gwałtu. Tak, to się zdarza w arabskim małżeństwie. Nie wiedzieliście? Więc to doskonały moment na to, by sięgnąć po książki polskiej żony szejka.

Zjednoczone Emiraty Arabskie. Kraj bardzo młody i bardzo bogaty. Kraj, którym rządzą paradoksy i absurdy. W którym kobieta i mężczyzna mogą zostać ukarani za przebywanie razem w jednym pomieszczeniu i gdzie karą za cudzołóstwo jest kamieniowanie. To kraj, w którym nielegalna prostytucja jest tak powszechna, jak w Polsce posiadanie smartfona i Facebooka. W parze z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Karen i Tom to idealne młode małżeństwo, które świata poza sobą nie widzi. Są wzorem do naśladowania nie tylko dla znajomych, ale i dla sąsiadów. W ich idealnym życiu nie ma miejsca na zazdrość, niepewność czy kłamstwo. Jednak pewnego dnia Karen ulega wypadkowi, do którego dochodzi przez jej nieracjonalne zachowanie. Kobieta traci pamięć, a jej mąż szansę na poznanie szczegółów feralnego wieczoru. Małżeństwo zostaje wystawione na próbę. Tom nie jest pewien słów Karen, a na jaw wychodzą coraz to nowe fakty związane z wypadkiem jego żony. Kto mówi prawdę ?

To pytanie towarzyszyło mi przez większość czasu, który spędziłam na czytaniu Nieznajomej w domu. Historia małżeństwa jest tak skonstruowana, że nie do końca wiemy, jak to wszystko się skończy. Shuri Lapena stworzyła doskonały thriller, który trzyma w napięciu. Nie jest łatwo tak skonstruować książkę, by pomimo odkrywania kolejnych kart czytelnik nadal pozostawał w niepewności. Z każdym następnym rozdziałem wiedziałam coraz więcej, a jednak miałam wrażenie, że nadal nie wiem, czyja wersja jest prawdziwa.

Sposób opowiadania historii z perspektywy kilku bohaterów powoduje, że czytelnik może wczuć się w sytuację każdego z nich, jednocześnie samemu szukając rozwiązania. Właśnie to w tego typu książkach lubię najbardziej; sama mogę stać się detektywem i rozwikłać zagadkę. Tak samo było w tym przypadku. Kiedy już wiedziałam co się stało i kto jest winny, Lapena całkowicie obdarła mnie z mojej wersji wydarzeń, pokazując, że jednak nie wszystko jest tak oczywiste, jak się wydaje.

Elementem, na który często zwracam uwagę, są główni bohaterowie. Tutaj pierwsze skrzypce odgrywają dwie kobiety. Każdą z nich autorka wykreowała w zupełnie inny sposób, jednocześnie pokazując, jak złożone są ich osobowości i do czego kobiety mogą się posunąć, gdy naprawdę im na czymś zależy. Lapena nie zdradza też o swoich bohaterach wszystkiego. Każdego z nich - jego przeszłość i charakter - poznajemy dopiero w odpowiednim, według pisarki, momencie.

Nieznajoma w domu to bez wątpienia jeden z lepszych tytułów, które ostatnio czytałam. Nie sposób było się od niego oderwać. To jedna z tych książek, które przeżywa się nie tylko w momencie czytania, ale także po jego zakończeniu. Książkę przeczytałam kilka dni temu i do tej pory nie mogę uwierzyć w jej zakończenie. Najlepiej zobrazuje Wam to moja reakcja: skończyłam lekturę, mając szeroko otwarte oczy. Jedyne co powiedziałam to: "nie wierzę". Lapena mnie zahipnotyzowała i uwiodła. Zdecydowanie chcę więcej.

Karen i Tom to idealne młode małżeństwo, które świata poza sobą nie widzi. Są wzorem do naśladowania nie tylko dla znajomych, ale i dla sąsiadów. W ich idealnym życiu nie ma miejsca na zazdrość, niepewność czy kłamstwo. Jednak pewnego dnia Karen ulega wypadkowi, do którego dochodzi przez jej nieracjonalne zachowanie. Kobieta traci pamięć, a jej mąż szansę na poznanie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Smak suszy to dwie równolegle opowiadane historie, dotyczące zupełnie różnych grup społecznych. Z jednej strony świat gangsterów i handlu kobietami, a z drugiej polityczna śmietanka starająca się ocalić swój wizerunek po niedawnym zamachu terrorystycznym. Na pierwszy rzut oka obie historie nie mają ze sobą nic wspólnego jednak spoiwem łączącym świat polityków, gangsterów i nielegalnych eksperymentów medycznych okazuje się Agnieszka Ossowska. Prokurator stojąca na czele specjalnej grupy śledczej, próbując znaleźć sprawców dwóch tragicznych zamachów terrorystycznych, niepostrzeżenie łączy ze sobą kolejne kropki, uzyskując zaskakujący - także dla niej - obraz sytuacji.

Po rozpoczęciu lektury przez pierwsze kilkadziesiąt stron zastanawiałam się, jak mają się do siebie dwie zupełnie inne, ale równie intrygujące historie. Gdy już prawie byłam przekonana, że Sekielski, chcąc zmniejszyć koszty druku, w jednym tytule zawarł dwie książki, autor pokazał mi figę z makiem. Konsekwentnie i powoli, budując odpowiednie napięcie, zaczął odkrywać kolejne karty. Zagadka stała się coraz bardziej intrygująca i choć to polityka, całkowicie przepadłam.

Smak suszy bez skrupułów ukazuje brutalność tego świata. Sekielski opisuje brudne zagrania polityków, dla których liczy się tylko kolejna wygrana w wyborach. Te historie zestawia z losami bogatych gangsterów i ludzi płacących duże kwoty za możliwość zjedzenia dzieci z aborcji. Jego bohaterowie z jednej strony są bezwzględni i bezlitośni, a z drugiej słabi i nieumiejący poradzić sobie z własnym strachem i słabościami, przez co za każdym razem próbują udowodnić, jak wiele w życiu osiągnęli. Thriller Sekielskiego pokazuje też, że jeden nieplanowany ruch w przeszłości rzutuje na dalsze losy każdego człowieka.

Jednym z elementów książki, który mną wstrząsnął i przez który na pewno długo jej nie zapomnę jest historia ekskluzywnej kliniki medycznej zajmującej się - mówiąc w dużym skrócie - produkcją eliksiru młodości z płodów. Wykwitne kolacje przygotowywane z abortowanych dzieci i narządów zmarłych starszych osób powodują, że klienci kliniki czują się lepiej i zachowują zdrowie na dłużej. Sekielski pisze w swojej książce, że takie praktyki stosuje się w kilku państwach świata, co jeszcze bardziej może oburzyć czytelnika.

