PAKT Z BOGIEM

Will Eisner to legenda komiksu. Człowiek, który swe kroki w branży stawiał już w latach 30 XX w nie tylko osiągnął wszystko, co w medium tym osiągnąć można, ale także zrewolucjonizował je, jak nikt inny. Udowodnił, że sztuka obrazkowa to nie tylko tania rozrywka dla dzieci i niewykształconych dorosłych i wynalazł coś, co nazwano „powieścią graficzną”. A najlepszym jej przykładem i zarazem – zdaniem wielu – największym dziełem tego gatunku, jak i w dorobku mistrza Eisnera, jest właśnie „Contract with God”, zbiór czterech historii obyczajowych rozgrywających się w latach 30 opowiadających o losach żydowskich mieszkańców kamienic w Bronxie.

W otwierającej zbiór tytułowej opowieści poznajemy Frimme Hersha, który w dzieciństwie, uciekając do Stanów przed czystkami etnicznymi zawarł z Bogiem pakt. Sam wymyślił jego zasady, spisał na kamieniu i żył wierząc, że kiedy będzie ich przestrzegał, to samo uczyni i Stwórca. Tak się jednak nie stało i rozgoryczony stratą przybranej córki Frimme zrywa pakt. Jego życie zaczyna się układać idealnie, jednak czegoś mu w nim brak. I tak bohater udaje się do Rabina z prośbą o sporządzenie nowego paktu, którego Bóg będzie przestrzegał.

Druga historia, The Street Singer, przedstawia Eddiego, śpiewaka ulicznego. Eddie to alkoholik, który katuje swą ciężarną żonę i dziecko, ale na życie zarabia głosem. I tak pewnego dnia poznaje byłą divę, która dostrzega w nim wielki talent i chce czynić gwiazdą.

W „The Super”, tytułowy bohater, pan Scuggs, jest znienawidzonym przez wszystkich zarządcą kamienicy. Do tego każdy wie o jego niezdrowym zainteresowaniem seksem. I oto pewnego dnia w jego pełnej pornografii piwnicy zjawia się 10-letnie dziewczynka...

Zbiór kończy „Cookalein”, opowieść, w której kilka ciężko pracujących rodzin spotyka się na wakacjach na wsi. Zaczynają się zdrady, gwałty, intrygi i wielkie i małe plany...

Wszystkie cztery opowieści przesycone są goryczą, seksem i prawdą o życiu. Napisane w sposób nieco archaiczny zachwycają każdą niemal stroną i czarno-białymi rysunkami czasem kojarzącymi się z humorystyczną kreską historyjek znanych z brukowców, czasem z undergroundowym stylem współczesnych rysowników, a czasem ze zwykłymi szkicami. Często ma się też przeświadczenie, że autor bez szkicu rysował całe plansze. Plansze czasem proste, czasem urzekające wysmakowanymi szczegółami, zawsze znakomite i prawdzie.

Nie jest to jednak komiks, jakie znamy. Główną różnicą jest fakt, że „Contract...” naprawdę przypomina powieść. Sporadyczne opisy, dialogi i narracja są główną treścią, którą rysunki jedynie uzupełniają. Poza tym nie wiele tu typowych dla komiksu plansz. Dominują splashpage'e, kadry są tworzone nietypowo, tak samo jak „dymki”, czy ramki narracyjne.

Wszystko to stwarza niesamowity klimat i po prostu zachwyca, choć nie wszyscy przyzwyczajeni do klasycznej formy komiksu będą zachwyceni.

Scenariuszowo wszystkie historie stoją na wysokim poziomie i tak naprawdę tylko „The Super”nieznacznie wybija się in plus.

I cóż mógłbym rzec w ramach podsumowania? Że to absolutnie wielki komiks i znać go trzeba koniecznie. A po jego przeczytaniu przestaje dziwić dlaczego najważniejsza komiksową nagrodę nazwano właśnie nagrodą Willa Eisnera.

Chylę czoła.

PAKT Z BOGIEM

Will Eisner to legenda komiksu. Człowiek, który swe kroki w branży stawiał już w latach 30 XX w nie tylko osiągnął wszystko, co w medium tym osiągnąć można, ale także zrewolucjonizował je, jak nikt inny. Udowodnił, że sztuka obrazkowa to nie tylko tania rozrywka dla dzieci i niewykształconych dorosłych i wynalazł coś, co nazwano „powieścią graficzną”. A...