Linia serc
- Kategoria:
- literatura obyczajowa, romans
- Tytuł oryginału:
- Landline
- Wydawnictwo:
- Otwarte
- Data wydania:
- 2016-02-03
- Data 1. wyd. pol.:
- 2016-02-03
- Data 1. wydania:
- 2014-07-03
- Liczba stron:
- 384
- Czas czytania
- 6 godz. 24 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788375153187
- Tłumacz:
- Martyna Tomczak
- Tagi:
- Martyna Tomczak Rainbow Rowell
Najlepsza historia miłosna od czasu wynalezienia telefonu!
Georgie McCool, scenarzystce komedii z Los Angeles, pozornie udało się połączyć pracę z życiem rodzinnym. Ma cudowne córeczki Alice i Noomi, opiekuńczego męża Neala i piękny dom na przedmieściach. Jednak w jej małżeństwie od dawna coś nie gra, a Georgie nie ma odwagi ani czasu, by zmierzyć się z problemami.
Gdy zamiast świętować z rodziną Boże Narodzenie w mroźnej Nebrasce, wybiera pracę, jej małżeństwo jest o włos od rozpadu. Neal nie odpowiada na telefony, obecność czarującego Setha komplikuje sprawy jeszcze bardziej, a zamęt w sercu nie pozwala Georgie skoncentrować się na pisaniu śmiesznych dialogów.
Gdy sytuacja wydaje się beznadziejna, z pomocą przychodzi jej tajemniczy żółty telefon...
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Hello? Nie tylko Adele telefonowała do swojej wielkiej miłości…
Kontaktujemy się ze sobą bez przerwy – e-maile, smsy, rozmowy na Skype, komentarze, prywatne wiadomości na portalach społecznościowych, zdjęcia („jeden obraz wyraża więcej niż tysiąc słów”), krótkie filmiki; nie rozstajemy się z telefonami komórkowymi, dla niektórych dramatem jest brak wi-fi, bo przecież stracą kontakt ze światem.
Mamy niemalże wszystkich na szybkim wybieraniu, jeśli tylko zechcemy.
Dlaczego w takim wypadku nie potrafimy się porozumieć z najbliższymi osobami? Fora są wypchane postami z prośbami o pomoc nie potrafię się dogadać/nie umiem się porozumieć/nie wiem jak mam rozmawiać z…, chętnie czytane są felietony i wszelakie artykuły o problemach z komunikacją. Pracownicy i szefowie, znajomi, przyjaciele, narzeczeństwa, małżeństwa, rodziny – cały świat nie potrafi się dogadać na sto sposobów. Mamy nadawców i odbiorców, mówiących i potakujących głowami, uprawiamy jednostronny kontakt pod szyldem rozmowy. Początkowo wszystko jest w porządku, ale pojawia się taka chwila, gdy zaczynamy zdawać sobie sprawę, że szczerość przychodzi nam coraz trudniej, nie wiemy, jak mamy się zwierzyć i nie potrafimy sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz spędziliśmy trochę czasu na rozmowie. W takich chwilach każdemu przydałby się żółty telefon. Stacjonarny, ze spiralnym kablem i tarczą numerową. Tak, ten sam, który nie pozwala wyjść z domu, bo możemy przegapić ważne połączenie. Nie, komórka w żółtej obudowie i aplikacja symulująca oldschoolowe „dryńń dryńń” nie przejdą – nie mają w sobie dość magii, by mogła wokół nich kręcić się historia Georgie.
Georgie McCool dzielnie próbuje łączyć wszystkie role, nie tylko na kartach scenariusza. Scenarzystka specjalizująca się w komediach, mama dwóch uroczych dziewczynek, kochająca żona, dobra przyjaciółka, córka i siostra. To w teorii. W praktyce kariera okupiona jest wieloma wyrzeczeniami, dom stoi na głowie, gdy nie dba o niego mąż Neal, a życia bliskich toczą się gdzieś obok. Georgie naprawdę się stara i gdy na horyzoncie pojawia się szansa na upragniony sukces, postanawia postawić wszystko na jedną kartę. W grę wchodzą również rodzinne święta. Przedkładając pracę nad wspólne świętowanie, przelewa czarę goryczy, która napełniała się od jakiegoś czasu, kropla po kropli. Tylko dobry przyjaciel Seth zdaje się rozumieć, jak wiele znaczy dla niej kariera. Georgie staje przed trudnym dylematem. Potrzebuje rady, drogowskazu, czegokolwiek, co pomoże jej ułożyć życie, które wywróciło się do góry nogami. Niespodziewanie odpowiedź może kryć się w żółtej słuchawce… Czyj głos tam usłyszy?
