Aleksandra_B

Profil użytkownika: Aleksandra_B

Jastrzębie-Zdrój Kobieta
Status Czytelniczka
Aktywność 2 lata temu
426
Przeczytanych
książek
814
Książek
w biblioteczce
266
Opinii
3 453
Polubień
opinii
Jastrzębie-Zdrój Kobieta
Aleksandra_B – urodzona w 1994 roku jastrzębianka. Z zawodu sprzedawca, lecz wie, że stanie za kasą nie jest jej powołaniem. Od liczenia pieniędzy z kasetki woli pisanie recenzji i opowiadań. Marzy, by kiedyś wydać powieść, jednak na dzień dzisiejszy brakuje jej cierpliwości, aby dokończyć jakąkolwiek historię i utyka przy niej zawsze w połowie. Czyta wszystkiego po trochę, jednak nie lubi, gdy ktoś wymusza na niej zapoznanie jakiejś książki. Musi sama zdecydować, czy dany tytuł trafia w jej gusta. Nie ocenia książki po okładce, bo to często bywa zwodnicze.

Opinie


Na półkach: , , , ,

Miesiące temu dane mi było przeczytać popularną powieść „Opowieść Podręcznej”, która – choć nie zachwyciła mnie do szpiku kości – pozostawiła po sobie wiele pytań związanych z losem kobiet we współczesnym świecie. Traktowane przedmiotowo, pozbawione jakichkolwiek praw, stanowiły zabawkę w rękach mężczyzn, a gdy kończył się ich termin przydatności – nic nie stało na przeszkodzie, aby wymienić je na lepszy model. Dlatego nie mogłam odmówić sobie lektury „Roku próby”, książki tytułowanej młodzieżową odsłoną wyżej wspomnianej, aby raz jeszcze zagłębić się w ten przerażający, choć powoli wkraczający na salony temat odbierania kobietom prawa głosu...

ZATRACAJĄC SAMĄ SIEBIE...

Jak „Opowieść podręcznej” zawierała wiele luk (które dopiero załatano w kolejnej części), tak dzieło Kim Liggett od początku przypominało cichy feministyczny manifest, chęć walki o lepsze życie dla sióstr, matek oraz innych przedstawicielek płci pięknej. Odczuwałam ciężką atmosferę, przenikała ona przez strony powieści, napawając grozą. Tierney, główna bohaterka, zmagała się nie tylko z niesprawiedliwością, ale również ze świadomością posłania ją na pewną śmierć, gdzie w ciągu roku miała pozostawić za sobą „magię” i powrócić oczyszczoną, gotową na życie wśród pozostałych.
Serce się krajało widząc to, do czego zdolni byli mężczyźni, aby osiągnąć sukces. Zastraszone szesnastoletnie dziewczęta, niemogące sprzeciwić się zakorzenionej w hrabstwie Garner paskudnej tradycji, spełniały ich chore zachcianki. Posłusznie stawały się żonami i rodziły dzieci. A każda, bez wyjątku, uczestniczyła w tytułowym Roku Próby. A tam, pozostawione same sobie, wśród dziczy, walczyły o przetrwanie. Wyraźnie widziałam, jak ten stan wyraźnie wpływa na ich osobowość. Determinacja nieraz przegrywała z bezsilnością, co powodowało, że kiedy powinny walczyć ze sobą ramię w ramię, tworzyły sojusze lub też – drogą eliminacji – doprowadzały do czyjegoś ostracyzmu. A niczego nie ułatwiało to, że między drzewami, czaił się wróg, pragnący ich przegranej. Licho nie spało, łaknąc krwi...
Brutalna. Przerażająca, a zarazem fascynująca. Zmuszająca do refleksji, ukazująca prawdziwe oblicze człowieka pragnącego zaznać odrobiny wolności, zarazem walczącego o każdy kolejny dzień. Dzięki obserwacji Tierney dostrzegałam to, co dotąd umykało bohaterom lub – co gorsza – próbowali zignorować. Siedziałam jak na szpilkach, przygotowując się na kolejny atak, choć ten i tak przychodził znienacka. Wywołujące palpitacje serca zwroty akcji, zaskakujące (choć nie zawsze, jeżeli uważnie śledziło się fabułę), wydobywające się na wierzch, prawdy, wzmagały ból oraz współczucie fikcyjnym postaciom. Niesprawiedliwość, jaka spadła na kobiety, na ich brak głosu, akceptacja tego stanu rzeczy… Tym samym myśli głównej bohaterki, choć chaotyczne, napełniały nadzieją; nadzieją na to, że ktoś wreszcie odważy się postawić niewolnictwu i dobrowolnemu posyłaniu niewinnych dziewcząt w ramiona śmierci.
Pomiędzy wywołującymi ciarki zdarzeniami autorce udało się wpleść trochę jaśniejszych barw. Niekiedy wzruszające, a niekiedy niewywołujące takiej reakcji jak oczekiwano, uzupełniały całość, nie pozwalając czytelnikowi całkowicie utonąć w otchłani. Stanowiły lekki powiew wiatru w upalny dzień, dając drogocenne sekundy na złapanie oddechu. Jednakże nawet wtedy przeczuwałam, że to tylko cisza przed burzą, przez co momentalnie spinałam się, czekając na uderzenie. Co więcej, chciałam tego, bo od tej książki naprawdę nie można się oderwać. Brzmi to, ze względu na fabułę, trochę dziwnie, lecz ciekawość po prostu przełamywała wszelkie bariery, jakie próbował stosować zlękniony tymi widokami umysł. Do ostatniej strony wisiało się nad tekstem, gdzie znacznie częściej pociągało się nosem, nie mogąc opanować emocji...

