Ararat

Okładka książki Ararat Frank Westerman
Okładka książki Ararat
Frank Westerman Wydawnictwo: Wydawnictwo Iskry reportaż
228 str. 3 godz. 48 min.
Kategoria:
reportaż
Tytuł oryginału:
Ararat
Wydawnictwo:
Wydawnictwo Iskry
Data wydania:
2009-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2009-01-01
Liczba stron:
228
Czas czytania
3 godz. 48 min.
Język:
polski
ISBN:
9788324401208
Tłumacz:
Sławomir Paszkiet, Piotr Oczko
Tagi:
Ararat arka reportaż literatura faktu literatura holenderska literatura niderlandzka
Inne
Średnia ocen

6,6 6,6 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,6 / 10
20 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
1241
1227

Na półkach: , , ,

6/10

6/10

Pokaż mimo to

avatar
381
380

Na półkach:

O czym jest ta książka? Opis z tyłu polskiego wydania może sugerować, że to literatura podróżnicza ze wstawkami antropologicznymi i historycznymi, jednak sprawy mają się trochę inaczej, bo poza krótkim, początkowym wspomnieniem faktu bytności w Rosji i Armenii (w ramach pracy korespondenta),wczasów w Austrii (z lat chłopięcych) i analizy zapisków nt. wyprawy na szczyt Araratu (autorstwa pewnego bałtyckiego Niemca),prawie do połowy książki jesteśmy w Niderlandach, gdzie zgłębiamy popularne kwestie konfliktu wiara-nauka (!). Westerman pisze o nich głównie z perspektywy lat młodzieńczych, i jego refleksję nie wypadają zbyt oryginalne na tle tych, jakich doświadcza praktycznie każdy, kto dorastał pośród wierzących; w dalszej części książki, zagadnienia te są wałkowane dalej, równolegle z częścią podróżniczo-reporterską. Jeśli ktoś nie jest przygotowany na taką osobistą książkę, i ufny w to co wyczytał w blurbie, nastawiony na monografię ze wspinaczką w tle – może poczuć się przez wydawnictwo Iskry potraktowany trochę nie fair. To, że z tyłu nie ma ani słowa o tym, o czym faktycznie jest książka, podyktowane jest chyba przemyślaną asekuracją i obawą przed zrażeniem potencjalnych odbiorców: no bo co by nie mówić, Polska – kraj katolicki, a niewierzący to w powszechnej opinii nie humanista, nie człowiek umiarkowany etc., ale pospolity komuch albo inny degenerat. Tak, niestety u nas się krzywo na to patrzy...

Kilka słów o konstrukcji tekstu: w „Araracie” chronologia jest zaburzona. Ciągle skaczemy wraz z autorem poprzez miejsca i czas, od tematu do tematu, i robimy powtórki – jest to bardzo przemyślane rozwiązanie: chaos jest pozorny, a im dalej się posuwamy, tym bardziej całość może sprawiać wrażenie sensownej gry z czytelnikiem. Nie do końca tak jest, ale odczucie jest takie a nie inne. Buduje to ciekawy klimat, i urozmaica lekturę, co jest bardzo ożywcze, zwłaszcza, gdy bierze się na warsztat taki temat. W prawdziwe każda scenka, każdy wątek – gra tu jakąś rolę, ale czuć że tekst powstawał swobodnie, bez ścisłego planowania. Mamy tyle ile się napisało. Westerman umie snuć opowieść, ma wyczucie, ale brakuje mu koncepcji.

