Instytut

Okładka książki Instytut
Jakub Żulczyk Wydawnictwo: Świat Książki Seria: Nowa proza polska kryminał, sensacja, thriller
240 str. 4 godz. 0 min.
Kategoria:
kryminał, sensacja, thriller
Seria:
Nowa proza polska
Wydawnictwo:
Świat Książki
Data wydania:
2016-04-27
Data 1. wyd. pol.:
2010-10-04
Liczba stron:
240
Czas czytania
4 godz. 0 min.
Język:
polski
ISBN:
9788380313484
Tagi:
literatura polska mieszkanie więzienie Jakub Żulczyk Świat Książki tajemnica Samotność Zdrada Ideały

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,4 / 10
3516 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
170
17

Na półkach: ,

Napisałem tą mini recenzję w 2010 roku i mimo iż minęło tyle czasu, to czasami ją aktualizuję. Jakoś nie mogę pozbyć się tego strasznego gniota z pamięci.

UWAGA SPOILERY!

Mam na imię Kuba. Mam 18 lat. Ta książka nazywa się "Instytut". Dwanaście godzin temu skończyłem ją czytać. Ta książka mym więzieniem. Nie mogę do niej wrócić. Niech nikt po nią nie sięga. Bo nic już nie będzie takie samo...

Wszystko zaczęło się w okolicach świąt Bożego Narodzenia. Przechadzałem się po mieście i jak to mam w zwyczaju zajrzałem do księgarni. Tam moją uwagę przykuła książka Jakuba Żulczyka "Instytut". Graficy spisali się wręcz na medal projektując okładkę, która przyciąga spojrzenia amatorów horrorów takich jak ja. Od razu skojarzyłem książkę z takimi filmami jak "Piła", której jestem wielkim fanem. Oto mamy grupę ludzi, którzy zostali zamknięci we własnym mieszkaniu i uczestniczą w jakieś sadystycznej grze, a przynajmniej tak wywnioskowałem z opisu fabuły. Jednak rzeczywistość była zupełnie inna...

Mamy oto siedmiu "wspaniałych" bohaterów:
-Agnieszkę, główną bohaterkę i właścicielkę Instytutu, nieodpowiedzialną matkę, która myśli że ma ciągle 20 lat,
-Igę, rozwrzeszczaną i irytującą punkówę, która jest równie infantylna co główna bohaterka,
-Sebastiana, typowego dresa, który najpierw bije potem pyta,
-Jacka, znanego również jako Rumun, człowieka genialnego jak całe Laboratorium Dextera, absolwenta SGH, który mimo iż zarabia krocie, trzyma się z marginesem i wygląda jak dziad,
-Weronikę, dziwną dziewczynę o której wiadomo tyle, że jest wróżką,
-Roberta i Ankę, znajomych Weroniki, parę nudziarzy, a zarazem jedynych, którzy nie mieszkają w Instytucie. Poza tym, że zostali zabici, nic ciekawego się z nimi nie działo.

Cała siódemka mogłaby cało wyjść z opresji już po pierwszych 60 stronach książki i oszczędzić mi bólu związanego z wielkim rozczarowaniem, jakiego doznałem po przeczytaniu tej lektury. Straciłbym też mniej czasu na czytanie tego gniota. Jakub Żulczyk budując pseudo-oryginalne postacie zapomniał dać im najważniejszą rzecz, mianowicie mózg. Czytając "Instytut" miałem wrażenie, że obcuję z jakąś bandą rozhisteryzowanych i upośledzonych dzieci, które na wieść, że ktoś ich zamknął wpadają w gigantyczną panikę. Zupełnie jakby napadł ich morderca w masce hokejowej - Jason Voorhees. Potem jedno z nich wpada w szał i bije bez zastanowienia niewinnego gościa z pizzeri, który wyskakuje nagle niczym diabeł z pudełka. Mógł im pomóc, ale tak go wystraszyli, że ich olał. To jedno z najbardziej bezsensownych zdarzeń, ponieważ pizzę do mieszkania zamówili najpewniej oprawcy. Po co? To przecież jest bez sensu.

Główna bohaterka jest naiwna jak małe dziecko. Zaprasza do wspólnego mieszkania każdego, kogo zna dłużej niż tydzień, a potem bezgranicznie każdemu wierzy i jeszcze się dziwi, gdy jeden z domowników okazuje się zdrajcą. Przejście Jacka na ciemną stronę mocy to chyba najlepsza część książki, ale samo wyjaśnienie przyczyny zamknięcia bohaterów jest równie bez sensu, co ich zachowanie. Okazuję się, że wszystkim rządzą tajemniczy "Oni", którzy wiedzą wszystko o wszystkich i wszyscy wiedzą, że oni są. Rumun wie i kochana babcia Agnieszki wie, ale sama Agnieszka nie wie. Oni mogą wszystko, nad wszystkim panują i tak dalej i tak dalej. No więc skoro tak jest i zależało im na tym mieszkaniu (w sumie to nie wiadomo po co, ale Oni wiedzą), a Agnieszka nie chciała im go sprzedać, to mogli je odebrać na 1000 innych sposobów i spośród nich wybrali ten najgłupszy. Cóż, główni antagoniści wcale nie byli geniuszami zła.

