Dzień Armagedonu. Bitwa Jutlandzka

Okładka książki Dzień Armagedonu. Bitwa Jutlandzka Wojciech Włódarczak
Okładka książki Dzień Armagedonu. Bitwa Jutlandzka
Wojciech Włódarczak Wydawnictwo: Oficyna Wydawnicza Finna Seria: Seria z kotwiczką [FINNA] historia
256 str. 4 godz. 16 min.
Kategoria:
historia
Seria:
Seria z kotwiczką [FINNA]
Wydawnictwo:
Oficyna Wydawnicza Finna
Data wydania:
2021-05-25
Data 1. wyd. pol.:
2021-05-25
Liczba stron:
256
Czas czytania
4 godz. 16 min.
Język:
polski
ISBN:
9788366649521
Tagi:
Historia I wojna światowa Okręty Bitwa jutlandzka Bitwa morska
Średnia ocen

8,1 8,1 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
8,1 / 10
27 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
171
165

Na półkach:

Ode mnie 6/10.
Książka na pewno dobrze napisana pod względem merytorycznym, nie jestem jakiś wielkim miłośnikiem bitew morskich, ale historia mnie wciągnęła. Polecam cytat z Churchilla dotyczący tradycji floty: "Rum, pedalstwo i chłosta", a także łamacz językowy: Firth of Forth.
To, czego nie mogę zaakceptować (i być może autor nie miał tutaj możliwości interwencji),to niezliczone błędy interpunkcyjne, literówki, a nawet powtórzone dwukrotnie słowo pod rząd w jednym zdaniu (coś, co każdy Word wychwyci). Niepojęte....

Ode mnie 6/10.
Książka na pewno dobrze napisana pod względem merytorycznym, nie jestem jakiś wielkim miłośnikiem bitew morskich, ale historia mnie wciągnęła. Polecam cytat z Churchilla dotyczący tradycji floty: "Rum, pedalstwo i chłosta", a także łamacz językowy: Firth of Forth.
To, czego nie mogę zaakceptować (i być może autor nie miał tutaj możliwości interwencji),to...

więcej Pokaż mimo to

avatar
197
180

Na półkach: ,

Nie jest to studium analityczne bitwy lecz świetnie i z polotem napisana powieść zawierająca wszystkie cechy dokumentu historycznego. Gorąco polecam!

Nie jest to studium analityczne bitwy lecz świetnie i z polotem napisana powieść zawierająca wszystkie cechy dokumentu historycznego. Gorąco polecam!

Pokaż mimo to

avatar
261
214

Na półkach: , , ,

Bardzo dobra książka.
W logiczny, spójny oraz ciekawy sposób opisała największą bitwę morską I wojny światowej, którą stoczyły siły Wielkiej Brytanii oraz Niemiec.
Autor jasno przedstawia przygotowania obu państw do wojny na morzach, budowę floty kajzera oraz pojawienie się drednotów, zbudowanych przez Brytyjczyków. Opisuje też pierwsze starcia na morzach, których kulminacyjnym punktem była bitwa Jutlandzka. Przebieg bitwy opisany został szczegółowo. Autor przytacza sporo cytatów i wspomnień marynarzy.
Brakuje troszeczkę map, które ułatwiłyby wizualizację położenia poszczególnych okrętów lub ich zgrupowań w poszczególnych fazach bitwy (tu przydał się Internet). Dużym plusem są zdjęcia i obrazy przedstawiające okręty biorące udział w bitwie.
Książkę polecam osobom interesującym się historia I wojny światowej oraz pasjonatów okrętów i bitew morskich.

Bardzo dobra książka.
W logiczny, spójny oraz ciekawy sposób opisała największą bitwę morską I wojny światowej, którą stoczyły siły Wielkiej Brytanii oraz Niemiec.
Autor jasno przedstawia przygotowania obu państw do wojny na morzach, budowę floty kajzera oraz pojawienie się drednotów, zbudowanych przez Brytyjczyków. Opisuje też pierwsze starcia na morzach, których...

więcej Pokaż mimo to

avatar
3058
484

Na półkach: , , , , , ,

Nie jestem jakimś tam wybitnym znawcą Wielkiej Wojny, ale według mnie jest to bardzo dobra książka. Omawia nie tylko Bitwę Jutlandzką, ale również wcześniejsze bitwy - Helgoland czy Dogger Bank.
Bardzo dobrze dobrane źródła. Tytułowa bitwa bardzo dokładnie opisana, faza po fazie. Znajdziemy tu również "przepychanki" pobitewne o tytuł zwycięzcy. A także niezłe własne podsumowanie autora.
Gorąco polecam fanom marynistyki i historii
Kibicuję autorowi, w końcu to jego debiut.