Co się tyczy treści książki: takie eksponowanie własnego ja, odwoływanie do osobistych doświadczeń w zakresie spraw dosyć banalnych i codziennych (bo porzucanie wiary jest jednak dość powszechną przypadłością) jest dosyć ryzykownym działaniem. Trąci to trochę literaturą poradnikową, motywacyjną, a ta często nie jest zbyt rozsądna. Rzecz jasna „Ararat” nią nie jest. Reprezentuje gatunek mieszany – po trosze esej, po trosze reportaż i literaturę podróżniczą, trochę wspominkową – ale brak tu wyraźne nakreślonego przekazu, sensu. Gdyby nie fakt że świetnie się to czyta – taki pomysł na książkę w wykonaniu kogoś innego mógłby wypaść słabo. Jedni się uśmiechną, zrozumieją, zobaczą w autorze bratnią duszę, a inni wkurzą, bo właśnie burzy im się podstawy ich kruchego światopoglądu, nieliczni zaś, niezadeklarowani, zaczną się zastanawiać nad swoją sytuacją. I tu rodzi się pytanie, do kogo skierowana jest ta książką? Raczej dla dojrzałego czytelnika, nastawionego na refleksje, zainteresowanego światem, dla którego liczą się fakty. Problem w tym że taki ktoś jest raczej świadomy tego o czym pisze Westerman, i może sobie co najwyżej popodziwiać uroki literackie publikacji, przypomnieć ciekawostki związane z tytułową górą, poczuć pewną wieź z autorem, ale do żadnej zmiany książka go raczej nie popchnie. Ci zaś, którym ten tytuł by dobrze zrobił – raczej po niego nie sięgną, a nawet jeśli, poirytowani zostawią, bo po co im klocek nie pasujący do reszty układanki? Co z nim zrobić? Jest kłopotliwy – lepiej udawać że nie istnieje. To jest paradoks tego typu literatury... nie wykłada ona swoich racji w taki sposób, by mogło to dotrzeć do mniej skomplikowanego odbiorcy z drugiej strony barykady. Holenderscy rówieśnicy autora przy lekturze mogą sięgnąć do swojej przeszłości i powspominać, polscy porównać nastroje po drugiej stronie żelaznej kurtyny. Dla współczesnych nastolatków, młodzieży, książka może być trochę nie na czasie, zbyt niekonkretna (a więc całkiem nieporadnikowa),ale to ta grupa powinna sięgnąć po tę książkę. Nie jest trudna w odbiorze – więc im trzeba by ją polecać. Ich myśli, najmniej obciążone konwenansami, najłatwiej może popchnąć na właściwe tory. A warto, bo szkoda życia na absurdy.



Na Amazonie książka zachwalana jest tak: „A brilliant fusion of travel writing with writing about science and religious scepticism*”. Niezbyt błyskotliwe napisane, ale można się zgodzić. Co do genezy powstania książki, Westerman ujmuję sprawę prosto: „w Armenii w 1999 roku rozbudziło się we mnie pragnienie wspięcia się na biblijny Ararat” (str. 22),„zamierzam napisać książkę »o wierze i wiedzy, religii i nauce, której punktem centralnym będzie Ararat«. Chciałem przyjrzeć się tej świętej górze, a na koniec się na nią wspiąć, mając na uwadze zarówno mit, jak i rzeczywistość. Miał to być pewien rodzaj pielgrzymki, jednakże pielgrzymki niewierzącego” (str. 42). Właściwe użycie tych dwóch fragmentów, skorzystanie z kombinacji klawiszy ctrl+c i ctrl+v, byłoby o wiele sensowniejsze niż przemilczanie na drugiej stronie okładki w czym tak naprawdę rzecz. I w interesie tych którzy czytają i kupują książki, a przecież to w dużej mierze ludzie racjonalni.

Przekład czyta się dobrze, choć miejscami zdarzają się linijki które wymagają stylistycznych poprawek. Jest jedna ewidentna wtopa którą powinien poprawić redaktor, jeden błąd merytoryczny**, a poza tym – OK. Pod kątem uroku i sensu – polski czytelnik może śmiało postawić dwójce tłumaczy 4+ (w szkolnej skali). Co warto zauważyć, nie tłumaczy się u nas chyba zbyt wiele z niderlandzkiego, tym bardziej jest to tekst wart uwagi.

Książka jest ciekawa. Cienka, ale czcionka nie za duża – więc na trochę starczy. Jej język jest typowy dla gatunków literackich jakie się w niej pojawiają, a samego autora cechuje duża miłość do języka (deklarowana zresztą wprost na kartach książki) i wysoki poziom wrażliwości. Aż szkoda, że to zapiski od Holendra dla Holendrów, bo przekład zawsze dostarcza nam treść kosztem formy. Stylistyka oryginału wydaje się warta uwagi, podczas czytania pojawia się time to time poczucie straty i obcowania z substytutem. Autor jest z rocznika ‘64, na Ararat wszedł w 2005, książka wyszła w 2007, u nas w 2009. W miejscu docelowym, Republice Turcji/historycznej Armenii/walczącym Kurdystanie, spędza raptem kilka-kilkanaście dni. A w bibliografii podaje, że zajrzał do „Imperium” Kapuścińskiego. I to chyba tyle.

