"Zapiski z wielkiego kraju" to zbiór felietonów, które autor pisał po powrocie z Anglii do rodzinnej Ameryki.
Felietony są różne - trochę nierówne. Niektóre zupełnie do mnie nie trafiały - może dlatego, że niektórych realiów amerykańskiego życia nie rozumiem, albo po prostu niektóre rzeczy opisywane w książce trochę się zmieniły (teksty są z 1997-1998). Są jednak felietony naprawdę zabawne, z dużym poczuciem humoru i ironią opisują styl życia mieszkańców USA. Podoba mi się też dystans jaki autor ma do siebie samego.
Jednak końcowe przemyślenia po lekturze tej książki wcale nie są takie zabawne. Kiedy zastanawiam się nad poruszanymi tematami, to tak naprawdę jestem przerażona, bo przez durne przepisy, totalny i szalony konsumpcjonizm, jakiś brak myślenia i Ameryka robi się coraz mniej przyjazna do życia (przynajmniej dla mnie). A przecież to było pisane ponad 10 lat temu i obawiam się, że niektóre sprawy poszły w jeszcze głębsze bagno.
Wydaje mi się jednak, że nie ma co narzekać na "durnych" Amerykanów. Przecież nas wszystkich dotyczy to samo. Też mamy wady, a nasz kraj aż roi się od przepisów i spraw przy których nie wiadomo czy się śmiać, czy płakać.
Warto więc pośmiać się przy tej książce, a potem trochę zastanowić się nad sobą.

"Zapiski z wielkiego kraju" to zbiór felietonów, które autor pisał po powrocie z Anglii do rodzinnej Ameryki.
Felietony są różne - trochę nierówne. Niektóre zupełnie do mnie nie trafiały - może dlatego, że niektórych realiów amerykańskiego życia nie rozumiem, albo po prostu niektóre rzeczy opisywane w książce trochę się zmieniły (teksty są z 1997-1998). Są jednak felietony...