Nie jestem jakimś tam wybitnym znawcą Wielkiej Wojny, ale według mnie jest to bardzo dobra książka. Omawia nie tylko Bitwę Jutlandzką, ale również wcześniejsze bitwy - Helgoland czy Dogger Bank.
Bardzo dobrze dobrane źródła. Tytułowa bitwa bardzo dokładnie opisana, faza po fazie. Znajdziemy tu również "przepychanki" pobitewne o tytuł zwycięzcy. A także niezłe własne...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1160
939

Na półkach: , , ,

„Wszystko na dobrej drodze”
Wydanie książki Wojciecha Włódarczyka „Dzień Armagedonu. Bitwa Jutlandzka” było szeroko reklamowane. Autora tytułowano następcą takich legend jak Zbigniew Flisowski, czy Jerzy Pertek. Postanowiłem sprawdzić te zapowiedzi, bowiem brak dwóch Panów, których nazwiska padły powyżej, jest w literaturze poświęconej morzu niepowetowaną stratą.
Zanim jednak przejdziemy do tekstu, muszę pochwalić wydawnictwo za efektowną okładkę publikacji. Jest ona wynikiem współpracy z producentem gier. Grafika na twardej lakierowanej okładce przyciąga oko i jest jedną z lepszych w tej serii. Jeżeli do tego dodamy starannie dobraną kolorystycznie i rozmiarowo czcionkę tytułową, to widać, że ktoś się napracował nad efektem końcowym. Całość jest szyta i na przyzwoitym papierze. W środku znajdziemy kilkadziesiąt fotografii (głównie sylwetki okrętów) na kredowym papierze. Czcionka duża, nie męczy oczu.
Przypisy (głównie odnośniki do źródeł) pod tekstem. Co ciekawe brak zawartej bibliografii w książce.
Wracając do tekstu. Autor pisze wciągająco. Jesteśmy zaznajamiani ze wszystkimi przyczynami i wydarzeniami, które doprowadziły do słynnej bitwy. Często możemy napotkać relacje świadków tamtych czasów. To podkręca spiralę ciekawości. Jednocześnie wchodząc w szczegóły techniczne, pisarz nie używa dział ciężkiego kalibru i nawet laik jest wstanie wszystko zrozumieć. Ta lekkość pióra to ważna zaleta, bo zdobytą wiedzę trzeba umieć przekazać. Wojciech Włódarczak nie ma z tym żadnego problemu. Obawiałem się, że przebieg bitwy, bez map (do jakich przyzwyczaił nas Zbigniew Flisowski w swojej „Burzy nad Pacyfikiem”) będzie trudny go ogarnięcia. Myliłem się, autor „rozrysował” to słowami na tyle wyraźne, że owe mapy stały się zbędne. Chociaż nie ukrywam, że przydałby się. Po zakończeniu bitwy, dostajemy solidną analizę i podsumowanie. Część w postaci przejrzystych tabel. Ten fragment książki rzucił nowe światło, na wiele mitów narosłych wokół starcia. Nie jestem w stanie ocenić publikacji pod względem merytorycznym. W stosunku do autora mam zbyt małą wiedzę.
Podsumowując, nie jest to poziom Zbigniewa Flisowaskiego, ale niewiele do jego osiągnięcia niewiele brakuje. „Dzień Armagedonu” to znakomicie i z werwą opowiedziana historia, którą mogą przeczytać wszyscy. Ze swej strony gorąco zachęcam.

