Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Spróbowałam przeczytać, odpadłam po kilku stronach...To samo, co zawsze, jakaś kompulsywna potrzeba kopulacji, aberracje pokazywane jako norma.... Itd, jak zachwyca, kiedy nie zachwyca? Plus: wyleczyłam się ze złudzeń co do Kundery. Po prostu mi się nie podoba.

Spróbowałam przeczytać, odpadłam po kilku stronach...To samo, co zawsze, jakaś kompulsywna potrzeba kopulacji, aberracje pokazywane jako norma.... Itd, jak zachwyca, kiedy nie zachwyca? Plus: wyleczyłam się ze złudzeń co do Kundery. Po prostu mi się nie podoba.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Niestety bardzo słaba książka, kończy się socjalistycznym zadęciem, a może cos w stylu Coelho. Trzy gwiazdki za pomysł, no sama koncepcja ciekawa. Może tym, którzy pragną uwolnić się od pewnych ograniczeń psychicznych doda okruchy.

Niestety bardzo słaba książka, kończy się socjalistycznym zadęciem, a może cos w stylu Coelho. Trzy gwiazdki za pomysł, no sama koncepcja ciekawa. Może tym, którzy pragną uwolnić się od pewnych ograniczeń psychicznych doda okruchy.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo mi się podobała, dobra kobieca proza. Może niektóre sytuacje naciągane, ale pięknie narysowany portret kobiety, która zmaga się sama ze sobą, z przeszłością. Polecam.

Bardzo mi się podobała, dobra kobieca proza. Może niektóre sytuacje naciągane, ale pięknie narysowany portret kobiety, która zmaga się sama ze sobą, z przeszłością. Polecam.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Przeczytałam szybko. Rzeczywiście jest wciągająca. Dlaczego tylko pięć punktów? Moim zdaniem, za dużo wyuzdania w tej powieści, ja akurat nie gustuję w takiej tematyce. Chciałoby się powiedzieć, naprawdę, Panie Witoldzie? Musi Pan w te tony uderzać? Ale, co kto lubi. Może to było niezbędne, aby nakreślić mapę pewnego nawrócenia na prawdziwą mocną wiarę... No i dobrze.

Przeczytałam szybko. Rzeczywiście jest wciągająca. Dlaczego tylko pięć punktów? Moim zdaniem, za dużo wyuzdania w tej powieści, ja akurat nie gustuję w takiej tematyce. Chciałoby się powiedzieć, naprawdę, Panie Witoldzie? Musi Pan w te tony uderzać? Ale, co kto lubi. Może to było niezbędne, aby nakreślić mapę pewnego nawrócenia na prawdziwą mocną wiarę... No i dobrze.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo świetny polityczny thriller. Niestety nabrał wielkiej aktualności po 24.02.2022. Autor nie ma złudzeń co do metod i stanu umysłów tych, którzy rządzą tym duuużym krajem na wschód od Polski. Wiele wzruszeń, wiele napięcia. Paschał z Opactwa w Tyńcu - piękny metafizyczny wątek, no i mściwy palec bogini Kali, kto przeczytał, ten wie. polecam.

Bardzo świetny polityczny thriller. Niestety nabrał wielkiej aktualności po 24.02.2022. Autor nie ma złudzeń co do metod i stanu umysłów tych, którzy rządzą tym duuużym krajem na wschód od Polski. Wiele wzruszeń, wiele napięcia. Paschał z Opactwa w Tyńcu - piękny metafizyczny wątek, no i mściwy palec bogini Kali, kto przeczytał, ten wie. polecam.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Kukły... dla porównoania, obecnie czytam Wotum. Cóż, Kukły o niebo lepsze. Świeże, niezaangażowane w żaden sposób, Siembieda nie struga tu Dana Browna. Jest tajemnica, jest kawałek polskiej historii najnowszej (powódź na Śląsku). Postacie żywe, mała historia miłosna itd. I w końcu swoją rolę odegrał też Lądek Zdrój, wspaniała reklama tego miejsca, na pewno pojadę. Polecam, świetna rozrywka.

