Sam tytuł nie był zachęcający, jednak to, co znajdujemy wewnatrz książki już wręcz przeciwnie. Muszę przyznać, że przez pierwsze kilkanaście stron myślałam, że to kolejna historia miłosna z happy endem niczym z bajek. Zachęcające? Niezbyt. Jednak nie warto dlatego porzucać czytania jej, bo to co dzieje się później... autorka naprawdę wie jak sprawić by czytelnik nie mógł oderwać się od książki. Tak naprawdę całe to napięcie rośnie z każdą kolejną stroną, po śmierci babci głównego bohatera. Na światło dzienne wychodzą tajemnice, o których nawet nie śnił Marcin (na czele z tym jak zginęli jego rodzice). Jednak czy odnajdzie on swoją tożsamość? Czy jego związek z Mirandą przetrwa? Przekonajcie się sami:)
~~~~~~
Pierwszą rzeczą, ktora mnie urzekła jest dwutorowy sposób prowadzenia akcji, poznajemy historię z roku 1981(mamy Marcina) oraz 2005(Marcina), co moim zdaniem jest świetnym urozmaiceniem. Nie brak tutaj tez magii- na kartkach książki przewijają się egzorcyzmy i opętania, więc oprocz wątku romantycznego autorka wprowadza także nutkę grozy. Barwne postacie to kolejny pozytywny aspekt. Niewątpliwie jedną z moich ulubionych jest babcia głównego bohatera. Mądra, uczciwa i kochająca kobieta, której bezgraniczna miłość do wnuka aż chwyta za serce. Właśnie dlatego pierwsze wzruszenie zafundował mi prawie sam poczatek książki, czyli moment w którym umiera. Autorka rowniez bardzo dobrze odwzorowała rzeczywistość, zarówno poprzez ukazanie sytuacji w kościele jak i spór rodzinny o majątek zmarłej.
Kolejna z książek, przede wszystkim polskiej autorki (wspierajmy naszych!), która jest warta przeczytania❣

Sam tytuł nie był zachęcający, jednak to, co znajdujemy wewnatrz książki już wręcz przeciwnie. Muszę przyznać, że przez pierwsze kilkanaście stron myślałam, że to kolejna historia miłosna z happy endem niczym z bajek. Zachęcające? Niezbyt. Jednak nie warto dlatego porzucać czytania jej, bo to co dzieje się później... autorka naprawdę wie jak sprawić by czytelnik nie mógł...