-
ArtykułyKsiążki o przyrodzie: daj się ponieść pięknu i sile natury podczas lektury!Anna Sierant1
-
ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński27
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać406
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz2
Biblioteczka
2024-05-05
Bardzo ciekawa książka-esej, ale nierówna i bez polotu. Najciekawsze oczywiście to, co dotyczy fundamentów hellenistycznej naukowości, rozróżnienia — całkowicie dziś stosowanego na opak — matematyki i fizyki i metody naukowej, tak greckiej (cywilizacji hellenistycznej), jak i nowożytnej. Rozdziały, będące w rachubie objętości może i większościowe, o konkretnych osiągnięciach nauki i techniki, o gospodarce, o schyłku myśli i jego przyczynach, mogą z pewnością zainteresować historyków (i poszukiwaczy ciekawostek, tych niemało, tzn. ciekawostek, choć poszukiwaczy na LC pewnie też), ale dla zasadniczej myśli są nieistotne i choć pewni traci się ciągłość przy ich szybkim kartkowaniu, to strata to żadna, gdyż dla uchwycenia myśli przewodniej rozdziały te są zdecydowanie mniejszościowe.
To, co przykuwa moją największą uwagę, to ostatni podrozdział i zakończenie, i choć podobnie miałem w ,,Lunatykach'' Koestlera (podobne wrażenie wznoszenia się i ogarniania coraz szerszych perspektyw, co prawda w innym stylu, u Koestlera drapieżnie, choć raczej kruczo niż pustułkowato ;)) to tutaj przykucie moje jest wyraźnie polemiczne.
Szanuję za ukłon Duhemowi, podzielam bardzo krytyczne obserwacje dotyczące komercjalizacji współczesnej nauki i jej pędu ku ilości, ubolewania nad upadkiem ducha uczonego-mędrca itp. — ale brak zrozumienia dla Feyerabenda i kompletne zamknięcie na myśl Bohra bardzo bolą.
PS
Kupiona w księgarni przy centrum sztuki, była przeceniona do 1 (jednej) złotówki (super, miło, ale czy nie o czymś więcej to świadczy...), ale pewnie i tak bym się nie zdecydował (nie umiem odwracalnie kompresować książek, podobnie jak bez ryzyka budowlanego zwiększać pojemności mieszkania), gdyby nie to, że spostrzegłem Ireneusza Kanię jako autora przekładu — i wciąż mogę napisać, że jeszcze się na Jego wyborach nie (przynajmniej: nie bardzo) zawiodłem!
Bardzo ciekawa książka-esej, ale nierówna i bez polotu. Najciekawsze oczywiście to, co dotyczy fundamentów hellenistycznej naukowości, rozróżnienia — całkowicie dziś stosowanego na opak — matematyki i fizyki i metody naukowej, tak greckiej (cywilizacji hellenistycznej), jak i nowożytnej. Rozdziały, będące w rachubie objętości może i większościowe, o konkretnych...
więcej mniej Pokaż mimo to
Przeklejam bardzo dobrze opisujący książkę (a więc cenny na LC) fragment z artykułu pt. ,,W kręgu (własnych) słów Emmanuela Lévinasa. Rozmowa na temat ludzkiej egzystencji'' autorstwa Pani Jolanty Wróbel-Best:
,,Zwróćmy tu uwagę na pozycję, która jest, być może, najlepszym wprowadzeniem do filozofii Lévinasa. "Etyka i Nieskończony" to szczególna książka. Składa się z cyklu rozmów radiowych przeprowadzonych z Lévinasem przez Philippe’a Nemo, które były transmitowane przez Radio „France-Culture” w lutym i marcu 1981 roku. Ta książka-wywiad podkreśla w sposób przejrzysty oraz intelektualnie zdyscyplinowany esencjalne aspekty świata i ludzkiej egzystencji. Komentuje ponadto całość filozoficznego dorobku Lévinasa, posługując się prostotą skojarzeń, głębią interpretacji i odpowiednio dobranymi słowami samego filozofa. Filozof wyjaśnia w niej założenia fenomenologii egzystencjalnej. Rozmowy z Philippe’m Neno odsłaniają filozoficznie istotny pogląd Lévinasa: człowiek (jak twierdzi także i Heidegger) rodzi się i umiera samotnie. Jedynie relacje etyczne z Innym pozwalają mu na przezwyciężenie samotności.