JESTEŚ JAK KARALUCH – NIEZNISZCZALNA

Tierney James, jak przystało na bohaterkę powieści młodzieżowej, odznacza się odmiennością. Nieumiejąca pogodzić się ze swoim losem, pragnąca czegoś znacznie więcej, niżeli bycia czyjąś własnością (żoną), co rusz ukazuje swoją zbuntowaną naturę. Jednakże wiedza, jaką nabyła przez lata, znacznie ułatwiała jej życie wśród dziczy, zjednując sobie przy tym sprzymierzeńców, jak i wrogów. Stanowcza, pewna siebie i strachliwa zarazem. Próbowała zgrywać twardą, pogodzoną z tym, że los rzucał jej kłody pod nogi, jednakże wiele razy zdarzały się jej chwile zwątpienia, zarówno w otaczający ją świat, jak i w samą siebie. I może umysł nastolatki przenikały chaotyczne myśli, mocno napierające na siebie, wyraźnie widziałam jak poważnie traktuje swoje postanowienia. Pragnąca lepszej przyszłości dla sióstr i innych kobiet, była gotowa do wielu poświęceń, niestety na jej drodze wiecznie stawała Kiersten, samozwańcza gwiazda hrabstwa. Przesiąknięta wbijaną przez lata wiedzą, zatracona w chęci ujarzmienia wmawianej przez wielu magii, traktowała bohaterkę jak wroga. Każde słodkie słówka, każdy uśmiech powodowały, że trzeba było mieć się na baczności, wyraźnie wiedząc, iż w tym momencie obmyśla coś złego. Na szczęście Tierney odnalazła sprzymierzeńca w postaci innej dziewczyny, Gertie. Wykluczona lata temu, traktowana jak zaraza, skrywająca mroczny sekret szesnastolatka od początku wydawała mi się kimś, z kim warto trzymać i nie odpuszczać tej znajomości, niezależnie od reakcji innych. Poza tym nasza główna bohaterka również miewała tajemnice, tym samym tworzyły idealny duet. Wzajemne zrozumienie i akceptacja wad – czego można chcieć więcej? Ach, no tak – wolności…
„Rok próby” przedstawia mężczyzn w złym świetle. Wysoko postawieni, decydujący dosłownie o wszystkim w hrabstwie Garner, doskonale wiedzieli, czego chcą. Przeświadczeni o swej doskonałości, niemalże z czcią ukazywali swoją dominację, chełpiąc się tym. Nie można także zapomnieć o barbarzyńcach czających się w cieniu drzew, łaknących śmierci niewinnych dziewcząt. Przerażający, skąpani wieloma legendami, są odzwierciedleniem koszmarów… Jednakże nawet w tym toksycznym otoczeniu mogłam dostrzec iskrę nadziei. Michael. Najlepszy przyjaciel Tierney, który wiedział o niej tak wiele. Chłopak do bólu przypominający mi Peetę z trylogii „Igrzysk śmierci”, gdzie tamten również był w stanie poświęcić wszystko, aby zadbać o bliską swemu sercu osobę. Tylko czy dało się go lubić? Z jednej strony był rozczulający ze swoim przywiązaniem, jego działania zapewne chwyciły niejedną romantyczkę za serce, choć z drugiej… niespecjalnie przypadła mi ta postać. Choć wyróżniająca się, nie była na tyle zarysowana, aby chcieć skupiać na niej uwagę. Pojawiało się tam znacznie więcej, o wiele ciekawszych osobistości, o których mogłabym przeczytać znacznie więcej, ale – jak to bywa – nie można mieć wszystkiego, czyż nie?

