Magia cierni
- Kategoria:
- romantasy
- Cykl:
- Sorcery of Thorns (tom 1)
- Tytuł oryginału:
- Sorcery of Thorns
- Wydawnictwo:
- NieZwykłe
- Data wydania:
- 2019-09-18
- Data 1. wyd. pol.:
- 2019-09-18
- Data 1. wydania:
- 2019-09-01
- Liczba stron:
- 444
- Czas czytania
- 7 godz. 24 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788381780896
- Tłumacz:
- Marta Słońska
- Tagi:
- fantastyka Elisabeth odwaga waleczność czarownicy
- Inne
Wszyscy czarownicy są źli. Elisabeth wie o tym, odkąd sięga pamięcią. Wychowana jako podrzutek w jednej z Wielkich Bibliotek Austermeer, dorastała pośród narzędzi magii–grymuarów, szepczących na półkach i drżących w żelaznych okowach, gotowych przemienić się w potwory z tuszu i skóry, jeśli tylko ktoś je sprowokuje. Dziewczyna ma nadzieję dołączyć do strażników strzegących królestwa przed ich mocą.
Tymczasem w wyniku sabotażu w bibliotece najbardziej niebezpieczny grymuar wyzwala się z niewoli. Elisabeth, chcąc ratować sytuację, zostaje zamieszana w zbrodnię. Dziewczyna musi opuścić dom i udać się do stolicy, aby tam stanąć przed wymiarem sprawiedliwości. Nie może się zwrócić o pomoc do nikogo poza swoim największym wrogiem, czarownikiem Nathanielem Thornem, i jego tajemniczym demonicznym sługą. Wkrótce Elisabeth zdaje sobie sprawę, że wplątała się w sieć trwającej od wieków konspiracji, a zagłada grozi nie tylko Wielkim Bibliotekom, ale również całemu światu. Stopniowo zaczyna podawać w wątpliwość wszystko, czego ją uczono o czarownikach, o ukochanych przez nią bibliotekach, a nawet o samej sobie. Ma bowiem moc, o której nie miała pojęcia.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Książka o książkach
Do tej pory miałam przyjemność przeczytać wiele ciekawych i oryginalnych powieści, ale gwarantuję wam, że książki, w której kluczową rolę odgrywają, uwaga… książki, jeszcze nie czytałam.
Zapytacie pewnie, o czym w takim razie jest ta książka i co sprawia, że jest tak wyjątkowa?
Otóż zapewne większość z was zapoznała się już z opisem książki widniejącym na okładce i wie, że ta opowieść dotyczyć będzie książek, magii i bibliotek. Oczywiście macie rację. I tak między nami, już sam ten fakt jest idealnym powodem do jej przeczytania. Jednak jej najciekawszym elementem jest stosunek autorki do książek.
W tej powieści czarnoksięskie księgi nie są zwykłymi przedmiotami składającymi się z papieru i atramentu. W świecie Margaret Rogerson są to przedmioty z duszą, które aby utrzymać na swoich kartach ciężar magicznych zaklęć, zostały obdarzone esencją życiową skradzioną jakiejś istocie żyjącej. Obowiązuje tu więc prosta reguła: aby stworzyć księgę zaklęć, trzeba popełnić morderstwo i wszyć w jej okładkę jakąś cząstkę zabitej osoby. Im straszniejsze zaklęcia, tym okrutniejsza zbrodnia, czyniąca daną pozycję groźniejszą, ponieważ pod wpływem uszkodzenia może przemienić się w malefikt, czyli w bestię z tuszu i skóry, przybierającą kształt istoty, której siły witalne zostały odebrane do stworzenia księgi. Brzmi dobrze, prawda? A to dopiero początek.
