Niebo na własność

Okładka książki Niebo na własność
Luke Allnutt Wydawnictwo: Otwarte literatura obyczajowa, romans
400 str. 6 godz. 40 min.
Kategoria:
literatura obyczajowa, romans
Tytuł oryginału:
We Own the Sky
Wydawnictwo:
Otwarte
Data wydania:
2018-07-16
Data 1. wyd. pol.:
2018-07-16
Liczba stron:
400
Czas czytania
6 godz. 40 min.
Język:
polski
ISBN:
9788375155020
Tłumacz:
Grażyna Woźniak

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,6 / 10
371 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
1080
279

Na półkach: , , ,

„Kiedy śmieje się dziecko, śmieje się cały świat”.

C.S Levis powiedział kiedyś takie piękne słowa: „Dzięki książce staję się tysiącem osób, chociaż wciąż pozostaję sobą”. Ja w ciągu ostatnich emocjonalnych godzin stałam się może nie tysiącem, lecz trójką, ale z całą pewnością taką, która odcisnęła we mnie nieusuwalne piętno.
Stałam się twardo stąpającą po ziemi Anną, która racjonalnie i naukowo próbowała ratować swoje największe szczęście oraz powód do życia. Stałam się Robem, marzycielem i urodzonym ryzykantem, który gotów jest zapłacić każdą cenę za życie swojej pociechy. Oraz małym Jackiem, promykiem słońca, najdzielniejszym superbohaterem jakiego kiedykolwiek miałam przyjemność poznać.

Bardzo rzadko decyduję się sięgać po książki, które mogą roztrzaskać mnie emocjonalnie. Być może dlatego, że jako studentka psychologii oraz wolontariuszka na co dzień mająca do czynienia z umierającymi małymi aniołkami, zwyczajnie boję się, że większej dawki ściskania w piersi zwyczajnie już nie zniosę. Co się więc zmieniło? Dlaczego zdecydowałam się wziąć w swoje ręce właśnie taką lekturę?
Może dlatego, że „odważni nie żyją wiecznie, lecz tchórze nie żyją wcale’’. Zapraszam więc ,na mam nadzieję nie tchórzliwą recenzję „Nieba na własność” autorstwa Luke Allnutt.

Stykanie się z ludzkim cierpieniem i dramatem, zawsze jest trudne. Za wszelką cenę pragniemy wierzyć, że mimo wszystko zakończenie zawsze okaże się iście bajkowe: „i żyli długo i szczęśliwie”. Czytając książki, nawet z kategorii dramatów jesteśmy święcie przekonani iż dostaniemy upragniony happy end, bo o ile często nie możemy liczyć na niego w życiu, to w książkach powinien być pewniakiem prawda?
Do momentu gdy trzymamy w rękach książkę, która jest prawdziwsza niż wszystkie inne, taką z krwi i kości. Historię, która niestety przydarzyć może się każdemu z nas.

Rob i Anna byli szczęśliwym małżeństwem, obdarowanym wielką radością i błogosławieństwem w postaci synka Jacka. Jest to o tyle istotne iż bohaterka poroniła kilka razy, nim na świecie pojawił się upragniony potomek. Wydawać by się mogło, że nic nie jest w stanie zakłócić szczęśliwej rodzinnej sielanki, wypełnionej śmiechem, podróżami i radością. Jednak ten piękny obraz roztrzaskał się na milion kawałeczków w momencie gdy usłyszeli straszliwą diagnozę. Jack ma złośliwy nowotwór mózgu. Zaczyna się dramatyczna walka o życie ukochanego dziecka. Rozpacz, umierająca nadzieja, oraz drastyczna prawda zaczyna oddalać od siebie załamanych i przerażonych rodziców. Przecież właśnie w takiej chwili, rodzina powinna trzymać się razem i wspierać. Niestety ogromny strach wynikający z możliwości utraty ukochanego dziecka przynosi zupełnie odwrotny skutek. Który rodzic potrafiłby zaakceptować i pogodzić się ze świadomością iż jego dziecko umiera? Nie znam takiego, nie sądzę by ktokolwiek znał. Rob nie myśli o swoim małżeństwie, ale czy można mieć o to do niego pretensje? Jego głowę zajmuje wszystko co ma związek z chorobą. Jego myśli pełne są stron internetowych i forów, które przegląda. Co okazało się bardzo ważnym fundamentem całej fabuły. Przecież zrozumieć nasze cierpienie i bezsilność mogą jedynie Ci, którzy sami przeżyli to samo piekło. Początek książki jest dosyć interesujący, znajdujemy tutaj bowiem bardzo pijanego i jeszcze bardziej samotnego Roba, co świadczy o tym iż mamy tutaj do czynienia z historią opowiadaną od końca. Dopiero później, w kolejnej części cofamy się wstecz. Widzimy przebłyski i fragmenty szczęśliwego małżeńskiego i rodzicielskiego życia, oraz cały proces postępowania choroby.

