rozwiń zwiń
Roland

Profil użytkownika: Roland

Nie podano miasta Mężczyzna
Status Czytelnik
Aktywność 1 dzień temu
869
Przeczytanych
książek
876
Książek
w biblioteczce
685
Opinii
47 885
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Mężczyzna
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach: ,

Walka o tron

Na poziom beletryzowanych powieści historycznych wpływa łatwość z jaką autor potrafi odwzorować realia danej epoki. Oczywiście postaci, przebieg fabuły z często towarzyszącą jej znaczną dynamiką wydarzeń, czy też po prostu interesujący nas okres historyczny będą miały wpływ na odbiór danej powieści. Jednakże najważniejsze wydaje się te uczucie, gdy świat wokół nas przestaje istnieć a my bezwzględnie pochłonięci jesteśmy wydarzeniami, których granica między fikcją a faktami jest bardzo cienka. Cóż, udaje się to nielicznym, lecz na pewno do tego grona można zaliczyć Bernarda Cornwella, którego twórczość jest swego rodzaju fenomenem.

Osoby znające twórczość Bernarda Cornwella na dźwięk jego imienia szybko przywołają charakterystyczne elementy stylu i twórczości. Natomiast tym, którzy go nie znają pokrótce można napisać, że z pieczołowitością oddaje realia danej epoki, bohaterowie są z krwi i kości, choć czasem przebija się podstawowy podział na tych dobrych i złych, tych wierzących w dawne ideały, czy też zasady, tych którym honor nie jest jedynie słowem, trochę romantyczno-idealistyczne myślenie, ale jakże potrzebne w naszym świecie. Po za tym czytelnicy spragnieni epickich scen batalistycznych, zwykłych pojedynków czy też różnego rodzaju forteli i strategii nie będą zawiedzeni.

Wybijającym się cyklem w twórczości autora a raczej zgodnie z „duchem” fabuły sagą są „Wojny Wikingów”. Trzynastotomowa saga opisująca losy fikcyjnego bohatera Uhtreda na tle prawdziwych wydarzeń na przełomie IX i X wieku, gdzie w trudach kształtował się kraj, który znamy pod nazwą Anglia. Choć przy takiej ilości tomów, zdarzały się także te słabsze, lecz zadziwiające jest, że Bernard Cornwell potrafi utrzymać wysoki poziom od początku serii. Niczym początkowe tomy, tom dwunasty „Miecz Królów” przepełniony jest jednymi z najciekawszych i emocjonujących wydarzeń a zdanie powolny przebieg wydarzeń, praktycznie nie istnieje.

Uhtredowi nie jest dane długo cieszyć się spokojnym życiem w Bebbanburgu. Gdy znikają dwie łodzie rybackie, a morze wyrzuca ciało torturowanego sternika jednej z nich, wojownik przeczuwa, że to nie był zwykły rabunek. Wyruszając w poszukiwaniu winnych, nie spodziewa się, że znów zostanie wplątany w wojnę między dwoma pretendentami do tronu, a jego wybory mogą zadecydować o losach przyszłego królestwa.

Na przestrzeni tych dwunastu tomów czytelnik miał okazję obcować z głównym bohaterem na dobre i na złe. Zmiana dokonywała się na naszych oczach – od młokosa, po buńczucznego młodzieńca, poprzez wprawionego wojownika, oddanego ojca, wreszcie cieszącego się sławą i uznaniem a także pewnym postrachem lorda z Północy. W „Mieczu Królów” Uhtred postrzegany jest przez postronnych jako starzec, lecz nadal poprzez gorącą krew wpada w kłopoty, jednak lata doświadczeń pozwalają na szukanie drogi wyjścia z każdej sytuacji. Choć ciało czasem niedomaga to nadal tkwi w nim wojownik stający w pierwszym rzędzie muru tarcz. „Wojny Wikingów” to nie tylko Uhtred to również fikcyjne ale także prawdziwe postaci drugoplanowe, które zostały odmalowane na kartach powieści z niezwykłą pieczołowitością.