Autorka do stworzonego przez siebie świata wpuściła ciekawych bohaterów, którzy sprostali zadaniu prowadzenia czytelnika po fabularnym labiryncie. Główną postacią jest 17-letnia Elisabeth Scrivener, która całe życie wychowywała się w otoczeniu magicznych ksiąg, od małego szkoląc się w murach jednej z Wielkich Bibliotek. Dziewczyna ma nadzieję, że pewnego dnia udowodni dyrektorce swoją wartość i dostąpi zaszczytu dołączenia do strażników strzegących królestwa przed mocą drzemiącą w grymuarach. Ale pewnej nocy dochodzi do sabotażu, w wyniku którego na wolność wydostaje się jedna z najniebezpieczniejszych ksiąg przechowywanych w bibliotecznej krypcie. Elizabeth, chcąc ratować sytuację, musi zmierzyć się z malefiktem ósmej klasy, który zagraża bezpieczeństwu okolicznych wiosek. Jednak ten bohaterski akt odwagi czyni ją jedyną podejrzaną w sprawie o morderstwo, w dodatku uznaje się ją za zdrajczynię, której przyszłość została powierzona Radzie Magów.
Tak właśnie wygląda sytuacja wyjściowa, od której czytelnik rozpoczyna swoją podróż z „Magią cierni”. Główną bohaterką, odpowiadającą za cały ten bałagan, jest właśnie Elizabeth, której do samego końca nie udało się przekonać mnie do siebie. Miałam z nią przede wszystkim taki problem, że w ogóle nie rozumiałam wyjątkowości tej postaci. Od początku wokół niej autorka roztaczała aurę tajemnicy, opisywała ją jako kogoś wyjątkowego, kogoś, kogo świat jeszcze nie widział, kogoś, kto robi rzeczy wręcz niemożliwe. Dzięki TEMU CZEMUŚ Elizabeth mogła robić i robiła rzeczy, których inni by nie przetrwali. I wszystko było w porządku, dopóki nie nastąpił moment rozwiązania jej tajemniczych mocy i TO COŚ okazało się jednym wielkim rozczarowaniem. Nie będę wam zdradzać, co to było, i nie wiem co na to inni czytelnicy, ale uwierzcie na słowo, że była to jedna z najgorzej wyjaśnionych tajemnic książkowych wszech czasów.
Na szczęście obok Elizabeth w świetle jupiterów stali jeszcze: partnerujący jej Nathaniel – czyli młody, zdolny czarnoksiężnik, zajmujący się nekromancją – i jego demoniczny sługa Silas. To właśnie oni są solą tej książki. Dzięki Nathanielowi nawet nasza wyjątkowa Elizabeth stawała się do zniesienia, a wszystko za sprawą jego uroku osobistego, świetnego poczucia humoru (który jest niedoceniany w tej książce przez inne postacie) oraz niewymuszenie rozbrajającej nonszalancji, z którą podchodzi do wszystkiego, co się dzieje. Odważę się nawet powiedzieć, że ich relacja jest ciekawsza niż oni sami, co nie zdarza się często. Jednak najciekawszą postacią w tym całym zestawieniu jest Silas – tajemniczy, blady sługa naszego przystojnego czarnoksiężnika. Jest postacią o szarych motywacjach, nieustannie przypominającą zarówno Elizabeth, jak i czytelnikowi, że jego natura nie jest skłonna do odczuwania miłości do ludzi, a jego motywacje są czysto samolubne. W tej książce jest to chyba najbardziej złożona postać, gdyż mamy do czynienia z całkowitym rozdźwiękiem między jej wyobrażeniem a tym, jak zachowuje się w rzeczywistości. Opisy zmian, jakie w nim zachodziły, były najlepszymi fragmentami w tej książce. Szkoda tylko, że autorka bardziej skupiła się na Elizabeth, zapominając o tych dwóch dżentelmenach. Z wielką chęcią weszłabym do ich głów.
Muszę jeszcze powiedzieć o jednej rzeczy. O zakończeniu. Muszę, bo nie mogę tego przeboleć. Mam z nim problem, a zwłaszcza z tym przerzutem czasowym. Dlaczego w jednej chwili czytam o tym, co się dzieje w bibliotece podczas walki, następnie rozdział się kończy w połowie akcji, po czym ni stąd, ni zowąd nagle w epilogu przenoszę się parę miesięcy w przód? Co się właściwie stało, czy może mi ktoś wyjaśnić? Rozumiem, że pisanie książek niesie ze sobą tę wygodę, że możemy ją zakończyć, jak chcemy, i wyciągnąć bohaterów z każdej opresji, ale opis tego, w jaki sposób Elizabeth i Nathaniel zostali uratowani, jest tak nieautentyczny i nierealny, że całkowicie psuje ogólny pogląd na tę książkę. Bardzo nie lubię cudów w książkach, nawet fantastycznych. A zwłaszcza takich cudów, które nie mają żadnego oparcia w fabule i są po prostu brakiem pomysłu na lepsze zakończenie.
