rozwińzwiń

Stowarzyszenie Wędrującego Liścia i Złodzieje Snów

Okładka książki Stowarzyszenie Wędrującego Liścia i Złodzieje Snów Marcin Kołacz
Okładka książki Stowarzyszenie Wędrującego Liścia i Złodzieje Snów
Marcin Kołacz Wydawnictwo: Novae Res fantasy, science fiction
720 str. 12 godz. 0 min.
Kategoria:
fantasy, science fiction
Wydawnictwo:
Novae Res
Data wydania:
2020-03-27
Data 1. wyd. pol.:
2020-03-27
Liczba stron:
720
Czas czytania
12 godz. 0 min.
Język:
polski
ISBN:
9788381477130
Średnia ocen

7,2 7,2 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,2 / 10
19 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
165
52

Na półkach:

Co to była za przygoda. Jest to jedna z tych książek, która po lekturze zostaje z czytelnikiem na dłużej.
Limbo i Heartstrink są braćmi spełniającymi swoje marzenie wyruszając w podróż życia. Zostawiają za sobą wszystko i realizują swój plan, nie wiedząc czego tak naprawdę mogą się spodziewać. Okazuje się, że historie o magii, które czytali, to nie tylko wymysły. Przeżyją oni rzeczy nieprawdopodobne i momentami tak zaskakujące, jakby żywcem wyjęte ze snu. Co czeka ich podczas podróży? Jaki będzie jej koniec?
Ta książka może wydawać się niepozorna w treści. Dostajemy coś, co nazwać można realizmem magicznym, by potem wpaść w pełnoprawną fantastykę, ale to i tak tylko forma tej niesamowitej opowieści. To historia o zaufaniu, przyjaźni i pogodzeniu się z tym co nieuchronne. Pokonywanie własnych słabości i szukanie sensu w sytuacjach pozornie go pozbawionych, a to wszystko ubrane w całe mnóstwo filozoficznych i psychologicznych rozważań, to coś, obok czego nie da się przejść obojętnie. Wszystko to osadzone w precyzyjnie wykreowanym i opisanym ze szczegółami świecie sprawia, że im głębiej zanurzymy się w tę historię, tym bardziej czujemy emocje, które przeżywają nasi bohaterowie. Warto zwrócić też uwagę na ciekawy pomysł autora na opowiedzenie fabuły wewnątrz przybliżanej nam historii. Jestem zaskoczony faktem, jak udaje mu się poruszyć tę wrażliwszą stronę czytelnika, który myśli, że ciężko go zaskoczyć. Gorąco polecam sprawdzić. To była poruszająca opowieść.

Co to była za przygoda. Jest to jedna z tych książek, która po lekturze zostaje z czytelnikiem na dłużej.
Limbo i Heartstrink są braćmi spełniającymi swoje marzenie wyruszając w podróż życia. Zostawiają za sobą wszystko i realizują swój plan, nie wiedząc czego tak naprawdę mogą się spodziewać. Okazuje się, że historie o magii, które czytali, to nie tylko wymysły. Przeżyją...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1129
679

Na półkach:

prolog mnie pokonał.

prolog mnie pokonał.

Pokaż mimo to

avatar
110
87

Na półkach:

