-
ArtykułyAtlas chmur, ptaków i wysp odległychSylwia Stano2
-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński9
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać385
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik4
Biblioteczka
2019-06-23
2018-04-22
Pokonać siebie
"Miłość i inne zadania na dziś" Kasie West
wyd. Feeria Young
rok: 2018
str. 416
Ocena: 4,5/6
Wiele miesięcy upłynęło od ostatniego razu, gdy mogłam swobodnie usiąść i przeczytać książkę od deski do deski. Teraz również pewnie nie byłoby mi to dane, gdyby nie pewna "siła wyższa". Czego by jednak nie mówić, miło było i mam nadzieję, że uda mi się tę "przygodę" szybko powtórzyć. Bo zdążyłam się dość mocno stęsknić za czytaniem i nawet zaczęłam się użalać nad sobą, że już nigdy nie będzie tak jak dawniej.
W sumie już w chwili, gdy przeczytałam zapowiedź tej książki, poczułam, że to może być pozycja, która ułatwi mi "powrót" na łono jednej z moich ulubionych czynności – czytania. Przeraziłam się jednak, gdy w końcu do mnie dotarła. Nagle się okazało, że muszę ponownie zmienić swoje życie. Nie za miesiąc, dwa czy pół roku. Ale teraz, w tej chwili. Bo oto jest. Przyszła do mnie i czeka na jej poznanie. Po chwili skupienia zdecydowałam, że nie ma co odkładać tego w czasie. Trzeba raz raz zacząć i dowiedzieć się, czy jeszcze mam to w sobie. Czy potrafię składać litery, czytać, analizować, rozumieć. A co trudniejsze – czy, jeśli uda mi się przeczytać książkę, to czy będę w stanie ją zrecenzować? O tym dowiem się już lada chwila, bo właśnie przyszedł czas przelania uczyć na wirtualny papier. Jak mi to wyjdzie? Zobaczymy 😊
"Miłość i inne zadania na dziś" przeczytałam w iście ekspresowym tempie (jak na mnie i panujące u mnie obecnie warunki). Trzydzieści sześć godzin to mój nowy życiowy rekord. Nie mówię, że nigdy wcześniej nie przeczytałam szybciej książki, ale po tylu miesiącach posuchy chyba powinnam zacząć liczyć od nowa, co też czynię.
Na powieściach Kasie West w zasadzie jeszcze nigdy się nie zawiodłam. Wyszłam więc z założenia, że "Miłość…" będzie dobrą powieścią na mój come back. Czy słusznie? O tym poniżej.
Abby Turner właśnie rozpoczyna wakacje. To lato zapowiada się jednak nie za ciekawie. Z paczki przyjaciół w kraju zostaje tylko ona i jej najlepszy kumpel – Cooper. Reszta ekipy wybyła daleko i kontakt z nią jest zdecydowanie utrudniony. Niby nic strasznego, w końcu z Cooperem znają się od czterech lat, czyli tak długo jak Abby mieszka w jednym miejscu. Wcześniej jej życie było wieczną tułaczką, za ojcem żołnierzem, co jakiś czas przerzucanym w inne części globu. Jednak od pewnego czasu, w sumie nieco ponad roku, nic z Coopem nie jest takim, jakim być powinno. Bo w pewnym momencie uczucia Anny przestały być czystko przyjacielskie, a stały się bardzo miłosne. Na tyle, że dziewczyna postanowiła wziąć byka za rogi i wyznać to uczucie chłopakowi. Niestety, jej wyznanie nie spotkało się z entuzjazmem, więc Abby szybko całe zdarzenie obróciła w dobry żart. Taaa, tylko czy to było dobre posunięcie? Może należało postawić Coopera pod ścianą? Później Abby przynajmniej by wiedziała, na czym stoi, czy faktycznie powinna leczyć złamane serce czy może jednak skakać ze szczęścia? Niestety, dziewczyna wybrała inną drogę, przez co kolejny rok był dla niej dość ciężki, szczególnie że o jej problemie nie wiedział nikt poza mamą i dziadkiem. No i ojcem, ale tan akurat był na drugim końcu świata. Kiedy jeszcze na domiar złego, dowiaduje się, że jej obrazy nie będą trafią na wystawę, na której Abby bardzo zależało, dziewczyna ląduje w czarnej dziurze. Na szczęści w pobliżu jest mama i niezawodny dziadek, którzy nie tylko wyciągają do niej pomocną dłoń, ale i wskazują drogę, którą powinna iść. Czy stworzenie listy rzeczy do wykonania sprawi, że dziewczyna dojrzeje i będzie jeszcze lepiej malować? A może dzięki postawionym sobie zadaniom uda się jej wyjść na prostą po ubiegłorocznym koszmarze? Tego wam nie zdradzę. By się dowiedzieć, co czeka główną bohaterkę "Miłości…" należy tę książkę przeczytać.
Nie będę ukrywała, że Kasie West ponownie mnie nie zawiodła. Pozwoliła mi na odrobinę luzu i sprawiła, że naprawdę chce mi się czytać. Póki co jeszcze nieco gorzej wychodzi mi pisanie o tym co przeczytałam, ale i do z czasem na pewno wróci do normy. Gdybym jeszcze czasu miała nieco więcej. "Miłość…" to opowieść o zmaganiach z samym sobą, o walce o to, na czym najbardziej nam zależy. O sile przyjaźni i mocy miłości. O pokonywaniu przeszkód i poddawaniu się, gdy brak już sił. To naprawdę dobra książka, po którą warto sięgnąć. Więc polecam ją wam z całego serca. Warto.
Sil
Pokonać siebie
"Miłość i inne zadania na dziś" Kasie West
wyd. Feeria Young
rok: 2018
str. 416
Ocena: 4,5/6
Wiele miesięcy upłynęło od ostatniego razu, gdy mogłam swobodnie usiąść i przeczytać książkę od deski do deski. Teraz również pewnie nie byłoby mi to dane, gdyby nie pewna "siła wyższa". Czego by jednak nie mówić, miło było i mam nadzieję, że uda mi się tę...
2017-05-21
2017-06-15
2017-04-28
Od nowa
"Jedyne wspomnienie Flory Banks" Emily Barr
wyd. Bukowy Las
rok: 2017
str. 328
Ocena: 5/6
Nie wiem, czy dałabym radę żyć, gdybym co kilka godzin traciła wszystko to, co dla mnie najważniejsze – wspomnienia. Nagle otrząsałabym się z zasnuwającej mój mózg mgły i czułabym się dzieckiem. Patrzyłabym w lustro i widziała nieznaną mi kobietę. Chyba nie poradziłabym sobie z tą sytuacją.