Podsumowując. „Rok próby” to rollercoaster wrażeń. „Rok próby” to narkotyk. „Rok próby” to stanowczy sprzeciw traktowania kobiet jak popychadła, niewolnice, żywe inkubatory. Żyjemy w tak niepewnych czasach, że to, co tutaj miało miejsce, może mieć odzwierciedlenie w rzeczywistości. A tak nie powinno się stać!
Wywołująca ciary na plecach, powodująca zastyganie krwi w żyłach powieść, obok której nie można przejść obojętnie. Już teraz wyrusz do niepokojącej wizji świata, gdzie nie ma równości, za to odnajdzie się chęć buntu, walki o nową przyszłość. Tylko czy starczy sił, aby wytworzyć iskrę i wzniecić pożar?

Miesiące temu dane mi było przeczytać popularną powieść „Opowieść Podręcznej”, która – choć nie zachwyciła mnie do szpiku kości – pozostawiła po sobie wiele pytań związanych z losem kobiet we współczesnym świecie. Traktowane przedmiotowo, pozbawione jakichkolwiek praw, stanowiły zabawkę w rękach mężczyzn, a gdy kończył się ich termin przydatności – nic nie stało na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

Bajki. Najczęściej to właśnie one kształtują nasz pogląd na przeróżne magiczne krainy, jakie wtedy poznajemy. Przesiąknięte feerią barw, zamieszkałe przez wspaniałe nadnaturalne istoty, oczarowywał młode umysły i sprawiał, że aż chciało się do niego wkroczyć. Pragnęliśmy poznać mieszkańców, przeżywać z nimi szalone przygody, otoczeni wspaniałymi stworzeniami, gdzie najczęściej bywały tam ukazywane jednorożce.
Dopiero z biegiem lat pozwalano nam odkrywać coraz to mroczniejsze zakamarki tamtych ziem. Odkrywaliśmy wszelkie zło, jakie tam się skrywało, powoli zastanawiając się, czy aby na pewno pragniemy porzucić wszystko i przenieść się właśnie tam, gdzie nigdy nic nie wiadomo. Może jest tam wiele dobra i piękna, to strach przed tym, co czai się w cieniu, mógłby obezwładniać. Znający zagrożenia z własnej rzeczywistości, gdzie nie przed każdymi jesteśmy w stanie się uchronić, bylibyśmy skłonni zaryzykować i pchać się w paszczę wygłodniałego lwa? Inaczej jednak, gdy ktoś zadecyduje za nas i sprawi, że porzucimy obecne życie i podążymy niepewnym krokiem w nieznane; do miejsca, gdzie każdy najdrobniejszy ruch może zadecydować o naszym być lub nie być...

NIE KAŻDY ŚWIAT PRZYWITA CIĘ Z SZEROKO ROZWARTYMI RAMIONAMI.

