Jak Związek Radziecki wygrał wojnę Mark Siemionowicz Sołonin 6,6
ocenił(a) na 62 lata temu Pomyślałam sobie, że to może być coś ciekawego - książka rosyjskiego historyka rozprawiająca się z krajowymi mitami i legendami, które narosły wokół zwycięstwa w Wojnie Ojczyźnianej. Mitami i legendami, które powstały głównie z sowieckiej propagandy, co raczej dla nikogo tajemnicą nie jest. Sołonin bazował na niedawno odtajnionych dokumentach, a pozytywne recenzje wskazywały, że sporo tu będzie ciekawostek historycznych. Jednak ciężko mi jednoznacznie ocenić tę lekturę, bo mam wrażenie, że była strasznie nierówna. Były rozdziały, które czytało się świetnie, ale były też takie, które strasznie męczyłam...
Przede wszystkim tytuł wydaje mi się nieco na wyrost. "Jak Związek Radziecki wygrał wojnę" - temu zagadnieniu poświęcono tak naprawdę tylko końcówkę książki. Poszczególne rozdziały opowiadają o różnych momentach wojny, np. o oblężeniu Leningradu czy przygotowaniach ZSRS do wojny z Niemcami. I to są akurat te ciekawsze części ;) Faktycznie nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo zaawansowane były te przygotowania w czerwcu 1941, jak z każdym miesiącem propaganda ustępowała miejsce rzeczywistości. Nie wiedziałam, że między tym oblężonym Leningradem a resztą Rosji kursowały ogromne transporty i to nie tak, że nie dało się tam dostarczyć żywności. Tam nie chciano dostarczyć żywności. Zdawałam sobie sprawę z tego, że alianci wspierali ZSRS bronią, samolotami i czołgami, żywnością i wszystkim innym, bo lepiej wysłać broń, a nie własnych żołnierzy - lepiej niech wykrwawi się Armia Czerwona. Nie miałam jednak pojęcia, na jak ogromną skalę alianci uzbrajali i wspierali Rosję i jak słabo by wyglądała jej obrona bez tej głównie amerykańskiej pomocy. Zatem faktycznie, pod tym względem książkę czytało się świetnie i sporo tu można się było dowiedzieć.
Niestety, Sołonin chyba za bardzo popłynął na fali radości z odtajnienia tych nowych dokumentów, bo są też rozdziały w dużej mierze na tych dokumentach oparte. Więcej tu cytatów niż własnych analiz autora, a cytaty te są baaardzo dokładne. Wymienione wszystkie rodzaje broni i czołgów przystępujących do danego ataku, trasy i plany mniejszych bitew, wymiana wiadomości między oddziałami... Tego było za dużo, a wszystko zdecydowanie za bardzo szczegółowe. Po przeczytaniu jednego zdania z taką masą szczegółów nie byłabym w stanie nawet powtórzyć, czym dysponował dany dywizjon. Ale czy naprawdę potrzebuję to wiedzieć? Jasne, że są pasjonaci, ale takie szczegóły można by dodać w przypisach, czy jakichś tabelkach z podsumowaniami na koniec, jednak wciskanie tego w tekst rozdziałów sprawiało, że myślałam, że tych fragmentów nie przemęczę...
Całościowo myślę, że jest to dobra książka, ale faktycznie trzeba się interesować historią wojen. Nie tylko pod kątem samego przebiegu wojny, ale też wszystkich działań i akcji wojennych, szczegółów technicznych broni, podejmowania decyzji w sztabach, itp. Dla mnie tego było za dużo, było to za szczegółowe. Nie zaprzeczę jednak, że sporo się z "Jak Związek Radziecki wygrał wojnę" dowiedziałam i że było to bardzo ciekawe. A przynajmniej większa część książki ;)