Podsumowując, to naprawdę wciągająca, warta przeczytania historia. Świat wykreowany przez autorkę jest ciekawy i oryginalny, a sam pomysł stworzenia królestwa opartego na szacunku do książek jest czymś w rodzaju ukłonu dla wszystkich miłośników literatury. Niestety, jak to bywa w przypadku świeżo upieczonych autorów, powieść ma też trochę mankamentów, nad którymi Rogerson musi popracować. Odnotowuję jednak na plus to, że jak na drugą książkę w swojej karierze, poszło jej całkiem nieźle. Na pewno z wielkim zaciekawieniem będę śledzić jej kolejne publikacje, licząc na coraz lepsze rezultaty.
Karolina Wierna
Oceny
Książka na półkach
- 1 864
- 1 439
- 301
- 76
- 58
- 46
- 38
- 36
- 35
- 33
Opinia
Kiedy myślę o „Magii cierni”, od razu mam w głowie wyobrażenie wspinaczki pod stromą górkę. Najeżony wieloma informacjami wstęp, nieco przytłaczał. Poznawanie go szło mi opornie. Praktycznie przymuszałam się, by brnąć dalej, przez co traciłam nadzieję, że wraz z następnym rozdziałem nadejdzie upragniona ulga. I szczerze mówiąc cieszy mnie to, iż zdobyłam ten czytelniczy szczyt, gdyż nagroda mnie udobruchała, a tamtejsze widoki wywołały szeroki uśmiech!
Wystarczył drobny pstryczek w ten prawie że monotonny bieg zdarzeń, aby dojrzeć piękno, które trzymało w zanadrzu wiele niespodzianek fabularnych, przy których wstrzymywanie oddechu stało na porządku dziennym...
NAJBARDZIEJ BOIMY SIĘ TEGO, CO JEST NAM OBCE. CZYLI WIELU BOI SIĘ MYŚLEĆ?
W tym iście przepełnionym magią, o średniowiecznej aurze, świecie nastała jasność, a wraz z nią nastąpił szereg zdarzeń, gdzie wyrwanie się ze szponów lektury graniczyło z cudem. Prawie że nie mrugając, towarzyszyłam w niesamowitej, pełnej niebezpieczeństw, intryg, sekretów oraz fantazji podróży Elizabeth, wraz z nią odkrywając otaczający ją krajobraz. A trzeba przyznać, że nieraz miewałam gęsią skórkę, kiedy sytuacja stawała się napięta niczym struna i ciężko było ocenić, cóż takiego zaraz nastąpi. Bo w sumie nawet nie zliczę, ile razy autorka zdołała mnie zaskoczyć swoją pomysłowością. Choć niektóre elementy zdołałam rozszyfrować sama, jednakże często pozostawałam z szeroko otwartą buzią – tak się dawałam wmanewrować! I przyznam, że nie mam tego pani Rogerson za złe. Co więcej, miło było być wodzoną za nos z taką precyzją, z takim smakiem. Poprzednie złe wrażenie zostało zatarte, a ja mogłam być robiona balona tyle, ile się dało, byle tylko dalej zanurzać się w tej niebiańsko fantastycznej historii, błagając tylko, aby za szybko się nie skończyła. Pragnęłam, aby trwała wiecznie. Udobruchana dobrze skrojoną akcją, zaoferowana poznawaniem bohaterów i ich wkładem w całość, nie zamierzałam szybko opuszczać tej wyimaginowanej krainy. Czułam się tym nienasycona. Chwile poświęcane na wyrównanie tętna przyjmowałam z ochotą, lecz i tak tęsknie wypatrywałam kolejnego BUM!.
