-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik242
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Biblioteczka
2018-03-26
2018-07-24
Pełna wersja recenzji na: https://coffee-cup90.blogspot.com/2018/08/penelope-douglas-dopoki-nie-zjawias-sie.html
W Dopóki nie zjawiłaś się ty zostaje opowiedziana historia z Dręczyciela, jednak tym razem jest ona przedstawiona z perspektywy głównego bohatera, czyli Jareda. Ta książka nie jest jednak kopią poprzedniczki, zostaje ona poszerzona o pewne informacje, w której czytelnik poznaje całą mroczną przeszłość Jareda. Penelope Douglas ujawnia w tej historii tajemnice, których nie poznaliśmy w pierwszym tomie Fall away. Zostaje również ukazany obraz całej relacji, która narodziła się pomiędzy Tate a Jaredem,
Bardzo ubolewam, że jest taka ogromna różnica czasowa pomiędzy wydaniem tych dwóch książek. Kiedy zaczynałam czytać Dopóki nie zjawiłaś się ty ciężko było mi przypomnieć sobie niektóre fakty z Dręczyciela i strasznie mnie to irytowało.
Fajne jest też to. że w tej książce poznałam w końcu odpowiedź na pytania, które nurtowały mnie po lekturze Dręczyciela. Snułam, jakieś domysły, ale dopiero, jak przeczytałam Dopóki nie zjawiłaś się ty poczułam się usatysfakcjonowana i mogłam odetchnąć z ulgą.
Moim zdaniem, te wątki, które zostały poruszone w Dopóki nie zjawiłaś się ty mogły zostać spokojnie umieszczone w Dręczycielu, dzięki czemu cała ta historia zamknęłaby się w jednej książce. Bez wątpienia Dopóki nie zjawiłaś się ty sprawiła, że jestem absolutną fanką tej autorki i mogę spokojnie powiedzieć, że przeczytam absolutnie wszystko, co Penelope napisze.
Podsumowując książka Dopóki nie zjawiłaś się ty nie posiada zbyt wielu nowych wątków. Penelope Douglas położyła w tej historii większy nacisk na przeszłość i uczucia Jareda, dzięki czemu możemy go poznać lepiej i wyrobić sobie na nowo zdanie na jego temat. Jest to książka pełna pasji, ukazującą niesamowitą chemię pomiędzy głównymi bohaterami, dzięki czemu tworzy się nam tutaj miły obrazek. Książkę czyta się w miarę szybko i chyba wolę tę książkę niż Dręczyciela.
Pełna wersja recenzji na: https://coffee-cup90.blogspot.com/2018/08/penelope-douglas-dopoki-nie-zjawias-sie.html
W Dopóki nie zjawiłaś się ty zostaje opowiedziana historia z Dręczyciela, jednak tym razem jest ona przedstawiona z perspektywy głównego bohatera, czyli Jareda. Ta książka nie jest jednak kopią poprzedniczki, zostaje ona poszerzona o pewne informacje, w której...
2018-08-11
Pełna wersja recenzji na: https://coffee-cup90.blogspot.com/2018/11/penny-reid-randka-z-homo-sapiens.html
Do zrecenzowania tej książki brałam się dosłownie całe wieki. Ilekroć próbowałam stworzyć coś na temat „Randki z homo sapiens” to kończyło się ogromnym fiaskiem i odkładałam to na później. Postanowiłam jednak, że wezmę się w garść i podzielę się z Wami tym, co myślę o tej powieści.
Nie mogę zaprzeczyć, że historia opisana w „Randce z homo sapiens” bywa momentami słodka oraz zabawna, jednak zbytnio nie potrafię się do niej przekonać. Może mieć na to wpływ dziwaczne zachowanie głównej bohaterki. Powiem Wam szczerze, że bardzo często przerażała mnie ona i miałam ochotę kopnąć ją w tyłek, aby się ogarnęła. Według mnie Janie jest trochę dziwaczna...
Postać Qiunna też budzi we mnie wiele mieszanych uczuć, ponieważ momentami irytowało mnie to, że chciał pokazać za wszelką cenę, jakim to on jest samcem alfa. Jednak uwielbiałam w nim tą małomówność, ponieważ jego czyny świadczyły o wszystkim. Odbieram go, jako uprzejmego oraz troskliwego mężczyznę, niemalże ideał. Jego cierpliwość okazała się zbawienna w relacjach pomiędzy nim a Janie.