Połączenie terroryzmu, nielegalnych medycznych eksperymentów, handlu kobietami i politycznych rozgrywek uczyniło ze Smaku suszy książkę realistyczną, ale też brutalną. Jednak wszystkie elementy są tak sprytnie ze sobą połączone, że pomimo wszechogarniającego fabułę zła ten tytuł chce się czytać do końca. Sekielski skonstruował książkę, która jest doskonałym scenariuszem serialu. Serialu, który chętnie obejrzeliby nie tylko miłośnicy gatunku. Jeden fragment zgrabnie przechodzi w drugi. Autor opowiada historię poprzez narrację różnych bohaterów przez co czyni ją bardziej dynamiczną.

Smak suszy to drugi tom trylogii Susza. Mam nadzieję, że sięgając najpierw po ten tytuł nie zaprzepaściłam sobie szansy na poznanie bohaterów tomu pierwszego. O Suszy Sekielskiego słyszałam już dawno i ciągle zastanawiałam się, dlaczego autor postanowił tak nazwać tę serię. Po przeczytaniu tego tytułu chyba już wiem. Susza dla każdego smakuje inaczej. Dla mnie miała smak literackiego kaca - po skończeniu jeszcze długo nie mogłam wyjść ze świata Ossowskiej i "wejść" w inną historię. Autor wycisnął ze mnie wszystkie życiowe soki i zapanowała całkowita susza...

Niełatwo jest mnie przekonać do polityki, ale do polityki w wydaniu Tomasza Sekielskiego zdecydowanie dałam się przekonać. I chętnie zrobię to po raz kolejny.

Smak suszy to dwie równolegle opowiadane historie, dotyczące zupełnie różnych grup społecznych. Z jednej strony świat gangsterów i handlu kobietami, a z drugiej polityczna śmietanka starająca się ocalić swój wizerunek po niedawnym zamachu terrorystycznym. Na pierwszy rzut oka obie historie nie mają ze sobą nic wspólnego jednak spoiwem łączącym świat polityków, gangsterów i...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Pudełko z marzeniami Alek Rogoziński, Magdalena Witkiewicz
Ocena 7,0
Pudełko z marz... Alek Rogoziński, Ma...

Na półkach: ,

Choć po tego rodzaju książki sięgam rzadko, tego tytułu nie mogłam przegapić! Magdalena Witkiewicz i Alek Rogoziński postanowili napisać coś razem i się przy tym nie pokłócić. Czy im się udało? Zdecydowanie! Pudełko z marzeniami to historia wprost na długi przedświąteczny wieczór.

Malwina i Michał to główni bohaterowie, których poznajemy w momencie, gdy los pisze dla nich historie nie do końca zgodne z ich oczekiwaniami. Elementem wspólnym jest Miasteczko, do którego z różnych względów decydują się przyjechać. Gdy stawiają w tym miejscu swoje pierwsze kroki, żadne z nich nie spodziewa się, że właśnie tu ich los na zawsze się odmieni. Restauracja prowadzona przez Malwinę i często odwiedzana przez Michała ma bowiem w sobie coś magicznego i... spełnia najskrytsze marzenia.

Połączenie romantycznej duszy Witkiewicz i skłonności do kreowania kryminalnych zagadek Alka Rogozińskiego spowodowały, że książkę czyta się bardzo szybko. Liczne anegdoty i zabawne historie wprowadzają czytelnika w magię świątecznych przygotowań i zimowy klimat. Losy mieszkańców Miasteczka to idealnie odprężająca lektura do przeczytania w wygodnym fotelu z kubkiem herbaty. Bohaterowie książki stanowią ciekawą mieszankę wybuchową. Czytając miałam wrażenie, że każdy z nas ma taką sąsiadkę jak pani Wiesia, która zresztą całkowicie skradła moje serce opowiadanymi anegdotami.

Pudełko z marzeniami opowiada historie zwykłych ludzi, którzy zostali bardziej lub mniej doświadczeni przez życie, a którzy dążą do spełnienia swoich marzeń i wierzą w magię świąt. Zbliżające się Boże Narodzenie jest idealnym tłem do opowiadanych przygód i powoduje, że czytelnikowi robi się cieplej wokół serca.

Czytelnicy, który już kiedyś mieli do czynienia z literaturą obu pisarzy, nie będę mieli problemu z rozpoznaniem, którzy bohaterowie czy fragmenty książki są przez nich wykreowane.

Alek Rogoziński poważnie potraktował swoje zadanie. Mimo, że to komedia romantyczna, w książce zdecydowanie przeważa zagadkowy klimat i przygody rodem z komedii kryminalnych (ciekawe dlaczego? :)) Czytając, miałam wrażenie, że Witkiewicz pozwoliła się zdominować, przez co w całej historii trochę zabrakło romantyzmu. Czyżby to Alek dyktował warunki w tym duecie? Specjalistka od szczęśliwych zakończeń udowodniła jednak, że w pełni zapracowała na swój tytuł. Punkt kulminacyjny relacji głównych bohaterów jest bowiem bardzo subtelny, ale jednocześnie godny komedii romantycznych. Kluczowe momenty powodują, że kąciki ust same podnoszą się w uśmiechu. Mam jednak nadzieję, że następnym razem to Alek ustąpi i pozwoli swojej literackiej partnerce obdarzyć czytelników większą dawką miłości.

Na uwagę zasługuje jeszcze jedna rzecz. Choć to komedia kryminalna to nie ma w niej kiczu i banału. Autorom należą sie duże brawa za stworzenie histori nie do końca oczywistej i takiej, przy której czytelnik nie ma wrażenia, że już kiedyś czytał podobną historię. Niestety większość tytułów z tego gatunku taka właśnie jest, a Pudełko zdecydowanie temu zaprzecza. Mam nadzieję, że to nie ostatnia książka tego duetu. Czekam na kolejną, choć tym razem taką, gdzie zagadka nie będzie odgrywała głównej roli.

Na zakończenie mam dla Was dwie rady. Po pierwsze zróbcie swoje Pudełko z marzeniami. To doskonały pomysł na spełnienie tego, o czym od dawna marzycie. Po drugie wpiszcie na swoją listę świątecznych zakupów książkę Rogozińskiego i Witkiewicz i ją przeczytajcie. Jeśli jeszcze nie wpadliście w gorączkę świątecznych przygotowań, ten tytuł wprowadzi Was w klimat. Jeśli jednak świąteczne sprzątanie macie już za sobą, tym bardziej zróbcie sobie przerwę i sięgnijcie po Pudełko z marzeniami.

Choć po tego rodzaju książki sięgam rzadko, tego tytułu nie mogłam przegapić! Magdalena Witkiewicz i Alek Rogoziński postanowili napisać coś razem i się przy tym nie pokłócić. Czy im się udało? Zdecydowanie! Pudełko z marzeniami to historia wprost na długi przedświąteczny wieczór.

