kontrapunkt

Okładka książki kontrapunkt Krzysztof Gryko
Okładka książki kontrapunkt
Krzysztof Gryko Wydawnictwo: FORMA poezja
68 str. 1 godz. 8 min.
Kategoria:
poezja
Wydawnictwo:
FORMA
Data wydania:
2017-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2017-01-01
Liczba stron:
68
Czas czytania
1 godz. 8 min.
Język:
polski
ISBN:
9788365778109
Tagi:
poezja Krzysztof Gryko
Średnia ocen

8,3 8,3 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
8,3 / 10
3 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
6142
3443

Na półkach:

Kontrapunkt to pojęcie istniejące zarówno w muzyce, jak i w malarstwie, widowiskach, a także książkach. Jako technika kompozytorska w muzyce w utworach wielogłosowych ma swoje korzenie już w średniowieczu. W najprostszym tłumaczeniu jest to sposób komponowania taki, aby w utworze występowała nuta przeciw nucie (gama przeciw gamie). Zabieg polega na prowadzeniu kilku niezależnych linii melodycznych (polifonii) zgodnie z zasadami harmonicznymi i rytmicznymi. Głosy mogą płynąć po sobie w innej tonacji. Najpopularniejszy jest kontrapunkt lustrzany, który znajdziemy w takich ludowych i dziecięcych przyśpiewkach jak „Panie Janie”. W malarstwie, widowiskach i książkach jest to element uwydatniający określony przedmiot przez skontrastowanie go z nim.
W wierszach Krzysztofa Gryko czasami spotkamy się z nawiązaniami do różnorodnych kanonów: od tematyki przez budowę po notację. Sam kontrapunkt jako temat wierszy nie jest aż tak widoczny. Bardziej odnosi się do całości, czyli wszystkich wierszy zawartych w tomie, który (podobnie jak same utwory) jest zbiorem wprowadzającym nas w różne głosy (czyli polifonię) poruszanego problemu przez wykorzystanie intertekstualności, czyli nawiązania między utworami i łączenia tematów z różnych utworów w jednych. Pod względem tematyki „Kontrapunkt” jest zbiorem poruszającym dość szeroką tematyką z wydźwiękiem sielskości dzieciństwa, którego piękno polega na nieświadomości, niewinności. Drugi z wybijających się tematów to miłość, spotkanie z Innym. Połączenie tego wszystkiego z morzem, oceanem, piaskiem, ulicami, na których bawią się dzieci, mewami, falami tworzy poczucie lekkości tomu, którego tematyczne nasycenie i niezwykła trafność obserwatora sprawia, że uwypuklają się tematy poważne. Najdobitniej widać to w wierszu ”Zbyt”:
„Z przyzwoitości produkuje się
narodowe pamiątki, które potem
jakoś zasłaniają horyzont, wisząc
w cichych bankach i szkołach
przetrwania, gdzie ogłasza się
słowo jak zbyt nieudany zbyt.

Z przyzwoitości zbiera się
narodowe pamiątki, które
potem jakoś usypiają dzieci.
Pies patrzy jakby chciał noc
zmienić w dzień, a miasto
mówi, że ma czas i pieniądze.