Czegóż to w dwunastym tomie nie było? Od początku dzieje się dużo a autor nie zwalnia tempa, co czasem czynił w poprzednich tomach, przez co „Miecz Królów” pod względem tempa akcji przypomina zwłaszcza te pierwsze. Pościgi, pojedyncze potyczki, złowieszcze znaki, próby wykiwania przeciwnika, knowania, fortele, uwięzienie, sytuacje na pierwszy rzut oka bez wyjścia oraz sekundy dzielące od całkowitej porażki. Na koniec, jak zawsze u Cornwella, decydująca bitwa, która tym razem zdecyduje o losie nie tylko Uhtreda i jego pobratymców, ale również da odpowiedź kto ostatecznie zasiądzie na tronie.

Gdybyśmy mieli doszukać się pewnej zbyt dużej dozy fantazji ze strony autora to nasze oczy skierowałyby się na niezwykłą żywotność głównego bohatera. Uhtred w każdym tomie doznawał większych lub mniejszych ran, lecz w tomie dwunastym przychodzi mu cierpieć więcej niż wcześniej. Być może Cornwell pofolgował sobie w tej kwestii, tworząc bohatera na wzór mitycznego herosa, który zawsze wychodzi obronną ręką z każdej sytuacji, mimo poniesionych ran. Cóż, wierni czytelnicy tej sagi już dawno przymknęli oko na tę kwestię, bo przecież gdyby było inaczej nie cieszylibyśmy się przygodami Uhtreda a przecież od samego początku czekamy na ostatni z dwóch ostatecznych celów powieści.

Pierwszym było odzyskanie ojcowizny przez Uhtreda, które dokonało się w dziesiątym tomie. Drugim jest całkowite zjednoczenie wszystkich królestw i powstanie Anglii. Został ostatni tom, trzy z czterech królestw zjednoczyły się pod panowaniem jednego władcy, zostało ostatnie będące domem głównego bohatera. Czy Uhtred doczeka marzenia króla Alfreda o zjednoczonej Anglii? Czy będzie świadkiem zjednoczenia, które jednocześnie będzie upadkiem jego domu? Cóż, odpowiedzi są w ostatnim tomie.

Podsumowując, można napisać, seria nadal trzyma wysoki poziom a dwunasty tom jest kondensacją wszystkich dobrych składowych poprzednich tomów. Jednym słowem wart polecenia.

Walka o tron

Na poziom beletryzowanych powieści historycznych wpływa łatwość z jaką autor potrafi odwzorować realia danej epoki. Oczywiście postaci, przebieg fabuły z często towarzyszącą jej znaczną dynamiką wydarzeń, czy też po prostu interesujący nas okres historyczny będą miały wpływ na odbiór danej powieści. Jednakże najważniejsze wydaje się te uczucie, gdy świat...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pomieszane z poplątanym

Koncepcja wieloświatów zrodziła się wraz z podstawowym pytaniem, co jeśli? Właśnie, co jeśli historia potoczyłaby się tak a nie inaczej, co jeśli ktoś, bądź też my sami podjęlibyśmy inną decyzję. Te hipotetyczne dywagacje stanowiły i nadal stanowią świetny grunt dla autorów powieści z pogranicza fantastyki i science fiction. Odmienność przedstawianych światów, wszelkiego rodzaju paradoksy związane z podróżami międzywymiarowymi oraz często związane z nimi dylematy stanowią łakomy kąsek dla potencjalnych czytelników. Jednym słowem każdy z nas lubi pomarzyć o innym przebiegu wydarzeń.

O tym, że Remigiusz Mróz jest najbardziej twórczym a zarazem najpopularniejszym współczesnym, polskim pisarzem nikogo nie trzeba przekonywać. Fakt, nazwijmy go „romansu” autora z różnymi gatunkami powieściowymi, też jest bezsprzeczny. Choć nie jest to pierwsza nie tylko książka ale cykl/seria z gatunku science fiction to książka „Projekt Riese” stanowiła pierwszą podróż autora w stronę tzw. wieloświatów. Pomysł podróży międzyświatami na polskiej ziemi oraz mnogość przedstawianych różnych koncepcji rozwoju Polski był jak najbardziej interesujący. Jednak dalsza zawiłość fabularna z nadmiarowością koncepcji a także z kiepską logiką niektórych wydarzeń sprawiły, że „Projekt Riese” była strasznie chaotyczną powieścią. Niezbyt pochlebny odbiór książki wśród czytelników miała z zamierzenia odmienić „Operacja Mir”. Cóż, jednym zdaniem można napisać, że drugi tom jest zwielokrotnieniem wszystkiego co otrzymaliśmy w pierwszym, niestety w negatywnym znaczeniu.