Malwina i Michał to główni bohaterowie, których poznajemy w momencie, gdy los pisze dla nich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pochłaniający, trzymający w napięciu i nieprzewidywalny. Taki jest debiutancki thriller Amy Gentry. Autorka w swojej książce wykreowała historię tak nieprawdopodobną, że do dziś nie mogę uwierzyć w to zakończenie. Na pierwszy rzut oka ciekawa, choć wydawać by się mogło, że prosta opowieść o rodzinnej tragedii Whitakerów. Kiedy pewnej nocy ich trzynastoletnia córka zostaje uprowadzona przez nieznajomego sprawcę, czas zatrzymuje się na dłużej. Od tej pory nic nie jest już takie samo. Matka zaginionej dziewczynki o wszystko obwinia jej młodszą siostrę, która, feralnej nocy schowana w szafie, widziała moment porwania. Przerażona Jane nie była jednak w stanie nic zrobić ani wykrzyczeć. Obrażona na córkę kobieta z dnia na dzień coraz bardziej się od niej odsuwa i izoluje od rzeczywistości. Zrozpaczony mąż i ojciec przez kolejne osiem lat bezskutecznie szuka zaginionej córki. Jednak do czasu. Pewnego dnia w drzwiach Whitakerów staje Julie. Cała i zdrowa, choć bardziej doświadczona przez życie. Rodzinne szczęście rozpoczyna się na nowo.

Książka Gentry to swoiste studium psychologiczne. Autorka skupia się bowiem na emocjach i rozterkach głównych bohaterów. Zagłębianie się w psychikę postaci ułatwia czytelnikowi ich ocenę i zrozumienie kierujących nimi motywacji. Stracona nie jest pisana w jednoznaczny sposób, przez to czytając ją, zastanawiamy się, co będzie dalej. Choć z kolejnymi rozdziałami odkrywamy coraz więcej puzzli, układanka nadal nie jest łatwa do ułożenia. Co więcej, żaden element z czasem do siebie nie pasuje.

Kiedy Julie staje na progu rodzinnego domu, razem z nią pojawia się zagadka. Skryta i wycofana dziewczyna nawet nie próbuje oczyścić się z doświadczeń, które przeżyła. Jej tajemnicze zachowanie i całkowicie odmieniony charakter powodują, że jej matka zaczyna zastanawiać się czy ta młoda kobieta to na pewno jej córka. Jej niepewność podkręca też znany detektyw, który twierdzi, że odnaleziona dziewczyna to nie Julie.

Narratorem książki są kobiety, więc jak pewnie się domyślacie, czytało mi się ją jeszcze lepiej. Gentry pokazała w niej nie tylko to do czego zdolna jest płeć piękna, ale również to, jak silne są kobiety. Whitakerowie to także doskonały przykład rodziny, która nie tylko nie radzi sobie z emocjami, ale także odbiera swoje relacje z innymi w sposób nierzeczywisty. Ogromnym atutem debiutu autorki jest właśnie stworzenie psychologicznych profili bohaterów.

W ostatnich miesiącach bardzo często to powtarzam, ale nie planowałam tego. Koniec roku obfituje u mnie w naprawdę dobre książki. Stracona na pewno znajdzie się na liście TOP 2017. Jest wciągająca i dynamiczna. Czytając ją będziecie się czuli jak na rollercosterze - najpierw akcja toczy się pod górkę, by za chwilę szybko opadać w dół, jednocześnie roztrzaskując czytelnikowi kolejną teorię zakończenia.

W sekrecie powiem Wam, że boję się takich karuzeli, ale na tę wsiadłabym jeszcze raz.

Pochłaniający, trzymający w napięciu i nieprzewidywalny. Taki jest debiutancki thriller Amy Gentry. Autorka w swojej książce wykreowała historię tak nieprawdopodobną, że do dziś nie mogę uwierzyć w to zakończenie. Na pierwszy rzut oka ciekawa, choć wydawać by się mogło, że prosta opowieść o rodzinnej tragedii Whitakerów. Kiedy pewnej nocy ich trzynastoletnia córka zostaje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Na pierwszy rzut oka historia bardzo ciekawa. Znana pisarka i autorka wielu bestsellerów w dzień swoich trzydziestych trzecich urodzin zostaje porwana i uwięziona w nieznajomym domu. Sprawca zostawia ją całkowicie na pastwę losu, nie ujawniając w żaden sposób celów porwania. Pierwszoosobowa narracja daje złudzenie, że bohaterką tych wydarzeń jest sama Fisher. Jedyny zgrzyt jaki pojawia się na początku to imię głównej bohaterki - Senna.

Pochlebne blurby i opisy na okładce również i mnie zachęciły do sięgnięcia po książkę. Bardzo lubię literaturę, która wciąga i wywołuje niezliczoną paletę emocji, a właśnie tak o Ciemnej stronie pisali blogerzy i media. Niestety po pierwszych stu stronach zastanawiałam się co jest ze mną nie tak. Ale postanowiłam czytać dalej. Po kolejnych stu już wiedziałam - to były tylko dobre blurby. Książka nie wywołała u mnie absolutnie żadnych emocji. Wciąż drapię się po głowie czytając, jak dobrą recenzję tytułowi wystawiła Katarzyna Bonda. Mam wrażenie, że ktoś zrobił mi żart i czytałyśmy dwie zupełnie inne książki.

Ciemna strona nie zrobiła na mnie wrażenia. Nie wywołała emocji, nie zahipnotyzowała, nawet nie zaciekawiła. Wręcz przeciwnie, według mnie historia jest płaska i momentami nawet nudna. Ciągłe przemyślenia głównej bohaterki, jej powroty do przeszłości i niezrozumiałe zachowania. Bardzo brakuje mi w książce jakiegokolwiek usprawiedliwienia jej alienacji i nienawiści do ludzi. Całkowicie do mnie nie przemawia.

"Historia, która może przydarzyć się każdemu" - krzyczy slogan na okładce. Według mnie fabuła jest całkowicie nierealna i ciężka do przeżycia. Nie mogłam uwierzyć w żadną z opisanych tam sytuacji.

W książce brakuje mi adrenaliny i tego dreszczyku emocji, który towarzyszy mi przy dobrych tytułach. Może ten tytuł po prostu do mnie nie przemówił, a innym jednak się spodoba. Nie wiem. Wiem jedno: Bad Mommy mnie zachwyciło, Ciemna strona wręcz przeciwnie. Jest 1:1 więc czekam na kolejny tytuł.

Podobno najlepsza recenzja dla książki to taka wywołująca miłość albo taka wywołująca złość. Miłość, bo była tak dobra, a złość, bo była tak zła. Najgorzej, gdy po jej przeczytaniu nie czuje się nic. Niestety tak było w przypadku tego tytułu. Po przeczytaniu jest mi on całkowicie obojętny.