Na pierwszy rzut oka, historia opisana w „Linii serc” rozgrywa się w trakcie kilku grudniowych dni. W rzeczywistości przechodzimy wraz z bohaterami przez kolejne lata, w refleksjach i retrospekcjach układając etapy związku Georgie i Neala. Pomiędzy pierwszym „cześć” a wątpliwościami stawiającymi na szali dalsze małżeństwo, Rowell nieśpiesznie rozwija opowieść o kilku miłościach i dwóch rodzinach. W antologii „Podaruj mi miłość” pisarka połączyła opowieść o nastoletnim uczuciu z zimową magią, tworząc opowiadanie „Północ”; za sprawą „Linii serc” otrzymujemy powieść, która tą samą magią nasączyła historię małżeństwa z dwójką dzieci. Czy Rainbow Rowell, do tej pory znana czytelnikom jako autorka książek dla młodzieży, sprawdziła się w dorosłej literaturze?
Miłość w świecie „Linii serc” jest… codzienna. Wie, co to rutyna i nieporozumienia, bywa ofiarą pomieszanych priorytetów i nie pozwala sobie zapomnieć o drugiej szansie. Nie obawia się naprawiać starego, zanim da szanse nowemu. Miłość w życiu Setha, Georgie, Neala, siostry Georgie imieniem Heather i ich mamy opowiada własne historie, tak urocze, jak zwyczajne. My zanurzamy się w tych prostych opowieściach, które są poprowadzone z taką lekkością, że zupełnie nie przeszkadza nam to nieśpieszne tempo. Siłą napędową „Linii serc” są dialogi. Bohaterowie rozmawiają, mówią, perorują, odbijają słowa niczym piłeczki do ping-ponga. Telefonują, spotykają się twarzą w twarz i mówią, mówią, mówią. To gadulstwo stanowi iluzję, pod którą aż kipi od nierozwiązanych problemów, tajemnic, niepewności. Nie potrafią się porozumieć, choć są pełni dobrych intencji. Dopiero z czasem widzimy, jak na wierzch wypływa to, co do tej pory próbowali zamaskować słowami. Każde z nich boryka się z jakimś dylematem, który okraszony jest sporą dozą refleksji. Jeśli jest coś, co lubię u Rowell najbardziej, to właśnie są to bohaterowie. Linia połączyła wiele serc, a każde z nich jest niepowtarzalne i nawet krótką obecność potrafi dobitnie zaznaczyć. Mają w sobie urok, którego nie przyćmiewają ich wady; to, co mogłoby irytować, najczęściej śmieszy (jak katastroficzne-troskliwe zapędy mamy Gerogie), a to, co danej postaci mogłoby niezmiernie denerwować, tylko w minimalnym stopniu działa na nerwy, bo Rowell daje nam do zrozumienia, że nikt nie jest idealny i na każdą dobrą cechę może przypadać wkurzający zwyczaj.
„Linia serc” to udana powieść, choć jest kilka wątków, którym można by poświęcić więcej uwagi. Autorka narzuciła sobie dość wąskie ramy czasowe i w te kilka dni jednocześnie wtłoczyła kilkanaście lat związku, przez co niewiele miejsca pozostawiła na rozwinięcie i pogłębienie relacji pomiędzy bohaterami. Obserwujemy codzienne życie Georgie, które można zamknąć w schemacie praca-dom-praca; zarówno w domu, jak i w pracy natrafiamy na interesujące, dobrze zarysowane postacie, ale dość szybko odbiera im się głos. Chciałabym spędzić więcej czasu w rodzinnym domu Georgie, bo jak już wcześniej pisałam, kryje się tam kopalnia uczuć. Żałuję, że w tych szybko mijających dniach nie zmieściło się więcej z teraźniejszości bohaterów drugoplanowych. Pisarkę skusiła też bajkowość zazwyczaj łączona ze świątecznym okresem, przez co finał wydaje się idealne skrojony na miarę bożonarodzeniowej historii. To znaczy również, że w zakończeniu wszelkie problemy zostają ucięte i z poziomu zwyczajności nagle wznoszą się na wyżyny cukierkowego optymizmu. Gdyby tylko Rowell pochyliła się nad tymi zagadnieniami, zamiast kurczowo trzymać się powieściowego dziennika, wtedy otrzymalibyśmy powieść… właściwie bez wad.
Powieści Rainbow Rowell stawiają przede wszystkim na miłość i są pełne ciepła, nawet jeśli bohaterowie stają przed niełatwymi dylematami. Pisarka tworzy pozornie proste historie i wplata w nie nienachalne przesłanie, a między wierszami umieszcza kolejne pokłady emocji. „Linia serc” wprowadza do doroślejszego etapu w twórczości autorki, nie stroniąc od refleksji i spojrzeń wstecz, gdy było się nastolatkiem zakochanym do szaleństwa; tym samym tworzy pomost pomiędzy „Fangirl”, „Eleonorą i Parkiem” a sobą, podejmując kolejny krok na drodze do szczęśliwego zakończenia w prozie życia.
