Chłopak z Wehrmachtu. Żołnierz Andersa

Okładka książki Chłopak z Wehrmachtu. Żołnierz Andersa Kamil Kartasiński
Okładka książki Chłopak z Wehrmachtu. Żołnierz Andersa
Kamil Kartasiński Wydawnictwo: POMOST biografia, autobiografia, pamiętnik
368 str. 6 godz. 8 min.
Kategoria:
biografia, autobiografia, pamiętnik
Tytuł oryginału:
Chłopak z Wehrmachtu. Żołnierz Andersa
Wydawnictwo:
POMOST
Data wydania:
2018-12-10
Data 1. wyd. pol.:
2018-12-10
Liczba stron:
368
Czas czytania
6 godz. 8 min.
Język:
polski
ISBN:
9788389789433
Tagi:
Wehrmacht II Wojna Światowa II Korpus Polski Polacy w Wehrmachcie Festung Bresalu Genealogia
Średnia ocen

8,8 8,8 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
8,8 / 10
4 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
4
3

Na półkach:

Analiza i ocena książki Kamila Kartasińskiego: „Chłopak z Wehrmachtu. Żołnierz Andersa”.
Niezwykła opowieść o zwykłym chłopcu, którego wczesne lata młodości przypadają na okres najbrutalniejszej wojny w dziejach świata. Życiorys Pana Jana Szymczyka jest historią prostego chłopaka z Orzegowa (obecnie dzielnicy Rudy Śląskiej),którego życie zostało naznaczone uczestnictwem w wielkich wydarzeniach na arenie międzynarodowej, a zarazem najkrwawszej z wojen. On jako ten mały przysłowiowy trybik w maszynie oraz przedstawiciel tak zwanego „milczącego pokolenia” lat 26-28 XX wieku, został wcielony do Wehrmachtu jak około 300 tysięcy innych Ślązaków, po to aby walczyć o nie swoją sprawę. Zagadnienie tak zwanej „nie swojej sprawy” jest poruszane bardzo często w kontekście regionów, które zostały wcielone do III Rzeszy, jak chociażby terytoria francuskie (Alzacja, Lotaryngia),gdzie również tak jak na Śląsku i Pomorzu miał miejsce przymusowy pobór do Wehrmachtu. Po takim zagadnieniu porusza się Pan Kamil Kartasiński autor książki: „Chłopak z Wehrmachtu: żołnierz Andersa”, traktującej o losach wyżej wspomnianego Pana Jana Szymczyka.

Pan Kamil w swojej publikacji skupia się na możliwe jak najgłębszym i najlepszym przedstawieniu jednostkowych losów tego żołnierza, co w głównej mierze udało się dzięki nawiązaniu osobistej relacji z tym uczestnikiem wydarzeń historycznych, 7 latach nagrań, które jak wspomina autor zamykają się w liczbie kilkudziesięciu. Uważam, że bardzo mało osób jest w stanie sobie wyobrazić ile mrówczej i żmudnej pracy musiał wykonać autor, aby jego publikacja mogła przybrać kształt tak bardzo monumentalnego dzieła, jakim jest ta praca. Narracja książki pomimo tego, że traktuje o losach jednego tylko żołnierza dwóch wrogich sobie armii, to jest na tyle ciekawa, że człowiek nawet nie wie kiedy przebrnie przez te 300 stron lektury, dzieło to posiada wiele zdjęć, osobistej korespondencji oraz fotokopii dokumentów, co budzi ogromny podziw. Ja sam badając pod kątem pedagogicznym tematykę II wojny światowej na Górnym Śląsku, wiem jak trudno było pozyskać niektóre drażliwe informacje oraz ile czasu należało poświęcić, żeby dokonać rzetelnej analizy zebranego w trakcie wywiadów materiału. Jeszcze raz chciałbym wyrazić ogromny podziw dla włożonej pracy i serca w zebranie materiału, ponieważ czytelnik będąc bombardowany na każdym kroku przypisami i informacjami z archiwów odnosi wrażenie, że jakby trzeba było to autor książki wyciągnie coś nawet od samego diabła.
Przejdę teraz do analizy życiorysu tego młodego ówcześnie chłopaka pochodzącego z Orzegowa, któremu przyszło żyć w ciężkich czasach, ale z powodu ogromnego szczęścia i hartu ducha udało mu się przeżyć i podzielić wspomnieniami. Ojciec z pochodzenia był krakowianinem, który przyjechał na Śląsk w 1921 roku, ponadto wziął udział w wojnie polsko-bolszewickiej. Matka bohatera książki, pochodziła z Orzegowa, gdzie na świat przyszedł 16 lipca 1927 roku Nasz bohater. Wspomnienia na dobre zostają prowadzone wraz z pójściem Pana Jana Szymczyka do szkoły 20 sierpnia 1934 roku, gdzie jak wspomina sam bohater publikacji bardzo starannie dbano o organizację patriotycznych wydarzeń i obchodzenie ich z należytą powagą i estymą. Bardzo ciekawym przystankiem jest retrospekcja, dotycząca letniej Olimpiady w Berlinie z roku 1936, ponieważ bezpośrednio po niej do kawy dodawano karty z medalistami z tego wydarzenia np. z 4-krotnym mistrzem olimpijskim Jesse Owensem. Warto wspomnieć również o tak zwanym „micie niemieckiego dobrobytu”, który został wykreowany wśród Ślązaków, którzy mieszkali bardzo blisko granicy. Mit ten powstał w oparciu o sukcesy planu 4 letniego III Rzeszy, który zlikwidował w praktyce całe bezrobocie w Niemczech, a w owym czasie (to znaczy przed wojną w Polsce) nie żyło się wcale tak kolorowo z powodu braku pracy. Autor dobrze pamięta tamte chwile, dlatego że do granicy z Niemcami miał około 200 metrów Bobrek (dzielnica Bytomia).

