Plutopia. Atomowe miasta i nieznane katastrofy nuklearne
- Kategoria:
- reportaż
- Seria:
- Reportaż
- Tytuł oryginału:
- Plutopia: Nuclear Families, Atomic Cities, and the Great Soviet and American Plutonium Disasters
- Wydawnictwo:
- Czarne
- Data wydania:
- 2016-08-03
- Data 1. wyd. pol.:
- 2016-08-03
- Liczba stron:
- 600
- Czas czytania
- 10 godz. 0 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788380493315
- Tłumacz:
- Tomasz Bieroń
- Tagi:
- broń atomowa choroba popromienna literatura faktu manipulacja polityka skażenie środowiska USA strach śmierć terror wysiedlenia wyścig zbrojeń zimna wojna
To opowieść o dwóch miastach, w których produkowano pluton.
Oziorsk i Richland leżały po dwóch stronach żelaznej kurtyny. Powinno je dzielić wszystko, ale jednak miały wiele wspólnego. W Richland nie było prywatnej własności, wolnego rynku ani władzy samorządowej. Oziorsk oficjalnie nie istniał, próżno go szukać na mapach. W obu miastach obowiązywały restrykcje dotyczące poruszania się i pobytu. Ale mieszkańcom to nie przeszkadzało. Wyborcy w Richland dwukrotnie odrzucili propozycję nadania ich miejscowości praw miejskich, samorządu i wolnego rynku. Pod koniec lat dziewięćdziesiątych w Oziorsku dziewięćdziesiąt pięć procent wyborców opowiedziało się za utrzymaniem systemu przepustek, bramek i strażników.
Osiedlano tam całe rodziny, którym zapewniano tanie mieszkania i znakomite szkoły. Mieszkańcy wspominali, że nie musieli zamykać drzwi domów, dzieci były bezpieczne, sąsiedzi przyjaźni, bezrobocie, bieda i przestępczość nie występowały. O inwigilacji, tajnych informatorach czy podsłuchach nikt nie wspomina. Tak jak o gigantycznym skażeniu środowiska.
Tak wyglądała plutopia. Jedyne w swoim rodzaju, odizolowane od świata miejscowości, które zaspokajały potrzeby powojennych społeczeństw Ameryki i Związku Radzieckiego.
Choć każdy słyszał o Czarnobylu, o Richland i Oziorsku tylko nieliczni. To nie dziwi, bo miejsca te ukrywano niczym tajne laboratoria z „Archiwum X”. Rosyjskie Ministerstwo Energii Atomowej nie udzieliło Kate Brown zgody na wjazd do Oziorska. Oba miejsca do dziś objęte są zmową milczenia. Wiele spotkań z tymi, którzy zgodzili się mówić, odbyło się w okolicznościach godnych powieści sensacyjnej. Informacje przekazywano nerwowym szeptem i zaszyfrowanym językiem, a informatorzy odmawiali zgody, by ich cytować. Ci, którzy próbowali ujawnić prawdę o wypadkach i zagrożeniach dla zdrowia ludzi, byli inwigilowani, nękani, śledzeni i zastraszani zarówno w USA, jak i w Rosji, nawet po zakończeniu zimnej wojny.
Książka zdobyła wiele nagród: Nagrodę Amerykańskich Historyków im. Ellisa W. Hawleya, Nagrodę Amerykańskiego Stowarzyszenia Historycznego im. Alberta J. Baveridge’a , Nagrodę Amerykańskiego Stowarzyszenia Historii Przyrodniczej im. George’a Perkinsa Marsha, Nagrodę Stowarzyszenia Nauk Słowiańskich, Wschodnioeuropejskich i Euroazjatyckich im. Wayne’a S. Vucinicha, Nagrodę Heldt w kategorii Najlepsza Książka Nauk Słowiańskich/Wschodnioeuropejskich/Euroazjatyckich Stowarzyszenia Kobiet w Naukach Słowiańskich oraz Nagrodę im. Roberta G. Athearna.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Nieznane atomowe miasta
Wydawałoby się, że nieźle znamy historię powstania bomby atomowej i późniejszej zimnowojennej rywalizacji w arsenale nuklearnym. Znamy nazwisko Roberta Oppenheimera, kojarzymy ośrodek w Los Alamos, słyszeliśmy o Rosenbergach i innych szpiegach przekazujących tajemnice broni jądrowej do ZSRR. A jednak są elementy tej historii, które przez lata umykały uwagi historyków.
Mówi wam coś nazwa Oziorsk? A Richland? Ta druga być może, dzięki popularnej także w Polsce serii urban fantasy o Mercy Thompson. Jednak przede wszystkim to dwa miasteczka położone na dwóch półkulach, pół świata od siebie, ale niemal bliźniaczo podobne. Oba te ośrodki zostały zbudowane jako zaplecze mieszkaniowe dla pracowników kluczowych instytucji przemysłu zbrojeniowego. Fabryk plutonu, „paliwa” dla bomby atomowej.