Kukły... dla porównoania, obecnie czytam Wotum. Cóż, Kukły o niebo lepsze. Świeże, niezaangażowane w żaden sposób, Siembieda nie struga tu Dana Browna. Jest tajemnica, jest kawałek polskiej historii najnowszej (powódź na Śląsku). Postacie żywe, mała historia miłosna itd. I w końcu swoją rolę odegrał też Lądek Zdrój, wspaniała reklama tego miejsca, na pewno pojadę. Polecam,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

No po prostu polski Dan Brown. Książka niby wciągająca, ale pełna stereotypów, jakby wpisująca się w jakąś stronę politycznego zaangażowania. Nic dziwnego, wydawnictwo Agora, więc po linii partii, pod okiem oficera... tfu redaktora prowadzącego. Mamy tu ten zły kler, polski ciemnogród (babcie w beretach, dla poprawności politycznej nie doprecyzował autor, że moherowych), ksiądz robiący pranie mózgu ojcu bohatera, pan samo zło... Swoją drogą zastanawia mnie, dlaczego troskliwy syn nie może zaakceptować tego, że ojciec po latach życia w stuporze i odrętwieniu znalazł sens w wierze, ale... schemat by się nie zgadzał.
No i jest nachalna reklama WOŚP, itd, itp. Bohater pije latte, totemiczny napój pewnej grupy społecznej... Bardzo mnie dziwi, że autor nie poszedł za ciosem i nie pokazał naszych służb specjalnych jako bandy nieudaczników, poruszających się trabantami (jak w filmie p.t. Czarna Madonna nomen omen). Piszę to z przykrością, bo Pan Siembieda wystartował fenomenalnie książką 444, szkoda. Miałam nadzieję na dobrą lekturę, jest irytacja. Pytacie, co mnie złości? No właśnie stereotypy, takie mechaniczne powielanie klisz. A przecież właśnie pisarz powinien wiedzieć, jak różni są ludzie, jak niejednoznaczni, że mogą się zmieniać. Jednak na obronę muszę też dodać, że końcówka książki przyspiesza, robi się miejscami wzruszająca. Jakby autor odfajkował swą misję w początkowych rozdziałach...

No po prostu polski Dan Brown. Książka niby wciągająca, ale pełna stereotypów, jakby wpisująca się w jakąś stronę politycznego zaangażowania. Nic dziwnego, wydawnictwo Agora, więc po linii partii, pod okiem oficera... tfu redaktora prowadzącego. Mamy tu ten zły kler, polski ciemnogród (babcie w beretach, dla poprawności politycznej nie doprecyzował autor, że moherowych),...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo dobrze napisana rzecz, wciąga, trzyma w napięciu. Końcówka rozbrajająca - ubawiłam się wizją przyszłości świata.

Bardzo dobrze napisana rzecz, wciąga, trzyma w napięciu. Końcówka rozbrajająca - ubawiłam się wizją przyszłości świata.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Czytam, nie skończyłam.
Styl Niny Witoszek drażni mnie wyjątkowo - wyobrażam sobie, że książkę napisał ktoś, dla kogo rok 1968 wciąż się nie skończył.
Co do meritum - książka o Norwegii ... chyba jednak dla Norwegów. Bo cóż mogę wiedzieć ja Polka o postaciach z norweskiej historii, które autorka przywołuje, które w ogóle nie funkcjonują w szerszym dyskursie. Autorka nie przybliża tych postaci, raczej się z nimi rozlicza, jakby cały kontekst był czytelnikowi znany.
Zachwiane proporcje - np. po bardzo długim wyłuszczaniu, na czym polega blasfemia, odwoływaniu się do greki, Ibsena itd. nie następuje nic spektakularnego, żadne objawienie, które by utkwiło w naszej świadomości. Sens rozmyty.
nie odbieram wartości książce. Zdarzają się w niej bardzo celne spostrzeżenia, lapidarne i trafne ujęcie natury pewnych zjawisk ... jednak. Jednak nie jest to lektura łatwa i przyjemna, czasem oczy same się zamykają po kilku zdaniach. "No zmęczyłam mnie ta baba" - mam wrażenie obcowania z kimś, kto potrzebuje nieustannej uwagi i akceptacji.

Czytam, nie skończyłam.
Styl Niny Witoszek drażni mnie wyjątkowo - wyobrażam sobie, że książkę napisał ktoś, dla kogo rok 1968 wciąż się nie skończył.
Co do meritum - książka o Norwegii ... chyba jednak dla Norwegów. Bo cóż mogę wiedzieć ja Polka o postaciach z norweskiej historii, które autorka przywołuje, które w ogóle nie funkcjonują w szerszym dyskursie. Autorka nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

No przeczytałam, w sumie pobieżnie. Męcząca wielopłaszczyznowo - sam główny bohater jest odrażający i opis jego kolejnych wybryków jest nużący i nie prowadzi donikąd. Niby pokazano tu mechanizm wciągania w przemoc, takie studium ku przestrodze. Morał - zdrowy rozsądek popłaca. Łatwowiernośc może zgubić.

