Podejrzewałam co się faktycznie stało. Dzieciaki pozostawione same sobie, bez znaczenia czy z bogatej czy biednej rodziny, radziły sobie jak potrafiły w upalny dzień. Dodatkowo dzieci miały zająć się jeszcze młodszym dzieckiem ponieważ starsza siostra podopiecznej miała branie u chłopaka, pani z jakiegoś "dobrego" zgrupowania nie miała czasu bo musiała gdzies jechać, także na historii i losach głównych bohaterek zawarzyły nie tylko ich decyzje. Tak naprawdę to był zwykły wypadek, mała dziewczynka, prawdopodobnie z udarem słonecznym, odwodniona po całym dniu bezcelowego chodzenia nie miała po prostu siły aby przejść przez płot i spadła. Tak niefortunnie, że straciła życie. A te dwie jedenastolatki w panice ją pochowały i myślę, że to był ich największy błąd. Z drugiej strony nie chce mi się wierzyć, że kompletnie nikt im nie uwierzył, kiedy już opowiadały co się stało.
Nie do końca tego się spodziewałam na koniec książki...myślałam, że jednak jedna i druga wyjda na prostą, a tu Amber tak naprawdę z góry napietnowana bez perspektyw na przyszłośc, wzięła całą wine na siebie.
Po skończonej lekturze długo jeszcze myślałam o losach bohaterek. Bell, która nie ma już szczęśliwej przyszłości bo i tak "smród" się będzie za nia ciągnął i Jade, która została z rodzina, ale czy będzie umiała pozbyć się wyrzutów sumienia w stosunku do Bell?

Podejrzewałam co się faktycznie stało. Dzieciaki pozostawione same sobie, bez znaczenia czy z bogatej czy biednej rodziny, radziły sobie jak potrafiły w upalny dzień. Dodatkowo dzieci miały zająć się jeszcze młodszym dzieckiem ponieważ starsza siostra podopiecznej miała branie u chłopaka, pani z jakiegoś "dobrego" zgrupowania nie miała czasu bo musiała gdzies jechać, także...