-
ArtykułyNie jestem prorokiem. Rozmowa z Nealem Shustermanem, autorem „Kosiarzy” i „Podzielonych”Magdalena Adamus7
-
ArtykułyEdyta Świętek, „Lato o smaku miłości”: Kocham małomiasteczkowy klimatBarbaraDorosz3
-
ArtykułyWystarczająco szalonychybarecenzent0
-
ArtykułyPyrkon przygotował ogrom atrakcji dla fanów literatury! Co dzieje się w Strefie Literackiej?LubimyCzytać1
Biblioteczka
2020-02-20
2017-06-21
To moja druga książka de Waala, znanego badacza małp naczelnych, i zwierząt w ogóle, wiedziałam więc czego mogę się spodziewać. Przystępnie napisanej książki o mocach poznawczych zwierząt. Miałam pewne obawy, że autor skupi się na swojej działce badawczej, na szczęście przytoczył ogrom informacji o różnych gatunkach, włączając w to bezkręgowce. Książka nie jest jedynie zbiorem mniej lub bardziej zaskakujących anegdot na temat myślenia zwierząt, ich umiejętności społecznych (budowanie sojuszy, rozróżnianie pozycji w stadzie, godzenie się po konflikcie itp.), sposobów komunikacji, planowania i pamiętania. Nie mniej interesujące są opisy badań tych zaobserwowanych zachowań, tak, by mieć pewność, że są wynikiem aktywności poznawczej, a nie zwykłych instynktów. Bez wątpienia prowadzenie badań na tak nietypowej grupie obiektów wymaga szczególnej dbałości o poprawność metodologiczną, a ja bardzo sobie cenię rzetelność w pracy naukowej. Tym bardziej, że dyscyplina uprawiana przez de Waala budzi kontrowersje - chcąc nie chcąc - zrzuca człowieka z piedestału pokazując, że przymioty kiedyś uznawane za unikalne dla ludzi, występują dość powszechnie u zwierząt. To oczywiście wiąże się z pytaniem o świadomość, jej definicje, o naszą wyjątkowość jako gatunku używającego narzędzi czy potrafiącego operować pojęciami przeszłości czy przyszłości. Ogromna część tego, co nazywamy poznaniem, u ludzi znajduje wyraz w mowie. Badanie zwierząt pod tym względem jest wielokrotnie bardziej skomplikowane. Nie można włożyć zwierzaka do rezonansu magnetycznego i obserwować które ośrodki w mózgu są aktywne (chociaż są psy, które da się tak badać, ale to wyjątek). Ale można umieścić lustro w zasięgu wzroku, kazać bawić się w 'memory' albo podglądać jak rozprzestrzeniają się zwyczaje w grupach małp, które nauczyły się myć ziemniaki przed jedzeniem.
Wreszcie autor pisze o rozwoju badań nad poznaniem u zwierząt, od skromnych początków, przez okres panowania behawiorystów (często okrutnych wobec badanych zwierząt - na przykład głodzących je, żeby miały większą motywację do uczenia się!), pierwsze obserwacje Jane Goodall, aż do czasów współczesnych.
Jak mantra przewija się przez książkę stwierdzenie Karola Darwina, że różnice między ludźmi a zwierzętami są różnicami STOPNIA, a nie RODZAJU. Dla mnie to intrygująca myśl i fascynujący temat. Warto przeczytać, szczególnie jeśli wydaje się wam, że autor przesadza i przypisuje zwierzętom większe umiejętności niż powinien.
To moja druga książka de Waala, znanego badacza małp naczelnych, i zwierząt w ogóle, wiedziałam więc czego mogę się spodziewać. Przystępnie napisanej książki o mocach poznawczych zwierząt. Miałam pewne obawy, że autor skupi się na swojej działce badawczej, na szczęście przytoczył ogrom informacji o różnych gatunkach, włączając w to bezkręgowce. Książka nie jest jedynie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-09-09
Przesłuchałam tę książkę jakieś trzy miesiące temu w oryginale. Byłam pod tak wielkim wrażeniem treści, że zaczęłam słuchać raz jeszcze i czytać po angielsku. Niestety tyle jest fascynujących mnie tematów, że inne pokusy odciągnęły mnie od Pinkera. Kiedy zobaczyłam jednak, że książka zostanie wydana po polsku, postanowiłam, że napiszę choć krótką opinię. Będzie to opinia z serca i ułomnej pamięci.
