rozwińzwiń

Nie umarłem w 27 urodziny

Okładka książki Nie umarłem w 27 urodziny Stanisław Rohnka
Okładka książki Nie umarłem w 27 urodziny
Stanisław Rohnka Wydawnictwo: wydano nakładem autora literatura piękna
225 str. 3 godz. 45 min.
Kategoria:
literatura piękna
Wydawnictwo:
wydano nakładem autora
Data wydania:
2023-03-03
Data 1. wyd. pol.:
2023-03-03
Liczba stron:
225
Czas czytania
3 godz. 45 min.
Język:
polski
ISBN:
9788396743701
Tagi:
Stanisław Rohnka Nie umarłem 27 poznań filozofia życie śmierć zniszczenie
Średnia ocen

9,3 9,3 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
9,3 / 10
8 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
1
1

Na półkach:

Bardzo udany debiut. Na uwagę zasługuje przede wszystkim warsztat literacki autora, który posiada naturalną lekkość pisania. Książka poprowadzona jest w ciekawy sposób, jej kulminacja (3 część) jest nieoczywista i oryginalna. Pojedyncze rozważania jak i całość dają do myślenia.

Bardzo udany debiut. Na uwagę zasługuje przede wszystkim warsztat literacki autora, który posiada naturalną lekkość pisania. Książka poprowadzona jest w ciekawy sposób, jej kulminacja (3 część) jest nieoczywista i oryginalna. Pojedyncze rozważania jak i całość dają do myślenia.

Pokaż mimo to

avatar
1702
1687

Na półkach: ,

"Mówienie o wolności to jedno, a bycie wolnym to drugie. Ludzie boją się być wolni, potrzebują nakazów".


27 lat, czyli około 10 000 dni to tysiące godzin obserwacji świata i ludzi. To czas wyciągania wniosków, analizowania otaczającej rzeczywistości, czas straconych szans i wykorzystanych okazji. Dla niektórych, w szczególności tych z mitycznego "Klubu 27" to także czas śmierci, do którego autor bezpośrednio nawiązuje w tytule. W tej książce jednak głównie o życie się rozchodzi, które budują kolejne pokolenia młodych, kiedyś gniewnych, a dzisiaj chyba zagubionych.

Seweryn, Borys, Fabian, Gabriel, Karakan, Zygmunt, Borsuk, Kiara, inni i On - 27-letni młody chłopak, który w rozmowach ze swoimi znajomymi, dotyka ważnych i współczesnych tematów. Trzy dni z życia protagonisty obfitują w imprezy, alkohol i niezwykle dojrzałe dyskusje, dotykające sedna i celu naszego życia.

"Nie umarłem w 27 urodziny" to debiut literacki Stanisława Rohnki, który pod wieloma względami staje się debiutem świadomie traktującym o wolności w różnej postaci. Główny bohater, będąc bowiem aktywnym członkiem towarzyskich spotkań, wyrusza w swoistą podróż. Z jednej strony w tę znaną, do miasta, w którym na co dzień egzystuje, a z drugiej, w tę zupełnie nieodkrytą, bo kierującą do swojego jestestwa. Zarówno jedna, jak i druga, przynosi ze sobą frapujące wnioski, które pozwalają czytelnikowi poczuć własne lęki i pragnienia. Wszystko to zostaje okraszone pogłębioną warstwą psychologiczną z elementami filozofii.

Stanisław Rohnka kreśli niejednorodny portret współczesnych młodych ludzi, którzy muszą mierzyć się z problemami dorosłości. Autor za pomocą bogatego słownictwa, funduje czytelnikowi książkę dosłownie naszpikowaną niebanalnymi dialogami, które poruszają szerokie spektrum zjawisk i mechanizmów budujących naszą teraźniejszość. Począwszy od tematu rozwoju sztucznej inteligencji i wszechobecnego konsumpcjonizmu, a skończywszy na pojęciu wolności i postawy "współczesnego cynika". Mnóstwo w tej wydawałoby się krótkiej opowieści, intelektualnych zajawek, które skłaniają do głębokiej refleksji. Z kilkoma tezami zawartymi w książce można oczywiście się nie zgodzić, ale jedno jest pewne, stanowią one świetne pole do dalszej dyskusji i polemiki, co samo w sobie jest wartością dodaną tego debiutu.

