-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik239
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński41
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2012-02-26
2009-01-01
2011-02-01
2011-03-27
2010-11-21
2011-06-14
2011-11-19
2013-01-21
2011-07-19
2011-07-21
2011-07-22
2011-05-03
2010-12-28
2004-01-01
2010-11-20
2011-03-23
"Halo, Wikta!" to rozrywkowe czytadło na jeden wieczór, albo przerywnik między czymś cięższym. Książka o mafiozach, kobiecie, życiu.
Co by tu dużo pisać... Podobało się? Podobało.
Wikta i jej późniejsze swobodne zachowanie, ogólny wygląd tworzyło bardzo śmieszną postać. Pomysłowość (w sumie przypadkowa) Leny również nie do pokonania , he he. Szczękonośny + jego szczęka, również ciekawy. Ogólnie mówiąc autorce należą się gratulacje za kreatywność, co do bohaterów książki.
Wspomnę jeszcze coś o zakończeniu, które nie przypadło mi do gustu. Po prostu nienawidzę tego typu niewiadomych, pewnie jak większość z Was.
Podsumowując, książka niewiele wniosła do mojego życia. Zapewne niedługo o niej zapomnę, chociaż kto wie, postacie były dość charakterystyczne i oryginalne. Była to dla mnie miła odskocznia od codziennej nudy.
"Halo, Wikta!" to rozrywkowe czytadło na jeden wieczór, albo przerywnik między czymś cięższym. Książka o mafiozach, kobiecie, życiu.
Co by tu dużo pisać... Podobało się? Podobało.
Wikta i jej późniejsze swobodne zachowanie, ogólny wygląd tworzyło bardzo śmieszną postać. Pomysłowość (w sumie przypadkowa) Leny również nie do pokonania , he he. Szczękonośny + jego szczęka,...
2011-01-23
2011-05-01
"Hobbit" to mój pierwszy kontakt z tolkienowskim światem, czy jest czymś pozytywnym? Sama nie wiem.
Nie jestem wielbicielką fantastyki, ale bardzo chciałam sprawdzić, czy Tolkien rzeczywiście jest tak wspaniały, jakim go sławią... Mimo, że z początku niechętnie podchodziłam do czytania tej pozycji, z czasem wciągnęła mnie i po zamknięciu czułam lekki niedosyt.
Hobbit to stworzenie mniejsze od krasnoluda, jego największą umiejętnością jest bezszelestne poruszanie się. Bilbo Baggins jest głównym bohaterem utworu Tolkiena - bardzo sympatyczny, uczciwy i przede wszystkim lojalny "gościu". Bilbo na pierwszy rzut oka był dla mnie tchórzliwym leniem, który tylko je, śpi i boi się o własne cztery litery, ale myliłam się i mówię PRZEPRASZAM wielkimi literami. Baggins to oczywiście moja ulubiona postać tego dzieła.
Przejdźmy do krasnoludów. Autor nadał każdemu cechy wrywające się w pamięć, dzięki czemu zapamiętałam każdego z nich. Najmniej polubiłam Thorina, syna Thraina, a wnuka Throra, Króla spod Góry, był jakiś taki fałszywy? Natomiast najbardziej charakterystycznym z trzynastu był Bombur - gruby Bombur, he he.
Tolkien zasługuje na wielki szacunek za wykreowanie tak barwnych postaci.
Czas na fabułę. Mimo, że składa się z jednego wątku jest bardzo rozbudowana i kolejne brawa dla autora za kreatywność. Jedyne co mnie denerwowało, to dłuugie opisy, pewnie jak większość z czytelników.
Ogólnie rzecz biorąc, "Hobbit" przypadł mi do gustu i na pewno sięgnę po inne książki autora, mając nadzieję, że się nie zawiodę. Utwór niósł ze sobą pewne przesłanie, dotyczące nawet współczesnych czasów, jednak nie zdradzę go.
Teraz, po analizie mogę bez wahania powiedzieć, że to był znakomity początek moich przygód w tolkienowskim świecie. Bez wątpienia mogę polecić Wam tę książkę.
"Hobbit" to mój pierwszy kontakt z tolkienowskim światem, czy jest czymś pozytywnym? Sama nie wiem.
Nie jestem wielbicielką fantastyki, ale bardzo chciałam sprawdzić, czy Tolkien rzeczywiście jest tak wspaniały, jakim go sławią... Mimo, że z początku niechętnie podchodziłam do czytania tej pozycji, z czasem wciągnęła mnie i po zamknięciu czułam lekki niedosyt.
Hobbit to...
"Nutria i Nerwus" - kolejna książka z serii Jeżycjady. Natalia Borejko odrzuca oświadczyny, a właściwie plany przyszłościowe Antoniego Ptaszkowskiego (Tunia), który jest mężczyzną narzucającym swoją wolę i zupełnym kontrastem uduchowionej Nutrii. Dziewczyna postanawia wyjechać na krótkie wakacje nad morze, aby odpocząć i powrócić do równowagi po minionych wydarzeniach, za prośbą Gabrysi zabiera ze sobą siostrzenice Tygryska i Pyzę. W trakcie podróży spotyka ją niezwykła przygoda, oczywiście za sprawą młodszej dziewczynki - Tygryska.
Biorąc się za czytanie tej części, byłam nastawiona na długi wstęp, jaki odczuwałam w poprzednich książkach p. Musierowicz, ale tym razem go nie było. Ciekawe wprowadzenie i świetnie obmyślona dalsza część lektury. Kiedy doszłam do ostatniego akapitu książki czułam lekki niedosyt, bo bardzo chciałam poznać dalsze losy bohaterów (może będą zawarte w następnych częściach)...
Teraz przejdę do postaci. Kiedy coś czytam, zawsze muszę mieć chociaż jednego bohatera dla którego to robię. W przypadku "Nutrii i Nerwusa" było ich kilku. Po pierwsze, bardzo lubię delikatną i wrażliwą Nutrię, którą Gabrysia określiła słowami: "ty wiesz, czego nie chcesz, ale nie wiesz, czego chcesz". Po drugie, druga tytułowa postać - Nerwus, jest ideałem, może i nie dorównuje Jurkowi z pierwszej części, ale niewiele mu brakuje. Następna Laura, którą od zawsze lubiłam, ale podczas podroży wydawała mi się chwilami irytująca i nieznośna, no cóż. Tak, wracając do Filipa (Nerwusa), on był taki cudowny... Zapewne każda osoba (płci żeńskiej) czytająca tę książkę polubi Filipa.
Zachęcam wszystkich do sięgnięcia po tę część, bo naprawdę warto. ;)
"Nutria i Nerwus" - kolejna książka z serii Jeżycjady. Natalia Borejko odrzuca oświadczyny, a właściwie plany przyszłościowe Antoniego Ptaszkowskiego (Tunia), który jest mężczyzną narzucającym swoją wolę i zupełnym kontrastem uduchowionej Nutrii. Dziewczyna postanawia wyjechać na krótkie wakacje nad morze, aby odpocząć i powrócić do równowagi po minionych wydarzeniach, za...
więcej Pokaż mimo to