Pośród wszystkich książek z wątkiem muzycznym, a jak wiecie, przeczytałam ich trochę, seria #sundance autorstwa Hermii Stone zajmuje wysoką pozycję w moim osobistym rankingu.
Kiedy dwa lata temu trafiłam na "Joy" i "Dię" nie sądziłam, że tak mocno zwiąże się z ich bohaterami. Pod niepozornymi okładkami kryją się niezwykle emocjonujące historie bohaterów związanych z zespołem rockowym Sundance.
Trzecia część serii, "Max", to kontynuacja losów członków zespołu. W każdej części kolejni bohaterowie są wysuwani na pierwszy plan.
Kiedyś napisałam, że książki Hermii Stone są magiczne. Jest w nich magia zwana muzyką. I nie jest to związane tylko z tym, że są to książki z wątkiem muzycznym. To słowa autorki są niczym muzyka. Jeżeli się w nie wsłuchać, można usłyszeć o czym śpiewają dusze bohaterów. Niewątpliwie ma na to wpływ otwarty styl pisania autorki, dający pole do popisu wyobraźni czytelnika.
Od pierwszej książki pokochałam Johna, solistę zespołu Sundance. Jest to postać niewątpliwie interesująca w swojej złożoności i pokręconości. Wiecie, niegrzecznych chłopców kocha się najbardziej 😉
I choć jak sama nazwa wskazuje, trzecia część jest o innym bohaterze, to bardzo dziękuję Hermii, że było w niej też dużo Johna, takiego jakiego polubiłam w pierwszej części, zagubionego i rozchwianego. Taki był przez większość książki, ale to, co zrobił na koniec, rozwaliło mnie kompletnie i utwierdziło w przekonaniu, że warto było na to czekać, na to zakończenie.
Dobra, koniec już zachwytów nad moim ulubieńcem. W końcu to Max i Robin grają tu pierwsze skrzypce. Nowy perkusista zespołu i fotografka, dwójka ze wspólną tajemniczą przeszłością. Czy miłość można nosić w sercu latami w oczekiwaniu na tę właściwą osobę? Autorka dowodzi, że tak 💞
"Max" to też pewnego rodzaju podsumowanie całej serii, ale mam nadzieję, że nie definitywne zakończenie. Chciałabym o tych bohaterach czytać dalej i nie wychodzić z ich świata. Za bardzo przypadł mi do gustu 💞🎶

Pośród wszystkich książek z wątkiem muzycznym, a jak wiecie, przeczytałam ich trochę, seria #sundance autorstwa Hermii Stone zajmuje wysoką pozycję w moim osobistym rankingu.
Kiedy dwa lata temu trafiłam na "Joy" i "Dię" nie sądziłam, że tak mocno zwiąże się z ich bohaterami. Pod niepozornymi okładkami kryją się niezwykle emocjonujące historie bohaterów związanych z...

To już trzecie spotkanie z zespołem Sundance, i muszę przyznać że równie interesujące jak poprzednie. Książkę się szybko czyta, można się pośmiać i podczas czytania spotykamy się ze starymi bohaterami i ich problemami oraz poznajemy nowe. Jedyny minus to, fakt że już skończyło się czytać.
Tu apel do autorki - proszę Pani proszę o więcej.

To już trzecie spotkanie z zespołem Sundance, i muszę przyznać że równie interesujące jak poprzednie. Książkę się szybko czyta, można się pośmiać i podczas czytania spotykamy się ze starymi bohaterami i ich problemami oraz poznajemy nowe. Jedyny minus to, fakt że już skończyło się czytać.
Tu apel do autorki - proszę Pani proszę o więcej.