Poziom refleksji filozoficznej zarysowany w Etyce i Nieskończonym nadaje pozycji Lévinasa znaczenie uniwersalne. Książka odsłania integralne prawdy o człowieku, sytuując się tym samym w sercu współczesnej refleksji egzystencjalnej. Można powiedzieć, iż Lévinas domaga się od każdego z nas dynamicznego odkrywania istoty człowieczeństwa. I jest to, jak się wydaje, najgłębsze i twórcze wyzwanie, jakie książka stawia przed czytelnikiem.''
Cały artykuł do znalezienia na stronie Repozytorium UWB:
https://repozytorium.uwb.edu.pl/jspui/handle/11320/7226
O siebie, a raczej z przedmowy ks. Tischnera, dodam: ,Lévinas jest trudniejszy wtedy, gdy opowiada o prawdach najprostszych.''
Co to musiało być za radio to „France-Culture”, że takie ,,najprostsze prawdy'' puszczało w eter, takie prawdy! Lepiej: co to za ludzie wtedy żyli, że takich audycji w radiu potrzebowali!
Przeklejam bardzo dobrze opisujący książkę (a więc cenny na LC) fragment z artykułu pt. ,,W kręgu (własnych) słów Emmanuela Lévinasa. Rozmowa na temat ludzkiej egzystencji'' autorstwa Pani Jolanty Wróbel-Best:
,,Zwróćmy tu uwagę na pozycję, która jest, być może, najlepszym wprowadzeniem do filozofii Lévinasa. "Etyka i Nieskończony" to szczególna książka. Składa się z cyklu...
2024-04-09
2024-04-09
Miejscami grząska, meandryczna i przegadana, ale jednak dobra. Dobra, ale posłowie Rogera Callois jeszcze lepsze — warto dla posłowia.
Miejscami grząska, meandryczna i przegadana, ale jednak dobra. Dobra, ale posłowie Rogera Callois jeszcze lepsze — warto dla posłowia.
Pokaż mimo to
Lektura mniej dotkliwa niż aforyzmy Ciorana, czego się chyba spodziewałem, ale miejscami całkiem niespodziewanie poruszająca.
To kolejna książka tłumaczona przez Ireneusza Kanię, na której się nie zwiodłem, choć jeden z aforyzmów, ten o wątpieniu i medycynie, przetłumaczył on chyba pokrętnie (choć zgrabnie i miło dla ucha), a na pewno bardzo enigmatycznie. Trafiłem przypadkiem na tłumaczenie angielskie, autorstwa Constantina George'a Sandulescu, które jest dużo jaśniejsze niż wersja Pana Ireneusza. Przepisuję je niżej:
,,Those who you fail to teach how to doubt are your own failure. If there were to exist a branch of medicine for the souls, its meaning should be quite contrary to current medicine: its main job being to make them feel unwell.''
Zamiast dalszych narzekań, kilka moich ulubionych (choć nie najbardziej mnie poruszających) fragmentów (z fragmentów) z Dziennika :
,,[...] Nie czytaj tego, co ci się nie podoba. Filozofia jest wolna od zobowiązań. Jej piękno jest w tym, że możesz zaczynać skądkolwiek. To nie nauka; nawet nie ma definicji. Podoba ci się Kartezjusz? Więc zaczynaj od Kartezjusza. Ale wiedz, że zaczynasz. Czym jest filozofia, dowiesz się po drodze. [...]
Dlatego nie czytaj Kanta. Mimo iż wiem, że koniec końców trzeba czytać Kanta. Ba, trzeba go czytać po wielokroć. Ale nie czytaj go dziś. Rób, co ci się podoba. Bo jeśli podoba ci się filozofia, kiedyś trafisz na Kanta. Nie trafisz? - No to filozofia ci się nie spodobała. [...]''
,,W paraniu się filozofią ciekawe jest to, że od pewnego momentu wszystko zaczyna cię interesować i cię uczyć: teologia, jak i matematyka, przyrodoznawstwo, jak i teoria muzyki. Czy to już koniec? A może dopiero teraz zaczynasz?''
,,Obsesja filozofii, by stać się strenge Wissenschaft. Tymczasem ona bada, jak jest możliwa strenge Wissenschaft. Nauka to poznanie. Jednak refleksja o poznaniu — to znaczy uświadomienie sobie siebie samego, zintegrowanie aktu poznania w życie ducha — daje coś innego: filozofię. Poznanie zaś może być tylko rozumowe [...]; jednak świadomość, że poznanie jest rozumowe, bynajmniej nie jest aktem racjonalnym.
Dla mnie to niepojęte, jak niektórzy mogą chcieć, żeby jedna rzecz była dwiema (żeby filozofia była naukowa — ba, żeby sama była nauką), skoro one od początku nie chcą być tą jedną rzeczą.''