Wojna dla autora wspomnień rozpoczęła się o godzinie 5:00, to już wtedy ucierpiała nieruchomość jego rodziców, która została ostrzelana przez niemiecką bojówkę Ebbinghausa. Następnie nastąpiła ewakuacja ludności, która była zorientowana propolsko w kierunku Małopolski i w ten sposób tabun ludzi zaczął mijać wojsko polskie, które zostało zwolnione na urlop. Tamtejsza ludność nie miała w początkowych dniach wojny informacji na temat przebiegu frontu, a do tego propaganda robiła swoje i ludność ta nie była w stanie poznać realnej oceny rzeczywistości. Jest to bardzo typowe wydarzenie dla mieszkańców Śląska z początku kampanii wrześniowej, ponieważ mi osobiście jedna z mieszkanek gminy Lyski, której ojciec był powstańcem śląskim, a następnie kolejarzem oraz został wraz z rodziną ewakuowany do centralnej Polski, drogę przecięły samoloty Luftwaffe, które szalały na niebie wzdłuż nitek kolejowych. Na miejscu stacji kolejowej do której udało się szczęśliwie całej rodzinnie dojechać zostali zawróceni przez niemieckie wojsko z powrotem do domu na Śląsk, ponieważ Polska już przegrała- mówiąc ówczesnymi słowami niemieckich żołnierzy. Wracając jednak do opowieści właściwej niemieckie wojsko dogoniło rodzinę Szymczyków we wsi Wierzchowisko (małopolska),jak relacjonował Jan Szymczyk doszli do linii kolejowej, gdy jakiś sztukas ostrzelał tabor kolejowy i zginęli cywile. W tym czasie dziękowali Bogu, że nie zdążyli wsiąść do jakiegoś pociągu, po nalocie przyszedł oficer niemiecki wypytał ich skąd są i odesłał do domu. Szymczyk uważa, że tamta „ewakuacja” była nieprzeciętną głupotą w owym czasie, ale robili tak wszyscy Polacy, zamieszkujący Śląsk, nie brakuje tutaj również porównania eleganckiej i karnej armii Wehrmachtu do Wojska Polskiego wyglądającego na łachmaniarzy. Niestety ze swojego punktu widzenia wiem, że bardzo dużo Ślązaków było rozczarowanych postawą Wojska Polskiego na tych terenach, ale niestety ewakuacja armii „Kraków” była konieczna, żeby utrzymać front. Zatem cierpka ocena społeczności w odniesieniu do stanu wiedzy, jaką posiadali nie może nikogo dziwić. Tak kończy się fragment wspomnień dotyczący kampanii wrześniowej i zaczyna się część wspomnień dotycząca okupacji z lat 1939-1944.