Użyta przez autora pierwszoosobowa narracja protagonisty to trafiony środek przekazu, dzięki któremu czytelnik patrzy na świat oczami młodego człowieka, szukającego swojej życiowej drogi. Komentarze bohatera, wnioski, jakie wysnuwa podczas imprezowych rozmów i trafne obserwacje, kreślą w pewnej mierze portret pokolenia ludzi urodzonych pod koniec XX wieku, nazywanego "pokoleniem pustki".

Okładka książki "Nie umarłem w 27 urodziny" okazuje się myląca pod względem tego, co czytelnik znajdzie w jej środku, ale jednocześnie urzeka prostotą i doborem żywych barw. Dość niejednoznaczny i jednocześnie zaskakujący staje się także ostatni akt tego epickiego dramatu, który z twardego podłoża realizmu przenosi czytelnika wprost w odmęty surrealizmu, pełnego symboliki. Wisienką na torcie okazuje się natomiast samo miejsce akcji książki, czyli Poznań, którego zakamarki autor nam dość plastycznie przybliża.

Stanisław Rohnka debiutuje utworem, który niesie ze sobą niekwestionowaną wartość literacką i poznawczą. Trochę szkoda, że taka proza ginie niezauważona w gąszczu miałkich i bliźniaczo podobnych do sobie książek. Czytajmy takie odżywczo intelektualne dzieła, by jedna z tez zawartych w tej opowieści nie miała jednak racji bytu: "Byliśmy zwycięzcami loterii genetycznej, ale szybko zbankrutowaliśmy".

https://www.subiektywnieoksiazkach.pl/

"Mówienie o wolności to jedno, a bycie wolnym to drugie. Ludzie boją się być wolni, potrzebują nakazów".


27 lat, czyli około 10 000 dni to tysiące godzin obserwacji świata i ludzi. To czas wyciągania wniosków, analizowania otaczającej rzeczywistości, czas straconych szans i wykorzystanych okazji. Dla niektórych, w szczególności tych z mitycznego "Klubu 27" to także czas...

więcej Pokaż mimo to

avatar
2
1

Na półkach:

Debiutancki utwór Stanisława Rohnki to intrygująca, prowokująca do dyskusji i refleksji pozycja, którą ze względu na lekki styl autora i jego niemałą swobodę w operowaniu słownictwem czyta się bardzo płynnie. Nie jest to tak oczywiste, mając na uwadze, że niemal na każdej stronie czeka na czytelnika mnóstwo rozważań i wniosków, które tworzą ogólną bardzo wnikliwą analizę ludzkiej egzystencji. Rohnka wyraźnie konkretyzuje miejsce akcji i choć dla rozwoju akcji wybrana przestrzeń nie ma większego znaczenia, to dla czytelników, którym nieobca jest topografia Poznania, będzie to dodatkowy smaczek. Autor omawianej książki doskonale przybliża specyfikę wybranych obszarów wielkopolskiej stolicy i z pewnością niejeden odbiorca tekstu uśmiechnie się szerzej przy zdaniach takich jak „Jeżyce, nieco błądząc w ich nieregularnym rozkładzie ulic”. Rohnka momentami wręcz rozsmakowuje się w opisach architektury miejskiego obszaru, co przywodzi na myśl rozbudowane akapity pozytywistach opasłych powieści.