Historię obu miast przedstawia w „Plutopii” Kate Brown. Autorka jest profesorem historii na Uniwersytecie Maryland i jej warsztat historyczny widać na kartach książki. Całość narracji to logiczny, uporządkowany wywód, poparty licznymi cytatami z bardzo zróżnicowanych źródeł. W niespełna 600-stronicowej książce, ok. 85 stron to przypisy bardzo drobną czcionką.
Jednak nie przypadkiem Wydawnictwo Czarne przypisało książkę do serii wydawniczej Reportaż. „Plutopia” nie jest pozycją stricte naukową, choć bez wątpienia posiada ogromną wartość faktograficzną. Autorka wplata w narrację własne wspomnienia z odwiedzin plutopijnych regionów i ze spotkań z ich mieszkańcami. Pozwala sobie również na niedopuszczalny w naukowej publikacji osobisty ton. Wyraźnie widać, że jest przeciwna całej branży atomowej, a jej wykorzystaniu w zbrojeniach w szczególności. Jednak na kartach reportażu można sobie pozwolić na więcej, a te wtrącenia są na tyle rzadkie, że nie zaburzają odbioru całości.
Brown w swojej książce prowadzi nas przez ponad pół wieku historii obu miasteczek. Od wyboru lokalizacji, przez budowę fabryki z reaktorami, funkcjonowanie kompleksu, aż po wygaszenie produkcji i próbę rekultywacji terenów.
Właśnie, rekultywacji. Autorka przekonująco udowadnia, że Richland i Oziorsk były większymi katastrofami dla lokalnej ekologii niż Czarnobyl i Fukushima. W czasie działania obu ośrodków uwolniono więcej substancji promieniotwórczych niż w obu tych słynnych katastrofach. W latach 50. promieniotwórcza woda po schłodzeniu reaktorów była po prostu wypuszczana z powrotem do rzeki, w której miejscowi kąpali się i łowili ryby.
Fascynujące są paralele między oboma ośrodkami, istniejącymi przecież w tak różnych systemach i tak różnych warunkach. Ich istnienie przesycały paradoksy. Amerykańscy pracownicy fabryki plutonu długo nie chcieli w swoim miasteczku samorządu, bo bali się, że zagrozi to ich wygodnemu subsydiowanemu życiu. Paradoksalnie też to w USA łatwiej było utrzymać tajność niż w totalitarnym, ale przeżartym korupcją ZSRR. Przerażające są totalne lekceważenie zasad bezpieczeństwa i brak jakiekolwiek refleksji nad zdrowiem okolicznych mieszkańców, nie należących do Plutopii.
Warto skupić się na rozdziałach poświęconym socjologicznym aspektom życia i pracy w pobliżu niesamowicie szkodliwych fabryk plutonu. Kombinatów często bronili lokalni mieszkańcy, ci najbardziej narażeni na straszliwe skutki promieniowania. Jednak dla nich ważniejsze okazywały się krótkoterminowe interesy ekonomiczne. Whistleblowerzy, ostrzegający przed zabójczym promieniowaniem, byli zdrajcami.
„Plutopia” to znakomicie udokumentowana książka opowiadająca o mało znanym aspekcie Zimnej Wojny. Dla wszystkich zainteresowanych tym okresem historycznym lektura obowiązkowa.
Krzysztof Krzemień
Oceny
Książka na półkach
- 1 520
- 829
- 241
- 46
- 34
- 20
- 19
- 16
- 15
- 14
Cytaty
Dymy z kominów czasem szybko się przemieszczały, czasem długo wisiały w jednym miejscu, zmieniały kierunek albo po zderzeniu z ziemią odbija...
RozwińNa ogół jest tak, że kiedy patrzysz na katastrofę ekologiczną, to o tym wiesz. Katastrofy w widoczny i wyczuwalny sposób burzą naturalny por...
Rozwiń
Opinia
Związek Radziecki:
W sklepach towarów „skolko ugodno”, nikt nie musi mieszkać w „komunałce”, bo każdy żyje wygodnie w swoim mieszkaniu. Karierę ułatwia fachowość, a nie legitymacja partyjna.
Stany Zjednoczone Ameryki
Nie ma bezrobotnych i kradzieży, znakomitą edukację dla dzieci zapewniają szkoły w miasteczku.
Zarobki godziwe, a różnice w możliwościach i standardzie życia prostego robotnika i wysokie klasy naukowca są niewielkie. Opieka medyczna jest darmowa i dostępna na zawołanie.
Utopia?
Nie „Plutopia”
Takie miejsca naprawdę istniały – jedno z nich to miasto Oziorsk i kombinat Majak. W USA - miasto Richland i zakłady Hanford. Oba te miasta zostały zbudowane na potrzeby produkcji plutonu – materiału niezbędnego do wytwarzania bomb atomowych.
