Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Szczygieł jak najbardziej standardowy, te artykuły to wszystko, czego można spodziewać się po współczesnym reportażu. Ciekawe ze względu na czasy - kiedy już żyłem, a których nie pamiętam. Czytając miałem wrażenie, że taka jest dzisiejsza publicystyka - w formie przejrzysta, szybka, nie odróżnisz - Szczygieł czy inny Tochman. Choć to może trochę krzywdzące, to nie jest zła książka. Ale widać w niej rękę "Poprawności". Jako, że to wydanie po latach, autor kaja się, że dziś nie napisałby już "Cygan", tylko "Rom". I tyle.

Szczygieł jak najbardziej standardowy, te artykuły to wszystko, czego można spodziewać się po współczesnym reportażu. Ciekawe ze względu na czasy - kiedy już żyłem, a których nie pamiętam. Czytając miałem wrażenie, że taka jest dzisiejsza publicystyka - w formie przejrzysta, szybka, nie odróżnisz - Szczygieł czy inny Tochman. Choć to może trochę krzywdzące, to nie jest zła...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zanim zacząłem czytać "Trzy certyfikaty", zadałem sobie pytanie czy ta pozycja, reklamowana jako książka studencka, będzie opisywać życie studenckie takie, jakim jest (mam okazję na bieżąco to sprawdzać). Nie w całości. Choć w głównym bohaterze nie brak cech współczesnego studenta - kombinatora, to jest w nim coś, co każe myśleć - taki człowiek się nie zdarza. Nie wiem tylko, co to. Coś jest w nim nierealnego (ale czy musi być wszystko tak, jak jest?). A może to ja jestem ostatnim lamusem na studiach. Jak na debiut, książka skonstruowana poprawnie, czyta się gładko, przyjemnie, nie jest zbyt głęboko, choć miejscami dotyka ciężkich tematów. I chyba najważniejszego problemu - zagubienia. Adaś Miauczyński to to nie jest, ale myślę, że jest się z czym utożsamiać

Zanim zacząłem czytać "Trzy certyfikaty", zadałem sobie pytanie czy ta pozycja, reklamowana jako książka studencka, będzie opisywać życie studenckie takie, jakim jest (mam okazję na bieżąco to sprawdzać). Nie w całości. Choć w głównym bohaterze nie brak cech współczesnego studenta - kombinatora, to jest w nim coś, co każe myśleć - taki człowiek się nie zdarza. Nie wiem...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka, którą odłożyłem w dzieciństwie, bo nie mogłem przez nią przebrnąć. Po latach czyta się z sentymentem, ale raczej ze świadomością, że to książka nie na te czasy. Nawet "na swoje" czasy musiała być utopijna. Wydaje się być dobrym źródłem dla edukacyjnych opowiadań w podręcznikach do polskiego dla, np. trzecioklasistów. Nie oznacza to, że jest zła, ale niczym nie zaskakuje, czyta się ze znudzeniem, albo miejscami z lekkim wzruszeniem. Tylko w tej książce tak już miało być, bo po to została napisana - to książka pedagogiczna. Żeby choć trafiała do malców.

Książka, którą odłożyłem w dzieciństwie, bo nie mogłem przez nią przebrnąć. Po latach czyta się z sentymentem, ale raczej ze świadomością, że to książka nie na te czasy. Nawet "na swoje" czasy musiała być utopijna. Wydaje się być dobrym źródłem dla edukacyjnych opowiadań w podręcznikach do polskiego dla, np. trzecioklasistów. Nie oznacza to, że jest zła, ale niczym nie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Sapkowski bardzo duży talent hippiczny bądź też lekkoatletyczny, przeskakuje wysoko zawieszoną (przez siebie rzecz jasna) poprzeczkę. O ile "Ostatnie życzenie" to przepiękny lot nad okserami i stacjonatami, to "Miecz przeznaczenia" to kunsztowna woltyżerka. To tyle z niezrozumiałego słodzenia. Ale nie ma się czego uczepić w zasadzie, jest poziom, czyta się gładko, napięcie może nie trzyma jak w thrillerze, ale nie o to chodzi przecież. Mam wrażenie, że ten zbiór opowiadań się rozpędza (koniec z jeździeckimi metaforami) - "Granica możliwości" i "Okruch lodu" stosunkowo słabsze, co oczywiście nie znaczy, że złe - bardzo przyjemne, ale nie tak rozbudowane znaczeniowo i fabularnie, jak, na przykład, dwa ostatnie - "Miecz przeznaczenia" i "Coś więcej", które to wydają mi się esencją tego, co doświadczałem, obcując, jak do tej pory, z dwoma zbiorami opowiadań o wiedźminie. Według mnie na wyróżnienie zasługuje też opowiadanie "Wieczny ogień" - bardzo, hmmm... ciepłe.
I, jakoś dużo w tym zbiorze miłości, znacznie więcej niż w "Ostatnim życzeniu". Nie, nie chędożenia. Miłości.