Parker budzi się w innym, nieznanym mu świecie, nie mając pojęcia, jak się do niego dostał. Tutejsza Natalia nie przypomina jego Nataszy, on sam zaś zostaje wyrzucony w życie innej wersji siebie – życie, którego nie zna i z którym nie chce mieć nic wspólnego. Zaczyna poszukiwać drogi powrotnej do znanej mu rzeczywistości, podczas gdy Natasza robi wszystko by go odnaleźć. Napotyka jednak w tunelach Kompleksu Riese osoby, które nie powinny tam się znajdować. A zarazem potem cały świat obraca się w en tropiczny chaos…

Pierwsze rozdziały przynoszą pewien rodzaj rozczarowania. Otóż, w przypadku książki „Operacja Mir” trzeba przypomnieć sobie specyficzne nazewnictwo, zasady związane z podróżowaniem między światami a także główne linie fabularne poprzedniej książki, a gdy dodamy do tego długi okres między zakończeniem poprzedniej powieści a rozpoczęciem tej to okazuje się, że czeka nas nie lada wyzwanie. Po prostu „Operacja Mir” przytłacza czytelników ilością specyficznych informacji a Remigiusz Mróz nie czyni nic aby ułatwić czytelnikom rozpoczęcie lektury. Powinien popracować nad zwięzłym przypomnieniem poszczególnych wątków i charakterystyki najważniejszych postaci a nie poprzestać na założeniu, że każdy czytelnik pamięta doskonale wszystko co miało miejsce w „Projekcie Riese”.

Po ciężkich początkach, gdy wreszcie większość wydaje się w miarę klarowna, wpadamy w ciąg wydarzeń. O ile w poprzedniej części przeskoki pomiędzy kolejnymi światami były wciągające a czytelników zżerała ciekawość co do koncepcji przedstawionego świata to w przypadku „Operacji Mir” to oprócz światów równoległych mamy również ich wariacje/permutacje/warianty, które różnią się małymi szczegółami. Totalitarny świat, w którym przebywa główny bohater jest bardziej szczegółowo opisany, lecz to tylko kropla w morzu potrzeb. Również świat zerowy zwany Genesis, do którego dotarli pod koniec poprzedniej powieści bohaterowie, nadal pozostaje tajemnicą. Na temat tego tajemniczego świata dostajemy dosłownie nic. Niestety wraz z pomysłem wprowadzenia mikrowariantów przedstawionych światów oraz idącego wraz z nimi zagrożenia dla całego wieloświata wkrada się do powieści ogromny chaos.

Zdejmując z powieści otoczkę fantastyczną szybko dostrzeżemy, że główna oś fabularna opiera się na starej jak świat koncepcji, czyli miłości potrafiącej przekraczać przestrzeń, czas, a w tym wypadku również światy. Jednym słowem Natasza próbuje odnaleźć swego Parkera, a Parker swą Nataszę. Nawet zagrożenie anihilacji, czyli unicestwienia pozostałych światów schodzi na dalszy plan. Niestety w pewnym momencie Remigiusz Mróz tak gmatwa fabułę poprzez wprowadzenie wariantów tych samych światów, że otrzymujemy różne wersje głównego bohatera. W pewnym momencie na raz jest ich kilkunastu. Ba, żeby to się sprowadzało tylko do głównego bohatera, dałoby się to jakość przełknąć, lecz otrzymujemy inne warianty pozostałych bohaterów. Jednym słowem jest tłoczno. Poprzez nieustanne skupienie, aby połapać się kto jest kim, ucieka nam przyjemność z lektury, która staje się męcząca.