Flora Banks miała dziesięć lat, gdy wykryto u guza mózgu. Wtedy wszystko się zmieniło. Guza wycięto, ale nie pozostało to bez wpływu na samą Florę. Dziewczyna nabawiła się amnezji następczej. Pamięta, co było przed chorobą, a potem… czarna dziura. Flora zapamiętuje czasem godzinę, czasem kilka… A potem wszystko znika. Dziewczyna robi więc obszerne notatki, wszędzie gdzie się da. Na dłoniach, rękach, karteczkach samoprzylepnych. Gdy budzi się w nowej rzeczywistości czyta to, co wcześniej napisała, czyta historię swojego życia i wchodzi w nowy etap, w którym jest już siedemnastolatką. Właśnie jest… gdzieś. To chyba przyjęcie. Z ręki dowiaduje się, że to przyjęcie pożegnalne chłopaka jej najlepszej przyjaciółki – Drake'a. Nie czuje się tu za dobrze, nie pasuje tu ubiorem, do tego oblewa się czerwonym winem… Postanawia więc, delikatnie mówiąc ulotnić się z imprezy, i udaje się na plażę. Nie jest tam jednak sama zbyt długo, bo wkrótce dołącza do niej sam gość honorowy imprezy. To jednak nie jest najdziwniejsze. Najbardziej zdumiewające jest to, co dzieje się potem, co opowiada chłopak i co robi… Flora wie, że nie powinna w tym uczestniczyć, ale jednocześnie czuje się taka szczęśliwa, taka wyjątkowa. Odwzajemnia więc pocałunek Drake'a. Oboje jednak wiedzą, że nic z tego nie będzie. On wyjeżdża. Ona jest najlepszą przyjaciółką jego byłej dziewczyny. Do tego przecież zaraz o nim zapomni. Chłopak postanawia więc przyspieszyć wyjazd i zniknąć z życia Flory już teraz. Nikt się jednak nie spodziewa, że to właśnie to wspomnienie, jej pobytu na plaży i pierwszego pocałunku z chłopakiem, zostaje w jej głowie. Teraz po przebudzeniu dziewczyna już wie, że nie jest dzieckiem. Jest świadoma, że ma 17 lat. I że całowała się z chłopakiem. Którego kocha. I który jest byłym chłopakiem jej przyjaciółki. Taki rozwój wydarzeń każdego by przygniótł, nie lepiej jest z Florą. Do tego wszystkiego o tym zajściu dowiaduje się Paige, która zrywa ich przyjaźń. Od teraz dziewczyna musi sobie radzić sama. Nie byłoby w tym nic niepokojącego, gdyby sama, naprawdę nie oznaczało SAMA.
Muszę przyznać, że po tej powieści spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Bynajmniej nie myślałam, że autorka rzuci mnie w sam środek akcji. Nie przyszło mi też do głowy, że akcja będzie rozwijać się w tę, a nie inną stronę. A końcówka? To mnie rozłożyło na łopatki i do tej pory się zastanawiam, co też się stało, że Emily Barr postanowiła poprowadzić akcję tak, a nie inaczej. Nie mówię, że źle – ale zdecydowanie nietypowo, niespodziewanie… wręcz nie przewidywalnie. Mnie to bynajmniej nie odstraszyło. Dzięki temu Jedyne wspomnienie Flory Banks zyskało dla mnie jeszcze jedno oblicze. I jeszcze jeden powód, by tę książkę zachować nie tylko na półce, ale i głęboko w pamięci.
Chyba nie zaskoczę was, mówiąc, że mnie ta powieść pochłonęła zupełnie i nie tylko zaczarowała ale i rozkochała w sobie. Nie zapomnę jej długo, długo. I szczerze ją polecam. Naprawdę warto sięgnąć po tę powieść i dać się porwać życiu zwariowanej Flory.
Sil
Od nowa
"Jedyne wspomnienie Flory Banks" Emily Barr
wyd. Bukowy Las
rok: 2017
str. 328
Ocena: 5/6
Nie wiem, czy dałabym radę żyć, gdybym co kilka godzin traciła wszystko to, co dla mnie najważniejsze – wspomnienia. Nagle otrząsałabym się z zasnuwającej mój mózg mgły i czułabym się dzieckiem. Patrzyłabym w lustro i widziała nieznaną mi kobietę. Chyba nie poradziłabym...
2017-04-17
Śmierć w powietrzu
"Epidemia" Alex Kava
Seria: Ryder Creed
Tom: III
wyd. Harper Collins
rok: 2017
str. 320
Ocena: 5/6
Uwielbiam Alex Kavę. Czytam ją od lat i to moje przekonanie absolutnie nie osłabło. Co prawda wraz z kolejnymi tomami jej powieści zmieniła się ich objętość, ale jakoś nie wpłynęło to negatywnie na moje ich odbieranie. Zdziwiło mnie za to zmienienie tytułu serii, bo aktualnie traktują one niby o Ryderze Creedzie, ale przecież wciąż kluczową rolę odgrywa w nich Maggie O'Dell. Dla mnie więc ta zmiana nie miała większego sensu, choć oczywiście rozumiem, że chodzi o wprowadzenie nowego głównego bohatera i odświeżenie serii.
Po Chicago od kilku dni przechadzał się na pozór nieszkodliwy mężczyzna. On jednak wiedział, jaki cel mają jego wędrówki – znaleźć się w jak najbardziej uczęszczanych miejscach. Zetknąć się z jak największą liczbą osób, dotykać wszystkiego i wszystkich jeśli to tylko możliwe. Zapłacono mu w końcu za to, by zarażał. To kolejny eksperyment, taki test – jak tylko go wykona, oni mu zapłacą i podadzą antidotum. Tak przynajmniej robiono wcześniej. Więc i teraz tak się stanie. Prawda? Pewnie mocno by się zdziwił, widząc swoje ciało, zmiażdżone od samobójczego upadku z 18-tego piętra hotelu.
Tymczasem po Nowym Jorku zaczyna przechadzać się pewna kobieta. Codziennie rano otrzymuje karteczki ze wskazówkami, gdzie tego dnia powinna się udać. Dziewczyna nie czuje się najlepiej, kaszle, gorączkuje, strasznie się poci. Nie poddaje się jednak, bo ma do wykonania zadanie. Znaleźć się we wskazanych miejscach. Dotknąć jak największej liczby osób i rzeczy. Zarażenie wirusem kogo tylko się da. Sama nie może poddać się chorobie, spożywa więc jak najwięcej witaminy C i pije dużo wody. Rano nie zawsze ma siłę wstać z łóżka i coraz częściej zapomina, by powiesić plakietkę "nie przeszkadzać", gdy wychodzi na codzienną wędrówkę. Ale daje radę. Dopóki na ulicy nie zaczepia jej człowiek i nie przekazuje jej czegoś, co służby powinny znaleźć po wszystkim przy jej ciele. Jak to przy jej ciele. Przecież gdy wykona zadanie podadzą jej lek. Prawda?