Oba miasta wprowadziły do wody, ziemi i powietrza powyżej 20 mln. kiurów izotopów promieniotwórczych – to „tylko” dwa razy więcej, niż wybuch reaktora w Czarnobylu.
Świetnie udokumentowana książka, której każdą stronę i każde zdjęcie bacznie obserwowały służby, mimo zamknięcia tych zakładów już wiele lat temu.
Poczucie elitarności i ważności swojej pracy jakie odczuwali mieszkańcy zarówno „najlepszej demokracji świata” jak i „imperium zła” były praktycznie identyczne.
Zresztą służby wywiadowcze obu państw starały się skopiować najlepsze rozwiązania drugiej strony.
Pieniędzy na edukację było więcej, niż na utylizację odpadów radioaktywnych. Tam miało się żyć dobrze i dostatnio, bez trosk o byt materialny.
Jednak, jak każda wdrażana w życie utopia, także i ta ma jedną zasadniczą wadę.
Nawet osławiona demokracja ateńska nad doskonałością której pieją z zachwytu miłośnicy tego systemu mogła funkcjonować w takiej formie tylko dlatego, że na jej utrzymanie pracowali… niewolnicy w kopalniach srebra.
Dzięki Autorce poznacie zarówno historię obu tych fabryk – od ich początków do zamknięcia.
O konsekwencjach, z którymi będą się pewnie borykać kolejne pokolenia – również.
Przeczytacie o ludziach, którzy tam pracowali i o tym, jak wyglądały te enklawy dobrobytu.
Dla mnie osobiście ta publikacja jest nie tylko doskonałym reportażem o zakładach produkujących śmiercionośną substancję.
Zawiera również sporo informacji na temat energetyki nuklearnej i o tym, czego jej miłośnicy raczej nie umieszczą w folderach reklamowych.
Mówi również bardzo dużo o nas, jako ludziach.
Po lekturze "Plutopii" wcale się nie dziwię, że cywilizacje pozaziemskie (jeżeli jakieś istnieją) nie chcą mieć z nami, jako gatunkiem, nic wspólneg0.
Dużo powie Wam cytat, który zrobił na mnie ogromne wrażenie:
„…Amerykańska opinia publiczna dowiedziała się również, że energia nuklearna jest „ekologiczna”.
W latach 60 – tych ratowała ryby przed zaporami elektrowni wodnych. W XXI w. zwiastuje bezwęglową przyszłość. Niedługo po katastrofie w Fukushimie propagandziści odkurzyli pięcioletni raport o zagrożeniach związanych z przemysłem węglowym. […] Jednocześnie japońskie spółki energetyczne tuszowały awarie, fałszowały raporty bezpieczeństwa i wstrzymywały się z zakupem sprzętu awaryjnego, żeby nie uczulać pracowników na związane z tą branżą zagrożenia.
Innym ważnym sposobem na neutralizację plutonowej katastrofy jest jej znaturalizowanie. W ostatniej dekadzie na terenach wokół kombinatów Hanford, Majak i Czarnobyla stworzono rezerwaty przyrody. W otwartej dla turystów strefie czarnobylskiej są przepiękne tereny z lasami, jeziorami i strumieniami. Dziennikarze i naukowcy piszą, że roi się tam od dzikiej zwierzyny. Tymczasem Tim Mousseau, biolog ewolucyjny zbadał zamieszkujące ten obszar ptaki i stwierdził, że jest to strefa katastrofy ekologicznej. Na obszarach o umiarkowanym skażeniu 18% zbadanych przez niego ptaków wykazywało jakieś deformacje, 40% samców jaskółki dymówki było bezpłodnych, a ogólna liczba tych ptaków spadłą o 66%. Mousseau nie spotkał w strefie trzmieli, motyli, pająków ani koników polnych.
We wschodnim Waszyngtonie terytorium wokół strefy zakazanej w Hanford promuje się jako ostatnie stanowisko, na którym zachowała się pierwotna populacja rośliny z gatunku Salvia leucantha na Wyżynie Kolumbii, a tymczasem jelenie i króliki, które od czasu do czasu wydostają się ze strefy i pozostawiają na trawnikach w Richland radioaktywne odchody…”
„ Państwo jest jak niemowlak – z jednej strony ciągły apetyt, z drugiej brak odpowiedzialności za swoje czyny”
“Politics is supposed to be the second oldest profession. I have come to realize that it bears a very close resemblance to the first”
Ronald Reagan
Te cytaty tak mi się nasunęły po tej lekturze.
Związek Radziecki:
więcej Pokaż mimo toW sklepach towarów „skolko ugodno”, nikt nie musi mieszkać w „komunałce”, bo każdy żyje wygodnie w swoim mieszkaniu. Karierę ułatwia fachowość, a nie legitymacja partyjna.
Stany Zjednoczone Ameryki
Nie ma bezrobotnych i kradzieży, znakomitą edukację dla dzieci zapewniają szkoły w miasteczku.
Zarobki godziwe, a różnice w możliwościach i standardzie życia...