Recenzja z dnia 12.05.2020

Dość rzadko czytam książki autorstwa mężczyzn, ale ta mnie zainteresowała, głównie ciekawą okładką. Interesujący okazał się również prolog, który jest monologiem autorskim Marcina Kołacza. Zdradza nam on wiele ciekawostek na temat samej książki. Mimo 718 stron, książka szybko i lekko się czyta.
Porusza ona wiele kwestii człowieczeństwa, między innymi sens życia to istota i cel ludzkiej egzystencji, powołanie człowieka, trud życia. Pytanie o sens życia jest jednym z podstawowych zagadnień różnych systemów filozoficznych i religijnych, a odpowiedź na nie jak się uznaje, zawiera całą mądrość ludzkości. I co najważniejsze to co zamierzamy zrobić by był ten czas spożytkowany odpowiednio. Autor porusza też kwestie miłości i przyjaźni, która ma tło genetyczne. To właśnie to powiązanie jest kluczowe.
Śmierć niby taka prosta sprawa. Budulec z którego się składamy ulega rozproszeniu. I choć ów rozkład może być szybszy lub wolniejszy, jest on jednakowo bezlitosny – ostatecznie z naszej natury fizycznej i psychicznej nie zostaje nic. Po odpowiednio długim czasie pozostaną tylko atomy, losowo rozproszone w próżni. Nic w ich naturze czy strukturze nie będzie wskazywało na to, iż niegdyś składały się na żywą istotę. Co dzieje z naszą świadomością nikt nadal nie wie...
Mamy również do czynienia z chorobą, którą można uznać za dość ,,niezwykłą", bo jest magiczna...
- Co kryje się pod nazwą Stowarzyszenie wędrującego liścia ?
- Kim są złodzieje snów?
- Jak zakończy się podróż chłopaków ?
- Jaka tajemnica skrywa się w rodzinie braci ?
- Jaka jest treść kodeksu stowarzyszenia?
- Jak zakończy się podróż?
Na te pytania można znaleźć odpowiedzi tylko czytając te książkę.
Polecam ją ludziom, którzy lubią przygodę, fantastykę z lekkim powiewem tajemnicy.
Na koniec chce podziękować wydawnictwu NOVAE RES oraz stronie nakanapie.pl.

*Współcześnie, ale Średniowiecznie*

Recenzja z dnia 12.05.2020

Dość rzadko czytam książki autorstwa mężczyzn, ale ta mnie zainteresowała, głównie ciekawą okładką. Interesujący okazał się również prolog, który jest monologiem autorskim Marcina Kołacza. Zdradza nam on wiele ciekawostek na temat samej książki. Mimo 718 stron, książka szybko i lekko się czyta.
Porusza ona wiele kwestii człowieczeństwa, między...

więcej Pokaż mimo to

avatar
166
34

Na półkach:

Jakoż nigdy nie przepadałam za książkami z kategorii fantasy ani za długimi, to do „Stowarzyszenia wędrującego liścia i złodziei snów” podeszłam dość sceptycznie. Jednak od pierwszych stron ta książka oczarowała mnie. Pochłonęłam ją w zaskakująco szybkim tempie, co nie często się zdarza. Nie było to zwyczajne fantasy, w którym dominuje świat fantastyczny. Jak dla mnie Marcin świetnie wyważył rzeczywistość z tym, co irracjonalne. Wszystko, co wydaje się dobrze znane (tak jak miłość, śmierć, przyjaźń, choroby),nabiera w niej nowego wymiaru.

https://www.lifestylegirl.pl/2021/04/stowarzyszeniewedrujacegolisciarecenzja.html

Jakoż nigdy nie przepadałam za książkami z kategorii fantasy ani za długimi, to do „Stowarzyszenia wędrującego liścia i złodziei snów” podeszłam dość sceptycznie. Jednak od pierwszych stron ta książka oczarowała mnie. Pochłonęłam ją w zaskakująco szybkim tempie, co nie często się zdarza. Nie było to zwyczajne fantasy, w którym dominuje świat fantastyczny. Jak dla mnie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
803
770