O czy jest więc te prawie 20 godzin nagrania?
Najpierw autor uzasadnia i rozwija swoje tezy z poprzedniej książki "Zmierzch przemocy"argumentując, że nasza epoka jest najlepsza w historii ludzkości - nawet biorąc pod uwagę konflikty wojenne ostatnie 100 lat na tle wcześniejszych dziejów nie wyglądają źle. Nie wspominając o długości i jakości życia, warunkach mieszkaniowych, zdrowiu, dostępie do edukacji, wolności. Wszystko to traktujemy jak oczywistości i przechodzimy do porządku dziennego nad tymi zdobyczami wywodzącymi się z idei Oświecenia.
W drugiej części książki Pinker pisze o zagrożeniu odwrotem od tych idei, o narastających napięciach, dezawuacji instytucji demokracji, nowym autorytaryzmie, rosnących w siłę ruchach skrajnie nacjonalistycznych i fundamentalizmach, nie tylko religijnych. Są to zjawiska niepokojące.
Odpowiedzią na powyższe niepokojące trendy jest zwrócenie się do rozumu, nauki, humanizmu i postępu. Każdy z nich jest omówiony osobno i dla mnie stanowił najmocniejszą i najciekawszą część książki. Przy czym wielki szacunek wzbudziło u mnie to, że autor nie jest rzecznikiem jednej opcji ideologicznej. Krytykuje uprzedzenia pojawiające się po wszystkich stronach dyskusji społecznej i naukowej. Nie zgadza się na cenzurowanie tematyki badań naukowych bo jest ona nie po myśli którejś grupie społecznej.
Jest to pozycja inspirująca, pełna informacji zebranych w syntetyczny sposób, napisana w jasny sposób i dobrze uargumentowana. Słuchanie jej było dla mnie ogromną przyjemnością intelektualną. Polecam z całego serca!
Przesłuchałam tę książkę jakieś trzy miesiące temu w oryginale. Byłam pod tak wielkim wrażeniem treści, że zaczęłam słuchać raz jeszcze i czytać po angielsku. Niestety tyle jest fascynujących mnie tematów, że inne pokusy odciągnęły mnie od Pinkera. Kiedy zobaczyłam jednak, że książka zostanie wydana po polsku, postanowiłam, że napiszę choć krótką opinię. Będzie to opinia z...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-08-23
Zacznę cytatem: " w czasach, gdy dyskurs polityczny polega głównie na pyskówkach w telewizji kablowej, tendencyjnym sączeniu jadu w programach radiowych, ideologicznym obrzucaniu się błotem w Kogresie, trudno sobie wyobrazić rozsądną dyskusję polityczną na temat tak kontrowersyjnych kwestii moralnych, jak właściwe określenie wartości prokreacji, dzieci, edukacji, zdrowia, środowiska, obywatelstwa oraz innych." Opis brzmi niestety znajomo również u nas, po drugiej stronie oceanu. Michael Sandel mimo wszystko stawia pytania o to, co dzieje się kiedy w towary zmienia się coraz więcej dóbr - wykształcenie, dostęp do parków narodowych (na naszym podwórku: pojawili sie 'stacze' sprzedający wejściówki na teren obozu Auschwitz), płodność, ciało ludzkie/organy, dobre oceny w szkole, czy dbałość o zdrowie. Czy powinniśmy płacić narkomankom za poddanie się sterylizacji albo palaczom za rzucenie nałogu? Dzieciom za przeczytanie lektur? Poddanie tych dóbr prawom rynku, psuje je (dosłownie: corrupts, kojarzy się jednoznacznie). Warto o tym pamiętać, warto o tym rozmawiać, bardzo się cieszę, że są ludzie, którzy to robią. Przy czym Sandel przedstawia swoje argumenty w wyważony sposób, nie rozdziera szat nad upadającą cywilizacją. Po prostu pyta, czy chcemy społeczeństwa, w którym wszystko można kupić, czy jednak nie chcemy wszystkiego przeliczać na pieniądze.