Gdy już powoli dochodziłam do końca, przerywałam czytanie, aby pozostawić sobie choć trochę tego na później. Jak to się kończyło? Cóż… czym prędzej wracałam do „Magii cierni”. Niepowstrzymana ciekawość pragnęła wiedzieć, jakie jeszcze ładunki wybuchowe podłożyła autorka, aby człek nie mógł usiedzieć w miejscu! Czy zakończenie mnie usatysfakcjonowało? Jak najbardziej! Nie powiem, nutka zawodu była, iż potoczyło się nieco tak, jak zdołałam (jakimś cudem) je sobie wyobrazić, ale nie chciałabym zobaczyć tutaj żadnego innego. Doskonale pasowało, dodatkowo zostawiając otwartą furtkę na więcej. A nie obraziłabym się, gdyby kontynuacja trafiła kiedyś w moje ręce!
„Jeżeli pragniesz nadać smaku swojej fantastycznej powieści, to wrzuć ją w średniowieczne realia i działaj!” – wielu autorów podąża za tym motywem, co może sprawiać wrażenie przeżutego (choć nie dla wszystkich). Co jak co, ale trzeba zadbać o każdy najdrobniejszy szczegół, aby przypadkiem nie popełnić historycznej czy technologicznej gafy. W przypadku tej autorki nie ma mowy o niedociągnięciach. Bezapelacyjnie udowodniła, iż ma do tego smykałkę, tworząc scenerię, gdzie przemieszczanie się po tamtejszych ziemiach sprawiało niemałe wrażenie. Czułam się oczarowana tym klimatem oraz wyczerpującymi opisami, umożliwiającymi lepsze ujrzenie tego! Dodatkowo zamieszczona na przodzie książki mapka umożliwiała śledzenie trasy, jaką podążano, dzięki czemu miało się to odzwierciedlenie żmudnej, długiej trasy, jaką nieraz pokonywali. A nowe wcielenie książek? To już w ogóle była petarda! Zachwytom nad tym, jak zostały ukazane i jaka właściwie była ich rola, nie było końca. Dlatego też nie dziwiłam się, że Elizabeth je kochała, choć część z nich mogłaby wyrządzić człowiekowi krzywdę – autorka ukazała, że one też posiadają duszę. Różne temperamenty, odmienne charaktery, lecz ten sam cel – wnieść coś do rzeczywistości. No, może w pewnym aspekcie aż nadto by tego chciały, lecz zawarta w nich wiedza nieraz pozwalała zrozumieć to, co okazywało się niejasne. No i stanowiły, obok głównej bohaterki, główne postaci, dlatego też nie warto je ignorować.
BYWA TAK, ŻE WPADAM W TARAPATY, ALE TO TAKA MOJA SPECJALNOŚĆ. PONIEKĄD NOSZĘ ZNAMIĘ PECHA, ALE ONO RÓWNIEŻ MOŻE PRZYNIEŚĆ WIELE KORZYŚCI.
Elizabeth od dziecka wiedziała, kim pragnie zostać w przyszłości. Przygarnięta przez dyrektorkę jednej z wielu instytucji bibliotecznych, przesiąknięta miłością do miejsca, gdzie została wychowana, zapragnęła strzec jej zasobów przed wszelkim złem. I tak zapewne by potoczył się los tej pragnącej dążyć do wyznaczonego sobie celu nieco niezdarnej nastolatki, gdyby zbieg okoliczności nie skrzyżował jej ścieżek z tajemniczym czarodziejem, gdzie wraz z jego pojawieniem nastąpiła drobna zmiana planów. Nieufna wobec władającego magią młodzieńca, musiała odrzucić wszelkie uprzedzenia, aby móc udowodnić swoją niewinność. A Nathaniel wcale tego nie ułatwiał. Niejednokrotnie brał ją pod włos, tym samym podsycając strach zasiany przez lata nauk zdobytych w murach biblioteki. Może bywało to trochę okrutne, to jednak jego nieco wypaczone poczucie humoru nieraz wprawiało mnie w dobry nastrój, czym sobie u mnie punktował. Chyba nikogo nie zdziwi fakt, że to właśnie jego obecność nieco ożywiła tę książkę, gdzie dopiero z czasem Elizabeth się rozruszała, wreszcie odkrywając swoją prawdziwą twarz wojowniczki gotowej poświęcić własne życie w imię prawdy i pokoju. Ten duet dostarczał wielu wrażeń, a wraz z tym nachodziła myśl, że tak sprzeczne, a zarazem podobne bieguny, przyciągają się i odpychają wzajemnie, lecz los na bank przygotował dla tych dwojga, doświadczonych przykrymi doświadczeniami, niespodziankę. I to nie jedną. Nie ma co, pokochałam tę dwójkę i z ogromną przyjemnością towarzyszyłam w tym rozgardiaszu, pragnąć poznać ją znacznie lepiej. A w tym wszystkim podobało mi się, że umieli okazać słabość. Nie zawsze stali twardo twarzą w twarz z niebezpieczeństwami. Tym samym okazywali się autentyczni, niemalże żywi.