Ostatnimi czasy można zauważyć dziwny trend w twórczości Remigiusza Mroza. Każda kolejna powieść posiada w sobie element romansowy, obyczajowy, trudnej czy też niespełnionej miłości. Trend, który z czasem zaczyna dominować nad powieścią, spychając inne wątki na dalszy plan. Owszem miłość jest ważną częścią naszego życia, lecz ileż to można czytać o tym samym, lecz ubranym w inne słowa. Gdzie się podział ten dawny Remigiusz Mróz? Czy już żadna jego powieść nie może obejść się bez wątków związanych z miłością? Przecież wcześniej tak nie było. Czyżby podświadomie chce nam przekazać, że brak mu bratniej duszy? Niestety również „Operacja Mir” ma ten miłosno-romansowy wydźwięk, który staje się wręcz komiczno-żałosny. Zdradzając trochę fabułę, napiszę, że dochodzi do wybuchu bomby atomowej, bohaterowie stoją przed zagrożeniem promieniowania, które lada moment dotrze do nich a do tego jeszcze dochodzi groźba zagłady całego wieloświata. Natomiast palącym problemem głównej bohaterki jest odnalezienie wśród wielu wersji Parkera tego jedynego, z którym rozpoczęła się jej podróż, zgodnie z powiedzeniem „mój ci on”. Po prostu żałosne.

Wydawać by się mogło, że promyk nadziei pojawia się, gdy bohaterowie docierają do bardzo odległego świata, który przypomina kulturowo starożytny Rzym ale niewyobrażalnie rozwinięty technologicznie. Koncepcja jednym słowem przednia, lecz prowadzi nas do naprędce napisanego zakończenia. Aby nie zdradzać fabuły, napiszę, że w połowie powieści pojawiają się tajemnicze postaci/istoty, o których naturze i celach dowiadujemy się więcej dopiero pod koniec. Cóż, w jednym akapicie mamy opis, że te postaci/istoty po prostu wszystko naprawiają/ stabilizują a do całej zagłady i tak by nie dopuściły. Ot tak po prostu bez żadnego wyjaśnienia. A jeszcze do tego nagła encyklopedyczna wiedza bohatera ujawniona pod koniec powieści jest istną parodią. Jak to u Mroza bywa, zakończenie jest tak napisane, aby była możliwa dalsza kontynuacja.

Podsumowując, zgodnie z koncepcją wieloświatów, być może w alternatywnej rzeczywistości powstała zdecydowanie lepsza kontynuacja niż w naszej.

Pomieszane z poplątanym

Koncepcja wieloświatów zrodziła się wraz z podstawowym pytaniem, co jeśli? Właśnie, co jeśli historia potoczyłaby się tak a nie inaczej, co jeśli ktoś, bądź też my sami podjęlibyśmy inną decyzję. Te hipotetyczne dywagacje stanowiły i nadal stanowią świetny grunt dla autorów powieści z pogranicza fantastyki i science fiction. Odmienność...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Emerytura szpiega

Odejście na zasłużony wypoczynek, rezygnacja z pracy, oddanie się wszystkiemu temu na co wcześniej nie było czasu. Można napisać wiele słów odnoszących się do tego niezwykłego etapu życia zawodowego każdego człowieka, czyli przejścia na emeryturę. Oczywiście perspektywa tego okresu jest zależna od wieku – inaczej postrzegają go młodzi, inaczej osoby, które są co raz bliżej, a jeszcze inaczej ci, którzy ten okres osiągnęli, często rewidując własne wyobrażenia. Jednak dosyć często pokutuje obraz emeryta, którego praktycznie nic nie czeka poza chwilowymi aktywnościami, przysłowiowym bawieniem wnuków, czy też nieustanną walką z chorobami. Należy pamiętać, że emerytowany nie oznacza bezużyteczny. Każdy okres życia może przynieść coś pożytecznego innym, chociażby doświadczenie życiowe i zawodowe osób w wieku emerytalnym może być cenną lekcją. Taką hipotetyczną lekcję udziela Tess Gerritsen w powieści „Wybrzeże szpiegów”, gdzie naszymi „nauczycielami” są … szpiedzy-emeryci.