Nie tak łatwo wgryzłam się w tę książkę. Jak nic pamiętam pierwsze rozdziały, które – choć już budowane na dozie tajemniczości i dreszczyku emocji – sprawiały wrażenie pozbawionych większej iskry nadającej temu duszy. Stonowane opisy rzeczywistości nie zachwycały; pozbawiały możliwości większego zaangażowania w wyobrażenie tego, co otaczało bohaterkę i jak bardzo wpływało to na jej osobowość i reakcje. Nie zapowiadało się obiecująco. Czułam lekkie rozczarowanie, jednakże, wraz z przekroczeniem pewnej bariery, wszelkie troski zaczynały odlatywać. Zaciskanie zębów zanikało, powoli luzowałam szczękę, lekko uchylając usta z zaskoczenia. I właśnie wtedy, przeskakując pewną granicę, pojęłam, że – być może – stanowiło to nie lada zagrywkę autorki, umożliwiającą jej rozwinąć skrzydła kreatywności. Znużenie przeistaczało się w pragnienie; pragnięcie brnięcia dalej, aby znacznie lepiej zrozumieć otaczający Apopi, główną postać, świat. A ten, choć piękny, pokazał pazury pokryte jadem, powoli przenikającym do krwiobiegu…
Wiele bajek nauczyło nas tego, że elfy to cudowne i miłe istoty, gotowe wyciągnąć pomocną dłoń, racząc nas swoją mądrością i specjalnymi zdolnościami. W „Hegemon Apopi” trzeba zapomnieć o tym obrazie i przestawić umysł na zupełnie inny tok rozumowania. Bo choć te zajmują przepiękne rejony i ich życie sprawia wrażenie nad wyraz pięknego, pozbawionego wszelkich trosk, przy zrzuceniu maski przedstawia ono prawdziwe oblicze: przerażające, mrożące krew w żyłach, soczyście krwiste. Surowe. Oszołomiona tym, co tam spotykałam, raz za razem otrzymywałam coraz to kolejne wiązki brutalności. Świat wykreowany przez autorkę stawia elfy ponad ludzi, traktując ich jak największą zarazę chodzącą po ziemi. Człowiek nie mógł tam liczyć na taryfę ulgową, w tym sama Apopi, choć los przygotował dla niej dar w postaci roli Hegemona, przyznawanej tylko tej „lepszej” rasie. Raz za razem, niczym bohaterka, odczuwałam niechęć innych, doglądając, jak ta walczy o przetrwanie w tym nieprzyjaznym środowisku. Dodatkowo tamtejsze zwyczaje znacznie różniły się od tego, co ona znała, tym samym przychodziło zagubienie oraz próby oswojenia tego stanu. I choć część tego widziałam „zza pleców”, pogrążona w stawianiu pierwszych kroków, odczuwałam tamtejszą atmosferę całą sobą. Nieraz drżałam, próbując uspokoić przerażone serce. Łapałam się również na tym, że muszę normować oddech, jakbym właśnie zaliczyła dłuższą przebieżkę. Z tymi istotami nie było taryfy ulgowej. Trzeba było mieć się na baczności, doglądając kolejnych niespodzianek, pozostawianych za rogiem. A trzeba przyznać, że co nieco ich było, choć obawiałam się, że tak właściwie zabraknie źródła tego wszystkiego. Brakowało mi wyjaśnienia tego stanu. Chciałam pojąć, skąd taki światopogląd, a nie inny, lecz każdy kolejny rozdział nie przynosił mi tych informacji. Do czasu… A wtedy wszystko stało się jasne. Wszelkie luki zostały zapełnione, lecz wydaje mi się, że za tym kryje się coś więcej. Dosłownie liczę na to, iż odkryję, że ominięto jakąś część, gdzie pozorna perfekcja nie okaże się tym, co warto podziwiać, by móc napawać się czymś znacznie lepszym. Nastawiło mnie do tego emocjonalne, mocne zakończenie, po którym nabrałam apetytu na więcej!
Podobała mi się kreacja świata i system, jaki tam panował. Osobiście nie chciałabym tam zamieszkać z wiadomych względów, lecz Córy i Synowie Lasów, Hegemoni i Zabójcy… Wszystko to pozornie gdzieś już posiada swoje korzenie, lecz tym razem wypuściło zupełnie nowe kwiaty. Nadawało kształt temu wszystkiemu, raz jeszcze pozwalając odkryć magię fantasy. Dobrze poprowadzone, choć – jak już mówiłam – liczę na zgoła więcej. Chcę widzieć to w pełnej okazałości!
Pani J. K. Komuda nie boi się sięgać po drastyczne środki. Choć książka nie jest naszpikowana scenami łóżkowymi, wyraźnie wyczuwa się od niej woń erotyzmu, przenikającej większość stron. Elfy nie wstydziły się własnej seksualności, tym samym bez wahania poruszały się w tej tematyce, ukazując siebie w pełnej okazałości. Nie ma tutaj również czegoś takiego jak cenzura. Przekleństwa, niczym brutalność, są tutaj na porządku dziennym i – o dziwo – obecnie nie wyobrażam sobie, aby ich tam zabrakło. Mogą razić w oczy, wywoływać niesmak, jednak w połączeniu z innymi elementami, wpasowują się, tworząc spójną całość. Odzwierciedlają przerażenie oraz okazują wewnętrzny bunt przed całą wrogością. Jednak jest coś, co niezwykle wadziło; coś, co jest na tyle pospolite, że niektórzy zaczną przy tym kręcić nosem. O czym prawię? Mianowicie o fascynacji główną bohaterką, ukazaną przez wielu bohaterów. Niczym egzotyczny okaz w zoo, kusi i sprawia, że lgną do niej jak drapieżniki do ofiary. Mamią ją, górują nad nią, wywołując wrażenie bezbronnej, pozbawionej obrony. Rozumiałam, że Apopi wzbudzała ciekawość, lecz czy było w niej coś tak intrygującego, by tracić dla niej głowę, biorąc pod uwagę fakt, że traktowano ją jak zarazę? Intruza, który przyjął rolę, na którą nie zasługiwała? W porządku, miała w sobie to coś, lecz po tym, jak ją przedstawiano, nieraz bywało to abstrakcyjne. Ale cóż – wszystkiego można się spodziewać.

WILK W OWCZEJ SKÓRZE CZY OWCA W WILCZEJ SKÓRZE?

