Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Wbrew pozorom bardzo treściwa lektura. Wittgenstein "myśli na głos" na temat funkcji stwierdzenia "wiem" w różnych grach językowych. Przy okazji zauważa brak podstawy pod takie stwierdzenie. Bardziej uczciwe wydaje się "wierzę" albo zupełne pomijanie "wiem". W drugim jednak przypadku, "wiem" ukrywa się w każdym stwierdzeniu typu "trawa ma kolor zielony".
Te rozważania mogą się wydawać jałowe, ale budują obraz czegoś niezwykle istotnego filozoficznie. Jesteśmy zanurzeni w języku, którego reguły przyjmujemy nieświadomie. Jakbyśmy podpisali jakąś ciemną umowę społeczną do wyrażania się i komunikowania rzeczy, których absolutnie nie jesteśmy (i nie możemy być) pewni. Gramatyka rządzi nie tylko organizacją zdań, ale ciągnie (raczej wciąga) za sobą nasze myślenie. Język jest wehikułem na torach, a nie swobodnym medium dla myśli. I nawet jeśli to brzmi trywialnie, to nie jest trywialne w rozważaniach Wittgensteina, bo on szuka możliwości bycia rzetelnym w języku i jej nie znajduje. Z filozoficznego punktu widzenia ten tragizm jest poważny.

Wbrew pozorom bardzo treściwa lektura. Wittgenstein "myśli na głos" na temat funkcji stwierdzenia "wiem" w różnych grach językowych. Przy okazji zauważa brak podstawy pod takie stwierdzenie. Bardziej uczciwe wydaje się "wierzę" albo zupełne pomijanie "wiem". W drugim jednak przypadku, "wiem" ukrywa się w każdym stwierdzeniu typu "trawa ma kolor zielony".
Te rozważania mogą...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Mity i zgrzyty Tadeusz Boy-Żeleński, Jan Gondowicz
Ocena 8,7
Mity i zgrzyty Tadeusz Boy-Żeleńsk...

Na półkach:

Czytam Żeleńskiego ze względów higienicznych i jako punkt odniesienia dla rzetelności w kwestiach sztuki i sprawach społecznych, która ma prawo wypływać ze źródła jakim jesteśmy my sami. Wystarczy być mądrym albo przynajmniej uczciwie tego chcieć.

Czytam Żeleńskiego ze względów higienicznych i jako punkt odniesienia dla rzetelności w kwestiach sztuki i sprawach społecznych, która ma prawo wypływać ze źródła jakim jesteśmy my sami. Wystarczy być mądrym albo przynajmniej uczciwie tego chcieć.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Da się wyłowić istotę buddyzmu z tej pozycji, a właśnie w takim celu się za nią zabrałem.

Da się wyłowić istotę buddyzmu z tej pozycji, a właśnie w takim celu się za nią zabrałem.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Większą część książki zajmuje wyliczanie przeszkód epistemologicznych, czyli nawyków i wzorców myślowych, które nie pozwalały badaczom XVII i XVIII wieku stworzyć metody naukowej. W ostatnim rozdziale Bachelard poddaje umysł przednaukowy swego rodzaju (w sensie: własnej produkcji) psychoanalizie i przestrzega współczesnych przed uleganiem wygodzie intelektualnej charakteryzującej epoki przednaukowe, a polegającej między innymi na kierowaniu się przyjemnością podczas niczym nieskrępowanej pracy badawczej i prezentowaniu wyników w formie literackiego opisu. Autor przytacza bardzo wiele zabawnych przykładów, zarówno wniosków badawczych jak i przeprowadzonych eksperymentów albo projektów eksperymentów.
Dzisiejszego czytelnika książka może ochronić przed tanimi chwytami pseudonauki i mechanizmem teorii spiskowych. Te ostatnie wręcz powtarzają XVII wieczne podejście do przedmiotu badań, które np.: z góry uznają okrąg za kształt doskonały i narzucają go albo widzą (wypatrują) wszędzie, zamiast wyprowadzić go badaniami/obserwacjami (odwrócenie kierunku racjonalizowania).

Większą część książki zajmuje wyliczanie przeszkód epistemologicznych, czyli nawyków i wzorców myślowych, które nie pozwalały badaczom XVII i XVIII wieku stworzyć metody naukowej. W ostatnim rozdziale Bachelard poddaje umysł przednaukowy swego rodzaju (w sensie: własnej produkcji) psychoanalizie i przestrzega współczesnych przed uleganiem wygodzie intelektualnej...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Mam nadzieję, że wyjdą kolejne z tej serii. Rozmowy na wysokim poziomie wnikliwości i kultury. Dobre rozpisanie tematu świadomości, inteligencji, moralności w kontekście własnym oraz nowych technologii.
Książka bardzo szybko przeczytana, czas nie stracony.