No przeczytałam, w sumie pobieżnie. Męcząca wielopłaszczyznowo - sam główny bohater jest odrażający i opis jego kolejnych wybryków jest nużący i nie prowadzi donikąd. Niby pokazano tu mechanizm wciągania w przemoc, takie studium ku przestrodze. Morał - zdrowy rozsądek popłaca. Łatwowiernośc może zgubić.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Znowu - książka dobra na szybkie czytanie. Miło jest się zagłębić w inną rzeczywistość. Jak to u Picoult - znów mamy węzeł gordyjski natury moralnej - coś o eutanazji. Czy można zabić w imię wielkiej miłości, by ukochanej oszczędzić cierpień. Otóż każdy sam odpowie sobie zapewne na to pytanie, a tak - jałowa dyskusja. Jest prawo, jest nauka Kościoła, są jeszcze inne aspekty... Napięcie i dynamika książki umiejscowione były gdzie indziej - w relacjach małżeńskich (i pozamałżeńskich) bohaterów. Muszę naskarżyć na Colina -to taki bohater tragedii antycznej, wrzucony w tryby przeznaczenia - praca - scheda po ojcu, której nie mógł się wyrzec, małżeństwo zawarte przez zasiedzenie (chyba) - z bierności, w końcu miłość i namiętność - jak w greckiej tragedii - nieunikniona, definiująca, niszcząca i w końcu nieosiągalna. Spotkali się, by poznać, co ich ominęło. Jednak ja tej postaci nie kupuję, bo jakoś brak przekonującego umotywowania, wiarygodnego sportretowania Colina.

Znowu - książka dobra na szybkie czytanie. Miło jest się zagłębić w inną rzeczywistość. Jak to u Picoult - znów mamy węzeł gordyjski natury moralnej - coś o eutanazji. Czy można zabić w imię wielkiej miłości, by ukochanej oszczędzić cierpień. Otóż każdy sam odpowie sobie zapewne na to pytanie, a tak - jałowa dyskusja. Jest prawo, jest nauka Kościoła, są jeszcze inne...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mam kłopot z oceną, bo tak: z jednej strony nie mogłam się oderwać od lektury, po narkomańsku, z drugiej strony - książka jest nierówna - dobry pomysł - siedmoioletnia dziewczynka kontaktuje się z niewidzialną przyjaciółką, "opiekunką" - wszysko wskazuje na to, że jest nią Bóg; zaskakujące zwroty akcji, ale postaci niepogłębione psychologicznie, papierowe, nienamacale, a na końcu mamy oczywiście proces, czyli spotkali się w sądzie.
Bardzo wciągający wątek mistyczny, stygmaty, wskrzeszenie umarłyc - dramatyzm miesza się z humorem; dobrze sportretowana amerykańska pogoń za sensacją, histeria i zawłaszczanie cudzych przeżyć (w tym wypadku relacji Faith z Bogiem). Książka niestey wyhamowała przy końcu, ugrzęzła w sądowym sosie, a koniec - cóż - dla mnie niezrozumiały. Kto się nie boi, niechaj czyta.