Sapkowski bardzo duży talent hippiczny bądź też lekkoatletyczny, przeskakuje wysoko zawieszoną (przez siebie rzecz jasna) poprzeczkę. O ile "Ostatnie życzenie" to przepiękny lot nad okserami i stacjonatami, to "Miecz przeznaczenia" to kunsztowna woltyżerka. To tyle z niezrozumiałego słodzenia. Ale nie ma się czego uczepić w zasadzie, jest poziom, czyta się gładko, napięcie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bułhakow mniej znany, a wcale nie gorszy. Kwintesencja języka ezopowego i ironii. To jest coś (chyba) dla Bułhakowa charakterystycznego - symbol tkwi w każdym prawie bohaterze, w każdej sytuacji, nawet przedmiocie. I dlatego czytałoby się to jak bajki, choć nimi nie są ("Fatalne jaja" podchodzą pod thriller). Stosunkowo najsłabiej, jak dla mnie, wypada "Diaboliada". Choć rozumiem sens, to wydaje mi się wyłożony dość chaotycznie, ale może takie było zamierzenie - pokazać chaos chaosem. "Fatalne jaja" - piękne, dla mnie najlepsze z tych trzech. I to jest dobre, że można to czytać na trzy sposoby - jako thriller, jako satyrę na rzeczywistość radziecką i jako krytykę ludzkiej głupoty. Naturę ludzką pięknie zaś obnaża autor i "Psim sercu". I nie trzeba się zastanawiać, co by było, gdyby przysadka pochodziła od Einsteina.

Jak dla mnie jest tu wszystko, co można nazwać satyrą. To najlepsze określenie. Bułhakow satyrykiem.

Bułhakow mniej znany, a wcale nie gorszy. Kwintesencja języka ezopowego i ironii. To jest coś (chyba) dla Bułhakowa charakterystycznego - symbol tkwi w każdym prawie bohaterze, w każdej sytuacji, nawet przedmiocie. I dlatego czytałoby się to jak bajki, choć nimi nie są ("Fatalne jaja" podchodzą pod thriller). Stosunkowo najsłabiej, jak dla mnie, wypada "Diaboliada". Choć...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Ciekawa propozycja na nudny wykład - czytanie każdej z części to mniej więcej godzina. Rzecz w istocie jest zapisem dwóch prelekcji dotycząca pieniądza i pisma w starożytnym świecie. Ze wszech miar ciekawa lektura, tym bardziej, jeśli zauważymy pewne analogie, np. w tekście o pieniądzu, dotyczące jego znaczenia w rozwoju świata, jak i roli, jaką odegrało jego psucie przez kolejnych rzymskich cesarzów. Nie przypuszczałbym, że pieniądz odgrywał tak wielką rolę w przewadze starożytnych Greków i Rzymian nad innymi narodami. Z drugiego tekstu szczególne moje zaciekawienie zwróciło się w kierunku rozumienia dziejów i przejścia od cyklicznego rozumienia historii (nie, to złe pojęcie, nie było takiego), aż do dzisiejszego, linearnego. Wykłady pozwalają zauważyć kilka nieoczywistych dla laika wniosków. Ciekawe.