Późnym wieczorem do Rydera Creeda przyjeżdża ekipa ludzi z agentem Taborem na czele. Chcą wybić całą jego psiarnie, bo jeden z jego psów tropiących podniósł martwego ptaka w lesie podczas akcji. Ludzie Creed'a do tego jednak nie dopuszczają. Wszyscy jednak zdają sobie sprawę, że to tylko odroczenie wyroku i jeśli szybko nie zadziałają, to wkrótce agenci wrócą i naprawdę skażą stado na zagładę. Hannah w tajemnicy przed Ryderem kontaktuje się z Maggie, mając nadzieję, że ta zrobi co tylko może, by im pomóc. Nie zdaje sobie jednak sprawy, że opowiedziana jej historia jest tylko kolejnym kawałkiem układanki, nad którą pracuje właśnie agentka O'Dell. Jak skończy się ta historia? Czy dane nam będzie dowiedzieć się, jak potoczą się losy Rydera i Maggie? Czy wspólnie rozwiążą zagadkę, której zegar tyka coraz głośniej? By się tego dowiedzieć, koniecznie musicie sięgnąć po najnowszą powieść Alex Kavy, zatytułowana Epidemia.
Nie powiem – obawiała się odrobinę, że tym razem coś mi w powieści Kavy nie spasuje. Na szczęście autorka ponownie stanęła na wysokości zadania i oddała czytelnikom wspaniałą powieść. Ja się nie zawiodłam. Czytało się świetnie i w tempie dla mnie, szczególnie teraz, iście ekspresowym. Myślę, że i wam Epidemia przypadnie do gustu, szczególnie jeśli wcześniej mieliście już okazję zapoznać się z twórczością autorki. Jak dla mnie super. Zdecydowanie polecam.
Sil
Śmierć w powietrzu
"Epidemia" Alex Kava
Seria: Ryder Creed
Tom: III
wyd. Harper Collins
rok: 2017
str. 320
Ocena: 5/6
Uwielbiam Alex Kavę. Czytam ją od lat i to moje przekonanie absolutnie nie osłabło. Co prawda wraz z kolejnymi tomami jej powieści zmieniła się ich objętość, ale jakoś nie wpłynęło to negatywnie na moje ich odbieranie. Zdziwiło mnie za to zmienienie...
2017-03-31
Wytrwałość
"Zły Romeo" Leisa Rayven
wyd. Otwarte
rok: 2017
str. 440
Ocena: 5/6
Zwykle nie wiemy, co nas czeka. Każdy kolej krok może przynieść niespodziewane konsekwencje. Nie zawsze jesteśmy zaskoczeni, zazwyczaj jednak nie jesteśmy pewni, co będzie dalej. Zdarza się jednak, że jakiś cichy głosik, może siódmy zmysł podpowiada nam, że to, co właśnie się dzieje, zmieni nasze życie na zawsze. To, czy to będzie zmiana na lepsze czy gorsze, trudno zwykle stwierdzić. Jedno jest jednak pewne – ona nastąpi. I będzie wielka.
Cassandra Taylor od dawna marzy tylko o jednym – dostać się do najlepszej szkoły dla przyszłych aktorów – Grove. Niestety, jej marzenia są skutecznie tłamszone przez nastawionych na jeden cel rodziców – dziewczyna ma zdobyć konkretne, porządne wykształcenie, tak by nie martwić się o przyszłość. To, że dziewczyna znalazła się na przesłuchaniu do wymarzonej szkoły to niemal cud. Gdyby nie obiecała rodzicom odwiedzenia w tym czasie innej uczelni, zapewne nic by z tego nie wyszło. A tak – siedzi teraz na podłodze korytarza i zastanawia się, co tu tak w zasadzie robi. Bo na pewno nie czuje się tak pewna, dojrzała i doświadczona jak inni przybyli na casting. Dlatego gdy tylko nadarza się okazja, Cass wchodzi w swą rolę i stara się, by cala grupa ją polubiła. Nie rozumie tylko zachowania tego chłopaka… który jak ona od początku stał na uboczu… taki przystojny… i patrzący na nią z taką złością. Przecież nawet się nie znają, a on zachowuje się jakby mu wymordowała co najmniej połowę rodziny. To jego zachowanie to jeszcze nic wielkiego, w porównaniu z tym, co dzieje się dalej i jak traktuje ją ten intrygujący skądinąd chłopak. Co wpłynęło na jego podejście do Cassie? Czy to możliwe, by ta dwójka, jeśli dostanie się do wymarzonej szkoły, zostanie przyjaciółmi? A może połączy ich niespotykana chemia, która nie pozwoli im być daleko od siebie? Jak rozwinie się i zakończy ta niezwykła historia? By się tego dowiedzieć koniecznie należy sięgnąć po Złego Romea, czyli debiutancką powieść Leisy Rayven.
Cassie i Ethan od początku znajomości działają na siebie dość intensywnie. Z lektury wręcz bucha buzującymi między nimi emocjami. Dzięki temu, oraz dzięki podzieleniu akcji na nie do końca oczywiste teraz i na początku jeszcze bardziej tajemnicze wtedy, autorka intryguje czytelnika. Wciąga go w mętną nieco fabułę i zachęca do jej śledzenia. Z każdą kolejną stroną powieści poznajemy coraz lepiej Cass i Ethana i krok po kroku dowiadujemy się, co zaszło między nimi lata temu. Co spowodowało, że z początkowych wrogów stali się znajomymi, przyjaciółmi, a w końcu kimś więcej. I co ostatecznie doprowadziło do zastanej obecnie sytuacji? Jedynym sposobem, na odkrycie tajemnic tej dwójki jest sięgnięcie po Złego Romea i zaczytanie się w nim. A gwarantuję, oderwać się od lektury będzie trudno.
Nie będę ukrywała, bardzo czekałam na tę powieść i gdy w końcu dane mi było jej przeczytanie, nie posiadałam się z radości. Zresztą, większość książek wydawanych przez Otwarte i klasyfikujących się do serii Moondrive tak na mnie działa. I zwykle mnie nie zawodzą. Zły Romeo tak jak i pozostałe – nie tylko nie zawodzi ale i cieszy. Nie mówię, że powieść czytało się fenomenalnie. Czasem przeskoki w czasie nieco mnie męczyły. Czasem nie umiałam się połapać w tym, co teraz się dzieje, gdzie tak naprawdę są bohaterowie. Gdzie jestem ja. Ostatecznie jednak wszystko pojęłam i chyba nawet pokochałam. Ujęła mnie szczególnie końcówka. Po zakończeniu lektury odczułam lekkie uczucie żalu. Czegoś mi brakowało. Ale dzięki temu mogę sama kreować ten brak. Tworzyć w głowie niekończące się dalsze ciągi. Takie powieści lubię. Takich powieści chciałabym czytać więcej. Zdecydowanie polecam.