Na półkach: , , ,

Muszę zacząć od przyznania się do tego, że nie należę do fanów fantastyki. Lubię czasem sięgnąć po powieść z bohaterami rycerzami, krasnalami, takie fantasy na ziemi. Dlatego dosyć otwarcie złapałam tą powieść w dłonie i, jak się niebawem okazało, złapałam przepiękną książkę. "Stowarzyszenie Wędrującego Liścia..." to niebanalna gratka dla każdego. Niebanalna, bo niepowtarzalna wprost. Gruba księga jest wprost niesamowicie napisana. Do tego jestem pełna podziwu dla stworzonej na jej stronach szczegółowej fabuły. Każdy element współgra ze sobą. Każdy bohater coś wnosi do treści. Nie ma zbytecznych scen, czy paradoksów zapychających drabinę przygód. A to wszystko sprawia, że "Stowarzyszenie Wędrującego Liścia..." jest jedną z najpiękniejszych powieści z gatunku, który lubię nazywać magiczno-realnym, jaką przeczytałam od długich już lat.
Książka pochłania od samego początku. Roztacza magiczną wokół czytelnika, bierze za rękę i prowadzi ... prowadzi po stronach powieści i choć czasem igrasz z życiem, to jednak nie boisz się. Idziesz dziarsko do przodu wierząc, że cudowny amulet Elessonii, jaki dostałeś od winiarza Alberta, ochroni cię przez złymi demonami, szatanami, magami i czarną magią. Bo, jak się okazało, to o czym czytałeś w zapisach historycznych o tym kwiecie nagle okazało się być prawdą. I już nie marzysz o tym, bo to masz. Teraz musisz być dzielnym.

Oto dwóch braci Limbo i Heartstrink wyrusza w podróż życia. Osierocone rodzeństwo nic nie trzyma w domu, a plany o wyruszeniu już od dawna zbierały się w ich głowach. Brakowało decyzji, jakiegoś bodźca, do czasu, gdy życie Heartstrinka zostało w pewien sposób zagrożone. Rezygnują z prac, pakują potrzebne rzeczy, zamykają swoją piwnicę-dom i wyruszają. Czy się boją? Początkowo nie, bo nie mają świadomości co ich czeka. Jednak z czasem coraz więcej strachu zagląda w ich oczy. Jednak pojawia się ktoś, kogo biorą do swojej kompani, Vinci, namiętny pasjonat magów, potem swoje Stowarzyszenie powiększają o Jokera... Zawiązują wspólne przymierze i jako grupa wspólnie walczą z przeciwnościami losu. Zmierzają przez tajemnicze lasy, magiczne pustkowia, groźne Doliny, a magowie i ich bezgraniczna potęga, o której czytali, nagle staje się zagrożeniem ich życia. Brak jedzenia, wiary w siebie, otumanienie i bezcelowość. Uczucia się w nich przelewają mącąc w głowach, lecz w grupie... ktoś pomoże, ktoś pogada, ktoś odkryje w sobie siłę. Wspólnie uczą się radzić sobie w każdej sytuacji.
Bo powrót do domu nie jest możliwy, każdy z nich zresztą do domu nie chce wracać, bo każdy z nich nie ma do kogo. To sieroty, których korzenie po prostu nie istnieją. Są tu i teraz. Są już nowymi osobami, innymi, dojrzalszymi i co najważniejsze, odpowiedzialnymi.
To także przepiękna powieść o przyjaźni i zaufaniu. O ludziach i ich osobowościach. O zachowaniu w niespodziewanych sytuacjach i reakcji na bodźce, które zaskakują. To uniwersalna książka o ludziach, czyli o nas samych. I chyba w tym też tkwi jej magnes i magia jednocześnie. Bo patrzyłam na nią pod wieloma aspektami i pasuje do każdego.
Niesamowita powieść, w której magia łączy się z realizmem. Gdzie magowie mogą wróżyć śmierć, ale i nadzieję na ratunek. Gdzie odłamy dawnych, zgodnych rodów, teraz stają się groźnymi odszczepieńcami. Czary ratują życie, amulety chronią, pentagram daje osłonę. Przenikasz treść całym sobą. Od czytania trudno się czasami oderwać. Do tego autor to niesamowity pisarz o bardzo kolorowej wyobraźni. Stworzył barwny świat, do którego opracował historię tworzenia, rozrastania i dzielenia. Precyzja, dokładność, skrupulatność. Czego można chcieć więcej?