„Wszystko na dobrej drodze”
Wydanie książki Wojciecha Włódarczyka „Dzień Armagedonu. Bitwa Jutlandzka” było szeroko reklamowane. Autora tytułowano następcą takich legend jak Zbigniew Flisowski, czy Jerzy Pertek. Postanowiłem sprawdzić te zapowiedzi, bowiem brak dwóch Panów, których nazwiska padły powyżej, jest w literaturze poświęconej morzu niepowetowaną stratą.
Zanim...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1
1

Na półkach:

Książka rewelacyjna. Może sam opis bitwy ciut chaotyczny, za to wszystkie podsumowania po bitewne rewelacja. Dają dużo do myślenia.

Książka rewelacyjna. Może sam opis bitwy ciut chaotyczny, za to wszystkie podsumowania po bitewne rewelacja. Dają dużo do myślenia.

Pokaż mimo to

avatar
476
475

Na półkach:

„Nigdy nie było dobrej wojny i złego pokoju”


Benjamin Franklin






Zawsze zastanawiałam się dlaczego I wojna światowa jest traktowana tak po macoszemu. Niby się o niej mówi w podręcznikach, niby jest w programie nauczania, ale te wszystkie informacje są takie okrojone, miałkie i nijakie. W sumie co przeciętny Polak wie o tym konflikcie? Zabili Ferdynanda i... I generalnie to tyle... A i jeszcze, że to było pretekstem do wybuchu wojny. Kiedyś widziałam program w tv chłopak z mikrofonem pytał przechodniów co wiedzą o konflikcie z 1914 roku. Większość odpowiedzi była w stylu eee... no.... zabili księcia Ferdynanda... Co ciekawe nikt nie potrafił określić skąd był i dlaczego zginął.




Rynek wydawniczy, również nie poświęca temu tematowi wielu dzieł. O II wojnie światowej napisano wiele zwłaszcza o holokauście, który dziś Żydzi wykorzystują przeciwko nam Polakom. Nikt się nigdy nie zastanawia, czy może drugi konflikt ma coś wspólnego z pierwszym? Może należałoby połączyć te dwa tematy... Państwa centralne przegrały ten spór, Austro – Węgry wprawdzie podczas II wojny już nie były jednym państwem, ale Niemcy... Myślę, że ich żal po przegranym konflikcie mógł mieć wpływ na kolejne wydarzenia. Kongres Wiedeński z roku 1814 niestety całkowicie określił ówczesny podział Europy. Pominął on dążenie narodów do samostanowienia i wolności, Święte Przymierze postarało się o całkowitą izolacje Francji, która miała inne zdanie. To właśnie z Francji wypływały wtedy wszelkie prądy nacjonalistyczne oraz rewolucyjne. Niestety między mocarstwami europejskimi dochodziło coraz częściej do konfliktów, nieporozumień i różnicy zdań. Całkowite zjednoczenie Włoch i Niemiec udowodniło bardzo szybko, że pokój między czterema światowymi mocarstwami jest całkowitym kłamstwem.


Imperializm spowodował, że bardzo duże zwiększenie współzawodnictwa między państwami Europy. Każde z nich dążyło do zaspokojenia swoich potrzeb i interesów. Francja, Niemcy oraz Wielka Brytania bardzo mocno potrzebowały zamorskich rynków na, których będą mogły handlować swoimi towarami. Nastąpiła wielka rewolucja przemysłowa i towarów było tak dużo, że wywóz ich oraz sprzedaż w Afryce, Azji i Oceanii był priorytetem. Oczywiście I wojna nie była spowodowana tylko chęcią ekspansji i dorobku. Główny problem między innymi to istnienie dwóch sojuszy, Trójporozumienia i Trójprzymierza. Tutaj wśród przyczyn należy również wymienić naruszenie Świętego Przymierza, które powstało przez zjednoczenie Włoch i Niemiec, również utrata przez Francję Alzacji i Lotaryngii na rzecz Niemiec był jednym z powodów. Dużą rolę odegrała również rywalizacja Austro – Węgier i Rosji o wpływy na Morzu Czarnym, oraz rozpad dynastii na rzecz sojuszów polityczno – militarnych. Zamach na Franciszka Ferdynanda w Sarajewie był tylko pretekstem do wywołania większego konfliktu.


