Biblioteczka
2024-04-29
2024-03-20
2016
2022-06-28
2022-06
2024-02-23
2024-02-22
2024-02-20
2024-02-18
2024-01-30
2023-10-17
2023-10-16
2023-10-12
Miałam chyba jakiś wadliwy egzemplarz - ktoś połowę fabuły zastąpił mi uchlustem scen erotycznych, tak absurdalnie oderwanymi od logiki działań i kontekstu, że musiałam sprawdzać, czy przypadkiem nie czytam Sary J. Maas.
A ta resztka historii, która się ostała była zupełnie niezajmująca.
Miałam chyba jakiś wadliwy egzemplarz - ktoś połowę fabuły zastąpił mi uchlustem scen erotycznych, tak absurdalnie oderwanymi od logiki działań i kontekstu, że musiałam sprawdzać, czy przypadkiem nie czytam Sary J. Maas.
A ta resztka historii, która się ostała była zupełnie niezajmująca.
2023-09-26
Cała historia to jeden wielki bałagan. Takie kartonowe pudło, które ma służyć do przechowania twoich ulubionych drobiazgów, ale jest za małe, za stare i się rozpada, więc obklejamy je taśmą pakową i udajemy, że jest funkcjonalne.
Nic do końca nie ma sensu. I fabuła, i historia świata, i charaktery postaci, nie mówiąc już o budowaniu relacji między nimi. Amant ma równocześnie być mroczny, ale w skrycie kochający, bezlitosny, ale wrażliwy, przystojny, ale okrutny, itd. [EDIT: dopiero teraz dowiedziałam się, że Jacks pojawia się w innej serii i jest ulubioną postacią fandomu. Czyli jest jedynym powodem, dlaczego ta książka w ogóle istnieje.]
Największym kłębkiem kurzu pod moją kanapą frustracji jest jednak Ona. Bohaterka tak sympatyczna i wrażliwa, że nieziemsko głupia. Wg niej każdy jest dobry, ale niezrozumiany. Znajdzie nawet wymówkę dla tych, co będą oszukiwali ją raz za razem. I nie chodzi tutaj o jednego oszusta, ale o 90% jej interakcji ze światem. I ja się im nawet nie dziwię. Pod koniec czytanie, jak raz za razem bohaterka daje się zmanipulować przez n-tą osobą, stało się i dla mnie samej perwersyjną przyjemnością.
Cała historia to jeden wielki bałagan. Takie kartonowe pudło, które ma służyć do przechowania twoich ulubionych drobiazgów, ale jest za małe, za stare i się rozpada, więc obklejamy je taśmą pakową i udajemy, że jest funkcjonalne.
Nic do końca nie ma sensu. I fabuła, i historia świata, i charaktery postaci, nie mówiąc już o budowaniu relacji między nimi. Amant ma...
2022-01-04
Wciąż mnie zaskakuje fakt, na ile sposobów można odnaleźć samych siebie w literaturze. Czytałam tę książkę 3 miesiące po utracie mamy. I odnalazłam słowa na przemyślenia, które utknęły w moim ciele jak drzazgi; na doświadczenia, które wydawały mi się zbyt splątane, zbyt intymne do opisania.
Żałoba jest uniwersalnym doświadczeniem, ale jest trudna do uchwycenia. Język rzadko jest w stanie dotknąć głębi uczuć - tej mieszaniny rozpaczy, osamotnienia, absurdu. Michelle Zauner jednak udało się ją przekazać. Mogę napisać pozytywnie o warsztacie pisarskim, o strukturze, ale ostatecznie nie jestem w stanie ocenić "Crying in H Mart" wyrwanym z kontekstu własnej żałoby. Przy czym to nie była książka, która ukoiła ból, ale pozwoliła mi się rozpadać na kawałki, bez osądu i wstydu. Jak lustro, przed którym płaczesz samotnie w łazience.
Wciąż mnie zaskakuje fakt, na ile sposobów można odnaleźć samych siebie w literaturze. Czytałam tę książkę 3 miesiące po utracie mamy. I odnalazłam słowa na przemyślenia, które utknęły w moim ciele jak drzazgi; na doświadczenia, które wydawały mi się zbyt splątane, zbyt intymne do opisania.
więcej Pokaż mimo toŻałoba jest uniwersalnym doświadczeniem, ale jest trudna do uchwycenia. Język...