Polecam bardzo - to mądra rzecz.
Zacznę cytatem: " w czasach, gdy dyskurs polityczny polega głównie na pyskówkach w telewizji kablowej, tendencyjnym sączeniu jadu w programach radiowych, ideologicznym obrzucaniu się błotem w Kogresie, trudno sobie wyobrazić rozsądną dyskusję polityczną na temat tak kontrowersyjnych kwestii moralnych, jak właściwe określenie wartości prokreacji, dzieci, edukacji, zdrowia,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-06-13
Wyjątkowo dobra książka popularnonaukowa dla laików, tym lepsza, że dotyczy trudnej dyscypliny nauki - astrofizyki. Moja wiedza w tej dziedzinie nie powala na kolana, strzępy informacji. A tutaj w ręce wpadła mi zupełna świeżynka, wydana zaledwie miesiąc temu, w maju 2017, "Astrofizyka dla ludzi, którzy się spieszą".
Spieszę donieść, że jeszcze nie jest przetłumaczona na język polski i jeśli czyta to potencjalny wydawca, apeluję: rewelacyjna pozycja, koniecznie trzeba ją opublikować na polskim rynku.
Autor kocha to, o czym mówi, czuć fascynację i umiejętność przekazywania skomplikowanych treści szerokiemu odbiorcy. Nawet kiedy gubiłam się w opisach różnych subatomowych cząstek, albo odkryciach ciemnej materii i energii (nie wystarczy, że są czarne dziury w kosmosie?), ani chwili nie nudziłam się. Neil deGrasse Tyson mówi o Wielkim Wybuchu, powstawaniu galaktyk, pierwiastków, poszukiwaniach życia w kosmosie, a nawet o teorii względności i fizyce kwantowej po prostu ciekawie. Skojarzyła mi się ta książka z "Błękitną kropką" Carla Sagana, moim zdaniem deGrasse Tyson jest bardziej przystępny.
"Astrofizyka..." kończy się rozdziałem pisanym w duchu humanizmu i ten fragment wręcz mnie wzruszył, a w literaturze popularnonaukowej to przecież rzadkość.
I w końcu - okładka jest piękna. Przepiękna.
Wyjątkowo dobra książka popularnonaukowa dla laików, tym lepsza, że dotyczy trudnej dyscypliny nauki - astrofizyki. Moja wiedza w tej dziedzinie nie powala na kolana, strzępy informacji. A tutaj w ręce wpadła mi zupełna świeżynka, wydana zaledwie miesiąc temu, w maju 2017, "Astrofizyka dla ludzi, którzy się spieszą".
Spieszę donieść, że jeszcze nie jest przetłumaczona na...
2017-05-04
„Dlaczego narody przegrywają” sprawiły mi niespodziankę i wielką intelektualną przyjemność.
Tytułowe pytanie nurtuje mnie od dłuższego czasu. Wystarczy wyjechać parę razy za granicę, trochę poczytać i pooglądać, żeby znów powróciło. Dlaczego jedne państwa rosną w siłę, a inne nie. Autorzy kwestionują szereg teorii, które to upatrują różnice w kulturze, klimacie, wiedzy i umiejętnościach politycznej oraz proponują swoją odpowiedź.
Ich zdaniem zamożność i szeroko rozumiany sukces kraju wynika z kombinacji dwóch czynników – obecności tak zwanych sprzyjających rozwojowi instytucji politycznych i gospodarczych (inclusive institutions) oraz otwartości na twórczą destrukcję.
Kluczowy termin, czyli ‘inclusive institutions’ w polskiej wersji pojawia się jako ‘instytucje sprzyjające zamożności’, ja optowałabym za bardziej dosłownie tłumaczonymi ‘instytucjami włączającymi’, otwartymi. Ich główną cechą jest otwartość na zmiany i gotowość do włączania coraz szerszych grup społecznych. Przykładem takiej instytucji jest demokracja parlamentarna, która wyewoluowała z wąskich grup rządzących, stanowiących znikomy procent społeczeństwa.