Nie samą tamtą cudowną parką człowiek żyje, dlatego bez wahania przejdę do Silasa. Równie tajemniczy jak Nathaniel, od początku wyczuwałam, że jest z nim coś nie tak (Aleksandro, sama autorka to podkreślała, więc tutaj nie chwal swoich zmysłów), jednak nie żywiłam do niego negatywnych uczuć. Choć pragnął udowodnić, że nie zasługuje na to, to i tak widziałam w nim przede wszystkim istotę godną zaufania. Wierny towarzysz, dla którego warto popsuć sobie opinię, byle tylko mieć go po swojej stronie. Chyba nikogo nie zdziwi fakt, że sama bym się z nim zakumplowała. Natomiast co się tyczy samego intryganta, naszego niezłomnego antagonistę, którego imię pozostawię nieujawnione, by nie psuć niespodzianki… Wyczuwałam od początku, że to on. Jak tylko się pojawił, od razu zamierzałam wykrzyknąć, aby bohaterka trzymała się od niego z daleka, bo on nie wróży niczego dobrego. Dążący do wyznaczonego celu, nie spoglądał na liczne ofiary, jakie za sobą pozostawiał, byle tylko dopiąć swego. Nienawidziłam go, choć z drugiej strony… współczułam mu. Pogubiony we własnych myślach, ślepy na liczne kontrargumenty, zatracił się w swych intrygach, przez co tak właściwie nie wiedział, na co się porywa. Dziwnie to brzmi, wiem, ale zaślepionym ludziom ciężko cokolwiek uzmysłowić, tym samym pozostaje jedynie walczyć o to, aby pokrzyżować im plany, posyłając smutne, pełne litości spojrzenia…
Podsumowując. „Magia cierni” może nie od razu wpuszcza w swoje niesamowite progi, ale warto zacisnąć zęby i przebrnąć przez uciążliwy początek, aby później otrzymać skarb w dobrze skrojonej fabule, gdzie intrygująca bohaterka, w iście malowniczych krajobrazach i zapierających dech gmachach i dworach, raz za razem ukazuje, jak wiele jeszcze rzeczy nie wiemy o świecie, w którym żyjemy. Chwyć się jej płaszcza i wraz z nią podążaj w nieznane, starając się uniemożliwić to, czego twarz poznajemy na nowo. Nie ma co, ani trochę nie żałuję, że wzięłam udział w Book Tour zorganizowanym przez Anię z konta @NeaveCreations na Instagramie. Ślicznie dziękuję za możliwość przeżycia magicznej przygody, której długo nie zapomnę!
Kiedy myślę o „Magii cierni”, od razu mam w głowie wyobrażenie wspinaczki pod stromą górkę. Najeżony wieloma informacjami wstęp, nieco przytłaczał. Poznawanie go szło mi opornie. Praktycznie przymuszałam się, by brnąć dalej, przez co traciłam nadzieję, że wraz z następnym rozdziałem nadejdzie upragniona ulga. I szczerze mówiąc cieszy mnie to, iż zdobyłam ten czytelniczy...
więcej Pokaż mimo to