Jeżeli chodzi o pomysł na fabułę tej książki, nie jest to nic odkrywczego, więc jeżeli ktokolwiek z Was liczył na coś niepowtarzalnego, to możecie być pewni, że nie odnajdziecie tego w „Randce z homo sapiens”. Czasami niektóre sceny ciągnęły się niemiłosiernie długo i to mnie okropnie męczyło. Bardzo często też ta historia powodowała, że miałam ochotę rzygać tęczą, ponieważ pojawiało się w niej tyle słodyczy, że można było nabawić się cukrzycy oraz próchnicy. Nie twierdzę, że ta książka jest całkowicie do niczego, tylko moje oczekiwania wobec tego tytułu były nieco inne.
Aby sięgnąć po „Randkę z homo sapiens” to zdecydowanie trzeba mieć odpowiedni nastrój, ponieważ może ona przyprawić Was o ból zębów z powodu nadmiaru słodyczy. Tę powieść czyta się lekko i szybko, mimo iż ta książka nie należy do chudzinek. Moim zdaniem jest to odpowiednie czytadełko na tę porę roku. Muszę się Wam też przyznać, że ta powieść budzi we mnie mieszane uczucia i bardzo ciężko było mi ją ocenić.
Pełna wersja recenzji na: https://coffee-cup90.blogspot.com/2018/11/penny-reid-randka-z-homo-sapiens.html
Do zrecenzowania tej książki brałam się dosłownie całe wieki. Ilekroć próbowałam stworzyć coś na temat „Randki z homo sapiens” to kończyło się ogromnym fiaskiem i odkładałam to na później. Postanowiłam jednak, że wezmę się w garść i podzielę się z Wami tym, co myślę...
2018-04-02
Tym razem również sięgnęłam po książkę autorki, której nie miałam przyjemności wcześniej czytać, ponieważ dopiero w tym roku zadebiutowała na naszym rodzimym rynku wydawniczym. Oczywiście mowa o Tijan!! Niektórzy polscy czytelnicy znali tę autorkę wcześniej i gorąco ją polecali. Więc musiałam się przekonać, skąd taki szum wokół tej autorki.
Ja swoją przygodę z Tijan Meyer rozpoczęłam od książki Anti-Stepbrother Antybrat. W Anti-Stepbrother opowiedziana jest historia Summer. Na samym początku dowiadujemy się, że matka naszej głównej bohaterki umarła, a ojciec dość szybko poślubił kolejną kobietę.Oczywiście, jak się można domyśleć ta kobieta miała już syna z poprzedniego małżeństwa. I tutaj do akcji wkracza przyrodni brat Sum - Kevin. Nasza główna bohaterka była tak zadłużona w Kevinie, że nawet postanowiła studiować na tej samej uczelni, co on. Jednak już pierwszego wieczoru, jej marzenia legły w gruzach, bo przyłapała swojego przyrodniego braciszka, jak zabawia się z inną. Na całe szczęście, ten wieczór nie był do końca taki zły, ponieważ na jej drodze staną tajemniczy, seksowny oraz wytatuowany Caden, który był całkowitym przeciwieństwem wymuskanego Kevina.
Może teraz skupię się na postaciach. Zacznę od uroczej Summer. Czytając tę historię odnosiłam wrażenie, że ta dziewczyna mentalnie znajduje się jeszcze w podstawówce. To co mówiła do innych bohaterów nie miało dla mnie jakiegokolwiek sensu, nawet to nie było zabawne i nic nie wnosiło do tej historii. Ta dziewczyna irytowała mnie też tym, że kiedy Kevin skinął paluszkiem to ta leciała do niego niczym posłuszny szczeniaczek. Natomiast jeżeli chodzi o postać Kevina, to czytając Anti-Stepbrother, to moja „łacina podwórkowa” osiągnęła poziom mistrzowski. Określenie bęcwał to chyba najdelikatniejsze określenie, jakiego użyłam w stosunku do tej postaci i jakie teraz mogę zacytować. najfajniejszą postacią w tej opowieści jest tytułowy Antybrat, czyli Caden. Pomimo tego, że Tijan postanowiła wykreować go na bad boya, to jednak nie dało się go nie lubić.