Lektura mniej dotkliwa niż aforyzmy Ciorana, czego się chyba spodziewałem, ale miejscami całkiem niespodziewanie poruszająca.
To kolejna książka tłumaczona przez Ireneusza Kanię, na której się nie zwiodłem, choć jeden z aforyzmów, ten o wątpieniu i medycynie, przetłumaczył on chyba pokrętnie (choć zgrabnie i miło dla ucha), a na pewno bardzo enigmatycznie. Trafiłem...
Tłumaczył Ireneusz Kania, to powinno wystarczyć za rekomendację ;)
W posłowiu Pan Ireneusz domyśla się, że jest to powieść pisana ,,dla siebie jako ucieczka w dziedzinę wolności suwerennej, wewnętrznej, jako sposób na przetrwanie''. To bardzo dobry, jeden z najlepszych, powód dla pisania — uciec w siebie i móc spojrzeć w swoje ,,speculum in aenigma'' to zarazem najlepszy powód, by czytać.
Tłumaczył Ireneusz Kania, to powinno wystarczyć za rekomendację ;)
W posłowiu Pan Ireneusz domyśla się, że jest to powieść pisana ,,dla siebie jako ucieczka w dziedzinę wolności suwerennej, wewnętrznej, jako sposób na przetrwanie''. To bardzo dobry, jeden z najlepszych, powód dla pisania — uciec w siebie i móc spojrzeć w swoje ,,speculum in aenigma'' to zarazem najlepszy...
Warto się otworzyć na myśli Krzysztofa Maurina każdemu, kto poszukuje GNOSIS.
Ta książeczka jest zbiorem trzech odczytów, później opracowanych i uzupełnionych, które bez jej wydania pozostałyby zapewne szerzej nieznane.
Szczęśliwie tak się nie stało i również profani mogą z czerpać z wielce głębokich i odkrywczych przemyśleń.
Zainteresowania, pragnienia, tęsknoty, oczytanie, wytrwałość w poszukiwaniach, a przede wszystkim otwartość i wrażliwość Maurina podobne są do tych Ireneusza Kani.
Mniej tu mroku, więcej nadziei, mniej odwołań do mądrości Tybetu, więcej do mazdaizmu i inspiracji perenialistycznych — zasadnicza myśl i dążenia jednak ,,izomorficzne'', doskonale rezonujące, a ich Daeny są równie piękne.
Książeczka jest niewielka, lecz bardzo bogata, nasycona, a dostęp do tego bogactwa wymaga uwagi i wysiłku, gdyż zbyt łatwo pozostać na prawdy tu rozbrzmiewające głuchym, jak zniszczony dzwon.
By zaś odpowiednio rezonować, trzeba stale w sobie coś naprawiać, przekształcać i stroić, a to trudne i ryzykowne.
Każda strona książeczki ukrywa w sobie cenne myśli, analogie, symbolowe interpretacje, cytaty...złapałem się na tym, że zaginam prawie każdy róg (tak robię, gdy nie mam ołówka, np. w łóżku) i w prawie każdym akapicie znajduję coś do zanotowania, do zapamiętania i przemyślenia.
Szczególnie cenię sobie odkrywcze przedstawienie dalekowschodniej koncepcji trójczłonowej rzeczywistości, rozdział o kompleksie Chama i liczne analogie matematyczne.
Matematyka jest (też, bo nie tylko) symbolem jakiejś części Logosu, a przez to czymś tajemniczo aktywnym.
Jednym z przejawów tej aktywności są analogie do odkrywania których ona człowieka skłania — analogie między ludzkimi strukturami matematycznymi a strukturami ontologicznymi (trójjednia bytu).
Nie zrozumiałem wielu partii (bo zapewne nie zrozumiałem całości), np. tych, które naświetlają to, czy matematykę tworzymy, czy odkrywamy — oczywiście jedno i drugie, lecz uzasadnienie mnie nie dotknęło, minęło bez pobudzenia.
Nie mogłem też uchwycić bardzo wielu obrazów, szczególnie ostatniej, chyba najbardziej wymagającej (by ni rzec: hermetycznej) części.
Cóż, trzeba wysiłku, trzeba te ziarenka ,,żywić, szukając analogii w swym życiu, w swej twórczości, w swej miłości, jej wzlotach i upadkach''.
Warto się otworzyć na myśli Krzysztofa Maurina każdemu, kto poszukuje GNOSIS.
Ta książeczka jest zbiorem trzech odczytów, później opracowanych i uzupełnionych, które bez jej wydania pozostałyby zapewne szerzej nieznane.
Szczęśliwie tak się nie stało i również profani mogą z czerpać z wielce głębokich i odkrywczych przemyśleń.