Z przyzwoitości sprzedaje się
narodowe pamiątki, które potem
jakoś nie czynią życia lżejszym,
leżąc na ulicy obok czasem
nieprzytomnych chłopców,
o których ktoś chciałby
powiedzieć dead can dance”.
Z jednej strony patriotyzm przejawiający się w narodowych symbolach, a z drugiej zasłanianie nimi świata dosłowne (choćby na bazarach) lub metaforyczne (przez unikanie rozwiązywanie prawdziwych i ważnych problemów). Samo skupienie się na symbolach, ich zwielokrotnienie, zasypanie nimi szkół, banków, urzędów nie zmienia niczego tylko stają się elementem wystroju. Można by pokusić się o stwierdzenie, że „Zbyt” to utwór o czynieniu z patriotyzmu ozdoby i nierozumienie jego sensu, powierzchowne kultywowanie „bo tak wypada” i jednocześnie profanacja, bo leży na bruku. Chłodne opisanie rzeczywistości zabiera nas w świat silnych uczuć wynikających z kontaktu, jakim jest przytłaczającą rzeczywistością. Lekkie traktowanie ważnych tematów (czyli tak jak powyżej kojarzenie patriotyzmu z pamiątkami) prowadzi do podkreślenia ważniejszych działań, pokazania śmieszności takich postaw i zachęca do zastanowienia się, jakimi wartościami powinniśmy się kierować.
Każdy utwór zawarty w zbiorze „Kontrapunkt” niesie ze sobą moc obrazów mających głębsze przesłanie, zachęca do stawiania sobie pytań o rzeczy, które stały się oczywistością. Spojrzenie na rzeczywistość spoza świadomości istnienia w czynach sensu, czyli wyjście poza kulturę to motyw ciągle powracający w wielu utworach. W wierszu „Język” owo uwalnianie to podchodzenie bez bagażu wiedzy, uwalnianie się od ciężaru uprzedzeń, jakie wpaja w nas literackie obeznanie:
„Mam zamiar podejść
do ciebie bez słów,
wolny od tłumaczeń.
(…)
Mam zamiar podejść
do ciebie nagi,
bez zbędnej literatury,
pozbawiony historii,
znaczeń i terminów”.
W „Omdleniach” wychodzenie poza kulturową świadomość to spojrzenie na czynności ludzi i uwolnienie ich działań od istotnych znaczeń:
„(…) uczą się pilnie
marnować czas, wciąż gdzieś
jadąc i dzwoniąc”.
Taki dystans pozwala na zadanie sobie pytań o sens czynów, zastanawianie się jak wyglądałoby życie, gdybyśmy zmienili perspektywę patrzenia oraz doświadczenia, pozwolili wyzwolić się z utartych schematów, wyszli poza gotowe sensy. Nutka tych problemów pobrzmiewa też w wierszu pt. „Slam na cześć ulotki”:
„Mam
rozrywkowe sny dla poważnego życia
z noszeniem serca na wierzchu włącznie
i ważeniem szyldów”.
Codzienność dostarcza wielu tematów, różnorodnych problemów słaniających do refleksji i wszystko to, co jest w zasięgu naszej egzystencji pojawia się w wierszach Krzysztofa Gryko. Na pierwszy punkt wydaje się wybijać miłość, problem tworzenia oraz przetrwania. Życie jest tu wyzwaniem, na które trzeba się odważyć, musi być coś przekonującego, aby narodzić się:
„Chwilę więc zwlekałem z tak zwanym
przyjściem na świat. Przekonał mnie
śmiech matki i szczeknie psa”.
Poeta pięknie wprowadza nas też w świat relacji międzyludzkich, konfliktów między dwiema osobami:
„Jeśli nie mogę przystawić ust
do twojego ucha, (do własnego
byłoby trudno) to znaczy,
że jest kryzys”.
Znajdowanie emocji w prostych czynnościach, obrazowanie uczuć prostymi emocjami to zabieg dość częsty. Miłość jest tu czymś, co zakrzywia czas, prowadzi do spotkań z czasem, intensywnego trwania.
Podmiot liryczny prowadzi nas od tematu do tematu, od punktu do punktu, od formy do formy. W zbiorze znajdziemy wiersze składające się z kilku słów, czasami jeden wers to zdanie, innym razem strofa. Są też takie, w których jedno zdanie ciągnie się przez cały wiersz. Jedne mają rytmikę i zwrotki (czyli są w nich ślady muzycznych nawiązań),a w innych nie ma podziałów między strofami, powtórzeń, rytmu. Takie narzędzie Krzysztof Gryko wykorzystał, aby zabrać czytelników w świat zmiennych obrazów zestawionych ze sobą, dzięki czemu wyłaniają się z nich nowe sensy. Świat w utworach poety nieustannie się zmienia. Jest jak Heraklitejska rzeka, do której nie sposób wejść dwa razy. Tę zmienność zestawia z obrazami stałymi, ale stosuje zabieg, odwracania odczuć fizycznych i to, co postrzegamy jako stałe jest bardziej zmienne niż to, co odbieramy jako zmienne. W ten sposób mamy ruchliwy i przesypujący się piasek („plaża to klepsydra po przejściach”) i wyjątkowo stałą wodę („mewa znów usiadła na morzu”). Podobnych zabiegów jest więcej. W tytułowym wierszu czas „przestaje łykać relanium/ i zastyga jak marmurowe glissando”.