_____________
* Znakomite połączenie pisarstwa podróżniczego z pisarstwem naukowym i religijnym sceptycyzmem.
** Na str. 49 jest napisane tak: „Ziemia ma czterdzieści pięć miliardów pięćset milionów lat” – Ziemia ma około 4,5 miliarda lat (4 467 000 000). Biorąc pod uwagę znajomość geologii autora, pomylić się musiał chyba jeden z tłumaczy, bo liczba „podobna”.
W ramach małostkowego wytykania błędów, warto dorzucić: str. 24, jest Voralberg zamiast Vorarlberg, zjedzone R. Na 145 – mountin zamiast mountain, a gdyby na stronie 215 „kamienie” zamienić na „cienie” – zdanie miałoby więcej sensu (pewnie Word podkreślił błąd, i źle zmieniono). Poza tym, trafiłoby się jeszcze z jedno niejasne zdanie, reszta jest OK. Czy takie wymienianie błędów ma sens? Z jednej strony to strata czasu, z drugiej wiele mówi o jakości książki. I czy jest sens choćby tłumaczyć coś na nowo. Tu błędów jest naprawdę niewiele, i wystarczy standardowe „wydanie II poprawione”. Chyba warto.



A tak osobiście. Myśli autora są mi bliskie. To jest i śmieszne, i straszne, że tak archaiczny, odległy kulturowo i mentalnie większości jego odbiorców tekst, ma status krynicy mądrości i zarazem rzetelnego zapisu najdawniejszych dziejów, a przy tym fundamentu europejskich wartości. W zasadzie skrajnie dodatni stosunek do Biblii mają ludzie którzy albo:
a) nigdy jej nie czytali i znają fragmentarycznie z kościoła/katechezy, telewizyjnej publicystyki, filmów i seriali (a zatem treści przefiltrowane i ocenzurowane)
b) nie mieli okazje czytać wiele więcej, i nie czytają ze zrozumieniem, krytycznie
c) hipokryci i wariaci
Gdyby przylecieli tu ci sami goście, którzy w latach siedemdziesiątych badali Jana Wolskiego, i zaczęli jakieś studia nad ludzkością, to zaklasyfikowaliby to jako kuriozum o niespotykanej skali, nie mam co do tego wątpliwości.

Autor sporo pisze w „Araracie” o przykładach specyficznego europejskiego dwumyślenia, typowego dla wszystkich krajów Zachodu, które stara się godzić Pismo Święte z nauką i historią. Piszę europejskiego, bo wprawdzie nasze kościoły skapitulowały, i nie mogąc obronić biblijnych historii, twierdzą już że są one jedynie metaforami, ale w Ameryce bardzo popularne jest podejście kreacjonistyczne, i tam nadal uczy się iż bliskowschodnie mity koczowniczych plemion należy brać wprost, słowo w słowo, jak zapisano, że ziemia ma kilka tysięcy lat a ludzie żyli równolegle z dinozaurami (choć Biblia o nich nie wspomina). Dobrze że na stosach tam chociaż nie palą. Obłęd.

Kiedy nie umiałem jeszcze składać liter, i nieco później kiedy szło mi to słabo, miałem już sporą kolekcję pozycji zoologicznych i paleontologicznych – takich targetowanych na młokosów i nie. I wertowałem to dzień w dzień. Dzięki lepiej i gorzej ilustrowanym książkom znałem początki wszechświata, wiedziałem co to jest dryf kontynentalny, ewolucja, i miałem jakiś nikłe pojęcie czym jest geologia. Kiedy potem zapoznano mnie z biblijną wersją, że świat powstał tak nagle – z niczego, i kompletnie nielogicznie (bez perspektywy kosmosu, jakby w ujęciu obserwatora z ziemi),bez małych żyjątek, trylobitów, pancernych ryb, ichtiozurów, plezjozaurów, pterozaurów i dinozaurów – kompletnie to do mnie nie przemówiło. W ilustrowanych książkach miałem tysiące zwierząt w różnych odmianach, z przyporządkowaniem do rzędu i rodziny, niewyobrażalnie długa lista, a Noe ładuje to wszystko na statek? Jak? Dlaczego w raju lwy nie jadły rogacizny... to po co im były kły? I jakim cudem ludzie mieliby szansę dać sobie rade jako gatunek zrodzony z jednej pary, wchodząc w związki kazirodcze? To się przecież nie mogło udać. W ogóle czemu Wąż jest tym złym, skoro nakłonił Ewę do tego by posiadła świadomość dobra i zła, mądrość? Absurd, to nawet w bajkach on byłby tym dobrym. Czemu Maria na figurkach i obrazkach depcze węża skoro jest on dzikim zwierzątkiem które należy chronić? (Kiedy przerabialiśmy w szkole mity greckie, Szatan od razu skojarzył mi się z Prometeuszem). I tak dalej – to można książki i eseje o tym pisać, co niektórzy zresztą robią.
Mnie na wczesnym poziomie wyratowały ilustrowane publikacje o wielkich jaszczurach. Jak się zdaje to jest teraz niepopularne. Jeśli innych ma ratować Westerman, to niech i tak będzie.