Sil
Wytrwałość
"Zły Romeo" Leisa Rayven
wyd. Otwarte
rok: 2017
str. 440
Ocena: 5/6
Zwykle nie wiemy, co nas czeka. Każdy kolej krok może przynieść niespodziewane konsekwencje. Nie zawsze jesteśmy zaskoczeni, zazwyczaj jednak nie jesteśmy pewni, co będzie dalej. Zdarza się jednak, że jakiś cichy głosik, może siódmy zmysł podpowiada nam, że to, co właśnie się dzieje, zmieni...
2017-02-26
Walka
"Chłopak, który chciał zacząć od nowa" Kirsty Mosely
Seria: Fighting to Be Free
Tom: I
wyd. Harper Collins
rok: 2017
str. 384
Ocena: 3,5/6
Macie czasem tak, że żyjecie nadzieją, że to, na co traficie tym razem, będzie strzałem w dziesiątkę? To łudzenie się, czy możliwe do ziszczenia pragnienie? Czy można się zmienić? Czy można zmienić swoje życie? Czy można zmienić sposób postępowania? Cóż, o tym chyba każdy musi przekonać się sam. Albo poczytać o tym.
Jamie Cole to dwudziestojednolatek z dość mroczną przeszłością. Od najmłodszych lat znany był pod ksywką Młody i, co tu dużo ukrywać, należał do grupy przestępczej. Kiedy wylądował w zakładzie poprawczym zdecydował, że nie tylko nie zdradzi nikogo z ekipy, ale i nigdy do niej nie wróci. Kiedy więc po wyjściu z tego przybytku obok zamówionej dla niego taksówki zobaczył jednego z "kolegów" z bandy już wiedział, że wprowadzenie jego planu w życie nie będzie takie łatwe. Poczuł nawet, że nadchodzący wieczór może się dla niego skończyć nie najlepiej. Kiedy więc udało mu się "dogadać" z szefem, odetchnął z ulgą. Jedna akcja i koniec, będzie wolny. Taki przynajmniej był plan. I nawet udałoby mu się go zrealizować, gdyby nie wydarzyła się pewna mała tragedia. Teraz jednak Jamie ma o wiele więcej do stracenia, bo w tak zwanym międzyczasie w jego życiu pojawiła się dziewczyna, dla której dość szybko stracił głowę. Nie odważył się jej jednak wyjawić tajemnic z własnej przeszłości, teraz więc, gdy nie ma wyjścia, musi kluczyć i udawać. Tylko – czy słusznie? Czy nie lepiej byłoby wyjawić prawdę? Czy nie rozsądniej byłoby podzielić się z ukochaną trapiącymi go problemami? Czy nie ułatwiłoby im to życia? By się tego dowiedzieć, należy sięgnąć po najnowszą powieść Kirsty Mosely, zatytułowaną Chłopak, który chciał zacząć od nowa.
Jakiś czas temu miałam okazję przeczytać inną powieść tej autorki. Zapowiadała się znakomicie. Sam pomysł na fabułę był, wydawałoby się, bardzo oryginalny i nie do podrobienia. Niestety, wykonanie kulało i to dość poważnie. Podczas lektury odnosiło się wrażenie, że całość potraktowana została bardzo płytko i nieprofesjonalnie. Od tamtego momentu minęło jednak już sporo czasu, odsunęłam więc od siebie obawy przed ponownym zetknięciem z autorką. Gdy dostałam odpowiednią propozycję i zapoznałam się notą wydawcy poczułam, że chcę przeczytać Chłopaka, który chciał zacząć od nowa. Bo sama chciałam zacząć od nowa. Tylko… czy słusznie zrobiłam?
Niestety ponownie zetknęłam się z tym samym problemem. Super pomysł, ciekawy tytuł, a wykonanie? W zasadzie leży i kwiczy. Tak, wiem, autorka pisze o młodych ludziach, może oni wydają się jej tak płytcy? Trochę jednak inaczej postrzegam osoby w tym wieku. Tak jak i starsi mają oni odrobinę oleju w głowie i raczej nie wypowiadają się w taki sposób, jak w tej powieści. A może jednak? Może się nie znam? Mnie jednak takie potraktowanie tematu odebrała całkiem sporą przyjemność z lektury.
To są jednak tylko moje poglądy, być może całkiem mylne. Nie chciałabym, by się okazało, że mój pogląd odciągnie was od lektury, która być może przez was byłaby odebrana zupełnie inaczej. Dlatego zachęcam was do zapoznania się z twórczością Kirsty Mosely i podzielenia się opinią. Może to ja zmienię moje zdanie?
Sil
Walka
"Chłopak, który chciał zacząć od nowa" Kirsty Mosely
Seria: Fighting to Be Free
Tom: I
wyd. Harper Collins
rok: 2017
str. 384
Ocena: 3,5/6
Macie czasem tak, że żyjecie nadzieją, że to, na co traficie tym razem, będzie strzałem w dziesiątkę? To łudzenie się, czy możliwe do ziszczenia pragnienie? Czy można się zmienić? Czy można zmienić swoje życie? Czy można...
2017-02-11
Różne oblicza samotności
"P.S. I Like You" Kasie West
wyd. Feeria Young
rok: 2017
str. 392
Ocena: 5/6
Zasadniczo powinnam czuć się staro i zdecydowanie nie sięgać po tego typu powieści. Niewiele osób po 30-tce sięga w końcu po literaturę młodzieżową. Zasadniczo. Bo są i tacy, który sięgają po nią z przyjemnością. Jak ja na przykład. Wiele radości sprawia mi czytanie tego typu powieści, a jeszcze jak się okazuje, że nie tylko pomysł jest dobry, ale i wykonanie niczego sobie, to nie pozostaje mi nic innego, jak wiwatować. Więc wiwatuje, bo to już kolejna pozycja z biblioteki której mogę nadać tytuł "Kasie West" którą mogę spokojnie polecić. Bo P.S. I Like You jest jak najbardziej godne znalezienia się na liście must have fanów literatury młodzieżowej. Czemu? O tym może nieco poniżej.