Walka między Ententą a Państwami Centralnymi przeniosła się z lądu na morza. Nikt nie chciał odpuścić, dominacja na świecie i w regionie była priorytetem dla wszystkich. Jedną z ważniejszych bitew stoczonych podczas I wojny światowej była Bitwa Jutlandzka. Niestety po przejrzeniu podręczników do historii, szczerze mówiąc nic nie znalazłam konkretnego w tym temacie.


Do bitwy Jutlandzkiej musiało dojść. Panowanie na morzu było ważne zarówno dla jednej jak i drugiej strony. Była to tylko kwestia czasu kiedy dwie ogromne floty spotkają się, aby ustalić kto będzie rządził, i panował na zimnych wodach Morza Północnego. Oczywiście żadna ze stron nie chciała dopuścić do zniszczenia swoich kosztownych okrętów. 246 okrętów... Świat nigdy później nie widział tylu pancerników w żadnej kolejnej bitwie. Wielka Brytania w tamtym czasie posiadała wiele zamorskich kolonii i była uzależniona od dostaw z nich. Nie mogła pozwolić na to, aby inny kraj przejął dominację na wodach, które Royal Navy były potrzebne do dalszego utrzymania swojej potęgi. Niemcy miały nadzieję, że przystępując do wojny wywalczą sobie miejsce w kolonialnym rozdaniu kart, a mógł im to zapewnić tylko i wyłącznie dostęp do Atlantyku. Najsławniejszym wśród pancerników po stronie niemieckiej był SMS „Schleswig – Holstein”. Zapewne wielu słyszało tę nazwę. Był to jedyny tej klasy okręt, który Ententa pozwoliła zachować Niemcom po Wielkiej Wojnie. Być może nie wielu o tym wie ale ten okręt był jednostką, która rozpoczęła kolejny wielki konflikt w Europie i na świecie.


Starcie dwóch wielkich krajów trwało całe popołudnie 31 maja 1916 roku. Morze Północne stało się masowym grobem dla ponad 8500 marynarzy z obu stron. Na dnie tego zbiornika spoczęło wtedy 11 okrętów niemieckich i 14 brytyjskich. Bitwa Jutlandzka choć tak krwawa i ogromna nie przyniosła, jednak jednogłośnego rostrzygnięcia. Niemcy zostali zmuszenie do powrotu do wojny podwodnej, Royal Navy ogromnym kosztem i z wielkim trudem zachowało panowanie na morzu.




Pan Wojciech Włódarczak w swej pozycji Dzień Armagedonu. Bitwa Jutlandzka z największą dokładnością opisuje wydarzenia, które doprowadziły do tego konfliktu jak i przebieg samej bitwy. Niezwykle szczegółowa, zawierająca wspaniałe zdjęcia, najważniejsze daty i niezapomniane nazwiska. Pozwala czytelnikowi na bardzo obszerne zapoznanie się z ważnym, ale z jakiegoś powodu bardzo mocno okrojonym przez historyków i wydawnictwa tematem. Bardzo ciekawa i godna uwagi jest część poświęcona wydarzeniom po bitwie, wykresy i tabele pozwalają na dokładne zapoznanie się z ostatecznymi liczbami strat i ofiar.


Osobista refleksja


Przyznam szczerze, że bitwy I wojny światowej nigdy nie były jakoś szczególnie dla mnie interesujące. W ogóle cała ta wojna była przeze mnie traktowana wybiórczo, być może dlatego, że zawsze mi się wydawało, że nie dotyczy do końca nas Polaków. Z biegiem czasu kiedy zaczęłam więcej czytać zauważyłam, że obie wojny zarówno I jak i II w jakiś sposób się łączą. Zastanawiałam się skoro tak naprawdę obie mają jakiś wspólny mianownik dlaczego nie rozpatruje się ich razem? Książka Pana Włodarczyka podczas czytania wywołała u mnie refleksję... Zastanawiałam się jak to jest, że Brytyjczycy w tamtym momencie zachowali swoją potęgę, a później mimo przegranej Niemiec w 1945 roku jednak pożegnały się ze swoją wielkością oddając pole do dziś Niemcom.