Zainteresowania, pragnienia, tęsknoty,...
Pisał kiedyś Rilke, że ,,żadna książka, tak samo jak żadne słowne wsparcie, nie może zdziałać nic decydującego, jeżeli ten, do kogo ona trafia, nie jest gotowy na głębokie przyjęcie i poczęcie, jeśli godzina jego powrotu nie nadeszła. Do tego, żeby ją sobie uświadomić, wystarcza nieraz drobna rzecz: czasem książka albo dzieło sztuki, czasem widok jakiegoś dziecka, głos człowieka lub ptaka [...]. Wszystko to, a nawet rzeczy jeszcze mniejsze, pozornie przypadkowe, może pomóc człowiekowi się odnaleźć lub odnaleźć na nowo''.
Czuję, że jest w tym zdaniu coś o mnie, lecz nie wiem, czy mogę już napisać, że myśl Lévinasa trafia do mnie już gotowego na jej przyjęcie i poczęcie. Na pewno jednak to właśnie lekturze książki Krzysztofa Wieczorka zawdzięczam to, że staję się na Lévinasa otwarty i pragnący go zrozumieć — i to będąc wcześniej bardzo zdystansowany do pomysłu pokładania etyki u fundamentów w ogóle, a do trudnego Lévinasa w szczególności. Być może moja zamkniętość na niego utrzymywała się właśnie w przeczuciu trudności, jakie mnie czekają i w obawie przed stratą czasu, a przede wszystkim przed zachwianiem lub nawet zerwaniem już, jako tako przynajmniej, utkanej pajęczyny myśli rozpiętej między dwoma nieskończonościami (parafraza Constantina Noiki chyba).
Co dalej? czy porzucić pytanie Leibniza na rzecz pytań Lévinasa? - dla mojej wdzięczności dla Autora to bez znaczenia. Wdzięczny Krzysztofowi Wieczorkowi jestem po pierwsze za klarowną egzegezę, o ile to możliwe i celowe klarowną, bo będąca, jak każde mówienie filozoficzne, ,,w stałej konieczności wypierania się siebie''. Niełatwa to rola objaśniać kogoś, kto uczynił takie właśnie ,,wyparcie właściwym sposobem filozofowania'', jedynym właściwym w próbach ,,nazywania tego co nienazywalne, oraz tematyzowania tego co jest nietematyzowalne'', kogoś o kim napisano (ks. Tischner napisał), że ,,jest najtrudniejszy wtedy, gdy opowiada o prawdach najprostszych''. A jednak się udało i ktoś, tak jak ja, rozpoczynający zgłębianie (odnajdywanie, może na nowo) Lévinasa od książki Wieczorka nie powinien tego wyboru żałować. Być może wyciska ona jakieś niekoniecznie czysto lévinasowskie piętno, ale to właśnie i dobrze, tak trzeba pisać.
Książka ta pokazuje bowiem, jak można myśl Lévinasa ugruntowywać i rozwijać, do czego może prowokować. Krzysztofa Wieczorka osobiste, a raczej szczere i odważne próby poszerzenia i pogłębienia myśli Lévinasa są właśnie tym ,,po drugie'', choć nie mnie jeszcze oceniać zasięg tego wyjścia poza. Jeszcze jakoś te próby głucho ze mnie rezonują, choć i tak wiem, że i w nich ,,kryje się coś niezwykłego'' i mam nadzieję, że uda mi się choć trochę wyjść w ich rozumieniu ponad dość błahe analogie ontogenetyczne z jednej, a skojarzenia z kosmogonią kabalistyczną z drugiej strony (a to zestawienie zawdzięczam poniekąd również Mikołajowi z Kuzy i jego contractio — taka kolejna ,,drobna rzecz'').
Dodać muszę, że choć książka jest dzięki uprzejmości wydawnictwa dostępna w PDFie, że nie jest ładnie szyta i oprawiona, to i tak znajdzie się zaraz dla niej miejsce na mojej podręcznej półce przy łóżku (przyznaję, że wpływ ma na to jej 130 tylko stron, ładny jednak kolor okładki i pasujące nazwisko Autora ;) ).
Pisał kiedyś Rilke, że ,,żadna książka, tak samo jak żadne słowne wsparcie, nie może zdziałać nic decydującego, jeżeli ten, do kogo ona trafia, nie jest gotowy na głębokie przyjęcie i poczęcie, jeśli godzina jego powrotu nie nadeszła. Do tego, żeby ją sobie uświadomić, wystarcza nieraz drobna rzecz: czasem książka albo dzieło sztuki, czasem widok jakiegoś dziecka, głos...
więcej Pokaż mimo to