Lily Magnes Abbott jest mało popularną trzecioklasistką, która jest pogodzona z życiem, jakim żyje. Rodzice to artyści, żyją więc od zarobku do zarobku. Ma troje rodzeństwa, w tym dwóch młodszych braci, którymi wciąż trzeba się zajmować. W każdej wolnej chwili może się okazać, że należy pomóc rodzinie, na przykład na jakichś targach. Nigdy więc tak naprawdę nie wiadomo, co przyniesie kolejny dzień, ba, kolejna godzina. Dziewczyna ma jedną prawdziwą przyjaciółkę – Isabel, na tyle wyrozumiałą, że nie tylko toleruje, ale i rozumie sytuację rodzinną Lil. I w zasadzie tyle. No nie, na tym kończąc chyba bym skłamała. Bo w życiu dziewczyny "jest" jeszcze dwóch chłopaków. O jednym Lily marzy nocami (Lucas), wrodzona nieśmiałość nie pozwala jej jednak nawet się z nim przywitać. O drugim najchętniej by zapomniała (Cade). To ten drugi kilka lat wcześniej nadał jej znienawidzoną przez nią ksywkę (Magnes), a do tego jest byłym chłopakiem jej najlepszej przyjaciółki. Byłym właśnie przez nią, przez Lily i jej niechęć do wybranka Iż. I tak oto od dwóch lat wojna między Cadem i Lily nie ustaje. Dziewczyna dostaje gęsiej skórki za każdym razem gdy widzi chłopaka. I nie potrafi się opanować, musi mu dogryźć bo wie, że jeśli ona tego nie zrobi, to on na pewno nie będzie siedział cicho i potulnie. I tak oto wzajemnie psują sobie swoje codzienności. W pewnym momencie, jedyną odskocznią dla Lily staje się lekcja chemii, na której do tej pory dziewczyna notowała pomysły na teksty piosenek, a teraz zmuszona jest notować, bo nieubłagany nauczyciel zauważył, co ona robi podczas jego leki. Któregoś dnia, z nudów, zamiast notować w swoim notesie, dziewczyna zaczyna pisać po ławce. Ku jej zaskoczeniu, następnego dnia znajduje odpowiedź. Tak oto świat Lily się zmienia i wszystko zaczyna się kręcić wokół lekcji chemii. Kim okaże się osoba, która jej odpisuje? Może to jakaś fajna dziewczyna, z którą będzie mogła się zaprzyjaźnić? A może chłopak, dla którego straci serce? By się tego dowiedzieć, koniecznie musicie przeczytać najnowszą powieść Kasie West zatytułowaną P.S. I Like You.
Jedno jest pewne – mnie ta powieść urzekła, choć, szczerze powiedziawszy, nie zaskoczyła. Niemal od początku przeczuwałam, kto odpisuje Lily i, jak się ostatecznie okazało – nie pomyliłam się. Nie oznacza to jednak, że książka była przewidywalna – co to, to nie. Bo nawet mnie wiele wątków zaintrygowało, a niejeden zadziwił, bo nie spodziewałam się takiego a nie innego obrotu spraw. Nie raz podczas lektury się zaśmiewałam. Kiedy indziej w oczach stawały mi łzy. Czyli pełna paleta emocji. Jak dla mnie dokładnie to, czego potrzebowałam.
P.S. I Like You czyta się znakomicie, w zasadzie jednym tchem. Fabuła jest ciekawie zarysowana, bohaterowie autentyczni, a całość wciąga i nie pozwala się oderwać od lektury aż do ostatnich stron powieści. Książka uczy wyrozumiałości i patrzenia na problemy innych z ich, a nie własnej perspektywy. Pozwala zrozumieć. Emanuje dobrem. Jeśli świetna. Godna polecenia.
Sil
Różne oblicza samotności
"P.S. I Like You" Kasie West
wyd. Feeria Young
rok: 2017
str. 392
Ocena: 5/6
Zasadniczo powinnam czuć się staro i zdecydowanie nie sięgać po tego typu powieści. Niewiele osób po 30-tce sięga w końcu po literaturę młodzieżową. Zasadniczo. Bo są i tacy, który sięgają po nią z przyjemnością. Jak ja na przykład. Wiele radości sprawia mi czytanie tego...
2017-01-15
2017-01-10
2016-12-28
2016-11-20
2016-11-11
Trudna decyzja
"Moje życie obok" Huntley Fitzpatrick
wyd. Zysk i s-ka
rok: 2016
str. 424
Ocena: 5/6
Od kilku miesięcy chodziła za mną pewna książka. No, może nie dosłownie "chodziła", ale miałam wielką ochotę na jej przeczytanie. Starałam się więc z całych sił, by ją zdobyć i w końcu przeczytać. Łatwo nie było, ale w końcu się udało. Oczywiście jak to zwykle bywa, nie od razu udało mi się po nią sięgnąć, ale gdy już to zrobiłam – przepadłam.
Samantha Reed od dziesięciu lat ma sąsiadów. Sąsiadów, których nigdy tak naprawdę nie było dane jej poznać. Gdy rodzina Garrettów wprowadziła się do domu obok matka od razu zawyrokowała, że będą to najgorsi sąsiedzi jakich można się spodziewać. I przez lata uważała, że się w tym osądzie nie pomyliła. Nienawidziła tej rodziny, choć przyczyna tego uczucia w zasadzie nikomu nie była znana. Faktem jest, że rodzina Garrettów była dość duża i głośna, a przez kolejne lata to się jeszcze nasilało, bo co ok 3 lata na świat przychodziło nowy ich członek. Trawa nigdy nie była na czas obstrzyżona, ogródek – zwykle zaniedbany, podjazd – zawsze zastawiony. To wszystko doprowadzało matkę Samanthy do szewskiej pasji. Postawiła więc między domami gigantyczny płot, a córkom surowo zakazała kontaktów z tymi strasznymi ludźmi. Tracy od zawsze ignorowała to, co matka mówi, ale młodsza córka była bardzo posłuszna. Nie mogła się jednak powstrzymać i przez lata obserwowała sąsiadów z dachu swojego domu. Gdy pewnego dnia na dach wdrapał się Jase, dziewczyna niezupełnie wiedziała co z tym fantem począć. Chłopak jednak ją zafascynował, a w końcu – rozkochał w sobie. Co jednak począć, gdy jest się tak posłusznym i ułożonym. No i zna się opinię matki? Co prawda Sam ma za sobą dość specyficzne związki, ale jednak Garrettowie to według jej matki – pani senator – najgorszy możliwy sort. Czy da się ją przekonać do Jase'a? Czy Sam w ogóle będzie próbowała to zrobić? A może oddzieli życie uczuciowe od życia rodzinnego tak dokładnie, że nikt się nie zorientuje? Czy to w ogóle możliwe? No i najważniejsze, co zrobi dziewczyna, gdy oba światy drastycznie na siebie wpadną i zaczną się nawzajem miażdżyć? Wybierze miłość czy lojalność? By się tego dowiedzieć koniecznie musicie sięgnąć po powieść Huntley Fitzpatrick.
Muszę przyznać, że opowieść o zakazanej miłości Samanthy i Jace'a zaczarowała mnie. Wciągnęła zupełnie i nie pozwoliła się od siebie oderwać. Wciąż jednak, z tyłu głowy, dźwięczały mi słowa z okładki. Że nie będzie wesoło. Że coś się stanie. Coś tę sielankę zniszczy doszczętnie. No i faktycznie, jak się zaczęło sypać, to zupełnie. Zaczęło się na Nan, przeszło przez matkę, rodzinę chłopaka i skończyło się na nim samym. Istna katastrofa. Ale dlaczego? Jaka? Co do niej doprowadziło? Czy coś będzie w stanie wyciągnąć dziewczynę z marazmu? Cóż, o tym więcej w Moim życiu obok.