Ciekawa propozycja na nudny wykład - czytanie każdej z części to mniej więcej godzina. Rzecz w istocie jest zapisem dwóch prelekcji dotycząca pieniądza i pisma w starożytnym świecie. Ze wszech miar ciekawa lektura, tym bardziej, jeśli zauważymy pewne analogie, np. w tekście o pieniądzu, dotyczące jego znaczenia w rozwoju świata, jak i roli, jaką odegrało jego psucie przez...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka zyskuje z czasem. Im dalej wgłąb, tym więcej smaczków. Schizofreniczna wizja niespełnionego artysty, którego artyzm przejawia się głównie w uwodzeniu kobiet. I tylko jego ciemne wizje wprowadzają stan, który nie pozwala na jednoznaczne osądzenie go - czy rzeczywiście działa pod wpływem niskich pobudek? Chyba trochę o tym, jak świadomość własnej marności podcina skrzydła. Kim mógłbym być, gdybym ni był psią skórą? Może nie jestem?

Książka zyskuje z czasem. Im dalej wgłąb, tym więcej smaczków. Schizofreniczna wizja niespełnionego artysty, którego artyzm przejawia się głównie w uwodzeniu kobiet. I tylko jego ciemne wizje wprowadzają stan, który nie pozwala na jednoznaczne osądzenie go - czy rzeczywiście działa pod wpływem niskich pobudek? Chyba trochę o tym, jak świadomość własnej marności podcina...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo ciekawa i wciągająca lektura. Najlepsza do czytania przy naczyniu z odchodami drożdży. Bardzo ciekawy typ narracji, inteligentnie infantylny. Chyba rzeczywiście to książka o sposobie postrzegania prawdy. Podoba mi się w Vonnegucie, chyba ogólnie, jego łatwość do wprowadzania anegdot, choć jest ich multum, to odnoszę wrażenie, że mogłoby być więcej i też by się dobrze czytało. Zresztą w "Śniadaniu Mistrzów" sam stwierdza, że nie chce tym męczyć. Nie ma co tłumaczyć tej książki, po prostu warto przeczytać.

Bardzo ciekawa i wciągająca lektura. Najlepsza do czytania przy naczyniu z odchodami drożdży. Bardzo ciekawy typ narracji, inteligentnie infantylny. Chyba rzeczywiście to książka o sposobie postrzegania prawdy. Podoba mi się w Vonnegucie, chyba ogólnie, jego łatwość do wprowadzania anegdot, choć jest ich multum, to odnoszę wrażenie, że mogłoby być więcej i też by się dobrze...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jest w tej książce coś, co każe wracać do lektur sprzed lat, literatury szkolnej, ja musiałbym wracać do Niziurskiego, tak myślę. Ale to nie jest takie proste przełożenie. W tym prostym świecie chłopca (prostym?) czai się groza, smutny cień czasów komunizmu. Bardzo podoba mi się (choć może przez to przejmuje jeszcze większym... smutkiem) sposób opowiadania, narrator pojmuje jak na swój wiek bystro, ale prosto, czytelnik wie więcej i rozumie bardziej, niż umysł dwunastolatka. Bardzo długie, rozbudowane zdania dodatkowo potęgują ten efekt. Wartość tej książki mierzy się chyba właśnie tą prostotą w opowiadaniu o tym, co najtrudniejsze właśnie o pozbawianiu ludzi ich godności. Mocna książka, to jest dobre słowo. Ktoś napisał, że to węgierski Hrabal. Jak dla mnie nie da się tego porównywać, zupełnie inny typ literatury. I chyba taki właśnie wolę bardziej.

Jest w tej książce coś, co każe wracać do lektur sprzed lat, literatury szkolnej, ja musiałbym wracać do Niziurskiego, tak myślę. Ale to nie jest takie proste przełożenie. W tym prostym świecie chłopca (prostym?) czai się groza, smutny cień czasów komunizmu. Bardzo podoba mi się (choć może przez to przejmuje jeszcze większym... smutkiem) sposób opowiadania, narrator...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie wiem, czy mogę powiedzieć, że przeczytałem tę książkę, gdyż mój egzemplarz doznał cudownego rozmnożenia stron numer 193-208. Niestety, cudowne było też zaginięcie stron z numerami 157-272, które zostały zastąpione przez te cudownie rozmnożone. Ale to chyba znak, bo taka jest ta książka - coś w niej ginie, coś narasta, wszystko w magicznej aurze rzeczywistości zapomnianego zakątka Świata. Świat Marakeszu rozciąga się jak babskie nylonowe rajstopy, ale za nic nie widać, czy puściły choćby oczko. Jednak tkanina pęka, ten świat nie wraca. Dlatego książkę Pankovčína traktuję jak starą widokówkę (przecież to nie jest stara książka!), którą czasem warto wyjąć z szuflady i poczuć się cieplej. Myślę, że to bardzo zrozumiała dla Polaków książka, gdzie wschód z zachodem się nie łączy, a "A" i "B" to nie tylko umowne oznaczenie ekonomicznie odmiennych części kraju. Jest wiele takich książek - widokówek, na polskim gruncie również, ale ja uważam, że są bardzo potrzebne. Tym bardziej, jeśli są napisane tak dobrze, jak "Marakesz".