Udawanie kogoś innego, niż się jest, czy też gra pozorów jest dosyć częstym motywem w powieściach kryminalnych. Któż bardziej reprezentuje te cechy niż szpiedzy. Powieści szpiegowskie oraz filmy z Jamsem Bondem na czele przyzwyczaiły nas do tajemniczego świata szpiegów, wartkiej akcji, częstych strzelanin i pościgów, gry o najwyższą stawkę oraz doskonale wyszkolonych ludzi. Tess Gerritsen doświadczona pisarka, która dzięki powieściom kryminalno-medycznym osiągnęła sławę, z czasem zaczęła skręcać w stronę samych kryminałów, powieści sensacyjnych okraszonych wątkami romansowo-obyczajowymi. Nowy cykl pod roboczym tytułem „Klub Martini”, którego pierwszy tom „Wybrzeże szpiegów” jest pierwszym krokiem autorki w stronę powieści szpiegowskich. Choć autorka sięga po znane w tego powieściach motywy, to nadaje mu nie co świeżości poprzez obsadzenie w głównych rolach szpiegów będących na emeryturze. Nie jest to powieść wyrazista, nowatorska, czy też oszałamiająca, wręcz nawet za spokojna jak na powieść szpiegowską, lecz prosta, przemyślana i nieprzegadana historia jest przyjemna w odbiorze, co nawet zachęca do sięgnięcia po przyszłe tomy.

Maggie Bird przed kilkunastoma laty, po misji, która skończyła się tragicznie, odeszła z Agencji i długo szukała dla siebie miejsca. Znalazła je na farmie w Purity i wreszcie poczuła się bezpiecznie. Nie na długo jednak, bo podrzucone pod jej dom zwłoki kobiety, która dzień wcześniej wypytywała o jej ostatnią operację w CIA, burzą nowe życie Maggie. Była agentka wie, że to wiadomość od wrogów. Nie chce zdradzać policji szczegółów ze swojej przeszłości, bierze więc sprawiedliwość we własne ręce i zwraca się o pomoc do przyjaciół z Klubu Martini. Okazuje się, że z byciem szpiegiem jest trochę tak jak z jazdą na rowerze: człowiek nie zapomina jak to się robi.

Zgodnie z zasadą, że życie w małomiasteczkowych społecznościach płynie leniwie, podobnie początkowa narracja w „Wybrzeżu szpiegów” nie grzeszy dynamiką. Powieść nie ma takiej początkowej, brutalnej siły jaką miały inne powieści autorki zwłaszcza spod znaku thrillerów medycznych. Oczywiście wszystko się zmienia wraz z pojawieniem się tajemniczej kobiety na podwórzu głównej bohaterki, choć tempo akcji diametralnie nie wzrasta. Narracja prowadzona jest w formie wzajemnie przeplatających się wydarzeń. Teraźniejsze oprócz przedstawienia głównych postaci cyklu, eksponują monotonne życie szpiegów-emerytów w małej miejscowości. Natomiast wydarzenia z przeszłości, które są o wiele ciekawsze a dodatkowo dominują w powieści, przedstawiają barwne życie bohaterki sprzed kilkudziesięciu lat, przez co dowiadujemy się coraz więcej i więcej, a tym samym chcemy poznać pełną historię.

Maggie i jej przyjaciele nie są pierwszymi szpiegami na emeryturze, którzy zawitali w szeroko rozumianej popkulturze. Pewnie wielu czytelnikom podczas lektury „Wybrzeża szpiegów” na myśl będzie przychodził film „Red”. Poniekąd można znaleźć cechy wspólne, lecz w większości przypadków tematyka szpiegów-emerytów traktowana jest z przymrużeniem oka a ich poczynania okraszone są pewnym humorem i lekkością. Tess Gerritsen poważniej podchodzi do tematu, pokazując, że jej bohaterowie mimo obciążeń fizycznych mogą być nadal niebezpieczni, skuteczni, inteligentni a tym samym nie są bezużyteczni. Niezwykła grupa bohaterów, których po prostu nie sposób nie lubić. Jednym słowem są urzekający.

W „Wybrzeżu szpiegów” prym wiodą kobiety. Zresztą rozdziały są napisane z perspektywy Maggie, jej znienawidzonej agentki oraz policjantki prowadzącej śledztwo. Różne pod względem wieku i doświadczeń kobiety, lecz ze wspólnym rysem charakterologicznym: samotne, lecz na tyle silne by radzić sobie w życiu oraz pogodzone z własnym losem.