O czym jest ta książka? Opis z tyłu polskiego wydania może sugerować, że to literatura podróżnicza ze wstawkami antropologicznymi i historycznymi, jednak sprawy mają się trochę inaczej, bo poza krótkim, początkowym wspomnieniem faktu bytności w Rosji i Armenii (w ramach pracy korespondenta),wczasów w Austrii (z lat chłopięcych) i analizy zapisków nt. wyprawy na szczyt...

więcej Pokaż mimo to

avatar
46
6

Na półkach: ,

Zazdroszczę, zazdroszczę i jeszcze raz zazdroszczę! Tego dokąd dotarł! Jak się patrzy ma Agri Dagi -Ararat ma się wrażenie, że musi być Ktoś więcej! Nawet jeśli nie ma tam Arki Noego,to czuje się, że to miejsce mistyczne.... I tutaj minus dla książki, bo jak dla mnie to bardziej taka "praca naukowa" czy zwykłe dziennikarstwo. Zdaję sobie sprawę, że autor jest osobą niewierzącą i dlatego książka ma taką formę. Jednak czegoś mi tutaj zabrakło, czegoś "od siebie", przecież ateiści też mają uczucia

Zazdroszczę, zazdroszczę i jeszcze raz zazdroszczę! Tego dokąd dotarł! Jak się patrzy ma Agri Dagi -Ararat ma się wrażenie, że musi być Ktoś więcej! Nawet jeśli nie ma tam Arki Noego,to czuje się, że to miejsce mistyczne.... I tutaj minus dla książki, bo jak dla mnie to bardziej taka "praca naukowa" czy zwykłe dziennikarstwo. Zdaję sobie sprawę, że autor jest osobą...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
278
94

Na półkach: ,

Ararat: góra mityczna, obecna w europejskiej kulturze dzięki Biblii (to na niej osiadła wg. Starego Testamentu łódź Noego),owiana legendami. Miejsce będące jeszcze jedną kością niezgody między Turkami i Ormianami, o potężnym symbolicznym znaczeniu dla tych ostatnich, ale zatrzymana w całości w granicach Turcji. Przedmiot sporów geologów, teologów, archeologów i polityków, a także zwolenników - zupełnie szalonych z perspektywy przesiąkniętego racjonalizmem Europejczyka, jakim jest autor - koncepcji dotyczących realności i dosłowności biblijnych historii. <br />
Nie jest to jednak biografia góry (na którą skądinąd miejsce to zasługuje),ani historia jej poznawania. Nie jest to też, a w każdym razie nie w głównej mierze historia podróżniczo-alpinistyczna o zdobywaniu najwyższego szczytu Turcji. Autor opisuje przygotowania do wyprawy na Ararat stopniowo odsłaniając biblijne źródła swojej dziecięcej fascynacji tym miejscem. To pretekst, by w dojrzałym wieku zmierzyć się ze swoją nadwątloną, zanikającą religijnością, a przez to zderzyć się z historią kształtowania intelektualnego "ja". Mimo powagi tego wątku, książka jest w wielu fragmentach zabawna, intrygująca dzięki mało znanym faktom, które opisuje, a przede wszystkim pisana ze szczerej, osobistej perspektywy. Polecam podróżującym (realnie, lub poprzez książki) z namysłem, wolniej i głębiej. Zaglądającym pod powierzchnię turystycznych fotek. Tym, którzy przed podróżą sięgają chętniej po eseje Herberta czy książki Colina Thubron'a, niż po - "5 awesome places you can't miss" - opisy z przewodników Lonely Planet.