Już sam tytuł recenzowanego dzieła, czyli „Nie umarłem w 27 urodziny”, stwarza pole do analizy. W moim spojrzeniu nie należy odbierać go w sposób dosłowny i tytułowe przetrwanie nie dotyczy stricte fizycznej, biologicznej śmierci, która mogłaby się wydarzyć, lecz ocalenia pewnego systemu wartości. Główny bohater utworu Rohnki otwarcie i śmiało dzieli się z czytelnikiem światopoglądem, zauważając jednocześnie, jak wielu ludzi potrafi z upływem czasu zatracić wyznawane przez długie lata wartości. Składa się na to wiele czynników, a przełomowym punktem na osi czasu jest bez wątpienia ukończenie studiów. Stanowiły one ostatni etap pomiędzy dobiegającym końca okresem młodości a rozpoczynającą się fazą pełnej dorosłości. Czasoprzestrzeń, w której egzystuje człowiek 27-letni, przyczynia się do weryfikacji wielu dotychczasowych postaw, oczekiwań i działań. Scenariusz, zgodnie z którymi dojdzie do bolesnego i bezkompromisowego zderzenia się z brutalnymi realiami, jest bardzo prawdopodobny. Bohater Rohnki zdaje się robić wszystko, aby w zmieniającej się wokół niego rzeczywistości, ocalić swoje wartości oraz nieocenioną cząstkę naturalności. Chce przetrwać i żyć dalej z niezmienną osobowością. Motyw zwiastowanej utraty jest w recenzowanej powieści niezwykle istotny.

Ze względu na konkretne ramy czasowe może powiedzieć, że autor nakreślił portret danego pokolenia, a główny bohater powieści reprezentuje je na wzór Andrzeja Leszczyca z wczesnych filmów Skolimowskiego. Rohnka nie ukrywa, że jego bohater mówi głównie za siebie i ludzi ze swojej generacji. Jeżeli w „Nie umarłem w 27 urodziny” można wskazać pewne uniwersalne cechy, to nie są one przez autora usilnie narzucone odbiorcy tekstu, a przecież wielu początkujących pisarzy za główny cel obiera właśnie przygotowanie utworu określonego później mianem dzieła uniwersalnego. Rohnka niczym rasowy dokumentalista kreśli otaczającą jego postać rzeczywistość. Z jednej strony mamy do czynienia z jej czystą subiektywizacją, z drugiej bohater historii nie ingeruje w zastane sytuacje. Ogranicza się do obserwacji i wyciągania wniosków.

Narracja pierwszoosobowa przybliża czytelnika do bohatera, który niemal z voyeurystycznym zacięciem przygląda się światu. Komentuje swoje pokolenie, lecz dostrzega także liczne zmiany pomiędzy sąsiadującymi generacjami. Z jednej strony wyraźnie, czasami z dozą sentymentu, zwraca się ku przeszłości, z drugiej kreśli wizje przyszłości i nadaje powieści charakter traktatu fantastycznonaukowego. Jedno z najważniejszych zagadnień, któremu bohater i jego rozmówcy poświęcają szczególnie wiele uwagi, to rozwój technologiczny i powiązane z nim zagrożenia oraz przypuszczalne negatywne skutki.

Prowadzi to do określenia przeze mnie głównego bohatera powieści mianem ukrytego dekadenta (albo jego postawę zdefiniowałbym jako ukryty dekadentyzm). Postać Rohnki stara się nie narzekać i patrzeć pozytywnie, niemniej w jego słowach, gdzieś między wierszami, można wyczuć obawę o przyszłość i o to, że pewne rzeczy są zwyczajnie nieuniknione. Dlatego tak świetny jest fragment powieści, w którym Rohnka pochyla się nad obecnym od zarania dziejów motywem przetrwania, doskonale poruszonym przez autora w okolicach trzydziestej strony utworu. Współczesna potrzeba przeżycia jest rozumiana nieco inaczej niż w czasach choćby prehistorycznych. Dla wszystkich epok niezmienne pozostaje jednak to, aby po prostu podtrzymać swoją egzystencję i naturalny światopogląd.