Muszę zacząć od przyznania się do tego, że nie należę do fanów fantastyki. Lubię czasem sięgnąć po powieść z bohaterami rycerzami, krasnalami, takie fantasy na ziemi. Dlatego dosyć otwarcie złapałam tą powieść w dłonie i, jak się niebawem okazało, złapałam przepiękną książkę. "Stowarzyszenie Wędrującego Liścia..." to niebanalna gratka dla każdego. Niebanalna, bo...

więcej Pokaż mimo to

avatar
421
239

Na półkach:

Jak zaczyna się ta historia? Jak każde dobre fantasy, od podróży, którą rozpoczynają dwaj główni bohaterowie, którzy są braćmi. Po stracie rodziców Limbo oraz Heartstrink porzucają swój skromny dobytek i wyruszają w podróż z pozoru bez celu. W końcu trafiają do lasu, który spotyka się jedynie w baśniach oraz historiach fantasy i właśnie tam odkrywają dokładnie skrywane tajemnice. Przyznam się, że dosyć trudno jest opisać w skróconej wersji całą historię, nie spojleruąc, co może Was czekać podczas czytania. Podczas podróży, w której towarzyszymy głównym bohaterom autor wprowadza nas w swój wymyślony świat, który z jednej strony można opisać jako realne, ale jednak przez obecność magii, nie zalicza się do tego. Ilość magicznych istot, które pojawiają się na kartach historii jest niesamowita, a klimat powieści utrzymany w typowo baśniowej opowieści, która skupia się na historii braci wystawionych na próby. Poznajcie ich historię przepełnioną życiowymi mądrościami, miłości, stracie oraz to co w fantasy od zawsze występuje walce dobra ze złem. Zapraszam Was po sięgnięcie dobrze napisanej i przemyślanej historii, która zachwyci Was na wielu płaszczyznach.


To co mnie kupiło kompletnie podczas czytania "Stowarzyszenia Wędrującego Liścia i Złodziei Snów", to przede wszystkim klimat powieści, ale również kreacja bohaterów i sama mitologia, i to właśnie na tym ostatnim zamierzam się zatrzymać oraz po zachwalać. Poczułam się, jakbym na nowo odkryła świat Tolkiena! Naprawdę mało, kiedy w fantasy spotyka się tak dopracowane uniwersum, które ze sobą tak dobrze współgrają. Zawsze podziwiałam autorów, którzy z taką dokładnością tworzyli swoje uniwersa, za to powinno się przyznawać jakieś nagrody. Jeśli już jesteśmy przy kreacji świata, to autor nie wrzuca też czytelnika w nieznany mu świat i niech sobie jakoś radzi. Nie, jako czytelnicy zostajemy wprowadzeni w uniwersum, chociaż nie ukrywam warto mieć pod ręką notes, aby wypisać sobie te najważniejsze postacie i bóstwa z historii.

Pomimo swojej objętości, bo nie ukrywajmy książka naprawdę jest gruba, to czyta się ją błyskawicznie. „Stowarzyszenie Wędrującego Liścia i Złodzieje Snów” jest bardzo dobrze napisaną książką, od której ciężko się oderwać. Ośmielę się nawet powiedzieć, że jest to kawał dobrego fantasy. Oczywiście widać inspirację różnymi epickimi uniwersami w tej książce, jednak autor to zgrabnie przekształca i tworzy coś charakterystycznego dla jego historii i to jest niesamowite, bo szczerze nie zdziwię się jak kiedyś właśnie to nazwisko będzie stawiane na równi z mistrzami fantasyki. Jeśli miałabym się do czegoś przyczepić, to jedynie jakość historii, która z biegiem nabierała chaotyczności. Zupełnie jakby autor wpierw bardzo się starał, a potem z biegiem czasu pisał z myślą „A jakoś to będzie”. Jednak fabuła książki skutecznie to niweluje i nie przeszkadza to aż tak bardzo. To co może też przytłaczać to sama ilość bohaterów, a nie przesadzę mówiąc, że masa ich się przewija przez karty tej historii, ale również to co zauważyłam, że autor lepiej czuje się w opisach niż w dialogach i to widać, jednak wiadomo, to debiut, a debiut rządzi się własnymi prawami i uważam, że z każdą kolejną książką będzie coraz lepiej, gdyż widać u autora potencjał.

