Jednym z powodów dla których cenię Jeffery Deavera i jego książki jest to, jak bardzo są one dopracowane pod względem merytorycznym. Naprawdę w każdej z nich, obojętnie o czym by nie była, na niemal każdej stronie widać duży wkład pracy autora w zbieranie materiałów, w staranie o to, by powieść była merytorycznie bez zarzutu. Zwykle można się więc wiele z jego książek dowiedzieć o świecie i rzeczach, które w innych kryminałach nawet stanowiąc podstawę intrygi, są po prostu tłem, czasem zresztą bardzo rozmytym.
U Deavera jest inaczej. Jego książki to niemal majstersztyki pod tym względem i dzięki temu każdą z nich się zapamiętuje, i na podstawie jedynie tytułu naprawdę łatwo sobie przypomnieć o czym była konkretna pozycja ( w przeciwieństwie do wielu książek innych autorów z gatunku ).
Tym razem autor elektryzuje nas w kolejnej części historii Rhyme'a i Sachs. O prądzie, łukach elektrycznych, natężeniu i napięciu dowiadujemy się całkiem sporo ( a przynajmniej dla mnie to sporo ), ale nie jest to nudne w odbiorze.
Mamy przy tym nieuchwytnego, fanatycznego zabójcę, mamy nawiązania do poprzednich części i do wątku Zegarmistrza (dlatego warto czytać części cyklu
po kolei). Wszystko nasączone dobrą kryminalistyczną robotą, przenikliwą dedukcją Rhyme'a i kilkoma nieoczekiwanymi zwrotami akcji.
Mamy też odrobinę ( jak dla mnie mogłoby być zdecydowanie więcej!) wątku życia prywatnego Lincolna i Amelii.
Nie ma tu w zasadzie o czym więcej mówić i pisać kolejnych, tych samych wciąż
i powtarzających się zalet. Jeffery Deaver to zawsze strzał w dziesiątkę.
Niczego w jego książkach nie możesz być pewnym oprócz tego, że na pewno
się nie zawiedziesz ;)

Jednym z powodów dla których cenię Jeffery Deavera i jego książki jest to, jak bardzo są one dopracowane pod względem merytorycznym. Naprawdę w każdej z nich, obojętnie o czym by nie była, na niemal każdej stronie widać duży wkład pracy autora w zbieranie materiałów, w staranie o to, by powieść była merytorycznie bez zarzutu. Zwykle można się więc wiele z jego książek...