Kontrapunkt to pojęcie istniejące zarówno w muzyce, jak i w malarstwie, widowiskach, a także książkach. Jako technika kompozytorska w muzyce w utworach wielogłosowych ma swoje korzenie już w średniowieczu. W najprostszym tłumaczeniu jest to sposób komponowania taki, aby w utworze występowała nuta przeciw nucie (gama przeciw gamie). Zabieg polega na prowadzeniu kilku...

więcej Pokaż mimo to

avatar
167
46

Na półkach: , , ,

Nieodrobione zadanie

Książce poetyckiej można zrobić krzywdę na wiele sposobów, szczególnie gdy teksty, które zawiera, nie należą do łatwych w interpretacji. Dotąd jednak myślałam, że takie błędy mogą leżeć tylko po stronie czytelników i krytyków. Okazuje się, że krzywdę wartościowym tekstom może zgotować już na starcie samo wydawnictwo, które je wydaje. Po lekturze tomu poezji Krzysztofa Gryki "kontrapunkt" (Wydawnictwo FORMA. Fundacja Literatury im. Henryka Berezy, Szczecin, Bezrzecze 2017) odnoszę wrażenie, że wydawnictwo popełniło właśnie takie dwa pierworodne grzechy. Pierwszym jest okładka, która poza tym, że wpisuje się w serię wydawniczą „TABLICE”, moim zdaniem nijak ma się do zawartości książki. Wręcz śmiem twierdzić, że wypacza jej odbiór. A ponieważ wiersze same w sobie są trudne w odbiorze, okładka jeszcze bardziej potęguje zdezorientowanie czytelnika. No chyba, że wydawnictwu (bo nie posądzam o to poety, mimo że jest podany jako współautor projektu okładki) zależało na wywiedzeniu nas w pole. Tylko po co? Jesienno-bura (a może przedwiosenna?) perspektywa okładki nie jest perspektywą, z której autor do nas mówi w tej książce. Nawet ta szosa rozmija się z obrazami ulic, które autor kreśli w swoich wierszach. Generalnie po ich lekturze okładka wydaje się być jeszcze bardziej odstręczającą niż przed. Ale żeby na tym był koniec, to pół biedy. Niestety jest jeszcze drugie pół – czekające na nas na końcu książki – posłowie autorstwa Piotra Michałowskiego. Jego fragment został również zamieszczony na tylnej okładce. Nie będę się wyżywać na tym tekście, niech każdy, kto chce, sam go przeczyta i wyda własny osąd. Powiem tylko, że dla mnie to przykry słowotok, z banałami, które wybacza się uczniom szkoły podstawowej. Ale żeby nie być gołosłowną zacytuję dwa fragmenty:
„Rzeczywistość po prostu jest i poeta nie ma na nią wpływu, a więc musi ją przyjąć z całym wątpliwym <<dobrodziejstwem inwentarza>>, czyli: porami dnia i roku, kapryśną zmiennością sytuacji, nieprzewidywalnym następstwem stanów i zdarzeń.”
“Kontakty międzyludzkie, nawet w sferze intymnej, nie są wolne od świadomości uwarunkowań czasoprzestrzennych:”
(i tu muszę przeprosić uczniów, bo oni na pewno nie zmasakrowaliby tak wiersza, który autor posłowia cytuje pod tym swoim komentarzem do niego -)
[...]
Wolę patrzeć na ciebie
niż myśleć, że się jest
kwestią miejsca i czasu
[...]
("NIEKONIE")