Nie wiem, czy mogę powiedzieć, że przeczytałem tę książkę, gdyż mój egzemplarz doznał cudownego rozmnożenia stron numer 193-208. Niestety, cudowne było też zaginięcie stron z numerami 157-272, które zostały zastąpione przez te cudownie rozmnożone. Ale to chyba znak, bo taka jest ta książka - coś w niej ginie, coś narasta, wszystko w magicznej aurze rzeczywistości...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Spowiedź społeczniaka?

Trzecia przeczytana przeze mnie powieść Myśliwskiego. Kiedy przeczytałem opis, tytuł, recenzje na okładce, obwolucie, pomyślałem - to musi być męczarnia, Myśliwski jest dobry do wąsko pojętego nurtu wiejskiego, ale nie do czegoś, co może nazwać "traktatem". Pomyślałem, że będzie za dużo rozważań w jego stylu, że zabije siebie swoim własnym stylem. Cóż... Autor strzelił do siebie, ale pacjent żyje, książkę da się czytać, choć przez początek przebrnąć trudno. Ale przecież "nie wszerz się żyje, w głąb", jak mówi narrator i, im więcej mówi, tym jakoś lżej się go słucha. Jest w tej książce kilka naprawdę ciekawych momentów, patrz spowiedź ojca, ale niestety duża część wydaje się nastawiać na rzucenie coehlowskiego sloganu i dobudowaniu do niego swojej, (całkiem przewidywalnej, jeśli ktoś czytał cokolwiek innego Myśliwskiego), filozofii. A bohater - jak brązowy, pilśniowy kapelusz - sobie nie na miarę. Mimo wszystko Myśliwski wie, co robi, trzyma się swojej linii, stylu. Pytanie tylko czy to dobrze? Dla mnie bardziej przekonywał w książkach "Kamień na kamieniu" i "Widnokrąg". Może przez to, że one nie rościły sobie ( może to tylko, w przypadku "Traktatu...", wybieg marketingowy wydawcy?) prawa do bycia opus magnum. "Traktat o łuskaniu fasoli" opus magnum nie jest, ale i nie jest to książka, dla której szkoda czasu.

Spowiedź społeczniaka?



Trzecia przeczytana przeze mnie powieść Myśliwskiego. Kiedy przeczytałem opis, tytuł, recenzje na okładce, obwolucie, pomyślałem - to musi być męczarnia, Myśliwski jest dobry do wąsko pojętego nurtu wiejskiego, ale nie do czegoś, co może nazwać "traktatem". Pomyślałem, że będzie za dużo rozważań w jego stylu, że zabije siebie swoim własnym stylem....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo ciepła książka, nostalgiczna. Pisana zresztą w obawie przed śmiercią. Wielce podoba mi się sposób narracji - wszechwiedzące dziecko. Ciężko oceniać postaci, bo nie wiadomo, z jaką dokładnością odwzorowywały prawdziwe osoby, ale największą sympatię wzbudza stryj Pepin. I jak "Postrzyżyny" jest czegoś afirmacją. Czegoś, do czego Hrabal z pewnością posiada klucz. Do tamtego czasu, który zatrzymał się w kim i gdzie? Książkę trzeba by czytać w czapce kapitana żeglugi wielkiej. Chyba to trochę lepsze niż "Postrzyżyny". Z chęcią przeczytałbym pozostałe "nymburskie" książki.