Zagubienie. Błądzenie we mgle, poszukiwanie odrobiny jasności, aby wywinąć się z macek otaczającej ciemności. Właśnie to uczucie towarzyszyło Apopi na każdym kroku, nie pozwalając do końca rozluźnić się i poczuć, że właśnie rozpoczęła nowe, pozornie lepsze życie. Kobieta, wyrwana z monotonii naznaczonej przez studia i pracę, przeniesiona do krainy, gdzie ludzie tacy jak ona są traktowani gorzej niż zepsuty, zbędny przedmiot, na każdym kroku musiała mierzyć się z szyderczymi, pełnymi pogardy spojrzeniami. I choć zgrywała rolę twardej, umiejącej odszczeknąć się pannicy, wewnątrz cała drżała z obawy o siebie. Stosująca przekleństwa niczym przecinki, sprawiająca wrażenie wiedzącej czego chce, w krytycznych sytuacjach bywała bezbronna, gdzie bez pomocy innych na pewno nie przetrwałaby tam ani jednego dnia. Próbująca również poradzić sobie z niecodzienną rolą, jaka jej przypadła, reagując sarkazmem… Jednakże podobała mi się jej kreacja. Autorka nie zrobiła z niej perfekcyjnej damy, pochłaniającej wiedzę jak gąbka, gdzie władanie mieczem miałaby we krwi. Powoli poznająca panujące tam zasady, wdrążała się w nie naturalnym tempem, co pozwalało utożsamić się z nią. A pomagało jej w tym wielu panów, którzy – drastycznie różniąc się od siebie – wnosili różne odcienie do jej chaotycznego światka. Jednakże zastanawiająca jest dla mnie jej przeszłość oraz właściwe znaczenie imienia, jakie nosiła. Bo coś czuję, że za tym stało coś znacznie więcej, niżeli widzimisię rodziców...
Skoro już wspomniałam o pomocnikach, to warto się nad nimi nachylić. Nie powiem, ich imiona mogą sprawić, że człowiek zaczyna się gubić, lecz wystarczą pewne cechy charakteru, aby porządnie ich odróżnić. Sheut oraz Shiro. Człowiek-Zabójca, gotowy bronić Apopi, swojego Hegemona, być na każde jego skinienie oraz elf, syn najważniejszej osobistości, potężny Hegemon i czarujący bawidamek. Tak różni od siebie, choć podobnie intrygujący. Sheut odznaczał się swoją tajemniczością i pozą mruka, nabytą przez lata upokorzeń i traktowania go przedmiotowo. Jako ten gorszy nie miał lekko, przez co wiele wycierpiał, aby osiągnąć to, co obecnie posiadał, choć to i tak nie było żadnym wyróżnieniem. Natomiast Shiro to istny chaos. W jednym momencie jest gotowy obedrzeć cię ze skóry, by sekundę później uśmiechać się zawadiacko, czarując cię słowami. Elf o stu twarzach, totalnie przebijający słynnego Greya. Jednakże, za tym wszystkim, widać było, że – niczym Sheut – doskwiera mu samotność, z której ciężko się wydostać. Obaj panowie zdobyli moje serce i ciężko by mi było wybrać, który z nich zasługuje na większą uwagę. Pozostaje mi jedynie liczyć, jak w przypadku Apopi, na rozwinięcie ich ról i ukazanie ich bez nałożonych masek.

Podsumowując. „Hegemon Apopi” to nie jest kolejna powieść z gatunku fantasy, która oczaruje nas swoją delikatnością oraz pięknem otaczającego nas magicznego świata; to książka, gdzie – choć nie brakuje jej uroku – ukąsi ciemniejszą, mroczniejszą stroną, wciągając w niebezpieczny wir zdarzeń. Dzięki niej dostrzeżemy, jak kruchymi istotami jesteśmy i jak niewiele trzeba, aby móc nas złamać, jednakże równocześnie udowadnia, że inny nie oznacza gorszy, co wywołuje wewnętrzny bunt i chęć walki o lepsze jutro.
Najmłodsi powinni omijać ten tytuł szerokim łukiem, lecz ci, co nie boją się wyzwań czy wulgarność i seksualność oblepiona fantastycznym, zapierającym dech w piersi z wielu powodów światem, nie stanowią dla nich problemu, na pewno odnajdą tutaj coś dla siebie. Przyznaję, przepadłam i chcę więcej, i więcej. I więcej!

Książka została otrzymana z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl

Bajki. Najczęściej to właśnie one kształtują nasz pogląd na przeróżne magiczne krainy, jakie wtedy poznajemy. Przesiąknięte feerią barw, zamieszkałe przez wspaniałe nadnaturalne istoty, oczarowywał młode umysły i sprawiał, że aż chciało się do niego wkroczyć. Pragnęliśmy poznać mieszkańców, przeżywać z nimi szalone przygody, otoczeni wspaniałymi stworzeniami, gdzie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Cele życiowe. W zależności od wielu czynników, każde z nas zupełnie inaczej ustala sobie priorytety, którymi się kieruje. Możemy nawet dążyć do tego samego, jednakże – obierając zupełnie inne ścieżki – nasza droga do celu wygląda zgoła inaczej, a tym samym przychodzi nam podejmować zupełnie inne decyzje. Dobrym przykładem jest tworzenie projektu szkolnego, zadanego całej klasie. Naszym celem jest ukończenie go, aby otrzymać pozytywną ocenę. Jedni rozpoczynają pracę już pierwszego dnia, w pocie czoła poszukując niezbędnych informacji, mogących udoskonalić dokument, kiedy inni uznają, że wyznaczony tydzień pozwala im jeszcze na chwilę odpoczynku, gdzie to zazwyczaj kończy się tak, że tworzą projekt na ostatnią chwilę, ledwo się wyrabiając, gdy ci pierwsi mają już to z głowy. Znajdą się jeszcze tacy, co kompletnie oleją temat, uznając projekt za marnotrawstwo czasu, który da się spożytkować na coś lepszego, gdzie najczęściej ocena z tego decyduje o zaliczeniu przedmiotu…
Cele nastolatek znacznie różnią się od celów osób dorosłych. Nieraz bywają podobne, bo jednak nie można katalogować ludzi ze względu na wiek, jednakże łatwiej znaleźć jest takie młode osoby, dla których większą tragedią jest nieprzeżycie pierwszego pocałunku niżeli, na przykład, brak produktów spożywczych w lodówce, coby przygotować pożywne danie. I właśnie coś takiego męczy naszą książkową Meg, która próbuje zrobić wszystko, aby przełamać „ciążącą nad nią klątwę”…

UWIERZ W SIEBIE, A WTEDY INNI UWIERZĄ W CIEBIE… CHOCIAŻ, CZY W TYM PRZYPADKU TO STWIERDZENIE MA JAKIKOLWIEK SENS?

Przyznam, że mam niemały problem z tą uroczo wyglądającą książką. Z jednej strony muszę przyznać, że jeśli chodzi o lekkość i warstwę humorystyczną, to w tej kwestii ciężko zaprzeczyć istnieniu tych walorów, bo dało się jej wyczuć z kilometra. Czytanie „Wybierz mnie!” – prawie – nie stanowiło żadnego wyzwania. Totalnie, TOTALNIE wakacyjna lektura, idealnie odzwierciedlająca klimat tych dwóch letnich miesięcy, pozwalająca zaznać nastoletnich lat, kiedy czas płynął zgoła inaczej, a w głowie zupełnie inaczej ustawiało się priorytety. Wieczorne imprezy nad wodą, poznawanie nowych ludzi i zacieśnianie więzi poprzez wspólne interakcje i zabawy, gdzie każda z tamtych czynności koniecznie musiała zostać udokumentowana poprzez wrzucenie zdjęć na portale społecznościowe… Nie ma co, młodsza wersja ja, choć z lekkim oporem, na pewno by się tym cieszyła! A kiedy jeszcze w grę wchodziły Greckie krajobrazy, zupełnie odmienne od tych, które ma się na co dzień – normalnie własny skrawek raju na Ziemi. Z główną bohaterką odkrywałam smak pierwszych chwil w zupełnie obcym miejscu; w miejscu, gdzie wszelkie zmartwienia i troski wysyła się do lasu i stara się żyć tak, jak los nas poprowadzi. A kiedy jeszcze do tego dołożymy możliwość wejścia na prawdziwy plan zdjęciowy, gdzie przyglądanie się pracy specjalistów i obserwowanie działań gwiazd mamy w gratisie… To już w ogóle wszelkie zmartwienia odchodzą w niepamięć! A dorzućmy do tego multum wpadek, jakie zaliczała nasza Meg, to już w ogóle zabawa zdawała się przednia. Zdawała, bo, jak wcześniej zdołałam zaakcentować, zdarzały się chwile, kiedy ta iście wakacyjna idylla odchodziła w zapomnienie, a książka lądowała parę metrów ode mnie, cobym przetrawiła to, czego byłam świadkiem. Ale po kolei.
Niejednokrotnie widziałam, jak główna bohaterka walczyła z wrodzonym pechem. Mistrzyni dawania plamy (oraz ich tworzenia, gdzie zapewne sporo by zarobiła jako twarz jakiegoś odplamiacza) była znana z tego, że prędzej czy później coś pójdzie nie po jej myśli, więc koniec końców przewidywałam, jak potoczy się jej historia. Nieraz szczery uśmiech gościł na mojej twarzy, lecz z czasem przeobrażał się w grymas czy dźwięk prychnięcia. No niejednokrotnie nie wyrabiałam przy tym, co dla niej wymyślono, przez co towarzyszyło mi uczucie… zażenowania. Jak wiemy, co za dużo to niezdrowo, a tutaj odczuwałam ten przesyt. Niektóre zdarzenia sprawiały wrażenie tak absurdalnie przerysowanych, że po prostu skrywałam twarz w dłoniach i błagałam, aby to nie była prawda. Jak już zapewne się domyślacie, mogłam tylko pomarzyć. Także coś, co miało wywołać u mnie salwy śmiechu i spowodować, że ciekawość wzrosłaby niczym lipcowe temperatury, powodowało niesmak, i nie tylko. Pojawiła się również chwila na liczne przemyślenia. Pozwolę sobie wspomnieć o scenie, gdzie główna bohaterka upaćkała się pastą do zębów i panikowała, że ktoś zdoła to zauważyć, bo czasu na przebranie niestety zabrakło. W tym momencie rozkminiałam, czy nie łatwiej było sięgnąć po ręcznik lub po cokolwiek, co można zwilżyć i tym przetrzeć plamę? Cóż, człekowi bliżej do trzydziestki, niżeli do nastoletnich lat, stąd tok rozumowania podąża innymi torami. No a tutaj przecież inna kwestia spędzała sen z powiek naszej młodej fajtłapie, a mianowicie naprawienie felernego pierwszego pocałunku.
Jak do tego nie mogę się przyczepić, bo – niezależnie od własnych odczuć – wiem, że większość kilkunastolatek pragnie przekroczyć tę magiczną barierę, jednak tutaj ten cały proces po prostu mnie przytłaczał. A jeszcze, jak na zawołanie, nasza bohaterka miała taki wybór w potencjalnych kandydatach, że aż kręciło się w głowie, dorzucając więcej „śmiesznych” sytuacji. Dopiero kiedy sytuacja się wyklarowała i wszystko zaczęło nabierać oczywistych kształtów, odetchnęłam z nieskrywaną ulgą. Poziom natężenia absurdalności zaczął spadać, a ja ponownie odczułam tę lekkość, jaką przywitano mnie z początku całej powieści. Również, kiedy dostrzeżono zupełnie inne problemy, prócz zaślepienia głównym celem, „Wybierz mnie!” otrzymało nowe barwy. Coś, co dotąd mocno spychano na dalszy plan, coś, co ciekawiło, a jednak traktowano to niczym zapychacz, otrzymało zasłużone pięć minut, pozwalając człowiekowi uwierzyć, że jednak istnieje jakaś sprawiedliwość w tym wyimaginowanym świecie...