Na pierwszy rzut oka historia bardzo ciekawa. Znana pisarka i autorka wielu bestsellerów w dzień swoich trzydziestych trzecich urodzin zostaje porwana i uwięziona w nieznajomym domu. Sprawca zostawia ją całkowicie na pastwę losu, nie ujawniając w żaden sposób celów porwania. Pierwszoosobowa narracja daje złudzenie, że bohaterką tych wydarzeń jest sama Fisher. Jedyny zgrzyt...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Druga część przygód autorki komedii kryminalnych jest bardzo zabawna. Tym razem Róża wplątuje się w tajemniczą próbę samobójczą. Ofiarą jest obiekt westchnień autorki - przystojniak i i jeden z faworytów do tytułu Mister Polonia, który pewnego dnia rzuca się z balkonu. Róża przekonana o tym, że nie mógł on popełnić samobójstwa, zaczyna na własną rękę szukać zabójcy. I tak zaczyna się seria zabawnych i całkiem przypadkowych zdarzeń, a w śledztwo zostaje wciągnięty sam Rafał Maślak.

W książce oprócz "starych" bohaterów pojawiają się również nowi. Alek Rogoziński to jedyny pisarz jakiego znam, u którego spis postaci w trzystustronnicowej książce ma aż cztery strony. Początkowo można się pogubić jednak z czasem zerkanie na pierwsze kartki jest coraz mniej potrzebne. Przy kreowaniu bohaterów w tej części, autor puścił wodze wyobraźni. Przekrój postaci jest bowiem bardzo różny. Sama Róża jest też bardziej realistyczna niż w poprzedniej książce. Choć w tej części przeważają dbający o siebie bardziej niż nie jedna kobieta oraz zbyt pewni siebie gogusie, to odnalazłam też kilku nowych ulubionych bohaterów. (Pepe cały czas jest jednak tym najlepszym!). Na nerwy działał mi tylko Mario (może dlatego, że strasznie kpił z Róży, przez co moja sympatia do niej wzrosła jeszcze bardziej).

Lustereczko czyta się szybko i z nieschodzącym z ust uśmiechem. Ta część jest zdecydowanie dużo lepsza od Do trzech razy śmierć. Bardziej przejrzysta, mniej skomplikowana i nieubogacona aż tyloma anegdotami, które odciągałyby czytelnika od głównego wątku. W Lustereczku pojawiają się też niecodzienni Święci i porady rodem z "Pani domu". Te dwie rzeczy sprawiły, że 1. śmiałam się jak szalona jednocześnie nie mogąc uwierzyć, że istnieje taki święty i 2. obkleiłam strony kolorowymi zakładkami zaznaczając złote rady pani Cecylii! Mam nadzieję, że w kolejnej książce będzie ich nieco więcej :)

http://nowyakapitblog.blogspot.com/2018/02/dalszy-ciag-przygod-rozy-krull.html

Druga część przygód autorki komedii kryminalnych jest bardzo zabawna. Tym razem Róża wplątuje się w tajemniczą próbę samobójczą. Ofiarą jest obiekt westchnień autorki - przystojniak i i jeden z faworytów do tytułu Mister Polonia, który pewnego dnia rzuca się z balkonu. Róża przekonana o tym, że nie mógł on popełnić samobójstwa, zaczyna na własną rękę szukać zabójcy. I tak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dziecko Fiony Barton to ponad 500 stron prawdziwego thrillera psychologicznego. Chyba po raz pierwszy trzymałam w ręku książkę, w której tak dobrze zarysowana była psychika bohaterów. Autorka konsekwentnie budowała ich charakter na podstawie doświadczeń z czasów dzieciństwa i młodości. To thriller nie tylko z nazwy - tak jak większość tego typu książek - ale przede wszystkim ze sposobu kreowania fabuły.

Tym razem Barton opowiada historię odnalezionego na placu budowy dziecka. Pewnego dnia na zwłoki niemowlaka natrafia jeden z pracowników. Szokujące odkrycie odbija się echem wśród lokalnej społeczności. Sprawą zaczyna interesować się też dziennikarka ogólnokrajowej gazety, Kate Waters. W trakcie jej samodzielnego śledztwa na jaw wychodzą nowe fakty. Odnalezienie noworodka powoduje, że na kartkach powieści poznajemy trzy zupełnie różne kobiety.

Trzecioosobowa narracja pozwala nam przyjrzeć się każdej z nich z boku i wejść w rolę bezstronnego obserwatora. Kate - dociekliwa i empatyczna dziennikarka staje się spoiwem łączącym pozostałe postacie. Angela - prawdopodobna matka, ale i jedna z głównych podejrzanych o zabicie noworodka. Emma - młoda i tajemnicza kobieta, która w jakimś stopniu może być powiązana ze sprawą i Jane, jej matka i zarówno osoba cały czas kształtująca jej charakter. Każda z nich opowiada inną historię, jednocześnie mówiąc wciąż o tym samym. Czytając o ich życiowych doświadczeniach starałam się nie oceniać i analizować. Doskonale zarysowane fakty z przeszłości oraz ich wpływ na teraźniejszość pozwoliły mi nie tylko wczuć się w sytuacje bohaterów, ale także niejednokrotnie im współczuć.

Ta książka jest dla mnie atrakcyjna również z innego powodu. Jako wyuczony dziennikarz z ciekawością śledziłam kolejne kroki Kate - jej sposoby działania, rozmowy z potencjalnymi świadkami i umiejętność wysuwania wniosków. Co ciekawe, większość z nich może być dowodem na to, że Barton jest nie tylko dobra pisarką, ale również i reporterką. Zachowania Kate Waters nie były przypadkowe, ale logicznie zaplanowane, dzięki czemu historia wydawała się jeszcze bardziej przemyślana i dopracowana.

Na początku objętość książki trochę mnie przeraziła, teraz uważam jednak, że spokojnie mogłabym czytać tę powieść jeszcze i jeszcze. Choć akcja nie toczy się w zawrotnie szybkim tempie, nie wyrzuciłabym z niej ani jednej strony. Zwykle nadmierna ilość stron nie jest potrzebna, jednak w Dziecku każda kolejna broni się treścią i jest potrzebna. U Barton nawet najmniejszy wątek czy dialog buduje następne sceny.