Niestety, za najlepszy komentarz do tego całego nieszczęsnego posłowia pasują słowa Tadeusza Różewicza: „za dużo gadaniny na temat utworu zamienia się w końcu w śmietnik estetyczno-krytyczny. Bywają krytycy, którzy popisują się swoją erudycją, mądrością, wiedzą, ale te ich <<uczone>> wywody zasypują sens utworu – zaczyna on umierać, tracić oddech, po prostu ginie.” (z wywiadu Beaty Sowińskiej "O twórczości, krytyce i nieporozumieniach", z: "Wbrew sobie. Rozmowy z Tadeuszem Różewiczem", Biuro Literackie, Wrocław 2011). Jedyne co mam na usprawiedliwienie Pana Michałowskiego (nie wydawnictwa, które na jego tekst przystało),to fakt, że musiał zmierzyć się z bardzo trudną, wieloznaczną poezją Krzysztofa Gryki i jako krytyk poległ w tej konfrontacji. Nie zmienia to jednak faktu, że książce została wyrządzona w ten sposób druga krzywda.
Zostawmy jednak Pana Michałowskiego w spokoju, gorsza sprawa, że wydawnictwo popełniło następny grzech – zaniedbania, nie starając się o kolejną analizę, bardziej przystającą do zawartości książki. Bo taki wniosek można wysnuć wiedząc, że ukazała się tylko jedna recenzja autorstwa Anny Mochalskiej (http://salonliteracki.pl/new/recenzje/1050-zdradliwa-kontra-w-czuly-punkt-krzysztof-gryko-kontrapunkt). Zaczęłam czytać ją z wielką nadzieją, że skoro jedna, to może tak dobra, że innym potencjalnym chętnym odechciało się pisać na temat tego tomu. Niestety, też nie ukoiła mojej frustracji wywołanej posłowiem. Podobnie jak w przypadku okładki występujący w wierszach motyw ulicy został źle przedstawiony, tak autorka recenzji z innych jego częstych motywów – plaży, słońca, morza – wysnuła mylący dla czytelnika wniosek, że kontrapunkt jest „zdecydowanie tomem wakacyjnym”. I znowu usprawiedliwić ją może nieznajomość biografii autora i jego przywiązania do morza i oceanu. Sama musiałam odrobić tę lekcję przy lekturze jego pierwszej książki, z jaką się zetknęłam, a był nią tom "Tak" (WBPiCAK, Poznań 2018). Gryko nie traktuje tych żywiołów – morza, oceanu – jak większość z nas (niemieszkających nad Bałtykiem),jako miejsc na potencjalne wakacje. Ale w moim odczuciu odnajduje w nich swoje axis mundi i tę wspomnianą przez Panią Mochalską „esencję egzystencji”. A jeśli faktycznie tak jest (a nie tylko tak mi się wydaje),to puenta z recenzji, że „Kulmowa odpowiada na poszukiwanie esencji egzystencji przez Gryko” jest nietrafiona. Nie pierwszy raz podczas lektury wierszy Gryki, nie tylko z tych ostatnich tomów, ale i debiutanckich "Godzin szczytu" (Biuro Literackie, Wrocław 2002),odnoszę wrażenie, że poeta dzieli się w nich już tym, co odnalazł, i bezsprzecznie są to rzeczy stanowiące dla niego esencję życia.

Od wydania "kontrapunktu" minęły 3 lata. Z perspektywy czasu historycznego to bardzo mało, z punktu widzenia rynku wydawniczego - bardzo dużo. Rok po wydaniu Tak usłyszałam od redaktora Drzewuckiego z „Twórczości”, że na publikację mojej recenzji tego tomu jest już za późno. Gdyby ktoś nie zrozumiał – książka rok po wydaniu została uznana z a s t a r ą. Można zwątpić nawet będąc zaprawioną w różnych bojach literackich. Na szczęście istnieją portale społecznościowe, blogi, na których wolno rozprawiać o takich „starych” książkach. Korzystając z tego przywileju i licząc na to, że chociaż jedną osobę zainteresuje to, co napiszę, pozwoliłam sobie na ten „upust zepsutej krwi” i przejdę do części przyjemniejszej, choć wcale nie łatwiejszej do wykonania. Bo jak opowiedzieć o książce, którą przeczytało się kilka razy i wciąż pozostaje się z odczuciem jedynie ślizgania się po jej powierzchni? Pociesza mnie jednak myśl, że nie jestem odosobniona w tych trudnościach odczytania poezji Gryki, o czym z rozbrajającą szczerością napisał kiedyś znajomy poety na swoim blogu - https://kilimuwy.wordpress.com/2019/01/03/tak-krzysztof-gryko/ Co istotne, oczytany znajomy. Paradoksalnie, właśnie takich recenzentów sobie cenię i ich tekstom wierzę.