Anti-Stepbrother to typowy New Adult przedstawiające problemy młodych ludzi wchodzących w dorosłość. Tijan sprawiła, że czułam się częścią tej opowieści, a to nie zdarza się zbyt często innym autorom. Może i to właśnie dlatego tak świetnie czytało mi się tę książkę. Tijan ma lekkie pióro i potrafi zaciekawić czytelnika. Niektóre wątki są nie przemyślane, ale można na to przymknąć oko, bo to jakoś nie zaburza całej historii. Jest to opowieść, którą warto poznać i można się przy niej zrelaksować.
Na pełną recenzję zapraszam na swojego bloga: https://coffee-cup90.blogspot.com/2018/04/tijan-meyer-anti-stepbrother-antybrat.html
Tym razem również sięgnęłam po książkę autorki, której nie miałam przyjemności wcześniej czytać, ponieważ dopiero w tym roku zadebiutowała na naszym rodzimym rynku wydawniczym. Oczywiście mowa o Tijan!! Niektórzy polscy czytelnicy znali tę autorkę wcześniej i gorąco ją polecali. Więc musiałam się przekonać, skąd taki szum wokół tej autorki.
Ja swoją przygodę z Tijan Meyer...
2018-04-22
O czym jest „Dziewczyna ze sklepu z kapeluszami”? Otóż poznajemy w niej historię Kameli i jej babci, które prowadzą atelier z kapeluszami, które obchodzi właśnie jubileusz swojego istnienia. Z tej okazji młody dziennikarz Artur postanawia przeprowadzić wywiad z Lidią i Kamelią. Aczkolwiek jego pytania nie dotyczą wyłącznie pracowni z kapeluszami, ale również podpytuję o historię rodziny głównej bohaterki. Kamelia dobrze wie, że przeszłość babci jest dla niej kłopotliwy tematem. Dlatego też postanawia odkryć tajemnice związane z przeszłością.
Z każdą kolejną odkrywaną tajemnicą, czułam coraz to większe podniecenie i niedowierzanie, że to wszystko naprawdę przydarzyło się jednej rodzinie. Dorota Gąsiorowska tak genialnie opisała najmroczniejsze sekrety tej rodziny, że aż byłam w szoku, bo ja ich kompletnie nie brałam pod uwagę. Dziewczyna ze sklepu z kapeluszami to bardzo przyjemna powieść, po którą warto sięgnąć. Opis miejsc i sytuacji pobudzają wyobraźnie, a bohaterowie nie są bezbarwnymi postaciami, które irytują z każdą przeczytaną stroną. Ta książka potrafi obudzić w czytelniku wiele emocji.
Pełna recenzja na moim blogu: https://coffee-cup90.blogspot.com/2018/05/dorota-gasiorowska-dziewczyna-ze-sklepu.html
O czym jest „Dziewczyna ze sklepu z kapeluszami”? Otóż poznajemy w niej historię Kameli i jej babci, które prowadzą atelier z kapeluszami, które obchodzi właśnie jubileusz swojego istnienia. Z tej okazji młody dziennikarz Artur postanawia przeprowadzić wywiad z Lidią i Kamelią. Aczkolwiek jego pytania nie dotyczą wyłącznie pracowni z kapeluszami, ale również podpytuję o...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-09-09
Pełna wersja recenzji na: https://coffee-cup90.blogspot.com/2018/09/laurelin-paige-uwikani-grzeszne-noce.html
Czy Wy też macie takie serie książek, do których macie ogromny sentyment? Bo, ja tak mam właśnie z serią Uwikłani. Po książkę Uwikłani. Pokusa sięgnęłam około trzech lata temu, kiedy to skończyłam swoją przygodę z Pięćdziesięcioma odcieniami. Doszłam też do wniosku, że bardzo podoba mi się literatura erotyczna, więc zaczęłam szukać książek z tego gatunku. Moją uwagę przykuła okładka Uwikłanych, na którą trafiłam przez przypadek.