Chyba nie muszę pisać, że Dziecko zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Jaki jest więc przepis na świetną książkę? Wciągająca historia, lekki styl autorki i nieprzewidywalny finał. A Fiona Barton doskonale go zna. Brawo!

http://nowyakapitblog.blogspot.com/2018/02/przepremierowo-dziecko-fiona-barton.html

Dziecko Fiony Barton to ponad 500 stron prawdziwego thrillera psychologicznego. Chyba po raz pierwszy trzymałam w ręku książkę, w której tak dobrze zarysowana była psychika bohaterów. Autorka konsekwentnie budowała ich charakter na podstawie doświadczeń z czasów dzieciństwa i młodości. To thriller nie tylko z nazwy - tak jak większość tego typu książek - ale przede...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Na skraju załamania to drugi thriller psychologiczny autorki, który swoją premierę miał 15 lutego. Choć okładka książki nawiązuje do poprzedniego tytułu w żadnym wypadku Paris nie można zarzucić trzymania się określonego schematu - książki są bowiem zdecydowanie inne.

Główną bohaterką jest młoda kobieta, która pewnego dnia wracając do domu, podczas ulewnej burzy zauważa stojący w zatoczce samochód. Nie wiedząc, czy jego kierowca nie potrzebuje pomocy, zatrzymuje się na leśnej drodze. Przerażona otaczającą ją scenerią, boi się wysiąść i w ostateczności pozostawia nieznajomą osobę, samą. Następnego dnia Cass dowiaduje się, że pozostawiona przez nią kobieta została brutalnie zamordowana, a sprawca wciąż pozostaje na wolności. Od tego czasu główna bohaterka zaczyna odbierać głuche telefony, a jej dom obserwuje nieznajomy mężczyzna.

Czytając tę książkę cały czas nie mogłam pozbyć się myśli o poprzednim tytule Paris. Na siłę szukałam podobieństw i na szczęście żadnego nie znalazłam. No może poza jednym - obie dotychczasowe książki są bardzo dobre! Na skraju załamania jest całkowicie inna niż Za zamkniętymi drzwiami. Różni się nie tylko historią, czy sposobem budowania napięcia, ale także narracją. W Na skraju załamania fabułę opowiada wyłącznie jedna osoba - Cass. Dzięki temu czytelnik jest w stanie wyobrazić sobie co - w poszczególnych sytuacjach - czuje bohaterka i dlaczego zachowuje się w taki, a nie inny sposób.

Bardzo ciekawą rzeczą w książce jest choroba głównej bohaterki. Cass cierpi na wczesne stadium demencji. W związku z tym niektóre wątki i sytuacje z książki nie są do końca tak oczywiste, jak mogły by się wydawać. Czytając często zastanawiałam się kto mówi prawdę i nie mogłam pojąć, jak okropną chorobą dotknięta jest bohaterka. Oprócz demencji ciekawie opisane są także relacje Cass z jej przyjaciółmi i mężem - wydaje się, że kobieta jest lubiana i znajomi mocno ją wspierają, a nawet jej kibicują.

Zakończenie książki jest szokujące i całkowicie nieprzewidywalne. Całość szybko się czyta, a historia intryguje i oddziałuje na wyobraźnię czytelnika. Nie mogłam przestać się zastanawiać, co tak naprawdę widziała Cass i jak to się wszystko skończy. Choć próbowałam przewidzieć, nie udało mi się. B.A Paris bez wątpienia ma talent. Ta książka to kolejny warty uwagi tytuł.

http://nowyakapitblog.blogspot.com/2018/02/ciemny-zauek-pamieci.html

Na skraju załamania to drugi thriller psychologiczny autorki, który swoją premierę miał 15 lutego. Choć okładka książki nawiązuje do poprzedniego tytułu w żadnym wypadku Paris nie można zarzucić trzymania się określonego schematu - książki są bowiem zdecydowanie inne.

Główną bohaterką jest młoda kobieta, która pewnego dnia wracając do domu, podczas ulewnej burzy zauważa...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ta książka zdecydowanie należy do gatunku młodzieżowych. Opowiada o parze dawnych przyjaciół, którzy spotykają się w szkole średniej po czterech latach rozłąki. Hanna to sympatyczna lecz egoistyczna nastolatka, której głównym sensem życia jest posiadanie popularnych przyjaciółek oraz chłopaka. Solomon to cichy i wycofany chłopak, którego ogromną pasją jest filmoznastwo. Dwie zupełnie inne postaci; ona - dominująca i przebojowa, on - skupiony i nieśmiały. Łączy ich jedno - miłość do filmów, która dzięki feralnej imprezie staje się motywem przewodnim książki.

Akcja rozpoczyna się w Sylwestra i trwa równy rok. Bohaterów poznajemy podczas imprezy na której Hanna przyłapuje swojego chłopaka na zdradzie. Sol czym prędzej zabiera zrozpaczoną dziewczynę z przyjęcia. Wracając do domu para nastolatków obiecuje sobie, że przez kolejne dwanaście miesięcy będą wspólnie oglądać filmy. Kiedy kilkanaście dni później Hanna nadal rozpacza po stracie ukochanego, jej przyjaciel po cichu się z tego cieszy. Sol odkąd tylko ponownie ją zobaczył, jest w niej zakochany. Chłopak w każdym comiesięcznym spotkaniu upatruje więc szansy na rozpoczęcie związku, dziewczyna jednak wciąż nie może otrząsnąć się po rozstaniu. Czy Solowi uda się wyjść z beznadziejnej strefy friendzone?

Czytając te książkę miałam wrażenie, że oglądam jeden z modnych amerykańskich seriali młodzieżowych (choć akcja toczy się w Anglii). Beztroskie życie Hanny i jej przyjaciółek kręci się tylko i wyłącznie wokół chłopaków, całowania i pięknych ubrań. Wydawać by się mogło, że w historii nie wydarzy się nic odkrywczego i atrakcyjnego. Książka jednak nie okazała się być nudna. Wręcz przeciwnie sytuacja pomiędzy nastolatkami nieco się komplikuje - i to na własne życzenie Hanny.

Wieczór filmowy czyta się szybko i lekko. To idealna książka na odprężenie. Ponadto każdy młody człowiek, który ją przeczyta może wyciągnąć z niej doskonałą naukę - nie należy patrzeć w dal, trzeba doceniać ludzi i przedmioty, które są wokół nas, a żeby kogoś poznać nie wystraczy na niego spojrzeć i sprawdzić jaką metkę ma koszulka w którą akurat jest ubrany. Hanna jako główna bohaterka trochę mnie denerwowała (podejrzewam, że to przez jej egoizm). Z biegiem akcji jej osobowość nieco się jednak zmieniła. Dziewczyna zaczęła wyciągać słuszne wnioski. Moim numerem jeden w tej książce jest natomiast postać Sola. Dawno nie czytałam książki w której chłopak tak dobrze potrafił opisać swoje emocje. Pod tym względem autorce należą się wielkie brawa. Solomon nie tylko potrafi nazwać swoje uczucia, ale także doskonale je opisać. Ponadto jest ambitny, troskliwy, uczciwy i ma pasję. Czy można sobie wyobrazić lepszy materiał na chłopaka?