Mam nadzieję, że wyjdą kolejne z tej serii. Rozmowy na wysokim poziomie wnikliwości i kultury. Dobre rozpisanie tematu świadomości, inteligencji, moralności w kontekście własnym oraz nowych technologii.
Książka bardzo szybko przeczytana, czas nie stracony.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pierwszy raz miałem dylemat, czy zawyżyć ocenę dając 9 gwiazdek, czy zaniżyć i dać 8, ponieważ w moim odczuciu książka zasługuje na 8,5. Zawyżając podkreśliłbym trafność diagnozy, a zaniżając, odjął za styl recepty.

Hillman trafia w styl myślenia przede wszystkim wielkich Rosjan: Dostojewskiego, Rozanowa, Szestowa, Mereżkowskiego, ich fascynację człowiekiem tragicznym o szerokiej naturze, bezdennym i przede wszystkim heretycko religijnym. Czytając ostatni rozdział Re-wizji... przelatywał mi przez głowę zwłaszcza da Vinci Mereżkowskiego.

Genialnym pomysłem Hillmana było odniesienie do renesansu, a nie do samej antycznej Grecji, jak zrobił to Nietzsche budując fundament mentalny dla swojego nad-człowieka. Przykład odrodzenia lepiej pokazuje wartość greckiej kultury i to, co potrafi zrobić z człowiekiem, w człowieku i dla człowieka. Ale autor dopiero w ostatnim rozdziale wylądował w południowej Europie XV wieku i gdyby tego nie zrobił, trudno byłoby powiązać jego wywód z rzeczywistością. Posługuje się ryzykownymi intelektualnie metaforami, nawiązuje do mitów i religii w taki sposób, że prawie do końca nie wiadomo, jaki mają status w jego myśli, jak je traktować. Trochę wygląda tak, jakby Hillman prowadził wywód od d.... strony (pardon). Oczywiście finał nagradza trud, ale przy innym układzie momentów myśli - jeśli mogę się tak wyrazić - trudu mogłoby w ogóle nie być.

Na pewno będzie to moja jedna z ulubionych pozycji, tym bardziej, że doskonale trafia w moje intuicje psychologiczne. Hillman dał doskonały argument z renesansu.

(Kwestia techniczna - appendix [kolokwialnie])
Hillman oprowadza czytelnika po horyzoncie zdarzeń czarnej dziury zwieracza psychiki, a okładka książki sugeruje jakąś niewieścią pop-psychologię dla rozromantyzowanych, niedoupazurzonych, mdłych molic książkowych. Powinien być MROK! Obraz inspirowany klimatem Ajschylosa albo jakiś mocny a'la Rothko.
Projektant kupił grafikę na Adobe Stock za 64 € od jakiejś Adobe Illustratorini (Sprawdziłem.)
Na czym w takim razie polega praca projektanta okładek? Na nie zapoznaniu się z charakterem książki -> wzięciu, załóżmy, 200 € -> kupieniu grafiki za 64 €? (Retoryczne)
Wielki żal do wydawnictwa.

Pierwszy raz miałem dylemat, czy zawyżyć ocenę dając 9 gwiazdek, czy zaniżyć i dać 8, ponieważ w moim odczuciu książka zasługuje na 8,5. Zawyżając podkreśliłbym trafność diagnozy, a zaniżając, odjął za styl recepty.

Hillman trafia w styl myślenia przede wszystkim wielkich Rosjan: Dostojewskiego, Rozanowa, Szestowa, Mereżkowskiego, ich fascynację człowiekiem tragicznym o...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Zaskakująco słabe (jak na Mirona) opisy i mało ciekawej zabawy słowem. Tak jakby autor pisał po jakiejś przebytej chorobie ;)

Zaskakująco słabe (jak na Mirona) opisy i mało ciekawej zabawy słowem. Tak jakby autor pisał po jakiejś przebytej chorobie ;)

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Chyba najlepsza pozycja z tego gatunku. Obszerne fragmenty z dzieł poszczególnych filozofów i ten klej, którym autor łączy poszczególne stanowiska. Naprawdę świetny utrwalacz myśli starożytnej.