Mam kłopot z oceną, bo tak: z jednej strony nie mogłam się oderwać od lektury, po narkomańsku, z drugiej strony - książka jest nierówna - dobry pomysł - siedmoioletnia dziewczynka kontaktuje się z niewidzialną przyjaciółką, "opiekunką" - wszysko wskazuje na to, że jest nią Bóg; zaskakujące zwroty akcji, ale postaci niepogłębione psychologicznie, papierowe, nienamacale, a na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Rozwieję wątpliwości - ta książka nie pomaga. Pozwólmy przemówić autorce, od która bezlitośnie demaskuje osoby dotknięte depresją. : "Depresja jest chorobą smutku, chronicznego braku uśmiechu. Dotyka najczęściej osób, które ćwiczą się w stanach depresyjnych latami, od młodości, od dzieciństwa. Z biegiem czasu umieją dozna‐
wać jedynie przykrych uczuć na każdy temat (...). Umieją myśleć negatywnie o wszyst‐
kim, przede wszystkim o samych sobie. Nie umieją natomiast korzystać z pomocy innych ludzi, bo w głębi duszy nikomu nie wierzą. Nie potrafią posłusznie stosować się do wskazówek lekarzy czy korzystać z rad i pomysłów otoczenia (...). Trzymają się kurczowo tego wszystkiego, co składa się zarówno na przy‐
czyny, jak i na objawy niedobrego samopoczucia i czarnych myśli. Podświadomie bronią ich jak reduty okalającej najważniejszą rzecz na świecie, czyli ich obolałe, biedne, smutne, użalające się nad
sobą, infantylne w nierealistycznych oczekiwaniach własne „ja”." Nie oszukujmy się - masz depresję, sam sobie jesteś winny, weź się w garść. Generalnie jazda na rowerze pomaga, kino, spacery i czytanie książek. Leki - raczej nie. Dowiadujemy się też, że autorka pięknie gra w tenisa i z powodzeniem, dzięki ciężkiej pracy, poznaje coraz to nowe języki obce.
Książka zaczyna się od cytatów z literatury, odwołań do Styrona. Utwory literackie nie są dla mnie wiarygodnym źródłem wiedzy o chorobie, o tym, co człowiek przeżywa, bo skąd wiadomo, że to nie artystyczna kreacja? Więc - jak dla mnie - falstart. Nie pomaga. Zakończenie też jest dla mnie niezrozumiałe w kontekście całości - bardzo smutna i bardzo osobista historia, która "wali po głowie" czytelnika, można odnieść wrażenie, że autorka straciła kontrolę nad uczuciami i wyrzuciła z siebie żal, gniew i brak akceptacji dla tego, co się stało. Ja - czytelnik - zostałam z bardzo trudnymi emocjami. Może o to właśnie chodzi, o pewną prowokację, zasianie fermentu, poczucia, że "nic nie jest proste" i "nikt nie jest wyjątkowy".
Na szczęście w książce znalazł się i inny cytat - Krzysztof Wons, reklekcjonista:
„Depresja jest dużym zagrożeniem, ale jednocze śnie szansą. Wie le się można od niej na uczyć, gdy pojawia się w naszym życiu, życiu bliskich czy znajomych. Dokonuje się to tylko w klimacie szacunku, współczucia, modlitwy i zrozumienia. Osoby depresyjne to często ludzie o niezwykłej wrażliwości, delikatni jak cienkie kartki tajemniczej księgi, z której tak wiele można wyczytać (...). Czy wolno mówić o sensie depresji? Czy wolno pytać, co ona chce nam dzisiaj powiedzieć? Wierzymy, że Bóg
jest w każdej chwili obecny, że nie ma takiego mo mentu w naszym życiu, który by On opuścił. Jeśli by Bóg jakąś chwilę opuścił, toby jej nie było. A jeśli Bóg jest obecny, to znaczy, że ta chwila ma Sens."
No właśnie, sens.

Rozwieję wątpliwości - ta książka nie pomaga. Pozwólmy przemówić autorce, od która bezlitośnie demaskuje osoby dotknięte depresją. : "Depresja jest chorobą smutku, chronicznego braku uśmiechu. Dotyka najczęściej osób, które ćwiczą się w stanach depresyjnych latami, od młodości, od dzieciństwa. Z biegiem czasu umieją dozna‐
wać jedynie przykrych uczuć na każdy temat (...)....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka jak mój ulubiony sekstet z "Wesela Figara" Mozarta. Zaczyna głos solo - czyli nasz bohater samotny na wyspie (istne szwedzkie wygwizdowo), potem dołączają się kolejne osoby (czyli pojawiają się kobiety w pustym życiu Welina), i tak wybrzmiewa pieśń, w której każdy ma swoją partię, a wszystko łączy się w spójną opowieść. Tyle że nie jest to komedia, jak u Mozarta, lecz rzecz śmiertelnie poważna, bo o śmierci właśnie. Widać zresztą w twórczości Mankella, że konfrontował się z tematem śmierci i odchodzenia od pewnego czasu (Wallander, który zapadł na chorobę Alzheimera i pogrążył się we mgle demencji). Konfrontacja ta nie pociesza, raczej pokazuje, że po prostu jest jak jest, i to trzeba przyjąć, i póki można, pozamykać swoje sprawy. Druga rzecz - relacja ojciec-córka, no i dysfunkcyjna kobieta - żona bohatera (bądź partnerka). Sam Welin jest człowiekiem pod wieloma względami przegranym, lecz dostaje szansę na odkupienie. Jest też drugi tom - "Szwedzkie kalosze" - nie spodziewam się raczejpo nim lekkiej rozrywki, sądząc po tym, jak intensywny emocjonalnie i w sumie smutny był tom pierwszy. Czy polecam? Chyba tak, choćby dla zasady, by nie uciekać przed tematami ostatecznymi. Jednak w rozkosznym klimacie "hygge" proza to to nie jest.