Z drugiej strony ‘extractive institutions’ (wyzyskujące) istnieją, aby zachować status quo, ograniczać dostęp do władzy dla wąskich niezmiennych elit, jednocześnie czerpiąc majątek z takiego stanu rzeczy. Cytuję za autorami: Narody dziś przegrywają, gdy ich wyzyskujące instytucje gospodarcze nie zachęcają ludzi do oszczędzania, inwestowania oraz wprowadzania innowacji.
A&R starają się udowodnić swoją teorię na przykładzie wielu państw całego świata, począwszy od pierwszych struktur w okresie neolitu, aż po współczesne Chiny. Przekrojowość książki może przyprawić o zawrót głowy. Takiej dawki historii powszechnej dawno nie wchłonęłam, i to z jakim apetytem! Wielką zaletą jest pokazywanie zmian instytucjonalnych na innych niż Europa kontynentach.
Zakładam, że niemożliwością jest stworzyć model idealny, do którego pasują wszystkie państwa i cywilizacje. Być może propozycja Acemoglu i Robinsona jest rodzajem nakładki na istniejące już teorie, która dopełnia obraz. Niemniej jednak jest to solidny kawał fascynującej lektury, rzeczywiście zmieniający sposób patrzenia na wiele procesów społecznych, ekonomicznych i politycznych. Polecam przeczytanie opisu okładkowego, nie jest przesadzony.
Dodatkową gwiazdkę daję za wydanie. Najpierw przesłuchałam książkę po angielsku, co samo w sobie było ciekawym przeżyciem – te łacińskie terminy czytane z amerykańskim akcentem – nie mogę się nadziwić, jak mogą tak czytać. Książka spodobała mi się tak bardzo, że kupiłam polską wersję (Znak). Jest to porządne wydanie w twardej oprawie, na dobrym papierze, z solidnie zrobioną bibliografią. Podane zostały pozycje przetłumaczone na język polski, książkę opatrzono indeksem i, co dla mnie było nowością, zawierało esej bibliograficzny, czyli komentarz do wyboru literatury. Miodzio!
Komu polecam?
Osobom, które zastanawiają się nad tytułowym pytaniem i tym, którzy nie znoszą wykładu historii w stylu: w roku YYYY król X stoczył bitwę z królem Y, w wyniku której Alzacja i Lotaryngia przeszły pod panowanie X. Dwadzieścia lat później syn Y zabił syna X i sytuacja się odwróciła.
„Dlaczego narody przegrywają” sprawiły mi niespodziankę i wielką intelektualną przyjemność.
Tytułowe pytanie nurtuje mnie od dłuższego czasu. Wystarczy wyjechać parę razy za granicę, trochę poczytać i pooglądać, żeby znów powróciło. Dlaczego jedne państwa rosną w siłę, a inne nie. Autorzy kwestionują szereg teorii, które to upatrują różnice w kulturze, klimacie, wiedzy i...
2016-10-26
Tak, Panie i Panowie, dziesięć gwiazdek!
Przede wszystkim za jasne i przejrzyste pokazanie tematu, którym jest historia ludzkości, a dokładniej od praczłowieka do współczesnego homo sapiens wyposażonego w bioniczne kończyny i stojącego u progu stworzenia sztucznej inteligencji i człowieka a-śmiertelnego.
Książka zachwyciła mnie na tyle sposobów, że trudno mi wybrać, o czym pisać. Przez większość lektury czułam się jak mała dziewczyna, z zachwytem poznająca świat. Robiłam duże oczy, rozdziawiałam buzię i mówiłam: niesamowite, nigdy tak o tym nie myślałam, ale numer, co za historia! Albo dramatycznie nie uważałam na lekcjach historii w szkole i na uczelni, albo od tamtego czasu wiele się zmieniło w jej rozumieniu i przedstawianiu.