Po powrocie do rodzinnych stron ojciec Pana Jana, został zwolniony z dotychczasowej pracy i zatrudniono go do przymusowej pracy, a później wcielono do organizacji Todta. Pan Jan wrócił do szkoły, gdzie wspomina dwóch nauczycieli w tym jednego zagorzałego hitlerowca z Wrocławia, który nauczył ich piosenki: „Mein Schlesierland”. Ponadto z lat szkolnych w okresie wcielenia Śląska do Rzeszy bohater wspomnień opowiada o klasie przejściowej do której chodził, aby nie zostać wywiezionym na roboty. Kolejnym etapem Naszej historii jest relacja z życia pod okupacją niemiecką. Początek tego epizodu wspomina o rodzaju szoku jaki, przeżyła tutejsza ludność, na wieść o tym że Niemcy skutecznie przeprowadzili Fall Gelb i zdobyli Paryż. Świadek historii Pan Jan wspomina nawet o tym, że ludzie zaczęli płakać, ponieważ uwierzyli, że nastąpił już koniec i III Rzesza podbije ostatecznie świat. W tym momencie swojej retrospekcji autor przytacza bardzo ciekawą anegdotę dotyczącą składu żelaza z Orzegowa, gdzie właściciel zakładu wieszał podczas operacji Barbarossa mapę z postępami niemieckimi na froncie. Mapa została jednak zdjęta po tak zwanej katastrofie stalingradzkiej w roku 1943, kiedy to Rosjanom udało się odnieść pierwsze znaczące zwycięstwo nad niemiecką machiną wojenną i tknąć nowego ducha wiary w społeczność ZSRR, że wojna może się zakończyć zwycięstwem. Pan Jan wspomina również o coraz częściej pojawiających się w ówczesnych gazetach nekrologach, które podkopywały morale niemieckiej armii po kapitulacji 6. Armii pod Stalingradem, miało to szczególnie duży wydźwięk. Co ciekawe mało poruszana w tym podrozdziale jest kwestia przydziału kartkowego oraz aprowizacji, ale autor wspomnień stwierdza, że była ona mało wystarczająca i należało kombinować oraz dokonywać wymiany barterowej, aby nie głodować i żyć na w miarę dobrym poziomie.

W czerwcu 1944 roku mając niecałe 17 lat, Nasz przyszły żołnierz zostaje zaciągnięty do Służby Pracy Rzeszy, w której służba była obowiązkowa za równo dla chłopców jak i dziewczyn. Tak oto Nasz rekrut trafia do obozu Witten nad Ruhrą niedaleko Dortmundu, Pan Jan nie mógł od początku uczestniczyć w obozowych zajęciach, dlatego że przed wyjazdem miał wypadek i uszkodził stopę, jednak po operacji przywrócono mu pełnię sprawności. Praca w RAD rozpoczynała się bardzo wcześnie rano i polegała ćwiczeniach fizycznych oraz pracy szpadlem. Pan Jan wspomina, że pobyt w obozie był trudny, ale dobrze ich karmili oraz uczyli dyscypliny. Następnie młodych chłopców wysłano do budowy transzei Wału Zachodniego zwanego Linią Zygfryda, śmierć jednak nadchodziła tam z powietrza, ponieważ samoloty Alianckie miały tam możliwości do zadawania strat przyszłym kadrom żołnierskim Wehrmachtu.
Po powrocie z Służby Pracy Rzeszy (po około dwóch tygodniach),Jan Szymczyk otrzymuje powołanie do Wehrmachtu, stawia się w komisji i zostaje wysłany do koszar w Oleśnicy. Mieszkańcami tamtych koszar byli głównie Górnoślązacy, a spano tam na trzy piętrowych łóżkach, pierwsze co zostało wydane nowo przybyłym rekrutom to mundury, które nie były już tak dobrze dopasowane i szyte na miarę jak z okresu kampanii wrześniowej. W tym miejscu zostaje opisany cały proces szkolenia, które było bardzo trudne i uczyło dyscypliny oraz niemieckich piosenek wojskowych.