Gatunek „Nie umarłem w 27 urodziny” nie jest jednoznaczny. Rohnka zgrabnie połączył elementy obyczajowe z wątkami komediowymi. Humorystyczne dialogi oraz ironiczne zabarwienie wielu scen brawurowo uzupełniają się z poważną nutą refleksji. Ponadto można wskazać dwa momenty, w których gatunek utworu ulega kolejnemu przeobrażeniu. Nie zdradzając zbyt wiele, stwierdzę jedynie, że motyw z nożem dostarcza niespodziewanego skoku napięcia niczym w rasowym thrillerze, trzeci akt powieści natomiast to obranie przez debiutującego pisarza kierunku rodem z opowieści fantastycznych. Zapewne nie każdemu czytelnikowi takie rozwiązania się spodobają, niemniej chęci urozmaicenia nastroju odmówić autorowi nie sposób.

Podczas lektury rodzi się wiele skojarzeń z popkulturą, obszarami filozofii. Świetny fragment z opisem lustra przywodzi na myśl jedną z teorii Lacana, a w innym momencie powieści Rohnka kapitalnie odniósł się do powszechnie znanego utworu rockowego zespołu Perfect. Jest również scena bilardowa, która przypomniała mi rewelacyjny dialog przy stole z bilami prowadzony przez mistrzów Andrzeja Łapickiego i Gustawa Holoubka. Nie można również zapomnieć o tym, że autor książki potrafi znakomicie zbudować narrację wokół motywów czy miejsc zupełnie prozaicznych, jak choćby z toaletą w pociągu. Z niektórych jednak można było wycisnąć jeszcze więcej i po skończeniu danego rozdziału pozostało uczucie lekkiego niedosytu. Przykładowo w przypadku sceny w autobusie i kwestii zachowań pasażerów.

Pomimo dość krytycznego stosunku do swojego pokolenia, który przejawia narrator, można stwierdzić również, że Rohnka ostrzega przed operowaniem stereotypami. Piwko w plenerze, pizza na obiad czy pochodzenie niektórych postaci ze środowiska osób, których zachowania powszechnie są określane jako odstępujące od normy (by nie mówić jako patologicznych),to jednak żadne wskazówki dla tego, jak postrzegać i oceniać danych ludzi. Łatwo jest skrytykować poszczególną grupę społeczną, lecz Rohnka dowodzi, że w każdym pokoleniu, nawet w niższych klasach społecznych, nie brakuje osób skłonnych do (auto)refleksji i wykazujących wysoki poziom intelektualny. Poza tym bardzo ważną wypowiedzią, która posłuży w niniejszej recenzji jako cytat, jest: „Rośnie świadomość społeczeństwa”. Kluczowe pojęcie: Świadomość. Bardzo często bowiem problem nie leży w kwestii domniemanego braku kompetencji, nieodpowiedniego poziomu wrażliwości czy inteligencji wśród młodych pokoleń, lecz nieświadomości, że dane rzeczy istnieją. Recepta jest bardzo prosta. Wystarczy je po prostu pokazać.

W powieści dostrzegam jeszcze jeden niezwykle istotny motyw, a mianowicie rozmowy między ludźmi. Rohnka pisze: „Kto pierwszy, ten lepszy, a drugi musi udawać zainteresowanego”. Jakże trafne spostrzeżenie! Nie ukrywam, że bardzo często obserwuję niewinne, zwyczajne scenki w sferze publicznej, w których dyskusja przebiega tylko na pozór. Rozmówcy kreują wrażenie iluzji prowadzonej konwersacji. Jedna osoba o czymś opowiada, a druga tylko czeka z półotwartymi ustami na koniec wątku lub moment dłuższej pauzy, aby móc rozpocząć swoją narrację. Bez wykazania większego zainteresowania tym, co przed chwilą z niemałą ekscytacją i zaangażowaniem powiedział rozmówca.