Nie będę ukrywać, książka jest świetna. Zafiksowałam się na niej i długo zostanie w mojej pamięci. Zawirowania wprowadzone przez autorkę mącą spokój i sprawiają, że wszystko staje się bardzo nieoczywiste. Przez to powieść staje się przewrotna i nieco mroczna. Mnie do siebie zupełnie przekonała, liczę, że i was Moje życie obok zachwyci. Zachęcam i z całego serca polecam.
Sil
Trudna decyzja
"Moje życie obok" Huntley Fitzpatrick
wyd. Zysk i s-ka
rok: 2016
str. 424
Ocena: 5/6
Od kilku miesięcy chodziła za mną pewna książka. No, może nie dosłownie "chodziła", ale miałam wielką ochotę na jej przeczytanie. Starałam się więc z całych sił, by ją zdobyć i w końcu przeczytać. Łatwo nie było, ale w końcu się udało. Oczywiście jak to zwykle bywa, nie od...
2016-11-14
Koniec
"Co mnie zmieniło na zawsze" Amber Smith
wyd. Feeria Young
rok: 2016
str. 392
Ocena: 6/6
Ten dzień. Ten dzień nie był pierwszym dniem jej nowego życia. A pewno był jednak ostatnim dniem starego. Początkiem, środkiem i końcem koszmaru. Jego kulminacją. Koszmar koszmarów, koszmarem przepleciony. Nie wiem, jak dałam radę przeczytać tę powieść. Nie wiem, jak mogłabym jej nie przeczytać…
Jeden dzień, jeden wieczór, jeden moment. Pięć minut. Trzysta sekund. Koniec życia.
Eden McCrorey ma czternaście lat i jej życie się skończyło. Pewnego zimowego dnia, w trakcie przerwy świątecznej, do jej pokoju wkrada się najlepszy przyjaciel jej starszego brata. Wszedł do jej łóżka, zdarł bieliznę, zadarł ulubioną koszulę nocną i brutalnie zgwałcił. A potem powiedział, że nikt jej nie uwierzy. Że jest szkaradą. I, że jeśli piśnie choć słówko, to ją zamorduje. Dziewczyna nie drgnęła, aż do świtu, mimo że cały akt trwał tylko pięć minut. A gdy rano do jej pokoju weszła matka… wcale nie zobaczyła obrazu zbrodni. Zobaczyła dziewczynę, której zapomniało się, że dostanie okres. Matka więc skrzętnie zebrała pościel, zaniosła do prania, a córce kazała się szybko umyć. Tak wyglądał pierwszy dzień koszmaru po koszmarze. A kolejne, choć Edy bardzo chciała, by były leprze, wpędzały ją tylko w coraz większe bagno. Wkrótce pędzącej za nią lawiny już nie dało się powstrzymać. Nie było już ratunku. Nie było odwrotu. Jedna wielka czarna dziura. Wydawało się, że spotkanie Josha coś może odmienić, że może on wydobędzie ją dołu, który wpadła. Pytanie tylko, czy Eden będzie gotowa z niego wyjść? Czy przyjmie wyciągniętą dłoń? Czy przestanie wciąż i wciąż zamykać drzwi przeszłości i zrozumie, że uratować ją może tylko ujawnienie? Istnieje tylko jeden sposób, by się tego dowiedzieć. Koniecznie musicie sięgnąć po najnowszą powieść Amber Smith, zatytułowaną Co mnie zmieniło na zawsze.
Ta książka naprawdę wiele w człowieku może zmienić. Gdy zaczynałam ją czytać (a w sumie lektura nie zajęła mi to nawet doby, a gdyby nie praca, to wystarczyłaby jedna noc), chciałam ją czym prędzej odłożyć na półkę. Zastanawiałam się nawet, czy nie mogłabym tego egzemplarza przekazać komuś innemu do przeczytanie. Przestraszyłam się tej książki, tego co się w niej wydarzyło i co jeszcze mogło się zdarzyć. Byłam przerażona i niemal pewna, że nie dam sobie rady z tym tematem. Chciałam wysiąść z tego pociągu jak najszybciej. I zapomnieć. A równocześnie, z każdą kolejną przeczytaną stroną czułam się z tą lekturą coraz lepiej. I nie chciałam przerywać czytania. Chciałam wiedzieć co jest dalej. W kolejnym zdaniu, kolejnym akapicie, na kolejnej stronie, w kolejnym rozdziale… Sen nie chciał mnie zmorzyć, mogłam tak czytać do świtu. Powstrzymał mnie jedynie zdrowy rozsądek. A i tak, długo po odłożeniu Co zmieniło mnie na zawsze, długo zastanawiałam się, co znalazłabym na kolejnych kartach tej historii. Czym jeszcze mogła mnie zaskoczyć. No i, co chyba najważniejsze, jaki będzie finał. Liczyłam na to, że mimo marazmu, w jaki wdepnęła główna bohaterka, wszystko dobrze się skończy. Może nawet łudziłam się, że będzie jakiś happy end? Czy go dostałam? Tego wam nie wyjawię. Powiem jednak, że zakończenie zasadniczo mnie usatysfakcjonowało. Autorka znalazła idealny balans między słodyczą i goryczą. Wszystko się w końcu… kończy. I to nie zawsze oznacza śmierć.
Zdecydowanie polecam. Tę książkę po prostu trzeba przeczytać.
Sil
Koniec
"Co mnie zmieniło na zawsze" Amber Smith
wyd. Feeria Young
rok: 2016
str. 392
Ocena: 6/6
Ten dzień. Ten dzień nie był pierwszym dniem jej nowego życia. A pewno był jednak ostatnim dniem starego. Początkiem, środkiem i końcem koszmaru. Jego kulminacją. Koszmar koszmarów, koszmarem przepleciony. Nie wiem, jak dałam radę przeczytać tę powieść. Nie wiem, jak mogłabym...
2016-11-07
Stwórz legendę
"Gus" Kim Holden
Seria: Promyczek
Tom: II
wyd. Filia
rok: 2016
str. 504
Ocena: 5/6
Powieść Promyczek przeczytałam kilka miesięcy temu. Nie było wtedy ze mną najlepiej i, jeśli ma iść o szczerość, trafiałam wtedy na wiele dramatycznych powieści. I nie, żebym to robiła specjalnie, to była jakaś czarna seria. Mimo wszystko jednak doceniałam te pozycje, a jeśli chodzi o książkę Kim Holden, to mnie w sobie nawet rozkochała. Dlatego z utęsknieniem czekałam na Gus'a, równocześnie mając nadzieję, że druga część cyklu nie będzie aż tak tragiczna. Czy moje oczekiwania zostały spełnione? Cóż…
Gustov Hawthorne potwornie przeżył śmierć swojej najlepszej przyjaciółki, która równocześnie była miłością jego życia. Gus tara się więc wycofać z życia. Unika studia nagrań, z tego względu biorą w łeb plany nagrania nowej płyty Rocka. Niestety, nie jest się w stanie wykręcić od trasy koncertowej po Europie, która już wcześniej została przełożona. Jedzie więc w nią, ale nie jest sobą. Zaczyna pić, szybko okazuje się, że to mu nie wystarcza. Nie chce iść do lekarza, bo nie chcę mącić sobie myśli lekami. Szczerze powiedziawszy chłopak zaczyna się staczać. Nie myje się, nie pierze swoich ubrań, nie jest w stanie udzielać wywiadów. Nie chce śpiewać piosenek, które pisał dla Promyczka. Nie chce, by ktoś o niej wspominał, ale sam katuje się wspomnieniami. W końcu wpada w spore kłopoty, daje się wciągnąć w brudny świat narkotyków i perwersyjnego seksu, z którego trudno mu się wyplątać. Równocześnie nikt tak naprawdę nie wie, co się z nim dzieje, koledzy z zespołu są przekonani, że z Gus'em jest lepiej, że był u lekarza i zażywa jakieś leki. Leki, a nie twarde narkotyki. Kiedy prawda wychodzi na jaw wydaje się, że nic nie jest w stanie odkręcić złych rzeczy, które się już podziały. I że z chłopakiem będzie jeszcze gorzej. Bo cóż może go w tej chwili uratować? Szczególnie, że wkrótce po powrocie z trasy do domu, rusza w kolejną, już znacznie dłuższą, po całych Stanach Zjednoczonych.
