-
Artykuły„Nie ma bardziej zagadkowego stworzenia niż człowiek” – mówi Anna NiemczynowBarbaraDorosz2
-
ArtykułyNie jesteś sama. Rozmawiamy z Kathleen Glasgow, autorką „Girl in Pieces”Zofia Karaszewska2
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Matki. Sprawdź propozycje wydawnictwa Czwarta StronaLubimyCzytać1
-
ArtykułyBabcie z fińskiej dzielnicy nadchodzą. Przeczytaj najnowszą książkę Marty Kisiel!LubimyCzytać2
Biblioteczka
2024-03-14
2024-03-06
2024-01-28
2024-01-13
2023-11-03
2023-10-17
2023-09-16
2023-08-23
Całkiem porządna opowieść z gatunku epic fantasy/ high- fantasy, która- chociaż ma kilka niedociągnięć- to jednak w dalszym ciągu jest to kawał dobrego czytadła, w które bardzo łatwo się wciągnąć.
Najbardziej spodobał mi się tutaj wątek psychologiczny głównego bohatera.
Mamy do czynienia z wojownikiem wychowywanym z dala od świata zewnętrznego, na zupełnym odludziu, szkolonego przez specjalnych nauczycieli na maszynę do zabijania. Chociaż młody wojownik jest przeszkolony w swoim fachu perfekcyjnie, to kiedy trafia do świata ludzi okazuje się, że nie rozumie on najprostszych uczuć i emocji, którymi kierują się ludzie. Obce są mu relacje międzyludzkie, nie rozumie znaczenia słowa ”przyjaciel”. W zasadzie działa on prawie jak robot- według zaprogramowanych zasad. Chłopak krok po kroku zaczyna się uczyć co znaczy być człowiekiem.
Nie jest to może dzieło na miarę G. R. Martina, albo Tada Williamsa, ale rzeczą, która ujęła mnie najbardziej jest właśnie ten wątek psychologiczny bohatera i jego zagubienie w świecie ludzi.
Jestem ciekawa jak autorka dalej pociągnie rozwój głównej postaci, w którą stronę to wszystko pójdzie.
Całkiem porządna opowieść z gatunku epic fantasy/ high- fantasy, która- chociaż ma kilka niedociągnięć- to jednak w dalszym ciągu jest to kawał dobrego czytadła, w które bardzo łatwo się wciągnąć.
Najbardziej spodobał mi się tutaj wątek psychologiczny głównego bohatera.
Mamy do czynienia z wojownikiem wychowywanym z dala od świata zewnętrznego, na zupełnym odludziu,...
2022-07-21
Oceniam książkę, bo gdybym miała ocenić lektora czytającego treść, to byłoby znacznie, znaaaaaacznie gorzej.
Jestem fanką papierowych wydań, ale w tym przypadku miałam trudności ze zdobyciem wersji papierowej „Drogi Cienia”, więc zaliczyłam swojego pierwszego ever audiobooka.
Bardzo długo nie mogłam przyzwyczaić się do sposobu czytania lektora. Niektóre fragmenty intonował w taki sposób, że słuchając tego doskonale wiedziałam, że gdybym czytała tę książkę w wersji papierowej, to w mojej głowie brzmiałoby to zupełnie inaczej. A tym samym efekt byłby zupełnie inny.
W pewnym momencie zaczęłam się wkurzać, że lektor niszczy mi całą radość z tej lektury, bo tego po prostu nie da się słuchać!
O co dokładnie chodzi?
Lektor w pewnym momencie za mocno przyspiesza, potem nagle zwalnia. Niektóre fragmenty są czytane bardzo beztroskim, wręcz frywolnym tonem, a nie powinny być, bo autor wyraźnie zaznacza, że bohater zrobił coś „z ciężkim sercem”, albo powiedział „lodowatym tonem głosu”. Lektor w ogóle nie zwraca na to uwagi, czyta jak mu się podoba. Inne fragmenty z kolei (takie, które powinny być przeczytane zupełnie spokojnym, normalnym tonem) są przez lektora czytane z jakąś dziwną, przegiętą manierą, tak że zupełnie nie pasuje to do treści.
Miałam duży orzech do zgryzienia, z oceną tej książki, bo wiem, że gdybym czytała ją w wersji papierowej to bawiłabym się znacznie lepiej. Musiałam kompletnie oddzielić swoje emocje, które wywołała treść sama w sobie od tego sposobu czytania. Ponieważ w czasie słuchania audiobooka lektor staje się w pewnym sensie nierozerwalną częścią treści (jej „głosem”) to było to dla mnie niesamowicie trudne.
