Trzeci tom niczego.
Szkoda, że zmarnowałem tyle czasu, ale naprawdę próbowałem dojrzeć w tym "arcydziele" te zachwyty wypisywane na okładce i w recenzjach. Albo jestem po prostu tępy, albo ktoś pisał je "na wyrost". Literatura typowo młodzieżowa, szumnie określona jako "militarna", co mnie zaczyna wyjątkowo irytować, bo już się przejechałem na Magach Prochowych Brian'a McClellan. Bzdurne pojmowanie miłośnika gier komputerowych w temacie wojskowości szeroko pojętej, zachodnioeuropejski styl wygłaskanej i całkowicie od czapy opisanej rewolucji, działań zbrojnych, wybieranie grupy dywersyjnej do odbicia zakładnika na zasadzie: ja też pójdę , bo to moja psiapsiuła jest, mizianie się pedałek nawet podczas ciężkich i dalekich rajdów, niemało pod ogniem nieprzyjaciela, dziwnie pojmowany feminizm i emancypacja (chyba komuś nie po drodze w szkole z historią było) i wiele innych "smaczków" rodem z Twilight czy innej Nastoletniej Marii Stuart. Totalne nieporozumienie, do tego letnie i wciągające jak zepsuta młockarnia. Szkoda mi więcej pisać - nie polecam, chyba, że ktoś lubi być traktowany jak gimbus w soceuropejskiej przestrzeni medialnej. Czyli swoiście "wyjątkowo".

Trzeci tom niczego.
Szkoda, że zmarnowałem tyle czasu, ale naprawdę próbowałem dojrzeć w tym "arcydziele" te zachwyty wypisywane na okładce i w recenzjach. Albo jestem po prostu tępy, albo ktoś pisał je "na wyrost". Literatura typowo młodzieżowa, szumnie określona jako "militarna", co mnie zaczyna wyjątkowo irytować, bo już się przejechałem na Magach Prochowych Brian'a...