Książka jak mój ulubiony sekstet z "Wesela Figara" Mozarta. Zaczyna głos solo - czyli nasz bohater samotny na wyspie (istne szwedzkie wygwizdowo), potem dołączają się kolejne osoby (czyli pojawiają się kobiety w pustym życiu Welina), i tak wybrzmiewa pieśń, w której każdy ma swoją partię, a wszystko łączy się w spójną opowieść. Tyle że nie jest to komedia, jak u Mozarta,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przeczytałam. Trochę się wstydzę, że sięgam czasem po naprawdę mało ambitne książki. Do takich zalicza się "Potem" G. Musso. Widać, że autorowi brak swobody pisania, dialogi są sztywne, interakcje między bohaterami wydumane, postaci papierowe i jednowymiarowe a zarazem toporne. W tym wszystkim jakiś patos. Jedyna rzecz, w którą jakoś tam uwierzyłam, to poświęcenie matki Nathana, by go dobrze wykształcić. Może książka jest ok. jako baza do scenariusza, bo sam pomysł wprowadzenia wątku nadprzyrodzonego jest bardzo interesujący, lubię, gdy w książce pojawia si,e taki wymiar; ale nic ponad to. Czytając miałam wrażenie, że z powrotem weszłam w świat nastolatków, bo całość robi wrażenie strasznie niedojrzałej prozy.

Przeczytałam. Trochę się wstydzę, że sięgam czasem po naprawdę mało ambitne książki. Do takich zalicza się "Potem" G. Musso. Widać, że autorowi brak swobody pisania, dialogi są sztywne, interakcje między bohaterami wydumane, postaci papierowe i jednowymiarowe a zarazem toporne. W tym wszystkim jakiś patos. Jedyna rzecz, w którą jakoś tam uwierzyłam, to poświęcenie matki...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Skoro "Siedem lat później", to daję siedem gwiazdek.
Ponoć każdy związek przeżywa kryzys po siedmiu latach, wiem to skądinąd, na szczęście autorka nie wali nas po głowie tą rewelacją explicite. Domyślam się jednak, że tytuł właśnie do tego nawiązuje.
Giffin jest autorką książkowych fast foodów (fast booków), ale z przyjemnością stwierdzam, że rozwiją się. Widzę, że fabuła tej powieści traktowana dwojako - jako historia do opowiedzenia, ale też pretekst, by ukazać pewną prawdę o tym, jak żyje pewna warstwa społeczna w USA. Widzimy więc nieustanny wyścig o to, kto jest lepszy, bogatszy, zgrabniejszy, kto sobie radzi lepiej z dziećmi, widzimy przyjaźnie zawierane tylko dlatego, że wypada, widzimy żony udające, że ich małżeństwo jest idealne, choć to tylko fasada, a napięcie trzeba rozładowywać alkoholem... Nie brak też specyficznego humoru. Autorka jest przekonująca w tym, co pokazuje, ja jej wierzę. Książka skłoniła też mnie samą do zadania sobie kilku pytań - czym jest przyjaźń między kobietami, jak to zrobić, by związek nie ucierpiał, gdy gros energii poświęca się dzieciom, jak bardzo my, Polacy, różnimy się od Amerykanów stylem życia, postawami życiowymi - może właśnie niewiele? Autorka wydoroślała, to pewne. Jest również bardzo świadoma amerykańskiej choroby powszechnej - konsumpcjonizmu. Mamy wiele sytuacji opisanych bardzo trafnie, widać świetny dar obserwacji Giffin (polecam scenę w kuchni - gotowanie obiadu na Święto Dziękczynienia. Ileż zdradza fakt, że wszyscy siadają do stołu lekko wstawieni...) Generalnie polecam lekturę, choć ... cóż... zakończenie jest trudne.