Komu mogę polecić tę książkę? Osobom zafiksowanym na punkcie fantasy, uważam, że spodoba się ta lektura i porwie do swojego świata.

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Novae Res.

Jak zaczyna się ta historia? Jak każde dobre fantasy, od podróży, którą rozpoczynają dwaj główni bohaterowie, którzy są braćmi. Po stracie rodziców Limbo oraz Heartstrink porzucają swój skromny dobytek i wyruszają w podróż z pozoru bez celu. W końcu trafiają do lasu, który spotyka się jedynie w baśniach oraz historiach fantasy i właśnie tam odkrywają dokładnie skrywane...

więcej Pokaż mimo to

avatar
936
800

Na półkach:

Bywa, że książka sama chce zostać przeczytana. A to spadnie przez przypadek z regała, a to błyśnie szanownym grzbietem, a kiedy indziej zachwyci tytułem. I wtedy nie ma zmiłuj, czytelniku. Trzeba tę knigę wziąć w garść i zapoznać się z jej treścią. W przypadku tej książki padło na tytuł. Nieco długi, złożony i zastanawiający, ciekawy.

No i pierwsze strony, wprowadzające czytelnika w ten wyimaginowany świat, dają jasny przekaz, że nie będzie to zwykła historyjka, rozciągnięta do niemożebnych granic. Że stworzenie tej książki miało dla autora jakiś cel. Może miało być swego rodzaju oczyszczeniem, może wyrzuceniem nagromadzonych myśli? A może doszukuję się tutaj czegoś, czego nie ma?

Początek tej historii to podróż tajemniczego wędrowca, swego rodzaju pielgrzyma, który na swojej drodze spotyka dobrych, bezinteresownych ludzi. I mimo świetnych relacji, brnie do celu niczym tolkienowski Gandalf i usiłuje rozwiązać zagadkę.

A po tym krótkim wstępie, następuje powolne wprowadzenie w fabułę. Najpierw czytelnik poznaje świat. Niby współczesny, a jednak nie. Niby realny, ale jednak magiczny. Świat o bliżej nieokreślonej nazwie, miejscowości bez możliwości znalezienia ich na mapie i lasów pełnych legendarnych stworzeń. Potem, przychodzi czas na bohaterów. Poznajemy dwóch sympatycznych braci, którzy przeżyli traumę, zostawiając za sobą złe wspomnienia i wyruszając w podróż, do której dołączają inni. Po kolei odkrywamy też uniwersum lernejskie. Okazuje się, że rządzi się swoimi prawami, a zamieszkują je istoty magiczne: Dżiny, Poławiacze Dusz, Złodzieje Snów, Duralinomy, a prym w tym świecie wiedzie Wielki Stwórca Wszelkiego Istnienia, czyli Iathel.

Okazuje się, że autor utkał tu skomplikowaną, acz ciekawą historię. Początki opowieści mogą wydawać się nudne, ale nie wyobrażam sobie czytania historii o miejscu, o którym niczego się nie wie. Dlatego wprowadzenie jest tak ważne i napisane tak, aby mimo zawiłości i mnogości postaci, wszystko dobrze zrozumieć. Poza tym, język jakim jest napisana powieść jest po prostu ładna. Pozbawiony przesadnych ozdobników, ale utrzymany w klimacie opowieści wytrawnego barda, momentami zachwycający, płynny i zrozumiały. Cała historia jest baśniowa. To swobodne i niespieszne bajanie, długa, snująca się opowieść o życiu, śmierci i walce dobra ze złem.

Przed Wami fantasy. Dobrze przemyślane, jeszcze lepiej napisane i sądząc po moich wyszukiwaniach internetowych nieco niedocenione. Szkoda, bo czyta się to wspaniale, ale co najważniejsze, chce się do tej historii powrócić. To taka magiczna pigułka na panującą zarazę.

