pierwsze miesiące hiszpańskiej wojny domowej, międzynarodowa grupa lotników antyfaszystów w służbie Republiki.
Jakoś tam oparte na tym co widział i przeżył sam Malraux (jego porte-parole jest w powieści niejaki Magnin). Piszę "jakoś tam", bo nikomu nie udało się dokładnie ustalić, co właściwie robił w Hiszpanii Malraux. Wiadomo że latał samolotem na misje bojowe, ale nie wiadomo czy poleciał kilka razy czy latał regularnie, jakie to były misje (transportowe? bombowe? patrolowe? myśliwskie?),czy dowodził eskadrą czy nie, czy był płatnym najemnikiem czy ideowym ochotnikiem, jakie były jego afiliacje polityczne, jaka była jego wartość bojowa, gdzie to było itede itepe.
W warstwie narracyjnej opowieść o losach dzielnych pilotów. Styl: wartko, ale ze skłonnością do romantycznej refleksji. Pozycja ideowa: ogólny "humanizm" i "antyfaszyzm", ale taki komunizujący. Wiarygodność: zerowa.
Powieść jako znak swoich czasów. W atmosferze europejskiej ideowej polaryzacji lat 30-tych nie tylko Aleksander Wat uwierzył, że wybór jest tylko między komunizmem a faszyzmem, i że wszystko pomiędzy to fikcja. Malraux też uwierzył. I machnął powieść, jakiej oczekiwał ojciec narodów Ziutek Słoneczko: udrapowana na ogólnie-humanistyczną, ale tak żeby było jasne, co jest największą nadzieją ludzkości.
Żałosny dowód nie tylko dezorientacji ideowej autora, ale również jego bezczelnej propagandy. Zdaniem niektórych również jego osobistej mitomanii, bo powieść była poniekąd cokołem dla pomnika, który sam sobie chciał wystawić.
Polecam tylko zainteresowanym losami zachodnich intelektualistów okresu przedwojennego. Zdecydowanie odradzam wszystkim, chcącym się dowiedzieć czegoś o hiszpańskiej wojnie domowej.
Pierwsza część książki to fragment powieści, której rękopis zniszczyło gestapo. Dotyczy fikcyjnego ataku z bronią chemiczną - dotyczy szatana zniszczenia i anioła poczucia braterstwa. Większa część książki to pobyt narratora w szpitalu w obliczu śmierci i niekończące się pytania o sens , o ból, o wartości, o cierpienie, o życie i przemijanie. Dużo tu wojny i spraw ostatecznych. Czyta się ciężko; może dlatego, że nagromadzenie intelektualnych pytań bez odpowiedzi powiększa tylko tragizm nie zmiękczony fabułą ani różnorodnością życia. Czuć jednak , że Malraux pisze na podstawie swoich własnych trudnych i bogatych przeżyć.