Tess Gerritsen stworzyła powieść szpiegowską w klimacie przytulnej opowieści. Owszem jest akcja, są ucieczki, pojawiają się trupy, lecz ten małomiasteczkowy spokój w połączeniu z przemyśleniami starszych ludzi wpływa na odbiór powieści. Autorka nie przytłacza czytelników przemocą, lecz pozwala wybrzmieć emocjom oraz historiom z minionego czasu z perspektywy byłych szpiegów. Oczywiście również tutaj można dostrzec pewne pójście na fabularną łatwiznę, co jest zwłaszcza widoczne w końcowych rozdziałach. Jednym słowem Tess Gerritsen w zakończeniu korzysta z utartych i przewidywalnych rozwiązań, lecz elegancki a zarazem prosty styl oraz ten niesamowicie przytulny klimat, pozwalają na pewne mankamenty przymknąć oko.

Podsumowując, drodzy współczytelnicy być może po lekturze „Wybrzeża szpiegów” nie będziecie ani wstrząśnięci, ani zmieszani, lecz wbrew pozorom całą historię czyta się z dużą przyjemnością, a to chyba zgodzimy się, w książkach jest najważniejsze.

Emerytura szpiega

Odejście na zasłużony wypoczynek, rezygnacja z pracy, oddanie się wszystkiemu temu na co wcześniej nie było czasu. Można napisać wiele słów odnoszących się do tego niezwykłego etapu życia zawodowego każdego człowieka, czyli przejścia na emeryturę. Oczywiście perspektywa tego okresu jest zależna od wieku – inaczej postrzegają go młodzi, inaczej osoby,...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Roland

z ostatnich 3 m-cy
Roland
2024-04-21 18:15:51
Roland dodał książkę Diabelska góra na półkę Teraz czytam
2024-04-21 18:15:51
Roland dodał książkę Diabelska góra na półkę Teraz czytam
Diabelska góra Lincoln ChildDouglas Preston
Cykl: Nora Kelly (tom 3)
Średnia ocena:
7.4 / 10
76 ocen
Roland
2024-04-21 18:04:51
Roland ocenił książkę Miecz królów na
8 / 10
i dodał opinię:
2024-04-21 18:04:51
Roland ocenił książkę Miecz królów na
8 / 10
i dodał opinię:

Walka o tron

Na poziom beletryzowanych powieści historycznych wpływa łatwość z jaką autor potrafi odwzorować realia danej epoki. Oczywiście postaci, przebieg fabuły z często towarzyszącą jej znaczną dynamiką wydarzeń, czy też po prostu interesujący nas okres historyczny będą miały wpł...

Rozwiń Rozwiń
Miecz królów Bernard Cornwell
Cykl: Wojny Wikingów (tom 12)
Średnia ocena:
7.8 / 10
274 ocen
Roland
2024-04-07 17:03:33
Roland ocenił książkę Operacja Mir na
3 / 10
i dodał opinię:
2024-04-07 17:03:33
Roland ocenił książkę Operacja Mir na
3 / 10
i dodał opinię:

Pomieszane z poplątanym

Koncepcja wieloświatów zrodziła się wraz z podstawowym pytaniem, co jeśli? Właśnie, co jeśli historia potoczyłaby się tak a nie inaczej, co jeśli ktoś, bądź też my sami podjęlibyśmy inną decyzję. Te hipotetyczne dywagacje stanowiły i nadal stanowią świetny grunt...

Rozwiń Rozwiń
Operacja Mir Remigiusz Mróz
Cykl: Projekt Riese (tom 2)
Średnia ocena:
6.3 / 10
869 ocen
Roland
2024-03-26 21:10:47
Roland ocenił książkę Wybrzeże szpiegów na
6 / 10
i dodał opinię:
2024-03-26 21:10:47
Roland ocenił książkę Wybrzeże szpiegów na
6 / 10
i dodał opinię:

Emerytura szpiega

Odejście na zasłużony wypoczynek, rezygnacja z pracy, oddanie się wszystkiemu temu na co wcześniej nie było czasu. Można napisać wiele słów odnoszących się do tego niezwykłego etapu życia zawodowego każdego człowieka, czyli przejścia na emeryturę. Oczywiście perspektyw...

Rozwiń Rozwiń
Wybrzeże szpiegów Tess Gerritsen
Cykl: Klub Martini (tom 1)
Średnia ocena:
7.2 / 10
609 ocen
Roland
2024-03-09 18:34:20
Roland ocenił książkę Inne tonacje ciszy na
5 / 10
i dodał opinię:
2024-03-09 18:34:20
Roland ocenił książkę Inne tonacje ciszy na
5 / 10
i dodał opinię:

Muzyczny trop

Muzyka dociera tam gdzie słowa lub obrazy nie potrafią. Czasami wystarczą jedynie pierwsze nuty, by cała moc emocji i wspomnień zalała nasz umysł. Muzyka towarzyszy nam od samego początku, dobieramy ją adekwatnie do naszego stanu a czasem łut szczęścia sprawia, że z pozo...