Bywa, że książka sama chce zostać przeczytana. A to spadnie przez przypadek z regała, a to błyśnie szanownym grzbietem, a kiedy indziej zachwyci tytułem. I wtedy nie ma zmiłuj, czytelniku. Trzeba tę knigę wziąć w garść i zapoznać się z jej treścią. W przypadku tej książki padło na tytuł. Nieco długi, złożony i zastanawiający, ciekawy.

No i pierwsze strony, wprowadzające...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1
1

Na półkach:

Super

Super

Pokaż mimo to

avatar
201
197

Na półkach:

Podobała się? Podobała.

Jak zwykle bez ściem i suspensów, bo nie o to chodzi w recenzji, żeby się recenzent pokazał, tylko by Czytelnik (potencjalny) wiedział, czy zdaniem innych daną książkę warto przeczytać, czy nie.
"Stowarzyszenie Wędrującego Liścia i Złodzieje Snów" Marcina Kołacza to niezła książka! Naprawdę niezła! Długa, jak świąteczny obiad u nielubianej cioci, ale czytałam ją (książkę) z przyjemnością, czego nie mogę powiedzieć o partycypacji w wielu wcześniej wspomnianych posiłkach.

Wzięłam sobie do serca to, co mówi narrator, zwracając się do czytelnika:

"Myśl, bądź kreatywny, próbuj zrozumieć wszystko po swojemu. Bo to właśnie wyobraźnia ma moc, która pozwoli Ci ujrzeć rzeczy, których gołym okiem nigdy nie spostrzeżesz. Także ona jest kluczem do właściwego przeżycia tej historii" [s. 36]

Polecam ją tym, których odpowiada proza Tolkiena, jego sposób kreowania świata, rytm frazy, przygody i bohaterowie. Bo nie da się ukryć, że "Stowarzyszenie Wędrującego Liścia i Złodzieje Snów" Marcin Kołacza to pomnik ku czci mistrza fantasy. Pomnik samodzielny, udany, ale taki, w którym widać miłość żywioną do autora przygód mieszkańców Śródziemia. Tolkienowskie są opisy przyrody (puszcza),jego są sylwetki widoczne na wzgórzach i niemożliwe miłości. Jego jest poetyka i budowa świata.

Są i inne wpływy: sceny walk i rodzaj magii są jak z Universum "Gwiezdnych Wojen": miecze może nie są laserowe, ale jaśnieją różnymi kolorami i aż rzucają iskry, kiedy się nimi walczy. Skacze się, robi się obroty w powietrzu i wbija się przeciwnika w podłoże, i tak dalej i tak dalej.

Uprzedzam czytających, że książka nie jest równa. Pierwsza połowa jest staranniejsza, lepiej napisana i bardziej przemyślana, autor rzadziej popełnia błędy językowe i niestaranności składniowe. Niektóre części są piękne, inne tylko przyzwoite, jeszcze inne irytująca. Ale mimo wszystko - czytałam i wracałam do niej.

O co chodzi "Stowarzyszeniu Wędrującego Liścia i Złodzieje Snów" Marcin Kołacza?

Zaczyna się klasycznie, jak na fantasy przystało: od podróży. A wiadomo, że najbardziej ryzykownym gestem jest postawienie stopy za próg… Dwaj bracia, Limbo i Heartstrink, ruszają w podróż. Powiedzieć, że rzucają wszystko się nie da, bo wiele nie mają. To dobre dzieciaki, przyzwoite, troskliwe, kochające się. Stracili rodziców, kiedy jeden miał 18, drugi 17 lat i trzymają się razem. Idą pozornie bez celu i wchodzą do lasu. Takiego jak w baśniach i w fantasy: ciemnego, gęstego i pełnego tajemnic. Jedną z nich jest rasa magów, której tajemnice odkrywa przed nimi kolejny napotkany chłopak, Vinci. Potem są przygody, śmiertelne niebezpieczeństwa i …
I opowiadanie akcji dalej byłoby spoilerem.

Co mi się podobało u Kołacza?