Już pominę fakt idiotycznych i niepotrzebnych dla rozwoju akcji wtrąceń o przeszłym życiu głównej bohaterki oraz związanym z tym kretyńskim sposobie narracji, który doprowadzał mnie do szału. Rozdziały na temat jej życia można z czystym sumieniem pominąć i nie straci się zupełnie nic.

Jedynie do warstwy językowej nie mam zastrzeżeń. Język prosty, żeby nie powiedzieć prymitywny, styl potoczny. Literatura masowa nie wymaga niczego więcej, więc nie jest to jakieś szczególne osiągnięcie. Zdenerwowało mnie jednak nawiązanie do debilnego filmiku z serwisu Youtube, swego czasu bardzo popularnego w internecie, na którym to jeden pajac wspinał się na piorunochron i krzyczał, że "jest hardcorem." Tutaj mamy podobną sytuację podczas ucieczki Rumuna z mieszkania. Jakby i bez tego książka nie była wystarczająco głupia. Powieści literatury masowej nie są może przełomowymi dziełami, ale jakiś poziom powinny jednak trzymać.

Po raz kolejny sprawdziło się stare porzekadło " Nie oceniaj książki po okładce", jednak co z opisem fabuły? Sugeruje przecież, że mam do czynienia z sytuacją podobną jak w "Pile". Nastawiłem się na tortury uczestników gry, genialny plan i charyzmatycznego antagonistę. Zostałem także zapewniony, że książka jest podobna do filmów "The Ring" i "Cube", że przeczytam ją jednym tchem i nie będę mógł spać. Zamiast tego wszystkiego dostałem dużą porcję rozczarowania. Wyrzuciłem 30 złotych w błoto. Po przeczytaniu oddałem mój egzemplarz do skupu makulatury. Kto wie, może dzięki temu uratowałem drzewo? Książek z reguły się nie pozbywam, ale uznałem, że papier, na którym wydrukowano tego gniota, przyda się bardziej do innych celów. Czy może być większa antyreklama?

Podsumowując, książka nie trzyma w napięciu, nie chwyta za gardło. Wszelkie zabiegi autora, aby stworzyć mroczny klimat są po prostu żenujące."Instytut" pełen jest bezsensownych zdarzeń i dennych dialogów. Bohaterowie są tak szablonowi, jak to tylko możliwe, płascy, nudni i nieoryginalni, a braki osobowości nadrabiają brakiem rozsądku. Książka zdecydowanie nie jest warta swojej ceny, ani tej aktualnej, ani żadnej. To jednak nie wszystko, bowiem jest jeszcze jeden, bardzo irytujący fakt.

Jakub Żulczyk, jak informuje notka biograficzna, jest uznawany za polskiego Stephena Kinga. Kto tak uważa? Chyba tylko sam autor. Ten pan nawet do pięt nie dorasta królowi. Ech... jaki kraj taki Stephen King. I to właśnie najbardziej mnie denerwuje. Próba reklamy gniota nazwiskiem sławnego pisarza, który zapewne nawet nie wie o istnieniu takiej książki. Według mnie to cios poniżej pasa, ale tak właśnie działa dobra reklama, sprzeda nawet najgorszy szajs. Szkoda, że tylko promocja tej książki to jedyna dobra w niej rzecz.

Jedno jest pewne, po lekturze "Instytutu", będącego, jak głosi reżyser "Rewersu" Borys Lankosz, "Najlepszą powieścią Żulczyka", nie zamierzam nigdy więcej sięgać po jakąkolwiek pozycję tego autora. Nie chcę nawet myśleć jaką książką może być najgorsza powieść Żulczyka, skoro ta uznawana za najlepszą jest takim gniotem. Boże uchowaj.

Napisałem tą mini recenzję w 2010 roku i mimo iż minęło tyle czasu, to czasami ją aktualizuję. Jakoś nie mogę pozbyć się tego strasznego gniota z pamięci.

UWAGA SPOILERY!

Mam na imię Kuba. Mam 18 lat. Ta książka nazywa się "Instytut". Dwanaście godzin temu skończyłem ją czytać. Ta książka mym więzieniem. Nie mogę do niej wrócić. Niech nikt po nią nie sięga. Bo nic już...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    4 445
  • Chcę przeczytać
    1 834
  • Posiadam
    956
  • Ulubione
    91
  • Teraz czytam
    73
  • 2019
    55
  • 2018
    48
  • Chcę w prezencie
    44
  • 2021
    32
  • 2020
    27

Cytaty

Więcej
Jakub Żulczyk Instytut Zobacz więcej
Jakub Żulczyk Instytut Zobacz więcej
Jakub Żulczyk Instytut Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także