Po okresie szkolenia nastąpił wymarsz na front z Oleśnicy do Sycowa, a miało to miejsce w styczniu już 1945 roku, uczestnik tej opowieści został przydzielony do Kampfgruppe Wittenburg. W tym czasie Jan Szymczyk wspomina o tym, że konieczne było dbanie o łączność i naprawa kabli była jednym z tych elementów, te wszystkie działania odbywały się pod ogniem artylerii sowieckiej, ponadto zwraca również dużą uwagę na to, że aparat aprowizacyjny armii niemieckiej nawet w takich chwilach nie został zachwiany i jedzenie dowożono regularnie. Kiedy jednak, przychodziło do odwrotu to pierwsze co porzucano to kotły z jedzeniem i kuchnie polowe, które zostały przejmowane przez wroga. Tak też Nasz bohater był wraz ze swoimi towarzyszami broni w odwrocie, aż dotarł do obrzeży Wrocławia, a następnie pod Malczyce, skąd Kamfgruppe Wittenburg miała odrzucić rosyjski atak. Chwilowo się to udało, a przemowa von Wittenburga, która była szalona, dodała duchowego wsparcia broniącym. Tutaj wychodził espirit du corps niemieckiej armii, ponieważ dwóch żołnierzy tak wzięło sobie do serca przemówienie kapitana von Wittenburga, że odparło atak. Nadchodzi w końcu dzień, który zapadł w pamięci Jana Szymczyka do końca życia: 7 lutego 1945 roku został trafiony w rękę oraz wyrzucony przez podmuch z pocisku moździerzowego. Z kolei następnie w wyniku podmuchu Szymczyk trafił do rowu z zamarzniętą wodą, gdzie przeleżał kilka godzin, aż wstał i natknął się na sanitariuszy niemieckich i trafił do lazaretu wojskowego. Następnie trafił do Legnicy, ale był tam bardzo krótko, bo nadciągali Rosjanie to lekarz rozdał bilety rannym i kazał im jechać, gdzie chcą. Szymczyk trafił akurat do miejscowości Hamm, 2 kwietnia 1945 roku trafił do amerykańskiej niewoli oraz był rozwożony do poszczególnych obozów jenieckich, gdzie został zidentyfikowany jako Polak i przedzielono go do Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie.
Nasz bohater trafił do Włoch i ten okres jego życia wspomina, jako jeden z najlepszych w jakim przyszło mu żyć. Anegdota opowiada przez Szymczyka o kocie rozbawiła mnie do łez, kiedy czytałem książkę, a chodziło o: „ Podczas burzy do izby, gdzie przesiadowała rodzina, wbiegł kot, a Jan Szymczyk chwycił go i wziął na kolana. Nie wiedział jak jest po włosku kot i chciał użyć stwierdzenia niemieckiego katze, ponieważ wnioskował że po włosku brzmi to podobnie. Po chwili namysłu powiedział na głos bello cazzo, co po włosku oznacza piękny chuj. Dziewczyny wyleciały z pokoju chichocząc, później długo ciągnęło się za nim stwierdzenie Giovanni bello cazzo”. Takie to były losy Pana Jana na włoskiej ziemi. Niestety wszystko co dobre szybko się kończy i tak po okresie włoskiej sielanki, żołnierze 2 Korpusu trafili do Anglii, gdzie traktowanie polskich żołnierzy nie było już takie dobre, ponieważ mieszkali w barakach z blachy falistej o tym okresie Pan Jan mało i oględnie wspominał, może poza epizodem ze świetlicy, gdzie po raz pierwszy zobaczył telewizję w maju 1947 roku. 15 maja 1945 roku Jan Szymczyk wypłynął z Edynburga do Polski i tak skończyła się jego wojskowa kariera. Po powrocie do Polski zatrudnił się w hucie Bobrek i pracował na walcowni, wziął ślub cywilny w 1948 roku z Bernadettą Kołodziejczyk jednak musiała zmienić imię na Leokadia, bo brzmiało zbyt germańsko dla Urzędnika Stanu Cywilnego. Taki sam los spotkał mojego dziadka i zmieniono mu imię z Ernesta na Ernestyn. Tak kończy się pierwsza część książki oraz tak prezentuje się życiorys tego, młodego ówcześnie człowieka, któremu przyszło żyć w strasznie trudnych czasach.