Skoro "Siedem lat później", to daję siedem gwiazdek.
Ponoć każdy związek przeżywa kryzys po siedmiu latach, wiem to skądinąd, na szczęście autorka nie wali nas po głowie tą rewelacją explicite. Domyślam się jednak, że tytuł właśnie do tego nawiązuje.
Giffin jest autorką książkowych fast foodów (fast booków), ale z przyjemnością stwierdzam, że rozwiją się. Widzę, że fabuła...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przeczytałam kiedyś, będąc jeszcze w szkole podstawowej i powtórnie zupełnie niedawno. Wspaniała książka, traktująca o inności, o tym, jak się młody człowiek odnajduje w środowisku, które nie toleruje go za to, że jest otyły. Tym bardziej przejmująca, że korzenie tej choroby - otyłości sięgają głębokiej traumy wojennej - młody bohater zaznał prawdziwego głodu, życia w ekstremalnie trudnych warunkach (w Komi). Jednak dzięki sile i przymiotom charakteru zjednywa sobie przychylność, zdobywa przyjaciół. Autor przedstawia historię z głębokim taktem i zrozumieniem tego, co się dzieje w sercu młodego człowieka, gdy spływa nań fala "hejtu" w nalbliższym środowisku. Do przeczytania - dla rodziców i dla dzieci.

Przeczytałam kiedyś, będąc jeszcze w szkole podstawowej i powtórnie zupełnie niedawno. Wspaniała książka, traktująca o inności, o tym, jak się młody człowiek odnajduje w środowisku, które nie toleruje go za to, że jest otyły. Tym bardziej przejmująca, że korzenie tej choroby - otyłości sięgają głębokiej traumy wojennej - młody bohater zaznał prawdziwego głodu, życia w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Napisana pięknym językiem, wielopłaszczyznowa, skłaniająca do refleksji. Mamy tu kilka ludzkich historii, które zbiegają się - znajdują swój kres - w jednym czsie i miejscu. Mamy zderzenie kultur - japońskiej i hinduskiej, mamy zderzenie chrześcijaństwa z hinduizmem, mamy silny wątek chrześcijański (czym jest miłość, odkupienie). Tytułowa rzeka to Ganges, więc jest wątek kąpieli w świętej rzece.
Przejmująca, zostaje na długo w pamięci, we mnie poruszyła bardzo głębokie struny. Autor konfrontuje nas z bardzo subtelnymi uczuciami swoich bohaterów, co niekiedy bywa bolesne (dla mnie była taką historia czarnego ptaka). Pokazuje okrutną rzeczywistość - śmierć chorych starców przybywających nad Ganges - w tym wszystkim Otsu, który walczy o ich godność. Książka nie przynosi pokrzepienia w sposób oczywisty - trzeba się z tym zmierzyć, sięgając po nią.
Książka z najwyższej półki, klasyka.

Napisana pięknym językiem, wielopłaszczyznowa, skłaniająca do refleksji. Mamy tu kilka ludzkich historii, które zbiegają się - znajdują swój kres - w jednym czsie i miejscu. Mamy zderzenie kultur - japońskiej i hinduskiej, mamy zderzenie chrześcijaństwa z hinduizmem, mamy silny wątek chrześcijański (czym jest miłość, odkupienie). Tytułowa rzeka to Ganges, więc jest wątek...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dobrnęłam do strony dwunastej (chyba, mniej więcej), dalej się nie dało. Nudne, wulgarne - po co tracić czas? Może gdybym jednak dała szansę i zmęczyła do końca - może gwiazdki byłyby dwie? Nie warto czytać - nieudany produkt wydawniczy.

Dobrnęłam do strony dwunastej (chyba, mniej więcej), dalej się nie dało. Nudne, wulgarne - po co tracić czas? Może gdybym jednak dała szansę i zmęczyła do końca - może gwiazdki byłyby dwie? Nie warto czytać - nieudany produkt wydawniczy.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka ku pokrzepieniu. Warto sięgnąć, by przypomnieć sobie o kilku ważnych kwestiach, dotyczących wiary.
Książka jest zbiorem odpowiedzi na kilkadziesiąt ważnych, czasem pozornie naiwnych pytań dotyczących wiary i chrześcijaństwa. Dotyka zagadnień biblijnych i ewangelicznych, tematu świętych Kościoła itd.

Książka ku pokrzepieniu. Warto sięgnąć, by przypomnieć sobie o kilku ważnych kwestiach, dotyczących wiary.
Książka jest zbiorem odpowiedzi na kilkadziesiąt ważnych, czasem pozornie naiwnych pytań dotyczących wiary i chrześcijaństwa. Dotyka zagadnień biblijnych i ewangelicznych, tematu świętych Kościoła itd.

Pokaż mimo to