Ten tekst powinien był pojawić się tu już dawno. Ale wiadomo, jak jest. Pewnych spraw i wydarzeń, zupełnie jak nadprzyrodzonych zjawisk, nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Po prostu się dzieją i to kompletnie poza naszym udziałem. Los nie pyta nas o zdanie. Nie pokwapił się o to również w przypadku głównych bohaterów "Stand by me", kolejnej powieści wychodzącej spod pióra Agaty Czykierdy-Grabowskiej. Żadne z nich nie spodziewało się, że pozornie niewinne spotkanie po latach przyniesie ze sobą zmiany i nieoczekiwany zwrot w ich życiu. Ale czy takie "przypadki" nie rodzą czasem najlepszych relacji i najpiękniejszych uczuć?

Stali obserwatorzy facebookowego profilu Agaty Czykierdy-Grabowskiej, zapewne znają niepokorną wiedźmę Sarę i aroganckiego Pawła, który jako jedyny był w stanie okiełznać żywiołowy temperament dziewczyny. Do niedana ich perypetie i ognistą relację śledzić można było na autorskim blogu, gdzie Agata publikowała kolejne rozdziały. Jestem pewna, że nie byłam i nie jestem wyjątkiem w swoich odczuciach względem Sary i Pawła. Od początku zapałałam do tej dwójki nieskrywaną sympatią i choć bywały momenty, kiedy miałam ochotę nimi potrząsnąć (chyba częściej Sarą, niż Pawłem), to i tak mocno im kibicowałam, niejednokrotnie z wypiekami na twarzy wypatrując następnej dawki huraganu, jaki siali wokół siebie. Miałam cichą nadzieję, że ich losy doczekają się w końcu oficjalnej premiery i niezastąpionej papierowej wersji. I stało się! Z czego osobiście niezmiernie się cieszę.

A czym przekonało mnie do siebie "Stand by me"? Przede wszystkim bezpośredniością, wiarygodnością i naturalnością, której czasami brakuje w literaturze. Agata Czykierda-Grabowska w swoich powieściach (o czym zawsze wspominam) serwuje czytelnikom bohaterów z krwi i kości, bez ubarwiania i wygładzania rys na ich charakterach, często nawet akcentując pewne ich wady, przez co stają się bardziej ludzcy, jakby swojscy. Autorka pokazuje świat jaki zna, dokładnie takim jaki jest, stawia na autentyczność i niewymuszoną swobodę, co widać w kreowanych przez nią historiach. Nie inaczej jest w tym wypadku.

Jeśli miałabym odpowiedzieć jednym zdaniem, o czym jest "Stand by me", powiedziałabym chyba, że to historia o ludzkich relacjach. Na tym szczególnie skupia się Agata. Nie pisze o nie wiadomo jakich perturbacjach życiowych, nie wymyśla na siłę dramatów i nie pakuje bohaterów w spiralę niekończących się kłopotów. Koncentruje się na codzienności i budowaniu, czasem również bardzo skomplikowanych relacji między dwojgiem młodych ludzi. Tym razem Sarę, która przyjeżdża na wakacje do rodzinnego miasteczka i Pawła, młodego inżyniera, którego na "dawne śmieci" kieruje zawodowe wyzwanie, połączy relacja "friend with benefit. Pozornie prosty układ, bardzo szybko jednak przestanie być taki prosty i niezobowiązujący, jak oboje początkowo zakładali, wywracając do góry nogami nie tylko ich życie, ale również żelazne postanowienia. Gwarantuję, że Sara i Paweł to dwie indywidualności o niebywale mocnych charakterach, pełni intensywnych emocji i z ognistymi temperamentami, co nie raz i nie dwa doprowadzi między nimi do istnego trzęsienia ziemi, i to na wielu płaszczyznach.

Wierzcie mi, że dobrze skrojona fabuła, opierająca się wyłącznie na takim szkielecie, z przemyślanie poprowadzoną "akcją" oraz parą nieokrzesanych bohaterów w zupełności wystarczy, by zagwarantować ciekawą lekturę, która bynajmniej nie pozwoli Wam na nudę. Być może powieść okaże się dla wielu przewidywalna, ale nawet jeśli faktycznie tak będzie, to w tym przypadku nie jest to żadna wada. Jestem przekonana, że z nieskrywanym entuzjazmem śledzić będziecie ich losy, które aż kipią od uczuć i niespotykanej chemii.
"Stand by me" nie jest może naszpikowanym dramatami wyciskaczem łez, ale wcale na tym nie traci. To autentyczna, zabawna i ciepła opowieść o relacjach damsko-męskich, z którą przyjemnie spędzicie jesienny wieczór.
Polecam.
M.

Ten tekst powinien był pojawić się tu już dawno. Ale wiadomo, jak jest. Pewnych spraw i wydarzeń, zupełnie jak nadprzyrodzonych zjawisk, nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Po prostu się dzieją i to kompletnie poza naszym udziałem. Los nie pyta nas o zdanie. Nie pokwapił się o to również w przypadku głównych bohaterów "Stand by me", kolejnej powieści wychodzącej spod pióra...