Gdy kończyłam czytać tę pozycję, pomyślałam sobie (nie zrozumcie mnie źle) to była „wspaniała” bitwa. Nie pomyślałam tak oczywiście ze względu na to, że nie żal mi ofiar, bo naprawdę te tysiące, które zginęły to wielka katastrofa. Pomyślałam tak, ponieważ sam rozmach, przygotowanie, ilość okrętów i plany zrobiły na mnie wrażenie. Nie rozumiem, dlaczego bitwa ta jest tak bardzo pomijana podczas lekcji historii... Tym bardziej że mimo teoretycznej wygranej Wielkiej Brytanii wtedy... Oraz zwycięstwa Aliantów podczas II wojny to Niemcy dziś są potęgą. Moja refleksja również dotyczyła tego, że pycha, chciwość, chęć władzy i dominacji, a także pieniądze ostatecznie i tak doprowadziły do tego, że pomimo zwycięstw w obu wojnach to nie wygrani rozdają dziś karty.


Pozycję Dzień Armagedonu. Bitwa Jutlandzka polecam wszystkim z całego serca. Żeby tworzyć przyszłość, należy rozumieć przeszłość i wyciągać z niej wnioski. Niestety my Polacy, a także inne narody nie uczymy się na błędach... Być może kiedyś nas to zgubi. By tworzyć silne, wolne państwo musimy powrócić do przeszłości, książka Pana Włódarczyka z całą pewnością jest pozycją, z której każdy powinien wyciągnąć wnioski dla przyszłości.

„Nigdy nie było dobrej wojny i złego pokoju”


Benjamin Franklin






Zawsze zastanawiałam się dlaczego I wojna światowa jest traktowana tak po macoszemu. Niby się o niej mówi w podręcznikach, niby jest w programie nauczania, ale te wszystkie informacje są takie okrojone, miałkie i nijakie. W sumie co przeciętny Polak wie o tym konflikcie? Zabili Ferdynanda i... I...

więcej Pokaż mimo to

avatar
199
196

Na półkach:

„Der Tag” czy „Armagedon”?

„Śmiertelna bitwa między Kaiserliche Marine a Royal Navy trwała dopiero kilkanaście minut, ale jej intensywność zadziwiła wszystkich oficerów obu walczących stron. Jeden z brytyjskich marynarzy wspominał później, że determinacja artylerzystów i częstotliwość ognia wskazywała, że „już wkrótce zdarzy się coś wielkiego”. O godzinie 16.03 faktycznie zdarzyło się coś wielkiego, a zarazem dramatycznego” (s.118)

✅ Stoczona 31 maja i 1 czerwca 1916 r., bitwa morska pomiędzy niemiecką Kaiserliche Marine oraz brytyjską Royal Navy, miała zadecydować o panowaniu nad morzami i ocenami. Na wynik tego niezwykłego pojedynku, czekał z niecierpliwością cały ówczesny świat. Przed bitwą, przyszłe morskie starcie dwóch państw, było określane przez Niemców jako „Der Tag”, natomiast Brytyjczycy ochrzcili je mianem „Armagedonu”. Gdy w końcu doszło do „Dnia Armagedonu”, odpowiedź na to kto zwyciężył, a kto przegrał, okazała się nie być tak oczywista.

✅ „Dzień Armagedonu. Bitwa jutlandzka” to pierwsza wydana książka Wojciecha Włódarczaka, studenta historii i prawa na UAM w Poznaniu, oraz autora bloga Burzliwe morza XX wieku. Od pierwszych stron książki, można „wyczuć”, że autor z dużym zaangażowaniem i pasją opowiada o dziejach największego morskiego pojedynku Wielkiej Wojny. Włódarczak, prezentuje nie tylko stricte militarny opis rozegranej 105 lat temu bitwy, ale również przedstawia jej szerokie tło polityczne, społeczne oraz gospodarcze. Sporą część narracji, zajmuje także przedstawienie głównych „dramatis personae” obu stron konfliktu, poczynając od najwyższych rangą admirałów, a kończąc na szeregowych marynarzach czy palaczach w kotłowniach okrętów. Wykorzystując w swojej pracy wspomnienia, które pozostawiali po sobie uczestnicy bitwy, autorowi udaje się doskonale pokazać intensywność starcia, które miało miejsce wiosną 1916 r. na Morzu Północnym.