Czy „Nie umarłem w 27 urodziny” posiada mankamenty? Cóż, nawet „Ojciec chrzestny” ma słabsze strony. Nie inaczej w przypadku dzieła Rohnki. Nie uważam jednak za nie literówek czy innych potknięć językowych. Z autopsji wiem, że to po prostu normalne i w bardzo wielu książkach się przytrafiają. Pewnych rzeczy zwyczajnie nie sposób uniknąć. Literówka czy błąd interpunkcyjny są jednymi z nich i czasami trzeba to po prostu zaakceptować, choć (również z autopsji) wiem doskonale, iż niekoniecznie musi przyjść to łatwo. Za taki faktyczny mankament omawianej powieści mogę jednak uznać zbyt duże podobieństwo pomiędzy niektórymi postaciami. O ile świetnie się bawiłem w towarzystwie Seweryna, tak zbyt podobny do niego na poziomie czysto charakterologicznym wydał mi się Fabian. Trochę szaro, bez wyrazu prezentują się również postaci graniczące pomiędzy obecnością na drugim planie a pełnieniem roli epizodycznej. Brakowało mi również wyrazistej, kobiecej postaci (i nie mówię o obraniu na skutek jej wprowadzenia melodramatycznego kierunku – absolutnie),choć na niedługi czas do takiej roli szykowana była siostra Fabiana. Nie mam także przekonania odnośnie do ostatnich kilkudziesięciu stron powieści. Z jednej strony tak gwałtowna i zaskakująca zmiana narracji, wprowadzenie elementów nadprzyrodzonych i przeobrażenie naturalistycznej historii w opowieść iście surrealistyczną może się podobać, a bezsprzecznie wiele satysfakcji dostarczy zabawa w odgadywanie symboli i interpretowanie zachowań oraz wypowiedzi poszczególnej ryby. Z drugiej udział mieszkańców rzek i jezior wydaje się zanadto rozbudowany. Dialogi są przeciągnięte. W generalnym ujęciu zabieg ten przypomina nieco rozwiązanie z filmu „Piętno śmierci”, gdzie w podobny sposób doszło do zmiany narracji. U mistrza Kurosawy było to jednak uzasadnione wyraźnym punktem zwrotnym i wydarzeniem dramatycznym. U Rohnki takiego umotywowania dla niespodziewanego, lecz zarazem ryzykownego, ruchu niestety brakuje. A na pewno za lekkie rozczarowanie uznaję ostatnie zdanie powieści. Powód jest bardzo prosty. Kilkanaście minut wcześniej pomyślałem o słynnej maksymie, zgodnie z którą dzieci i ryby głosu nie mają. Odczułem mały zawód, że tak bezpośrednio, wręcz dosłownie odniósł się do niego autor książki.

Są to jednak mankamenty właściwie nieliczne. Zalet bowiem jest zdecydowanie więcej i po dwumiesięcznej przygodzie z Balzakiem spotkanie z powieścią Rohnki pozwoliło mi się na utrzymanie relacji z literaturą głęboką, pełną wrażliwości, inteligentnych spostrzeżeń oraz wielu ważnych, słusznie postawionych pytań. Na tym też polega kunszt Rohnki – znalazł idealny balans pomiędzy dzieleniem się wnioskami i formułowaniem tez a tylko zadawaniem pytań i przekazaniem pałeczki czytelnikowi. Jest jeszcze jedna istotna kwestia, a mianowicie warunki atmosferyczne, które kapitalnie dopełniają nierzadko posępny nastrój powieści i wpisują się w skrupulatnie opisywany, często także stosunkowo intymny, świat.