Bardzo ciepła książka, nostalgiczna. Pisana zresztą w obawie przed śmiercią. Wielce podoba mi się sposób narracji - wszechwiedzące dziecko. Ciężko oceniać postaci, bo nie wiadomo, z jaką dokładnością odwzorowywały prawdziwe osoby, ale największą sympatię wzbudza stryj Pepin. I jak "Postrzyżyny" jest czegoś afirmacją. Czegoś, do czego Hrabal z pewnością posiada klucz. Do...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Zastanawiałem się, czy nie dać tej książce więcej *. Jest po prostu magiczna. Antywojenna w taki sposób, jak opis oglądania filmu wojennego wstecz - z bombowcami połykającymi z powrotem swoje bomby. Bardzo przewrotna i zaskakująca - choć przecież nic nas nie może zaskoczyć, bo wszystko już się wydarzyło i wydarza ciągle.

Zastanawiałem się, czy nie dać tej książce więcej *. Jest po prostu magiczna. Antywojenna w taki sposób, jak opis oglądania filmu wojennego wstecz - z bombowcami połykającymi z powrotem swoje bomby. Bardzo przewrotna i zaskakująca - choć przecież nic nas nie może zaskoczyć, bo wszystko już się wydarzyło i wydarza ciągle.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka, którą "połknąłem". Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że Otto w Moskwie to jakaś personifikacja dziejów Ukrainy i jej stosunków ze swoim największym sąsiadem. Błyskotliwa książka, znakomite panowanie nad językiem, może przez tę maskaradę budzi żywe skojarzenia z "Mistrzem i Małgorzatą", z którą może nierówna, ale i niesposobna do porównania. Piękna opowieść, smutna i wesoła zarazem.

(Polska poligonem od morza do morza czy zalać wódką jak Finlandię?)

Książka, którą "połknąłem". Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że Otto w Moskwie to jakaś personifikacja dziejów Ukrainy i jej stosunków ze swoim największym sąsiadem. Błyskotliwa książka, znakomite panowanie nad językiem, może przez tę maskaradę budzi żywe skojarzenia z "Mistrzem i Małgorzatą", z którą może nierówna, ale i niesposobna do porównania. Piękna opowieść, smutna i...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Długo się zbierałem, żeby to zacząć, a teraz mi szkoda, że już przeczytałem. Dobrze, że jeszcze tyle "Wiedźmina" przede mną. Naprawdę dobra książka, wyraziści bohaterowie i wartka akcja, aż się prosi, żeby nie przerywać czytania - nie wiem czy to dobre porównanie, ale napisana jest z amerykańska - prosto, klarownie i jakby wprost pod scenariusz filmowy (może dobrze, że nie oglądałem adaptacji). Nie będę się nad tym rozpływał, ale po prostu warto. A to, że książka jest napisana prosto, to w tym przypadku wielki atut, bo Sapkowski umie jednak łączyć prostotę opisu z inteligentnym przekazem i treścią. A wielu autorom się to nie udaje.

Długo się zbierałem, żeby to zacząć, a teraz mi szkoda, że już przeczytałem. Dobrze, że jeszcze tyle "Wiedźmina" przede mną. Naprawdę dobra książka, wyraziści bohaterowie i wartka akcja, aż się prosi, żeby nie przerywać czytania - nie wiem czy to dobre porównanie, ale napisana jest z amerykańska - prosto, klarownie i jakby wprost pod scenariusz filmowy (może dobrze, że nie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Skoro ludzie są szczęśliwi, to o co chodzi? Dlaczego szczęście mieszkańców Republiki Świata jest dla nas takie nie do przyjęcia? Hyxley uchwycił w "Nowym wspaniałym świecie" coś tak przewrotnie oczywistego, że niepojętego do zrozumienia. To chyba pytanie o naturę ludzką. Skoro dążymy do szczęścia, to dlaczego stan powszechnej szczęśliwości jest zły? Dlaczego człowiek powinien mieć prawo do bycia nieszczęśliwym?
Bardzo przerażająca wizja. Zbyt długo zwlekałem, żeby to przeczytać, zbyt daleko od "Roku 1984", choć może nie tak daleko od "Mechanicznej Pomarańczy", która dla mnie może być luźno związanym preludium do książki Huxleya. Zachwyca mnie w tej książce wielowymiarowość analizy. Pytania nie tylko o naturę ludzką, ale też o rozwój cywilizacji, przemysłu, nauki, problemy etyczne. Okropne jest to, że to wszystko tak do siebie pasuje. Po tej książce mam ochotę zostać anarchoprymitywistą. I zacznę czytać Rousseau.

