rozwiń zwiń

Skok w potęgę. Mroczny, zachłanny bóg powstaje

Okładka książki Skok w potęgę. Mroczny, zachłanny bóg powstaje
Stephen R. Donaldson Wydawnictwo: Mag Cykl: Skoki (tom 3) fantasy, science fiction
535 str. 8 godz. 55 min.
Kategoria:
fantasy, science fiction
Cykl:
Skoki (tom 3)
Tytuł oryginału:
The Gap into Power: A Dark and Hungry God Arises
Wydawnictwo:
Mag
Data wydania:
2000-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2000-01-01
Liczba stron:
535
Czas czytania
8 godz. 55 min.
Język:
polski
ISBN:
9387968315
Tłumacz:
Piotr W. Cholewa
Średnia ocen

                6,6 6,6 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,6 / 10
26 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
265
124

Na półkach: , , , , ,

Science fitcion ma to do siebie, że nawet, jeśli sama książka jest wspaniała i bez wad, to i tak nie da się jej przeczytać na raz, dlatego że te tomiszcza mają zwykle kilkaset stron i to w dużym wydaniu. W dodatku niezbyt prosty język również nie ułatwia odbioru powieści. Mimo to lubię ten gatunek. Ma on to do siebie, że niezwykle wciąga i dzięki szczegółowym opisom mamy wrażenie, że znajdujemy się w środku rozgrywanych wydarzeń. Moim ostatnim odkryciem okazała się seria Skoki autorstwa Stephena R. Donaldsona. Dwa pierwsze tomy dosłownie pochłonęłam, jednak wolałam trochę odczekać i odpocząć przed zmierzeniem się z lekturą trzeciej części. Dobrze zrobiłam, bo do Skoku w potęgę podeszłam z nowym entuzjazmem, który przerodził się w nieprzespaną noc.

Historia opowiedziana w Skoku w potęgę to tak naprawdę kontynuacja dwóch poprzednich tomów. Dalej czytamy o losach Nicka, Morny i innych znanych już nam bohaterów, ale oczywiście dochodzą również nowi. Losy całej ludzkości stoją na krawędzi. Wszystko rozegra się w nielegalnym porcie dla przestępców i piratów – Fakturamie, którą rządzi Faktura. Jedna umowa, rozejm lub wojna. Z tej bitwy nikt nie wyjdzie wygrany, każdy będzie musiał poświecić coś lub kogoś, by zrealizować swoje cele.

Lubię wielowątkowe książki, ale tylko wtedy, gdy autor umie poprowadzić je w taki sposób, aby były zrozumiałe i zawiłe tylko do pewnego stopnia. I jednocześnie to wszystko musi mieć jakiś sens i w którymś momencie łączyć się w jedną spójną całość. W gruncie rzeczy nie są to wielkie wymagania. Uważam, że każda przyzwoita powieść powinna posiadać te zalety. Dobrym przykładem świetnie poprowadzonej fabuły jest właśnie Skok w potęgę. Pisarz pokazał nam we wspaniały sposób, jak wiele można dzięki temu uzyskać. W dwóch poprzednich tomach trochę nas pomęczył informacjami o swoim uniwersum i bohaterach, by w trzeciej części stworzyć znakomitą akcję przekształcającą całe nasze wyobrażenie o świecie Donaldsona do góry nogami. Przy tym wszystkim udało mu się zachować klimat z poprzednich historii, dzięki czemu mieliśmy wrażenie, że nie są one oddzielne, tylko uznajemy je za ułamki tej samej liczby. Trudno na naszym rynku znaleźć tak dopracowaną i dokładną opowieść, która przy wszystkich swoich szczegółach nie nuży czytelnika ani na chwilę.

Kolejnym plusem tej książki jest to, że nie ma tu dobrych bohaterów. Są ci źli i gorsi, ale nie znajdziemy w niej praktycznie nikogo, kto stoi po drugiej stronie barykady. Z jednej strony może to się wydać banalne, ale wątpię czy cokolwiek w wydaniu Stephena Donaldsona może być opisane tak prostym i jednoznacznym słowem. Prostota i minimalizm, czyli to, co zazwyczaj cenię sobie w życiu, również wyrzucił ze swojego słownika. Jego powieści są epickie pod każdym możliwym względem. Poruszają miliony tematów i zawsze znajdziemy w jego historiach to coś. Autor pokazuje nam ludzkie słabości, które mimo wielkiego skoku technologicznego nigdy nie zostaną pokonane. Nigdy nie znajdziemy sposobu na kontrolowanie swoich uczyć, ani na pozbycie się ich. Człowiek jest istotą myślącą i co za tym idzie posiada emocje. Wraz z inteligencją mamy charakter. Nie ważne jak bardzo spróbujemy siebie zmaszynowieć i tak zawsze pozostanie nam świadomość. Twórca Skoku w potęgę zwrócił na to wielką uwagę i mimo, że na początku wspomina o tym mimochodem, to już wtedy możemy dostrzec, że to dla niego bardzo ważny temat.

Zwykle, kiedy jest wielu bohaterów zaczynam się gubić w ich imionach i zapominam, kto jest kim. Bałam się, że Donaldson nie poradzi sobie dobrze z wprowadzeniem nowych charakterów, jednak znowu mnie nie zawiódł. Pisarz stopniowo i z wyczuciem opisywał nam nowe persony. W danej chwili pisał o nich tylko tyle ile było nam w danym momencie potrzebne. Można powiedzieć, że dawkował nam ich w małych, ale sycących dawkach, które jednak nie zaspokajały naszej ciekawości i cały czas czekaliśmy na więcej. W ten sposób już po kilkuset stronach wpadłam w nałóg i właśnie on spowodował, że zasiedziałam się nad Skokiem w potęgę do czwartej w nocy, przez co rano mogłam równie dobrze być jednym ze zmechanizowanych ludzi z uniwersum autora. Jednak było warto. Bo musicie wiedzieć, że rzadko poświęcam jakiejś powieści czas, w którym w zwykłych przypadkach śpię. Wiem, że mimo tego i tak nie wszyscy będą chcieli sięgnąć po tą serię ze względu na jej gatunek. Niestety…

Jeśli ktoś chce zacząć swoją przygodę z science–fiction to zwykle sięga po te krótsze i bardziej znane pozycje, jednak, jeżeli ktoś z was nie boi się od razu wskoczyć na głęboką wodę, to sądzę, że seria Donaldsona powinna was zachęcić do poznania innych książek z tego gatunku. Pan Stephen powinien być wzorem do naśladowania dla autorów piszących o swoim własnym futurystycznym uniwersum i mam nadzieję, że ktoś oprócz tej małej rzeszy fanów s–f doceni Skok w potęgę, bo to naprawdę niesamowicie pasjonująca opowieść, która zmienia nas niczym choroba skokowa.

Science fitcion ma to do siebie, że nawet, jeśli sama książka jest wspaniała i bez wad, to i tak nie da się jej przeczytać na raz, dlatego że te tomiszcza mają zwykle kilkaset stron i to w dużym wydaniu. W dodatku niezbyt prosty język również nie ułatwia odbioru powieści. Mimo to lubię ten gatunek. Ma on to do siebie, że niezwykle wciąga i dzięki szczegółowym opisom mamy...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    118
  • Przeczytane
    94
  • Posiadam
    78
  • Fantastyka
    11
  • Science Fiction
    6
  • Ulubione
    4
  • Audiobook
    3
  • 2014
    3
  • 2013
    3
  • Teraz czytam
    2

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Skok w potęgę. Mroczny, zachłanny bóg powstaje


Podobne książki

Przeczytaj także