✅ „Dzień Armagedonu” składa się z trzy części. Pierwsza z nich pt. „Ku Armagedonowi” można określić mianem obszernego prologu. Czytelnikowi zostaje przedstawiona historia powstania obu flot, wyszkolenia załóg, stosowanej taktyki oraz roli jaką odgrywały Royal Navy i Kaiserliche Marine w polityce swoich państw. To również zgrabnie i przystępnie napisane, kompendium wiedzy o stosunkach brytyjsko-niemieckich w latach 1871-1916.

✅ Kolejna część pt. „Armagedon” jest szczegółowym opisem starcia dwóch flot. Narracja autora, przenosi czytelnika na mostek kapitański, gdzie były wydawane najważniejsze rozkazy, aby następnie znaleźć się na pokładzie okrętów, gdzie marynarze przygotowują kolejny pocisk do wystrzału z dział, czy wreszcie do ciasnych i gorących pomieszczeń kotłowni, gdzie palacze dają z siebie wszystko, aby osiągnąć jak największą prędkość swoich jednostek. Przedstawiony w ten sposób obraz bitwy, obejmujący swą narracją obie strony konfliktu, jest niezwykle „żywy” i interesujący. A przy tym obiektywny, bez faworyzowania jednej ze stron.

✅ Ostatnia część pracy zatytułowana „Po Armagedonie” dotyczy oceny i rozliczeń stoczonej bitwy przez admiralicję brytyjską i niemiecką, przedstawienia reakcji społeczeństw obu państw na ostateczny wynik starcia oraz ukazania przykładów propagandowego wykorzystania „zwycięstwa” przez rządy dwóch stron konfliktu. W rozdziale, zamieszczono również kilka zestawień tabelarycznych, które podsumowują wynik starcia, pod kątem straconych okrętów, uzyskanych trafień czy skuteczności artylerii brytyjskiej i niemieckiej.

✅ „Dzień Armagedonu” to bardzo dobrze napisana książka o jednej z najsłynniejszych bitew morskich w historii świata. To przystępne, konkretne i „nie przegadane” kompendium wiedzy. Praca może stanowić pierwszą publikacją, do której warto sięgnąć, aby rozpocząć samodzielne poznawanie historii bitwy jutlandzkiej. Na docenienie zasługuję także wartkość prowadzonej narracji, dzięki której publikację czyta się błyskawicznie. Jednym słowem, książkowy debiut młodego badacza z Poznania, uważam za bardzo udany i szczerze polecam zapoznanie się z jego dziełem.

🔴 „Walka była toczona na bardzo bliskim dystansie, wynoszącym zaledwie około 900 metrów. Porucznik Stephen King-Hall służący na „Southampton”, wspomina: Zanim nie zostałem oślepiony blaskiem świateł, dostrzegłem linię lekkich, szarych okrętów. Walka trwała około trzy i pół minuty w ciągu których mieliśmy straty sięgające 75 % zabitych na górnych pokładach. (…) Zasięg był zadziwiająco krótki. Nigdy w historii dwie grupy okrętów nie walczyły na tak bliskim dystansie. Nie powinno być w tej sytuacji chybionych strzałów (…),ładowanie dział wymagało obecności ludzi z krwi i kości, a krew i kości nie mogły wytrzymać silnych eksplozji” (s.155)

„Der Tag” czy „Armagedon”?

„Śmiertelna bitwa między Kaiserliche Marine a Royal Navy trwała dopiero kilkanaście minut, ale jej intensywność zadziwiła wszystkich oficerów obu walczących stron. Jeden z brytyjskich marynarzy wspominał później, że determinacja artylerzystów i częstotliwość ognia wskazywała, że „już wkrótce zdarzy się coś wielkiego”. O godzinie 16.03 faktycznie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
387
1

Na półkach:

Do książki podszedłem z dosyć sprecyzowanym zestawem oczekiwań a nawet, bądźmy szczerzy, uprzedzeń – autora znałem z facebookowych wprawek, mocno fabularyzowanych, publikowanych bez przypisów, a więc traktowanych z przymrużeniem oka - no bo jak tu oddzielić fikcję od faktów, gdzie leży granica między relacją a wyobraźnią, skąd wiedzieć, czy luki w materiale źródłowym uzupełniane są z odpowiednią dawką rezerwy, szczególnie że - trzeba przyznać - czyta się te wpisy całkiem gładko.