Filmy odgrywają bardzo ważną rolę w całości książki. Każdy kolejny, oglądany przez parę nastolatków, doskonale obrazuje sytuację w której obecnie się znajdują. Często też są metaforą do tego co bohaterowie chcą sobie powiedzieć. Choć ze wszystkich dwunastu tytułów znałam chyba tylko jeden, wplecenie w tę historię filmowego motywu bardzo mi się podobało. Było czymś zupełnie nowym. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z pozycją w której filmy mogłby odgrywać tak ważną rolę.

Jedynym zgrzytem, który widzę w tej książce jest czas akcji. Przez to, że jest to dwanaście miesięcy relacja między bohaterami wydaje się być mało rzeczywista. Jacy przyjaciele spotykają się raz na miesiąc? Wiem, że zamysłem było oglądanie jednego filmu na miesiąc, ale autorka mogła zamknąć fabułe w krótszym czasie. Być może wtedy akcja zyskałaby bardziej na realności. Nie jest to jednak argument, który powinien wpłynąć na to, że nie sięgnięcie po książkę. To po prostu tylko małe "ale".

http://nowyakapitblog.blogspot.com/2018/04/ksiazkowy-wieczor-filmowy.html

Ta książka zdecydowanie należy do gatunku młodzieżowych. Opowiada o parze dawnych przyjaciół, którzy spotykają się w szkole średniej po czterech latach rozłąki. Hanna to sympatyczna lecz egoistyczna nastolatka, której głównym sensem życia jest posiadanie popularnych przyjaciółek oraz chłopaka. Solomon to cichy i wycofany chłopak, którego ogromną pasją jest filmoznastwo....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Historia Tej dziewczyny jest na pozór bardzo prosta. Syn, zakochana w nim na zabój dziewczyna i zazdrosna matka. Daniel - młody, ustawiony do końca życia jedynak, przyszły lekarz. Cherry - dziewczyna z przeszłością i tajemnicą. Laura - nadopiekuńcza matka i zdradzana żona, która prócz syna nie ma nikogo na kim naprawdę jej zależy. Jednocześnie kobieta z klasą, spełniona zawodowo, prowadząca - wydawać by się mogło - idealne życie. Nagle drogi tych dwóch całkiem różnych kobiet się krzyżują, a wszystko za sprawą Daniela. Na początku relacje układają się po myśli całej trójki, kobiety nawet zaczynają się lubić. Jednak w pewnym momencie jedna z nich pokazuje pazur i zaczyna manipulować chłopakiem by osiągnąć własne korzyści. Która? To jest pierwsze pytanie, które sobie zadawałam.

Czytając książkę, próbowałam rozgryźć co jest prawdą, a co jedynie manipulacją i kłamstwem. Zarówno Cherry jak i Laura to kobiety, które nigdy nie odpuszczają dlatego jeszcze trudniej było mi zrozumieć, która z nich jest tą złą. Tematem przewodnim jest właśnie ich relacja, a z czasem też walką jaką zaczynają prowadzić. Ich nagrodą ma być nieświadomy niczego, Daniel.

Ta dziewczyna to pierwszy przeczytany przeze mnie tytuł, w którym opisane są relacje teściowej i przyszłej synowej. Frances - biorąc pod uwagę istniejące stereotypy - doskonale wykreowała ich więź oraz sytuacje konfliktowe. Każda z bohaterek jest bezwzględna i nie chce odpuścić. Każda z nich uważa, że to ją Daniel powinien kochać najbardziej. Książkę bardzo dobrze się czyta nie tylko ze względu na nieprzeciętną, a jednocześnie bardzo realną historię, ale także ze względu na styl. Frances pisze tak, że całkowicie wciąga czytelnika i stopniowo kreuje napięcie. Do końca nie wiadomo jak skończy się ta powieść i która z kobiet bardziej zbliży się do Daniela.

Jak na thriller psychologiczny bohaterowie są dobrze wykreowanymi postaciami. Każda z nich reprezentuje pewną grupę cech i określoną osobowość. Bez wątpienia pierwsze skrzypce w książce grają kobiety, bo to one są sprawczyniami występków, które niosą za sobą kolejne sytuacje tworzące całość fabuły. Zarówno Cherry jak i Laura to osoby silne i zdolne do wszystkiego. Za każdym razem gdy czytam książki w których głównymi bohaterkami są kobiety staram się zagłębić w ich psychikę i zrozumieć dlaczego są takie, a nie inne. Czytając Tę dziewczynę można to robić nieustannie, Cherry i Laurę nie opuszcza bowiem wyobraźnia i wymyślają tylko nowe sposoby by sobie dopiec.

Historia jest logiczna i dobrze przemyślana, nie ma sytuacji, które nie pasowałyby do całości. Thriller Frances oceniam bardzo dobrze. To jedna z tych książek, która bezwiednie zapada nam w pamięć. Z jednej strony dlatego, że sama jestem kobietą i kiedyś też będę mieć teściową, a z drugiej dlatego, że to po prostu dobra książka.

http://nowyakapitblog.blogspot.com/2018/04/71-ta-dziewczyna-mfrances.html

Historia Tej dziewczyny jest na pozór bardzo prosta. Syn, zakochana w nim na zabój dziewczyna i zazdrosna matka. Daniel - młody, ustawiony do końca życia jedynak, przyszły lekarz. Cherry - dziewczyna z przeszłością i tajemnicą. Laura - nadopiekuńcza matka i zdradzana żona, która prócz syna nie ma nikogo na kim naprawdę jej zależy. Jednocześnie kobieta z klasą, spełniona...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jak na główną bohaterkę komedii kryminalnej przystało, Róża Krull znowu rozrabia i... rozbraja czytelników. Tym razem znana pisarka nie mając pomysłu na nową książkę zaczyna wymyślać mroczne historie razem z przyjaciółką. Pech chce, że kilka dni później podczas balu charytatywnego ich scenariusz prawie w całości się ziszcza. Krull nie może więc przegapić takiej okazji i po raz kolejny rozpoczyna własne śledztwo. Dodatkową motywacją staje się fakt, że jej znajomy Mario zostaje oskarżony o zabójstwo znanej i uwielbianej przez fanów, piosenkarki. Róża wierzy jednak, że wrażliwy bloger nie mógł tego zrobić i powoli odkrywa kolejne karty, a wraz z nimi motywy kolejnych potencjalnych morderców. Kto tym razem odkryje kto zabił Kopciuszka? Czy będzie to Róża czy może jednak komisarz Darski?

Róża - zupełnie tak jak Alek - nie może ustać w miejscu. Dlatego każda kolejna książka jest coraz bardziej dynamiczna i wciągająca. Kto zabił Kopciuszka? to zdecydowanie bardziej już kryminalna komedia niż komedia kryminalna (tak, tak ta kolejność ma znaczenie). W trzeciej części Róża jest bowiem dużo bardziej uważna i skupiona na znalezieniu mordercy. Inaczej więc niż w poprzednich książkach jest w niej mniej anegdot i historii odciągających czytelnika od głównego wątku. Po raz pierwszy czytając przygody Róży nie czekałam na humorystyczne opowiastki i żarty tylko krok po kroku analizowałam poczynania każdego z bohaterów.