Natalia Lena Karola
Oceny
Książka na półkach
- 1 248
- 880
- 371
- 25
- 23
- 22
- 21
- 13
- 12
- 10
Opinia
Rainbow Rowell udało się mnie zaskoczyć. Po przeczytaniu jej dwóch poprzednich książek spodziewałam się lekkiej, uroczej, trochę przesłodzonej, a przez to momentami nudnawej historii o pierwszej miłości. Jeśli wy również macie taki obraz „Linii serc” w głowach, natychmiast go wyrzućcie! Ta powieść w niczym nie przypomina „Eleonory i Parka” czy „Fangirl”, mimo że również dotyka tematu pierwszej miłości. Przede wszystkim ta historia nie jest idealna - jest prawdziwa. Realna. Namacalna. Przy poprzednich książkach Rowell miałam wrażenie, że czytam słodką bajkę z delikatną nutą goryczy, a tutaj autorka nie koloryzowała rzeczywistości długoletniego związku. Według mnie prostota, naturalność i prawda, jakie zostały zaprezentowane w „Linii serc”, są przepiękne.
To nie jest powieść, w której dużo się dzieje. Wszystko toczy się swoim ustalonym rytmem, na który składają się retrospekcje czy głębokie przemyślenia o miłości. Nie znajdziecie tutaj szalonych zwrotów akcji, nie będziecie trząść się ze zdenerwowania ani tym bardziej obgryzać paznokci z niepokoju o dalsze losy ulubionych bohaterów. Nie znaczy to jednak, że łatwo zapomnieć o tej pozycji - wciąż powracam do niej myślami, chociaż nie sądziłam, że wywrze na mnie tak duży wpływ. Nie mogłam się od niej oderwać, dopóki nie przekonałam się, jak to wszystko się zakończy, a miałam ogromne obawy, bo Rainbow Rowell słynie z otwartych zakończeń. Tym razem byłam jednak usatysfakcjonowana rozwojem sytuacji. „Linia serc” to opowieść pełna emocji, których trzeba się ich doszukiwać między wierszami, między gestami i podobnie jest z samą miłością.
W każdej książce tej autorki bohaterowie są unikatowi, nie do podrobienia. W „Linii serc” postacie również są mocnym atutem - polubiłam sympatyczną Heather, całkiem zakręconą matkę Georgii, przystojnego, pewnego siebie Setha i oczywiście Neala, który mężczyzną idealnym nie jest, ale stara się ze wszystkich sił i jest opoką dla Georgii. Od początku jego kreacja mnie intrygowała i pozostało tak już do samego końca. Niestety, najgorzej ze wszystkich wypada główna bohaterka, czyli właśnie Georgia. Niby jej zależało, ale w żaden sposób tego nie okazywała. Wiedziała, że musi naprawić ich relacje, jednak nie wykazywała inicjatywy. Mimo jej braku zdecydowania, nie mogę powiedzieć, że nie zapałałam do niej sympatią - miała cięty język, wspaniałe poczucie humoru i z uporem dążyła do wyznaczonego celu.
Rainbow Rowell to wyjątkowa autorka. Ma swój charakterystyczny, bardzo przyjemny styl, którym kartki są wręcz przesiąknięte i każdy ma inną opinię na temat jej książek. „Fangirl” podobała mi się o wiele mniej od „Eleonory i Parka”, mimo że większość osób uważała inaczej. W przypadku Linii serc zapewne również pojawią się różne głosy, ale ja będę twardo obstawiała przy swoim - jest to jak na razie najlepsza książka Rowell, jaką miałam okazję czytać. Początkowo nie dostrzegałam w niej tego czegoś, ale właśnie taka jest specyfika książek Rowell - czytasz, czytasz i nawet nie wiesz, kiedy się zakochujesz. Nieodwracalnie i całkowicie. Może „Linia serc” nie jest innowacyjna. Może bliżej jej do przyjemnej lektury niż arcydzieła. Może nie powaliła mnie na kolana, ale za to powoli i subtelnie wkradała się do mojego serca, gdzie zadomowiła się już na stałe. Ta powieść pozostawiła mnie z przyjemnym poczuciem lekkości i niezmąconego spokoju. To pocieszająca, ujmująca historia, która pokazuje, że warto walczyć o ukochaną osobę, nawet jeśli wydaje się, że to już koniec; że należy uparcie trzymać się iskierki nadziei i nigdy się nie poddawać. Mnie „Linia serc” urzekła. Mam nadzieję, że Wam również się spodoba.
http://szept-stron.blogspot.com
Rainbow Rowell udało się mnie zaskoczyć. Po przeczytaniu jej dwóch poprzednich książek spodziewałam się lekkiej, uroczej, trochę przesłodzonej, a przez to momentami nudnawej historii o pierwszej miłości. Jeśli wy również macie taki obraz „Linii serc” w głowach, natychmiast go wyrzućcie! Ta powieść w niczym nie przypomina „Eleonory i Parka” czy „Fangirl”, mimo że również...
więcej Pokaż mimo to