Historia ludzkości pokazana została jako szereg rewolucji, począwszy od rewolucji poznawczej, która pozwoliła homo sapiens stać się wiodącym gatunkiem człowieka. Chociaż wiedziałam, że kluczową rolę odegrał język, ale dlaczego tak się stało było dla mnie nowością. Druga rewolucja - rolnicza - tu byłam pewna, że pchnęła świat w dobrym kierunku, a autor zupełnie wytrącił mnie z tego przekonania. Zaczęłam żałować, że nie jestem w grupie zbieraczy-łowców - wysypiałabym się, byłabym wysportowana, dietę miałabym zróżnicowaną - same zalety w porównaniu z osiadłym życiem w kulturze rolniczej. A to, że pszenica oswoiła człowieka, proszę państwa, to jakieś herezje. Takich momentów, kiedy autor mnie zaskakiwał było wiele. Idea porządków wyobrażonych i ich mocy wybitnie przypadła mi do gustu, mariaż kapitalizmu z nauką zaciekawił, a zwieńczające rozdziały o świecie współczesnym i nadchodzących zmianach zachwyciły.
Jeśli nie lubiliście historii bo w niej tylko daty bitew, panowania królów, wojny i inne nudy, po tej książce zmienicie zdanie. Jeśli kochacie historię, mam nadzieję, że spodoba wam się ten widok z lotu ptaka na historię cywilizacji.
Książka trafia do mojej pierwszej dziesiątki w kategorii non-fiction, a tam konkurencja jest zabójcza.
Tak, Panie i Panowie, dziesięć gwiazdek!
Przede wszystkim za jasne i przejrzyste pokazanie tematu, którym jest historia ludzkości, a dokładniej od praczłowieka do współczesnego homo sapiens wyposażonego w bioniczne kończyny i stojącego u progu stworzenia sztucznej inteligencji i człowieka a-śmiertelnego.
Książka zachwyciła mnie na tyle sposobów, że trudno mi wybrać, o...
2015-06-15
To jest WAŻNA i MĄDRA książka.
Polecam wszystkim, niezależnie od tego na kogo głosowaliście, co sądzicie o aborcji, eutanazji, karze śmierci i tysiącu innych spraw, które nas dzielą. Niezależnie od tego jak sobie wyobrażacie idealną Polskę, rodzinę i świat.
Nie jestem w stanie opisać tematów, które Johnathan Haidt poruszył w swojej książce – napisać, że jest o różnych systemach moralnych i ich przełożeniu na politykę, to nie napisać nic. Opis z okładki z grubsza podsumowuje zawartość, ale ja czytałam ten tekst w odniesieniu do siebie i moich poglądów moralnych. Dostałam do ręki coś w rodzaju klucza do zrozumienia siebie, swoich fundamentów moralnych, uprzedzeń, niezachwianych przekonań i takich, których nawet nie umiem uzasadnić.
Pierwszy zachwyt poczułam kiedy wzrósł we mnie poziom zrozumienia cudzych poglądów. Naprawdę trudno jest założyć, że wszyscy, którzy mają inne przekonania są idiotami, szaleńcami, cwanymi manipulatorami i zboczeńcami. Są tacy jak ja, tyle, że innym fundamentom moralnym nadają większą wagę, czy to będzie troska/krzywda, świętość (którą można rozumieć na wiele różnych sposobów), lojalność, wolność, sprawiedliwość czy wreszcie autorytet.
Dawno nie trafiłam na pozycję tak bardzo zmuszającą do myślenia i zadawania sobie pytań.
Skończę dwoma cytatami:
„Moralność wiąże i zaślepia. Wiąże nas w ideologiczne drużyny, które zwalczają się tak zaciekle, jak gdyby losy świata zależały od tego, czy nasza drużyna wyjdzie zwycięsko z każdej bitwy. Czyni nas ślepymi na fakt, że w skład każdej z drużyn wchodzą dobrzy ludzie, którzy mają cos ważnego do powiedzenia.”
„Wszyscy utknęliśmy tutaj na jakiś czas, więc spróbujmy to jakoś poukładać.”
To jest WAŻNA i MĄDRA książka.
Polecam wszystkim, niezależnie od tego na kogo głosowaliście, co sądzicie o aborcji, eutanazji, karze śmierci i tysiącu innych spraw, które nas dzielą. Niezależnie od tego jak sobie wyobrażacie idealną Polskę, rodzinę i świat.
Nie jestem w stanie opisać tematów, które Johnathan Haidt poruszył w swojej książce – napisać, że jest o różnych...