Kto zabił Kopciuszka? jest książką dużo bardziej absorbującą uwagę czytelnika. Pomimo jej humorystycznej nuty, dużo więcej w niej kryminalnego świata. Róża ze zwariowanej pisarki powoli staje się prawdziwym tropicielem zabójców i coraz bardziej pomaga niż przeszkadza śledczym. Książkę czyta się bardzo szybko. Kiedy się już zacznie nie można jej odłożyć.

Jako fance kryminałów zdecydowanie najlepiej czytało mi się tę część serii. W najnowszej książce Alka jest 110% kryminału i 40% humoru. Słowem: 150% treści. Zdecydowanie polecam ten tytuł. Z każdym kolejnym Alek pisze coraz lepiej. Być może niebawem zechce spróbować nowego gatunku i spod jego pióra wyjdzie już nie tylko komedia kryminalna?

http://nowyakapitblog.blogspot.com/2018/05/72-kto-zabi-kopciuszka-rogozinski.html

Jak na główną bohaterkę komedii kryminalnej przystało, Róża Krull znowu rozrabia i... rozbraja czytelników. Tym razem znana pisarka nie mając pomysłu na nową książkę zaczyna wymyślać mroczne historie razem z przyjaciółką. Pech chce, że kilka dni później podczas balu charytatywnego ich scenariusz prawie w całości się ziszcza. Krull nie może więc przegapić takiej okazji i po...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książkę czyta się bardzo dobrze; lekko i szybko. Przygody Pauli i Mileny wartko przeplatają się przez całość. Wertując kolejne strony, cały czas zastanawiałam się jednak, jaki związek mają ze sobą obie bohaterki. Gdy zbliżałam się do końca byłam trochę wkurzona na Docher za to, że opisywane na okładce połączenie historii bohaterek jest tylko chwytem reklamowym, a autorka spokojnie mogła napisać dwie oddzielne książki. Byłam rozczarowana, ale jednocześnie ciekawa dalszych losów Pauli. I wtedy nastąpił przełom, a po nim finał, który zdradzał wszystko. Już wiedziałam dlaczego autorka zastosowała w książce taki zabieg i szczerze - doskonale to zrobiła. Moja złość się ulotniła, a na jej miejscu pojawiła się myśl, że Augusta Docher zrobiła dobrą robotę.

Najwidoczniej powiedzenie, że mężczyznę poznaje się nie po tym jak zaczyna, ale po tym jak kończy, może dotyczyć również kobiet. Docher napisała dobrą książkę. Do końca nie byłam pewna finału, ale historia jest ciekawa i zastanawiająca. Choć tworzyłam końcowy scenariusz, nie udało mi się go przewidzieć.

http://nowyakapitblog.blogspot.com/2018/06/73-caa-ja-augusta-docher.html

Książkę czyta się bardzo dobrze; lekko i szybko. Przygody Pauli i Mileny wartko przeplatają się przez całość. Wertując kolejne strony, cały czas zastanawiałam się jednak, jaki związek mają ze sobą obie bohaterki. Gdy zbliżałam się do końca byłam trochę wkurzona na Docher za to, że opisywane na okładce połączenie historii bohaterek jest tylko chwytem reklamowym, a autorka...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Pora na lunch. Przepisy na małe dania idealne do zabrania Caroline Craig, Sophie Missing
Ocena 6,8
Pora na lunch.... Caroline Craig, Sop...

Na półkach: ,

Jakie są najpiękniejsze książki na świecie? Odpowiedź jest bardzo prosta. Książki kulinarne! A jeśli jeszcze są przydatne i nie zawierają przepisów nie z tej ziemi to już w ogóle całkowicie można przepaść! I ja przepadłam kiedy w moje ręce trafiła "Pora na lunch".

Czekałam na książkę długo, ale teraz szczerze powiem, że warto było. Propozycja od Caroline Craig i Sophie Missing wzbudziła moje zainteresowanie od momentu, gdy tylko przeczytałam jej opis. W dobie zdrowego odżywiania i braku czasu na przyrządzanie zdrowych posiłków, takie inspiracje złożone w jednej książce są na wagę złota.

Pora na lunch to prawie 200 stron pysznych pomysłów na drugie śniadanie. Książka podzielona jest na dwie części: w pierwszej autorki skupiły się na tym, jak ważne jest jedzenie drugiego śniadania, jak można sprawnie i oryginalnie zapakować śniadanie oraz jakich produktów nigdy nie powinno zabraknąć w naszych lodówkach, by rano sprawnie przygotować lunch. W skrócie część pierwsza to lunchowy niezbędnik. Druga i znacznie obszerniejsza część książki to przepisy czyli to co misie lubią najbardziej. Na wszystkich miłośników jedzenia czeka więc ogromna ilość pysznych posiłków. Przepisy podzielone są na osiem kategorii. Autorki przedstawiają sposoby na resztki, które pozostały w lodówce, pyszne kanapki pod wieloma postaciami, zdrowe posiłki, słodkie przekąski czy posiłki dla wymagających. Najbardziej moje serce skradły jednak przepisy na niebanalne, a jednak pysznie wyglądające kanapki. Bo w końcu ile można jeść chleb z tą samą szynką i serem?

http://nowyakapitblog.blogspot.com/2018/06/76-pora-na-lunch-ccraig-smissing.html

Jakie są najpiękniejsze książki na świecie? Odpowiedź jest bardzo prosta. Książki kulinarne! A jeśli jeszcze są przydatne i nie zawierają przepisów nie z tej ziemi to już w ogóle całkowicie można przepaść! I ja przepadłam kiedy w moje ręce trafiła "Pora na lunch".

Czekałam na książkę długo, ale teraz szczerze powiem, że warto było. Propozycja od Caroline Craig i Sophie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Historia opowiedziana w W żywe oczy to całkowita nowość! Tego jeszcze nie było pośród thrillerów psychologicznych. Wiadomo, że wśród tylu tytułów często gęsto fabuła jest do siebie podoba lub bardzo schematyczna. Najnowsza książka Delaney'a wychodzi poza wszystkie schematy.