Książka Uwikłani. Grzeszne noce to przede wszystkim historia o ludziach, którzy muszą odnaleźć równowagę pomiędzy pracą a życiem osobistym. Norma potrzebowała w swoim życiu takiej osoby jak jej asystent. Pomimo że był od niej młodszy, to jak na swój wiek Boyd był bardzo dojrzałym mężczyzną, który potrafił wyznaczyć Normie granice pomiędzy pracą, a życiem osobistym. I chyba przez to, tak go polubiłam… No dobra nie tylko przez to, ale możecie się domyślić przez co jeszcze 😉
Książka Laurelin Paige, jak zwykle była bardzo zmysłowa oraz erotyczna. Jestem pewna, że pobudzi ona Wasze zmysły, ale nie będziecie czuli zażenowania, że to przeczytaliście. Według mnie wszystkie sceny łóżkowe opisane w tej książce są napisane ze smakiem i wszystko jest takie jak powinno być.
Ubolewam tylko nad tym, że Uwikłani. Grzeszne noce są tak krótką książka, przeczytać ją można zaledwie w dwie godziny. Gdyby ta historia byłaby nieco dłuższa, moglibyśmy „dogłębniej” poznać związek Normy oraz Boyda. Troszkę mnie irytowały te skoki czasowe, bo chciałam poczytać o randkach i zatajaniu związku przed innymi współpracownikami przez tę dwójkę, a tu taki klops.
Ogólnie rzecz biorąc, to Uwikłani. Grzeszne noce jest bardzo dobry dodatkiem do serii. Plusem tej historii jest to, że nie musicie zapoznawać się z pozostałymi tomami Uwikłanych, aby ją przeczytać. Tę książkę polecam wszystkim fanom Laurelin Paige, ponieważ jest ona napisana niemalże na podobnym poziomie, co cała ta seria.
Pełna wersja recenzji na: https://coffee-cup90.blogspot.com/2018/09/laurelin-paige-uwikani-grzeszne-noce.html
Czy Wy też macie takie serie książek, do których macie ogromny sentyment? Bo, ja tak mam właśnie z serią Uwikłani. Po książkę Uwikłani. Pokusa sięgnęłam około trzech lata temu, kiedy to skończyłam swoją przygodę z Pięćdziesięcioma odcieniami. Doszłam też do...
2017-08-13
2017-12-02
2017-06-24
2017-05-04
2016
2016
Po przeczytaniu pierwszych dwóch rozdziałów zastanawiałam się skąd wzięła się, taka fala negatywnych opinii na temat tej książki. Cała opowieść zaczyna się lekko i zabawnie. Główna bohaterka idzie na randkę w ciemno i przysiada się do samotnego mężczyzny, którego uważa właśnie za swojego towarzysza na ten wieczoru. Aczkolwiek seksowny nieznajomy okazuje się pomyłką i nie jest tym za kogo uważała go Sidney. Jednak los sprawia, że tego samego wieczoru Sidney spotyka ponownie seksownego nieznajomego i dochodzi do pewnego incydentu pomiędzy nimi. I od tego momentu zdałam sobie sprawę, że już wiem skąd wzięły się takie negatywne opinie na temat tej książki. Zranieni nie jest przysłowiowym „grubaskiem”, więc dzieje się w niej wszystko szybko, co według mnie jest dość chaotyczne. Czytelnik nie ma czasu na przeanalizowanie pewnych zachowań głównych bohaterów, bo kilka kartek dalej dowiaduje się kolejnych rewelacji z życia Petera albo Sidney. Zranieni to według mnie bardzo schematyczna opowieść. Mowa tutaj o zakazanym uczuciu, zranionych duszach i mrocznej przeszłości głównych bohaterów. Pomimo tego, co przeszli chcą dać sobie drugą szansę. Zdecydowanym plusem tej książki jest poczucie humoru autorki. Podsumowując Zranieni nie jest to książka, która powaliła mnie na kolana i nie mam czegoś takiego, że muszę przeczytać kontynuacje tej historii. Na pełną recenzję zapraszam na https://coffee-cup90.blogspot.com/2018/03/h-m-ward-zranieni.html
Po przeczytaniu pierwszych dwóch rozdziałów zastanawiałam się skąd wzięła się, taka fala negatywnych opinii na temat tej książki. Cała opowieść zaczyna się lekko i zabawnie. Główna bohaterka idzie na randkę w ciemno i przysiada się do samotnego mężczyzny, którego uważa właśnie za swojego towarzysza na ten wieczoru. Aczkolwiek seksowny nieznajomy okazuje się pomyłką i nie...
więcej Pokaż mimo to