Ararat: góra mityczna, obecna w europejskiej kulturze dzięki Biblii (to na niej osiadła wg. Starego Testamentu łódź Noego),owiana legendami. Miejsce będące jeszcze jedną kością niezgody między Turkami i Ormianami, o potężnym symbolicznym znaczeniu dla tych ostatnich, ale zatrzymana w całości w granicach Turcji. Przedmiot sporów geologów, teologów, archeologów i polityków,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
2557
840

Na półkach: ,

Frank Westerman zabiera czytelnika w podróż na szczyt góry Ararat. Będąc od wielu lat zafascynowanym góra, gdzie miała osiąść Arka Noego, próbuje dociec czy wydarzenie to rzeczywiście miało miejsce, czy był potop czy wiara ma rzeczywiście sens. Wychowany religijnej rodzinie, utracił jednak ten rodzaj pobożności, sam od wielu lat nie chodził na nabożeństwa, a jego córka była nieochrzczona. Mimo to autor nie może o sobie powiedzieć, że stał się ateistą. Próbuje poprzez studiowanie Biblii i rozmowę z teologami, geologami, księżmi, astronautami oraz członkami rosyjskiej ekspedycji poszukiwaczy szczątków legendarnej Arki, dociec, co jest sensem religii i co stanowi tajemnicę góry Ararat. Z tychże rozmów toczonych dowiaduje się, że istnieją szkoły pseudogeologów zajmujących się tak zwaną "geologią potopu" i "teorią młodej Ziemi", którzy starają się udowodnić, że Ziemia zatonęła w taki sposób, jak opisano w Księdze Rodzaju. Pisarz wraca również w swoich wspomnieniach do nauki w chrześcijańskiej szkole oraz do swoich nauczycieli.


Autor postanawia indywidualnie postarać się o wizę sportową i wyruszyć na Ararat. Pielgrzymi i mieszkańcy okolicznych miejscowości uważali górę za niezdobytą. Był to również oficjalny dogmat kościoła ormiańskiego. Pierwszy człowiek, który stanął na szczycie w roku 1829 dr Fredrach Parrot, był uznany za kłamcę. Westerman skrzętnie opisuje wspinaczkę Parrota na podstawie publikowanych przed laty relacji. Przedstawia także czytelnikowi poszczególne etapy proceduralne, jakie musiał przejść, aby uzyskać pozwolenie na wspinaczkę na górę Ararat. Dokonuje analizy problemowych kwestii tego rejonu. Chodzi tu o kwestię ormiańską. Dowiaduje się, że turecki pisarz Orhan Pamuk, został znienawidzony za wypowiedź dla jednej ze szwajcarskich gazet o tym, że „Turcy zamordowali trzydzieści tysięcy Kurdów i milion Ormian i nikt w Turcji, poza nim, nie ma odwagi, by o tym mówić”(s.66).


Pisarz wielokrotnie cytuje Biblię, dokonuje analizy Eposu o Gilgameszu, ogląda filmy, studiuje książki powiązane z interesującym go tematem oraz tradycję poszukiwania arki, która liczyła zaledwie sto lat. Wraz z autorem czytelnik ma możliwość wejść na Ararat.
Książka tematycznie bardzo interesująca, a jej treść godna zastanowienia.


Polecam serdecznie!

http://slowemmalowane.blogspot.com/2010/05/frank-westerman-ararat.html

Frank Westerman zabiera czytelnika w podróż na szczyt góry Ararat. Będąc od wielu lat zafascynowanym góra, gdzie miała osiąść Arka Noego, próbuje dociec czy wydarzenie to rzeczywiście miało miejsce, czy był potop czy wiara ma rzeczywiście sens. Wychowany religijnej rodzinie, utracił jednak ten rodzaj pobożności, sam od wielu lat nie chodził na nabożeństwa, a jego córka była...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    37
  • Przeczytane
    27
  • Posiadam
    15
  • Teraz czytam
    3
  • 2017
    1
  • Historia
    1
  • 2020
    1
  • Eseje i reportaże
    1
  • Polityka
    1
  • Nieprzeczytane
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Ararat


Podobne książki

Przeczytaj także