Wróćmy jednak do "kontrapunktu", jak się okazuje kłopotliwego - i dla wydawcy, i dla autora posłowia, i krytyków (których głosów zabrakło),i w końcu dla mnie samej.
Kiedy myślę o tej książce, myślę obrazami, które autor odmalował w wierszach. Na pierwszym z nich pokazuje nam „ulice, których porządku strzegli pierwszorzędni poeci, / wymarłe dynastie albo przymiotniki. Wonne / drzewa i piasek. Zaznaczmy od razu: / z różnym powodzeniem.” ("RECEPTA") Ale nie są to ulice oddalone od miast (jak na okładce),tylko będące w samym jego centrum. Ulice miast są ważnym elementem poezji Gryki od pierwszego tomu. Podobnie jak występująca w tym samym wierszu kawiarnia i deszcz. Tylko jeden element jest tu całkiem nowy – to matka. Dlatego choćby z tego powodu warto przytoczyć tę wyróżniającą się strofę (ostatnią w pierwszym wierszu tomu):
[...]
Chwilę więc zwlekałem z tak zwanym
przyjściem na świat. Przekonał mnie
śmiech matki i szczekanie psa.

Już od pierwszego wiersza poeta stawia na dźwięki. Dla niezorientowanych dopowiem, że Krzysztof Gryko jest również muzykiem, i to zarówno wykonawcą muzyki (gra na gitarze i bouzouki) jak i jej twórcą. Jego wrażliwość muzyczna i wszystko, co z nią się wiąże (np. poczucie rytmu) determinuje również jego teksty literackie. Dlatego w kontrapunkcie znajdziemy nie tylko wiele wyrazów dźwiękonaśladowczych i odniesień do muzyki, ale również wiersz wręcz programowy dla twórczości Gryki, którego tytułowym „patronem” uczynił swojego mistrza Komedę. Przytoczę go w całości.

Bądź samym dźwiękiem
i bądź wewnątrz dźwięku,
kiedy wszystko jest wojną
i nic nie może nią być,
od miłości rosną lasy
i gubią się słowa, współgraj
z czułością zawodzących
tonów. Leć, leć, lecz
nie unikniesz poezji,
nazywanej ciszą,
nawet w szarym stroju
poranka, od miłości
płoną lasy i gubią się
słowa.
("KOMEDA")

O przewadze muzyki nad słowami usłyszałam kiedyś od znajomego muzyka. Ale nie trzeba samemu ją wykonywać czy tworzyć, wystarczy słuchać, żeby przyznać temu stwierdzeniu rację. W "kontrapunkcie" daje się słyszeć dialog Gryki-poety z Gryką-muzykiem. Właściwie nie przekonują się wzajemnie, nie licytują wyższości jednej sztuki nad drugą. Ale odnoszę wrażenie, że Gryko-poeta bardziej niż kogoś próbuje przekonać siebie, że poezja też jest mu potrzebna do wyrażenia pewnych treści, odmalowania obrazów. Paradoksalnie powiem – wyrażenia bardziej czytelnie, bardziej wprost niż utworem muzycznym. Paradoksalnie, bo uważam jego język poetycki za bardzo zakręcony, mówiąc kolokwialnie. W recenzji "Tak" wspomniany znajomy poety posłużył się takim zobrazowaniem lektury jego wierszy: “Czytelnik robi dwa śmiałe kroki w tekst, trzeci musi już zrobić w bok, a czwarty zdecydowanie wstecz”. Miałam bardzo podobne odczucia podczas lektury "kontrapunktu", ale byłam już na to przygotowana po wcześniej poznanych tomach. Kolejny raz przyszła mi z pomocą rada Mieczysława Jastruna, który twierdził (cytuję z pamięci),że „to nie jest bez znaczenia, jakie słowa poeta używa najczęściej w wierszach”. Idąc tym tropem stwierdziłam, że słów, które powtarzają się wielokrotnie w kontrapunkcie jest całkiem sporo. Jest wspomniany już na początku „piasek”, ale obok niego równie często pojawiają się: „morze”, „słońce”, bliskoznaczne „światło”, dalej „noc”, „poezja”, „miłość”, „śmierć”. Jednak chyba najczęściej pada słowo „życie”. I faktycznie, "kontrapunkt" mogłabym nazwać hymnem na cześć życia. Tyle że to bardzo specyficzny hymn – cichy i nie wykonywany z wysokiego C. Bardziej przypominający piosenkę śpiewaną w odosobnieniu do ucha kobiety lub w stronę morza, a nawet w stronę języka.

Mam zamiar podejść
do ciebie bez słów,
wolny od tłumaczeń.

Za całością przemawia szczegół.
Za szczerą asymetrią parków
przemawiają wszystkie
dopieszczone braki.