Długo zastanawiałam się pisząc tę recenzję czy zdradzić Wam o czym jest książka. Bo przecież wydawcy nie zrobili świadomie, prawda? Powiem tylko, że główną bohaterką jest dwudziestoparoletnia młoda kobieta marząca o wielkiej karierze aktorki. Mimo ogromnego talentu, przez obecną sytuację życiową plany dziewczyny nie są tak łatwe do zrealizowania jak mogłoby się wydawać. Jednak Claire nie poddaje się i uczęszczając do szkoły teatralnej jednocześnie zatrudnia się w kancelarii prawnej, gdzie zajmuje się dostarczaniem dowodów zdradzanym żonom. Młoda kobieta czerpie ze swojej pracy satysfakcję, ponieważ za każdym razem może wcielać się w nowe role. Pewnego wieczoru nie wszystko jednak idzie zgodnie z planem. Klientka Claire zostaje zamordowana, a dziewczyna staje się główna podejrzaną. Czy zabiła ją dla pieniędzy?

Jeśli wydaje się Wam, że historia jest przeciętna i prosta do odgadnięcia to jesteście w ogromnym błędzie. Cała fabuła jest doskonale przemyślana i skonstruowana tak, by czytelnik nie mógł przewidzieć co stanie się w następnym rozdziale. Podczas całości co najmniej dwa razy akcja wywróciła się do góry nogami. Najlepszą rekomendacją jest chyba to, że pewnego wieczoru gdy pozbawiona książki nie mogłam kontynuować lektury, czułam się jakbym była na jakimś odwyku. Dodatkowo postać głównej bohaterki jest bardzo złożona, przez co jest dla czytelnika nie lada zagadką. Aktorstwo to jej główny życiowy cel, dlatego nawet w życiu wciela się w różne role. Cała historia to jakby sztuka grana w teatrze. Fabuła dzieli się na trzy części - akty, a niektóre sytuacje zawierają dokładny podział na role, a nawet didaskalia. To powoduje, że książkę czyta się jeszcze lepiej, a aktorstwo jeszcze bardziej wysuwa się na główny plan.

Po przeczytaniu ostatniej strony na moje usta cisnęło się ogromne WOW! Książka przepełniona jest zwrotami akcji, zaskakującymi wątkami, a także psychologią postaci. Nie znajdziecie w niej niepotrzebnych sytuacji, opisów czy dialogów - wszystko jest po coś. Napięcie utrzymuje się do końca, a z każdym rozdziałem emocje są jeszcze większe.

http://nowyakapitblog.blogspot.com/2018/11/78-w-zywe-oczy-jp-delaney.html

Historia opowiedziana w W żywe oczy to całkowita nowość! Tego jeszcze nie było pośród thrillerów psychologicznych. Wiadomo, że wśród tylu tytułów często gęsto fabuła jest do siebie podoba lub bardzo schematyczna. Najnowsza książka Delaney'a wychodzi poza wszystkie schematy.

Długo zastanawiałam się pisząc tę recenzję czy zdradzić Wam o czym jest książka. Bo przecież...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Tytuł bardzo znany. Od dawna stał na moim regale. Zanim go kupiłam, przeczytałam wiele pozytywnych opinii i być może to przesądziło o tym, że wiedziałam "za dużo" i za każdym razem wybierałam inny tytuł do czytania. Nie wiem dlaczego, ale widocznie tak miało być.

Książka nie jest lekka, ale nie należy też do wybitnie absorbujących. Czyta się bardzo dobrze i szybko. Główną bohaterką jest Anna Fox, kobieta, którą poznajemy od początku, tylko z tych najgorszych stron. Nietrzeźwiejąca alkoholiczka, uzależniona od leków i podglądania własnych sąsiadów. Nie mająca własnego życia, mieszkająca w dużym, wiecznie ciemnym domu w bogatej dzielnicy Nowego Jorku. Tak się zaczyna. Na początku czytelnik nie wie nic o Annie i razem z nią żyje życiem jej najbliższych sąsiadów. Jeśli ktoś kiedyś czytał Dziewczynę z pociągu od razu, tak jak ja, skojarzy ze sobą te dwie historie. Przez kilka pierwszych rozdziałów nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że ktoś już wcześniej wymyślił Annę Fox tylko pod innym imieniem i nazwiskiem i w trochę innych okolicznościach. Mimo to czytałam dalej i spędzałam wspólnie z główną bohaterką całe dnie na oglądaniu filmów, serfowaniu po internecie i szpiegowaniu Russellów - rodziny, która niedawno się wprowadziła. Kolejne dni Anny leciały szybko i z każdym kolejnym trochę więcej o niej wiedziałam. Spokojnie płynącą akcję przerwała pewna noc, w której trakcie Anna zobaczyła coś , czego nie powinna. Wtedy utwierdziłam się tylko w przekonaniu, że naprawdę Anna to trochę młodsza Rachel. Mimo to, czytałam dalej.

I w ostateczności dobrze zrobiłam. Anna cały czas pragnęła wytłumaczyć to, co zaszło tej listopadowej nocy i wtedy akcja zaczęła się rozkręcać. Pojawiły się nowe fakty, nowe okoliczności, a gdy już zaczęłam ufać głównej bohaterce i wierzyć w to, że uda jej się dotrzeć do prawdy, dostałam od niej siarczysty policzek. Bez wątpienia nic nie było takie, jakie się wydawało. Historia wciągnęła mnie na tyle, że porzuciłam myśli o Rachel jeżdżącej pociągiem i skupiłam się na Annie. Trochę nawet jej współczułam, a jednocześnie kibicowałam i życzyłam dobrze.

Książka zaczęła żyć własnym życiem, bez porównywania jej do czegokolwiek. Akcja ze strony na stronę przyspieszała i powodowała, że nie chciałam jej odłożyć. Anna Fox była na pierwszym miejscu. Sposób, w jaki Finn napisał książkę, spowodował, że czułam, że jestem winna głównej bohaterce to żeby wysłuchać jej historii do końca, bez zwlekania.

Kobieta w oknie to bez wątpienia thriller psychologiczny, w którym analiza psychiki i zachowań bohaterów nieustannie przelewa się przez kartki. Skupienie uwagi na wydarzeniach kształtujących późniejsze zachowania bohaterów i nie podanie wszystkiego na tacy od razu spowodowały, że w rzeczywistości książka zaciekawia. Finn odwraca karty jedna po drugiej. Czytanie kolejnych rozdziałów było trochę jak układanie puzzli, gdy byłam pewna, jaki będzie następny - końcowy - element, wówczas następował zwrot akcji.

http://nowyakapitblog.blogspot.com/2019/01/79-kobieta-w-oknie-aj-finn.html

Tytuł bardzo znany. Od dawna stał na moim regale. Zanim go kupiłam, przeczytałam wiele pozytywnych opinii i być może to przesądziło o tym, że wiedziałam "za dużo" i za każdym razem wybierałam inny tytuł do czytania. Nie wiem dlaczego, ale widocznie tak miało być.

Książka nie jest lekka, ale nie należy też do wybitnie absorbujących. Czyta się bardzo dobrze i szybko. Główną...

więcej Pokaż mimo to