„Nie umarłem w 27 urodziny” to bardzo dojrzały, przemyślany i gęsty od refleksji prowokujących do dyskusji i własnych rozważań debiut literacki Stanisława Rohnki. Autor przygotował powieść, która inspiruje do myślenia. Stanowi ona gruntowny portret pokolenia i ważny komentarz społeczny. Rohnka zasługuje na ogromne słowa uznania. Muszę przyznać, że kilka minionych dni było dla mnie czasem niezwykle rozwijającym. Autor napisał dzieło, do którego będę powracać – z chęcią odświeżenia danych przemyśleń, dzięki którym będę mógł postarać się wyciągnąć własne wnioski.

Na sam koniec pozostaje mi po prostu pogratulować – dojrzałego pióra, bogatego słownictwa, ale również zdolności do budowania bardzo naturalnych, autentycznych wypowiedzi. Będę wyczekiwać kolejnych utworów i pielęgnować w sobie nadzieję, że nazwisko Stanisława Rohnki usłyszymy jeszcze niejednokrotnie. Gratulacje i cieszę się ze spotkania z „Nie umarłem w 27 urodziny”. Ach, i jeszcze jedno... Samemu bym się wybrał na piwko z przystępującym do analizy Sewerynem.

Debiutancki utwór Stanisława Rohnki to intrygująca, prowokująca do dyskusji i refleksji pozycja, którą ze względu na lekki styl autora i jego niemałą swobodę w operowaniu słownictwem czyta się bardzo płynnie. Nie jest to tak oczywiste, mając na uwadze, że niemal na każdej stronie czeka na czytelnika mnóstwo rozważań i wniosków, które tworzą ogólną bardzo wnikliwą analizę...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1
1

Na półkach:

W życiu często jest tak, że pokolenie stopniowo zastępujące swoich poprzedników, przejmujące ich miejsce, pozostaje zagadką dla tych wcześniej zajmujących scenę. Dlaczego tak się dzieje? Przecież jest wiele punktów wspólnych, obszar działania, dziedzictwo historyczne, zagadnienia egzystencjalne. A jednak różnice pokoleniowe czasem utrudniają porozumienie pomiędzy uczestnikami tej zmiany warty. Tym ciekawsza staje się możliwość wglądu w światopogląd, punkt widzenia, nadchodzącego pokolenia.

Powieść Stanisława Rohnki „Nie umarłem w 27 urodziny” daje taką szansę. Bohater powieści podróżując przez codzienne życie, odkrywa przed czytelnikiem swoje reakcje, przemyślenia i emocje związane z aktywnością w rzeczywistości, w którą przyszło mu wkraczać. Świat bohatera jest jeszcze pełen chaosu, los jeszcze nie rozdał wszystkich kart, ściera się ze sobą wiele ewentualności. Podczas hulaszczych spotkań z przyjaciółmi dochodzi do banalnych konfliktów, które mieszają się z iście filozoficznymi refleksjami, podsycanymi alkoholem i młodzieńczym entuzjazmem. Momentami przemyślenia bohatera przekształcają się w traktat o samotności w tłumie, w dywagacje o relacjach międzyludzkich wzmacnianych technologiczną stymulacją, o bombardowaniu informacją, która zamiast przybliżać, oddala.

Z mojego punktu widzenia najciekawsze w powieści są właśnie te refleksje bohatera, dotyczące wpływu rewolucji technologicznej na codzienne życie, na zachowania zwykłych ludzi. Jacek Dukaj w pracy „Po Piśmie” wieszczy koniec cywilizacji słowa pisanego i nadchodzącą erę post piśmienną. Byłem ciekaw punktu widzenia autora omawianej powieści w tej materii. W jakimś stopniu odpowiedzią na te dylematy jest właśnie sama powieść, a więc wiara Rohnki w potencjał słowa pisanego i być może, szansę na zachowanie enklaw, w których literatura nadal będzie rozpalała wyobraźnię i wywoływała wzruszenia i emocje. To daje pewną nadzieję, że ten środek wyrazu, może odstający od trendów wymuszanych przez nowe technologie, mimo swej staromodnej formy, przetrwa i wciąż będzie polem komunikacji międzyludzkiej.

