Dziewczęta z Auschwitz

Okładka książki Dziewczęta z Auschwitz Sylwia Winnik
Logo plebiscytu Książka Roku Nominacja w Plebiscycie 2018
Okładka książki Dziewczęta z Auschwitz
Sylwia Winnik
8,3 / 10
Logo plebiscytu Książka Roku Nominacja w Plebiscycie 2018
Wydawnictwo: Muza biografia, autobiografia, pamiętnik
304 str. 5 godz. 4 min.
Kategoria:
biografia, autobiografia, pamiętnik
Wydawnictwo:
Muza
Data wydania:
2018-01-24
Data 1. wyd. pol.:
2018-01-24
Liczba stron:
304
Czas czytania
5 godz. 4 min.
Język:
polski
ISBN:
9788328708372
Tagi:
Auschwitz-Birkenau biografia historia II wojny światowej II wojna światowa literatura faktu obóz koncentracyjny wspomnienia
Inne

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
8,3 / 10
786 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
1110
142

Na półkach:

"Przykurzone wspomnienia"

Sylwia Winnik zapragnęła być drugą Swietłaną Aleksijewicz i napisać książkę na miarę "Wojna nie ma w sobie nic z kobiety". Sylwia Winnik to jednak nie Swietłana Aleksijewicz i jej "Dziewczęta z Auschwitz. Głosy ocalonych kobiet" to nie "Wojna nie ma w sobie nic z kobiety". I nie dlatego, że różni je problematyka, ale dlatego, że polska autorka poszła po linii najmniejszego oporu i zdecydowała się dołączyć jedynie do grona "ocalających od zapomnienia", tj. osób, którym ciągle się wydaje, że pamięć pokoleń zaniknie, gdy tego typu książki nie będą cyklicznie powstawać, a że poruszają zagadnienia, które zostały świetnie i niekiedy z wielkim artyzmem udokumentowane - to zdaje się w niczym nie przeszkadzać, bo - jak podkreśla sama autorka we "Wstępie" - "nigdy nie można powiedzieć czy napisać wystarczająco dużo na ten temat" (s.13). Z jednej strony - nie sposób nie przyznać jej racji, zwłaszcza, że wkrótce zacznie nam brakować naocznych świadków tych wydarzeń (poniekąd widać to już po doborze rozmówczyń). Z drugiej jednak strony - mają one znikomą wartość dokumentalną i - to już "zasługa" Winnik - znikomą wartość artystyczną.

Autorka zdecydowała się na odkurzenie mocno przykurzonych wspomnień dwunastu kobiet, których połączył pobyt w obozie Auschwitz-Birkenau. Winnik wciela się tutaj w rolę wiernej, biernej i nie do końca świadomej kierunku, jaki mają przybrać te zwierzenia - słuchaczki (jej lekko moralizatorski "głos" słyszymy jedynie we "Wstępie" i "Zakończeniu"). Rozmówczynie mówią, ona spisuje, nie wpływając ani na treść, ani na formę, co poniekąd daje wrażenie nieingererowania w ostateczny ich kształt. Tylko, że ten pozornie chwalebny brak ingerencji wiąże się z chaosem, nad którym autorka zdaje się całkowicie nie panować. O żadnej weryfikacji, dociekliwych i uszczegółowiających pytaniach, naprowadzania na interesujący ją temat (jednym z założeń, o jakich wspomina we "Wstępie" było ukazanie człowieczeństwa w obozach zagłady) - nie ma mowy. Bohaterki, które niejednokrotnie dzieliły się swymi obozowymi przeżyciami z młodzieżą szkolną traktują te rozmowy właśnie w taki sposób, tj. jako kolejny wykład wygłoszony przed audytorium, które nie ma bladego pojęcia o tych wydarzeniach. Ich wspomnienia obozowe nie będą żadnym novum dla czytelnika, który posiada choćby elemetarną wiedzę wyniesioną ze szkoły. Czas, jaki upłynął sprawia, że są one uboższe o szczegóły, bogatsze o własne przemyślenia, które siłą rzeczy musiały się pojawić na przestrzni mijających lat. I tak: wyimki z życia obozowego przeplatają: apele do odbiorców o pamiętaniu i niepowtórzeniu błędów z przeszłości, lakoniczne informacje o dalszych ich losach, które można zamknąć w zdaniu: "pracowałam tu i tam, wyszłam za mąż, urodziłam i wychowałam dzieci, czuję się szczęśliwa i spełniona".
Wydaje się, że Winnik zbyt bardzo wzięła sobie do serca deklaracje Aleksijewicz o niewpływaniu na kształt wypowiedzi swych rozmówczyń. Gdyby było tak w istocie, to mówilibyśmy o utworze równie powierzchownym i bez wyrazu co "Dziewczęta z Auschwitz" i to pomimo nietuzinkowej tematyki w nim poruszonej. A przecież tak nie jest, bo to niezwykle udana, zapadająca w pamięć książka.
Wracając jednak do Winnik: oczywiście moglibyśmy zrzucić to na karb kiepskiego doboru interlokutorek i to właśnie w nich upatrywać tego, że te skromne opowieści są takie a nie inne. Częściowo może tak jest i w istocie (kilka rozmówczyń trafiło do obozu jako dzieci, jedna urodziła się w nim, więc to naturalne, że te wspomnienia są bardziej zapożyczone niż własne). Wydaje mi się jednak, że za niepowodzenie tej książki (w tych kategoriach ją postrzegam) ponosi pełną odpowiedzialność autorka, a raczej jej brak przygotowania merytorycznego, który nie pozwolił jej na wydobycie esencji z tych rozmów. O nadaniu im wyjątkowej, niepowtarzalnej formy nawet nie wspominam, bo tak cenioną przeze mnie w reportażach prostotę przekazu, chwytającą czytelnika za gardło, w tym wypadku odbieram jako nieudolność. Przebogata literatura obozowa powoduje, że czytelnik podświadomie ma większe wymagania wobec autora i jego książki. A może czas dokumentu, poruszającego tę samą problematykę (o ile nie dotyczy to jakiegoś zagadnienia, które wymagałoby uzupełnienia, rzucenia na nie nowego światła etc., etc.) przeminął? Szczerze mówiąc, to dziwię się, że autorzy wybierają "bezpieczne", tj. znane i dopracowane przez innych tematy, dobrowolnie poświęcając czas i energię na zgłębianie zgłębionego. Zrozumiałabym to, gdyby ich ów wysiłek nie oglądał światła dziennego i był robiony w ramach własnego samorozwoju intelektualnego. I w tym miejscu znów wracamy to punktu wyjścia, tj. cytowanego na początku opinii zdania autorki, z którym trudno się zgodzić, bo przecież nie chodzi tu o ilość powstających publikacji, ale o ich jakość. No chyba, że się mylę i im więcej podobnego typu książek, tym lepiej. Argumentacja, że robi się to po to, by przyszłe pokolenia nie zapomniały (tak, jakby wcześniejsza literatura obozowa zanikała lub traciła na wartości na przestrzeni lat) - średnio mnie przekonuje, upatruję w tym raczej czystej kalkulacji (autor wie, że temat ten, niezależnie od ujęcia, zawsze - i w przenośni, i dosłownie - się sprzeda, ryzyko niepowodzenia jest minimalne).