Chyba najlepsza pozycja z tego gatunku. Obszerne fragmenty z dzieł poszczególnych filozofów i ten klej, którym autor łączy poszczególne stanowiska. Naprawdę świetny utrwalacz myśli starożytnej.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jedna z najbardziej treściwych lektur jakie czytałem. Samo gęste. Niezwykle inspirujące dociekania wywracające do góry nogami stosunek do języka. Nadludzka przenikliwość mogąca się komuś pomylić z naiwnością, a mnie przywołująca na myśl najlepsze momenty z "W oparach absurdu" Tuwima i Słonimskiego. Wittgenstein miałby im wiele do zaoferowania.

Książkę streszcza aforyzm autora:
"Cała chmura filozofii kondensuje się w kropelkę nauki o języku."

Edit:
Nie zgadzam się z tymi, którzy twierdzą, że "Dociekania filozoficzne" są chaotyczne, że są przeskoki między tematami, i że na przykład w dialogach nie wiadomo, po której stronie jest autor. Wszystko wiadomo, a temat jest jeden od początku do końca, tylko perspektywy się zmieniają. Dialog jest wewnętrzny, autora, Ludwig jest i tu i tam, to jest zabieg retoryczny! Wittgenstein konstruuje pytania, uwrażliwia na złożoność zjawiska jakim jest język, a nie kładzie tezy.

Jedna z najbardziej treściwych lektur jakie czytałem. Samo gęste. Niezwykle inspirujące dociekania wywracające do góry nogami stosunek do języka. Nadludzka przenikliwość mogąca się komuś pomylić z naiwnością, a mnie przywołująca na myśl najlepsze momenty z "W oparach absurdu" Tuwima i Słonimskiego. Wittgenstein miałby im wiele do zaoferowania.

Książkę streszcza aforyzm...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

"Często wysuwano pod adresem moich badań zarzut, że ich język jest zbyt nieprecyzyjny. Widzę w tym nie tylko wykrycie pewnego braku - zapewne dość tu częstego. Raczej wydaje mi się, że adekwatne dla zadań filozoficznego języka pojęciowego jest, by nawet za cenę nieprecyzyjnego określania pojęć zachowywać wtopienie w całościowy splot językowej znajomości świata, a przez to podtrzymywać żywe odniesienie do tej całości. Jest to pozytywna implikacja 'potrzeby języka', która jest filozofii od samego początku przyrodzona."

"[...] wtopienie w całościowy splot językowej znajomości świata..." - no właśnie. Zawiłe tłumaczenie mętnego.

Chyba pierwszy raz przydarzyło mi się przeczytać dzieło, z którego ideą się zgadzam i jednocześnie odnieść wrażenie, że zostało w jakimś stopniu wybełkotane. Może nie aż „wybełkotane”, ale zawoalowane, rozmazane opisem. Bo głębia jest tam rozmazana i wraz z postępem treści nie tyle idziemy w głąb, ile po powierzchni opisu. Mamy więc do czynienia z opisem obrazu myśli, przez który dopiero trzeba się przedrzeć, żeby zobaczyć ją samą. Przy czym nie jest to obrazowanie. Gadamer nie posługuje się metaforami i analogiami. Porusza się po różnych dyskursach filozoficznych. Nie warto podchodzić do „Prawdy i metody” bez znajomości elementarnych pojęć filozoficznych i ich losów. Dzieło Gadamera jest kontynuacją badań nad hermeneutyką i nie jest samowystarczalne merytorycznie. Nie tłumaczy wszystkich swoich narzędzi, opiera się na „wynalazkach” poprzedników. Z pomocą przychodzą przykłady z rzeczywistości, które autor co jakiś czas wrzuca i robi to z zaskakująco dobrym wyczuciem.
Wiele zdań wydaje się być zbędnymi. Niby już wiadomo o co chodzi, zdania tłumaczą myśl, a mimo to następują zdania kolejne, które niejako kibicują tamtym. Jakby autor cyzelował kontury pozoru swoich myśli, udzieławiał (od: dzieło) książkę. Gdyby nie przykłady, książka byłaby nieczytalna. Ale to tylko moje subiektywne zdanie - jak mawiają obiektywni komentatorzy fejsbukowi.

„Prawdę i metodę” należałoby przepisać. Napisać ją drugi raz. Zamiast 700 stron, zrobić 500.

Bo jest potrzebna.

"Często wysuwano pod adresem moich badań zarzut, że ich język jest zbyt nieprecyzyjny. Widzę w tym nie tylko wykrycie pewnego braku - zapewne dość tu częstego. Raczej wydaje mi się, że adekwatne dla zadań filozoficznego języka pojęciowego jest, by nawet za cenę nieprecyzyjnego określania pojęć zachowywać wtopienie w całościowy splot językowej znajomości świata, a przez to...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Skutecznie zniechęca do mówienia.