II rozdział pozycji traktuje o życiorysie oraz losach wszystkich 3 oficerów, z jakimi podczas służby miał styczność oraz zapamiętał bohater tej książki i tak po kolei przedstawiane są Nam losy: Rudolfa von Wittenburga, Antoniego Romana Nowosadowskiego oraz Mariana Ferdynanda Wowry. W tym miejscu chciałbym zachęcić mocno do lektury książki oraz przytoczyć o każdym z nich po jednej ciekawostce traktującej o ich losach, która zapadła mi w pamięć. Rudolf von Wittenburg pomimo, tego że był właścicielem ziemskim to zgłosił się do wojska na przekór, dlatego że był z obowiązku służby wojskowej zwolniony z racji posiadania ziemi. Jego służba wojskowa opierała się na pełnieniu jej w pobliżu własnej posiadłości o tym fakcie nie miałem pojęcia. Kolejna anegdota, która była bardzo dramatyczna w skutkach dotyczy Pana Antoniego Nowosadowskiego, kiedy na starość w latach 80 potrzebował opieki w szpitalu wojskowym w Gliwicach odmówiono mu łóżka szpitalnego, chociaż były wolne, ponieważ dla „oficerka” w szpitalu nie ma miejsca. W przypadku Mariana Wowry, dowiedziałem się o psychologicznym zjawisku, jakie towarzyszyło żołnierzom, którzy zbyt długi okres przebywali w niewoli. Chodziło w nim o to, że taki jeniec tracił poczucie własnej wartości oraz odczuwał poczucie bezsilności oraz bezradności wobec zaistniałej sytuacji i zamykał się w sobie tzw. syndrom obozowy.

Ostatni rozdział książki przybliża Nam jeszcze raz wszystkie aspekty życiorysu Pana Jana Szymczyka, rozszerzając perspektywę zagadnienia oraz korygując ewentualne błędy. Tutaj trzeba przyznać, Kamil Kartasiński dokonał bardzo rzetelnej analizy poszczególnych wycinków rzeczywistości wojennej, jakie zostały poruszone na kartach tej publikacji. Tak więc mamy tutaj bardzo syntetyczne opisy: organizacji Todta, Służby Pracy Rzeszy, linii Zygfryda, służbę Ślązaków w Wehrmachcie, Volkslistę, alianckie obozy jenieckie w Zachodniej Europie, powrót żołnierzy II KP do Polski, dziadka z Wehrmachtu oraz rehabilitacji. To tylko część przykładów podrozdziałów, które poruszają w mojej opinii istotę sprawy i pokazują jak ciężko było żyć Górnoślązakom podczas II wojny światowej jak i po jej zakończeniu. Weźmy chociażby na warsztat zagadnienie Niemieckiej Listy Narodowościowej, która rozpala społeczeństwo nawet w dzisiejszych czasach. Naprawdę nie wiele ludzi pamięta, że na Śląsku jak i na Pomorzu Volkslista nie była żadnym przywilejem lecz przykrym obowiązkiem. Brak chęci wzięcia udziału w spisie miał sankcje karne: jak zsyłka do obozu koncentracyjnego z karą śmierci włącznie, zupełnie inaczej sprawa wyglądała na terenie Generalnego Gubernatorstwa, gdzie figurowanie na tej liście wiązało się z aktem zdrady wobec Ojczyzny. Bardzo dobrze, że autor w miejscu wyjaśnienia zagadnienia Volkslisty wspomniał zdarzenie, jakie miało podczas kampanii wyborczej do wyborów prezydenckich, kiedy na ten urząd kandydowali Tusk z Kaczyńskim a ten drugi wyciągnął sprawę dziadka z Wehrmachtu. Nie trudno się domyślić, że w owym czasie po raz pierwszy w Wolnej Polsce pochylono się szerzej nad tym zagadnieniem. Brawa dla Pana Kamila za wyciąganie takich smaczków i ich przybliżanie.