Zanim miałem okazję przeczytać treść książki moje obawy podsycił niefortunny dobór słów w tekście okładkowym: „bezgraniczne poświęcenie marynarzy, dla których honor był ważniejszy niż śmierć” - oho, myślę sobie, nasz młody „mind-reader” będzie snuł swą groteskową opowieść o rycerzykach językiem propagandy?
No i zawiodłem się srogo – wcale nie na książce, lecz własnych uprzedzeniach!

Najprawdopodobniej przytoczony zapis powstał w redakcji celem promocji (trzeba przyznać że swoją rolę w moim przypadku przewrotnie, jak to w bywa w reklamie, spełnił) ale autorowi należy oddać sprawiedliwość – w książce tak kontrowersyjnych sformułowań nie znajdziemy. Zachowania postaci biorących udział w opisywanych epizodach, ich postawy i motywacje są opisywane z odniesieniami do źródeł bądź przy pomocy cytatów (chociaż są tu pewne niedociągnięcia, dobrze by było podać źródło tego mocnego cytatu z Churchilla: „A cóż to za tradycje? Powiem Panom w trzech słowach: rum, pedalstwo i chłosta. Dobrego dnia, Panowie!” str. 36-37). Dodam, że w ten niewyszukany sposób młody wówczas lord admiralicji torował drogę progresywnym zmianom w warunkach bytowych załóg okrętów. Oba te „kompleksy memiczne”: tradycja silnej odwiecznie floty oraz poczucie bycia u siebie i zwartości załóg w opozycji do pruskiej dyscypliny w moim odczuciu mogły mieć niebagatelne znaczenie dla przewagi Brytyjczyków ukazanej na przestrzeni lat wojny, oprócz analizowanych przez autora kwestii technicznych, strategicznych i taktycznych.

Wracając do warstwy psychologiczno-narracyjnej - mamy w książce przytoczone przykłady prawdziwej szlachetności i empatycznej przytomności umysłu, takich jak zamknięcie grodzi w obliczu nieuchronnej śmierci w płomieniach przez brytyjskiego oficera po to, aby uratować resztę załogi okrętu. Mamy również wymowną scenę z marynarzem, któremu wybuch urwał nogę, a który nie spoczął, dopóki jej nie znaleziono i mu nie dostarczono pośród bitewnego rozgardiaszu, jak się okazało z powodu ukrycia oszczędności w nogawce – czytelnik już sam wybiera, na ile świadczy to o praktycznym zmyśle tegoż poszkodowanego a na ile o pewności doli beznogiego weterana. W końcu o stosunku załóg do kwestii oddania tego, co człowiek ma najcenniejsze na ołtarzu historii niech świadczy przytoczony w całości cytat: „Kiedy przyszedł ranek i mogłem zobaczyć stan pokładu, dopiero wtedy dotarło do mnie, jakie straszliwe rzeczy działy się w nocy. Pomyślałem o Honorze i Chwale, o których wielu twierdzi, że od zawsze towarzyszą wojnie. Powinni oni zobaczyć pokład naszego okrętu o godzinie 4:00 rano 1 czerwca 1916 roku. Tam ludzie ci mogliby ujrzeć prawdziwy Honor i prawdziwą Chwałę. Czterdziestu ośmiu marynarzy leżało na zaczerwienionych deskach pokładu, a większość z nich została zamieniona w krwawą miazgę. Kolejnych czterdziestu było ciężko rannych...” (str. 161).