Skutecznie zniechęca do mówienia.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Klarowny podręcznik klasycznego podejścia do sztuki.

Klarowny podręcznik klasycznego podejścia do sztuki.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka Kazimiery Szczuki jest pierwszym moim spotkaniem z myślą feministyczną. Lekturę uważam za wartościową ze względu na poziom potraktowania tematu oraz liczne namiary na ciekawe (mam nadzieję) pozycje innych autorek/ów. Niewiele tropów literackich i spostrzeżeń do mnie trafiło, co być może należy tłumaczyć patrylinearnym charakterem mojej umysłowości wychowanej w kulturze patriarchalnej ;), ale Frankenstein został pogłębiony znakomicie i/bo uniwersalnie.

PS.
Bardzo ciekawe podejście do mitu i zaskakująco trafny, futurologiczny, ostatni rozdział.

Książka Kazimiery Szczuki jest pierwszym moim spotkaniem z myślą feministyczną. Lekturę uważam za wartościową ze względu na poziom potraktowania tematu oraz liczne namiary na ciekawe (mam nadzieję) pozycje innych autorek/ów. Niewiele tropów literackich i spostrzeżeń do mnie trafiło, co być może należy tłumaczyć patrylinearnym charakterem mojej umysłowości wychowanej w...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka na czasie, ale mało oferuje człowiekowi zdrowemu psychicznie z przeciętnym wykształceniem. Może tylko tyle, że dostarcza rzeczowych argumentów i namiary na literaturę pogłębiającą tematy.

Dużym minusem jest niespełnienie przez autora obietnicy zawartej w tytule. Lamża nie podsumował swoich badań i dociekań. Jego komentarz jest skromny, rozsiany po rozdziałach, a do tego przewidywalny. Nie ma (dla mnie) ani jednego zaskakującego wniosku. Nie poszerzył tematu szurii, nie rzucił nowego światła na zjawisko pseudonauki, nie dał nowej perspektywy.

Na szczęście książkę pożyczyłem i zamiast sprzedawać, mogę po prostu oddać.

Ocenę zawyżyłem (o jeden), bo temat.

Książka na czasie, ale mało oferuje człowiekowi zdrowemu psychicznie z przeciętnym wykształceniem. Może tylko tyle, że dostarcza rzeczowych argumentów i namiary na literaturę pogłębiającą tematy.

Dużym minusem jest niespełnienie przez autora obietnicy zawartej w tytule. Lamża nie podsumował swoich badań i dociekań. Jego komentarz jest skromny, rozsiany po rozdziałach, a...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Nienachalne moralizatorstwo. Wyważony język przywołuje na myśl styl starożytnych ojców (i wujów) filozofii. Widać grunt chrześcijański, ale nie ma mówienia o Bogu i religii. Mądra książka, do której warto wracać.

Nienachalne moralizatorstwo. Wyważony język przywołuje na myśl styl starożytnych ojców (i wujów) filozofii. Widać grunt chrześcijański, ale nie ma mówienia o Bogu i religii. Mądra książka, do której warto wracać.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Po zapoznaniu się ze wszystkimi tomami (oczywiście przerzedzonymi przez redakcję) można chyba wysnuć wniosek, że pan Leszek Serafinowicz nie przepadał za intelektualnościami. Męczyły go one, chyba że podane zostały na poetycznym/ckim cukrze, okrężnie, przez filtr jakiegoś innego niż mózg organu. Dziennik Lechonia jest na wskroś płciowy, ale nie wiadomo o jaką płeć chodzi. Nie czuć w nim - a zawsze czuć u największych - uniwersalnego człowieka, jakiegoś takiego sięgnięcia do dna człowieczeństwa po istotę rzeczy. U Lechonia jest tylko zdolny, chcący dobrze, ambitny Leszek Serafinowicz uwikłany w ideały, które nie pozwalają mu być wybitnym. Refrenem Dziennika jest: - Dzisiaj znowu nic nie napisałem. Ale co ma pisać człowiek, który twierdzi, że nie da się przeskoczyć Mickiewicza w poezji polskiej?
Poza tym lektura zupełnie pozbawiona humoru od-lechoniowego. Wszystkie zabawne anegdoty, powiedzenia, a także błyskotliwe i inteligentne kalambury i aforyzmy pochodzą z drugiej ręki: od Churchilla, Franca Fiszera i in. Wszystko to potęguje wrażenie, że Serafinowicz stawia siebie niżej od innych, że "zna swoje miejsce w szeregu", czyli że wywiózł z Polski i zachował w niezmienionej formie ten największy skarb, grudkę ziemi, która rodzi każdego "prawdziwego" Polaka - kompleks prowincjusza.