Interesujące w powieści są przemyślenia dotyczące zawodowych relacji w świecie korporacyjnym. Autor, jako indywidualista niespecjalnie odnajduje się jako trybik wielkiej machiny. Ulega reżymowi, wchodzi w zależności hierarchii firmy, ale czytelnik podświadomie czuje bunt wzbierający gdzieś na dnie duszy bohatera. To nie będzie wzorowy pracownik, nie podąży śladem ścigających się szczurów. Znaczący jest fragment, w którym bohater, będąc w trybach korporacyjnych absurdów, próbuje zagospodarować marnowany przez proceduralne dziury systemu czas, śledząc na Google Maps przebieg rzek. Myślę, że dla czytelników obcujących na co dzień z realiami wielkich koncernów będzie to znajomy obrazek.

Oś fabularna powieści obraca się wokół intensywnych imprez alkoholowych, tak charakterystycznych dla ludzi na pograniczu młodości i dorosłości. Wydarzenia te są pretekstem do obserwacji zachowań i przemyśleń, sprowokowanych gwałtownymi sytuacjami towarzyszącymi beztroskim balangom. Reakcje bohaterów, często nieracjonalne, wzmocnione spożytymi procentami, stawiają ich czasem na krawędzi, z ryzykiem utraty życia włącznie. Agresywny styl bycia, wyzwania rzucane całemu światu, to kwintesencja młodości, wtedy to z bezosobowego tłumu wyłaniają się jednostki wybitne, ponadprzeciętnie inteligentne, czy po prostu dominujące nad słabszymi. To jest naturalny proces kształtowania społecznego. Zaawansowany wiekiem czytelnik może tylko pokiwać ze zrozumieniem głową, czerpiąc z bukłaka własnych doświadczeń życiowych.

Tytuł powieści nawiązuje do słynnego „klubu 27”, czyli do grupy twórców z kręgu kultury masowej, którzy zmarli w wieku 27 lat, czyli między innymi Jimiego Hendrixa, Janis Joplin, czy Kurta Cobaina. Od lat trwa dyskusja nad symboliką tego wieku. Czy przeżycie tych 10 000 dni doprowadza niektórych na granicę smugi cienia? Czy autor w ten sposób zwraca uwagę na niebezpiecznie intensywne życie młodego pokolenia? I czy przygody bohaterów powieści są jakoś wyjątkowe na tle życiorysów ich poprzedników? Próba odpowiedzi na te pytania może być interesującym wyzwaniem intelektualnym dla czytelników.

W życiu często jest tak, że pokolenie stopniowo zastępujące swoich poprzedników, przejmujące ich miejsce, pozostaje zagadką dla tych wcześniej zajmujących scenę. Dlaczego tak się dzieje? Przecież jest wiele punktów wspólnych, obszar działania, dziedzictwo historyczne, zagadnienia egzystencjalne. A jednak różnice pokoleniowe czasem utrudniają porozumienie pomiędzy...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1
1

Na półkach:

Dobrze się czyta, interesujące rozważania. o współczesnym świecie.

Dobrze się czyta, interesujące rozważania. o współczesnym świecie.

Pokaż mimo to

avatar
886
123

Na półkach:

Fajny debiut, dobrze oddaje życie młodych ludzi, albo przynajmniej ja podobnie to widzę. Książka wygrywa plebiscyt na najwięcej scen sikania w historii literatury.

Fajny debiut, dobrze oddaje życie młodych ludzi, albo przynajmniej ja podobnie to widzę. Książka wygrywa plebiscyt na najwięcej scen sikania w historii literatury.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    9
  • Chcę przeczytać
    7
  • Posiadam
    1
  • Nowości 2023
    1

Cytaty

Więcej
Stanisław Rohnka Nie umarłem w 27 urodziny Zobacz więcej
Stanisław Rohnka Nie umarłem w 27 urodziny Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także