2015-07-22
Ta książka jest wybitna i mówi o sprawach ważnych dla wszystkich, choćbyśmy się bronili przed tym z całych sił, nie interesowali tym wszystkim i uważali,że mamy ważniejsze rzeczy do zrobienia niż czytanie o przyszłości naszej planety w ujęciu gospodarczym, demograficznym, ekologicznym, społecznym... Autor zbiera dane o różnych zjawiskach zachodzących w skali światowej i przedstawia ich wzajemne oddziaływanie, kierunek rozwoju wypadków, który jest krótko przerażający. Polecam opinie innych użytkowników LC o tej książce - naprawdę jest to rzecz, którą warto przeczytać. A jeśli komuś strasznie nie chce się czytać o wydobyciu ropy, ocieplaniu klimatu, bańce kredytowej, starzeniu się społeczeństw to niech wejdzie na portal ziemianarozdrozu.pl.
Pod względem wagi opisywanych tematów jest to książka nr 1 w moim prywatnym rankingu pozycji popularnonaukowych przynajmniej w ostatnich kilku latach.
Polecam, bo zmusić nikogo nie mogę (a szkoda :)) (Najchętniej bym zmuszała do czytania
Ta książka jest wybitna i mówi o sprawach ważnych dla wszystkich, choćbyśmy się bronili przed tym z całych sił, nie interesowali tym wszystkim i uważali,że mamy ważniejsze rzeczy do zrobienia niż czytanie o przyszłości naszej planety w ujęciu gospodarczym, demograficznym, ekologicznym, społecznym... Autor zbiera dane o różnych zjawiskach zachodzących w skali światowej i...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-10-11
Czasami zależy mi bardzo, żeby moja opinia przekonała kogoś do przeczytania mojego świeżego książkowego odkrycia. To jest ten przypadek.
Tytuł i podtytuł mówią już dużo: Błądzą wszyscy (ale nie ja). Dlaczego usprawiedliwiamy głupie poglądy, złe decyzje i szkodliwe działania? Nie wydaje wam się, że tylu jest na świecie hipokrytów (zwłaszcza wśród polityków, szefów i nielubianych koleżanek), ściemniają, kombinują, nie widzą oczywistej sprzeczności między deklaracjami a czynami? To jest jak światowa plaga. Wydawało mi się, że jakimś cudem nie jestem jej ofiarą bo kiedy JA robię coś wątpliwego to mam ważne powody, ktoś mnie sprowokował, nie mam innego wyjścia, to wyjątkowa sytuacja, mniejsze zło, pitu pitu...
Autorzy przedstawiają w jasny sposób jak sami siebie oszukujemy, jakie mechanizmy mają w tym udział i co sprawia, że tak trudno jest zawrócić ze złej drogi, przyznać się do błędów, zaślepienia i braku obiektywizmu. Przytaczają wiele badań, przykładów z życia politycznego (ale nie trzeba znać sytuacji w USA, perspektywa amerykańska nie przeszkadzała mi wcale), naukowego, piszą o błędach wymiaru sprawiedliwości, nadużyciach w psychoterapii, problemach w związkach – jest tego dużo, mimo to tekst jest przystępny. Czytałam go zresztą w odniesieniu do siebie, moich wspomnień, przekonań i decyzji – było to mało przyjemne, ale ważne. Po przeczytaniu ma się więcej pokory i zrozumienia dla innych, to chyba dobry skutek uboczny :)
Polecam gorąco!
Czasami zależy mi bardzo, żeby moja opinia przekonała kogoś do przeczytania mojego świeżego książkowego odkrycia. To jest ten przypadek.
Tytuł i podtytuł mówią już dużo: Błądzą wszyscy (ale nie ja). Dlaczego usprawiedliwiamy głupie poglądy, złe decyzje i szkodliwe działania? Nie wydaje wam się, że tylu jest na świecie hipokrytów (zwłaszcza wśród polityków, szefów i...