Fabuła została poprowadzona w sposób doskonale przemyślany, autor każdą linijką zabierał nas dokładnie w to miejsce, w które chciał. Byliśmy swoistego rodzaju bezwładnymi marionetkami, to on pociągał za wszystkie sznurki. Nie sądziłam że mężczyzna może pisać w tak ujmujący i emocjonujący sposób. Bynajmniej nie jestem feministką, nie mniej jednak ogromna uczuciowość oraz emocjonalność autora zasługuje na duży szacunek oraz co tu dużo mówić, podziw. Pan Luke nie dawał chwili wytchnienia, przeskakując między wątkami niczym pionkami na szachownicy. Dostajemy nie tylko pełny obraz choroby oraz walki z nią, lecz widzimy również wewnętrzne rozterki i rozdarcie bohatera, który jest narratorem całej historii. To dosyć nieszablonowe podejście, bo przeważnie fabuła ukazywana jest oczami matki, uważając iż to ona bardziej cierpi. Nic bardziej mylnego, dlatego cieszę się iż tutaj autor zdecydował się na inne rozwiązanie. Ukazując nam mężczyznę, męża, dumnego ojca, aż w końcu roztrzaskany i pogubiony cień własnej osoby po niewyobrażalnej stracie.

Pokochałam bohaterów, którzy stanowili ważny element całości. Potrafiłam utożsamić się z każdym z nich. I chociaż popełniali błędy, podjęli kilka głupich decyzji, potrafię to całkowicie zrozumieć w obliczu tragedii jaka ich spotkała i paraliżującego strachu z nią związanego. Błędy te nie były zresztą bez znaczenia. Dodawały autentyczności zarówno bohaterom jak i całej historii.
Jack, tak naprawdę żałuję iż nie miałam okazji poznać go bardziej, nie zmienia to jednak faktu iż to co przeczytałam w pełni wystarczyło do tego abym oddała temu małemu bohaterowi kawałek swojego serca. Inteligencja oraz odwaga tego małego człowieka zasługuje na wszystkie możliwe słowa uznania i podziwu.

Emocje, bo to one liczą się dla mnie najbardziej, w trakcie czytania. Książka może zawierać wiele genialnych elementów, ale jeśli nie ma w niej emocji, nie zapadnie mi w pamięć, ani nie nakłoni do powrotu. Tutaj jednak to właśnie emocje były tym co miało największe znaczenie i budowało całą historię. Policzki jeszcze nie do końca obeschły mi z wylanych łez, a było ich dosyć sporo w ostatnich godzinach. Nie jestem pewna, czy moje serce kiedykolwiek całkowicie zagoi się po tej emocjonalnej podróży jakiej dostarczyła mi ta książka, ale cieszę się z tego. To gwarantuje że ta lektura nigdy nie przepadnie w odmętach pamięci.

Jack zadał kiedyś swojemu tacie pytanie. „Czy niebo też należy do nas?”. Rob nie udzielił chyba odpowiedzi. Ale po przeczytaniu tej książki ja mogę to zrobić: TAK. Niebo z całą pewnością należy do Ciebie Jack.

Podsumowując „Niebo na własność” to historia, która wsiąknie w Was i zapuści nieusuwalne korzenie. To coś więcej niż fikcja autora. To świadectwo wielkiego poświęcenia rodzica dla dziecka, walki z okrutnym losem i własnymi lękami a nade wszystko bezgranicznej miłości, z którą nawet śmierć nie jest w stanie wygrać.
Książka zabrała mnie w niezapomnianą podróż balonem. Dlaczego balonem? Odpowiedź uzyskacie gdy sięgnięcie po tą historię. Powiem tylko że to jedno z wielu pięknych zjawisk w tej lekturze i już nigdy nie będę w stanie spojrzeć na balony, tak jak robiłam to do tej pory. Zresztą podobnie jak na wiele innych zdarzeń i przedmiotów.
To jest właśnie w tej historii najpiękniejsze. Zmienia ona nasze spojrzenie na wiele trywialnych i błahych spraw, otwiera oczy bo w pewien sposób wszyscy jesteśmy ślepcami.

Za egzemplarz do recenzji pięknie dziękuję Wydawnictwu Otwarte

„Kiedy śmieje się dziecko, śmieje się cały świat”.

C.S Levis powiedział kiedyś takie piękne słowa: „Dzięki książce staję się tysiącem osób, chociaż wciąż pozostaję sobą”. Ja w ciągu ostatnich emocjonalnych godzin stałam się może nie tysiącem, lecz trójką, ale z całą pewnością taką, która odcisnęła we mnie nieusuwalne piętno.
Stałam się twardo stąpającą po ziemi Anną,...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    510
  • Przeczytane
    420
  • Posiadam
    114
  • 2018
    35
  • 2019
    22
  • Ulubione
    12
  • Teraz czytam
    11
  • Chcę w prezencie
    7
  • Przeczytane w 2018
    7
  • 2020
    5

Cytaty

Więcej
Luke Allnutt Niebo na własność Zobacz więcej
Luke Allnutt Niebo na własność Zobacz więcej
Luke Allnutt Niebo na własność Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także