1. Język => stylizacja językowa jest niesłychanie staranna. Widać, że Autor pracuje nad frazą, że pieści zdania, nie urywa ich w połowie, pozwala się im toczyć i wić. Może język jest zbyt afektowany i sentymentalny, jak na mój gust czytelniczy - ale jest spójny. Czytelnik ma wrażenie, jakby autor tkał z języka kobierzec, węzeł tu, plama koloru tam, tu trochę współczesności, tam spojrzenie w przeszłość - dobrze się czyta, kiedy już czytelnik da się porwać.
Wiecie, opisy są niezłe! Serio!

2. Bohaterowie => nie sądziłam, że to powiem, bo lubię, kiedy bohaterowie są dojrzali, ale tych - polubiłam. Nawet ich wady były fajne, bo robiły z nich ludzi. Poranionych, z kompleksami, irytujących, ale potrafiących się zebrać "do kupy" i być bohaterami. Owszem, mogłabym boleć nad kilkoma rzeczami, jak nad tym, że Heartstrink jest tak idealny, że aż zęby bolą, ale nie będę, bo nie doktoryzuję się z tej książki, tylko zwyczajnie cieszę się czytaniem.

3. Mitologia! => Idąc tropem Tolkiena Kołacz buduje mitologię swojego świata. Spójną, od stworzenia. Jeśli czytaliście "Władcę", "Silmarillion", to wiecie, o czym mówię. To była część, którą czytałam z największą radością. Tego muszę pogratulować Autorowi. Nie wrzucił czytelnika w środek czego, co ma w głowie i nie kazał mu się domyślać. Nie. Przyznam się, że rozpisywałam sobie w notesie wszystkie ważniejsze postaci z mitologii, żebym się nie zgubiła. Owszem, jeśli ktoś szuka szybkiej, bezmózgiej akcji - to nie ten adres.

4. Rozmach! => Gratuluję Autorowi. Nie było to proste, napisać książkę, z tak wieloma postaciami, szczegółami, zakrętami akcji i znaczeniami, które ujawniają się powoli. Kilka razy pióro się omsknęło, ale - powtarzam - książkę warto przeczytać lub sprezentować komuś, komu fantasy w typie tolkienowskim odpowiada. A rozmach jest spory. Och, spory. Nie podaję szczegółów, ponieważ spoileruje tylko książki, które niespecjalnie mi się spodobały. Takim mam zły charakter i nic na to nie poradzę.

Wiecie, co mnie uwiodło najbardziej? To, jak w "Stowarzyszeniu Wędrującego Liścia i Złodziejach Snów" Marcin Kołacz pokazuje przejście z świata normalnego i zanurzenie się w drugą, inna stronę rzeczywistości. To dzieje się powoli. Dwaj bohaterowie, Heartstring i Limbo, najpierw wyprowadzają się z mieszkania do piwnicy, później planują swoją podróż korzystając z mapy, która pokazuje - owszem - znaną im geografię, ale z innymi, obco brzmiącymi nazwami. Jeszcze później wchodzimy do zaczarowanego, groźnego lasu, w którym spotkają… Wcześniej obaj bracia udowadniają, że mają zmysły, dzięki którym mogą dotrzeć więcej niż inni ludzie.

Spodobały mi się także antropomorfizacje przyrody. Naprawdę. Autor musi lubić wiatr, bo tak go opisuje:

"Chichoczący cynicznie wiatr hulał po cichym wrzosowisku i kąsał swoimi zimnymi kolcami. Przybył tuż po zmierzchu. Zauważył rozmawiających podróżników i chcąc podsłuchać ich słowa, włóczył się tu i tam tuż przy nich i od czasu do czasu szczypał po skórze z samej złośliwości. Ciemności nocy ogarnęły ich z każdej strony niczym bezkresny ocean, a oni trwali pośrodku nieznanego, jak mała świetlista wysepka zapomniana przez światło słońca". [s. 131]

Albo to:

"Po chwili zdał sobie sprawę, że wyczuwa obecność wszelkich żywych istot w promieniu tysięcy mil. Każdą nieśmiało pnącą się ku niebu roślinę na tych trudnych skalistych terenach, każde drzewo, każde zwierzę żyjące pod ziemią, na powierzchni, w wodzie czy powietrzu.
Odczytywał nieustannie ruchy staruszki ziemi, słyszał wrzask gnającego nie wiadomo dokąd wiatru, zrozumiał tęsknotę gwiazd wiszących w pustce wszechświata i lament gór zmęczonych dźwiganiem swojego ciężaru. One wszystkie otaczały go i zalewały czasami nikłymi, a czasem mocnymi strumieniami życiowej energii i nawiązywały nieświadomie kontakt z jego umysłem". [s. 511 pis. oryg,]

Co mi się nie podobało?