Mam zamiar podejść
do ciebie nagi,
bez zbędnej literatury,
pozbawiony historii,
znaczeń i terminów.

Będę miał za to
popołudniowe światło
i poranne mgły.
("JĘZYK")

Tak, to prawda, "kontrapunkt" jest o przemijalności życia, o czasie podobnym do piasku przesypującego się w klepsydrze, ale nie są to refleksje nakreślone okrągłymi zdaniami, od których dostajemy już mdłości. Chyba z wszystkich dotychczasowych tomów Gryki, wiersze z "kontrapunktu" najbardziej przypominają mi medytacje. Ale w znaczeniu, jakie mają na Dalekim Wschodzie. "Kontrapunkt" mówi do mnie obrazami, mówi rzeczownikami, nad którymi mam się zatrzymać, które mam kontemplować. Chciałoby się powiedzieć, że tutaj niewiele się dzieje. Co prawda, podmiot dobrze zdaje sobie sprawę, że wojna dzieje się non stop, a „Codzienność jest krzykiem / tymczasowych tłumów, / idących w twoją stronę / wzdłuż prostych idei.” ("EGO") Ale podmiot nie chce należeć do „ludzi czynu”, dla których „długie arcy marsze / wzdłuż szyldów poprawiających / frekwencje przytakiwań i / mrugnięć.” ("SĘK") Sama uczestniczyłam w „arcy długich marszach” przeciw łamaniu Konstytucji i nadal uważam, że czasem trzeba wychodzić na ulice w obronie swoich i innych praw. Ale perspektywa – nie wojownika, a admiratora życia, którą poeta przyjmuje w "kontrapunkcie" ma oczywiście swoje uzasadnienie i brzmi kusząco.

[…] Życie to uległość wiszącym
obłokom, które przechowują miłość,
deszcz i smutek.

[…] Życie to
uległość przyczajonym kotom,
którym znowu zagraża jesień,

rzadziej uchylane drzwi i senność
ciał, choć oczywiście ważne,
żeby tańczyła w nich krew.
("SPOT")

Taniec wraca w znaczący sposób również w wierszu "REGIO", który brzmi jak "przesłanie pana Gryko":

Weganizm, anarchia, saksofon
bouzouki, schody, woda, przeciąg.

Jeśli chcesz zobaczyć, jak kropelki
twojego moczu spadają przez rynnę,
znikając na torach, wsiądź do pociągu,
w którym nie ma przedziałów. I jedź.

Wegano, anarchio, regio, sakso, buzu,
scho, wodo, prze…

Jeśli chcesz zobaczyć jak kropelki
twojego potu porywa miłość i strach,
wystaw głowę na wiatr. I idź.

I tańcz.

Tyle już napisałam, a wciąż mam wrażenie zaledwie muśnięcia powierzchni tych wierszy. Ale pamiętając o wspomnianej na początku przestrodze Różewicza przed zagadaniem utworów na śmierć w recenzjach, przerwę na tym, zostawiając Was samych z ostatnim obrazem z tego tomu, który ze mną na pewno pozostanie na długo (może na zawsze?).

A mewa znów usiadła na morzu,
jakby się chciała przed nim spowiadać.
W dodatku świeci słońce i piasek
jak zwykle jest leniwy. Horyzont
to brak złudzeń. Ręce chciałyby
krzyczeć.

A mewa znowu usiadła na fali
jak oderwany płatek róży,
który dałby się pociąć
na kawałki, byleby tylko
dalej płynąć, czując
że nie ma żadnego końca.
("AMEN")

A. S. K.

(https://www.facebook.com/notes/o-literaturze-otwarcie/nieodrobione-zadanie/530655647744202/)

Nieodrobione zadanie

Książce poetyckiej można zrobić krzywdę na wiele sposobów, szczególnie gdy teksty, które zawiera, nie należą do łatwych w interpretacji. Dotąd jednak myślałam, że takie błędy mogą leżeć tylko po stronie czytelników i krytyków. Okazuje się, że krzywdę wartościowym tekstom może zgotować już na starcie samo wydawnictwo, które je wydaje. Po lekturze tomu...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    3
  • Poezja
    2
  • 2021
    1
  • Chcę przeczytać
    1
  • Posiadam
    1
  • Ulubione
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki kontrapunkt


Podobne książki

Przeczytaj także