Ubogi w treść reportaż wzbogacają fotografie (trzeba przyznać, że wydawnictwo bardzo się postarało, aby książka zyskała na atrakcyjności, przynajmniej wizualnie i przynajmniej teoretycznie warta była swej ceny). Zresztą już sam tytuł i podtytuł ma działanie stymulujące, a wszelka krytyka wydaje się być nie na miejscu... Chyba, że krytykujący chce być posądzony o bezduszność, brak empatii, odwracanie wzroku od historii własnego narodu etc., etc. Czy na to liczą współcześni autorzy, a wraz z nimi wydawnictwa?

"Dziewczęta z Auschwitz" nie wnoszą tak naprawdę nic nowego do przebogatej literatury obozowej, więcej: na ich tle wypadają słabo. To jedna z tych książek, które zostają wydane, bo nie wydać ich nie można. Trudno też jednoznacznie ustosunkować się do nich, aby nie być posądzonym o bagatelizowanie indywidualnych przeżyć poszczególnych bohaterek. Przyznam, że sama poniekąd wpadłam w tę pułapkę i stąd moja zawyżona ocena. Z szacunku do tych kobiet, z szacunku do ich trudnych, bolesnych wspomnień, z sentymentu - zmuszona jestem zawyżyć ją, choć dla mnie - osoby, która w przenośni i ogólnie "zjadła zęby" na literaturze obozowej - ma ona nikłą wartość dokumentalną, nikłą wartość artystyczną. Ot, przystępny materiał wstępny, który można wygłosić na lekcjach histori w szkołach średnich, wpisując się przy okazji w panującą, a raczej celowo pobudzaną przez "strażników pamięci narodowej i międzynarodowej" - histerię historyczną. Czy to źle? Ależ skąd! Po pozytywnym opiniach widzę, że książka przypadła do gustu odbiorcom. Cieszy mnie to. W końcu lepiej wiedzieć cokolwiek niż nie wiedzieć nic.

"Przykurzone wspomnienia"

Sylwia Winnik zapragnęła być drugą Swietłaną Aleksijewicz i napisać książkę na miarę "Wojna nie ma w sobie nic z kobiety". Sylwia Winnik to jednak nie Swietłana Aleksijewicz i jej "Dziewczęta z Auschwitz. Głosy ocalonych kobiet" to nie "Wojna nie ma w sobie nic z kobiety". I nie dlatego, że różni je problematyka, ale dlatego, że polska autorka...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    1 598
  • Przeczytane
    1 555
  • Posiadam
    326
  • 2018
    87
  • 2019
    68
  • Teraz czytam
    44
  • Ulubione
    33
  • Historia
    24
  • 2020
    21
  • 2020
    18

Cytaty

Więcej
Sylwia Winnik Dziewczęta z Auschwitz Zobacz więcej
Sylwia Winnik Dziewczęta z Auschwitz Zobacz więcej
Sylwia Winnik Dziewczęta z Auschwitz Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także