KIEDY MYŚLĘ O SOBIE, CAŁY ŚWIAT ZNIKA…

Tak sobie i patrzę na migający kursor, próbując zebrać myśli, jednakże ciężko mi napisać o Meg cokolwiek innego, niż to, że była kompletnie zafiksowana na punkcie nieudanego pierwszego pocałunku. Gnębiona przez rówieśników z powodu pewnej kłopotliwej sytuacji, przyrzekła sobie naprawić ten spory błąd, co owocowało tym, że każdy napotkany chłop stawał się istnym kandydatem do tego. A to sprawiało, że uruchamiał się tryb „zaliczenia wtopy”, tym samym osiągnięcie celu wymykało się z jej rąk. Całe szczęście, że nastolatka miała akceptowalne dla mnie poczucie humoru i nie zachowywała się jak krnąbrna księżniczka, bo zapewne większość linijek tekstu zajęłoby opisywanie jej paskudnego charakteru. Meg, wbrew pozorom, nawet dała się lubić. Kiedy nie rozmyślała o swoim jakże „złym położeniu”, widziałam w niej wesołą dziewczynę nieco przytłoczoną tym, co się wokół niej działo. Spory nacisk na zmianę „stanu” kładła jej przyjaciółka Reed, którą – jakbym mogła – to bym od niej odseparowała. Typowa dziewucha, która zna wszelkie porady miłosne z magazynów na pamięć i chętnie się nimi dzieli, nie zważając na dyskrecję. Nieraz stawiała Meg w kłopotliwej sytuacji, przy czym zaciskałam pięści, jednakże, znając jej sytuację życiową, dało się poniekąd zrozumieć, skąd u niej taki nacisk. Poszukując siły w czymś zupełnie ludzkim, odsuwała od siebie ciemne chmury, próbując zapomnieć o tym, co ją dręczyło… Ale i tak czułam do niej niechęć. Już bardziej lubiłam młodszą siostrę bohaterki, która nieraz dawała jej popalić. Miała w tym ukryty cel, ale miło było myśleć o tym, co tym razem wymyśli ta mała wiedźma.
Pozwolę sobie jeszcze wspomnieć o dwóch bohaterach, którzy byli bliscy Meg. Zacznę od ojca dziewczyny, który – choć widziałam po nim, jak bardzo kocha córki – nieraz przesadzał ze swoją nadopiekuńczością. Rozumiem troskę o dzieci, strach, że może coś im się stać, lecz wieczne zakazy, nakazy, restrykcje mogą powodować multum komplikacji i spięć. Można wyznaczać granice, których nie powinno się przekraczać, lecz ten mężczyzna przechodził samego siebie. Inaczej jest nakazać komuś powrotu o danej porze, jednakże kiedy w grę wchodzi odstawianie naczyń w wyznaczony rejon stołu, aby ten się przypadkiem nie rozbił i maniakalne poprawianie go o każdy centymetr… To już nie wygląda za dobrze… Powodowało to, że młoda osoba tym bardziej chciała naginać zasady, smakować zakazanego owocu, a to nie wróży niczego dobrego… Całe szczęście, że od tego pozwalała odetchnąć obecność Alexa, który nieraz doprowadzał Meg do szału. Chłopak zupełnie przypadkiem wtargnął do życia dziewczyny i ostro w nim namieszał, ale dzięki temu mogłam ujrzeć ją z zupełnie innej strony. Przy nim zachowywała się normalnie… akceptowalnie. Pozwalała sobie na żarty, docinki, przy których zażenowanie przeistaczało się w szczery uśmiech. A sam Alex nie pozostawał dłużny… I to uwielbiałam! Ten duet nie miał sobie równych!