Przez tę powieść, wbrew pozorom, było mi dużo ciężej przejść niż przez Promyczka. Tam drama rozpoczynała się z czasem. Zdążyliśmy pokochać bohaterów, przyzwyczaić się. Trudno było potem wytrzymać ten cały ból. W przypadku Gus'a dramat mamy od samego początku. Niemal cała książka to zapis rozpaczy chłopaka i stopniowego (baaaaaardzo powolnego wyłaniania się z tej jaskini, w jakiej się schował). Przyznam, że w pewnym momencie zwątpiłam, że kiedykolwiek będzie lepiej, że Gus sobie z tym całym bólem poradzi i będzie umiał dalej normalnie żyć. Do tego wszystkiego dochodzi w międzyczasie jeszcze jedna mocno skrzywdzona przez życie osoba – Scout. I wtedy dopiero wszystko się plącze.
Teraz, po zakończeniu lektury wiem, że warto było tej książce poświęcić sporo czasu. Ale gdy czytałam – nie zawsze było różowo. Ten cały dramat – nieustający wręcz, bardzo mnie męczył i dołował. Zdaję sobie sprawę, że takie było założenie. Jak w tej chwili o tym myślę, to jest to dla mnie nawet bardzo logiczne. Takie odwrócenie, przejście z dramatu Promyczka do dramatu Gus'a. I wyjście z niego. Tak miało być. Inaczej byłoby bezsensu. Szkoda tylko, że zrozumiałam to tak późno. Mam nadzieję, że wam będzie dane szybciej to wszystko ogarnąć. Bo warto.
Sil
Stwórz legendę
"Gus" Kim Holden
Seria: Promyczek
Tom: II
wyd. Filia
rok: 2016
str. 504
Ocena: 5/6
Powieść Promyczek przeczytałam kilka miesięcy temu. Nie było wtedy ze mną najlepiej i, jeśli ma iść o szczerość, trafiałam wtedy na wiele dramatycznych powieści. I nie, żebym to robiła specjalnie, to była jakaś czarna seria. Mimo wszystko jednak doceniałam te pozycje, a...
2016-10-30
Zmiana
"Czy wspominałam, że za Tobą tęsknię?" Estelle Maskame
Seria: DIMLY
Tom: 3
wyd. Feeria Young
rok: 2016
str. 368
Ocena: 5,5/6
Czekałam. Oj, bardzo długo (we własnym mniemaniu) czekałam na tę książkę. Na finał trylogii DIMLY. Pilnie wyczekiwałam na ostateczne rozwiązanie problemów dwójki młodych ludzi, których zdążyłam pokochać w dwóch poprzednich odsłonach tej serii. Gdy dowiedziałam się, że trzeci tom wkrótce się pojawi, byłam bardzo szczęśliwa, a gdy w końcu trafił w moje ręce, wiedziałam, że nie spocznę, nim nie poznam zakończenia tej opowieści. I tak spędziłam kilkanaście godzin – na poznawaniu dalszych losów Eden i Tyler. Przepadłam.
Za 3 tygodnie minie rok, odkąd Tyler przywiózł swoją ukochaną do Santa Monica i… niespodziewanie, tuż po oznajmieniu rodzinie, że są parą – wyjechał. Niby próbował wyjaśnić, niby tłumaczył, dlaczego to robi. I obiecał, że wkrótce wróci. Niemal rok… tyle czasu miała czekać Eden na jego ponowne pojawienie się. Tyle, że… dziewczyna przestała to robić już dość dawno temu. Przez wiele tygodni go wypatrywała. Czekała. Przez wiele płakała. W końcu jednak łez zabrakło, a płomienne uczucie zaczęło przeradzać się w nienawiść. Bo Tyler nie tylko nie pojawił się w rodzinnym mieście, ale i nie odbierał telefonu. Nie odpowiadał na smsy. Nie dawał znaku życia w portalach społecznościowych. Przepadł niczym kamień w wodę. Gdyby nie to, że utrzymywał kontakt ze swoją matką, macochą Eden, ta nie miałaby nawet pewności, czy żyje. Pewnego dnia zdecydowała więc, że już dłużej czekać nie będzie. Że więcej bólu nie zniesie. Zrozumiała, że on po prostu nie wróci. Nigdy. Przykre tylko, że zostawił ją samą z tą całą kabałą. Bo przy każdym powrocie do Californii słyszała szepty mijanych ludzi. Widziała nienawistne spojrzenie ojca. Niczym biczem smagana była okrutnymi słowami młodszego przybranego brata. Była chora. Była wykolejeńcem. Była nienormalna, bo zakochała się w przybranym bracie. A on, podobno, zakochał się w niej. Ale przecież – porzucił ją. Więc raczej nic do niej nie czuł. A skoro on mógł odstawić ją na boczny tor, to i ona mogła. Jak pomyślała, tak zrobiła. I już nie kochała Tylera. Co prawda niewiele zmieniło to w jej otoczeniu, ale przynajmniej poczuła się wolna. Do momentu, gdy przeszłość niespodziewanie wróciła i upomniała się o swoje.
Jak widać, nie tylko ja czekałam. Tak samo, a może nawet i bardziej intensywnie, czekała Eden. Ona jednak w pewnym momencie złożyła broń i postanowiła zapomnieć, ja natomiast wierzyłam, że będzie mi dane doczekać szczęśliwego zakończenia. Tylko, czy tej dwójce w ogóle takie było pisane? O to zdecydowanie najbardziej się martwiłam. Wciąż się zastanawiałam, jak autorka wyprowadzi całą historię na prostą ścieżkę. Czy jej się to uda? Powątpiewałam. Nie mieściło mi się w głowie, jak można byłoby rozwikłać ten galimatias. Nie będę wam zdradzała czy, a jeśli tak, to jak, autorka to zrobiła. To pozbawiłoby sensu czytanie ostatniej odsłony DIMLY, a przecież nie o to chodzi, prawda?