W tym miejscu chciałbym znów zgłosić uwagę do wydawcy – w przedmowie redaktor Andrzej Ryba pisze że „bunt na okrętach [marynarki cesarstwa niemieckiego wystąpił] pod wpływem agitacji komunistycznej.” Uważam, że warto uzupełnić to zdanie o komentarz, że jest to ujęcie instrumentalne, stosowane w analizach stosunków międzynarodowych i dyplomatycznych, gdzie komunizm ujmowany jest jako doktryna służąca walce o poszerzanie stref wpływów. Jest to optyka po pierwsze bardzo redukcjonistyczna, po drugie według mnie dla świata w roku 1918 jeszcze nieuzasadniona. Właściwsze wydaje mi się tu podejście organiczne – kiedy któraś z tkanek choruje, organizm odczuwa ból, może wystąpić gorączka, zapalenie, reakcja obronna – ruchy socjalistyczne od reformistycznych po najradykalniejsze nie wykwitłyby na żyznym gruncie, gdyby świat Belle Epoque nie dokonał tak spektakularnej samozagłady w akcie I wojny światowej. W samej książce czytamy z jednej strony o „rewolucyjnie nastawionych marynarzach”, z drugiej o sztabie, który poza wiedzą naczelnego dowództwa (cesarza) planuje wysłać flotę na straceńczą misję wliczając życie załóg w koszty na poczet przyszłej chwały imperium oraz o oficerze, który strzela bez wyroku do niesubordynowanego członka załogi.
W tej trudnej materii autor porusza się z umiarem. Trzeba mieć świadomość, że źródła, z których korzystamy, posiadają pewne skrzywienia – te będące relacjami osobistymi zawierają racjonalizacje - w końcu patrząc w lustro szukamy piękna, a te będące opracowaniami powstają często na zlecenie i mają prezentować perspektywę osnutą na interesach. Ton książki postrzegam jako satysfakcjonująco bezbarwny jak na opracowanie historyczne, dodatkowo posiada ona walor niesamowitej dynamiki narracji, mknie się przez tekst jakby uczestnicząc w wydarzeniach – to, do czego przyzwyczaił nas autor na swoim fanpage'u Burzliwe Morza w krótkich formułach, w formie drukowanej nabiera głębi i potwierdza swoją wyjątkową wartość. Mój pierwotny sceptycyzm i zastrzeżenia zostały przełamane do tego stopnia, że zamierzam sięgnąć po następną publikację, którą zapowiedziano jako dużo mocniej fabularyzowaną.

Podsumowując: struktura książki, jej rytm, język, wyważenie proporcji pomiędzy prezentacją tła a opisem batalistycznym są znakomite, polecam każdemu kto się waha, to jest dobry kawałek marynistycznej literatury.

Do książki podszedłem z dosyć sprecyzowanym zestawem oczekiwań a nawet, bądźmy szczerzy, uprzedzeń – autora znałem z facebookowych wprawek, mocno fabularyzowanych, publikowanych bez przypisów, a więc traktowanych z przymrużeniem oka - no bo jak tu oddzielić fikcję od faktów, gdzie leży granica między relacją a wyobraźnią, skąd wiedzieć, czy luki w materiale źródłowym...

więcej Pokaż mimo to

avatar
98
11

Na półkach: , ,

Przyznam szczerze, że nigdy nie interesowały mnie walki na morzach w trakcie I wojny światowej. Ta książka pokazuje, że działo się tam sporo ciekawych rzeczy i warto się tym działaniom przyjrzeć dokładniej. I myślę, że w tej roli sprawdzi się najlepiej - jako wstęp do poznania losów flot oraz poszczególnych okrętów i dowódców tego konfliktu. Czytało się naprawdę szybko i przyjemnie.

Przyznam szczerze, że nigdy nie interesowały mnie walki na morzach w trakcie I wojny światowej. Ta książka pokazuje, że działo się tam sporo ciekawych rzeczy i warto się tym działaniom przyjrzeć dokładniej. I myślę, że w tej roli sprawdzi się najlepiej - jako wstęp do poznania losów flot oraz poszczególnych okrętów i dowódców tego konfliktu. Czytało się naprawdę szybko i...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    27
  • Chcę przeczytać
    23
  • Posiadam
    14
  • I wojna światowa
    3
  • Ulubione
    3
  • Marynarka wojenna
    2
  • Historia
    2
  • G_Historyczna
    1
  • 2022 reading challenge
    1
  • Marynistyka
    1

Cytaty

Więcej
Wojciech Włódarczak Dzień Armagedonu. Bitwa Jutlandzka Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także

Ciekawostki historyczne