2012-11-23
Piękna rozmowa o pięknym życiu, nie tylko ciekawym i pełnym wydarzeń. Bardzo żałuję, że nie dane mi było takiej rozmowy przeprowadzić z dziadkami, żałuję, że nie żyję tak refleksyjnie, poszukując, pytając o kierunek i badając swoje wnętrze bez zbytniej drobiazgowości i małostkowości (ale to jeszcze mogę zmienić). Podoba mi się pokora Terzaniego, który nie patrzy z wyższością na kraje Azji, ale jednocześnie nie odrzuca wszystkiego, co europejskie. Polecam serdecznie.
Piękna rozmowa o pięknym życiu, nie tylko ciekawym i pełnym wydarzeń. Bardzo żałuję, że nie dane mi było takiej rozmowy przeprowadzić z dziadkami, żałuję, że nie żyję tak refleksyjnie, poszukując, pytając o kierunek i badając swoje wnętrze bez zbytniej drobiazgowości i małostkowości (ale to jeszcze mogę zmienić). Podoba mi się pokora Terzaniego, który nie patrzy z...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Piszę tę opinię ponad cztery miesiące po skończeniu słuchania tej pozycji. Książka przedstawia wspomnienia amerykańskiego lingwisty Daniela L. Everetta, który jako misjonarz (wtedy) zamieszkał z rodziną w wiosce plemienia Pirahã w dorzeczu Amazonki. Spodziewałam się czegoś w rodzaju przygodowej relacji w stylu Tony Halika, dostałam dużo więcej. Przede wszystkim doznałam, użyję tu wyświechtanego ale idealnego zwrotu, szoku kulturowego. Podejście Pirahã do życia różni się skrajnie od tego, do czego jestem przyzwyczajona, co traktuję jako normę i pewnik. Nie chcę wam psuć lektury wypisując jak inaczej patrzą Pirahã na śmierć, chorobę, dzieciństwo czy seks. Kiedy słuchałam książki otwierały mi się w głowie nowe drzwi, pojawiała nowa perspektywa. Bardzo to było inspirujące, świeże, wzbudzające ciekawość innych postaw i pobudzające do kwestionowania swoich. Kiedy przeczytałam, że Pirahã pozwalają dzieciom palić papierosy, pierwszą automatyczną reakcją było oburzenie. Ja mogą takie coś robić swoim dzieciom?! Nałóg, czarne płuca, rak. Przeszło mi jednak moje święte oburzenie. Nie ma ono sensu w tym przypadku.
Kolejną fascynującą kwestią to język Pirahã - bez słów na określenie stron świata, nawet lewo-prawo, brak liczebników (o, zgrozo!), brak słów na przeprosiny, powitanie, lingwistyczny kosmos! Podziwiałam żmudną pracę Everetta, który nie tylko musiał nauczyć się słów i opanować gramatykę zdań, konieczne było zrozumienie sposobu widzenia świata, z niego wynikał zasób określeń lub zupełny brak pewnych pojęć. Wyobraźcie sobie jak chcecie się nauczyć liczyć do dziesięciu a ktoś wam mówi, że nie wie co to jest liczenie, zna jeden i dwa i nic więcej. Słaby kawał ze strony rozmówców, naprawdę...
Na koniec autor dzieli się swoją osobistą historią pracy misjonarskiej i tego jak Pirahã byli odporni na przekaz ewangeliczny, również dlatego, że w ich kulturze liczy się osobiste doświadczenie i relacja z pierwszej ręki. Zanurzenie w tej kulturze skłoniło autora do zadawania sobie pytań o swoją wiarę i pewnie wiecie jak to się skończyło...
Oprócz trudnego dla mnie fragmentu poświęconego dyskusji z teorią uniwersalnej gramatyki Noama Chomskiego, książkę pochłaniałam z wielkim zainteresowaniem. Lektura została we mnie, a to cenię ogromnie. Polecam!
(opinia opublikowana pierwotnie na GR)
Piszę tę opinię ponad cztery miesiące po skończeniu słuchania tej pozycji. Książka przedstawia wspomnienia amerykańskiego lingwisty Daniela L. Everetta, który jako misjonarz (wtedy) zamieszkał z rodziną w wiosce plemienia Pirahã w dorzeczu Amazonki. Spodziewałam się czegoś w rodzaju przygodowej relacji w stylu Tony Halika, dostałam dużo więcej. Przede wszystkim doznałam,...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to