"Już zawsze razem" jest kontynuacją losów Mase'a i Reese.

Po niespodziewanym pojawieniu się ojca Reese, wyjechała ona do swojej nowo odnalezionej rodziny i spędziła u nich trochę czasu. Po spędzeniu u nich blisko miesiąca wraca do Teksasu do Mase i zaczynają wspólne życie. Ale, aby nie było za łatwo napotykają na swojej drodze pewne niedogodności. Jakie będzie zakończenie ich historii?

Poniżej możliwe SPOILERY!

Rewelacji także nie było, ale jednak uważam, że drugi tom jest troszkę ciekawszy.

Fakt faktem - motyw z zazdrosną przyszywaną kuzynką Mase'a okropnie mnie denerwował z początku, ale potem pojawiło się kilka nie najgorszych wątków, które wzbudziły jakieś małe pokłady mojej ciekawości, a to już coś.

Mase standardowo czci ziemię po której stąpa Reese i gotów jest uchylić jej nieba. Słodkie to, jednak tak jak pisałam przy poprzednim tomie - styl zostawia tak wiele do życzenia, że cały urok gdzieś się rozmywa. Oprócz miłości do Reese, Mase jest także oddanym bratem Harlow.
Reese podejmuje nowe wyzwanie - pracę asystentki. Przy jej dysleksji to naprawdę duży krok do przodu.

Pojawia się Captain (bohater #12 tomu), który jest dość tajemniczy przez większość tomu. Najpierw mnie denerwował, potem zastanawiał, a na końcu okazało się, że miał określoną rolę w tym tomie, a to mnie nawet zaskoczyło. Zastanawiało mnie skąd on do cholerki wie zawsze, gdzie jest Reese. A to jakieś brudne sprawki z ojcem Reese.

Tak jak już wspomniałam o motywie z Aido - jak zaczęłam czytać i to wysunęło się na główny tor książki to myślałam, że rzucę nią o ścianę. Beznadzieja.


Bardzo dziwne zakończenie tego tomu... tak jakby urwane. Jest ciąża, są zaręczyny, a potem epilog i urwane tak jakby miał być jakiś kolejny tom... przynajmniej ja mam takie wrażenie. A przecież kolejnego tomu o Masie i Reese nie ma. Dziwnie. Może to po prostu wyłożenie jak krowie na rowie sprawy z ojcem Reese, ale myślę, że każdy już domyślił się tego wcześniej. Nie wiem.

W każdym razie - tom 11 jest moim zdaniem lepszy od 10. Trochę ciekawsze wątki i trochę więcej się dzieje, jednak nie jest to w żadnym wypadku literatura wysokich lotów. Ale przeczytanie, odhaczone i mam z tym spokój. Łudzę się, że kolejne tomy będę chociaż trochę lepsze.

"Już zawsze razem" jest kontynuacją losów Mase'a i Reese.

Po niespodziewanym pojawieniu się ojca Reese, wyjechała ona do swojej nowo odnalezionej rodziny i spędziła u nich trochę czasu. Po spędzeniu u nich blisko miesiąca wraca do Teksasu do Mase i zaczynają wspólne życie. Ale, aby nie było za łatwo napotykają na swojej drodze pewne niedogodności. Jakie będzie zakończenie...