Podsumowując. „Wybierz mnie!” raczej nie zachwyci czytelników, którzy, choć poszukując coś lekkiego, już nie nadążają za nastoletnim tokiem rozumowania. Zapewne, niczym ja, będą skupiać się na odrealnionych sytuacjach, nie przeżywając ich tak, jak było to zaplanowane. Najprędzej dobrze będą bawić się nastoletni czytelnicy, mocno zbliżeni wiekiem do bohaterki, z romantyczną duszą, poszukujący czegoś, co pozwoli ich sercu zaznać słodyczy. Również przemówi do nich lekkość powieści, dzięki której nawet nie zauważą upływu czasu, spędzając czas z nietuzinkowymi bohaterami, poznając ich słabsze i mocniejsze strony.
Co mogę powiedzieć od siebie o tej książce? Cóż, na pewno nie odmówię jej tego klimatu pozwalającego choć na chwilę zapomnieć o szarej codzienności, pomagającego przenieść się w inne rejony świata, a nawet nieco cofnąć się w czasie. Jednakże nie czuję się w pełni usatysfakcjonowana. Nie oczekiwałam wiele po powieści młodzieżowej, ale – pomimo poruszenia kwestii nadopiekuńczości oraz innych problemów rodzinnych – nie czułam wielu pozytywnych uczuć do powieści. Prędzej neutralnych. Dlatego też moja ocena również pozostanie na tym poziomie.

Cele życiowe. W zależności od wielu czynników, każde z nas zupełnie inaczej ustala sobie priorytety, którymi się kieruje. Możemy nawet dążyć do tego samego, jednakże – obierając zupełnie inne ścieżki – nasza droga do celu wygląda zgoła inaczej, a tym samym przychodzi nam podejmować zupełnie inne decyzje. Dobrym przykładem jest tworzenie projektu szkolnego, zadanego całej...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Aleksandra_B

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


ulubieni autorzy [23]

Paulina Kuzawińska
Ocena książek:
6,7 / 10
8 książek
1 cykl
21 fanów
Stephenie Meyer
Ocena książek:
6,5 / 10
33 książki
4 cykle
2721 fanów
Virginia Boecker
Ocena książek:
6,9 / 10
5 książek
2 cykle
10 fanów

Ulubione

Wisława Szymborska - Zobacz więcej
Wisława Szymborska Nic dwa razy: Wybór wierszy - Nothing Twice: Selected Poems Zobacz więcej
Alan Alexander Milne Kubuś Puchatek Zobacz więcej
Gilbert Keith Chesterton - Zobacz więcej
Cassandra Clare Miasto Kości Zobacz więcej
Winston Groom Forrest Gump Zobacz więcej
Suzanne Collins Kosogłos Zobacz więcej
Phil Bosmans - Zobacz więcej
Albert Einstein - Zobacz więcej

Dodane przez użytkownika

Marissa Meyer Cinder Zobacz więcej
Amy Ewing Klejnot Zobacz więcej
Kiera Cass Syrena Zobacz więcej
Kiera Cass Syrena Zobacz więcej
Amy Ewing Klejnot Zobacz więcej
Abigail Anne Gibbs Jesienna róża Zobacz więcej
Victoria Scott Kamień i sól Zobacz więcej
Virginia Boecker Łowczyni Zobacz więcej
Ned Vizzini Dom tajemnic Zobacz więcej

statystyki

W sumie
przeczytano
426
książek
Średnio w roku
przeczytane
21
książek
Opinie były
pomocne
3 453
razy
W sumie
wystawione
338
ocen ze średnią 7,0

Spędzone
na czytaniu
2 308
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
20
minut
W sumie
dodane
52
W sumie
dodane
4
książek [+ Dodaj]