Rozwiń Rozwiń
Inne tonacje ciszy Remigiusz Mróz
Średnia ocena:
6.4 / 10
1092 ocen
Roland
2024-02-23 15:47:16
Roland ocenił książkę Faceci w gumofilcach na
7 / 10
i dodał opinię:
2024-02-23 15:47:16
Roland ocenił książkę Faceci w gumofilcach na
7 / 10
i dodał opinię:

Swojski superbohater

Czytelnicy, którzy chociażby otarli się o polską fantastykę powinni znać Jakuba Wędrowycza, a ci którym on jest zupełnie obcy, śpiesznie trzeba napisać, że jest to jeden z najbardziej nietuzinkowych bohaterów literatury w kraju nad Wisłą. Wiejski bimbrownik, kłuso...

Rozwiń Rozwiń
Faceci w gumofilcach Andrzej Pilipiuk
Cykl: Oblicza Wędrowycza (tom 10)
Średnia ocena:
7 / 10
1166 ocen
Roland
2024-02-11 14:48:56
2024-02-11 14:48:56
Roland ocenił książkę Lśnienie w ciemności. Dla uczczenia dwudziestolecia Lilja’s Library na
5 / 10
i dodał opinię:

Nie taki zbiór straszny jak go malują

Parafrazując jeden z najsłynniejszych cytatów filmowych można śmiało napisać, że każdy zbiór opowiadań jest niczym pudełko czekoladek, nigdy nie wiesz na co trafisz. Cechą wspólną wszystkich antologii powinien być motyw przewodni oraz fakt, że ró...

Rozwiń Rozwiń
Roland
2024-02-04 21:15:21
Roland ocenił książkę Światła w popiołach na
6 / 10
i dodał opinię:
2024-02-04 21:15:21
Roland ocenił książkę Światła w popiołach na
6 / 10
i dodał opinię:

Gdy nadciąga koniec

Ciężko sobie uzmysłowić co może odczuwać człowiek, który jest bliski swego końca. Czy życie przemija mu przed oczami? Czy ten czas, który mu pozostał przeznaczy na zamknięcie niedokończonych spraw? Czy też popadnie w marazm i depresję ? A może na przekór wszystkiego...

Rozwiń Rozwiń
Światła w popiołach Remigiusz Mróz
Cykl: Seweryn Zaorski (tom 5)
Średnia ocena:
7.5 / 10
1807 ocen
2024-02-02 19:33:52
Roland Zagłosował w plebiscycie "Książka Roku 2023"
2024-02-02 19:33:52
Roland Zagłosował w plebiscycie "Książka Roku 2023"

ulubieni autorzy [19]

Anne Rice
Ocena książek:
6,5 / 10
43 książki
8 cykli
Pisze książki z:
1257 fanów
Ken Follett
Ocena książek:
7,0 / 10
41 książek
3 cykle
1337 fanów
Douglas Preston
Ocena książek:
7,1 / 10
54 książki
4 cykle
229 fanów

Ulubione

Stephen King Dallas '63 Zobacz więcej
Ken Kesey Lot nad kukułczym gniazdem Zobacz więcej
Harper Lee Zabić drozda Zobacz więcej
Stephen King Doktor Sen Zobacz więcej
Anne Rice Wywiad z wampirem Zobacz więcej
Thomas Harris Milczenie owiec Zobacz więcej
David Mitchell Atlas chmur Zobacz więcej
Patrick Ness Siedem minut po północy Zobacz więcej
David Mitchell Atlas chmur Zobacz więcej
Stephen King Uniesienie Zobacz więcej

statystyki

W sumie
przeczytano
869
książek
Średnio w roku
przeczytane
48
książek
Opinie były
pomocne
47 885
razy
W sumie
wystawione
866
ocen ze średnią 6,6

Spędzone
na czytaniu
5 806
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
55
minut
W sumie
dodane
1
W sumie
dodane
7
książek [+ Dodaj]