Ostatecznie (po dość długim skołowaniu, wywołanym wrażeniami akustycznymi) doszłam do wniosku, że książka sama w sobie faktycznie jest wciągająca.
Zobaczymy jak będzie dalej, bo to dopiero pierwsza część. Mam nadzieję też, że poprawi się jakość czytania.
Oceniam książkę, bo gdybym miała ocenić lektora czytającego treść, to byłoby znacznie, znaaaaaacznie gorzej.
Jestem fanką papierowych wydań, ale w tym przypadku miałam trudności ze zdobyciem wersji papierowej „Drogi Cienia”, więc zaliczyłam swojego pierwszego ever audiobooka.
Bardzo długo nie mogłam przyzwyczaić się do sposobu czytania lektora. Niektóre fragmenty intonował...
2023-06-18
2023-07-07
2021-06-08
Na samym wstępie zaznaczę, że jestem fanką twórczości Abercrombiego w postaci jego pierwszej trylogii. I dla mnie osobiście ta pierwsza trylogia jest mocną dziesiątką.
Każdego kto chce rozpocząć swoją przygodę z Abercrombiem zachęcam do rozpoczęcia jej właśnie od tej pierwszej trylogii.
Niestety, po lekturze Czerwonej Krainy potwierdziły się moje najgorsze obawy, które zaczęłam odczuwać już w czasie czytania „Zemsta najlepiej smakuje na zimno” i „Bohaterowie”.
Druga trylogia Abercrombiego zrobiła się wtórna, a tworzone prze niego nowe postacie są w zasadzie charakterologicznie kopiami tych pierwszych.
Można nawet powiedzieć, że autor wpadł w pewną manierę. Nie potrafi odejść w swoim pisaniu od jednego, powtarzającego się schematu.
Myślę, że nie byłoby to tak bardzo widoczne i odczuwalne, gdyby druga trylogia stanowiła kontynuację dziejów bohaterów, których już znamy z pierwszej trylogii (Jezala, Bayaza, Logena, Glokty, Ferro).
Były to przecież kreacje bardzo wyraziste i charakterystyczne. Niestety Abercrombie chyba nie należy do autorów jakoś specjalnie wiernych swoim bohaterom, lubi opowiadać nowe historie, do tego najwyraźniej szybko się nudzi i odczuwa potrzebę ciągłego tworzenia nowych postaci.
I wszystko byłoby super gdyby autor faktycznie umiał konstruować te nowe postacie.
Tymczasem dostajemy Płoszkę Południe, która jest kolejną plującą, klnącą jak szewc twardą kobietą z (jak sam autor przyznaje) „niewyparzoną gębą” i która w moim odczuciu stanowi kolejną kopię Ferro, Monzy, czy Vittari ( z dosłownie malutkimi tylko różnicami). Te same dialogi, identyczne odzywki, czy zachowania.
Jest to kolejne, wtórne już powielenie postaci w wykonaniu Abercrombiego, który co prawda potrafi wymyślać pełnokrwistych bohaterów o wyrazistych osobowościach, ale jak widać najwyraźniej robi to „na jedno kopyto”.
Już wcześniej pisałam o tym, że Gnat jest dla mnie kopią Rudda Trójdrzewca, a Finree ma temperament i dialogi bardzo podobne do Ardee...(no, kurcze nawet to imię Finree/ Ardee)
Trochę się w tym wszystkim Abercrombie pogubił. Moim zdaniem tworzenie kolejnych postaci będących kopiami tych pierwszych kompletnie mija się z celem.
Dlaczego? Dlatego bo ani nie potrafię się z tymi „kopiami” jakoś specjalnie zżyć, ani nie interesują mnie za bardzo ich losy, a to wszystko sprawia, że opisy bitew, potyczek, mrożących krew w żyłach momentów...w ogóle nie mrożą mi krwi w żyłach. Ziewam. Nie mogę się skupić. Staje się to wszystko przewidywalne i wtórne.
Owszem, pojawiają się w Świecie Pierwszego Prawa bohaterowie znani z pierwszej serii (np. Czarny Dow w „Bohaterach”, czy Bayaz), ale spełniają rolę epizodyczną, schodzą do roli drugoplanowych postaci.
Początkowo chciałam dać 7... a później zaczęłam się coraz bardziej irytować.