Ostatnim już problemem, jaki chciałbym tutaj poruszać, a został on uwzględniony w tej publikacji jest moim zdaniem bardzo mało znana sprawa rehabilitacji osób, które otrzymały wpis na Niemiecką Listę Narodowościową. 28 lutego 1945 roku wydano dekret o wyłączeniu ze społeczeństwa polskiego wrogich elementów, który na Górnym Śląsku ukazał się 10 marca 1945 roku. Osoby, które otrzymały w wyniku spisu III lub IV kategorię uzyskiwały pełnię praw obywatelskich, o ile zostali wpisani na DVL wbrew własnej woli lub pod przymusem oraz swoim zachowaniem udowodnili polską narodowość. Aby uzyskać z powrotem obywatelstwo należało złożyć po prostu deklarację wierności. Gorzej zostały potraktowane osoby z II kategorii, ponieważ musiały na własny wniosek odwołać się do sądów grodzkich, aby zyskać obywatelstwo. Wspomniany dekret był bardzo kontrowersyjny i zastąpiła go ustawa Krajowej Rady Narodowej z 6 maja 1945 roku. Osoby, które zamieszkiwały tereny, gdzie nie było obowiązku wpisu na Volkslistę, a otrzymały trójkę lub czwórkę, musiały udowodnić, że nadano im je pod przymusem. Obie te grupy otrzymywały obywatelstwo na okres 6 miesięcy i zostały zobowiązane do złożenia deklaracji na wierność państwu oraz narodu polskiemu. Osoby posiadające I grupę uważane były za element bezwzględnie wrogi. Osoby II kategorii traktowano podobnie jak osoby posiadające I kategorię czyli jako zdrajców i Niemców, ale miały możliwość złożenia wniosku o rehabilitację w sądzie grodzkim na wniosek zainteresowanego. Do czasu wydania wyroku w sprawie, majątek przejmowało państwo, jeśli ktoś otrzymał negatywną ocenę, to wnioskodawcę umieszczano w miejscu odosobnienia i poddawano przymusowej pracy. W większości wnioski rozpatrywano w sposób pozytywny. Kolejny dekret z 28 czerwca 1946 mówił o odpowiedzialności karnej za odstępstwo od narodowości w latach 39-45. Dekret zrywał z zasadą, że stopień winy zależy od przyznanej kategorii, a przed sądem miały stanąć jedynie osoby zdeklarowane jako Niemcy. Uzupełnienie dekretu z 13 września tego samego roku mówiło o wyłączeniu ze społeczeństwa polskiego osoby o narodowości niemieckiej powyżej 18 roku życia, ponieważ miały pozostać poddane wysiedleniu, a majątek przechodził na rzecz Skarbu Państwa. Sprawę definitywnie zamykała ustawa z 20 lipca 1950 roku o zniesieniu sankcji oraz ograniczeń w stosunku do obywateli polskich, którzy w czasie II wojny światowej zgłosili przynależność do narodu niemieckiego. Nie wszczynano już postępowań, a te rozpoczęto umarzano, ponadto darowano kary za orzeczone czyny. Sprawa Volkslisty została oficjalnie zakończona, choć należy pamiętać że sytuacja zrehabilitowanych rodziła dalej poczucie krzywdy i piętna w PRL-owskiej Polsce.

Słowem zakończenia w moim przekonaniu mamy do czynienia z pozycją wybitną, która w bardzo dobry sposób obrazuje losy Ślązaka, który został wciągnięty z racji swojego położenia w wir wydarzeń wojennych. Pan Kamil stanął tutaj na wysokości zadania i zebrał bardzo obszerną relację od tego nieżyjącego świadka historii, rzucając nowe światło na całość zagadnienia Ślązaków podczas II wojny światowej. Książka nie była by w swym przekazie tak wybitna, jeśli nie udało by się autorowi nawiązać tak osobistej relacji z badanym. Sam prowadząc amatorskie badania historyczno-pedagogiczne traktujące o Śląsku podczas II wojny światowej, wiem jak trudno jest uzyskać wartościowe informacje o tym konflikcie. W zasadzie bez nawiązania osobistej relacji z badanym nie jesteśmy w stanie dowiedzieć się żadnych istotnych rzeczy, więc tym bardziej doceniam ogrom pracy badacza, ponieważ sam się spotkałem z tego typu sposobem pozyskiwania informacji. Wydaje mi się, że na Naszych oczach rodzi się przyszły zastępca profesora Kaczmarka i doskonały badacz Śląska, który doskonale czuje ducha śląskich spraw!

Analiza i ocena książki Kamila Kartasińskiego: „Chłopak z Wehrmachtu. Żołnierz Andersa”.
Niezwykła opowieść o zwykłym chłopcu, którego wczesne lata młodości przypadają na okres najbrutalniejszej wojny w dziejach świata. Życiorys Pana Jana Szymczyka jest historią prostego chłopaka z Orzegowa (obecnie dzielnicy Rudy Śląskiej),którego życie zostało naznaczone uczestnictwem w...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    32
  • Przeczytane
    6
  • Posiadam
    2
  • Chcę w prezencie
    1
  • Historia Polski
    1
  • Wspomnienia/biografie...
    1
  • DWS front wschodni wspomnienia
    1
  • Najgorętsze premiery A.D. 2018
    1
  • Historia
    1
  • Z autografem, a bywa, że i z dedykacją :)
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Chłopak z Wehrmachtu. Żołnierz Andersa


Podobne książki

Przeczytaj także