Po zapoznaniu się ze wszystkimi tomami (oczywiście przerzedzonymi przez redakcję) można chyba wysnuć wniosek, że pan Leszek Serafinowicz nie przepadał za intelektualnościami. Męczyły go one, chyba że podane zostały na poetycznym/ckim cukrze, okrężnie, przez filtr jakiegoś innego niż mózg organu. Dziennik Lechonia jest na wskroś płciowy, ale nie wiadomo o jaką płeć chodzi....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Jak ktoś lubi uczucia patriotyczne, moralizatorstwo, emigracyjny polocentryzm, patos i umiłowanie tradycji, to niech sobie przeczyta.

Jak ktoś lubi uczucia patriotyczne, moralizatorstwo, emigracyjny polocentryzm, patos i umiłowanie tradycji, to niech sobie przeczyta.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka daje doskonałą perspektywę na słowo i na dotychczasowy dorobek (przeogromny!) grafomanów. Pozostawia człowieka ostrożniejszym i dużo starszym.

Książka daje doskonałą perspektywę na słowo i na dotychczasowy dorobek (przeogromny!) grafomanów. Pozostawia człowieka ostrożniejszym i dużo starszym.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Spodziewałem się dzieła wybitnego i jak na razie trochę się zawiodłem na Musilu, ale to dopiero pierwszy tom. Za dużo ponawsadzał. Mimo że porównania są oryginalne, niemal wszystkie dobrze precyzują i lokalizują imponderabilia, to jednak lekturze dobrze zrobiłoby, gdyby autor z niektórych zrezygnował. Przez nadmiar porównań tekst sprawia wrażenie wybitnej, ale przerośniętej wprawki literackiej. Zdanie za zdaniem ma schemat: Deotyma poczuła się tak, jak... coś tam coś tam, która/e/y... coś tam coś tam. Poza tym gęstość filozoficznych przemyśleń i spostrzeżeń nie męczy. Wszystkie są ciekawe, chociaż większe wrażenie robiłyby, gdyby były bardziej od siebie oddalone.
Powieść przesycona ironią, dużo rzeczy trzeba brać z przymrużeniem oka. Postacie nie są żywe, ale nie tak jak u Gogola. U Musila bohaterowie mało mówią i nie mają własnego "głosu", stylu wypowiedzi. Różnią się tylko poglądami. "Fotograficzność" (głównie duchowa) zamiast "filmowości" (ruchu), wywołuje wrażenie komiksu z olbrzymimi dymkami.
"Człowiek bez właściwości" wydaje się być podróżą myśli poprzez mózgi w poszukiwaniu idei, gdzie rolę świata gra jakaś nieokreślona wspólna mentalność, która wszystkich determinuje.

Spodziewałem się dzieła wybitnego i jak na razie trochę się zawiodłem na Musilu, ale to dopiero pierwszy tom. Za dużo ponawsadzał. Mimo że porównania są oryginalne, niemal wszystkie dobrze precyzują i lokalizują imponderabilia, to jednak lekturze dobrze zrobiłoby, gdyby autor z niektórych zrezygnował. Przez nadmiar porównań tekst sprawia wrażenie wybitnej, ale przerośniętej...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Wzorowa praca krytyczna. Boy głęboko i po ludzku wchodzi w autora i jego dzieło jak w jedno i szuka wartości kierując się jednym tylko założeniem - że jest, ponieważ na swój warsztat bierze tylko postacie wybitne. Ostra krytyka Boya wcale nie boli, bo jest głosem lekarza, który wyraża w ten sposób troskę o pacjenta, tłumaczy go przed czytelnikiem i przede wszystkim - jak to Boy - sprowadza go na ziemię, "odbrązawia". Tylko w ten sposób niedoskonałości wielkich ludzi nie rozczarowują.

Na szczególną uwagę zasługuje przedstawienie Przybyszewskiego. Żeleński pisał o nim jakby pod natchnieniem, jak Rozanow o Gogolu. Najwyższy poziom krytyki, zupełnie nieprofesjonalny, uczuciowy, wyrozumiały i mądry. Boy powinien być w kanonie lektur licealnych.

Wzorowa praca krytyczna. Boy głęboko i po ludzku wchodzi w autora i jego dzieło jak w jedno i szuka wartości kierując się jednym tylko założeniem - że jest, ponieważ na swój warsztat bierze tylko postacie wybitne. Ostra krytyka Boya wcale nie boli, bo jest głosem lekarza, który wyraża w ten sposób troskę o pacjenta, tłumaczy go przed czytelnikiem i przede wszystkim - jak to...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to