W czasie trwania lektury autor kilkanaście razy powtórzył zdanie: „Płoszka uniosła górną wargę i splunęła przez przerwę między przednimi zębami”. I dla mnie było to o co najmniej kilkanaście razy za dużo. Rozumiem, że ta urocza kobieta- lama lubiła dużo pluć, ale czy naprawdę trzeba pisać o tym przy każdej możliwej okazji?
I przyznaję- przez książkę przebrnęłam głównie z powodu losów Owcy, który jako jedyny w jakiś sposób był w stanie mnie zainteresować.
To wszystko sprawiło, że postanowiłam nieco od autora odpocząć i chociaż na rynku jest już 3 trylogia (ostatnie „Wisdom of crowds” ma się ukazać podajże w listopadzie)- muszę pójść na mały odwyk od świata Pierwszego Prawa.
Mam też cichą nadzieję, że w swojej trzeciej trylogii autor zaprezentuje coś nowego i skończy w końcu z pewną manierą, która zepchnęła drugą trylogię na tory wtórności.
Na samym wstępie zaznaczę, że jestem fanką twórczości Abercrombiego w postaci jego pierwszej trylogii. I dla mnie osobiście ta pierwsza trylogia jest mocną dziesiątką.
Każdego kto chce rozpocząć swoją przygodę z Abercrombiem zachęcam do rozpoczęcia jej właśnie od tej pierwszej trylogii.
Niestety, po lekturze Czerwonej Krainy potwierdziły się moje najgorsze obawy, które...
2023-06-11
2021-04-30
2023-05-11
2023-04-15
2023-05-31
2023-02-03
2023-01-05
Jak dotąd najlepsza historia z II ery "Z Mgły Zrodzonego". Zaczynam coraz większą sympatią darzyć Steris, która na początku była dla mnie postacią nieco odpychającą, teraz natomiast zaczyna się to zdecydowanie zmieniać.
Sporo osób narzeka na "poczucie humoru" Wane'a. Cóż, wystarczy powiedzieć, że Brandon Sanderson nie ma takiej zdolności tworzenia przezabawnych postaci i błyskotliwie komediowych dialogów jak chociażby Abercrombie i jego mistrzowska postać Glokty.
No, ale nie można być dobrym we wszystkim, a ten autor raczej mistrzem komedii nie zostanie...Sanderson posiada natomiast całą masę innych skilsów, które sprawiają, że jego książki wciągają i czyta się je bardzo szybko. Dialogi między Waxem, a Wanem są i tak bardziej zabawne niż rozmowy Breeza i Hammonda, które były znacznie bardziej żenujące. Ogólnie, seria wciągająca, można powiedzieć, że II era "Z Mgły Zrodzonego" to coś w stylu steam punka. Fajnie oddany klimat końcówki XIX wieku z mocnymi elementami fantastyki.
Jak dotąd najlepsza historia z II ery "Z Mgły Zrodzonego". Zaczynam coraz większą sympatią darzyć Steris, która na początku była dla mnie postacią nieco odpychającą, teraz natomiast zaczyna się to zdecydowanie zmieniać.
Sporo osób narzeka na "poczucie humoru" Wane'a. Cóż, wystarczy powiedzieć, że Brandon Sanderson nie ma takiej zdolności tworzenia przezabawnych postaci i...
2022-12-24
Bardzo dobra kontynuacja pierwszej części, w której intryga i tajemnice zaczynają się rozkręcać.
Jak słusznie zauważyli niektórzy czytelnicy- wadą jest tutaj sposób tworzenia przez autorkę kobiecych bohaterek, które w przeważającej części zajmują się wzdychaniem do głównego bohatera, rumienieniem się, bądź "trzepotaniem rzęsami", co jest lekko mówiąc irytujące. Możliwe jednak, że w kolejnych częściach się to zmieni i autorka odejdzie od takiego stylu narracji.
Ogólnie- książka ma swoje wady, ale jest bardzo wciągająca i pozostawia w czytelniku niedosyt: "co dalej".
Bardzo dobra kontynuacja pierwszej części, w której intryga i tajemnice zaczynają się rozkręcać.
więcej Pokaż mimo toJak słusznie zauważyli niektórzy czytelnicy- wadą jest tutaj sposób tworzenia przez autorkę kobiecych bohaterek, które w przeważającej części zajmują się wzdychaniem do głównego bohatera, rumienieniem się, bądź "trzepotaniem rzęsami", co jest lekko mówiąc irytujące. Możliwe...