Hmmmm.
A. Za dużo bohaterów-mężczyzn. Tak, to mi trochę przeszkadzało i moja feministyczna dusza łkała, ale z drugiej strony wiem, jaka jest konwencja i jak działa.
Tak, ktoś powie, że bohaterowie są niedojrzali i czasem chłopięcy. Tacy czasem są, to prawda. 🤭. Czasem zastanawiałam się, czy mają te dwadzieścia kilka, czy piętnaście lat.

B. Może niektóre sceny są bardzo tolkienowskie, bo taka scena pościgu w mieście, to żywcem przypomniała mi ucieczkę Hobbitów przed Nazgulami, bo niektóre przedmioty magiczne są jakby z scenerii JRRT. 😀 Podobnie: sceny walk już widziałam na "Gwiezdnych Wojnach".

C. Czasem autorowi się język "omsknie" i pisze "rypnął nogą", "wydarł się", wyniosłość chwili", i tak dalej. 🤯
Pewnie są momenty, kiedy logika się wiesza (bohater "w oddali za plecami dostrzegł jakiś ruch" [s. 39]. Trudno widzieć w nocy co, co jest za plecami 😉. Innym razem ma ręce skrzyżowane za plecami [s.517]). Są też takie, kiedy ma się ochotę powiedzieć: "serio?", no tak bywa. 🧐 Bo nawet w książce, w której magia jest takim samym bohaterem jak na przykład Heartstrink czy Vinci, deux ex machina nie powinien być używany za często. A tu jest. Pyk i udało się! Jeśli tak, pyta czytelnik, to czemu oni wszyscy muszą… no właśnie.

D. Dialogi! No cóż. W "Stowarzyszeniu Wędrującego Liścia i Złodziejach Snów" Marcin Kołacza opisy są lepsze niż dialogi. Te ostatnie mają tendencję do bycia drewnianymi nieco. Zbyt często opisują to, co bohaterowie będą robić, na zasadzie: zaraz podejdę do lodówki i wyjmę jogurt.

Nawet jednak z tymi błędami i usterkami "Stowarzyszenie Wędrującego Liścia i Złodzieje Snów" Marcin Kołacza są książką, którą czyta się z przyjemnością.


www.veryurbanfantasy.pl

Podobała się? Podobała.

Jak zwykle bez ściem i suspensów, bo nie o to chodzi w recenzji, żeby się recenzent pokazał, tylko by Czytelnik (potencjalny) wiedział, czy zdaniem innych daną książkę warto przeczytać, czy nie.
"Stowarzyszenie Wędrującego Liścia i Złodzieje Snów" Marcina Kołacza to niezła książka! Naprawdę niezła! Długa, jak świąteczny obiad u nielubianej cioci,...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    28
  • Przeczytane
    21
  • Posiadam
    3
  • Niezapomniana
    1
  • Fantasy polskie
    1
  • Audiobook
    1
  • Porzucone/Wstrzymane (Kiedyś wznowię czytanie?)
    1
  • W wersji papierowej
    1
  • Fantastyka / Sci-fi
    1
  • 2021
    1

Cytaty

Więcej
Marcin Kołacz Stowarzyszenie Wędrującego Liścia i Złodzieje Snów Zobacz więcej
Marcin Kołacz Stowarzyszenie Wędrującego Liścia i Złodzieje Snów Zobacz więcej
Marcin Kołacz Stowarzyszenie Wędrującego Liścia i Złodzieje Snów Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także