Tryumf Fundacji
- Kategoria:
- fantasy, science fiction
- Cykl:
- Fundacja (tom 5)
- Tytuł oryginału:
- Foundation's Triumph
- Wydawnictwo:
- Rebis
- Data wydania:
- 2001-09-19
- Data 1. wyd. pol.:
- 2001-09-19
- Liczba stron:
- 284
- Czas czytania
- 4 godz. 44 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 8373010912
- Tłumacz:
- Zbigniew A. Królicki
- Tagi:
- Tryumf Fundacji
Przygnębiony i zniedołężniały Hari Seldon dożywa w izolacji kresu swych dni. Szansą przerwania samotności, wbrew umowie z Komisją Bezpieczeństwa Publicznego, jest wyprawa badawcza w kosmos. Ojciec psychohistorii i były pierwszy Minister manipulowany przez frakcje robotów, cyborgii i ktliniańskich powstańców - trafia po wielu perypetiach na starożytną Ziemię....
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oceny
Książka na półkach
- 441
- 248
- 43
- 12
- 10
- 10
- 9
- 8
- 5
- 5
Cytaty
Szczególnie przygnębiający był dla Hariego krótki esej o starożytnym szamanie zwanym Karolem Marksem, którego toporne zaklęcia w niczym nie przypominały psychohistorii, poza głęboką wiarą, jaką jego wyznawcy pokładali w stworzonym przezeń modelu natury ludzkiej. Marksiści również sądzili niegdyś, że poznali podstawowe prawa rządzące historią. Oczywiście my wiemy lepiej. My, sel...
Rozwiń
Opinia
„Tryumf Fundacji” to taki ciut ulepszony Asimov, to znaczy ulepszony w zakresie literackim, bo całą pracę koncepcyjną musiał oczywiście wykonać sam Isaac.
Świat Fundacji to w ogóle jeden z niewielu tak szeroko zakrojonych i tak dobrze pomyślanych światów w historii SF, stąd pokusa uzupełnienia go nowymi historiami wydaje się całkiem naturalna, szczególnie gdy weźmiemy pod uwagę, w jak szerokich ramach czasowych umieścił go Asimov – liczba luk do wypełnienia wyżywiłaby całe zastępy pisarzy. Dobrze jednak, że właściciele praw do dzieł Asimova zarządzają nimi ostrożnie – z jednej strony twardogłowi fani już tę jedną nową trylogię mogą uznać za herezję, z drugiej jednak nietrudno dziś wyobrazić sobie sytuację, w której franczyzy sprzedano by do wielu państw (jak „Metro 2033”) i nastąpiłby wysyp apokryficznych, usankcjonowanych jedynie prawnie dzieł, których masowość w nieunikniony sposób niosłaby za sobą spadek jakości. Jestem w stanie przedstawić sobie, kto podjąłby rękawicę w Polsce jako urzędowy (choć świeży) omnibus i wolę jednak wizje, które wyobraźnia podsuwa mi na styku nocy i dnia.
„Tryumf” wpisuje się w cykl bardzo sprawnie, podejmując i konkludując wątki zapoczątkowane przez Benforda i Beara, dając odpowiedzi na kilka nurtujących pytań, ale i stawiając nowe. Nadaje to powieści bardzo klasyczną formę, bo wyjaśnienia zamieszczone w ostatnich rozdziałach są rozbudowane i satysfakcjonujące.
Brin ma tę przewagę nad Asimovem, że zna ostatnie dokonania nauki oraz zdobycze techniki i może je łagodnie wprowadzić do powieści – pojawia się chociażby internet – eliminując anachronizmy, które w przypadku pisanych kilkadziesiąt lat temu tomów „Fundacji” są nieuniknione.
Autor ma wykształcenie filozoficzne i to widać. Bierze na warsztat doktryny kojarzące mi się z Millem czy choćby naszym swojskim Znamierowskim i dowodzi, że mogą się one sprawdzać tylko do pewnego etapu rozwoju ludzkości. Z utopią rozprawia się w sposób o niedoścignionej skuteczności, czyli kreując świat, w którym się ona ziściła.
Być może nie będzie też nadinterpretacją odczytanie „Tryumfu” w kategoriach teologicznych, sytuując go jako głos zawieszony pomiędzy ateizmem a deizmem. Powieść stawia pytanie o definicję Boga, i to stawia nie wprost, a odpowiedź, jaka narzuca się na postawie dokonań jedynej postaci obecnej we wszystkich tomach cyklu, pozwala przeprowadzić paralelę między dawnymi (z perspektywy Fundacji) ludzkimi religiami a nową – i dojść do niezmiennie aktualnego wniosku, że ułomny człowiek może stworzyć jedynie ułomnego Boga.
„Tryumf Fundacji” to taki ciut ulepszony Asimov, to znaczy ulepszony w zakresie literackim, bo całą pracę koncepcyjną musiał oczywiście wykonać sam Isaac.
więcej Pokaż mimo toŚwiat Fundacji to w ogóle jeden z niewielu tak szeroko zakrojonych i tak dobrze pomyślanych światów w historii SF, stąd pokusa uzupełnienia go nowymi historiami wydaje się całkiem naturalna, szczególnie gdy weźmiemy pod...