Fabuła, która w 1 i 2 tomie jeszcze miała jakiś sens i cel (ok, dość schematyczny sens, ale czytelnik może dać się wciągnąć w akcję) tutaj szybuje w sumie nie wiadomo gdzie. Autor po prostu się pogubił. A na końcu totalnie odleciał.
Bezsensowne wątki naszpikowane niepotrzebnymi historiami, dziwnymi zbiegami okoliczności, dzięki którym bohaterowie cudownie znajdują wyjście z każdej sytuacji, do tego pełno błędów logicznych przeczących temu co było w poprzednich tomach, przeładowanie treści, bez większego sensu.
Cała masa nie kończących się opisów piersi i tyłków, które u autora potrafią ciągnąć się przez (nie żartuję) dosłownie pół rozdziału. Czuję się przez to tak, jakby książkę napisał nie dorosły facet, tylko 13 letnie chłopiec, który w życiu nie widział cycka na oczy, no chyba że w kolorowej gazetce i jara się każdym kawałkiem odsłoniętego ciała.
Miałam wrażenie, że większość kobiet jest przez autora sprowadzanych do chodzących cycków i tyłków, które jakimś cudem posiadły zdolność mowy.
A to nie wszystko, bo dochodzą do tego jeszcze czarno-białe postacie, gdzie wszyscy pozytywni bohaterowie są piękni i super umięśnieni, a jak zdarza się jakaś godna pożałowania postać- tchórzliwa, słaba, etc.- to oczywiście musi to być grubas, brzydal, itd. Przerysowanie na maxa, normalnie jak w starych kreskówkach Disneya. Dziecinne przypisywanie grubszym ludziom wszystkich z najgorszych, możliwych cech.
Postać Vi – stereotyp nawróconej ladacznicy.
Postać Ellen- stereotyp idealnej, nieskalanej świętej, w kółko gadającej o dobru, o wypełnianiu woli Boga, itp.
Kylar- bohater, który działa na zasadzie: najpierw robię, później myślę. A biorąc pod uwagę jak idiotycznie się zachowuje, to można dojść do wniosku, że raczej: „najpierw robię, nie myślę w ogóle”.
Sposób czytania lektora nie pomaga. Już myślałam podczas lektury drugiego tomu, że przywykłam, ale jednak nie. Najgorzej prezentują się w dalszym ciągu dialogi kobiece, wszystkie siostry w Oratorium brzmią jakby były nie wiadomo jak sztucznymi kukłami. Chociaż przyznam, że w tej części chyba po raz pierwszy zrobiło mi się żal lektora, że takie żenujące głupoty musi czytać.
Przykładowo (uwaga, spoiler alert!):
Sposób w jaki Logan uśmierca przyjaciela w czasie i tak już okrutnej egzekucji łamania kołem i jeszcze wykorzystuje to, żeby zrobić wrażenie na jakimś ambasadorze jest po prostu chory. A to wszystko w imię jakiegoś mocno zwichrowanego w umyśle autora poczucia honoru i sprawiedliwości. Skazaniec kręcił się na kole 12 godzin, jak zauważyli, że nie może umrzeć, to nie mogli go już zdjąć z tego koła i dobić w bardziej humanitarny sposób? Dostał już przecież swoją karę, a umrzeć w ten sposób i tak nie może, bo jego ciało się regeneruje. Ale nie. Nie według autora. Tutaj trzeba było wszak „poprężyć muskuły” i popisać się przed ambasadorem. Albo inny przykład: 11 letni chłopiec zabił w pojedynku ojca, bo ten splamił honor.
I takich głupot jest pełno. Serio, nie wiem co Brett Weeks ma w głowie, ale mówiąc kolokwialnie- nieźle nasrane.
O ile 2 pierwsze części mi się podobały, o tyle ta pikuje w dół na łeb, na szyję, facet nieźle odjechał.
700 stron opisów prężących muskuły, otumanionych testosteronem wojowników i kobiecych biustów. Przetykane momentami niepotrzebnego okrucieństwa- a piszę to jako osoba, która nie jest przewrażliwiona na punkcie okrutnych scen w literaturze, po prostu nie lubię niespójności w fabule, czy wręcz głupoty i całkowitego braku logiki.
Sporo „filozoficznych” fragmentów o życiu, sprawiedliwości, itp., które w założeniu autora miały chyba dodać głębi książce, a wyszło z tego mdłe klepanie frazesów.
Dodajcie do tego całą masę wątków rodem z harlequina, nie mających nic wspólnego z fantasy.
I gdyby chociaż te wątki erotyczne były dobrze napisane- ale nie.
Niektóre sceny naprawdę żenujące.
Na chwilę obecną chyba najgorsze fantasy jakie w życiu przeczytałam/odsłuchałam. Nie wiem jakim cudem ma taką wysoką ocenę.
Mam jeszcze u siebie na półce serię Powiernika Światła tego autora i żywię gorącą nadzieję, że będzie to lepsze niż Anioł Nocy, ale chyba nie będę miała siły żeby się za to szybko zabrać, jeżeli w ogóle.
Fabuła, która w 1 i 2 tomie jeszcze miała jakiś sens i cel (ok, dość schematyczny sens, ale czytelnik może dać się wciągnąć w akcję) tutaj szybuje w sumie nie wiadomo gdzie. Autor po prostu się pogubił. A na końcu totalnie odleciał.
Bezsensowne wątki naszpikowane niepotrzebnymi historiami...
Rozwiń
Zwiń