Skoro ludzie są szczęśliwi, to o co chodzi? Dlaczego szczęście mieszkańców Republiki Świata jest dla nas takie nie do przyjęcia? Hyxley uchwycił w "Nowym wspaniałym świecie" coś tak przewrotnie oczywistego, że niepojętego do zrozumienia. To chyba pytanie o naturę ludzką. Skoro dążymy do szczęścia, to dlaczego stan powszechnej szczęśliwości jest zły? Dlaczego człowiek...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie ma to jak dobra, średniowieczna rzeź.

Nie ma to jak dobra, średniowieczna rzeź.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka bardzo rozbudowana opisowo, co sprawia, że ciężko się przez nią "przedrzeć". I rzeczywiście, 300 na 350 stron jest jednym wielkim naturalistycznym opisem. Mimo wszystko, jeśli przebrnie się przez pierwszą część, pozbawioną literackiego mięsa, prosto zbudowaną opowieść obyczajową, to książka robi się coraz bardziej wartościowa. To w sumie ciekawa pozycja z lekko przydługim "wstępem". Jest nieco romantyzmu, nie ma przygody, ale przesłanie żywotne - dopóki nikt nie zobaczy, ile naprawdę potrafisz, jesteś nikim. Bardzo dobrze, że koniec książki pogłębia profil psychologiczny Martina - to, czego brakowało od początku.

I bardzo podoba mi się, że Martin olał tę głupią Ruth :P

Książka bardzo rozbudowana opisowo, co sprawia, że ciężko się przez nią "przedrzeć". I rzeczywiście, 300 na 350 stron jest jednym wielkim naturalistycznym opisem. Mimo wszystko, jeśli przebrnie się przez pierwszą część, pozbawioną literackiego mięsa, prosto zbudowaną opowieść obyczajową, to książka robi się coraz bardziej wartościowa. To w sumie ciekawa pozycja z lekko...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie przekonała mnie niczym ta książka. Aczkolwiek ma zalety. Zaletę. Łatwo i szybko się czyta. A to w przypadku książki na tym poziomie bardzo pomocne (o ile ma się wolę do dokończenia czytania).

Razi mnie w tej książce dużo rzeczy, między innymi tragiczne niewykorzystanie tematu, pół książki jest absolutnie o niczym. Drugie pół prawie też. Przeszkadzają mi też infantylne nawiązania do popkultury. Jeśli miała w jakimś stopniu ośmieszyć ten plastikowy świat, to się nie udało - ta książka jest jego częścią. Infantylna - to dobre słowo na jej określenie. Choć czyta się lekko, to język, jakiego używa Witkowski (niech mu będzie, że stylizowany), zalatuje literackim badziewiem. I niech nie zwodzą recenzje - to nie jest książka o tirowcach.

Nie przekonała mnie niczym ta książka. Aczkolwiek ma zalety. Zaletę. Łatwo i szybko się czyta. A to w przypadku książki na tym poziomie bardzo pomocne (o ile ma się wolę do dokończenia czytania).

Razi mnie w tej książce dużo rzeczy, między innymi tragiczne niewykorzystanie tematu, pół książki jest absolutnie o niczym. Drugie pół prawie też. Przeszkadzają mi też infantylne...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Ta książka jest afirmacją czegoś. Niewątpliwie. Autor bardzo się cieszy i my razem z nim, to wielki atut tej książki. Jej jedyny problem to rozmycie. Fabuła zupełnie nie działa w tym dziele. Ale może to jego urok i nie zarzut. Mnie się podobało, lekka, przyjemna historia, może o niczym albo bardzo o czymś. Było sielsko, czasem śmiesznie i refleksyjnie.

Ta książka jest afirmacją czegoś. Niewątpliwie. Autor bardzo się cieszy i my razem z nim, to wielki atut tej książki. Jej jedyny problem to rozmycie. Fabuła zupełnie nie działa w tym dziele. Ale może to jego urok i nie zarzut. Mnie się podobało, lekka, przyjemna historia, może o niczym albo bardzo o czymś. Było sielsko, czasem śmiesznie i refleksyjnie.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to