Mnie Czy wspominałam, że za Tobą tęsknię? Przypadło do gustu. Powieść czytało mi się znakomicie, z wielkim zaangażowaniem, a miejscami i z zapartym tchem. Chciałam więcej i więcej. Książka tak mnie pochłonęła, że nawet nie zauważyłam, że już zmierzam ku końcowi. Ten odrobinę mnie zawiódł, nie na tyle jednak, bym uznała, że potencjał tej historii został zaprzepaszczony. Co to, to nie.
Czytało się wyśmienicie. Tak samo poznawało się całe DIMLY. Znakomicie. W związku z czym zdecydowanie zachęcam i was do lektury. Naprawdę warto.
Sil
Zmiana
"Czy wspominałam, że za Tobą tęsknię?" Estelle Maskame
Seria: DIMLY
Tom: 3
wyd. Feeria Young
rok: 2016
str. 368
Ocena: 5,5/6
Czekałam. Oj, bardzo długo (we własnym mniemaniu) czekałam na tę książkę. Na finał trylogii DIMLY. Pilnie wyczekiwałam na ostateczne rozwiązanie problemów dwójki młodych ludzi, których zdążyłam pokochać w dwóch poprzednich odsłonach tej...
2016-10-29
2016-10-24
2016-10-22
Bezlitosna siła. Kastor – Agnieszka Lingas-Łoniewska
Burda Książki 2019
Czujesz to wszechogarniające uczucie? Tę siłę, popychającą cię do zaciskania pięści i wysuwania kolejnych uderzeń? Ta moc, którą masz w pięściach, to ona tobą włada. Nic nie jest w stanie cię powstrzymać. Bo nic nie czujesz. Ani bólu. Ani lęku. Tylko przeogromną żądzę pchającą cię do przodu. Potrzebę wyrządzania ran, zadawania bólu, rozlewu krwi i śmierci. O tak, to o to chodzi. O krew i śmierć. Niech świat spłonie, a ludzie, ludzie niech zginą. Bo zło jest tutaj, zapanowało na ziemi. W piekle nie ma już nic strasznego, bo wszystkie diabły są tu.
Kastor nie narodził się jak każdy inny człowiek. Nie przyszedł na świat w bólach porodowych swojej matki, nie wydarł się z jej wnętrza oznajmiając głośno swoje przybycie. O nie. Kastor a i owszem, rodził się bólach, ale zupełnie innych. W bólach swego drugiego ja, które od wieku lat kilku, aż do pełnoletności poddawane było swoistym torturom. Tresura, bo inaczej tego nazwać się nie da, trwała latami i z każdym rokiem jedynie przybierała na sile. Nie było opcji, by z istnych męczarni, ciągłych treningów i poniżania psychicznego wyszło coś dobrego. I nie wyszło. Powstało za to ogromne smoczysko, ziejące mrożącym krew w żyłach ogniem, które siało spustoszenie wszędzie tam, gdzie się pojawiło. I ten smok rósłby w siłę, nabierałby coraz więcej dystansu do otoczenia i rujnowałby wszystko to, co wokół piękne i wyjątkowe, gdyby pewnego dnia na swej drodze nie spotkał jej. Anity. Pokiereszowanej przez życie. Umęczonej. Uciekającej. Pragnącej nowego i równocześnie tkwiącej dalej w starym. Tylko ona jedna, nikt inny, mogła stawić czoła smokowi. Tylko, czy odważy się wyjść z własnej skorupki?
Powieści Agnieszki Lingas-Łoniewskiej są chyba jedynymi (a na pewno jednymi z nielicznych) książkami polskiego autora, po które sięgam bez mrugnięcia okiem. Niestety, należę do tych osób, które rodzimych pisarzy wystrzegają się jak złego szelągu. Nic na to nie poradzę, większość po prostu nie spełnia moich wymagań. Nieliczni dają radę, ale… jakoś trudno mi się przekonać, by sięgać po te powieści w ciemno i zawodzić się w dziewięciu na dziesięć przypadków. Z Łoniewską jest jednak inaczej. Tu wiem, że nigdy się nie zawiodę. Jasne, czasem tematyka niezupełnie trafia w moje oczekiwania. Czasem spod jej pióra wyjdzie coś spokojniejszego, gdy ja mam akurat ochotę na mocną dramę. Czasem zasadzi nam ową dramą, a ja akurat nie jestem w stanie takiej przetrawić. Ale zawsze to są dobre powieści. Oczywiście, mam na swojej liście kilka jej nieprzeczytanych powieści (pochodzących z okresu mojej ciąży i okresu macierzyńskiego, gdy nie czytałam nic zupełnie), ale planuję to niedopatrzenie pilnie nadrobić (o wyższa instancjo, rządząca moim wolnym czasem, daj mi tę możliwość). W te wakacje udało mi się sięgnąć po jej najnowszą powieść, która powstawała właśnie gdy na świecie pojawiła się moja córeczka. W sumie cieszę się, że nie było mi dane jej wówczas przeczytać. To chyba nie był odpowiedni moment na taką tematykę. Ale teraz? Gdy trwa upalne lato a noce są tak krótkie? W moim grafiku bez problemu znalazło się miejsce dla Kastora. I powiem wam jedno, gdyby powieść miała jeszcze drugie tyle stron, też bym ten czas wygospodarowała. Bo choć to mocna lektura, pełna pasji, pożądania, scen miłości, ale i pełna bólu i rozlewu krwi, to jednak jest to powieść znakomita. Napisana lekkim piórem. Wciągająca od pierwszej postawionej przez autorkę litery, nie opuszczająca człowieka nawet, gdy dane mu będzie zobaczyć już ostatnią kropkę. Kompletna. Znakomita. Porywająca i pouczająca. Pełna kontrastów, miłości pięknej i przerażającej, patologii i idylli, biedy i bogactwa. Wiele światów ściera się na łamach tej powieści. I wiele się jeszcze zetrze, bo Kastor to dopiero pierwsza część kwadrylogii. I powiem wam – ja już drżę na myśl o pozostałych częściach. Drżę z przerażenia. I z podniecenia. Zapraszam do lektury. Zdecydowanie warto po nią sięgnąć!!!
Bezlitosna siła. Kastor – Agnieszka Lingas-Łoniewska
więcej Pokaż mimo toBurda Książki 2019
Czujesz to wszechogarniające uczucie? Tę siłę, popychającą cię do zaciskania pięści i wysuwania kolejnych uderzeń? Ta moc, którą masz w pięściach, to ona tobą włada. Nic nie jest w stanie cię powstrzymać. Bo nic nie czujesz. Ani bólu. Ani lęku. Tylko przeogromną żądzę pchającą cię do przodu. Potrzebę...